Bałkańska solówka 2017
: 01.07.2018, 14:53
W związku z rozpoczęciem sezonu motocyklowego, chciałbym opisać moją zeszłoroczną wyprawę na Bałkany.
Po tym jak początkiem zeszłego roku moja małżonka oznajmiła mi, że odchodzi, postanowiłem żyć pełnią i spełnić swoje marzenie, czyli podróże i motocykle.
Dokonałem zakupu trampka 650 i wybrać się w wymarzoną wyprawę. Ogólnego planu nie miałem z wyjątkiem jednego celu Thet Albania i przed siebie. Niestety ze znajomych nikt nie odważył się ze mną jechać, więc byłem zmuszony na samodzielną wyprawę (nie żałuje).
Dzień 1
Wyprawę rozpocząłem 15 Września z Austrii, gdyż tutaj mieszkam. Wyjazd ok 7:30. Z Welsu pomknąłem w stronę Grazu autostradą A9. Po przejechaniu ok 150 km postanowiłem zrobić postój na parkingu. Niestety od tego czasu mój prędkościomierz działał na oko (jak się okazało z 100% powodzeniem). Trasa przez Austrię była nuuuuudna, gdyż znałem ją na pamięć. Z Grazu kierunek na Maribor (Słowenia), Zagrzeb (Chorwacja), aż do przejścia granicznego z Bośnią w Slovonski Brod. Stojąc na granicy, mając przed sobą ok 5 autek, podjeżdża do mnie Bośniak na choperku z laseczką i sypie tekstem "Kolego ty nie czekaj zapie....aj" i wcisną się na granice. Mnie się nie spieszyło więc wolałem poczekać.
Po przekroczeniu granicy jeszcze było w miarę wcześnie, więc kierunek Sarajewo. Do Sarajewa dojechałem jakoś koło 21:30. Wjazd do miasta w nocy był niesamowity. Cała dolina wraz z górami była zalana światłami, niesamowity widok. Niestety nie posiadając mapy po prostu się zgubiłem, błądząc przez ok godzinke. W trakcie tego przymusowego zwiedzania, zamiast patrzeć na znaki podziwiałem metropolie. Po wydostaniu się z miasta znalazłem hotelik i odpłynąłem w śnie, bo niestety bar był już zamknięty. Pierwszy dzień niestety bez procentów lokalnych.
Widok z hotelu w Sarajewie.
Po tym jak początkiem zeszłego roku moja małżonka oznajmiła mi, że odchodzi, postanowiłem żyć pełnią i spełnić swoje marzenie, czyli podróże i motocykle.
Dokonałem zakupu trampka 650 i wybrać się w wymarzoną wyprawę. Ogólnego planu nie miałem z wyjątkiem jednego celu Thet Albania i przed siebie. Niestety ze znajomych nikt nie odważył się ze mną jechać, więc byłem zmuszony na samodzielną wyprawę (nie żałuje).
Dzień 1
Wyprawę rozpocząłem 15 Września z Austrii, gdyż tutaj mieszkam. Wyjazd ok 7:30. Z Welsu pomknąłem w stronę Grazu autostradą A9. Po przejechaniu ok 150 km postanowiłem zrobić postój na parkingu. Niestety od tego czasu mój prędkościomierz działał na oko (jak się okazało z 100% powodzeniem). Trasa przez Austrię była nuuuuudna, gdyż znałem ją na pamięć. Z Grazu kierunek na Maribor (Słowenia), Zagrzeb (Chorwacja), aż do przejścia granicznego z Bośnią w Slovonski Brod. Stojąc na granicy, mając przed sobą ok 5 autek, podjeżdża do mnie Bośniak na choperku z laseczką i sypie tekstem "Kolego ty nie czekaj zapie....aj" i wcisną się na granice. Mnie się nie spieszyło więc wolałem poczekać.
Po przekroczeniu granicy jeszcze było w miarę wcześnie, więc kierunek Sarajewo. Do Sarajewa dojechałem jakoś koło 21:30. Wjazd do miasta w nocy był niesamowity. Cała dolina wraz z górami była zalana światłami, niesamowity widok. Niestety nie posiadając mapy po prostu się zgubiłem, błądząc przez ok godzinke. W trakcie tego przymusowego zwiedzania, zamiast patrzeć na znaki podziwiałem metropolie. Po wydostaniu się z miasta znalazłem hotelik i odpłynąłem w śnie, bo niestety bar był już zamknięty. Pierwszy dzień niestety bez procentów lokalnych.
Widok z hotelu w Sarajewie.