Od 13.30 (w poniedziałek) nadszedł... czas Diabła...
Młodszy (w połowie grudnia impreza 2 latka!) Brat KJ-a, którego uratowałem z tego samego schroniska, co KJ-a...
Jako Ramzi, choć jeszcze dzieciak, ma już za sobą bardzo słabą przeszłość, oczywiście z powodu "człowieka"...
Teraz na nowo, jako Diabeł niezwykle łapczywie (jak dziecko w sklepie z zabawkami) obwąchuje i smakuje bezpieczny, spokojny, stabilny, własny (!) świat.
Z psiakami (małymi i dużymi) szaleje dosłownie do upadłego, rywalizując w "Ty mnie, czy ja Ciebie...?". Chce się uczyć, nie odstępuje na krok, w domu niezwykle delikatny (w przeciwieństwie do zabawy, gdzie jeszcze nie zna umiaru), cichy i cieszący się z bezpiecznego (znacznego) kawałka podłogi, kanapy, fotela... Choć jeszcze (co zrozumiałe, bo nie wiadomo jak był traktowany wcześniej) rzadko ale jednak uchyli wargi do innych...
W aucie... nie da obcemu podejść, dokładnie tak jak KJ.
Po oswojeniu z nową, dobrą rzeczywistością wiem, że czeka mnie sporo pracy, ale świadomie (nie bez trudu) podjąłem decyzję o uratowaniu psa, który był już prawie skreślony (2 powroty z nieudanych adopcji z łatką w papierach - "agresywny"), mimo, że (prawie) już wziąłem innego (przepięknego) psiaka. Ładne szczeniaki zawsze znajdą chętnych, dlatego stwierdziłem, że chcę pomóc, temu, którego ludzki, wredny świat już skreślił...
Odwiedzałem Go w schronisku przez tydzień i już 2 dnia zaczął na mnie bardzo pozytywnie reagować a 1 dnia po "powitaniu" pięknym, białym uzębieniem, zaczął... obwąchiwać, następnie. po ok. 10 minutach... podszedł do krat przez które, zaczął... wysuwać łapki, nos i... popiskiwać...
Oto
Diabeł...