HONDA XLV 750 R RD 01 - Jak widać po symbolu jest to pierwsze ciężkie podróżne enduro Hondy o tak dużej pojemności, w dodatku dwucylindrowy widlak. Nawet nie ma jeszcze marketingowej nazwy jak Transalp czy Africa Twin.
Bardzo dobra maszyna ! Szkoda że Honda zrezygnowała z kontynuacji produkcji, bo kto wie do jakiej postaci by teraz ewoluowała...
Ten model wyprzedził rynek, który nie był przygotowany na tego typu motocykl. Ciężkie enduro? WTF!? Teraz dla nas to normalne ale nie na początku lat 80-tych. Wtedy było to sporym ryzykiem. Może gdyby ślad za nim poszedł duuuży marketing, tak jak za GS-sem, to nie musieli by zaprzestać produkcji już po 3 latach. Rynek nie był gotowy na tak wypasiony motocykl. Za rozwiązania techniczne w nim zastosowane niestety trzeba było zapłacić. Stąd decyzja o zaprzestaniu produkcji i stworzeniu czegoś tańszego. Tak, tak niestety tą tańszą opcją był właśnie PD 06 , czyli nasz poczciwy Transalp. Okroili z czego się dało, dodali owiewki i okazał się strzałem w dziesiątkę.
W RD 01 zastosowano szereg innowacyjnych jak na tamte lata rozwiązań, niektórych nawet teraz nie spotyka się w motocyklach, ewentualnie można je mieć za dopłatą.
I tak na przykład:
- wał kardana, moim zdaniem ma tylko jeden minus - jest cięższy niż łańcuch i inaczej przenosi moment na koło, poza tym cała litania plusów. Kto go miał/ma ten wie, nie ma się co rozwodzić.
- hydrauliczne popychacze - odpada regulacja co 12 tys.
- sucha miska olejowa, w przypadku motocykla który z założenia może się często przewracać jest to bardzo dobre rozwiązanie, dodatkowo filtr oleju umieszczony w takim miejscu że wymiana to bajka i dodatkowo jest chroniony ramą, nic mu nie grozi tak jak np w V-stromie, a nawet w Trampku.
- zbiornik oleju w ramie, która dodatkowo zapewnia mu chłodzenie;
- chłodnica oleju (schowana za osłoną), XLV jest chłodzony olejem i powietrzem, ma to minus - piec w lecie się grzeje podczas wygłupów ale na trasie jest ok; plusem jest też brak płynu chłodniczego , plątaniny węży gumowych, termostatu, wentylatora i chłodnic; poza tym nie ma problemu że się nie dogrzewa przy niskiej temperaturze; nadaje się do penetracji chłodniejszych rejonów globu
- rama jest cholernie sztywna, motocykl nie jest gumowy jak 600-tki , ma jeden element wykręcany dzięki czemu można wyciągnąć silnik;
- zawieszenie przód, lagi 45 mm , zaworki do dopompowania/utwardzenia , prowadzi się rewelacyjnie zarówno w terenie jak i na asfaltowych winklach (kto na Rogaczu jechał z nami na Czechy widział jak się to składa w ciasnych zakrętach);
- amorek tył też w pełni regulowany, zarówno sprężyna (jak w 600), tłumienie (jak w 650/700) , dopompowanie j/w ; też układ Pro-Link
- stalowy oplot w serii, mimo jednej tarczy koło staje w miejscu;
- filtr powietrza wysoko jak w AT, do wymiany potrzebny tylko śrubokręt gwiazdkowy którym wykręca się 1 (jedną) śrubkę, czynność trwa max 1 minutę (!)
- kierownica szersza od trampkowej o +/- 3-4 cm , bez silentblocków - dla jednych minus, dla innych plus;
- jak padnie bateria odpali z popychu i pojedzie dalej;
- jak coś ma być aluminiowe to jest, osłona silnika, bagażnik... to nie malowany na srebrno plastik;
-pozycja na stojąco rewelacyjna;
Minusy.
Motocykl który schodził z taśmy przez raptem 3 lata i przestał być produkowany 30 lat temu... niestety z niektórymi częściami może być kłopot. Choć nie do końca. Eksploatacyjne dostanie się wszystko.
Z Shadow wbrew pozorom podejdzie chyba tylko cewka i przewody WN , silnik w niej chłodzony jest cieczą, zatem i tłoki nawet jeśli wymiarem by spasowały (nie sprawdzałem), to już temperatury XLV mogą nie wytrzymać. Skrzynia nie sądzę by miał podobne przełożenia. Nie spotkałem się aby ktoś robił podmiankę słynnego 3 biegu, który to potrafi się zużyć. Ale trzeba brać pod uwagę ile i jak te motocykle były eksploatowane, to tak jak z wałkami zdawczymi w trampkach...
Elektryka, a głównie moduły. Tu może być problem. W moim jeden się zesr.. psuł . Zamiennik w Ignitech Czechy ok 5 stówek, nowy w Hondzie (niepotwierdzone) 2,5 tys. . Udało się zregenerować za małe pieniądze ale po wielu próbach.
Warto mieć zapas. Mimo iż mój egzemplarz to oryginał w świetnym stanie to dokupiłem jeszcze 1,5 zapasowego.
Kanapa przy dłuższej trasie włazi w tyłek.
Subiektywnie.
Budowa i wygląd to kwintesencja motocykla, brak zbędnych pierdół. Rama, silnik, koła...
W teren trochę za ciężki ale nie do tego jest stworzony, tak z resztą jak i AT, czy TA. Miałem robić gmole ale szewc w dziurawych butach chodzi
a tak serio to po prostu nie chciałem zepsuć tej charakterystycznej sylwetki. Staram się tak jeździć żeby nie przegiąć. Co nie znaczy że tylko do kościoła i na działkę. Babcia dostaje czasami mocno w dupę ale nie narzeka, a nawet mam wrażenie że bardzo to lubi. Jak trzeba to i na koło pójdzie ale ogólnie oszczędzam.
Kupić czy nie kupić...
Jeśli trafisz fajny egzemplarz, zdecydowanie warto. W PL się czasami trafiają. Z reguły w granicach 10 tys. Ten z linka powyżej ukazuje się już ze 2 lata, zdjęcia nie zachęcają, a cena systematycznie co jakiś czas spada. Sporo trafia do nas z Francji ale są to z reguły strupy, często z ubezpieczalni. Drugim popularnym krajem gdzie XLV był eksportowany to Italia, tam łatwiej o zdrowy model.
Jeśli chcesz więcej informacji o tym motocyklu to odezwij się do tego gościa :
https://www.google.com/url?sa=i&rct=j&q ... 3158169135