Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Krótsze lub dłuższe wyjazdy.
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: Qter »

Można by napisać: pojechaliśmy na Ukrainę, pojeździliśmy po górkach, popiliśmy samogon i wróciliśmy do domów...

Ale można napisać też tak:

Dzień 1

Nasza przygoda rozpoczyna się i kończy w Ustrzykach Dolnych. To właśnie tutaj Henry umówił nas na spotkanie. Jedzie nas ośmiu. Każdy z innego rejonu Polski, każdy inny i z innym nastawieniem. Spotykamy się w wyznaczonym miejscu prawie o umówionej godzinie.

W naszej wycieczce na "najbliższy koniec świata" biorą udział:
Henry, Forhend, Dłubacz, Toper, Sfędruś, Siwy86, Zygfryd, Qter.

Ekipa zacna. Ciut milcząca bo się jeszcze nie zna i każdy waży każde słowo. Część już zmęczona trochę dojazdówką a część uchachana bieszczadzkimi winklami.
Podjeżdża do nas Wujas z kolegom co by nas do granicy podstawić. Jedziemy w pięknym szyku. Nikt się nie wychyla, każdy pilnuje co i jak. Na szczęście pogoda dopisuje. Mamy piękne niedzielne leniwe popołudnie.

Obrazek

Na granicy zero kolejki. Jesteśmy jedynymi jadącymi w tamtą stronę. Cała odprawa naszej komandy na drugą stronę zajmuje niecałą godzinkę.
Po drugiej stronie tankujemy pod korek bo jak nie oprzeć się pokusie zalania prawie pełnego baku A95 EKO za równowartość 50 biletów Narodowego Banku Polskiego.
Płacimy w większości polską walutą, na stacji obok można też zapłacić kartą. Robimy jeszcze przystanek w sklepie co by dzieńgi pamieniać i jakieś małe zakupy zrobić.
Jest dobrze.

Obrazek


Obrazek

Do Libuchory mamy trochę ponad 100km. Ci co byli już tam uprzedzają pozostałych że ta stówka to 3h spokojnej jazdy.

Ruszamy.

Pierwsze kilometry to piękny równy asfalt. Zjeżdżamy z niego w prawo w drogę rzadziej uczęszczaną. W tym momencie na asfalcie pojawiają się pierwsze dziury. Zaczynam myśleć, że dobrze że nie pada bo przynajmniej widać głębokość dziur. Po kilku kilometrach właściwie mamy już tylko dziury i tumany kurzu. Kurzu jest na tyle dużo że czuć go w oczach (mimo zamkniętych szybek), uszach i oczywiście w zębach. Co pewien czas wykrzykuje pod nosem jakieś przekleństwa - najczęściej wtedy gdy zawieszenie dobija na nieominiętej dziurze. I tak mnie nikt nie słyszy ;)

Obrazek

Po pewnym czasie robimy postój w miejscu w którym chłopaki zaliczyli kiedyś szlifa - dopiero tu widać jak zmienia się krajobraz. Piękny krajobraz. Nasze oczy pieszczą widoki pagórków i wzniesień na których biwakują autochtoni. Na drodze co pewien czas spotykamy albo marszrutke albo jakąś ładę. Większość aut jest wolniejszych od nas, ma założone co najmniej z przodu alufelgi i przyciemnione wszystkie szyby za wyjątkiem przedniej. Obowiązkowo kierowca gada przez komórkę nie zwracając dużej uwagi na to co dzieje się z tyłu i po bokach. Ostrożność wskazana. Lokalesi przypatrują nam się uważnie, niektórzy machają a inni wręcz zachęcając aby przystanąć na chwile.

Obrazek

Obrazek

Kolejny przystanek to tankowanie w Turce około 30 km od celu bo w Libuchorze paliwo można kupić tylko rolnicze A80 i wcale nie tak łatwo. Humory wciąż nam dopisują.
Ostatnie kilometry naszej dojazdówki to pamiątkowe zdjęcie przy tym znaku.

Obrazek


Teraz kończy się asfalt zupełnie a zaczyna się dziurawy szuter. Jedziemy pod słońce. Blenda nic nie daje bo kurz który na niej osiada bardzo mocno ogranicza widoczność. W ostatniej chwili z tej "mgły" pojawia się przed nami stara łada. Dobrze, że kierowca jechał wolno bo mogło by się skończyć nieciekawie.
Wraz z dźwiękiem klaksonów wpadamy na podwórko Marusi i Witi którzy nas goszczą. Powitanie pełne radości. Gospodarze pokazują swój dobytek z którego są dumni. To co nas uderza to mnogość barw i zapachów. Całe podwórko pachnie. Chodzą po nim kury, obok pasą się kaczki. Przy budzie radośnie merda ogonem i łasi się burek. Cud miód!

Obrazek

My natomiast dopiero teraz dostrzegamy jak bardzo jesteśmy umorusani. Szybkie rozpakowanie, mycie w misce na dworze i biesiada. Mieliśmy spać na sianie ale nasi gospodarze postarali się aby zapewnić nam wygodne spanie na komnatach - sami w czasie naszego pobytu śpią w sieni. Ja co prawda mam do zmiany dwie opony ale dziś tylko udaje się wsadzić trampka na kobyłkę. Nie ma czasu - pora jeść.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zostajemy ugoszczeni tradycyjną kuchnią Ukraińską. Dostajemy borszcz, nóżki, sałatkę i oczywiście samogon ze słoja "dla zdrowotności". Każdy ma głowę pełną wrażeń i głośno do późna w nocy wymieniamy swoje spostrzeżenia.

Ukraina nas czaruje.

Pora spać.

Obrazek

cdn...
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: Biedron »

No nareszcie, czekam na więcej ... :crossy:
Biedron
Awatar użytkownika
MAŁYSZEK
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 293
Rejestracja: 20.02.2009, 12:43
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: WARSZAWA
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: MAŁYSZEK »

Ja jadę za rok i nie mogę się już doczekać
Awatar użytkownika
LUK76
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 617
Rejestracja: 13.04.2012, 19:14
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: Warszawa

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: LUK76 »

pięknie się zaczyna :smile: Małyszek chyba wina nie planujesz...widzialem w relacji z jesiennego zlotu, że chyba wreszcie poszło to zakupione w Węgorzewie :lol:
Awatar użytkownika
MAŁYSZEK
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 293
Rejestracja: 20.02.2009, 12:43
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: WARSZAWA
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: MAŁYSZEK »

LUK76 pisze:pięknie się zaczyna :smile: Małyszek chyba wina nie planujesz...widzialem w relacji z jesiennego zlotu, że chyba wreszcie poszło to zakupione w Węgorzewie :lol:
Na Ukrainie jest tania i dobra wóda ale Henry zapowiedział że tylko abstynentów zabiera, a co do wina to nie było z Węgorzewa tylko z biedronki, tamtego by zabrakło bo było ostro :drinking:
siwy86
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 248
Rejestracja: 13.03.2011, 10:14
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Mszczonów

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: siwy86 »

Trzymaj tak dalej, czekam z niecierpliwością :thumbsup:
... ciszej jedziesz dalej zajedziesz....
Transalp XL600V "Babcia"....
kainek
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 62
Rejestracja: 11.11.2011, 20:37
Mój motocykl: XL600V

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: kainek »

Fanie się zaczyna, dawaj dalej :ok:

Mam nadzieję, że będzie i jakiś filmik.
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3093
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: henry »

Obrazek

Oficjalnie, chciałbym zaprezentować, naszą, Libochorską naklejkę. Została ona zaprojektowana i wykonana przez naszego kolegę Topera i co muszę podkreślić, całkowicie za fri :thumbsup: Jeszcze raz, oficjalnie, wielkie dzięki Toper :thanks: Od tej pory, wszyscy uczestnicy wyjazdów do Libuchory będą mogli się oklejać, a ci którzy już byli, również mogą się upomnieć o naklejkę.

Qter, bardzo fajnie piszesz, zwracając uwagę nie tylko na widoki i dziury w drodze, ale i na smak kurzu w zębach, zapach podwórka i moc samogonki :smile:
Świerze spojrzenie na Libuchorę. Ja, po dwunastu wyjazdach, jestem bardziej oswojony nie tylko z zapachami.
No i jeszcze troszkę moich fotek, proszę:

https://picasaweb.google.com/1007524285 ... esien20131
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
rafcco
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 173
Rejestracja: 18.04.2011, 20:58
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Działoszyn
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: rafcco »

zapowiada się bardzo smacznie :thumbsup:
No risk no fun
forhend
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 292
Rejestracja: 13.06.2008, 20:28
Lokalizacja: Konin
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: forhend »

:smile: Fajnie,
Qter,sorry,ale musze...trzeba bylo dodac:)że w pierwszy wieczór mielismy 1 szklanke na trzechi kielichów nie bylo za wiele,ale to te uroki ukrainskie;),widac starasz sie :)byle tak daleej :ok: .
Henry...domagam siem;)
Awatar użytkownika
Dłubacz
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 481
Rejestracja: 08.11.2009, 18:33
Mój motocykl: XL600V
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: Dłubacz »

kainek pisze:Fanie się zaczyna...
Później będzie jeszcze fajniej :grin: .
kainek pisze:...Mam nadzieję, że będzie i jakiś filmik.
Filmik będzie pewnie zimą :tongue: , póki co załączam moje fotki :smile:.
zygfryd
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 73
Rejestracja: 25.07.2012, 22:46
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Ryki

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: zygfryd »

forhend pisze::smile: Fajnie,
Qter,sorry,ale musze...trzeba bylo dodac:)że w pierwszy wieczór mielismy 1 szklanke na trzechi kielichów nie bylo za wiele,ale to te uroki ukrainskie;),widac starasz sie :)byle tak daleej :ok: .
Henry...domagam siem;)
Ale na szczęście Henry przeprowadził profesjonalne szkolenie, jak pić goriłkę z jednego kieliszka z zachowaniem podstawowych zasad higieny :grin:
A naklejka też się przyda :thumbsup:
kainek
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 62
Rejestracja: 11.11.2011, 20:37
Mój motocykl: XL600V

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: kainek »

Po fotkach Dłubacza sądzę, że nie było za dużo czasu na leniuchowanie co? :grin:
faza
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 127
Rejestracja: 21.11.2011, 22:37
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: w-wa (WW)

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: faza »

zastanawiałem się co to za prace polowe taką silną ekipą były wykonywane .Henry kosą , a óter pięknie z grabiami się prezentował. :smile: wykopki kartofli hehe


Aby do wiosny.(już przebieram nogami)

Mam jeszcze pytanie czy na k60 heidenau wjadę na górę bo jak nie to sobie zmienię .
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: Qter »

Czołem,

Dzięki chłopaki za miłe słowa odnośnie relacji - nie wiem tylko czy w takim stylu uda mi się dociągnąć do końca :niewiem:

Dziś wrzucę kolejną porcję...

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3404
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: Qter »

Dzień 2

Ranek. Za firanką widzę promienie słońca. Wstaję zmieniać opony. Część ekipy jeszcze śpi, część leniwie leży w swoich śpiworach czekając na śniadanie. Gospodarzy w domu już dawno nie ma. Wstali razem ze słońcem. Witia kręci się po podwórku szykując się do wyprowadzenia krów na pastwisko. Marusia biega pomiędzy spiżarką a sienią to rzucając jedzenie kurom, to przynosząc coś do kuchni na śniadanie.

Na stokach miejscami widać jeszcze mgłę i czuć rześkość poranka. Słońce leniwie wędruje pieszcząc swymi promieniami nasze motocykle. Chciało by się zaśpiewać:

„Opadły mgły i miasto ze snu się budzi, Górą czmycha już noc....”

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na śniadanie dostajemy do wyboru ziemniaki ze skwarkami lub mleko z ryżem. Do tego znów pojawiają się nóżki i chleb. Chleb jest wyrobem naszej gospodyni. Właściwie to nie jest chleb tylko rodzaj placków grubości około dwóch palców. W środku ciasto jest delikatne i wilgotne. W tak zwanym międzyczasie wymieniam opony na terenowe oczywiście z pomocą chłopaków. Z motocykli zdejmujemy też wszystkie zbędne rzeczy tzn. kufry, lusterka, deflektory itp.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy na pierwszą pojazdówkę.

Henry mówi o tym dniu jako o wprawkach do trudniejszego terenu. Poruszamy się początkowo dość wolno. Każdy uważa aby nie przesadzić na wstępie. Z szutrowej drogi robimy mały podjaździk gdzie szuter zamienia się w kamienistą drogę. Nie wiem czemu ale mam wrażenie, że kurz już tak bardzo nam nie przeszkadza. Po drodze mijamy domy zbudowane z drewnianych bali prawie i pokrytych eternitem acz zdarzają się także takie kryte jeszcze słomą.

Obrazek

Obrazek

Na podwórkach widać cały inwentarz począwszy od kur i świń a na kozach kończąc. Po pewnym czasie przejeżdżamy mały brud i kierujemy się w górę stoku. Podjazd jest częściowo gliniasty. Po pokonaniu kilku żlebów oraz kamienistych podjazdów naszym oczom ukazuje się rozległa łąka. Na łące mała przerwa. Nieopodal babcia pasie krowy. Nam wyjazd z wioski na łąkę zajął kilkanaście minut a ona zapewne chodzi tam codziennie. Pogoda wciąż dopisuje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po kilkunastu fotkach ruszamy w stronę Bitlya (czyt: Bitlia). Mam wrażenie, że tył motocykla strasznie tańczy. Poza tym coś mi się strasznie telepie i dzwoni. W Bitlye robimy przystanek pod sklepem. Piwa nie ma ale za to są lody i kwas chlebowy. Okazuje się, że prawdopodobnie za słabo dokręciłem ośkę w tylnym kole i trzeba jeszcze raz naciągnąć łańcuch i ja porządnie dokręcić. W między czasie ucinamy sobie pogawędkę z miejscowymi a chłopaki idą oglądać jakiś motor u jednego z gospodarzy. Miejscowy wcale nie okazuje się miejscowym tylko gościem co przyjechał „oddychać” do rodziny. Mówi, że zostało mu 2 miesiące do emerytury a teraz głównie zbiera u brata jabłka i pije pod sklepem. Po przerwie ruszamy w stronę Syhlovate. Ponownie droga wije się przez wioski, czasem w górę czasem w dół, czasem przez strumień a kiedy indziej pomiędzy polami. W Syhlovate znów robimy postój pod sklepem. Synek pani sklepowej pozuje do zdjęć w naszych ciuchach motocyklowych prezentując się dumnie mamie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po przerwie lecimy do Kapratske. Celem jest kwas chlebowy nalewany z kija a nie z butelek. Tam trafiamy w istne centrum handlowe. Duże skrzyżowanie wraz z przystankiem autobusu i czterema sklepami spożywczymi w jednym miejscu jest centrum wymiany lokalnych informacji. Co chwila pojawia się ktoś nowy lub też podjeżdża jakiś ciekawy pojazd. Jesteśmy grupą ośmiu facetów i miejscowi tylko z przyczynki się tu nami interesują. Sprawiają wrażenie że są zajęci swoimi sprawami. Kwas chlebowy z kija smakuje inaczej. Nam rodzi się w głowach pomysł aby zrobić ognisko. Okazuje się, że w żadnym ze sklepów nie ma chleba i może będzie za dwie godziny. Udaje nam się jednak dowiedzieć gdzie kupić chleb. Chłopaki zostają a ja jadę po chleb. Podjeżdżam na wskazane podwórko na którym stoi stary gazik a z tyłu bawią się dzieci. Pies zaczyna strasznie ujadać. Pytam dzieci czy mogę kupić chleb – owszem tak ale trzeba poczekać. Więc cierpliwie czekam podziwiając okolice. Po około 5 min. z obory za gazikiem wychodzi kobieta z wiadrem mleka w ręce. Mówi, żebym poczekał chwile to otworzy sklep bo zamknęła, bo trzeba było krowę wydoić. Po kolejnych 5 min. kobieta przebrana w fartuch sklepowej otwiera drzwi z boku domu gdzie na półkach leżą przynajmniej jak dla mnie pozostałości różnych artykułów np. jeden krem, dwa słoiki musztardy, kilka torebek jakiś przypraw i dwie skrzynki z chlebem. Kupuje 2 bochenki chleba a z zapłaconej reszty otrzymuje zapałki. Wszystko zostaje dwukrotnie przeliczone na liczydłach. Czas tu płynie inaczej. W ogóle jeśli chodzi o chleb to przypomniało mi się, że któregoś dnia będąc u Marusi słyszeliśmy trąbienie samochodu. Jechał jakiś samochód bardzo powoli i trąbił. Zaciekawieni spytaliśmy się o co chodzi. Odpowiedź prosta – obwoźny sklep z chlebem. Ten obwoźny sklep to był rozklekotany daewoo lanos wypełniony po brzegi chlebem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracam do chłopaków. W międzyczasie zakupili kiełbasę (o ile pamiętam wychodziło jakoś 16 PLN za kg) i coś do picia. Ruszamy gdzieś w wyżej. Podjazd jest bardzo fajny. Po pewnym czasie znajdujemy wymarzone miejsce z pięknym widokiem na okoliczne góry, oddalone o kilkaset metrów od drogi którą jechaliśmy. Wydaje się że jesteśmy tu sami z dala od reszty świata. Zrobienie ogniska idzie nam bardzo sprawnie.

Obrazek

Obrazek

Naprawdę w takich chwilach można zapomnieć o troskach dnia codziennego. Ważna jest tylko ta chwila. Nie ma miejsca w głowie o zmartwieniach dnia powszedniego. Liczy sie tylko tu i teraz. Chwile takie są bardzo ulotne ale warte każdych pieniędzy świata.


Obrazek

Kiełba mimo że nie wygląda najlepiej smakuje całkiem nieźle. Do tego mamy cebulę, chleb oraz pomidory. Nic więcej nie potrzeba. Czas przy ognisku leci bradzo szybko.
Wracając z ogniska spędzamy jeszcze chwile pokonując najgłębszy bród tego wyjazdu. Na potoku przechodzącym przez naszą wieś w jednym miejscu ktoś zrobił niewielką tamę. Wszyscy sprawnie pokonują tą przeszkodę mimo tego, ze woda sięga powyżej kolan. W drodze powrotnej niezbyt fortunnie obieram kurs na brzeg przez co wypadam trochę z boku na zbyt dużej prędkości a przednie koło zostaje mocno podbite na jakimś większym kamieniu znajdującym się w tym miejscu pod wodą. Moja wysoka szyba uderza mnie w kask. Dobrze że go miałem. Udaje mi się opanować motocykl i wyjechać bez wywrotki. Wniosek na przyszłość – w teren niska szyba albo jej brak (tak jak lusterek).

Obrazek

W końcu wracamy do naszego domostwa. Mimo, że zbliża się już wieczór to gospodarzy nie ma w domu. Nie szkodzi – przecież zostawili nam klucz w tajnym miejscu – pod szmatą na stercie eternitu obok wejścia do domu. Pamiętam z dzieciństwa, że u mojej babci też tak się robiło – klucz od domu wieszało się na płocie i przykrywało szmatką a samemu szło się na pole albo do lasu. Łza się w oku kręci.

Obrazek



Marusia zostawiła nam też jedzenie do podgrzania. Miło z jej strony. Część z nas próbuje się domyć, inni robią jedzenie a jeszcze inni odpoczywają lub rozpalają w kuchni. Na podwórku jest jałówka bardzo wszystkiego ciekawa – do tego stopnia, że zjada nam mydło ;). Podwórko nie jest w żaden sposób zamykane a ona nie jest tez uwiązana ale doskonale wie, że to właśnie tu ma być. Okazuje się, że jeden z gospodarzy sprowadził ją z pastwiska przy tzw. okazji. Na przed-kolacje mamy kartoflankę ale bez samogonu bo go znaleźć nigdzie w obejściu nie możemy. Postanawiamy więc pójść do sklepu. Jest ciepły wieczór więc idziemy w kilku spacerem w górę wsi bo sklep koło nas już zamknięty. Zaczepiamy pierwszą spotkaną parę. Okazuje się, że kobieta to pani sklepowa, która decyduje się wrócić i specjalnie dla nas otworzyć sklep jeszcze na chwilę. W sklepie zakupujemy alkohol, za który należność jest kilkakrotnie przeliczana na liczydle. Na chwile spoczywamy na mostku gdzie poznajemy Misze, który zostaje przez nas potem nazywany Misza - Honda Hop Hop i jeszcze jednego gościa. Są oni już trochę pijani ale towarzyscy. Okazuje się, że Misza startuje do doczki (córki) tego gościa a on na to nie patrzy zbyt przychylnie.

Obrazek

Po kilku kieliszkach dalej wracamy do nas. W domu są już gospodarze i serwują nam do jedzenia domowy ser, nieśmiertelne nóżki oraz sałatkę. Nasza biesiada przeciąga się do późnych godzin nocnych. Plan na dzień następny to wykopki. Marusia mówi, że dzied chory i czekali na nas z wykopkami bo samemu ciężko. Słysząc to Henry pyta się Marusi o zdrowie dziadka.

Rozmowa przebiega mniej więcej w ten sposób:

- Dzied chory?
- chory
- a na co chory?
- ja nie znaju, słaby..
- a u wriecza był (lekarza)
- nie był
- a pocziemu nie był
- bo nie trzeba...
- jak chory to trzeba

... cisza ...


Obrazek

Pytamy się, czy dużo pola wiedząc o tym, że czas i odległości mierzy tu się inaczej (np. całkiem niedaleko pieszo to około 2 km) lecz stwierdza że bedzie z 5 arów.
Przed snem wychodzę jeszcze na podwórze. Cisza – nawet psy we wsi nie szczekają. Noc może nie jest zbyt ciepła ale napewno przepiękna. Na niebie widać tysiące gwiazd. Gwiazdozbiory rysują się same. To zasługa tego, że nie ma tu żadnego zbędnego oświetlenia. Światło pali sie dokładnie tam gdzie powinno.
Libuchora zapada w sen a my razem z nią....
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3093
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: henry »

No Qter, po prostu - piknie :ok:
Dodam jedynie, że to w słoju na ostatnim zdjęciu, to poszukiwana przez nas w całym domu, samogonka :drinking: a podczas jej poszukiwań, Forhend mało życia nie postradał :lol:
Qter, wiem że nie wszystko można wyłapać, więc prostuję, mąż Marusi ma na imię Wasyli ( Wasia ).

Moje fotki z dnia drugiego:

https://picasaweb.google.com/1007524285 ... esien20132
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
toper
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 377
Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dębica
Kontakt:

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: toper »

Obrazek
Większość krasnoludków bajeruje Królewnę ...



Obrazek
... a Heniu (z poświęceniem :thanks: ) przekonuje celnika że Libuchora właśnie na nas czeka :thumbsup:
saper
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 108
Rejestracja: 31.05.2011, 20:56
Mój motocykl: XL600V

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: saper »

Bomba;) Jeszcze tam wrócę i żałuje ze tym razem nie bylem;/
kainek
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 62
Rejestracja: 11.11.2011, 20:37
Mój motocykl: XL600V

Re: Królowa i 7 krasnoludków czyli jesienna Libuchora 2013

Post autor: kainek »

Henry ma jak zwykle fajne fotki, jeszcze nigdy nie widziałem tak kolorowego stołu :grin:

Qter, pisz dalej, nie zwlekaj bo Cię wena opuści a naprawdę fajnie się to czyta :ok:
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości