Strona 16 z 20

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 19.01.2017, 00:08
autor: wilczek
Henio, zacząłeś jeść ( seta- rosołek) jak człowiek , to i du.a doceniła gest i się uspokoiła :wink: :lol: było od razu tak :wink: słyszałeś żeby Mirkosławski miał kiedyś sraczkę? Wszzyysstko tylko nie to ! Fajna opowieść . Przypominaj sobie więcej i pisz , bo zaczynam tęsknić do tych 30*

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 19.01.2017, 20:13
autor: forhend
henry pisze:

Do rosołu setkę czystej.
No nie wierze,tyle sie najezdził,taki doswiadczony podróżnik :ysz: i nie wie,ze gdyby tą setką zapijał po każdym morderczym ,czy też przyjemnym dniu podróżowania,nie byłoby sraczki?
Nauka na przyszłosć,seta dla zdrowotnosci CODZIENNIE :ok:
A tak wogóle podziwiam :smile:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 19.01.2017, 22:08
autor: henry
forhend pisze:
henry pisze:

Do rosołu setkę czystej.
No nie wierze,tyle sie najezdził,taki doswiadczony podróżnik :ysz: i nie wie,ze gdyby tą setką zapijał po każdym morderczym ,czy też przyjemnym dniu podróżowania,nie byłoby sraczki?
Nauka na przyszłosć,seta dla zdrowotnosci CODZIENNIE :ok:
A tak wogóle podziwiam :smile:
O la la, forhend ... fajnie, że jesteś, stary druhu :ok:
Nie pomyślałem, nie przypuszczałem, nie podejrzewałem, że tak to się może skończyć ... mój błąd :banghead: ale nauka nie pójdzie w las :drinking: :grin:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 21.01.2017, 21:15
autor: henry
Dzień 23 Sobota 20.08.2016


Wstajemy wcześnie, wyspani i wypoczęci. Śniadanko zjadamy z wielkim apetytem i o 7.00 startujemy.
Dzisiaj chcemy dobić do naszej bazy, pod Charkowem na Ukrainie. Da się to zrobić, pod warunkiem, że nie będzie żadnych niespodzianek, chyba, że jakieś przyjemne.
Wołga to spora rzeka jest.

Obrazek

Obrazek

Lecimy … i to nawet całkiem sprawnie. Tankowanie, jakiś napój, lód, kawa i lecimy dalej. Temperatura idealna – 28 *

Obrazek

Droga E38, ładna, równa, można grzać.
Kalininsk … Bałaszow ...Borisoglebsk … dobrze nam idzie.

Obrazek

Anna … Woroneż … idzie nam bardzo dobrze, na tyle dobrze, że wjeżdżamy w miasto w poszukiwaniu … MacDonalda, a co już od dawna tęsknimy za „normalnym” jedzeniem. Krążymy dosyć długo, ale w końcu, gdzieś bliżej centrum, widzimy znajomy znak. Na parkingu komplet, a i w środku ciasno i jak dla mnie to dziwna sytuacja jest. Myślałem sobie, że „towarzysze radzieccy” nie będą wspierać wrogiego, amerykańskiego kapitału i nie będą objadać się niezdrowym, zachodnim jadłem. A tu nie … jedzą i to z wielką ochotą. Dziwny jest ten świat.
My też nie mamy żadnych zastrzeżeń do imperialistycznego jadła, dlatego objadamy się do syta i lecimy dalej.

Obrazek

Obrazek

Gdzieś po drodze zatrzymujemy się „na siku” i Max pokazuje mi czerwoną i spuchniętą rękę. „Coś” w czasie jazdy dostało mu się pod rękaw i upierdzieliło go w lewy nadgarstek.
Parnyj … Gubkin … tempo trochę spadło, ale do Biełgorodu wjeżdżamy jeszcze przed nocą, a potem to już tylko dojazd do granicy.
Na stacji benzynowej przy granicy jesteśmy o 20.00, a to całkiem dobry wynik.

Obrazek

Wydajemy ostatnie ruble i wjeżdżamy na dobrze znajome nam przejście.
Stanowisk dużo, ale na każdym po kilka samochodów, więc ustawiamy się gdzieś w środku. Idzie wolno, ale powoli do przodu. Jak dobrze pójdzie, to za godzinę będziemy spać w swoim hotelu przy naszym Audi. WRESZCIE !!!
Kiedy mamy jeszcze trzy samochody do odprawy, podchodzi do nas celnik i prosi dokumenty. Jest dobrze, może nawet będziemy odprawieni poza kolejką ?
Celnik bierze nasze papiery i gdzieś idzie. Wraca po jakimś czasie i pyta co to jest za wpis we „wremiennym wwozie”. A cholera wie.
„Wremiennyj wwoz” pisany był na Kirgiskiej granicy i to tamten celnik coś tam wypisywał i nawet się podpisał, więc co my mamy do tego ? Każe przestawić nasze motory na bok i czekać, a sam zabiera papiery i znowu znika. Widzimy, że krąży z naszymi papierami od budki do budki. Czekamy długo. Kiedy w końcu do nas wraca, mówi, że jest problem i że musimy iść do naczelnika. Idziemy za nim do budynku głównego, korytarze, korytarze w końcu pokój naczelnika. Celnik wchodzi, my mamy poczekać. Czekamy … czekamy … czekamy, siadam se na podłodze … czekamy. W końcu celnik wychodzi, mamy iść za nim. Wracamy do motorów, mamy czekać, a on idzie do budki. Znowu chodzi od budki do budki z naszymi papierami. Czekamy … czekamy …
W końcu, gdzieś po trzech godzinach, bez słowa oddaje nasze papiery, możemy jechać. To znaczy, możemy włączyć się w kolejkę do celnika. Teraz poszło już szybko i jedziemy na przejście Ukraińskie.
Jak zwykle kolejka do odprawy i jak zwykle bałagan. Pojazdy stoją w różnych miejscach, a ludzie pchają się do okienka, tymczasem człowiek i pojazd powinni być pod okienkiem, żeby celnik je widział.
W końcu, jesteśmy pod okienkiem, ale motory dwa samochody z tyłu.
Max pierwszy. Celnik bierze papiery, ogląda, patrzy w komputer i pyta.
- A gdzie maszina i priczepka ? !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
SZOK ….... jaka priczepka kużwa.
- Ja mam tylko motocykl, samochodu i przyczepki nie ma.
Ale w komputerze jest napisane, że jest motor, maszina i priczepka.
Nie, jest tylko motor, maszina i priczepka zostały przecież na Ukrainie.
Jak to na Ukrainie, powinny być z nami.
Nie, zostały na Ukrainie.
Celnik wychodzi ze swojego kantorka i karze pokazać nasze pojazdy.
No tak, nie ma, łapie się za głowę. Wraca do kantorka, siada do komputera, to gdzie jest maszina i priczepka ?
Max tłumaczy wszystko po kolei, ludzie stoją, patrzą, słuchają …
Trwa to wszystko dosyć długo, celnik się miota, nie wie co z tym zrobić.
W końcu gdzieś dzwoni. Przychodzi jego kolega, razem patrzą w komputer, patrzą na nas, na nasze motory i dalej nic nie rozumieją.
Celnik znowu gdzieś dzwoni, jest wyrażnie zdenerwowany. Potem wychodzi na zewnątrz i mówi że mamy podjechać pod budynek w głębi do naczalnika.
Jedziemy więc. Wchodzimy do budynku, długi korytarz, pod drzwiami naczalnika mała kolejka, stajemy na końcu.
Z pokoju wychodzi celnik w mundurze i … zaprasza nas do środka.
Wchodzimy, a wewnątrz za biurkiem siedzi naczalnik, tzn. pani naczalnik i to w dodatku, młoda, a nawet bardzo młoda pani naczalnik.
Max zaczyna tłumaczyć po rusku, a pani naczalnik … dobra, dobra, możemy mówić po polsku. Łołł, miła niespodzianka w tym całym bałaganie.
Max z grubsza mówi jak jest sytuacja, ale pani naczalnik wiele nie trzeba tłumaczyć. Patrzy w komputer, prosi o nasze paszporty, pieczątka i mówi, możemy jechać, powodzenia. Jeszcze przy nas dzwoni do celnika który nas odprawiał i ostro go opier..... Dziękujemy i spokojnie się ulatniamy.
Jesteśmy mocno zmęczeni tym całym koszmarnym zamieszanie na jednej i drugiej granicy. Miało być szybko i sprawnie – przynajmniej tak nam się wydawało - mieliśmy już dawno odpoczywać w hotelowym łóżeczku, a tu masz – cztery godziny na granicy.
No ale, nic to, przecież na wschodzie musi być jakaś przygoda i to nie jedna, a najlepiej cała seria przygód. Liczyliśmy jednak na to, że limit przygód już nam się wyczerpał, że teraz to już tylko szybkie „chop” i będziemy w domu … na ale, nic to.
Wsiadamy na nasze „osiołki” i spokojnie kulamy się dziesięć kilometrów do motelu „Oczag” gdzie stoi nasza maszina.
Na miejsce docieramy trzydzieści minut po północy. Jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy sił i ochoty nawet na kąpiel.
Pakujemy się do naszego pokoiku na piętrze i padamy na pysk do łóżek.
Koniec … na dzisiaj wystarczy.

Obrazek

Obrazek

Dystans 860 km Temperatura 28 *

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 21.01.2017, 22:41
autor: amerigo
No nieźle.
Spodziewałem się ze napiszesz, że Mąż nie był w stanie jechać z tą ręką, na granicy was nie przepuszczą a po podjechaniu pod hotel nie będzie maszyny i priczepki:) -tak do kompletu

A ta naczelniczka to Polka była, czy tylko po naszemu gadala?

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 21.01.2017, 22:42
autor: amerigo
amerigo pisze:No nieźle.
Spodziewałem się ze napiszesz, że Mąż nie był w stanie jechać z tą ręką, na granicy was nie przepuszczą a po podjechaniu pod hotel nie będzie maszyny i priczepki:) -tak do kompletu

A ta naczelniczka to Polka była, czy tylko po naszemu gadala?
Nie mąż tylko Max (sorki słownik mi sam tak poprawia)

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 21.01.2017, 23:18
autor: Slawol74
Mąż !!!! hihihi wiedziałem że na sam koniec chłopaki nas zaskoczą ale ślub no to przegięli lekko :lol: :resp: oglądam relacje od początku kurcze wątek ślubu mi uciekł :mouthshut:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 10:45
autor: johnny
Biorąc pod uwagę przejścia(graniczne również) mogło zakwitnąć między nimi jakieś uczucie. :grin: Ale mówiąc poważnie to wyjazd na wschód może nauczyć człowieka pokory.

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 19:33
autor: henry
Naczalniczka Ukrainka była, ale po naszemu, całkiem całkiem :smile:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 19:44
autor: HarryLey4x4
Henry ,przyznaj się ,że z zemsty nasłałeś tego szerszenia na Maxa ? Żeby mu nie było za lekko ... :lol:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 19:49
autor: henry
HarryLey4x4 pisze:Henry ,przyznaj się ,że z zemsty nasłałeś tego szerszenia na Maxa ? Żeby mu nie było za lekko ... :lol:
Tak ... on na mnie sraczkę, to ja na niego szerszenia :lol:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 21:34
autor: Qter
w waszej relacji zwrot

twarde dupska

nabiera zupełnie nowego znaczenia....

PZDR

Qter

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 22:46
autor: Sylwek
henry pisze:Naczalniczka Ukrainka była, ale po naszemu, całkiem całkiem :smile:
Hmm,brzmi to całkiem sympatycznie... :grin: .

Heniu,w Twoich opowieściach,to nawet powroty nie muszą być do dupy :mouthshut: .

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 22.01.2017, 23:02
autor: HarryLey4x4
henry pisze:
HarryLey4x4 pisze:Henry ,przyznaj się ,że z zemsty nasłałeś tego szerszenia na Maxa ? Żeby mu nie było za lekko ... :lol:
Tak ... on na mnie sraczkę, to ja na niego szerszenia :lol:
Przypomnij sobie dokładnie, kto namówił Cię na ten mleczny koktailik ...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 24.01.2017, 17:52
autor: henry
Sylwek pisze:
henry pisze:Naczalniczka Ukrainka była, ale po naszemu, całkiem całkiem :smile:
Hmm,brzmi to całkiem sympatycznie... :grin: .

Heniu,w Twoich opowieściach,to nawet powroty nie muszą być do dupy :mouthshut: .
I znowu dupa :lol: Ale przecież zawsze twierdziłem, że na wschodzie musi być jakaś przygoda :wacko:
HarryLey4x4 pisze:
henry pisze:
HarryLey4x4 pisze:Henry ,przyznaj się ,że z zemsty nasłałeś tego szerszenia na Maxa ? Żeby mu nie było za lekko ... :lol:
Tak ... on na mnie sraczkę, to ja na niego szerszenia :lol:
Przypomnij sobie dokładnie, kto namówił Cię na ten mleczny koktailik ...

No w sumie, to było nas dwóch tylko :bija:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 24.01.2017, 23:29
autor: Leopold
henry pisze:
HarryLey4x4 pisze:Henry ,przyznaj się ,że z zemsty nasłałeś tego szerszenia na Maxa ? Żeby mu nie było za lekko ... :lol:
Tak ... on na mnie sraczkę, to ja na niego szerszenia :lol:
Tylko skąd go wypuściłeś?
Super relacja.
Kiedy jedziesz ponownie?

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 25.01.2017, 08:53
autor: Qter
Heniu,

Dziś środa więc :smile: pora na kolejną część waszej opowieści

PZDR

Qter

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 25.01.2017, 15:49
autor: henry
Najmocniej przepraszam, ale nie zdążyłem przygotować kolejnego odcinka :niewiem:
Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu i w tym tygodniu wrzucę ostatni już odcinek :smile:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 25.01.2017, 17:06
autor: Slawol74
Ostatni !!! :sad: aaa ostatni pierwszej serii tak Henry ? to spoko czekamy na kolejne odcinki drugiej serii :tongue:

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

: 25.01.2017, 18:46
autor: amerigo
No szkoda, ale mam nadzieję że po tylu odcinkach w końcu będz