TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Dzień 19 30 Sierpnia 2011 r. Wtorek
Budzi nas lekki kac i rozgrzane powietrze wewnątrz namiotów a oznacza to, że słońce już dawno nie śpi wspinając się szybko po nieboskłonie.
Zlotowisko mocno już opustoszało i nic dziwnego, przy tych odległościach niektórzy do domów będą wracać cały tydzień.
Oto motocykle naszych nowych znajomych, nic specjalnego, normalne, poza jednym szczegółem … nie posiadają tablic rejestracyjnych !!!
Chłopaki mówią, że nie ma sensu. Koszt rejestracji i ubezpieczenia jest wysoki a jeżeli nawet policjantom uda się zatrzymać takie moto, to niewielka łapówka załatwia wszystko i (prawie) wszyscy są zadowoleni.
Nasi znajomi z Krasnodaru, od lewej: Misza, Sasza, Władimir, Natasza, Alek.
Słońce dogrzewa coraz mocniej i chociaż nic nam się nie chce, jemy wspólne śniadanie a na drogę dostajemy jeszcze kilka puszek z kawiorem.
W końcu przyszedł czas żeby się pożegnać i opuścić całkiem przyjemny Noworosijsk.
Lecimy w kierunku Anapy i dalej do Kałkazu na przejście graniczne z Ukrainą.
W porcie kupujemy bileciki na prom ( 500 Rubli ) i wydajemy ostatnie ruble.
Prom będzie za godzinę, więc mamy chwilę, żeby odpocząć, rozejrzeć się po okolicy i odprawić w czym pomagają nam, miłe celniczki. W ogóle odprawa po ruskiej stronie jest bezproblemowa. W końcu pakujemy się na prom i po 20 – 30 minutach, jesteśmy na Krymie.
Tutaj, niestety już nie jest tak przyjemnie. Niby nie ma żadnych formalności, ale celnicy po obejrzeniu naszych paszportów, nagle mocno zainteresowali się naszymi bagażami.
Przeglądają wszystko dokładnie a dodatkowo każą opróżnić po jednym kuferku do dna.
Oczywiście, niczego nie znaleźli … trefny towar mieliśmy przecież gdzie indziej.
W końcu, jesteśmy wolni, więc opuszczamy Kercz i lecimy na zachód, chcemy na nocleg dotrzeć do Primorska.
Po drodze mamy Lenino
i Szołkino a tam, resztki tego co zostało z niedokończonej elektrowni atomowej.
Po sprawdzeniu, że wewnątrz nie ma nawet jednego nędznego atomu, wsiadamy na maszyny i … dupa, mój reaktor również milczy. Czyżby jednak jakieś promieniowanie ?
Próby rozruchu nie zdają się na nic, nie pozostaje nam nic innego, jak zrobić to najprostszym sposobem, czyli na pych. Jacek nie ma szczęśliwej miny, jeżeli na każdym postoju będzie musiał zastąpić mój rozrusznik …
Do Primorska lecimy nie zatrzymując się po drodze, (wiadomo z jakich powodów) a tam szukamy ulicy Lenina 67.
W ubiegłym roku Jacek był na Krymie i mieszkał właśnie tutaj.
Okazuje się, że gospodarz – Wołodia, niestety już nie żyje a w domku mieszka jego córka Natasza. Przyjmuje nas oczywiście na nocleg i mamy wreszcie okazję wyprać nasze z lekka śmierdzące ciuchy i wziąć porządną kąpiel w przydomowej saunie.
SAUNA, co za przyjemność, muc się odświeżyć po kilku dniach bez wody, zmyć pot, brud i założyć świeże, czyste ciuchy.
Natasza tymczasem przygotowuje kolację. Siedzimy, jemy, wspominamy Wołodię, popijamy winko, oczywiście domowej roboty.
Jutro może uda się znaleźć i usunąć usterkę, bo inaczej, Jacek będzie miał przechlapane …
Dystans – 300 km. Całkowity – 8908 km.
Budzi nas lekki kac i rozgrzane powietrze wewnątrz namiotów a oznacza to, że słońce już dawno nie śpi wspinając się szybko po nieboskłonie.
Zlotowisko mocno już opustoszało i nic dziwnego, przy tych odległościach niektórzy do domów będą wracać cały tydzień.
Oto motocykle naszych nowych znajomych, nic specjalnego, normalne, poza jednym szczegółem … nie posiadają tablic rejestracyjnych !!!
