II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
-
- przycierający rafki
- Posty: 1285
- Rejestracja: 07.03.2010, 20:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
Było, i niestety się skończyło.
Słuszna ekipa z bliskich i odleglejszych stron spotkała się ponownie w Stajni Motocyklowej by spenetrować zakątki południowo zachodniej części naszego kraju. Wraz z kompanem Tomaszem i moim przydziałowym plecakiem o wdzięcznym imieniu Anna wyruszyliśmy z KK około godz 6.20. Pogoda bajkowo-motocyklowa: sucho, ciepło ale nie gorąco, lekki wiaterek, miodzio. Z założenia (i wyboru) mieliśmy zakaz jazdy autostadą więc drogami (i tu problem z ustaleniem kategorii, bo im mniej cyfr, tym więcej dziur,) pognalim w stronę Legnicy.
Prudnik, Nysa (tu przerwa na fajkę) , Paczków (tu dołączyła do nas Afryczka), Kamieniec, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Małuszów (Stajnia M). Po drodze tankowanko, kilka fajek, ogólnie miało być "bez napinki". Nie było. Moto z plecaczkiem i bagażami za jasną cholerę nie chciało przyspieszać, w szczytach osiągając magiczną prędkość 110-120km/h. Dwa dni przed wyjazdem wymieniałem obie membranki składając wszystko z należytą starannością. Niedomagania trampoliny złożyłem na karb braku synchro i regulacji po wymianie. Oj gdyby mi ktoś powiedział, że źle złożyłem membrany to dałbym mu popalić. Ja?! Żle?!
Tak czy siak na miejscu byłem o czasie. Kawa i ciacho już w stajni czekało, tak jak i większość uczestników impezki. Nie było Ojca Dyrektora Szparaga który robiąc za assistance, pojechał pomóc jednemu z kolegów, który sobie umyślał kapcia złapać. Jako, że kierownik pechowego motorka miał swoją dętkę z zapasie, trzask prask i dętka zmieniona. Niestety, dętka z zapasu choć „nowa”, zdrową nie była. Operacja musiała zostać powtórzona, co dało grupie niezłe opóźnienie na starcie. Felerna dętka z zapasu długo wożoną była i przetarła się od oryginalnego kartonika. Sprawdzajcie czasem swoje zapasowe dętki.
Po przyjeździe Szparaga krótko zdałem relację z dolegliwości majej trampoliny, na co On: „Żle złożyłeś membranę”. Oj szparag, gdybyś Ty nie był Szparag... . Mimo że Mistrz ceremonii zalecał mi zmianę trampoliny na swoją Transafrykę, moja urażona duma nie pozwoliła mi pozostawić przyjaciela w garażu. Pojechałem swoim.
Jako, że opóźnienie startu spore, ruszyliśmy dość ostro spod stajni. Na tyle ostro, że część rycerzy nie dosiadła jeszcze swych rumaków i grupa została rozerwana.
500 metrów dalej okazało się, że na starcie pośpiech jest nie wskazany, a rozerwanie grupy to najprostszy sposób by się pogubić. Nie ma jednak tego złego, widzieliśmy dzięki temu jeden dworek więcej. Po 20-stu minutach znów tworzyliśmy jedną grupę i tak pozostało do końca.
Nie będę opisywał trasy bo ani jej dobrze nie pamiętam, ani nie chcę pisać przewodnika. Pokonywaliśmy jednak szutry, asfalty i górskie winkle, jadąc dróżkami bocznymi południowo zachodniej części polski, by przed wieczorem dojechać do naszej bazy w Górach Sowich.
Po pierwszym browarku, rozpakowaniu gratów w pokojach, i drugim browarku, nadszedł czas na oczekiwany, szparagowy wykład mechaniczny. Trwał do zmroku. Z obawy aby dzikie zwierzęta nie zeżarły nam wystawionej przy ognisku kiełbasy, dalsze rozważania mechaniczne i filozoficzne przenieśliśmy pod ognisko.
Jeszcze o moim nieszczęsnym moto. Brak mocy nie był jedynym objawem niedonagań. Spalanie wzrosło do 7 l./100km. Jako, że do wykładu było potrzebne „gołe” moto a ja i tak musiałem coś z moim zrobić, zaraz po przyjeździe rozbebeszyłem trampka i wyjąłem gaźniczki. Musiałem udowodnić, że moje membranki są OK.!
Teraz widzę tylko jedno wytłumaczenie. Po moim montażu w domu, ktoś musiał zakraść się w nocy do garażu, wyciągnąć gaźniki i źle włożyć jedną membrankę. Nie ma innej opcji!
Jedna z membran, wyskoczyła ze swojego miejsca na krawędzi i została niefortunnie przyciśnięta dekielkiem. (Kto mógł mi to zrobić?!). Po ponownym zmontowaniu membranek na ośrodku moto odzyskało ducha, a ja dobry humor.
Ognisko przeciągneło się do 5-tej rano (przynajmniej dla mnie) ale kiełbaski były super wypieczone. Najsmaczniejsza była ta zjedzona o 5-tej na surowo.
Po śniadanku, jak to po ognisku, niektórzy mieli światłowstręt, inni lęk wysokości, a innym się po prostu pić chciało. O porannej przejażczce mało kto myślał. Wyruszyliśmy przed południem. Chłód podziemnych korytarzy w Walimiu (kompleks RIZE) ukoił skołatane głowy i pozwolił na chwilę poczuć dramat wielu ofiar ostatniej wojny.
Po zwiedzaniu ruszyliśmy dalej gdyż jeszcze nieco kilometrów było przed nami. W jednej z przejeżdżanych miejscowości dojechaliśmy do majestatycznie bujającego się radiowozu. Nijak w miasteczku wyprzedzić gada a wolniej (aby sobie pojechał) już się nie dało. Niestety obrał ten sam kierunek co my. Przy wylocie zaczęła się obwodnica więc jest szansa na wyprzedzenie ichmości. My gaz, on gaz, my zwalniamy, on zwalnia. Trudno jedziemy dalej i tak z 5 km. Nagle koguty, lizaczek i cała grupa na pobocze. Wielu wstrzymało oddech J. Po krótkiej wymianie uprzejmości pan władza polecił podzielić nas na grupy (max 10 motocykli) co uczyniliśmy niezwłocznie. Podział oczywiście trwał 3km, do pierwszego skrzyżowania a wesołego autka z niebieskimi światełkami już więcej nie widzieliśmy. Jednak nasza jazda pod eskortą pozostanie dla wielu ciekawym przeżyciem.
Obraliśmy kierunek Srebrna Góra. Gdyby to było całkiem proste, to było by za prosto. Gdzieś przed Srebrną był organizowany rajd i trasy wokół były pozamykane. Kluczyliśmy więc przejeżdżając dziesiątki fantastycznych winkli by w końcu dotrzeć pod Twierdzę w Srebrnej Górze. Tam obowiązkowy postój i zwiedzanko największej górskiej twierdzy w Europie.
Po obiadku nastąpił niestety moment rozstania, wielu jednak wiedziało, że nie na długo.
Powrót do domu był formalnością choć silny wiatr i kilka kropel deszczu nieco nam go urozmaicilo. Teraz pozostało tylko umyć motonga.
Słuszna ekipa z bliskich i odleglejszych stron spotkała się ponownie w Stajni Motocyklowej by spenetrować zakątki południowo zachodniej części naszego kraju. Wraz z kompanem Tomaszem i moim przydziałowym plecakiem o wdzięcznym imieniu Anna wyruszyliśmy z KK około godz 6.20. Pogoda bajkowo-motocyklowa: sucho, ciepło ale nie gorąco, lekki wiaterek, miodzio. Z założenia (i wyboru) mieliśmy zakaz jazdy autostadą więc drogami (i tu problem z ustaleniem kategorii, bo im mniej cyfr, tym więcej dziur,) pognalim w stronę Legnicy.
Prudnik, Nysa (tu przerwa na fajkę) , Paczków (tu dołączyła do nas Afryczka), Kamieniec, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Małuszów (Stajnia M). Po drodze tankowanko, kilka fajek, ogólnie miało być "bez napinki". Nie było. Moto z plecaczkiem i bagażami za jasną cholerę nie chciało przyspieszać, w szczytach osiągając magiczną prędkość 110-120km/h. Dwa dni przed wyjazdem wymieniałem obie membranki składając wszystko z należytą starannością. Niedomagania trampoliny złożyłem na karb braku synchro i regulacji po wymianie. Oj gdyby mi ktoś powiedział, że źle złożyłem membrany to dałbym mu popalić. Ja?! Żle?!
Tak czy siak na miejscu byłem o czasie. Kawa i ciacho już w stajni czekało, tak jak i większość uczestników impezki. Nie było Ojca Dyrektora Szparaga który robiąc za assistance, pojechał pomóc jednemu z kolegów, który sobie umyślał kapcia złapać. Jako, że kierownik pechowego motorka miał swoją dętkę z zapasie, trzask prask i dętka zmieniona. Niestety, dętka z zapasu choć „nowa”, zdrową nie była. Operacja musiała zostać powtórzona, co dało grupie niezłe opóźnienie na starcie. Felerna dętka z zapasu długo wożoną była i przetarła się od oryginalnego kartonika. Sprawdzajcie czasem swoje zapasowe dętki.
Po przyjeździe Szparaga krótko zdałem relację z dolegliwości majej trampoliny, na co On: „Żle złożyłeś membranę”. Oj szparag, gdybyś Ty nie był Szparag... . Mimo że Mistrz ceremonii zalecał mi zmianę trampoliny na swoją Transafrykę, moja urażona duma nie pozwoliła mi pozostawić przyjaciela w garażu. Pojechałem swoim.
Jako, że opóźnienie startu spore, ruszyliśmy dość ostro spod stajni. Na tyle ostro, że część rycerzy nie dosiadła jeszcze swych rumaków i grupa została rozerwana.
500 metrów dalej okazało się, że na starcie pośpiech jest nie wskazany, a rozerwanie grupy to najprostszy sposób by się pogubić. Nie ma jednak tego złego, widzieliśmy dzięki temu jeden dworek więcej. Po 20-stu minutach znów tworzyliśmy jedną grupę i tak pozostało do końca.
Nie będę opisywał trasy bo ani jej dobrze nie pamiętam, ani nie chcę pisać przewodnika. Pokonywaliśmy jednak szutry, asfalty i górskie winkle, jadąc dróżkami bocznymi południowo zachodniej części polski, by przed wieczorem dojechać do naszej bazy w Górach Sowich.
Po pierwszym browarku, rozpakowaniu gratów w pokojach, i drugim browarku, nadszedł czas na oczekiwany, szparagowy wykład mechaniczny. Trwał do zmroku. Z obawy aby dzikie zwierzęta nie zeżarły nam wystawionej przy ognisku kiełbasy, dalsze rozważania mechaniczne i filozoficzne przenieśliśmy pod ognisko.
Jeszcze o moim nieszczęsnym moto. Brak mocy nie był jedynym objawem niedonagań. Spalanie wzrosło do 7 l./100km. Jako, że do wykładu było potrzebne „gołe” moto a ja i tak musiałem coś z moim zrobić, zaraz po przyjeździe rozbebeszyłem trampka i wyjąłem gaźniczki. Musiałem udowodnić, że moje membranki są OK.!
Teraz widzę tylko jedno wytłumaczenie. Po moim montażu w domu, ktoś musiał zakraść się w nocy do garażu, wyciągnąć gaźniki i źle włożyć jedną membrankę. Nie ma innej opcji!
Jedna z membran, wyskoczyła ze swojego miejsca na krawędzi i została niefortunnie przyciśnięta dekielkiem. (Kto mógł mi to zrobić?!). Po ponownym zmontowaniu membranek na ośrodku moto odzyskało ducha, a ja dobry humor.
Ognisko przeciągneło się do 5-tej rano (przynajmniej dla mnie) ale kiełbaski były super wypieczone. Najsmaczniejsza była ta zjedzona o 5-tej na surowo.
Po śniadanku, jak to po ognisku, niektórzy mieli światłowstręt, inni lęk wysokości, a innym się po prostu pić chciało. O porannej przejażczce mało kto myślał. Wyruszyliśmy przed południem. Chłód podziemnych korytarzy w Walimiu (kompleks RIZE) ukoił skołatane głowy i pozwolił na chwilę poczuć dramat wielu ofiar ostatniej wojny.
Po zwiedzaniu ruszyliśmy dalej gdyż jeszcze nieco kilometrów było przed nami. W jednej z przejeżdżanych miejscowości dojechaliśmy do majestatycznie bujającego się radiowozu. Nijak w miasteczku wyprzedzić gada a wolniej (aby sobie pojechał) już się nie dało. Niestety obrał ten sam kierunek co my. Przy wylocie zaczęła się obwodnica więc jest szansa na wyprzedzenie ichmości. My gaz, on gaz, my zwalniamy, on zwalnia. Trudno jedziemy dalej i tak z 5 km. Nagle koguty, lizaczek i cała grupa na pobocze. Wielu wstrzymało oddech J. Po krótkiej wymianie uprzejmości pan władza polecił podzielić nas na grupy (max 10 motocykli) co uczyniliśmy niezwłocznie. Podział oczywiście trwał 3km, do pierwszego skrzyżowania a wesołego autka z niebieskimi światełkami już więcej nie widzieliśmy. Jednak nasza jazda pod eskortą pozostanie dla wielu ciekawym przeżyciem.
Obraliśmy kierunek Srebrna Góra. Gdyby to było całkiem proste, to było by za prosto. Gdzieś przed Srebrną był organizowany rajd i trasy wokół były pozamykane. Kluczyliśmy więc przejeżdżając dziesiątki fantastycznych winkli by w końcu dotrzeć pod Twierdzę w Srebrnej Górze. Tam obowiązkowy postój i zwiedzanko największej górskiej twierdzy w Europie.
Po obiadku nastąpił niestety moment rozstania, wielu jednak wiedziało, że nie na długo.
Powrót do domu był formalnością choć silny wiatr i kilka kropel deszczu nieco nam go urozmaicilo. Teraz pozostało tylko umyć motonga.
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..
[ Julian Tuwim ]
[ Julian Tuwim ]
-
- przycierający rafki
- Posty: 1285
- Rejestracja: 07.03.2010, 20:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..
[ Julian Tuwim ]
[ Julian Tuwim ]
-
- przycierający rafki
- Posty: 1285
- Rejestracja: 07.03.2010, 20:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
No to jeszcze fotki:
FOTKI
FOTKI
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..
[ Julian Tuwim ]
[ Julian Tuwim ]
- tomasz
- czyściciel nagaru
- Posty: 544
- Rejestracja: 23.07.2009, 16:21
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
- Kontakt:
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
świetna relacja i super udokumentowana
brawo dla fotoreporterki Ani
nawet i moja gęba znalazła się w kadrze
było super
brawo dla fotoreporterki Ani
nawet i moja gęba znalazła się w kadrze
było super
To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
— Paulo Coelho
Alchemik
miód jest dla mięczaków! prawdziwi twardziele żują pszczoły...
— Paulo Coelho
Alchemik
miód jest dla mięczaków! prawdziwi twardziele żują pszczoły...
- kko
- łamacz szprych
- Posty: 640
- Rejestracja: 03.05.2010, 10:46
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kłodzko
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
Nie jestem do końca pewny, ale coś ta relacja chyba nie jest chronologicznie poukładana... (radiowóz był wcześniej niż Wolfsberg)
Filmik w dechę
Filmik w dechę
"Nie trzeba być cynikiem, wystarczy, że rozumie się ludzi" - T.P.
XL 1000V SD02
XL 1000V SD02
-
- przycierający rafki
- Posty: 1285
- Rejestracja: 07.03.2010, 20:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
Czepiasz się, w pewnym momencie na trasie, odbiło mi się kiełbaską, trampek wpadł w nadprzestrzeń i nastąpiło zagięcie czasoprzestrzeni. Wtedy mogliśmy być w innych wymiarachkko pisze:Nie jestem do końca pewny, ale coś ta relacja chyba nie jest chronologicznie poukładana... (radiowóz był wcześniej niż Wolfsberg)
Filmik w dechę
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..
[ Julian Tuwim ]
[ Julian Tuwim ]
-
- przycierający rafki
- Posty: 1285
- Rejestracja: 07.03.2010, 20:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kędzierzyn-Koźle
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
Pozwolę sobie przenieść fotki innych uczestników, coby były w jednym miejscu
kko pisze:https://picasaweb.google.com/1183553208 ... directlink
Kilka fotek - dajcie znać czy można to obejrzeć, bo pierwszy raz wstawiam.
dla organizatorów ! za wspaniałe towarzystwo !!!
Dzięki wielkie !
airwolf pisze:Wielki szacunk dla szparaga za organizacje perfekcyjna (i za dętke)
kilka moich fotek tak na szybko pózniej będzie więcej
https://picasaweb.google.com/1166214706 ... directlink
airwolf pisze:grzecznosciowo podaje linka do zdjec z galerii Jagny
https://picasaweb.google.com/A.Gontasze ... oniemWTle#
dodatkowo dorzucilem wiecej zdjec do mojego albumu
https://picasaweb.google.com/1166214706 ... directlink
Wlóczęga: człowiek, który nazwałby się turystą, gdyby miał pieniądze..
[ Julian Tuwim ]
[ Julian Tuwim ]
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: II WEEKEND Z KONIEM W TLE 4-5 CZERWIEC
i jeszcze kilka moich fotek a raczej mojego kochanego plecaczka :
https://picasaweb.google.com/1168469325 ... oniemWTle#
https://picasaweb.google.com/1168469325 ... oniemWTle#
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości