Namawiałem kolegę później kilka razy do przełamania tysiąca jednym ciągiem, ale kręcił nosem...Mało czasu, żona, praca...
Minęło kilka lat. Przybyło kilka siwych włosów, nie zaobserwowano większej ilości mądrości ludzkiej

Baba mi ostatnio narzekała (bo marudne to i lubi ponarzekać), że kanapa w motocyklu niewygodna i trzeba ją przerobić...W sumie oboje zadawaliśmy sobie pytanie, jaka dupa jest najlepsza do motocyklizmu: koścista, mięsista czy może tłuściasta...
Przeglądając neta trafiłem na ciekawy wywiad i imformację o rajdzie jak w tytule. https://youtube.com/watch?v=9ggaBrdE47M&feature=shared
Zaciekawiło mnie to i znalazłem w necie więcej info.https://www.ironriderchallenge.com/pl/podejmij-wyzwanie
Okazało się także, że kilka dni wcześniej koło domu, w którym czasem przebywam odbył się taki rajd

We wtorek wylądowałem na Śląsku, przespałem się i zjadłem rano trzy jajka na twardo i kanapki.
Koło 10 rano ruszyłem na południe Polski w kierunku Słowacji, aby "zaliczyć" trasę Marcina z Zakopanego z FAT: https://africatwin.com.pl/showpost.php? ... ostcount=1
https://maps.app.goo.gl/yNWaeK6CiAScvKED9
Dokładnie 529 km po Słowacji. Fajosko. Wyjeżdżę się za wszystkie czasy

Dojazd do granicy nudny, jak flaki z olejem. Przed granicą zachęcony przydrożną reklamą jem dużego burgera.
No i dalej jazda...
Po Słowackiej stronie robi się fajnie i winklowato. Jadę spokojnie nie przekraczając lokalnych przepisów. Staję co 2h odpocząć i napić się wody.
Traska mieszana z prostymi drogami i takimi całkiem pokręconymi. Koło południa łapie mnie mocny deszcz i stara kurtka kompletnie nabiera wody jednak jej nie wpuszczając do środka. To był bardzo dobry fart, bo po burzy miałem fajną temperarurę wewnątrz ubrania. Do wieczora kurtka fajnie wyschła. Koło północy wracam na resztkach paliwa do Polski. Kupuję kawę, kanapkę i ruszam w kierunku domu. Na śląskiej stacji jestem o 3.30 rano. Kupuję 2 kawę. Do pelnego 1100 km. brakuje mi 160 km. Ale wiedziałem o tym wcześniej i kobita narysowała gpx-a po śladzie z nieodległego rajdu, który odbył się kilka dni wcześniej.
Brakujące km. dobiłem bez problemu i zameldowałem się w domu z samego rańca.
Generalnie zmęczenie nie dokuczało, dupa przetrwała, ale odczuwałem lewą dłoń, mimo hydraulicznego sprzęgła.
Nie namawiam do powtarzania