Chłopaki mówią, że nie ma sensu. Koszt rejestracji i ubezpieczenia jest wysoki a jeżeli nawet policjantom uda się zatrzymać takie moto, to niewielka łapówka załatwia wszystko i (prawie) wszyscy są zadowoleni.
Nasi znajomi z Krasnodaru, od lewej: Misza, Sasza, Władimir, Natasza, Alek.
Słońce dogrzewa coraz mocniej i chociaż nic nam się nie chce, jemy wspólne śniadanie a na drogę dostajemy jeszcze kilka puszek z kawiorem.
W końcu przyszedł czas żeby się pożegnać i opuścić całkiem przyjemny Noworosijsk.
Lecimy w kierunku Anapy i dalej do Kałkazu na przejście graniczne z Ukrainą.
W porcie kupujemy bileciki na prom ( 500 Rubli ) i wydajemy ostatnie ruble.
Prom będzie za godzinę, więc mamy chwilę, żeby odpocząć, rozejrzeć się po okolicy i odprawić w czym pomagają nam, miłe celniczki. W ogóle odprawa po ruskiej stronie jest bezproblemowa. W końcu pakujemy się na prom i po 20 – 30 minutach, jesteśmy na Krymie.
Tutaj, niestety już nie jest tak przyjemnie. Niby nie ma żadnych formalności, ale celnicy po obejrzeniu naszych paszportów, nagle mocno zainteresowali się naszymi bagażami.
Przeglądają wszystko dokładnie a dodatkowo każą opróżnić po jednym kuferku do dna.
Oczywiście, niczego nie znaleźli … trefny towar mieliśmy przecież gdzie indziej.
W końcu, jesteśmy wolni, więc opuszczamy Kercz i lecimy na zachód, chcemy na nocleg dotrzeć do Primorska.
Po drodze mamy Lenino
i Szołkino a tam, resztki tego co zostało z niedokończonej elektrowni atomowej.
Po sprawdzeniu, że wewnątrz nie ma nawet jednego nędznego atomu, wsiadamy na maszyny i … dupa, mój reaktor również milczy. Czyżby jednak jakieś promieniowanie ?
Próby rozruchu nie zdają się na nic, nie pozostaje nam nic innego, jak zrobić to najprostszym sposobem, czyli na pych. Jacek nie ma szczęśliwej miny, jeżeli na każdym postoju będzie musiał zastąpić mój rozrusznik …
Do Primorska lecimy nie zatrzymując się po drodze, (wiadomo z jakich powodów) a tam szukamy ulicy Lenina 67.
W ubiegłym roku Jacek był na Krymie i mieszkał właśnie tutaj.
Okazuje się, że gospodarz – Wołodia, niestety już nie żyje a w domku mieszka jego córka Natasza. Przyjmuje nas oczywiście na nocleg i mamy wreszcie okazję wyprać nasze z lekka śmierdzące ciuchy i wziąć porządną kąpiel w przydomowej saunie.
SAUNA, co za przyjemność, muc się odświeżyć po kilku dniach bez wody, zmyć pot, brud i założyć świeże, czyste ciuchy.
Natasza tymczasem przygotowuje kolację. Siedzimy, jemy, wspominamy Wołodię, popijamy winko, oczywiście domowej roboty.
Jutro może uda się znaleźć i usunąć usterkę, bo inaczej, Jacek będzie miał przechlapane …
Dystans – 300 km. Całkowity – 8908 km.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 248
- Rejestracja: 13.03.2011, 10:14
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Mszczonów
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Henry czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy
... ciszej jedziesz dalej zajedziesz....
Transalp XL600V "Babcia"....
Transalp XL600V "Babcia"....
- arthec
- osiedlowy kaskader
- Posty: 117
- Rejestracja: 17.02.2012, 17:14
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Krakow
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Dzis niedziela, wiec ja juz szykuje kawe, bo mozemy sie spodziewac kolejnego odcinka(Henry niczym Pawłow wyrobił we mnie odruchy warynkowe) :)siwy86 pisze:Henry czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :smile:
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Nawet w niedzielę nie mam zbyt dużo wolnego czasu, ale trzeba wreszcie zakończyć tę podróż, więc jedziemy dalej
A ten Pawłow, to ktoś z naszego forum
Dzień 20 31 Sierpnia 2011 Środa
Wstajemy z kurami tzn. z kogutami, bo pieją od rana jak cholera, nie ma szans żeby pospać dłużej.
Lekki rozruch, kawa, śniadanie i do roboty. Najpierw rozkręcam wszystko żeby sprawdzić co padło i potwierdzają się moje przypuszczenia – nie działa przekaźnik rozrusznika, prawdopodobnie przepaliło się uzwojenie. Taki problem, to nie problem, chociaż Jacek miał pewne wątpliwości, czy uda mi się to naprawić. Trochę mu się nie dziwię, pracować jako rozrusznik w drodze powrotnej, to żadna przyjemność.
Przy okazji, okazuje się, że jedna z klem trzyma się na resztkach ołowiu i przy pierwszym ruchu po prostu się odrywa – jest następny problem.
Myślę żeby kupić coś co zastąpi zepsuty przeważni i w tym celu idziemy na miasto a przy okazji robimy inne zakupy,
Trochę fotek z bazaru.
Wołga GAZ – 21 w idealnym stanie.
Niestety, ani na bazarze, ani w okolicznych sklepikach nie ma nic odpowiednio mocnego, czym mógłbym zastąpić przekaźnik. Będę musiał poradzić sobie inaczej.
Natasza udostępnia mi garaż – warsztat ojca, gdzie jest pełno różnych gratów.
Są różne śrubki, wiertła, ale nie ma wiertarki a ta najbardziej była by przydatna.
Tymczasem Jacek z Nataszą mają wolne, więc idą na plażę a ja biorę się do roboty.
Wiertło fi 4 w palce i wiercę otwór w wystającej końcówce klemy, żeby móc podłączyć wiązkę przewodów która zasili moto.
W garażu znajduję kilka różnych wyłączników – nawet dość mocnych, więc kombinuję żeby je wykorzystać do obejścia przekaźnika. Nawet działają, ale okazują się jednak za słabe, szybko się nagrzewają, więc nie ma szans żeby wytrzymały kilka rozruchów.
Drugi wariant, to zwarcie styków przekaźnika z pominięciem startera.
Można to zrobić czymkolwiek co przewodzi prąd: gwoździem, nożem, śrubą.
Ja wycinam kawałek wąskiej, sprężystej blaszki i w jednym końcu wybijam jeden otwór przez który przykręcam blaszkę do śruby przekaźnika. Blaszkę zaginam od góry, żeby po przyciśnięciu zwierała styki przekaźnika.
Skręcam wszystko, sprawdzam i … działa !!! Kilka prób odpalenia, wszystko działa prawidłowo, inna jest tylko procedura odpalania.
Super … będzie można normalnie jechać no i Jacek będzie spokojny.
Póżnym popołudniem Jacek i Natasza wracają z miasta i pierwsze pytanie Jacka – no i jak, zrobiłeś ? W odpowiedzi odpalam moto co niewątpliwie sprawiło Jackowi ogromną radość.
Pozostały czas, to już tylko relaks i odpoczynek.
To jest arystokratka Dasza. Przy pierwszym spotkaniu traktowała nas jak powietrze, żadnej reakcji. Dopiero na drugi dzień przystanęła łaskawie i dała się nawet pogłaskać.
Hełmofon oczywiście przyjechał do Polski.
Kwitnące kasztany … w końcu sierpnia ???
Dystans – 0 km. Całkowity – 8908 km.
A ten Pawłow, to ktoś z naszego forum
Dzień 20 31 Sierpnia 2011 Środa
Wstajemy z kurami tzn. z kogutami, bo pieją od rana jak cholera, nie ma szans żeby pospać dłużej.
Lekki rozruch, kawa, śniadanie i do roboty. Najpierw rozkręcam wszystko żeby sprawdzić co padło i potwierdzają się moje przypuszczenia – nie działa przekaźnik rozrusznika, prawdopodobnie przepaliło się uzwojenie. Taki problem, to nie problem, chociaż Jacek miał pewne wątpliwości, czy uda mi się to naprawić. Trochę mu się nie dziwię, pracować jako rozrusznik w drodze powrotnej, to żadna przyjemność.
Przy okazji, okazuje się, że jedna z klem trzyma się na resztkach ołowiu i przy pierwszym ruchu po prostu się odrywa – jest następny problem.
Myślę żeby kupić coś co zastąpi zepsuty przeważni i w tym celu idziemy na miasto a przy okazji robimy inne zakupy,
Trochę fotek z bazaru.
Wołga GAZ – 21 w idealnym stanie.
Niestety, ani na bazarze, ani w okolicznych sklepikach nie ma nic odpowiednio mocnego, czym mógłbym zastąpić przekaźnik. Będę musiał poradzić sobie inaczej.
Natasza udostępnia mi garaż – warsztat ojca, gdzie jest pełno różnych gratów.
Są różne śrubki, wiertła, ale nie ma wiertarki a ta najbardziej była by przydatna.
Tymczasem Jacek z Nataszą mają wolne, więc idą na plażę a ja biorę się do roboty.
Wiertło fi 4 w palce i wiercę otwór w wystającej końcówce klemy, żeby móc podłączyć wiązkę przewodów która zasili moto.
W garażu znajduję kilka różnych wyłączników – nawet dość mocnych, więc kombinuję żeby je wykorzystać do obejścia przekaźnika. Nawet działają, ale okazują się jednak za słabe, szybko się nagrzewają, więc nie ma szans żeby wytrzymały kilka rozruchów.
Drugi wariant, to zwarcie styków przekaźnika z pominięciem startera.
Można to zrobić czymkolwiek co przewodzi prąd: gwoździem, nożem, śrubą.
Ja wycinam kawałek wąskiej, sprężystej blaszki i w jednym końcu wybijam jeden otwór przez który przykręcam blaszkę do śruby przekaźnika. Blaszkę zaginam od góry, żeby po przyciśnięciu zwierała styki przekaźnika.
Skręcam wszystko, sprawdzam i … działa !!! Kilka prób odpalenia, wszystko działa prawidłowo, inna jest tylko procedura odpalania.
Super … będzie można normalnie jechać no i Jacek będzie spokojny.
Póżnym popołudniem Jacek i Natasza wracają z miasta i pierwsze pytanie Jacka – no i jak, zrobiłeś ? W odpowiedzi odpalam moto co niewątpliwie sprawiło Jackowi ogromną radość.
Pozostały czas, to już tylko relaks i odpoczynek.
To jest arystokratka Dasza. Przy pierwszym spotkaniu traktowała nas jak powietrze, żadnej reakcji. Dopiero na drugi dzień przystanęła łaskawie i dała się nawet pogłaskać.
Hełmofon oczywiście przyjechał do Polski.
Kwitnące kasztany … w końcu sierpnia ???
Dystans – 0 km. Całkowity – 8908 km.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- Bolek
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1127
- Rejestracja: 30.09.2008, 20:39
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Libiąż
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Nie będę oryginalny jak napiszę,że bardzo mnie się podoba relacja
Gratuluje pomysłu,przygody i odwagi
Gratuluje pomysłu,przygody i odwagi
Jak się smucisz to jesteś smutas a jak się kłócisz to jesteś ....☺
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Cieszę się i mam nadzieję, że w ten sposób zachęciłem kogoś do wyjazdu w ten piękny rejon
Mam następne pomysły na wyprawę, ale, aż sam się ich boję
Mam następne pomysły na wyprawę, ale, aż sam się ich boję
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- swobodny rider
- Posty: 3276
- Rejestracja: 28.10.2008, 23:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: KRAKóW
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Bolek pozwolisz ,że się przyłączę do komentarza ........super .....Bolek pisze:Nie będę oryginalny jak napiszę,że bardzo mnie się podoba relacja
Gratuluje pomysłu,przygody i odwagi
- Arty1
- dwusuwowy rider
- Posty: 175
- Rejestracja: 12.05.2011, 09:18
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Białystok
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Dni mijają a kolejnego odcinka telenoweli brak
czekamy Henry czekamy
czekamy Henry czekamy
Lepiej jest nie odzywać się wcale i wydać się głupim, niż odezwać się i rozwiać wszelkie wątpliwości.
— Mark Twain
— Mark Twain
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
No jak to, przecież niedziela jest chyba jutro
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- jacoo
- szorujący kolanami
- Posty: 1891
- Rejestracja: 16.09.2009, 18:11
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Kraków/Zakopane
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
narratorze H, niebawem Twoje odcinki "T jak Trampek w Gruzji" przebiją oglądalnością "Tydzień na działce"
Mi się baaaaaardzo podobywuje i oczywiście zazdroszczę troszkę
Mi się baaaaaardzo podobywuje i oczywiście zazdroszczę troszkę
rystakpa.
Jazda na motocyklu jest najprzyjemniejszą rzeczą jaką można robić w ubraniu.
xl600v -->DL650-->XT660Z-->
Obecnie: XL700 VA
Jazda na motocyklu jest najprzyjemniejszą rzeczą jaką można robić w ubraniu.
xl600v -->DL650-->XT660Z-->
Obecnie: XL700 VA
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Całe szczęście, że serial dobiega powoli do szczęśliwego końca
Dzień 21 1 Września 2011 Czwartek
Jest ciemna, mroczna noc. Jadę motorem przez terytorium Rosji. Nagle widzę w lusterkach światła zbliżających się szybko samochodów. Kręcę manetką do oporu, ale moto zamiast przyspieszać, zwalnia … kurne, co się dzieje !!! Samochody są coraz bliżej a wokoło słyszę świst kul przelatujących koło mojej głowy. Moto wpada w poślizg, leci bokiem a ja nad nim w powietrzu. Brakuje tylko tego, żebym się połamał teraz, ale ja przecież nie mogę zginąć.
Rozkładam ręce szeroko jak się da i … lecę tuż nad ziemią. Nagle, nie wiem skąd, pojawia się młody Rosjanin na motocyklu. Wskakuje na siodełko, przyklejam się do niego i teraz odjeżdżamy ty typom w samochodach. Dojeżdżamy do jakiegoś przejścia granicznego, ale z daleka widzimy sporo mundurowych i samochody z napisem KGB. No nie, tam nie możemy jechać, jestem przecież szpiegiem, na pewno czekają na mnie. Sceneria zmienia się nagle. Jestem na dryfującym statku, gdzieś chyba na morzu, bo nigdzie nie widzę brzegu. Statek zbudowany jest z betonu. Jest olbrzymi, mnóstwo pomieszczeń, korytarzy, schodów, pięter a ja jestem na nim …sam. I tu sen się kończy, więc czas wstawać.
Zaczynamy oczywiście od pakowania szpejów a ja w międzyczasie sprawdzam jeszcze czy mój wynalazek działa, ale silnik pali bez problemów, czyli wszystko jest OK.
Zjadamy wspólnie śniadanko przygotowane przez Nataszę i niestety, przyszedł czas pożegnać gościnne progi i udać się w drogę powrotną. Dalej to już tylko drogą, droga, droga …
Z Teodozji nie jedziemy jednak do Dżankoi, ale do Symferopolu i dalej do Bachczysaraju.
W 2009 roku byłem tam i przymierzaliśmy takie czapeczki, teraz jadę tam, żeby ją kupić.
Z Bachczysaraju to już prosta droga do domu: Symferopol, Krasnoperekopsk, Chersoń, Mikołajów.
Kawałek za Pierwomajskiem zaczyna się ściemniać, więc zaczynamy szukać miejsca pod namiot. Nie chcemy odjeżdżać daleko od drogi i okazuje się, że nie jest łatwe znaleźć przyzwoitą miejscówkę. Zjeżdżamy w jedną dróżkę i nic z tego, zagony i gęste krzaczory bez szans na rozłożenie namiotów. Druga dróżka – to samo. W końcu jedziemy za jakąś stację benzynową. Z jednej strony słoneczniki z drugiej jakieś nieużytki, suche, sztywne badyle wyrastające z kamienistego gruntu. Nie jest to najlepsze miejsce , ale jest już ciemno, więc nie mamy wyjścia – zostajemy. Łamiemy badyle butami i na nich umieszczamy rozłożone namioty. Nie jest wygodnie, ale samopompujący się materac niweluje trochę nierówności, jedną nockę wytrzymamy.
Dystans – 710 km. Całkowity – 9618 km.
Dzień 21 1 Września 2011 Czwartek
Jest ciemna, mroczna noc. Jadę motorem przez terytorium Rosji. Nagle widzę w lusterkach światła zbliżających się szybko samochodów. Kręcę manetką do oporu, ale moto zamiast przyspieszać, zwalnia … kurne, co się dzieje !!! Samochody są coraz bliżej a wokoło słyszę świst kul przelatujących koło mojej głowy. Moto wpada w poślizg, leci bokiem a ja nad nim w powietrzu. Brakuje tylko tego, żebym się połamał teraz, ale ja przecież nie mogę zginąć.
Rozkładam ręce szeroko jak się da i … lecę tuż nad ziemią. Nagle, nie wiem skąd, pojawia się młody Rosjanin na motocyklu. Wskakuje na siodełko, przyklejam się do niego i teraz odjeżdżamy ty typom w samochodach. Dojeżdżamy do jakiegoś przejścia granicznego, ale z daleka widzimy sporo mundurowych i samochody z napisem KGB. No nie, tam nie możemy jechać, jestem przecież szpiegiem, na pewno czekają na mnie. Sceneria zmienia się nagle. Jestem na dryfującym statku, gdzieś chyba na morzu, bo nigdzie nie widzę brzegu. Statek zbudowany jest z betonu. Jest olbrzymi, mnóstwo pomieszczeń, korytarzy, schodów, pięter a ja jestem na nim …sam. I tu sen się kończy, więc czas wstawać.
Zaczynamy oczywiście od pakowania szpejów a ja w międzyczasie sprawdzam jeszcze czy mój wynalazek działa, ale silnik pali bez problemów, czyli wszystko jest OK.
Zjadamy wspólnie śniadanko przygotowane przez Nataszę i niestety, przyszedł czas pożegnać gościnne progi i udać się w drogę powrotną. Dalej to już tylko drogą, droga, droga …
Z Teodozji nie jedziemy jednak do Dżankoi, ale do Symferopolu i dalej do Bachczysaraju.
W 2009 roku byłem tam i przymierzaliśmy takie czapeczki, teraz jadę tam, żeby ją kupić.
Z Bachczysaraju to już prosta droga do domu: Symferopol, Krasnoperekopsk, Chersoń, Mikołajów.
Kawałek za Pierwomajskiem zaczyna się ściemniać, więc zaczynamy szukać miejsca pod namiot. Nie chcemy odjeżdżać daleko od drogi i okazuje się, że nie jest łatwe znaleźć przyzwoitą miejscówkę. Zjeżdżamy w jedną dróżkę i nic z tego, zagony i gęste krzaczory bez szans na rozłożenie namiotów. Druga dróżka – to samo. W końcu jedziemy za jakąś stację benzynową. Z jednej strony słoneczniki z drugiej jakieś nieużytki, suche, sztywne badyle wyrastające z kamienistego gruntu. Nie jest to najlepsze miejsce , ale jest już ciemno, więc nie mamy wyjścia – zostajemy. Łamiemy badyle butami i na nich umieszczamy rozłożone namioty. Nie jest wygodnie, ale samopompujący się materac niweluje trochę nierówności, jedną nockę wytrzymamy.
Dystans – 710 km. Całkowity – 9618 km.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- arthec
- osiedlowy kaskader
- Posty: 117
- Rejestracja: 17.02.2012, 17:14
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Krakow
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Oniryzmu jeszcze w relacjach nie mielismy :-)
Dzieki Henry za kolejną niedzielna lekture!
Dzieki Henry za kolejną niedzielna lekture!
- arthec
- osiedlowy kaskader
- Posty: 117
- Rejestracja: 17.02.2012, 17:14
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Krakow
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Henry, ja juz szykuje kawe na jutro!
Mam nadzieje, ze nie na darmo :)
Mam nadzieje, ze nie na darmo :)
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Czas, cholerny czas a właściwie jego brak, no ale trzeba wreszcie wrócić do domu
Dzień 22 2 Września 2011 r.
Wstajemy wcześnie, szybkie śniadanko i w drogę.
Dalej to już tylko nuda …
no może poza spotkaniem z patrolem ( podobno, jakaś ciągła była, czy cuś ).
Zostawiliśmy po 100 Hrywien i lecimy dalej kierując się na Lwiv i na przejście w Korczowej, bo podobno tam jest sprawnie i szybko.
Może i tak jest, ale nie tym razem…niestety. Przed granicą tradycyjna kolejka którą my, tradycyjnie omijamy dokąd się da, czyli do pierwszego szlabanu. I tu … koniec. Trafiliśmy nieszczęśliwie na zmianę wachty co trwało ok. godziny. Kiedy kolejka wreszcie ruszyła, okazało się, że ukraińscy celnicy, tak jak na wjeżdzie, tak i teraz mocno zainteresowani są naszymi paszportami i bagażami. Musimy opróżnić po jednym kuferku do dna, ale znowu okazuje się, że nie ma tam nic trefnego. Nasi są uprzejmi i mili, szybko załatwiają formalności i wreszcie możemy lecieć dalej. Jest godzina 21.00 a na granicy straciliśmy dwie godziny.
Ostatni kawałek wspólnej drogi, bo wszystko przecież co ma początek, musi mieć swój koniec. Jacek jedzie bardziej na zachód a ja na północny-zachód, więc w Jarosławiu nasze drogi się rozjeżdżają. Za nami 10 000 km wspólnej drogi i wspaniałej przygody. Jacku, dziękuję Ci za wszystko co razem przeżyliśmy, byłeś doskonałym przewodnikiem (Ty wiesz, o co chodzi ).
Ponieważ jest jeszcze dosyć wcześnie, następną nockę postanawiam spędzić we własnym łóżku, obieram więc kierunek na Nisko, Sandomierz, Skarżysko, Końskie i o 3.00, zmęczony, ale szczęśliwy, jestem w domu.
Dystans – 1015 km. Całkowity – 10633 km.
Podsumowanie:
Uczestnicy; Putin, Henry
Moto; Africa Twin, Transalp
Wyposażenie: opony - Michalin Sirac, kufry alu. – Hiszpan11, gmole turystyczne – Henry
Kraje: Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Armenia, Gruzja, Rosja, Ukraina, Polska.
Czas; 22 dni.
Dystans; 10633 km.
Koszt; 5 000 zł. w tym 2500 zł paliwo, czyli 0,5 zł / 1 km.
Noclegi; 50 / 50
Dobrze, że pojechaliśmy przez Turcję, bo wiem teraz jak wygląda Kapadocja, chociaż żałuję, że nie zostaliśmy tam dzień dłużej. Chociaż z drugiej strony, szkoda każdego dnia podróży nie przeznaczonego na Gruzję i Armenię. Obydwa te kraje uważam za tak samo interesujące. Mnóstwo zabytków z początku poprzedniego tysiąclecia. Ciekawa kultura, sympatyczni i życzliwi ludzie, uprzejmi i uczynni policjanci, piękne stepowe i górskie widoki, to tylko niektóre atuty rejonu Zakaukazia. Drogi główne w stanie ogólnie dobrym, chociaż czasem czerwona krajówka może z asfaltu przejść w szuter i to na odcinku stu kilometrów.
Ruch na drogach ogólnie niewielki, szybko można się przyzwyczaić do specyficznej jazdy po Gruzińskich drogach. Ciągłe trąbienie jest po prostu pozdrowieniem i wyrazem sympatii.
Koniecznie trzeba zobaczyć: Uszguli, Tsminda Sameba, Dawid Garedża, Tatew i most na rzece Arpa.
Dzień 22 2 Września 2011 r.
Wstajemy wcześnie, szybkie śniadanko i w drogę.
Dalej to już tylko nuda …
no może poza spotkaniem z patrolem ( podobno, jakaś ciągła była, czy cuś ).
Zostawiliśmy po 100 Hrywien i lecimy dalej kierując się na Lwiv i na przejście w Korczowej, bo podobno tam jest sprawnie i szybko.
Może i tak jest, ale nie tym razem…niestety. Przed granicą tradycyjna kolejka którą my, tradycyjnie omijamy dokąd się da, czyli do pierwszego szlabanu. I tu … koniec. Trafiliśmy nieszczęśliwie na zmianę wachty co trwało ok. godziny. Kiedy kolejka wreszcie ruszyła, okazało się, że ukraińscy celnicy, tak jak na wjeżdzie, tak i teraz mocno zainteresowani są naszymi paszportami i bagażami. Musimy opróżnić po jednym kuferku do dna, ale znowu okazuje się, że nie ma tam nic trefnego. Nasi są uprzejmi i mili, szybko załatwiają formalności i wreszcie możemy lecieć dalej. Jest godzina 21.00 a na granicy straciliśmy dwie godziny.
Ostatni kawałek wspólnej drogi, bo wszystko przecież co ma początek, musi mieć swój koniec. Jacek jedzie bardziej na zachód a ja na północny-zachód, więc w Jarosławiu nasze drogi się rozjeżdżają. Za nami 10 000 km wspólnej drogi i wspaniałej przygody. Jacku, dziękuję Ci za wszystko co razem przeżyliśmy, byłeś doskonałym przewodnikiem (Ty wiesz, o co chodzi ).
Ponieważ jest jeszcze dosyć wcześnie, następną nockę postanawiam spędzić we własnym łóżku, obieram więc kierunek na Nisko, Sandomierz, Skarżysko, Końskie i o 3.00, zmęczony, ale szczęśliwy, jestem w domu.
Dystans – 1015 km. Całkowity – 10633 km.
Podsumowanie:
Uczestnicy; Putin, Henry
Moto; Africa Twin, Transalp
Wyposażenie: opony - Michalin Sirac, kufry alu. – Hiszpan11, gmole turystyczne – Henry
Kraje: Polska, Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Turcja, Armenia, Gruzja, Rosja, Ukraina, Polska.
Czas; 22 dni.
Dystans; 10633 km.
Koszt; 5 000 zł. w tym 2500 zł paliwo, czyli 0,5 zł / 1 km.
Noclegi; 50 / 50
Dobrze, że pojechaliśmy przez Turcję, bo wiem teraz jak wygląda Kapadocja, chociaż żałuję, że nie zostaliśmy tam dzień dłużej. Chociaż z drugiej strony, szkoda każdego dnia podróży nie przeznaczonego na Gruzję i Armenię. Obydwa te kraje uważam za tak samo interesujące. Mnóstwo zabytków z początku poprzedniego tysiąclecia. Ciekawa kultura, sympatyczni i życzliwi ludzie, uprzejmi i uczynni policjanci, piękne stepowe i górskie widoki, to tylko niektóre atuty rejonu Zakaukazia. Drogi główne w stanie ogólnie dobrym, chociaż czasem czerwona krajówka może z asfaltu przejść w szuter i to na odcinku stu kilometrów.
Ruch na drogach ogólnie niewielki, szybko można się przyzwyczaić do specyficznej jazdy po Gruzińskich drogach. Ciągłe trąbienie jest po prostu pozdrowieniem i wyrazem sympatii.
Koniecznie trzeba zobaczyć: Uszguli, Tsminda Sameba, Dawid Garedża, Tatew i most na rzece Arpa.
Ostatnio zmieniony 02.04.2012, 21:21 przez henry, łącznie zmieniany 1 raz.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- Bugi
- swobodny rider
- Posty: 3271
- Rejestracja: 27.06.2009, 09:23
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Kraków
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
dzieki Henry za fantastyczna relacje, milą się ją czytało i czekało na każdy kolejny odcinek.
Pozdrawiam
Bugi
jak cos działa, nie ruszaj bo spier...
był.. Pomarańczowy dzik :)
http://www.youtube.com/user/bugi275
Bugi
jak cos działa, nie ruszaj bo spier...
był.. Pomarańczowy dzik :)
http://www.youtube.com/user/bugi275
-
- swobodny rider
- Posty: 3276
- Rejestracja: 28.10.2008, 23:26
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: KRAKóW
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Mi też się bardzo podobało !!!!!!!!!
- tomekpe
- młody podróżnik
- Posty: 2477
- Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Milanówek
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Również dziękuję za świetną relację!
Możesz spodziewać się wizyty z mnóstwem pytań, jak tylko zostanie zatwierdzony mój urlop
Możesz spodziewać się wizyty z mnóstwem pytań, jak tylko zostanie zatwierdzony mój urlop
Transalp '02 od '10
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
- Neno
- młody podróżnik
- Posty: 2484
- Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Zambrów
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Zazdroszczę.henry pisze: Dystans; 10633 km.
Ja chyba przez cały miniony sezon tyle nie zrobiłem
Czekam kolejnych relacji.
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 164
- Rejestracja: 09.07.2008, 23:04
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Również śledziłem kolejne odcinki i szczerze zazdraszczam
Pozdrowienia,
D
Pozdrowienia,
D
- NaczelnyFilozof
- czyściciel nagaru
- Posty: 585
- Rejestracja: 24.08.2008, 09:52
- Lokalizacja: Jeleśnia - Żywiec
- Kontakt:
Re: TURECKIE BALONY, ORMIAŃSKA SWADBA I GRUZIŃSKIE KROWY
Z utęsknieniem przegrzebywałem wątki aby odnależść ten wątek!
Dziękujemy!
Dziękujemy!
Naczelny Filozof
Cezet 350 '83 [z dwoniącym tłokiem] [bez kilku podkładek] [w kolorze Zielonego Trabanta]
Transalp 600 '91 [Puzzle Edition 2.0]
Cezet 350 '83 [z dwoniącym tłokiem] [bez kilku podkładek] [w kolorze Zielonego Trabanta]
Transalp 600 '91 [Puzzle Edition 2.0]
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość