"adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & sepcio
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
"adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & sepcio
Plan wykonany w 150% . Udało nam się zrobić w albanii kilkaset kilometrów i kilkadziesiąt motogodzin a do tego sporo polataliśmy po Czarnogórze. Spotkaliśmy się nawet z neno ... jaki ten świat mały że na przejażdżkę trzeba się aż w albanii umawiać
Głównie było tak trochę tak ale ogólnie było tak
wkrótce zdjęcia i relacja a na razie :
http://www.youtube.com/watch?v=qj4T8d1_RZo
https://picasaweb.google.com/remi130/Al ... oraWybrane#
Głównie było tak trochę tak ale ogólnie było tak
wkrótce zdjęcia i relacja a na razie :
http://www.youtube.com/watch?v=qj4T8d1_RZo
https://picasaweb.google.com/remi130/Al ... oraWybrane#
Ostatnio zmieniony 23.08.2011, 20:33 przez Remi, łącznie zmieniany 1 raz.
- ostry
- oktany w żyłach
- Posty: 3968
- Rejestracja: 12.06.2008, 21:52
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kraśnik
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Jednym słowem pięknie! I jak tu nie kochać Transalpa?
PD 06,RD 01,PD 06,PD 06,RD 04,PD 06,PD 10,RD 10,RD 13,PD 06,T7 ...
- wojtekk
- oktany w żyłach
- Posty: 5564
- Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Najkrócej to tak: . JA jednym słowem ale krótszym: CUDO! Może również kilka kandydatur do Kalendarza?
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
***
Enduro się kulom nie kłania.
- Neno
- młody podróżnik
- Posty: 2484
- Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Zambrów
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Dzięki chłopaki jeszcze raz !
PO obejrzeniu filmu - trzeba tam bardzo szybko wrócić
Fajnie trzyma ten Twój uchwyt, myślałem, że będą jakieś wibracje a tu proszę - idealnie !
Fajne foty, choć ciut mało. Ale lepsze bardzo dobre 34 niż średnie 134 a już na pewno niż beznadzieja w ilości 234szt.
PO obejrzeniu filmu - trzeba tam bardzo szybko wrócić
Fajnie trzyma ten Twój uchwyt, myślałem, że będą jakieś wibracje a tu proszę - idealnie !
Fajne foty, choć ciut mało. Ale lepsze bardzo dobre 34 niż średnie 134 a już na pewno niż beznadzieja w ilości 234szt.
-
- łamacz szprych
- Posty: 645
- Rejestracja: 09.06.2009, 13:55
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Siedlce
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Ja pierdyle jak tam pięknie!
Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów bez podawania przyczyny.
- sepcio
- osiedlowy kaskader
- Posty: 112
- Rejestracja: 27.07.2010, 17:27
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Neno pisze:Dzięki chłopaki jeszcze raz !
PO obejrzeniu filmu - trzeba tam bardzo szybko wrócić
Fajnie trzyma ten Twój uchwyt, myślałem, że będą jakieś wibracje a tu proszę - idealnie !
Fajne foty, choć ciut mało. Ale lepsze bardzo dobre 34 niż średnie 134 a już na pewno niż beznadzieja w ilości 234szt.
hehe..zdjęć jest prawie 1000:) zaszczyt napisania relacji przypadł mi, wkrótce się pojawi, zostanie okraszona wybranymi zdjęciami
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
http://www.youtube.com/watch?v=cEYHsBNvuBo
jeden z fajniejszych noclegów w albanii
warto zwrócić uwagę na ten niesamowity porządek dookoła i ekipę sprzątającą śmieci, która obudzila nas z samego rana
jeden z fajniejszych noclegów w albanii
warto zwrócić uwagę na ten niesamowity porządek dookoła i ekipę sprzątającą śmieci, która obudzila nas z samego rana
- Terrorr
- łamacz szprych
- Posty: 690
- Rejestracja: 10.07.2011, 14:13
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Trójmiasto
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Ten ślad oleum był tak na całej trasie ? :)Remi pisze: wkrótce zdjęcia i relacja a na razie :
http://www.youtube.com/watch?v=qj4T8d1_RZo
Stajnia gościła: XL600V + DRZ400E + NX250
Stajnia gości: KTM 640 ADV
Stajnia gości: KTM 640 ADV
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
takich sladow na calej trasie bylo kilka i zaczynaly sie zawsze od ostrej skaly z duza czarna plama. Caly gorski odcinek mial okolo 100 km i zajal nam 12 godzin z noclegiem w polowie drogi na zboczu gory na dziko oczywiscie.Terrorr pisze:Ten ślad oleum był tak na całej trasie ?Remi pisze: wkrótce zdjęcia i relacja a na razie :
http://www.youtube.com/watch?v=qj4T8d1_RZo
- sepcio
- osiedlowy kaskader
- Posty: 112
- Rejestracja: 27.07.2010, 17:27
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Dawno mnie nie było, ale to nie znaczy że zapomniałem o moim forum i wspaniałej wyprawie. Obiecałem napisać relację i tak też czynię. W tym momencie piszę ją już jako mgr inż. więc na pewno będzie miała dodatkowe walory poznawcze
Prolog
Wyprawa zaczęła się od propozycji Remiego rzuconej na forum, jako że pasował mi termin jak i forma "jazda, jazda jazda" (nie mylić z okrzykiem dopingowym znanego zespołu piłkarskiego z Krakowa) zdecydowałem się na nią. Z Remim znałem się ze zlotu w Nieborowie gdzie ucięliśmy pogawędkę ( ) przy ognisku. Wiedziałem, że to porządny chłop alkoholu się nie boi, no i ognia z racji zawodu, ale na szczęście tego ostatniego nie musieliśmy sprawdzać. Nie mogę zapomnieć o Neno, który, niestety na krótko, dołączył do nas w Albanii.
Przygotowanie mojego Transalpa w zasadzie sprowadzało się do wymiany klocków i opon chociaż nie jestem pewny czy były one konieczne.
1 Dzień. Dojazdówka. Okazało się że nie byliśmy w stanie dojechać do obranego celu czyli do granicy Węgiersko-Serbskiej. Prawdopodobnie było to spowodowane tym że zapragnąłem pokazać Remiemu wspaniałe widoki Beskidu Żywieckiego, a że był środek wakacji oraz niedziela pokonanie odcinka ode mnie z domu do granicy słowackiej zajęło nam prawie 3h (jakieś kilkadziesiąt kilometrów). Kolejnym etapem była jazda przez Słowację, mimo że droga piękna to jednak z powodu dużego natężenia ruchu dość męcząca. Muszę dodać że Remi wyjechał poprzedniego dnia pokonując dodatkowe 650 km do mnie(w sumie jakieś 1100 km). Mimo tego Remi nie przysypiał na baku, a nawet jeśli to robił to tak żebym ja tego nie widział. Nocleg znalazł oczywiście Remi jakieś 100 km przed granicą Serbską, ma do tego niebywały talent. Skręcił w pierwszą napotkaną drogę i naszym oczom ukazał się stylowy, nadgryziony zębem czasu budynek poPGRowski:
Zdjęcia gorszej jakości są robione z mojego głuptaka.
Tego dnia nie wiele się działo oprócz festynów w każdym napotkanym mieście na Węgrzech, które dodatkowo utrudniały jazdę, ale za to potwierdziły że uroda Węgierek(?) nie jest przereklamowana. Męczenie dało się we znaki i zasnęliśmy błyskawicznie w akompaniamencie dźwięków okolicznych cykaczy.
cdn.
Prolog
Wyprawa zaczęła się od propozycji Remiego rzuconej na forum, jako że pasował mi termin jak i forma "jazda, jazda jazda" (nie mylić z okrzykiem dopingowym znanego zespołu piłkarskiego z Krakowa) zdecydowałem się na nią. Z Remim znałem się ze zlotu w Nieborowie gdzie ucięliśmy pogawędkę ( ) przy ognisku. Wiedziałem, że to porządny chłop alkoholu się nie boi, no i ognia z racji zawodu, ale na szczęście tego ostatniego nie musieliśmy sprawdzać. Nie mogę zapomnieć o Neno, który, niestety na krótko, dołączył do nas w Albanii.
Przygotowanie mojego Transalpa w zasadzie sprowadzało się do wymiany klocków i opon chociaż nie jestem pewny czy były one konieczne.
1 Dzień. Dojazdówka. Okazało się że nie byliśmy w stanie dojechać do obranego celu czyli do granicy Węgiersko-Serbskiej. Prawdopodobnie było to spowodowane tym że zapragnąłem pokazać Remiemu wspaniałe widoki Beskidu Żywieckiego, a że był środek wakacji oraz niedziela pokonanie odcinka ode mnie z domu do granicy słowackiej zajęło nam prawie 3h (jakieś kilkadziesiąt kilometrów). Kolejnym etapem była jazda przez Słowację, mimo że droga piękna to jednak z powodu dużego natężenia ruchu dość męcząca. Muszę dodać że Remi wyjechał poprzedniego dnia pokonując dodatkowe 650 km do mnie(w sumie jakieś 1100 km). Mimo tego Remi nie przysypiał na baku, a nawet jeśli to robił to tak żebym ja tego nie widział. Nocleg znalazł oczywiście Remi jakieś 100 km przed granicą Serbską, ma do tego niebywały talent. Skręcił w pierwszą napotkaną drogę i naszym oczom ukazał się stylowy, nadgryziony zębem czasu budynek poPGRowski:
Zdjęcia gorszej jakości są robione z mojego głuptaka.
Tego dnia nie wiele się działo oprócz festynów w każdym napotkanym mieście na Węgrzech, które dodatkowo utrudniały jazdę, ale za to potwierdziły że uroda Węgierek(?) nie jest przereklamowana. Męczenie dało się we znaki i zasnęliśmy błyskawicznie w akompaniamencie dźwięków okolicznych cykaczy.
cdn.
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
no w końcu się kolega obudził...
czekam na wiecej a w szczególności fot z Twojego gluptaka!
czekam na wiecej a w szczególności fot z Twojego gluptaka!
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Hej.
Jakoś w sierpniu jechałem sobie czerwonym autkiem przez Czarnogórę i gdzieś w okolicach tego miejsca:
http://maps.google.pl/maps?saddr=42.592 ... 1&t=m&z=11
Minęły mnie chyba ze 3 motory, z czego jeden to był na pewno Trampek - pozostałe - ciężko powiedzieć.
Parę km dalej zatrzymaliśmy się w kafanie na kawkę za 50 eurocentów (kawiarnia w środku niczego) i dowiedzieliśmy się, że przed 15 minutami byli tam Polacy na motorach.
Może to byliście Wy ? :)
Pozdrawiam,
Grzesiek
Ps. Fajne zdjęcia :)
Z tego miejsca: https://picasaweb.google.com/remi130/Al ... 3409757378 widok w rzeczywistości był znacznie bardziej niesamowity.
Jakoś w sierpniu jechałem sobie czerwonym autkiem przez Czarnogórę i gdzieś w okolicach tego miejsca:
http://maps.google.pl/maps?saddr=42.592 ... 1&t=m&z=11
Minęły mnie chyba ze 3 motory, z czego jeden to był na pewno Trampek - pozostałe - ciężko powiedzieć.
Parę km dalej zatrzymaliśmy się w kafanie na kawkę za 50 eurocentów (kawiarnia w środku niczego) i dowiedzieliśmy się, że przed 15 minutami byli tam Polacy na motorach.
Może to byliście Wy ? :)
Pozdrawiam,
Grzesiek
Ps. Fajne zdjęcia :)
Z tego miejsca: https://picasaweb.google.com/remi130/Al ... 3409757378 widok w rzeczywistości był znacznie bardziej niesamowity.
-
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 248
- Rejestracja: 13.03.2011, 10:14
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Mszczonów
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Dajesz zapowiada się ciekawie.
... ciszej jedziesz dalej zajedziesz....
Transalp XL600V "Babcia"....
Transalp XL600V "Babcia"....
- sepcio
- osiedlowy kaskader
- Posty: 112
- Rejestracja: 27.07.2010, 17:27
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Dzień 2.
Obudziliśmy się po dość dobrze przespanej nocy, pewnie z powodu monotonnej i dość nudnej jeździe poprzedniego dnia. Szybka kawka, toaleta (w obecności, jak się okazało, pszczelich uli) następnie dezodorant (przez pracowników sezonowych za granicą zwany dry shower). Pogoda piękna, humory dopisują więc na koń!
Naprawa nawigacji tuż za granicą Węgiersko-Serbską jak się później okaże później stanie się codziennością tak jak tankowanie paliwa. Jednakże wprawne ręce Remiego do ostatniej chwili reanimowały niedomagająca Navi.
Jako że plan mamy napięty lecimy dalej, kolejnym dłuższym przystankiem jest monumentalna twierdza w Nowym Sadzie nad samym Dunajem.
Uploaded with ImageShack.us
Fotki pocykane jeszcze tylko jakieś 10 minut w palącym słońcu na wahadle przy wyjeździe z twierdzy i możemy ciąć dalej. Jako ciekawostkę dodam że obiekt jest tak ogromny że można po nim jeździć pojazdami silnikowymi - ciekawe jak długo utrzyma się taka (darmowa) forma zwiedzania. Po drodze zatrzymujemy się na zakupy swojskich wyrobów (tak dobie wmawialiśmy), oczywiście kupiliśmy jakiś alkohol z badylem w środku. Był taki smaczny że piliśmy go cały wyjazd i na dodatek nie skończyliśmy.
Gnając na południe w końcu po 2 dniach drogi kończą się płaskie, nudne krajobrazy i zaczynają się góry, przełęcze, a więc wspaniałe widoki. Po drodze zmieniliśmy plany i stwierdziliśmy że pojedziemy najpierw do Czarnogóry, a potem do Albanii, pierwotnie miało być odwrotnie. Ja koniecznie chciałem ominąć Kosovo z powodu lęku wynikającego z niewiedzy o tym spokojnym i bezpiecznym jak się okazało kraju. Nie żałowaliśmy decyzji gdyż naszym oczom ukazały się takie widoki:
Niestety nie powiem dokładnie gdzie to był ale na pewno gdzieś w okolicach Uzic. Jak widać na zdjęciach zmierzch deptał nam po pietach i należało szukać noclegu. Po pewnym czasie zrobiło się trochę nerwowo ponieważ trudno było znaleźć odpowiednie miejsce po zmroku (a może to my zrobiliśmy się wybredni). Droga wiła się pomiędzy pianowymi skałami a rzeką. Mając na uwadze moje wątpliwości Remi znalazł odpowiednie miejsce. Nie wiem jakim cudem w ciemnościach znalazł kawałek łąki na tym bezludziu. Chcieliśmy szybko zakończyć ten dzień bo następnego miała zaczać się zapowiadana przygoda....
Obudziliśmy się po dość dobrze przespanej nocy, pewnie z powodu monotonnej i dość nudnej jeździe poprzedniego dnia. Szybka kawka, toaleta (w obecności, jak się okazało, pszczelich uli) następnie dezodorant (przez pracowników sezonowych za granicą zwany dry shower). Pogoda piękna, humory dopisują więc na koń!
Naprawa nawigacji tuż za granicą Węgiersko-Serbską jak się później okaże później stanie się codziennością tak jak tankowanie paliwa. Jednakże wprawne ręce Remiego do ostatniej chwili reanimowały niedomagająca Navi.
Jako że plan mamy napięty lecimy dalej, kolejnym dłuższym przystankiem jest monumentalna twierdza w Nowym Sadzie nad samym Dunajem.
Uploaded with ImageShack.us
Fotki pocykane jeszcze tylko jakieś 10 minut w palącym słońcu na wahadle przy wyjeździe z twierdzy i możemy ciąć dalej. Jako ciekawostkę dodam że obiekt jest tak ogromny że można po nim jeździć pojazdami silnikowymi - ciekawe jak długo utrzyma się taka (darmowa) forma zwiedzania. Po drodze zatrzymujemy się na zakupy swojskich wyrobów (tak dobie wmawialiśmy), oczywiście kupiliśmy jakiś alkohol z badylem w środku. Był taki smaczny że piliśmy go cały wyjazd i na dodatek nie skończyliśmy.
Gnając na południe w końcu po 2 dniach drogi kończą się płaskie, nudne krajobrazy i zaczynają się góry, przełęcze, a więc wspaniałe widoki. Po drodze zmieniliśmy plany i stwierdziliśmy że pojedziemy najpierw do Czarnogóry, a potem do Albanii, pierwotnie miało być odwrotnie. Ja koniecznie chciałem ominąć Kosovo z powodu lęku wynikającego z niewiedzy o tym spokojnym i bezpiecznym jak się okazało kraju. Nie żałowaliśmy decyzji gdyż naszym oczom ukazały się takie widoki:
Niestety nie powiem dokładnie gdzie to był ale na pewno gdzieś w okolicach Uzic. Jak widać na zdjęciach zmierzch deptał nam po pietach i należało szukać noclegu. Po pewnym czasie zrobiło się trochę nerwowo ponieważ trudno było znaleźć odpowiednie miejsce po zmroku (a może to my zrobiliśmy się wybredni). Droga wiła się pomiędzy pianowymi skałami a rzeką. Mając na uwadze moje wątpliwości Remi znalazł odpowiednie miejsce. Nie wiem jakim cudem w ciemnościach znalazł kawałek łąki na tym bezludziu. Chcieliśmy szybko zakończyć ten dzień bo następnego miała zaczać się zapowiadana przygoda....
- Biedron
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 815
- Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Pruszków
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Wielka szkoda, że się skończyło ...
Biedron
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
Właściwie to nic nie stoi na przeszkodzie zeby dokończyć. Dzięki za przypomnienie
edit*
Wyjazd bardzo udany i mam z niego mnóstwo moim zdaniem bardzo ładnych zdjęć. Przygoda też była wspaniała i dlatego wspomnienia przesympatyczne.
Sepcio mial pisać relację ale gdzieś go za ocean poniosło i chyba nie miał już czasu dokończyć więc pora te wspomnienia odświeżyć
edit*
Wyjazd bardzo udany i mam z niego mnóstwo moim zdaniem bardzo ładnych zdjęć. Przygoda też była wspaniała i dlatego wspomnienia przesympatyczne.
Sepcio mial pisać relację ale gdzieś go za ocean poniosło i chyba nie miał już czasu dokończyć więc pora te wspomnienia odświeżyć
- Remi
- wypruwacz wydechów
- Posty: 1073
- Rejestracja: 19.09.2008, 17:46
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bartoszyce
- Kontakt:
Re: "adwenczer is adwenczer"czyli Albania i MNR by remi & se
...
Tak, przygoda zaczęła się już tego wieczoru. Moja wspaniała nawigacja z biedronki uznala że najlepszą trasą będzie droga przez góry. Nie zapoznawałem się wcześniej z trasą (jak zwykle z resztą) więc wierzyłem w nią ślepo. Asfaltowa droga robiła się coraz węższa i bardziej kręta. Zapadła noc więc straciliśmy całkowicie orientację. Oczywiście nawigacja własnie w tym momencie uznała że idzie spać i przestala działać. Musieliśmy stawać co chwila żeby na wyłączonym urządzeniu bateria się doładowała. Ja oczywiście chciałem gnać, jechać całą noc ponieważ wcześniej umowiłem się z Neno że spotkamy się w Czarnogórze . Zmęczenie dawało mi się we znaki a jeszcze bardziej Sebastianowi. Zrobiło się zimno a szanse na nocleg w krzakach spadły do zera bo z prawej piętrzyly się skały a z lewej jakiś potok. Jak tylko gdzieś było bardziej płasko to pojawiały się miasteczka i zabudowania. Sebastian stanowczo dał mi do zrozumienia że nie jedzie dalej i szuka hotelu. W końcu było coś koło 24. Jednak w każdym przydrożnym motelu albo nie było miejsc albo po prostu już nas tam nie chcieli. Czyli jednak krzaki Sam nie wiem jak znalazłem to miejsce, wbiliśmy się na jakąś polankę, która rano okazala się rozległym pastwiskiem. Sms do Ernesta że jednak nie zdążymy i spotkamy się następnego dnia. Śpi się rewelacyjnie, tym bardziej że przed snem fasolka z puszki i kilka łyków bimbru z badylem .
Następnego dnia wstajemy rano. Okazuje się że do granicy z MNE jest już naprawdę blisko. Jedziemy w świetnych nastrojach, widoki coraz ciekawsze a pogoda wyśmienita. Niestety nagle uświadamiamy sobie że to już nie Unia Europejska i na granicy trzeba postać. Kolejka jest spora więc zajmie nam to sporo czasu więc wysyłam kolejnego smsa do Neno że trochę nam się spotkanie opóźni. Z Ernestem umówiliśmy się wcześniej na forum, nie znając się zupełnie ale jakoś tak wyszło że postanowiliśmy się poznać gdzieś w trasie.
cdn...
Tak, przygoda zaczęła się już tego wieczoru. Moja wspaniała nawigacja z biedronki uznala że najlepszą trasą będzie droga przez góry. Nie zapoznawałem się wcześniej z trasą (jak zwykle z resztą) więc wierzyłem w nią ślepo. Asfaltowa droga robiła się coraz węższa i bardziej kręta. Zapadła noc więc straciliśmy całkowicie orientację. Oczywiście nawigacja własnie w tym momencie uznała że idzie spać i przestala działać. Musieliśmy stawać co chwila żeby na wyłączonym urządzeniu bateria się doładowała. Ja oczywiście chciałem gnać, jechać całą noc ponieważ wcześniej umowiłem się z Neno że spotkamy się w Czarnogórze . Zmęczenie dawało mi się we znaki a jeszcze bardziej Sebastianowi. Zrobiło się zimno a szanse na nocleg w krzakach spadły do zera bo z prawej piętrzyly się skały a z lewej jakiś potok. Jak tylko gdzieś było bardziej płasko to pojawiały się miasteczka i zabudowania. Sebastian stanowczo dał mi do zrozumienia że nie jedzie dalej i szuka hotelu. W końcu było coś koło 24. Jednak w każdym przydrożnym motelu albo nie było miejsc albo po prostu już nas tam nie chcieli. Czyli jednak krzaki Sam nie wiem jak znalazłem to miejsce, wbiliśmy się na jakąś polankę, która rano okazala się rozległym pastwiskiem. Sms do Ernesta że jednak nie zdążymy i spotkamy się następnego dnia. Śpi się rewelacyjnie, tym bardziej że przed snem fasolka z puszki i kilka łyków bimbru z badylem .
Następnego dnia wstajemy rano. Okazuje się że do granicy z MNE jest już naprawdę blisko. Jedziemy w świetnych nastrojach, widoki coraz ciekawsze a pogoda wyśmienita. Niestety nagle uświadamiamy sobie że to już nie Unia Europejska i na granicy trzeba postać. Kolejka jest spora więc zajmie nam to sporo czasu więc wysyłam kolejnego smsa do Neno że trochę nam się spotkanie opóźni. Z Ernestem umówiliśmy się wcześniej na forum, nie znając się zupełnie ale jakoś tak wyszło że postanowiliśmy się poznać gdzieś w trasie.
cdn...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość