9 Karpackich przełęczy - Ukraina
: 03.10.2021, 22:08
Hej,
no nie będę ukrywał że trema jest heh z pierwszym wątkiem w relacjach
Żeby nie przedłużać - od ok 20lat jestem maniakiem Karpat Ukraińskich, od 10lat znamy się z Tarasem(jest u nas na forum, mam nadzieję że też coś dopisze) i można powiedzieć że się zaprzyjaźniliśmy, pomiędzy odległości (Poznań - Lwów). Mamy za sobą parę różnych wyjazdów, wiemy co i jak. No i tak... Ok 4lat temu Taras sprawił sobie Trampka 650, mnie wtedy nie było jeszcze na to stać, ale rok temu zrobiłem wreszcie prawko i kupiłem PD10
W tym roku był czas na rozjeżdżenie, serwisy, lekkie doposażenie, ale wiedzieliśmy że jak tylko czas pozwoli to na jesień jedziemy razem w Karpaty.
Logistyka wyjazdu to z mojej strony (robota, zobowiązania rodzinne itp.) to wyższa sprawa. 19.09 wstałem o 4:30 rano, dopakowałem się i ruszyłem zaprowadzić Trampka do Lwowa:
To był dla mnie naprawdę długi dzień, nigdy wcześniej nie zrobiłem podobnej traski (wyszło 815km), pomimo ciuchów i niby przygotowania - wymarzłem na tym przelocie. Pogoda mi się fartnęła, bo zaczęło padać dopiero w okolicy Rzeszowa. Do granicy w Korczowej z Poznania dojechałem w równe 8h. Granica - 50min. Za granicą dałem sobie plaskacza po facjacie i mówię: zapomnij Piotruś wszystko co miałeś dotychczas dziś na przejeździe. Jedziesz powolutku, grzecznie - bezpiecznie.
Muszę powiedzieć że w deszczu i kałużach jazda po Lwowie była dla mnie naprawdę trudna. Ale obyło się bez problemów. W ciągu dnia walnąłem jednak - muszę się przyznać dwa uślizgi przez własną nieuwagę.
Na miejscu umieściłem motura w garażu znajomego Tarasa, kolacja, pogadanie, 50hram i o 23 wróciłem Ryanairem do Poznania - rozpocząłem normalny tydzień pracy. Oczywiście za dużo nie mogłem pracować spokojnie bo zastanawiałe się czy Trampek tam sam... w garażu... tak samo tęskni za mną jak ja za Nim
c.d.n.
no nie będę ukrywał że trema jest heh z pierwszym wątkiem w relacjach
Żeby nie przedłużać - od ok 20lat jestem maniakiem Karpat Ukraińskich, od 10lat znamy się z Tarasem(jest u nas na forum, mam nadzieję że też coś dopisze) i można powiedzieć że się zaprzyjaźniliśmy, pomiędzy odległości (Poznań - Lwów). Mamy za sobą parę różnych wyjazdów, wiemy co i jak. No i tak... Ok 4lat temu Taras sprawił sobie Trampka 650, mnie wtedy nie było jeszcze na to stać, ale rok temu zrobiłem wreszcie prawko i kupiłem PD10
W tym roku był czas na rozjeżdżenie, serwisy, lekkie doposażenie, ale wiedzieliśmy że jak tylko czas pozwoli to na jesień jedziemy razem w Karpaty.
Logistyka wyjazdu to z mojej strony (robota, zobowiązania rodzinne itp.) to wyższa sprawa. 19.09 wstałem o 4:30 rano, dopakowałem się i ruszyłem zaprowadzić Trampka do Lwowa:
To był dla mnie naprawdę długi dzień, nigdy wcześniej nie zrobiłem podobnej traski (wyszło 815km), pomimo ciuchów i niby przygotowania - wymarzłem na tym przelocie. Pogoda mi się fartnęła, bo zaczęło padać dopiero w okolicy Rzeszowa. Do granicy w Korczowej z Poznania dojechałem w równe 8h. Granica - 50min. Za granicą dałem sobie plaskacza po facjacie i mówię: zapomnij Piotruś wszystko co miałeś dotychczas dziś na przejeździe. Jedziesz powolutku, grzecznie - bezpiecznie.
Muszę powiedzieć że w deszczu i kałużach jazda po Lwowie była dla mnie naprawdę trudna. Ale obyło się bez problemów. W ciągu dnia walnąłem jednak - muszę się przyznać dwa uślizgi przez własną nieuwagę.
Na miejscu umieściłem motura w garażu znajomego Tarasa, kolacja, pogadanie, 50hram i o 23 wróciłem Ryanairem do Poznania - rozpocząłem normalny tydzień pracy. Oczywiście za dużo nie mogłem pracować spokojnie bo zastanawiałe się czy Trampek tam sam... w garażu... tak samo tęskni za mną jak ja za Nim
c.d.n.