A ja cieszę się z jeszcze jednej rzeczy, że... po kilku latach mojego proszenia i prób przekonywania*, żeby wreszcie (z)robić zlot(y) bez sztywnych zapisów, przedpłat, proszenia się na bramce "przepraszam czy mogę wjechać, bo się nie wpisałem pół roku wcześniej...?", przymusowego wykupowania jedzenia i jedzenia na komendę, do tej pory oprócz nielicznych głosów na tak słyszałem tylko - "falco nie mieszaj".
Wreszcie ktoś (czyt. wilczek) miał odwagę by spróbować. I jak widać - wolna amerykanka się spodobała!
Oczywiście jak już zostało zauważone - NIGDY NIE DOPIEŚCI SIĘ WSZYSTKICH - NIGDY!
Gdy do tego dodać rzeczy o których również wspominałem, czyli bekowe konkursy a do tego naprawdę niewiele trzeba - pomysł na szybko - przeciąganie liny w wodzie, picie piwa z dziwnych naczyń, "macane" konkursy w parach (nie)koniecznie różnopłciowych, konkursy techniczne (z wiedzy o Trampku), konkursy dla dzieci, itd., itp. + kilka organizacyjnych "drobiazgów", jak +- plan imprezy powieszony w widocznym miejscu, identyfikatory, koszulki dla chętnych (chociażby przez przedpłaty na zlocie + późniejsza wysyłka), to gwarantuję, że integracja i świetny humor dopisałby jeszcze bardziej niż teraz.
Na obsługę ośrodka nigdy nie mam(y) wpływu, choćby podczas wyszukiwania ośrodka wszystko pięknie wyglądało. Dopiero w praniu wychodzi czy obsługa jest GIT czy sztywna i niemiła. Akurat ja nie miałem chorych akcji, choć w recepcji chcieli mnie skroić "z cennika", ale postawiłem na swoim (sprawdziłem "nasz" cennik przed wyjazdem) - Pani przeprosiła i zwróciła kasę. Jednak wiem, że były osoby krojone bez zniżki.
W barze też nie miałem problemów, ale widziałem i słyszałem na własne oczy/uszy naprawdę fatalne akcje ze strony "Pani za barem".
Olać! Nie chcieli dodatkowo zarobić? Ich błąd! Każdy z nas zapewne już tam nie pojedzie a na pewno nikomu nie poleci.
Sam do końca zlotu posilałem się i poiłem w barze za szlabanem, gdzie dzielnie zbieraliśmy pieczątki z Forhendem.
Grupki mniejsze czy większe zawsze się tworzą, ale gdy coś się dzieje, to nawet z ciekawości idzie się zobaczyć, zrobić Lożę Szyderców czy powygłupiać w śmiesznych konkursach. Są też tacy, co lubią walnąć się przy motocyklu i zwyczajnie "przeleżeć" cały łykend.
Sam byłem pytany, co sądzę o zlocie (nie lubię nomenklatury), którą nazwałem 'ŻółTA 2015" i mówiłem, to co wyżej - luz, wreszcie luz, ale szkoda, że nie było konkursów, oraz minimum informacji, bo do tego niewiele trzeba a impreza rozkręca się na maxa.
Oczywiście nie można porównywać zlotów/imprez, gdzie jest pokaźna grupa Onanizatorów, którzy naprawdę mocno się zaangażowali i przygotowali mnóstwo kapitalnych niespodzianek, patrząc w ten sposób, zawsze będzie przepaść, ważne, żeby dobrze spędzić czas a od początku było wiadomo, że ŻółTA 2015 będzie inna.
Pamiętajcie jeszcze o jednym, że luz i atmosferę tworzymy my-uczestnicy a nie jest sztucznie narzucona przez ilość "gwiazdek". Gdy Krakersy mieli świetny pomysł na wspólną fotkę i potem była akcja "a teraz pokazujemy...
" odzew był mizerny. Gdy ja spytałem "kto jest pierwszy raz na zlocie?" - nikt się nie odezwał... (dawna tradycja pokazania...
przez nowych Trampkarzy umarła). Szkoda, bo pamiętam swój 1 raz w Firleju i ile było przy tym śmiechu.
Ja jak zwykle miałem szwędacza i łaziłem tu i tam, gadając z nowymi i starymi, choć i tak zostało sporo osób z którymi się nie poznałem a zlot był taki jak lubię najbardziej, czyli kameralny. Swoją drogą zastanawialiśmy się ile było załóg/motocykli (z czystej ciekawości, bo "statystyki" mam w...
).
Czy wróciłem zadowolony? Tak! O czym też mówiłem.
* Autopsja ze zlotów Garbusów, które robiłem ponad 10 lat.