najnowsze wieści są takie, że Frank jest już od jakiegoś czasu u siebie (w szpitalu).
Okazało się, że w tym wypadku najbardziej ucierpiał tylko duży palec lewej nogi i środkowy lewej ręki.
Palec u nogi był praktycznie zmiażdżony.. Mimo to po przewiezieniu go do szpitala w rodzinnym mieście niemieccy lekarze powiedzieli, że polscy zrobili świetną robotę - wręcz niewiarygodną tj. pomimo zmiażdżenia poskładali do kupy to, co zostało na jakichś drutach/sztyftach (tak jakoś zrozumiałem) i zrekonstruowali to co zostało, połączyli nerwy i wszystkie inne "kabelki" tak, że oddali go w dobrym (jak na sytuację) stanie..
Po kilku dniach jednak niestety naczynia krwionośne chyba się nie odbudowały (czy coś ?) i Frank nie odzyskał czucia w palcu, który zaczął sinieć i wdała się martwica.
Kilka dni temu amputowano mu niestety ten palec
Natomiast palec u ręki powoli odzyskuje sprawność i po rehabilitacji ma wrócić do pierwotnej sprawności (takie przynajmniej są prognozy)
W każdym razie jak na tak ciężki wypadek, to chyba cud, że przeżył i w sumie nic więcej poważnego mu się nie stało. Narządy wszystkie całe, pozostałe kości i głowa też.
Frank przy tym wszystkim ma dobry humor i już żartuje, że palec mu nie potrzebny
- przynajmniej wreszcie będzie miał argument nie do zbicia, żeby kupić Afrykę z DCT
-----------------
Przebieg wypadku (z tego, co zrozumiałem ) :
Wracali we trójkę [pierwsza Sabine (DE), potem Dörte (NO) i Frank (DE) ostatni], z naszego zlotu w kierunku Szczecina. W momencie wypadku mieli ok 70 kmh. Mijali na zakręcie jakąś polską grupę kilku czoperów. Przewodnik tamtej grupy na jakiejś poprzedzającej zakręt prostej przycisnął mocniej i odjechał nieco grupę, więc reszta chcąc go dogonić też odkręciła... i tu pojawił się zakręt w prawo; jeden z nich, niedoświadczony kierownik nie opanował zakrętu i wyjechał na przeciwległy pas. Jechał Intruderem
Nie wiem czy zdążył położyć moto, czy jakoś tak wyszło, ale masa pewnie zrobiła swoje trampek w Frankiem zostali "zdmuchnięci" z jezdni.
Po krótkiej chwili Frank odzyskał przytomność i pamięta, że patrzył na rozdarty but i wystające zeń resztki palca. Tamten kierownik na pewno miał otwarte złamanie kości piszczelowej, co więcej - nie mam informacji..
-----------------
Przeprosiny :
jeszcze leżąc w Szczecinie odwiedził Franka ktoś z tamtej grupy z przeprosinami w imieniu ich kolegi - sprawcy. Ponoć ktoś z tamtej grupy - niejaki Leszek, bardzo się interesował/interesuje losem Franka i pozostaje z nim w kontakcie dopytując co jakiś czas co u niego..
-----------------
Odwiedziny u Franka:
przyznam, że w pierwszej chwili przeszło mi przez myśl, żeby do niego pojechać z jakimś suwenirem, ale czasowo kompletnie jestem wyjęty do września. Wstępnie widziałbym taką wycieczkę gdzieś w połowie września. Może by ktoś mógł/chciał się przyłączyć ? Gdyby się nie udało, to zawsze można mu wysłać jakąś "paczkę" od nas...
Gdyby ktoś też mógł się ew. zająć złożeniem "zawartości" takiej paczki, to było by super. Koszty w całości lub części (nie wiem jaką wartość miało by to mieć) pokryje budżet zlotowy - trzeba by uzgodnić, co by to miało być. Może jakaś bluza/polar + koszulka + termoaktywne coś z logiem TCP ? Może coś jeszcze ?