Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

No to gonimy dalej. Droga z Osh do Tadżykistanu.

Wstaję i walę.zobaczyć co słychać na mieście. Przy okazji dostrzegam długą aleję kantorów więc od razu wymieniam kasę.na tadżyckie somoni. Wracam do hotelu i okazuje się że wczoraj nie powiedzieliśmy co sobie życzymy na śniadanie więc poczekamy pół godziny aż przygotują.nam żarcie. Nie ma problemu nie pali się. W tym czasie chłopaki wymieniają.kasę więc temat gotówki tadżyckiej mamy ogarnięty. Na śniadanie ryż z mlekiem, lepioszki, powidła i jakiś ser. Skromnie raczej. U nas śniadania hotelowe są bardziej na bogato. Pakujemy bety i ok 9 w okropnym upale ruszamy w drogę. Na wylocie z Osh zatrzymuje nas policja, zwalniam ale ruszam dalej, Michał za mną a Nynek - dał się złapać . Czekamy na niego kilometr dalej, zaraz dojeżdża a okazało się że wyprzedzaliśmy na zakazie ale w Kirgistanie jest lajtowo, policja często gwiżdże coby się.przywitać. Walimy nową drogą omijając Uzbekistan. Track otrzymany od Sambora prowadzi nas nowiuśką.piękną i równą jak stół drogą. Leci się.znakomicie i bez przygód. W końcu droga się.kończy i końcówkę pokonujemy już szutrówką.
Po drodze przerwa na harbatę.i szamę.
Obrazek
Obrazek
Dojeżdżamy do granicy z Tadżykistanem. Po stronie kirgiskiej opłata klimatyczna i wjeżdżamy do Tadżykistanu. Tadżycy nie są w unii z Rosją więc na ich terenie musimy mieć osobny wiermiennyj wwoz, trochę to trwa ale po godzinie jesteśmy w Tadżykistanie. Miło, sympatycznie i przyjaźnie. Od razu rzuca się w oczy jakaś dyskretna różnica pomiędzy Tadżykistanem a Kirgistanem której na razie nie potrafię zdefiniować. Jest tu coś innego jakiegoś.tajemniczego i magicznego. Ludziska tu fajne i miłe, choć w Kirgistanie również ale tu jakoś inaczej. Podjeżdżamy do sklepu po napoje i lody bo słońce wypala z nas wilgoć niemiłosiernie szybko. Kupujemy też.lepioszki i chałwę. Zlatuje się.mały tłum ale miło i sympatycznie. Gonimy dalej kierując się.na Chodżent. Jest coraz później i jesteśmy zmęczeni po prawej widzę duży zbiornik Kairakum ale nie idzie do niego podjechać.bo nie ma żadnej drogi a dodatkowo trasę offem przecina linia kolejowa. W końcu widzę drogę.prowadzącą w kierunku wody. Zjeżdżamy ale drogę zamyka szlaban choć otwarty więc skręcamy na lewo próbując dotrzec nad jeziorko. Niestety to niemożliwe ale z daleka dostrzegam plażę i domki za szlabanem który minęliśmy. Postanawiamy podjechać i zapytać co też.czynimy. Wchodzę.na teren ośrodka i wychodzi do mnie człowiek i od razu widać że to szef tego burdelu. Pytam co to za miejsce - Zona oddycha. No to pasuje. Ile za domek? Domki są dla 2 a was jest 3. Nie ma sprawy będziemy spać we 3 w dwuosobowym . Nie ma takiej opcji. Chłopie mówię nie wiem o co ci chodzi ale jestem zmęczony, głodny i zły rozbijamy tu w takim razie namioty nad jeziorem. Nie ma problemu, pokazuje mi miejsce więc wołam chłopaków że się.pakujemy. pytam jaka cena a ten lawiruje i pyta czy dam 50 somoni . Dam chłopie dam. Bar działa? Działa całą noc. To w pytę.
Obrazek
Obrazek
Dostajemy ostrzeżenie żeby nie wypływać poza boje z butelek, które są.może z 5 metrów od brzegu bo dno nagle się obrywa a zbiornik jest bardzo głęboki. Spoko, damy radę. Po całym dniu jazdy przyjemnie jest zakosztować kąpieli. Oczywiście najpierw było piwko co już niezbyt poprawne a i później też było piwko i jeszcze jedno.
Obrazek
Obrazek

Obrazek
Bar faktycznie czynny całą noc.
W nocy obudziła mnie nagła potrzeba opróżnienia pęcherza i okazało się.że w barze impreza na całego, panienki śmichy chichy a w końcu mamy Ramazan . Noc przyjemnie rześka. Śpi się.znakomicie. W końcu odpoczywamy a nie gnamy na złamanie karku.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Pobudka, wszyscy śpią a ja postanawiam zwiedzić.tą zonę oddycha. Chłopaki mają całkiem niezły ogródek, pomidory, abruzy itp. Towarzystwo śpi na łóżkach na dworze więc nikt mi nie przeszkadza co powoduje że częstuję.się.pomidorkami, które wzbogacą.nasze śniadanie. W sumie to fajny „ośrodek”, na uboczu kameralnie, jeziorko a w zasadzie zbiornik zaporowy. Zanim chłopaki wstaną jeszcze zdążyłem popływać. Niechętnie będziemy ruszać.dalej bo okolica i jezioro są naprawdę.przyjemne. Cóż M41 czeka więc trzeba gonić.dalej. Plan na dziś jest prosty najpierw zwiedzamy jezioro Iskanderkul a potem pomału będziemy lecieć dalej kierując się.na Chorog.
Po drodze zatrzymujemy się.na chwilę przy drodze i nagle pojawia się grupa Kirgizów zamieszkujących wioskę w Tadżykistanie. Chwilę gawędzimy ze starszyzną, która bardzo chce nas zaprosić na herbatę do swojego domu. Niestety musimy odmówić bo czas trochę goni a droga daleka. Strzelamy wspólne foty wraz z bandą dzieciaków, które pojawiły się.nie wiadomo skąd.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Gonimy dalej i w końcu docieramy do pierwszego tunelu w Tadżykistanie. Jest ciemno i klaustrofobicznie. Przed nami jeszcze Anzob, o którym krążą legendy.
Obrazek
Lecimy dalej i w końcu docieramy do miejscowości w której jest odbicie nad jezioro. Pytamy lokalesów o drogę i okazuje się.że w okolicy jest więcej górskich jeziorek, które możemy zwiedzić ale nie mamy tyle czasu więc postanawiamy posilić się w wiosce i dojechać do Iskanderkul jakieś 25 km od głównej drogi. Wbijamy się.do knajpy zamawiamy płow i w oczekiwaniu na posiłek odpoczywamy w chłodnym wnętrzu. Cały czas chodzi nam po głowie przeprawa tunelem Anzob i wstępnie założyliśmy żeby przeprawić się.przez przełęcz choć jak osobiście jestem za przeprawą tunelem. Wolę przemęczyć się.20 minut w dymie niż stracić 1,5 godziny na jazdę.przełęczą. Po posiłku kupuję jeszcze melona na bazarze w wiosce z myślą że odpoczywając nad jeziorem miło będzie wrzucić soczysty owoc. Jedziemy dalej , droga nad jezioro odbija na prawo od głównego traktu i oczywiście jedziemy prosto jak wskazuje drogowskaz ale po chwili zawracamy bowiem należy najpierw przejechać przez most. Gonimy szutrówką, droga jest przyjemna i widoki obłędne, niestety niesamowicie się kurzy, jazda jeden za drugim w niewielkich odstępach to katorga więc zwiększamy odległości i powoli toczymy się.pod górkę. Droga do jeziora zajmuje około godziny. Na końcu drogi szlaban przy którym obozuje król wjazdu na teren. Idę pogadać coby nie płacić za dużo bo nie chcemy tam biwakować lecz jedynie popatrzeć na jezioro i godzinkę odpocząć. Dogadujemy się.że zapłacimy za jednego a wjeżdżamy we trójkę. Nad jeziorem jest mały ośrodek z kilkoma domkami, parkingiem i miejscem na namiot. Wbijamy się.na plac i za chwilę zjawia się.koleś z zapytaniem czy chcemy domek więc tłumaczę że my na chwilę.odpoczniemy, napijemy się.kawy i gonimy dalej. Zniesmaczony że nie zarobi zwraca tylko uwagę żeby śmieci powyrzucać do pojemników i nie zostawić po sobie syfu. Jeziorko jest ładne ale woda jakaś mętna ale w miarę ciepła, nie chce mi się rozbierać ale chętnie bym się wykąpał bo gorąc niemiłosierny.
Obrazek
Jezioro Iskanderkul.
Obrazek
Obrazek
Zalegamy na tych śmiesznych ale jakże praktycznych azjatyckich łóżko-siedziskach, działujemy melona i raczymy się.kawą. Po chwili podjeżdża ekipa w 2 terenówkach na kirgiskich blachach. Okazuje się że chłopcy obwożą francuskich biegaczy maratończyków, którzy powiększają wydolność w górach. Chwilę.rozmawiam z jednym z nich. Faktycznie opowiada że był na maratonie krakowskim, warszawskim i tutaj z tego co zrozumiałem pracują.nad kondycją i wydolnością. Trochę.sztywni więc zagaduję z kirgiskim kierowcą jak droga, dokąd jadą itp. Okazuje się że tunel Anzob został wyremontowany i nie ma sensu pchać się.przez przełęcz bo asfalt jest nowy i równy a droga zajmuje 5 minut. Wracam do chłopaków oznajmiając nowiny. Bardzo mi pasuje przejazd tunelem bo oszczędzimy kupę czasu a poza tym nie przejechanie tunelem śmierci jakoś mi nie pasi do naszej wycieczki. Z bólem zbieramy się do dalszej drogi. W drodze powrotnej zatrzymujemy się.przy szlabanie i Michał idzie rozliczyć się ze strażnikiem. Lecimy dalej. Jadę.pierwszy i przy zjeździe z góry na ślepym zakręcie, który jest praktycznie nawrotką wpadam na Tadżyka jadącego pod górę. Zatrzymuję się.i on niestety też. W związku z tym, że nie mam gdzie uciec a alternatywą jest przywalenie w auto jadące pod górę.kładę Afrę na bok na kamsztory aż zadzwoniło mi w uszach. k***a pewnie coś ujebałem ale nie ma czasu na oględziny. Chłopaki dojeżdżają, podnoszę.motocykl ale nie chce odpalić. Ja pierdolę, Nynek mówi żebym wyłączył zapłon bo pewnie jest blokada. Faktycznie po wyłączeniu i włączeniu kluczyka motocykl odpala od strzału. Gonimy w dół do M32, mamy godzinę.do drogi i kilkanaście kilosów do tunelu. Zatrzymuję się.na chwilę aby w końcu ocenić straty i okazuje się że oprócz porysowanych gmoli z których odstrzeliła farba nie ma żadnych uszkodzeń.
Obrazek
Lecimy dalej i w końcu stajemy przed tunelem Anzob. Z daleka widzę jak wylatują z niego kłęby gęstego dymu.
Obrazek
Zaczynam się.zastanawiać czy Kirgizi się.nie pomylili i zagaduję do kierowcy Tira stojącego obok, który właśnie wyjechał z tunelu.
Obrazek
Mówi że wsio normalno i tunel ma nową nawierzchnię, niestety wentylacji dalej nie ma a w środku jest ciemno jak w dupie. Moczymy chusty w wodzie coby zakryć usta i nos od gryzącego dymu. Ostatnia fajka przed tunelem i ogień. Włączamy awaryjne i jedziemy blisko siebie żeby w razie czego móc sobie pomóc. Jest klaustrofobicznie i dość przerażająco, zapalenie długich powoduje całkowity brak widoczności, kłęby gęstego dymu szczypią w oczy , zmoczenie szmat na twarz było dobrym pomysłem. 5 minut i już jesteśmy po drugiej stronie. Zaliczyliśmy nawet wyprzedzanie tira w tunelu. Jest OK. Stajemy po drugiej stronie na fotki i wymianę opinii. Cóż trzeba lecieć dalej, przed nami Duszanbe i droga w kierunku Chorogu. Droga jest dobra i w końcu wjeżdżamy do stolicy Tadżykistanu.
Obrazek
Obrazek
Jest okropnie gorąco, termometr pokazuje 39 a nowiuśkie ulice wykonane z czarnego jak smoła asfaltu potęgują efekt gorąca. Nie da się.wytrzymać, do tego navi pokazuje nam złą drogę.i musimy zawrócić jadąc przez centrum. Mnóstwo samochodów, kosmiczny gorąc ale samo Duszanbe to bardzo ładne miasto. Spotykamy 2 motocyklistów, na ścigach, którzy wożą panienki pełnym ogniem po prostej drodze. Udaje nam się.wydostać z Duszanbe co zajmuje jakieś 1,5 godziny, kierunek Chorog choć jest późne popołudnie zatrzymujemy się na stacji benzynowej a następnie w dużym supermarkecie gdzie uzupełniamy zapasy żarcia i wody. Wzdłuż naszej trasy płynie rzeka i widzieliśy sporo rozlewisk w których ludzie się.kąpali. Postanawiamy zjechać na nocleg w pobliże rzeki. Rzeka po prawej, zjeżdżamy przez wioskę.w kierunku wody ale brzegi są.bardzo strome i tubylcy zeznają że do wody nie da się.dojechać motocyklem, nie mam zamiaru nawet próbować bo zjazd jest bardzo stromy więc może być problem z powrotem a brzegi wysokie więc obóz nad wodą nie będzie miał sensu. Przejeżdżamy na drugą stronę głównej drogi i jedziemy kilka kilometrów. Wokół pola z tarasami. Jest trochę drzew więc postanawiamy zjechać i znaleźć cień na obozowisko. Znajdujemy szybko ale w oddali widzę obserwujących nas tubylców. Zostawiam motka i postanawiam zapoznać się.z lakalesami i zapytać czy nasz obóz nie będzie nikomu przeszkadzał. To kilku chłopaków w wieku 18-20 lat z całej trójcy jeden gada po rusku. Nie ma problemu czujcie się jak u siebie. Ostrzega tylko przed dzikimi psami których możemy spotkać. Psów się.nie boimy. Rozbijamy obóz, jest miło i przyjemnie, komarów brak za to ogromne ilości upierdliwych much. Nynek postanawia podpompować koła co skutkuje zblokowaniem się wentyla i całe powietrze uchodzi.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Mam zapasowy i po wymianie wydaje się.że wszystko OK. Czas na sen. Jutro planujemy dotrzeć do Chorogu to jakieś 470 km. Mocno się.mylimy że jest to możliwe ale to okaże się.dopiero jutro.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Wstajemy wcześnie ale bez przesady, i po śniadaniu jesteśmy znów na trasie. Składając namiot zauważam nie bez obaw ogromnego żółtego pająka który zaplątał się.w zakamarkach tkaniny. Dość agresywna menda i wywalam go w krzaki stelażem od namiotu. Może jadowity, nigdy nic nie wiadomo.
Obrazek
Jedzie się.bardzo dobrze i w końcu docieramy do rozwidlenia drogi - w prawo M41 na Chorog asfalt się.skończył teraz tylko szuter. Zagaduję z policjantem o magazin i stację.paliw. Jest w pobliżu, więc gonimy dalej aby potem wrócić do M41. Wjeźdżamy do miasteczka Chumdon, gdzie kupujemy prowiant i wodę, niestety w całym mieście jest tylko gazowana co powoduje że nasze calmelbaki po otwarciu wypluwają całą wodę ze względu na zgazowanie.
Obrazek
Obrazek
Wracając do głównego traktu tankujemy, tubylcy na stacji mówią że przed nami jakieś 400 km z czego większość szutrem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Zaczynam wątpić że uda nam się dotrzeć do Chorogu dzisiejszego dnia ale gonimy dalej. Droga jest przepiękna, po drodze są miejscowości gdzie można coś.tam kupić. słońce pali i jesteśmy zmęczeni więc stajemy na posiłek.Dziś w menu zupa chińska kupiona w tadżyckim markecie. Wszędzie pusto i nawet kawałka cienia w końcu widzę 1 duże drzewo w dolince rzeki pod którym zatrzymujemy się.i gotujemy obiad.
Obrazek
Leniuchujemy ponad godzinę gdyż doświadczenie podpowiada że po posiłku kawa jest niezbędna coby nie zasnąć po jedzeniu. Ruszamy dalej, serpentyny, to w górę to w dół. O dziwo ruch na drodze jest dość spory, puszczamy przodem lecących terenówkami i odczekujemy dobrą chwilę coby nie jechać w kurzu.
Obrazek
Obrazek
Znów szlaban i blokada, kontrola paszportów wpis do księgi i dalej. W pewnym momencie dorga się rozwidla lecimy prosto ale słyszę mocny gwizd co powoduje że zatrzymuję się.i rozglądam dookoła. Widzę w oddali kobietę, która mach do nas że M41 nie jest w tą stronę. Zawracam, dziękuję jej za info i lecimy dalej. Kolejny szlaban i kolejna kontrola.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po drodze kilka niewielkich brodów, widać że rzeka po roztopach zrobiła tu niezły bałagan. Jedna przeprawa jest mało przyjemna gdyż jedzie się.po dużych otoczakach przez wodę, przód tańczy ale udaje nam się bezboleśnie przejechać wszystkie utrudnienia choć na jednym winklu Nynek, który jechał pierwszy zalicza glebę, tył łapie koleinę i motocykl szorując kufrem staje bokiem z jednym kołem tuż nad urwiskiem. MAO BRAKOWAO. Dźwigamy Viaderko, chwila oddechu i ruszamy dalej jadąc już ostrożniej.
Obrazek
Obrazek
Ładujemy się w górę na przełęcz. Widoki kosmiczne.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Zjeżdżamy z przełęczy i kolejne kontrola. Miło i sympatycznie. Wspólne fotki ale karabinu nie chciał mi dać do zdjęcia.
Obrazek
Dzień pomału się.kończy i nagle wjeżdżamy do miasteczka Kalaikhum, piękny asfalt więc liczę że będzie już po czarnym i jednak Chorog może być realny. Niestety nie, asfalt jak szybko się.zaczął tak i skończył dalej mamy szuter. W pewnym momencie dopada mnie syndrom prędkiego dojazdu docelu ale szybko udaje mi się.opanować. Szybka analiza sytuacji pokazuje że na Chorog nie ma szans a nocleg przy drodze też jakoś słabo widzę bo nie ma wielu miejsc na obozowisko. Nie widzę już w lusterkach chłopaków więc zwalniam. Wjeżdżam do wioski i okazuje się.że jest małe przydrożne Kafe. Idę zagadać czy da się.tutaj coś.zjeść - da się. Coś mi się.zdaje że dalej już.nie pojedziemy. Czekam na chłopaków przy okazji ustalam z właścicielem że możemy rozbić namioty na jego terenie. Proponuje nocleg na łóżko-siedzisku położonym nad dopływem Pandżu - dosłownie śpimy ponad rzeką. OK. Chłopcy dojeżdżają ale już widzę.że mina Michała coś nietęga. Zgubił okulary ale wie gdzie więc szybkie info że zostajemy tutaj więc póki widno niech wraca poszukać zguby.

Nasza noclegownia.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Syn gospodarzy.
Obrazek
Kolacja.
Obrazek
Tutaj nasze wyro nad potokiem.
Obrazek
W końcu nastaje zmrok i nasz gospodarz wraz z rodziną mogą w końcu usiąść do wieczornego posiłku. Może też w końcu fajkę zajarać. Schodzi się 2 starszych panów traktowanych z ogromnym szacunkiem przez wszystkich pozostałych. Jedzą lokalne danie które i nam zostaje zaproponowane. Nie wypada odmówić choć.dopiero co jedliśmy kolację. Danie się nazywa się jakoś Atalla i mimo że wygląda jakby ktoś wycisnął brudną szmatę do wody z kluskami jest bardzo smaczne i sycące.
Wygląda to tak.
Obrazek
Mieliśmy okazję pogadać ze starszyzną o życiu. Byli mocno zirytowani sytuacją utożsamiania muzłumanów z terrorystami. Fajnie się rozmawiało bardzo mili i inteligentni ludzie. Panowie raczyli się jakąś trawą wkładaną pod język. Niestety nie chcieli się.podzielić.bo ponoć.po zażyciu nie dałbym rady wyjechać z tej wsi ze 3 dni.
Małe podsumowanie tego dnia w materiale video
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Wstajemy z rańca i szykujemy się.powoli do odlotu. Myśleliśmy że nad rzeką ciężko będzie usnąć ze względu na huk wody ale zasnęliśmy momentalnie i spało się.rewelacyjnie. Szybka ocena stanu zapasów śniadaniowych nie napawa optymizmem. Lepioszki stały się.sucharami, twarde jak kamień i ciężko je przeżuć więc wcinamy zapasy mielonkowe wuja Nynka. Przy okazji wczorajszej wywrotki z kilograma chałwy zrobił się.tatar więc zostawiamy go naszym gospodarzom. Droga jest fajna. Lecimy cały czas wzdłuż Piandżu . Po drugiej stronie rzeki Afganistan. Podczas wczorajszej rozmowy Tadżycka starszyzna opowiedziała nam o masowym nalocie chińskiej motoryzacji na afgańskie wioski. Dziś mamy jej obraz z drugiej strony rzeki. Afgańczycy śmigają motorowerami lansując się.przed dziewczętami ubranymi od stóp do głów w burki.

Droga jest fajna.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Zapierniczmy dalej pomału kierując się.na Chorog. Zatrzymujemy się.po drodze w cieniu skał i nagle jak spod ziemi wyrasta koło nas kilku żołnierzy. Kamuflaż mają zajebisty. Kompletnie nie było ich widać jak siedzieli w krzakach. Mało mówią ale z ciekawością zapoznają się.z naszymi motocyklami.
Obrazek
Obrazek
Po drogach Pamiru zapierdzielają tiry, waga zestawu to ok 80 ton. Jazda za takim czymś jest mało komfortowa bo wzniecają.one ogromne ilości pyłu a i mijanka na wąskiej drodze tuż.nad brzegiem dzikiej, rwącej rzeki nie należy do przyjemności.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Ruszamy dalej i droga pomału jakby staje się lepsza ale wciąż to szuter. Lecimy z Michałem przodem i w końcu któryś z nas zauważa brak Nynka. Czekamy chwilę i zaraz do nas dojeżdża. Okazało się.że poznał nowych przyjaciół w tadżyckiej armii.
Obrazek
Chłopaki w ramach przyjaźni polsko-tadżyckiej sprezentowali Nynkowi konserwę a ten oczywiście odwdzięczył się.wręczając polską mielonkę ze świni muzłumańskim kolegom. Ciekawe czy zjedli :grin: .
Trochę.dalej zatrzymujemy się.przy górskim potoku gdzie spożywamy śliwki opadające z drzew do wody.
Obrazek
Niestety jak sie okaże później pomysł był to średni. Wokół rosną.drzewa z „malinami”. To chyba morwa. Owoce są.po prostu zajebiście smaczne.
Obrazek
Krajobraz Tadżykistanu wydaje się.surowy jednak wystarczy spływający z gór potok i tworzą się wspaniałe oazy zieleni kontrastujące z otaczającymi nas górami.
Obrazek
Ten dzień jakiś.taki strasznie leniwy. Po głowie chodzi mi myśl aby skończyć jazdę.wcześniej i zalogować się w jakimś sympatycznym miejscu i po prostu poleniuchować. Chłopaki też myślą.podobnie i wstępnie zakładamy aby minąć Chorog i dotrzeć wcześnie na nocleg do ciepłych źródeł w Garm Chashma. Momentami pojawiają się też.na drodze większe elementy asfaltowe.
Obrazek
Gonimy dalej i w pewnym momencie Michał daje mi znaki aby się.zatrzymać. Okazuje się.że na tych dziurach kratka na tablicę rejestracyjną się.połamała i za chwilę.bym ją stracił. To mógłby być spory problem. Robię dziury w tablicy i dodatkowo zabezpieczam ją trytką przyczepioną do stelaża od kufrów.
Obrazek
Oczywiście przy okazji walę łbem w wydech i się trochę.się.poparzyłem. W końcu zbliżamy się.do Chorogu.
Obrazek
Kolejne posterunki mijamy.
Obrazek
I w końcu jesteśmy w Chorogu. Wymieniamy trochę kasy i jedziemy coś.zjeść.
Gdy tankowaliśmy na stacji w Chorogu, podszedł do nasz bardzo sympatyczny właściciel. Pytał czy czegoś man trzeba.. i takie tam. Po czym machnął do swojego po drugiej stronie ulicy, ten po chwili zjawił się z wiadrem pełnym.... śliwek, a jakże. Mówiliśmy, że nie mamy jak zabrać, że na motocyklach. Zjedliśmy trochę co by przykrości nie robić...Zjedzenie jakich śliwek miało swoje konsekwencje nie wiemy, ale ustaliliśmy że to śliwki (więcej okaże się jutro)
Obrazek
Obrazek
Knajpa polecana przez lokalesów naprawdę zacna. Po posiłku kierujemy się.już w stronę Ishkashim. Po drodze mamy zawinąć na nocleg do term.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W końcu po minięciu kolejnego posterunku docieramy na miejsce. Garm Chashma
Obrazek
Obrazek
Parkujemy przy termach i idę zapytać o jakiś nocleg. Przydałoby się.łóżko po odmoczeniu w gorących źródłach.
Obrazek
Okazuje się że w okolicy „kręci się” prezydent Tadżykistanu wraz ze świtą i wszystkie hotele w Garm są zawalone ministerialnymi dupskami. Ponadto koszty hotelu są.poza naszym budżetem coś kole 100$ za pokój. Szybko znajduje się.jednak gospodarz który przenocuje nas 200 metrów od źródeł. Idę.z nim zobaczyć lokal i dogadać koszty. Jest OK, mamy kwadrat na 2 piętrze do dyspozycji kuchnia i kibel na podwórku. Wracam do chłopaków, pot się.leje po dupie bo upał jest niemiłosierny.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Wraki aut w rzece.
Obrazek
Logujemy się na bazie. Walimy po piwku i lecimy w „miasto” . Mamy rezerwację na termy. To metalowy barak z wybetonowanym basenem ale jest też część na powietrzu. Sami mężczyźni. Zero kobiet w środku a woda jest tak gorąca że nie da się wytrzymać. Wejście wymaga aklimatyzacji ale potem jest już przyjemnie, Woda zawiera osad którym obficie się.nacieramy, Jest strasznie gorąco i po 10 minutach walimy na drugą.stronę ulicy do baru na browar. Jest fajnie. Obok chłopaki grają w jakieś gry planszowe. zero alko tylko my browary walimy. Siedzimy dość długo sącząc piwko i zagryzając lokalanymi przysmakami. Późnym wieczorem wracamy na bazę i walimy w kimę. Dobrze że trochę odetchnęliśmy. Jutro w planie dotarcie do Ishkashim a potem dalej przez Langar planujemy złożyć kwiaty pod tablicą pamięci Iziego.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Wstaję z samego rana z syndromem lekkiego kaca choć wypiliśmy raptem może po 3 browce. Spokojnie robimy śniadanie i zaczynamy ogarniać majdan pakując się.na motocykle. Pojawia się nasz gospodarz, który mieszka w domu za płotem. Mowi że wpadnie jak wypije herbatę to się.rozliczymy i otworzy nam bramę.którą wczoraj zamknął na kłódkę aby nikt przypadkowo nie zainteresował się.naszymi motocyklami. Ruszamy na spokojnie po śniadaniu w kierunku Ishkashim. Droga mnie zaskoczyła gdyż w dużej części jest asfaltowa i w miarę przyzwoita. Cały czas jedziemy wzdłuż Piandżu. Mijają nas ładne samochody z kogutami na dachu co oznacza że kolumna rządowa z prezydentem jest gdzieś w pobliżu. Wczoraj przed wjazdem do term chłopaki na posterunku informowaly nas że do Ishkashim nie dojedziemy bowiem przyjeżdża prezydent i droga będzie zablokowana. Uznaliśmy to za żart, ale jednak chyba mówili poważnie. Pomału zbliżamy się do miasta mijając po drodze most graniczny z Afganistanem. czytając relację piasta miałem ogromną ochotę przejechać na drugą stronę.granicy zobaczyć jak świat wygląda po drugiej stronie rzeki. Niestety wiz nie zrobiliśmy i nici z wizyty po drugiej stronie. Szkoda ale pretekst do powrotu w ten rejon będzie bowiem ta szybka penetracja jakiej doświadczamy nie do końca mnie zadowala jednak czas goni i musimy zmieścić się.z powrotem w zakładanym czasie. W końcu pomału docieramy do Ishkashim i już z daleka widzą że chłopcy nie kitowali. Na środku drogi stoi auto z policjantami w środku. Nie pojedziemy dalej. Zatrzymujemy się i rozmawiamy. Za godzinę prezydent wylatuje i będziemy mogli ruszyć dalej.
Obrazek
Godzina luzu więc nie ma co pitolić tylko odpalamy kuchenkę i grzejemy wodę na kawę. W międzyczasie podjeżdżają Tadżycy terenówkami, którzy obwożą po korytarzu wakhańskim ekipę Austriaków. Rozmawiamy z nimi gdyż z Austriakami gadka się nie klei. Ekipa przybyła jakieś 40 minut po nas i policja każe nam czekać godzinę. Hmm to się może przeciągnąć. Bardzo fajni ludzie. Robią za przewodników nieźle czeszą europeczyków za takie tripy choć.dla Niemców czy Ausrtiaków to i tak grosze.. Okazuje się że to ojciec z córką, który przyucza ją do fachu przewodniczki. To ta dziewczyna w turkusie.
Obrazek
Uczy się prowadzić terenówkę po górach, biegle mówi po rosyjsku i angielsku. SIksa lat 17.W rozmowie zapytuję o tą trawę którą wkładają pod język czy to jakiś narkotyk czy co to jest. Odpowiada że tatko to łyka i ma przy sobie. To legalne i do kupienia na każdym bazarze. Proszę aby pokazali mi jak to wygląda i dostaję w prezencie torebkę. Do tej pory nie odważyłem się spróbować po tym jak wytłumaczył mi jak to działa.
W końcu jedzie kolumna samochodów, słyszymy szum śmigłowców. Prezydent odlatuje i zaraz możemy ruszać dalej.
Obrazek
Niezstaty w związku z wisytą władz bazar nieczynny. Trzeba gonić dalej.
MIjamy wojskowe pojazdy z uzbrojeniem jak na wojnę, kolumny terenówek z czarnymi szybami i mnóstwo ludzi z flagami, kwiatami. Do tego dzieciaki w strojach regionalnych. Święto niepodległości.
Obrazek

Lecimy dalej w kierunku Langaru. Chcemy złożyć kwiaty pod tablicą.pamięci Iziego.Mimo że mamy wbite namiary w navi nie udaje nam się.precyzyjnie trafić. Przejeżdżamy i zatrzymujemy się.tuż za mostem. Pojawia się dwóch nastolatków których dopytuję czy wiedzą gdzi eznajduje się.miejsce gdzie zginął IZI. Są świetnie zorientowani bo z miejsca pada pytanie Robert? Tak, Robert. Tuż przed mostem mosimy się trochę.cofnąć i znajdujemy tablicę. Mam świeczki w oczach. Nigdy się nie poznaliśmy, znam człowieka tylko z filmów, zdjęć, opowiadań. Patrzę na drogę - prosta w obu kierunkach, brak mi słów.
Obrazek
Obrazek
Składamy kwiaty na murze gdzie wmurowana jest tablica pamięci Roberta.
Obrazek
Lecimy dalej, po drodze Nynkowe wiadro domaga się paszy i znajdujemy stację.„wiaderkową”.
Nynek tankuje i gaworzymy z tubylcami.
Obrazek
Obrazek
Gonimy dalej lecz wkrótce Michał zaczyna czuć się.słabo. Muli go i nie czuje się dobrze.
Obrazek
Obrazek
Odpalamy ognisko przy wodopoju i uruchamiamy konserwę którą Dominik wydrapał od żołnierzy.
Obrazek
Obrazek
Z Michałem raz lepiej raz gorzej ale niestety raczej słabo.
Pomału jedziemy do przodu ale co chwila przystajemy aby się napić i Miszka trochę odsapnął. Jest upalnie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Z Michałem jest coraz gorzej. Wymiotuje, traci siły i się odwadnia. Mijamy niebezpieczne odcinki gdzie z twardego szutru wpadamy w kopny piach zaczyna się pustynia, wiatr nanosi piach na drogę i jest niebezpiecznie.
Obrazek
Widoki są przepiękne ale mamy chorego i trzeba coś z tym zrobić.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W końcu wpadamy do wiochy i widzę tablicę Homestay. Zostawiam chłopaków i idę szukać noclegu. Dalej nie pojedziemy. Michał jest ledwo żywy i nie ma siły. Jest twardy ale nie ma opcji abyśmy dalej pociągnęli to byłoby zbyt głupie. Wbijam do pierwszego domu. Zamknięte w kolejnym spotykam młodą dziewczynę. Mówi że tutaj możemy się.zatrzymać. Oglądam lokal i jest super. Wracam po chłopaków i podjeżdżamy pod dom. Wypakowujemy bety z Nynkiem bo Michał ledwie wszedł pod dach to się przewrócił i natychmiast zasnął. Jest dobrze bo już nie wymiotuje i teraz tylko czasu mu trzeba. Pytam Meri naszej gospodyni co dają na wymioty. Zupę. Zrób proszę. Jak Michał wstanie to zupa dobrze mu zrobi. Logujemy się i czekamy aż Meri zrobi nam coś do jedzenia. Michał śpi z godzinę i budzę go na zupę, którą zjada i znów natychmiast zasypia. Śpi do rana. My z Nynkiem jemy ziemniaki, lekko twardawe co prawda ale smaczne.
Obrazek
Nasza baza na dziś.

Po posiłku ja zostaję pilnować Michała, a Nynek wali po browar do sklepu. Nie ma go z godzinę, zgubił się we wsi.
Wraca w końcu i okazuje się że wieś jest zdecydowanie większa niż widać z drogi. Pełno zakamarków i ścieżek. Sączymy wieczorem browarki obserwując jak dziewczyny uwijają się w obejściu. Starsza Meri zajmuje się.rocznym dzieckiem a młoda odkąd przyjechaliśmy ok 16-17 prała cały czas do bodaj 22.
Obrazek
Ludzie tutaj nauczeni są roboty. W końcu zmęczeni idziemy spać. Budzę się w nocy opróżnić pęcherz. Wracam po chwili i kładąc się spać zauważam brak Nynka. Kładę się do łóżka ale jego nieobecność nie daje mi spokoju. Przeca się.nie mijaliśmy w drodze do klopa a nigdzie raczej nie poszedł. Idę na rekonesans. Jest coś koło 2 w nocy. Okazuje się.że śpi na podeście przed domem. Uspokojony wracam do wyra i idę spać. WTedy jeszcze myślałem że może chrapałem i uciekł na podwórko lub za gorąco mu było w chałupie choć było dość rześko. Dopiero rano okaże się że jednak się.pomyliłem. I to mocno.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
I podsumowanko dzisiejszego dnia skręcone z rana następnego dnia. Michał ożył
Nie dostałem pałą po łbie, ślad na moim czole to od oparzenia od wydechu na postoju przy montażu odpadającej tablicy. Wysokość daje mi w dupę czuję się.mocno średnio, jestem zapuchnięty a głowa niby nie boli ale cały czas jakby ćmi. Jestem przymulony. To ewidentnie nie mój mikroklimat. Za wysoko.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

I kolejny dzień naszej wyprawy.

Rankiem okazuje się że Nynek pół nocy pilnował muszli w kiblu. Stąd jego nieobecność w pokoju w nocy. Biegunka go dopadła a Michał na szczęscie w zasadzie całkowicie naprawiony. Czuje się dobrze. Po śniadaniu coś czuję że i mnie zaczyna dopadac biegunka. Aplikujemy wszystkie medykamenty jakie Nynek miał ze sobą przywiezione od Turka. Ja czuję się znośnie ale łeb cały czas pobolewa. Przed nami wspinaczka na przełęcz i droga w kierunku Murgabu. Będzie wysoko cały czas 3000 m lub wyżej. Jest naprawdę przepięknie, słońce mocno przygrzewa ale jest chłodno. Trochę źle wjeżdżamy ale szybko orientujemy się że jesteśmy na złej drodze i wkrótce znów wracamy na trakt. Wspinaczka na przełęcz dostarcza niesamowitych widoków.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Aby dostać się z Korytarza Wakhańskiego do M41 pokonujemy wzniesienia. Krajobraz nagle staje się totalnie pustynny, biegają jakieś dziwne zwierzęta (rude wielkości świnki morskiej wydają dziwne piszczące odgłosy( oraz jaszczury umykające po piachu z podniesionym ogonem. Droga jest głównie szutrowa choć zdarzają się przebitki przez kopny piach. Nie lubię jeździć po piachu ale cóż. Jak to się mówi "gaz jest twoim przyjacielem" więc pełen ogień i bez problemów przemykamy po tych łachach piachu naniesionych przez wiatr. Dość mocno wieje. Nynkowe Viaderko prycha i kaszle ale dzielnie jedzie. SPadek mocy i koniecznośc utrzymywania wysokich obrotów aby wogóle jechało powoduje spalanie w okolicach 10l, Afra i Tenerka łykają ok 6l.
Niestety dziś to Nynek czuje się źle, biegunka powoduje odwodnienie a brak snu w nocy jeszcze dobijają gwoździa. Dobrze że to kawał chłopa bo gdyby mnie to dopadło to nie miałbym szans na jazdę w takim terenie.
W końcu dolatujemy do posterunku gdzie chwilę odpoczywamy a żołnierze sprawdzaja nasze dokumenty. Miło i sympatycznie. Krajobraz zajebisty.
Obrazek
Gonimy dalej a droga wciąż wspina się ku niebu. Navi pokazuje ponad 4000 m, czuję lekki spadek mocy w AT ale motocykl jedzie bez problemów. Chłopaki też nie narzekają na sprzęt więc jedziemy pomału do asfaltu. Drogę momentami przeplatają wysokogórskie jeziora. Przyroda wygląda tutaj jak z innej planety. Kilka razy zatrzymujemy się na nawadnianie i chwilę oddechu. Nynek ledwo trzyma się w siodle ale tutaj nie możemy zostać. To żaden odpoczynek, wysokość powoduje u mnie ucisk w czaszce, sprawdzam czy to aby nie podwinęła mi się kominiarka ale wszystko ok. Łeb zaczyna napierdalać tak że momentami nie da się go znieść. W końcu docieramy do czarnego.Znów jestśmy na M41.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Stajemy, robimy foty ale Nynek musi dłużej odpocząć. Postanawiamy zjechać w dół kierując się na Murgab. Po drodze mijamy piękne jeziora oo lazurowaj wodzie ale pejzaż jest marsjański. W końcu przed nami mały rozjazd przy którym położona jest wioska Alichur.
Obrazek
Zatrzymujemy się i Nynek wali się na glebę i uderza w kimę. My z Michałem gotujemy wodę na herbatę.
Obrazek
Piździ jak w kieleckim, wiatr urywa łeb i gotowanie wody trwa wieki. Pojawia się grupa małolatów, którzy zapraszaja nas do domu na herbatę ale mamy ochoty tu zostawać. Trzeba dojechać chociaż do Murgabu i tak zjeść i się trochę ogarnąć. Mamy jakieś 100 km do najwyżej położonego miasteczka w całym ruskim sojuzie. Murgab leży na 3600m. Nynek trochę odpoczął ale dalej czuje się kiepsko. Wsiadamy jednak na motki i gonimy do Murgab.
Po drodze łeb nadupca mnie już strasznie, zostawiam chłopaków i gnam przed siebie aby zjechać jak najniżej. Po drodze mijamy motocyklistów prawdopodobnie z Polski ale nie zatrzymujemy się. Jedyny cel to zjechać w dół. Nie daję jednak rady. Stajemy i aplikuję sobie aspirynę.
Obrazek
Nie mamy juz wody. Nynek ledwie jedzie. Po aspirynie poprawie mi się trochę i jedziemy w miarę spokojnie.
W okolicach 12-13 dostajemy się do miasta. Przed samym miasteczkiem jeszcze jedna kontrola i jesteśmy na miejscu. Szukamy knajpy ale wszystko zamknięte. Jedyna restauracja jest w hotelu Pamir. Stoimy pod sklepem pijąc colę na nasze żołądki. Decydujemy, że musimy tu zostać bo Nynek nie da rady jechać. Musi się kimnąć. Wbijamy się do Hotelu Pamir i bierzemy 3 za 10$. Nynek wali do wyra a my z Michałem idziemy na rekonesans na bazar. To może 500 metrów ale droga tam i z powrotem nas zabija. Zadyszka, brak tlenu. Ledwo udaje nam się wdrapać na lekkie wzniesienie na którym stoi hotel. Wbijamy do knajpy na żarcie i po jedzeniu walimy się do wyrek. Jest 14. Wstajemy dopiero rano.
Przy okazji rada dla tych co ich dopadnie biegunka. 1 węgiel na każde 10 kg masy ciała daje radę.

Tradycyjnie podsumowanie wczorajszego dnia. Bez obróbki i cięć.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Murgab - Osh

Jesteśmy w Murgabie. Nasze dolegliwości ustąpiły i szykujemy się do przelotu do Osh. Mamy jakieś 420 km i 220 do kirgiskiej granicy. Po drodze Ak-Bajtał i jakieś inne przełęcze powyżej 4000 metrów. Pod hotelem Pamir spotykamy kilku rowerzystów w tym bardzo zabawnego Japońca. Koleś pedałuje już kilka tygodni po Pamirze. Pojawia się też Francuz na dużym GSie wyposażonym w caluśki katalog Touratecha i pół Wunderlicha. Lekko gburowaty ale generalnie w porządku. Zbieramy się do wyjazdu. Po drodze jeszcze musimy zatankować. Pierwsza próba nieudana. Jest jeszcze jedna stacja „wiaderkowa” gdzie zalewamy motocykle. Podjeżdża do nas jeszcze jeden kolega na BMW z Holandii. Tankujemy i ruszamy przed siebie w kierunku Sary Tash.
Obrazek
Jedzie się.bardzo dobrze, pogoda wspaniała, lekko chłodno ale słonecznie. Droga biegnie wzdłuż chińskiej granicy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Zbliżamy się.do przełęczy Ak-Bajtał. Wjeżdża się lajtowo gładkim szutrem. Pokonujemy ją bez najmniejszych problemów.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Na zjeździe zatrzymuje nas grupa rowerzystów gorączkowo machając żebyśmy stanęli. Okazuje się.że chcieli tylko zapytać jak daleko zostało im do przełęczy. Nie wyglądali na ekspertów kolarstwa raczej jakby przyjechali na wycieczkę w której punktem programu był wjazd na przełęcz. Trzy razy musiałem potwierdzać że do przełęczy mają.z 5 kilometrów. Chyba chcieli mieć ją już za sobą to dość długi podjazd od strony kirgiskiej.

Lecimy dalej
Zatrzymujemy się.na chwilę i okazuje się.że w Viaderku odpadł stelaż pod kufry. Częściowo co prawda ale kufry zachowują się.jakby miały odlecieć. Straciły sztywność i mocno się.bujają. Musimy jakoś to zafiksować coby nie odpadły w czasie dalszej podróży. Decydujemy się.spiąć je pasami i mocno ściągnąć aby jako tako dało się.jechać.

Gonimy dalej, pomału zbliżając się.do granicy tadżyckiej. W końcu jesteśmy na granicy.
Obrazek
Spotykamy dwóch rosyjskich motocyklistów. Zajebiste chłopaki.Lecą na azymut na dwóch KLRach. Aleksandr (to ten większy po lewej) wczoraj na zakręcie wpadł w stado owiec. Zaliczył dotkliwoą glebę i mocno się.poobijał. Ale ruskie twarde są. Obwiązał sobie żebra rzepami i gonią dalej. Podróż z Moskwy do tego miejsca zajęła im 3 dni. Nie wiem jak tego dokonali.
Obrazek
Odprawa przez Tadżyków lekko się.wlecze ale po chwili lecimy już pasem ziemi niczyjej w kierunku granicy kirgiskiej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Na granicy od razu dostaję.zjebę za robienie fotek ale moje tłumaczenie że robię zdjęcia szczytom a nie obiektom strategicznym i pokazaniu moich dokonań gość postanowił się.odstosunkować.
Paszporty i podjeżdżamy do celników na kolejne stpawdzenie papierków. Na miejscu stoją 2 Supertenery i duży GS na francuskich blachach. Chłopaki są.w śroku i załatwiają.formalności choć co chwila któryś z nich wychodzi po coś.do motocykla i po chwili wraca. Czekamy chyba z godzinę a oni nie wychodzą. W końcu moja cierpliwość się.kończy i wchodzę do budynku celników. Siedzi 3 chłopa (Francuzy) i łamaną angielszczyzną próbują dogadać się z niekumającymi nic po ichniemu Kirgizami. Zagaduję po rusku czy aby jakoś nie pomóc? Chłopie z nieba nam spadłeś. Ni chuja z tymi gamoniami nie możemy się.dogadać. Dobra jesteśmy w domu w czym problem. Po wyłuszczeniu francuzom o co biega kirgiskim pogranicznikom idzie już z górki wi szybko i sprawnie udaje nam się odprawić. Przy okazji rozmawiamy z Francuzami i polecamy im „nasz” hotel de luxe w Osh. Na granicę.podjeżdżą również Francuzik spotkany w Murgabie który połączył siły z Holendrem na małym GSie.
Ruszamy dalej. Po drodze musimy zatankować bo w Viaderku już susza. Niestety jest tylko 80 więc ja z Michałem postanawiamy nie tankować a Nynek niestety nie ma wybory i zalewa tym co jest.
Jedziemy ale w brzuchach nam burczy i musimy zastopować w przydrożnym cafe. Do OSh nie jest już tak daleko więc nie spiesząc się jemy obiad i ruszamy w kierunku naszego celu. Plan jest prosty, dojechać do Osh zalogować się.w hotelu, odpocząć, uprać ciuchy, porządnie się.najeść i poleniuchować. Podjeżdżamy do hotelu gdzie spotykamy zadowolonych francuskich znajomych. Dziękują za wskazówki i namiary na hotel. Ich plan jest podobny z tym że jeden ma drobną awarię dyfra w Supertenere z którą planuje uporać się.jutro rano. Kierują się.do Almaty bo jeden (ten na BMW) musi tam oddać moto do serwisu bo ma na gwarancji a BMW nie wyraziło zgody aby sam wymienił sobie olej strasząc utratą gwary. Nowiuśki wodniak musi więc zachaczyć.o Kazachstan do serwisu. Na jutro zaplanowaliśmy dotarcie do Biszkeku zahaczając po drodze jeziorko Toktogul.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Osh - Toktogul

Rano wstajemy i pomału lecimy na śniadanko. Przed hotelem spotykam jednego z Francuzów. Zabiera się za naprawę cieknącego dyfra. Pytam czy pomóc ale gość dziękuje a wygląda na ogarniętego bo robota idzie mu szybko i sprawnie. Lepiej byłoby ruszyć możliwie jak najszybciej bo słońce da nam w dupę ale jakoś.tak się.ślimaczymy że szok. Zanim wyjechaliśmy udało nam się.jeszcze zatankować i pochrzanić drogę w kierunku Dżalalabad i trafiamy na granicę.Uzbecką. Szybka cofka i lecimy już we właściwym kierunku. Jest tak upalnie, że nie da się.wytrzymać to jakiś biegun gorąca. Temperatura z 40 stopni więc stajemy na mały popas w przydrożnym kafe. Zamawiamy szaszłyki, sączymy sok malinowy i kwas. Szaszłyki i napitki przepyszne aż się.nie chce jechać dalej po takim posiłku. No ale jechać trzeba. Rano rozmawiałem z busiarzami, którzy parkowali obok hotelu i powiedzieli że droga z Osh do Biszkeku to 10 godzin jazdy mimo że to tylko ciut ponad 600 km. W takim razie zmieniamy cel i obieramy Toktogul na dzisiejszy biwak. Jedziemy dalej, po drodze jeszcze jedno tankowanie i już.jedziemy wzdłuż rzeki o pięknym turkusowym kolorze. To Naryn , który rozlewa się w pięknych wąskich ale stromych dolinach. Przejeżdżamy przez tunel, droga wije się serpentynami które aż proszą się.o odkręcenie manetki. Jedziemy jednak zachowawczo. Przed nami około 5 tysięcy kilometrów do domu. Nieciekawie byłoby po przejechaniu prawie 10 tysięcy kilometrów zaliczyć glebę na asfaltowej drodze puszczając wodze fantazji.
W końcu dojeżdżamy do szlabanu z poborem opłat. Gość wyciąga do mnie łapki ale mówię mu że motocykle nie płacą i żeby nas przepuścił. Idzie w zaparte że płacą wszyscy i my też.musimy. To pokaż cennik twardo stawiam na swoim. Tam na tablicy wisi. Idę i czytam ale przeca w Kirgistanie motocykle nie jeżdżą i nikt nie pomyślał aby umieścić w cenniku motocykl. Wracam do gościa i mówię że nie ma motocykli w cenniku a skoro tak to ma otworzyć i nas puścić bezpłatnie. Swoją drogą cena jaką nam krzyknął była sporo wyższa niż ta którą.płacili lokalesi. mogło to być związane z pozycją w cenniku (innostrańcy). W końcu gość zrezygnowany macha ręką i mocno wkurwiony otwiera szlaban. Jedziemy za free.
Dzień pomału ma się.ku końcowi w nareszcie widzimy już jezioro. Brzegi są jednak zajebiście strome, nie ma żadnego zjazdu i musimy objechać je wokół aby znaleźć dogoną miejscówkę.na biwak.
Droga i tak prowadzi wokół jeziora więc nic nie tracimy. Wreszcie jesteśmy po drugiej stronie i widzę już że jest droga, która prowadzi do jeziora. Jest dobrze.
W takim razie udajemy się.na shopping. Lepioszki, coś do żarcia, browar. Nie kupiliśmy wody.
Zjeżdżamy z czarnego i pomału kierujemy się.widoczną na navi szutrówką do jeziora. Nijak nie idzie tam dojechać. W końcu drogę wskazuje lokales i gonimy dalej. Słońce już tuż nad horyzontem. Navi wskazuje że jestem już na wodzie a droga prowadzi dalej. Mimo późnej pory jest upał. Dojeżdżamy do końca drogi, która znika pod wodą. Schodzę z motocykla i rzucam dużym głazem. Długo idzie na dno. Fak! Nie mamy ani czasu ani ochoty kręcić się wzdłuż.brzegu w tym skwarze. Skręcamy w prawo w kierunku wody i po kilkuset metrach Nynek znajduje dogodną miejscówkę na biwak. Uratowani. Od razu zdejmujemy ciuchy, rozkładamy namioty aby nie robić tego po ciemku.
Odblokowujemy piwko i odpoczywamy.
Woda jest z wierzchu ciepła ale ponad dnem płynie jakaś rzeka bo woda jest po prostu zimna. Jezioro jest też głębokie. Kilka minut pływania i kolejny browarek. Słońce pomału zachodzi i jesteśmy zjebani.
Zachód słońca nad Toktogul.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Michał ładuje w kimę a ja z Nynkiem jeszcze siedzimy przy nazym ognisku z kanistra z lampką. Nynek w końcu też się.poddaje i zostaję.sam. Mam zamiar zapalić fajkę.i też.się.położyć, gdy nagle podbija do mnie 2 lokalesów. Grzeczni i mili. Rybacy. Mają łódź, sieci i osła, ktory ten burdel napędza. Rozmawiamy kilkanaście minut ale nie mam już siły. Oczy mi się.zamykają więc informuję tubylców że niestety muszę się.położyć bo rano o 5 musimy ruszać dalej w drogę. Grzecznie odchodzą dodając tylko, że będą tutaj całą noc i żebyśmy niczym się.nie martwili. Jesteśmy pod ich ochroną. Wchodzę do namiotu i sam nie wiem co o tym myśleć. Dla spokoju wracam i chowam wszystko co na wierzchu do przedsionka. Wchodzę do śpiwora i już po mnie. Zasypiam natychmiast.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Toktogul - Szymkent

Rano budzą mnie jakieś.hałasy. Słyszę sporo głosów, tętent kopyt i hałas samochodów. Co jest k***a Wyłażę z namiotu jest coś pomiędzy 4 a 5. Rozglądam się dookoła i widzę kilka samochodów, ludzi na koniach i osłach. Niezły ruch. Wszyscy z siatkami, podbierakami i sprzętem do połowu ryb. Dostrzegam też naszych przyjaciół z wczorajszego wieczora. Zaciekawiony zbiegowiskiem ruszam w ich kierunku obczaić o co kaman. Okazuje się.że w pobliżu naszego obozu chyba z pół wioski nastawiło się na rybałkę. Michał też się.pokazał i razem idziemy do zbiegowiska. Narodu chyba ze 30 osób albo lepiej. Właśnie kończą połowy. Przez całą noc złapali jedną sztukę. Ja pitolę., jedną tylko dopytuję.
No jedną.i to niewielką. Hmm dla mnie spora.
Obrazek
Obowiązkowo muszę.zrobić sobie fotę ze zdobyczą. OK. Tubylcy domagają się.żebym jeszcze z tą rybą.wlazł na osła bo na foci będzie to lepiej wyglądać. Z osła rezygnuję bo to złośliwe bestie. Ale fota z rybą jest.
Obrazek
Ciężkie bydle. Waży z 10 kg to chyba tołpyga ale nie jestem ekspertem.
Dobra koniec szopki. Wszyscy rozjeżdżają się z łowiska w kierunku domostw. Podchodzi do mnie jeszcze 2 tubylców, proszą o fajkę i zapytują czy aby nikt nas nie niepokoił. Odpowiadam że wszystko git. Gdyby co to wal do nas. Nikt nie ma prawa was tu ruszyć. Ochrona kuwa. Uśmiałem się. Ale to całkiem miłe.
Szybkie śniadanie ale okazuje się.że nie mamy wody. Przypomniałem sobie że zabrałem filtr do wody nie wiem na jaką cholerę ale jednak się.przydał. Herbata, kawa i ruszamy przed siebie. Chłopaki ruszyły przodem a ja coś.zamarudziłem po drodze. Kurcze nie widzę ich. Gaszę moto ale nie słyszę.nigdzie motocykli. Dobra spokojnie w kierunku asfaltu. Gdzieś ich namierzę. Wybijam się.do M41 i widzę że to nie ten zjazd, którym zjeżdżaliśmy wczoraj do jeziora. Cofam się kilka kilosów do wczorajszej trasy. Widzę chłopaków stojących pod sklepem. OK. Jedziemy dalej. Jeszcze postój na uzupełnienie płynów. Kupijemy wodę i batony i dalej.
Jedzie się.po prostu rewelacyjnie. Jest przyjemnie chłodno, droga kręta i urozmaicona, asfalt zajebisty. Zaczynamy pomału wspinać się.pod górę. Wspominano nam o przłęczach w drodze na Biszkek i chyba się.do nich zbliżamy. Przy drodze stoją.stragany z miodem. Pomału z przyjemnego chłodu robi się.po prostu zimno. Przełęcz ma ponad 3000 metrów, przy drodze leży śnieg, wieje wiatr. Ale nie ma na co narzekać jest git.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Gonimy dalej w kierunku Biszkeku. MIjamy jakiś.tunel i tankujemy na stacji. Po drodze przełęczy jest kilka. W końcu wydostajemy się.już na płaskie i trafiamy na korek. Co jest? Hmmm. Szlaban i pobór opłat. Jadę pierwszy i omijamy cały korek i przeciskamy się szparą.obok szlabanu. Ktoś tam coś machał do nas ale pognaliśmy dalej. Zbliżając się do Biszkeku odbijamy w lewo drogą w kierunku Szymkentu kierując się.na przejście graniczne z Kazachstanem w okolicach Taraz. Docieramy do granicy a upał staje się.nie do wytrzymania. Znowu kole 40. Kirgiska strona miła i przyjemna. Burak po drugiej stronie każe nam stać na słońcu. W końcu podjeżdżamy do okienka ale kierują nas do budynku a tam dziki tłum. Mały ruch graniczny. Ja pierdolę. Masakra. Cały czas jakieś awantury, ktoś się.pcha, krzyki, słabo jest ale twardo stoimy. Jak już prawie docieramy do okienka woła nas jeden z żołnierzy że mamy wrócić z powrotem do okienka na zewnątrz. OK. Jakieś zamieszanie, nie wiem o co chodzi. Idę zapalić fajkę i łapie mnie mundurowy że niby mandat mi daje bo tu palić nie wolno. k***a a skąd mam wiedzieć że nie wolno stoję na dworze inni też.palą. W końcu daje spokój.
Do tego wszystkiego wylazł pogranicznik z psem. Ja pitolę przeca mam w kieszeni ten tabak pod język. A jak to jakiś narkotyk. Kuwa, mam lekki stres ale wszystko spokojnie. Każe mi wywalić.prawie wszystko, przegląda bety. W końcu znajduje moją czołówkę i zaraz po niej drugą którą mam na backupie. Jak już zobaczył 2 sztuki to wyjeżdża żebym mu podarował jedną bo na chu.. mi 2 sztuki. Wszystko to w pełnym słońcu 40 stopni, po dupie się.leje. Weź chłopie spadaj. Nie dam.
Wreszcie daje spokój, pakuję z powrotem wszystkie sakwy i przelatujemy za szlaban. Straciliśmy lekko 2 godziny więc plany się zmieniają. Zobaczymy jak daleko nam się.uda zajechać.

Jesteśmy w Kazachstanie.
Do Szymkentu jest ok 200 km po drodze same wiochy więc w tych warunkach będziemy musieli uważać na policję. Słabo. Gonimy dalej, droga do dupy ale w końcu poprawia się i zatrzymujemy się.przy drodze w ogromnej restauracji. W środku wreszcie chłodno i przyjemnie. Jemy i odpoczywamy. Ruszamy dalej ale wiele już dziś nie ujedziemy. Wjeżdżamy do miasta w poszukiwaniu noclegu. Trochę to trwa i nie możemy nic znaleźć. Postanawiam zostawić chłopaków i podjechać jeszcze kawałek i zapytać tubylców. Zgarnia mnie policja na radar. Podjeżdżam i pytam o hotel że niby nie wiem o co chodzi. Łapią się,.zapominając o przekroczeniu prędkości i wskazują drogę, zgarniam chłopaków i podjeżdżamy pod jakiś motel. Bierzemy dwójkę we trzech. Obiekt fajny, panie miłe. Chłodzą nam arbuza, którego pałaszujemy zapijając chłodnym piwem. Jest spoko, mamy prysznic i TV - luksus. Nynka nosi i wali na mały rekon na miasto.
Obrazek
Niestety plan na jutro zakłada zajechać jak najdalej więc czeka nas ciężki dzień. Kładziemy się spać wsłuchując się.w przemówienie prezydenta Kazachstanu, które leci na wszystkich kanałach w TV.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Rano pobudka, śniadanie, pakowanie. Standardowa procedura startowa. Obok naszej noclegowni jest stacja paliw co pozwala nam załatwić wszystkie formalności przed wylotem z miasta. Pamiętając uwagi naszych tirowców spotkanych na wlocie do Kazachstanu tankujemy we wszystko co mamy bo ponoć przez kolejne 500 km nie ma stacji. To nieprawda ale o tym przekonamy się po drodze. Stacje są ale odległości pomiędzy nimi są spore. Wylatujemy na M32 i gonimy w kierunku Aktobe. Navi pokazuje 504 km do zakrętu. Ja pitolę, będzie nudno. I tak też jest. Długa niekończąca się prosta. Co najwyżej mały łuk się.zdarza ale pilnujemy się.coby nie przekraczać 110 km. Nie mamy ochoty na kontakty z tutejszą policją. Droga się dłuży niesamowicie, nad stepem krążą drapieżne ptaki. Kilka leży też.martwych przy drodze. Jedyna atrakcja to wielbłąd na drodze.

Obrazek
Żle sie nawija kilometry w Kazachstanie. Zmęczenie jest szybsze i bardziej dotkliwe niż w górzystym Kirgistanie czy Tadżykistanie. Jest po prostu do dupy. Mamy jakieś 1700 km do ruskiej granicy. Dzisiejszy dzień można śmiało nazwać dniem drogi. Cały czas jedziemy prostą jak stół drogą M32. Po drodze zajeżdżamy na mały popas do miasta, które M32 omija. Wbijamy się w centrum ale kasy nam brakuje i szukamy jakiegoś banku lub bankomatu. Niestety jest wolny dzień i nici z wymiany. W końcu znajdujemy bankomat, który rabotajet i kasa jest. Szukamy miejscówki na popas.
Obrazek
Obrazek
Miły lokales zapytany o knajpę szybko wskakuje do swojej maszyny i każe podążać za sobą. Doprowadza nas do restauracji. Teraz odrobina wyobraźni. Trzech brudnych, spoconych, śmierdzących motocyklistów wbija się.do ekskluzywnej knajpy gdzie Panie są w sukniach a Panowie w koszulach i garniakach. Czujemy się.co najmniej obco w tym miejscu tym bardziej że stanowimy lekką sensację.na dzielni. Zamawiamy żarcie i w oczekiwaniu chłodzimy się.w klimatyzowanych pomieszczeniach lokalu. Żarcie znakomite. Zauważyliśmy wtedy że nigdzie po drodze azjatyckiej nie spotkaliśmy ludzi otyłych.
W tej knajpie było ich niestety większość. Po posiłku wylatujemy dalej i mamy zamiar minąć Bajkonur i poszukać noclegu. Docieramy wreszcie do kosmodromu. Stoi w polu. Wrażenie robi gigantyczna wręcz ilość linii energetycznych prowadzących do obiektów.
Obrazek
Obrazek
Tankujemy i zbieramy się do zjazdu w step na nocleg. W końcu zjeżdżamy chcąc odjechać jak najdalej od drogi. Jedzie się źle. Podłoże jest dziwne z wierzchu twarde a pod spodem kopny piach. Ciężko manewrować bo kępy roślinności powodują że podbija koła, które potem zapadają się.w piachu. Chcemy zajechać za wzniesienie przed nami ale w końcu odpuszczamy bo droga to tylko złudzenie że tam gdzie zakładamy kończy się.górka. Moglibyśmy tak i cały dzień jechać i nie dojechać. Stajemy w stepie i rozbijamy obóz. Słońce pomału zachodzi i dzień się kończy. Zrobiliśmy dziś.ponad 700 km. To był długi nudny i męczący dzień. Kolejny nie zapowiada się.lepiej.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

No to jedziemy dalej.

Wstajemy wcześnie i trzeba powiedzieć że jest rześko. Wpadamy do Aralska, wymieniamy kasę i jedziemy na stację zatankować. Okazuje się.że Michałowi coś nagle wsysa olej w Tenerce więc stoimy na stacji i dolewamy po tankowaniu. Motocykle też palą sporo więcej. Za przyczynę.tego stanu uznajemy paliwo, które zatankowaliśmy wcześniej. Ja spaliłem całe ale Michał ma jeszcze pełen baniak, który przeznaczamy na paliwo do kuchenki.

Zapomniałem o tym że wczoraj spotkaliśmy zajebistych chłopaków na katach 690, którzy nie bez problemów technicznych jadą 3 miesiąc z Europy do Azji.Niemiec i Szwed twarde chłopaki. Zrobiły ponad 500 km po dnie aralskiego z czego znaczna część w kopnym pachu. Pamiątkowe fotki też były. Za naprawę aralskiego wzięli się.Duńczycy i chłopaki mówią że zbiornik powoli się.napełnia. Kto wie może jeszcze wróci do dawnych rozmiarów.
Obrazek
Gonimy dalej i widzę że z naprzeciwka napiera na nas maluch. Ja pitolę maluch w Kazachstanie Ale maluch jedzie na polskich blachach. No to już musiałem go zatrzymać.
Stajemy i okazuje się.że to Arkady Fiedler dyma do Azji Centralnej. Zajebiste spotkanie w końcu jakaś atrakcja. Rozmawiamy chwilę ale Arkady ma plan i musi gonić.dalej. Zajebiście spotkać naszych na kazachskim zadupiu.

BTW to już przedsięwzięcie biznesowe. Arkady jedzie maluchem a za nim leci ekipa filmowa busem, która akurat gdzieś się zawieruszyła.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Pytamy Arkadego o stacje paliw i żarcie i okazuje się.że wkrótce coś będzie. Zatrzymujemy się.na popas w lokalu. Wrzucamy na szybko zupo/drugie i zbieramy się.do wylotu. Przed knajpą spory ruch bowiem w pobliżu nie ma zbyt wiele miejsc na odpoczynek. Zajeżdża motocyklista na nowiuśkim goldasie. Leci z plecakiem z Samary. To uzbecki motocyklista z Taszkientu. Jedzie w samej zbroi i zachwala to rozwiązanie. Mam inne zdanie i tłumaczę że jak lecę w kurtce to wiatr mnie owiewa i jak jestem spocony i jest mi przyjemnie chłodno.
Jaki wiatr? U mnie nic nie wieje. Hmmm. No OK, na goldasie może i nie wieje.
Gonimy dalej w poszukiwaniu paliwa. Stacja jest daleko ale w końcu udaje się.nam do niej dojechać a tu zonk. Brak paliwa. Gość na stacji zeznaje jednak że tu kolega obok (wskazuje na budynek sto metrów dalej) ma paliwo i chętnie sprzeda. Za chwilę.pojawia się sam zainteresowany oferując benzynę. Nie chcemy jednak lać tej benzyny bo nie wiadomo co to może być. Tankuję z zapasowego Rotopaxa i jedziemy dalej. Jedziemy i z daleka widzą czarne, burzowe chmury. Ups. Zakładam membrany bo nie mam ochoty zmoknąć. Wkrótce wjeżdżamy w tą burzę.i opady są.bardzo intensywne do tego okropnie wieje. Planowaliśmy kolejny biwak w stepie ale przy tej pogodzie to będzie słaby pomysł. Jadąc widzimy jak zagłębienia w stepie pomału wypełniają się.wodą. Nie mamy ochoty wepchać się.w taką breję. Zresztą zjazdy z drogi też.nie ma więc lecimy dalej. W końcu docieramy wieczorkiem do miasteczka gdzie znajduję w navi jakiś.hotel przy hali sportowej. Samo miasto to jakaś.przemysłowa osada. Coś tam wydobywają ale niestety nie wiem co. W każdym razie przemysł ciężki. Wbijamy się ale cena ścina mnie z nóg 10000 Tenge. To niby ok 30$ ale jak na warunki kazachskie to majątek. Ponadto kobita mówi że nas przenocuje ale jutro przyjeżdża grupa i mamy spadać przed 6. Nie ma też śniadania. Pomysł z dupy. Jedziemy do miasta szukać czegoś innego. W końcu udaje się.nam znaleźć lokal w który nas przenocują a dodatkowo motocykle możemy zaparkować na zamykanym podwórku. Ok. Bierzemy 6500 Tenge, zajebisty pokój. Sam lokal wygląda jak pokoje na godziny ale jest w porządku. Nie mamy jednak kasy gdyż nie chcieliśmy wymieniać zbyt dużo Tenge więc lecimy do miasta do bankomatu i na żarcie zaklepując miejsca w hoteliku.
Trafiamy do knajpy z super jedzeniem, w której jesteśmy nielicznymi gośćmi.
Obrazek
Jest przyjemnie jednak po deszczu jest chłodno i cieszę się.że nie muszę spać w mokrym stepie pod namiotem. Dach nad głową się.przyda. Zbliżamy się do Rosji i postanawiamy nie lecieć na Samarę lecz jak najszybciej znaleźć się.w Rosji. Kazachstanu mamy dość na długo więc będziemy się kierować na przejście w kierunku Orenburga.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Już klasycznie pobudka i na koń. Nie mamy śniadania i postanawiamy zjeść je po drodze. Zatrzymujemy się.na pierwszym kafe za miastem, w którym spaliśmy. Wrzucamy naleśniki, pijemy kawę i pomału lecimy na przejście graniczne. Mijamy Aktobe zjeżdżając z M32 i szukamy stacji coby zatankować gdyż paliwo w Kazachstanie jest tanie . Stacja jest niestety jest też zajebista kolejka. Próbujemy oblecieć do kolejnej ale jej nie ma. Dopiero w Rosji. Na granicy ozywiście kolejka ale idzie dość sprawnie i wreszcie z ulgą stajemy na ruskiej ziemi. Od granicy mamy ze 40 km do miasteczka w którym możemy zatankować. Ja lecę już na oparach a droga jest tragiczna. Totalna wyrypa, pozostałości asfaltu. Zdecydowanie lepiej byłoby lecieć szutrem. W końcu stajemy na stacji i kierujemy się na Orenburg. Musimy w końcu załatwić naprawę Nynkowych kufrów. Wjeżdżamy do miasta i zaczynamy poszukiwania swarsika, który pomoże nam pospawać stelaże.
Zatrzymujemy się.w knajpie i chętni do pomocy rosjanie szybko dają nam namiary na spawacza, który za godzinę pojawi się w warsztacie. W takim razie jemy obiad aby nie czekać o pustych żołądkach. Znajdujemy warsztat ale gościa nie ma. Dzwonię do niego i mówi abyśmy poczekali bo wkrótce dojedzie. Zajmuje mu to kolejne pół godziny. W końcu się.pojawia i zabiera się.za robotę.
Obrazek
BHP na najwyższym możliwym poziomie czyli okulary Armani i klapki.
Obrazek
Obrazek
Naprawę udaje się.przeprowadzić dość szybko i wyjeżdżamy. Dolatuję.do głównej drogi ale nie ma chłopaków. Czekam bo może zatrzymały ich światła ale nie docierają więc wracam. Okazuje się że Nynek musił wrócić ledwo po wyjeździe bowiem stelaż poprowadzony pod błotnikiem obcierał. Drobne poprawki i już jest OK.
Obrazek
Lecimy dalej. Okazuje się.że mieścina w której naprawialiśmy motocykl (Sol-Ileck)to jakieś uzdrowisko. Mają tam słone jezioro słynące z leczniczych właściwości. Wszędzie stoją ludzie proponujący noclegi no ale my musimy jeszcze podgonić. Mijamy Orenburg i kierujemy się.na Samarę. Przystajemy po drodze zrobić zakupy i szukamy biwaku. W końcu zjeżdżamy z drogi i znajdujemy fajną miejscówkę nad rzeczką nad którą się rozbijamy. Jest przyjemnie i spokojnie.
Obrazek
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Ruszamy po śniadaniu i lecimy do Samary. Chcemy kupić olej do Tenerki. Samara jest ogromna. Na krzyżowce zatrzymuje nas policja. SPrawdzają kwity. W zasadzie nie wiadomo czemu nas zatrzymali jechaliśmy powoli w kolumnie aut. Rutynowa kontrola i lecimy do miasta szukać sklepu z olejami. Zjeżdżamy chyba całe miasto kręcąc się.w kółko i wreszcie znajdujemy olej w sklepie z łodziami. Mają tylko 1 litr w cenie z kosmosu. Odpuszczamy. Jest straszny upał a straciliśmy tyle czasu że jesteśmy głodni.
Obrazek
Wpadamy do klubu fitness gdzie jest restauracja. Lokal zajefajny, ogromna sala z oknami wychodzącymi na Wołgę.
Obrazek
Wrzucamy hamburgery z argentyńskiej wołowiny w zajebistej rosyjskiej cenie. Hamburgery zaiste bardzo smaczne. Jest popołudnie i musimy nadrobić stracony czas. Sporo czasu zabiera nam wylot z Samay w kierunku na Penzę. DO Penzy mamy ok 400 kilosów i już wiemy że nie damy rady tam dojechać jest popołudnie i zaraz trzeba będzie szukać noclegu. Gonimy więc chcąc ujechać możliwie daleko. Jedziemy wzdłuż Wołgi i przy drodze stoi kupa samochodów z których sprzedają.wędzone i świeże ryby. Śmieszą mnie napisy „ryba w maszynie”. Przychodzi mi do głowy że po tygodniach jedzenia mięsa fajnie byłoby wrzucić rybkę. Stajemy i kupujemy wędzonego suma.
Obrazek
Obrazek
Pogoda się zmienia zbierają się.ciężkie chmury i zanosi się na deszcz. Zawsze uważam że lokales wie wszystko najlepiej. Pytam więc sprzedawcę ryb czy będzie padać. Będzie, na bank. Zakładam więc membrany i lecimy dalej. Deszcz w końcu przychodzi ale nie ma tragedii. W końcu zmęczeni zjeżdżamy z głównego traktu i jedziemy w krzaczory rozbić obóz. Znajdujemy miejscówkę ale doopy nie urywa. Wysokie trawy, komary obok bagno. Generalnie mokro. Trudno. Jest jak jest i lepiej nie będzie. Rozbijamy namioty i wciągamy zakupionego wcześniej wędzonego suma. Smaczny ale tłusty jak cholera. Jutro w planie przelot za Moskwę. Aby tego dokonać będziemy musieli pokonać ponad 800 kilosów. Będzie ciężko.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Krzaki przez Penzą - Krzaki za Moskwą

Dzisiejszy dzień zaczął się.słabo. Jak się obudziłem ziąb był zajebisty do tego wszystko mokre. Wilgoć jak cholera. Ruszamy i kierujemy się.na Moskwę. Nynek rzuca żeby oblecieć dołem drogą A107.
Nie podoba mi się to rozwiązanie bo wszyscy z którymi rozmawiałem stanowczo odradzali tą drogę i sugerowali wyłącznie MKAD jako drogę przelotu przez Moskwę. Nie upieram się.jednak MKADem już lecieliśmy i może warto sprawdzić dla potomności nową opcję. Dzisiejszy dzień to typowy dzień drogi. Gonimy nawijając kilometry. Wreszcie dobijamy się do A107. Powiem jedno. Masakra. Cała droga jest w remoncie, poprzecinana przejazdami kolejowymi. Gigantyczne korki, które dzięki temu że lecimy jednośladami udaje nam się.w miarę.sprawnie omijać. Tak czy inaczej cała przebitka zajmuje zajmuje nam półtorej godziny. Jesteśmy jednak wykończeni. Za nami ponad 700 km. Chcemy przejechać jeszcze kawałek aby znaleźć jakąś fajną.miejscówkę na nocleg. W końcu zjeżdżamy w prawo bo widzimy na mapie jeziorko i może uda się rozbić biwak nad wodą. Niestety się.nie udało. Wracamy do głównej drogi M1 lecącej z Moskwy przez Białoruś do naszej granicy i szukamy dalej. Wreszcie zjeżdżamy w lewo na pierwszym skrzyżowaniu. Następnie skręt w krzaczory i rozbijamy się.w wysokiej trawie. Miejsce kiepskie ale zrobiliśmy kupę kilosów. Nie będziemy wybrzydzać.
Nawinięte ok 850 km.
I filmik z podsumowaniem.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Kolejny etap to przejechanie najdalej jak się da przez Rosję i Białoruś. Ranek jest mokry i zimny. Śniadania brak więc szybka zbiórka i wylatujemy. Kierujemy się do Smoleńska bo chcemy zobaczyć wrak samolotu czy miejsce katastrofy, sami jeszcze nie wiemy co. Jedziemy i zatrzymujemy się przed zjazdem na Smoleńsk jednak droga jakoś nam się wlokła i jest dość późno. Wjeżdżamy do miasta bo trzeba się posilić. Widzimy reklamy Makdonalda i tam też kierujemy swoje kroki. Przed makiem spotykamy rosyjskiego motocyklistę w wieku 60+. Poleca bazę u siebie jakby co. Dziękujemy ale nie tym razem bo musimy lecieć. Celowo zostawiliśmy sobie 3 dni zapasu w razie awarii lub problemów. Jemy hamburgery i decydujemy się na powrót na drogę.bez szukania w Smoleńsku miejsca katastrofy lotniczej. Tankujemy i oczywiście gubimy drogę . Musimy zawrócić i skierować się.na właściwą trasę. Przed nami granica rosyjska, której nie ma więc nie zatrzymujemy się tylko lecimy przez Białoruś w kierunku polskim. Na Białorusi wietrznie i mokro. Powtarza się scenariusz z drogi w tamtą stronę. Wieje jak cholera i jest zimno. Temperatura w okolicach 8 stopni. W zasadzie nic ciekawego się nie dzieje lecimy dwupasmową autostradą. Wreszcie zmęczenie daje znać o sobie i zaczynamy rozglądać się za noclegiem. W końcu go znajdujemy. Wbijam do środka ale już widzę.że tanio to tutaj nie będzie ale namioty mokre, jesteśmy przemarznięci przyda się ciepła kąpiel. Bierzemy apartament za 85$. Logujemy się, motki na parking obok i wbijamy do drewnianej knajpy znajdującej się.na terenie.
Jemy zajebiste steki i zapijamy browarkami i wódką za grosze. Rachunek w milionach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W dobrych nastrojach ładujemy się do wyrek. Jutro dalsza część trasy przez Białoruś i wjazd do Polski.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: coreball »

Dzisiaj plan zakłada że dotrzemy do domów. Mamy już niedaleko. Ciąg na bazę włączony i znów nudną autostradą lecimy w kierunku przejścia w Terespolu. Droga mija mi bardzo szybko i w zasadzie nie wiadomo kiedy docieramy na przejście graniczne. Kolejka jak cholera. Oczywiście omijamy wszystkich i stajemy na czele kolejki bez jakichkolwiek awantur ze strony czekających na wjazd. Cofa nas jednak pogranicznik i każe jechać na koniec. Droczymy się.z nim chwilę ale nie daje za wygraną . Polacy w kolejce mówią nam żebyśmy objechali jeszcze raz kolejkę a oni wpuszczą nas na przodek przed własne auta. Tak też czynimy i przelatujemy w zasadzie bez żadnych problemów przez białoruską granicę. Nasza to tylko formalność. Jesteśmy w Polsce.

Obrazek
Natychmiast zjeżdżamy do baru na obiad. Po posiłku trzeba się będzie rozstać. Każdy bowiem uderza inną drogą w swoim kierunku. Spędziliśmy ze sobą prawie miesiąc. Dziwnie tak będzie teraz gonić bez towarzyszy. Ale cóż trzeba się zbierać bo do domu mam ok 300 km a chłopaki jeszcze dalej. Szybkie pożegnanie i każdy oddala się w swoją stronę.
Dzięki Panowie za towarzystwo. Mam nadzieję.że jeszcze się uda wspólnie pyknąć jakiś wyjazd, bo ekipa z nas zgrana.

Krótkie podsumowanie wyjazdu z mojej perspektywy:

Najechane: 14800 kilometrów
Całkowity koszt całej wyprawy (w tym wizy i ubezpieczenia): 5500 pln
Średnie spalanie: 4,9 l/100 km
Najdłuższy dzienny przebieg: 1020 km
Średni dzienny przebieg: ok 500 km
Awatar użytkownika
Slawol74
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 240
Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Poznań

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: Slawol74 »

Koniec ? :sad:
Janusz1
romeciarz
romeciarz
Posty: 31
Rejestracja: 02.01.2016, 19:23
Mój motocykl: XL700V

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: Janusz1 »

Chłopaki! Chylę czoła! Szacun Wielki i gratuluję!!!
pete17
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 556
Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Pabianice

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: pete17 »

:resp: Chłopaki! Po przeczytaniu reportażu chciałem na motka wskakiwać!!! Super.Gratuluję :smile:
Lubię motory...wszystkie.
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów"

Post autor: tomekpe »

Gratulacje!

Ech, zazdrość mną targa... :)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot] i 1 gość