Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
Niedziela.
Parę minut po 10.00 dostaje wiadomość na komunikator od Pitera. Pyta, czy gdzieś jadę, sam trochę narzeka że nie ma z kim jeździć...
Robię zaspany (! ) jedną nagrywkę (przekładając z zachodniego slangu: nagrywam wiadomość głosową na komunikator). Po kilkunastu minutach robię drugą ze wstępnym planem na wspólne polatanie po zachodnich rubieżach. Ułomność systemu powoduje, że wiadomości Piter! nie odsłuchuje i zalega na tapczanie...
Ja zgodnie z planem lecę w kierunku Drawska Pomorskiego, potem drogą 163 na Połczyn Zdrój, dalej na zachód w stronę Swidwina i znów na północ drogą 162 w stronę Kołobrzegu. Staję 30 km przed Kołobrzegiem i dzwonię do Pitera!!... W try miga wszystko się wyjaśnia i obaj zdajemy sobie sprawę, że nie dane nam będzie dzisiaj razem pojeździć.
Dalej lecę sam i kończę dzień z licznikiem wzbogaconym o ponad 500km.
Wieczorem snujemy jakieś mgliste plany o wspólnym polataniu... Nie znam jeszcze terminu powrotu do pracy po blisko dwóch miesiącach bezrobocia i nie chcę niczego obiecywać koledze. Obiecuję zadzwonić w poniedziałek wieczorem i dać info...
CDN...
Parę minut po 10.00 dostaje wiadomość na komunikator od Pitera. Pyta, czy gdzieś jadę, sam trochę narzeka że nie ma z kim jeździć...
Robię zaspany (! ) jedną nagrywkę (przekładając z zachodniego slangu: nagrywam wiadomość głosową na komunikator). Po kilkunastu minutach robię drugą ze wstępnym planem na wspólne polatanie po zachodnich rubieżach. Ułomność systemu powoduje, że wiadomości Piter! nie odsłuchuje i zalega na tapczanie...
Ja zgodnie z planem lecę w kierunku Drawska Pomorskiego, potem drogą 163 na Połczyn Zdrój, dalej na zachód w stronę Swidwina i znów na północ drogą 162 w stronę Kołobrzegu. Staję 30 km przed Kołobrzegiem i dzwonię do Pitera!!... W try miga wszystko się wyjaśnia i obaj zdajemy sobie sprawę, że nie dane nam będzie dzisiaj razem pojeździć.
Dalej lecę sam i kończę dzień z licznikiem wzbogaconym o ponad 500km.
Wieczorem snujemy jakieś mgliste plany o wspólnym polataniu... Nie znam jeszcze terminu powrotu do pracy po blisko dwóch miesiącach bezrobocia i nie chcę niczego obiecywać koledze. Obiecuję zadzwonić w poniedziałek wieczorem i dać info...
CDN...
Ostatnio zmieniony 13.07.2021, 20:42 przez Artek, łącznie zmieniany 2 razy.
Dominator.
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Łandej i kawałek nocy.
Foty lepszej jakości i widok swój przez pryzmat mam nadzieję dorzuci kompan tej wycieczki
Poniedziałek po 20.00 dogadujemy przez telefon wstępnie, że ruszamy następnego dnia ze swoich domów o 6.00 rano. Spotykamy się gdzieś w pół drogi, czyli w Wałczu.
Wtorek.
Budzę się i stwierdzam, że zaspałem Nerwowo szukam telefonu z zamiarem zadzwonienia do kolegi... Patrzę niewyraźnie na zegarek: 5:20. Jeszcze 10 minut do pobudki.
5:59 dostaję wiadomość: Ruszam.
A ja jeszcze nie ubrany...trza będzie gonić.
Drogę znam na pamięć, lecę swoim tempem i dojeżdżam na Orlen w Wałczu, tankuję, czekam 3 minuty i...
Witamy się serdecznie i widzę na twarzy kolegi szyderę z mojego brudnego motora. Kąśliwa zaczepka powoduje, że w mojej głowie odzywa się wołk ze starej ruskiej bajki. Nu zajac...
30 minut spędzamy przy porannej kawie i planach, które mam w głowie.
Ruszamy o 8.30 i dość sprawnie lecimy na północ drogą 163. Prowadzę. Do Połczyna Zdrój droga jest kręta i przebiega przez las. Walczę sam ze sobą, aby stłumić kofeinę z kawy. Na jednym z łuków wchodzę na pewniaka. Kilkadziesiąt metrów za zakrętem stoją dwa auta na światłach awaryjnych. Prostuję motor i wciskam dwa hamulce, źle wyregulowany tylny amor powoduje podskakiwanie tylnego koła i daje efekt podobny do ABS. Przed autem stała kobieta z niemowlakiem na rękach. Zły jestem sam na siebie. Kto, jak kto...
Dojeżdżamy do Kołobrzegu i lecimy wzdłuż morza drogą 102. Ruch spory i żołądek domaga się posiłku.
Stajemy w Łukęcinie przy kuchni polowej i wciągamy smaczny żur w jak to określił kolega "niemieckiej" cenie. Jest dokładnie południe.
Kupuję kilka euro w kantorze i lecimy na zachód. Wjeżdżamy w leśną drogę zamkniętą szlabanem w miejscowości Świętouść. To dobrze znane mi tereny, gdyż poznałem tam od środka, w okresie mojej młodości pewną Laurę.
Z widzenia jej koleżankę Zofię
I ich nieodłącznego wujka Wołchowa.
Chwilę kręcimy się po ruinach byłej JW4048. Widok z klifu na ogrom Bałtyku maluje na twarzy Piotrka szczerą radość. Nawet paciak na piasku nie psuje mu humoru.
Pamiątkowa fota, kilka moich opowieści i lecimy dalej w kierunku Świnoujścia.
Poniedziałek po 20.00 dogadujemy przez telefon wstępnie, że ruszamy następnego dnia ze swoich domów o 6.00 rano. Spotykamy się gdzieś w pół drogi, czyli w Wałczu.
Wtorek.
Budzę się i stwierdzam, że zaspałem Nerwowo szukam telefonu z zamiarem zadzwonienia do kolegi... Patrzę niewyraźnie na zegarek: 5:20. Jeszcze 10 minut do pobudki.
5:59 dostaję wiadomość: Ruszam.
A ja jeszcze nie ubrany...trza będzie gonić.
Drogę znam na pamięć, lecę swoim tempem i dojeżdżam na Orlen w Wałczu, tankuję, czekam 3 minuty i...
Witamy się serdecznie i widzę na twarzy kolegi szyderę z mojego brudnego motora. Kąśliwa zaczepka powoduje, że w mojej głowie odzywa się wołk ze starej ruskiej bajki. Nu zajac...
30 minut spędzamy przy porannej kawie i planach, które mam w głowie.
Ruszamy o 8.30 i dość sprawnie lecimy na północ drogą 163. Prowadzę. Do Połczyna Zdrój droga jest kręta i przebiega przez las. Walczę sam ze sobą, aby stłumić kofeinę z kawy. Na jednym z łuków wchodzę na pewniaka. Kilkadziesiąt metrów za zakrętem stoją dwa auta na światłach awaryjnych. Prostuję motor i wciskam dwa hamulce, źle wyregulowany tylny amor powoduje podskakiwanie tylnego koła i daje efekt podobny do ABS. Przed autem stała kobieta z niemowlakiem na rękach. Zły jestem sam na siebie. Kto, jak kto...
Dojeżdżamy do Kołobrzegu i lecimy wzdłuż morza drogą 102. Ruch spory i żołądek domaga się posiłku.
Stajemy w Łukęcinie przy kuchni polowej i wciągamy smaczny żur w jak to określił kolega "niemieckiej" cenie. Jest dokładnie południe.
Kupuję kilka euro w kantorze i lecimy na zachód. Wjeżdżamy w leśną drogę zamkniętą szlabanem w miejscowości Świętouść. To dobrze znane mi tereny, gdyż poznałem tam od środka, w okresie mojej młodości pewną Laurę.
Z widzenia jej koleżankę Zofię
I ich nieodłącznego wujka Wołchowa.
Chwilę kręcimy się po ruinach byłej JW4048. Widok z klifu na ogrom Bałtyku maluje na twarzy Piotrka szczerą radość. Nawet paciak na piasku nie psuje mu humoru.
Pamiątkowa fota, kilka moich opowieści i lecimy dalej w kierunku Świnoujścia.
Ostatnio zmieniony 08.07.2021, 11:12 przez Artek, łącznie zmieniany 1 raz.
Dominator.
- chemik
- osiedlowy kaskader
- Posty: 148
- Rejestracja: 28.11.2018, 17:07
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Ustroń
Re: Łandej i kawałek nocy.
Super.
Czyta się
Wrzuć proszę, jeśli masz jakieś foty Bałtyku.
Ja z południa, ładnie tu u "nas", ale zachodniopomorskie zawsze było moim ulubionym regionem Polski.
Czyta się
Wrzuć proszę, jeśli masz jakieś foty Bałtyku.
Ja z południa, ładnie tu u "nas", ale zachodniopomorskie zawsze było moim ulubionym regionem Polski.
chemik vel Robert1984
- Piter!!!
- miejski lanser
- Posty: 360
- Rejestracja: 24.10.2015, 16:38
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Łandej i kawałek nocy.
To ja wrócę myślami mocniej wstecz. Pod koniec maja zrobiliśmy TET północny, wschodni, trochę Bieszczad. Założeniem było unikać asfaltu jak ognia. Zrobiliśmy około 4tyś km w lesie, w piachu, w lżejszym i cięższym terenie. Generalnie TET jest dla Gejesów, więc utrudnialiśmy go sobie jak tylko mogliśmy, szukając jak najgorszych terenów, błotnistych wąwozów, grząskich piachów… Dziewięć dni offu..
Było super, ale wkradł się jakiś niedosyt… no i jak na złość, następny wypad może koniec sierpnia, może wrzesień… Nuda. Wokół komina znam wszystkie drogi jak własną kieszeń, gdzieś by się pojechało, ale gdzie? Z kim? Drążę temat delikatnie po znajomych, ale w tym roku jakby wszyscy się zmówili, nie jeździmy…
Przychodzi weekend, mapa na stół, kawa, rozkmina, tu byłem, tu byłem, tu byłem…
Pojechałbym nad morze, wzdłuż morza, ale sam? Znowu sam? Nie chcę sam…
Zaczepiam wiadomościami Artura, co robisz? Może jakiś wypad? Chociaż na jeden dzień???
Trafiony w dychę, wtorek jedziemy.
Jest w końcu wtorek, upragniony wtorek, szósta rano, trzęsącym się z wrażenia palcem naciskam starter, oł jea..
Lecę na Wałcz, jakiś koszmar, na trasę wyjechały chyba wszystkie tiry.. Na początku jechałem za tirami, ale czas goni, nie dojadę tam do wieczora. Czas wytestować nowy nabytek, przełączam moc silnika na pierwszy tryb, bieg w dół i dzida, jest moc , na raz - trzy, cztery tiry, nim się obejrzałem byłem już w Wałczu.
Pierwsze spojrzenie na Franka, jak zwykle ujeb..
Kawa, wymiana zdań, lecimy na Koszalin, Artur prowadzi, prędkości do zwiedzania, tiry zniknęły, puste drogi, zakrętów dużo, za ostrym zakrętem auto na awaryjnych, oszty, co za debil sobie myślę, zamiast zatrzymać się dalej, żeby był czas na reakcję, przejeżdżamy, kobieta z dzieckiem na ręku, by Cię… Z Koszalina kierujemy się na Świnoujście, jedziemy wzdłuż morza, lansując się po nadmorskich kurortach. Artur ciągnie mnie do swojej byłej bazy wojskowej. Po drodze robi się niesamowicie gorąco, zmieniam kurtkę, a Artur zaczyna wylewać wodę za kołnierz. Zjeżdżamy z głównej drogi, do bazy wojskowej, tak naprawdę, jest to pas nadbrzeżny, wolna jazda, wjeżdżam w piach, przednie koło staje bokiem w lewo, podpieram się nogą, udało się, uf. Myślę sobie, dobra, gaz i ostro w lewo, odwijam manetę, podnoszę nogę, a tu włącza się trakcja, odcina moc i gleba.. no szty diable, co za wstyd, Trampkiem bym wyszedł z tego z zamkniętymi oczami. Podnoszę sprzęta szybciej niż upadł, Wyłączam wszystkie systemy, jedynka, ogień, za mną wszystko fruwa..
O, to tam, za tymi krzaczorami:
Idziemy z buta zobaczyć morze, wysoki klif kończy nadbrzeże, cudowny widok
No nic, jedziemy dalej, dojeżdżamy na prom do Świnoujścia, żar leje się z nieba, Artur leje wodę za kołnierz, z nogawek leci mu woda, ludzie w autach na promie nie mogą wyjść z podziwu , ale sposób dobry i pomaga na jakiś czas.
Było super, ale wkradł się jakiś niedosyt… no i jak na złość, następny wypad może koniec sierpnia, może wrzesień… Nuda. Wokół komina znam wszystkie drogi jak własną kieszeń, gdzieś by się pojechało, ale gdzie? Z kim? Drążę temat delikatnie po znajomych, ale w tym roku jakby wszyscy się zmówili, nie jeździmy…
Przychodzi weekend, mapa na stół, kawa, rozkmina, tu byłem, tu byłem, tu byłem…
Pojechałbym nad morze, wzdłuż morza, ale sam? Znowu sam? Nie chcę sam…
Zaczepiam wiadomościami Artura, co robisz? Może jakiś wypad? Chociaż na jeden dzień???
Trafiony w dychę, wtorek jedziemy.
Jest w końcu wtorek, upragniony wtorek, szósta rano, trzęsącym się z wrażenia palcem naciskam starter, oł jea..
Lecę na Wałcz, jakiś koszmar, na trasę wyjechały chyba wszystkie tiry.. Na początku jechałem za tirami, ale czas goni, nie dojadę tam do wieczora. Czas wytestować nowy nabytek, przełączam moc silnika na pierwszy tryb, bieg w dół i dzida, jest moc , na raz - trzy, cztery tiry, nim się obejrzałem byłem już w Wałczu.
Pierwsze spojrzenie na Franka, jak zwykle ujeb..
Kawa, wymiana zdań, lecimy na Koszalin, Artur prowadzi, prędkości do zwiedzania, tiry zniknęły, puste drogi, zakrętów dużo, za ostrym zakrętem auto na awaryjnych, oszty, co za debil sobie myślę, zamiast zatrzymać się dalej, żeby był czas na reakcję, przejeżdżamy, kobieta z dzieckiem na ręku, by Cię… Z Koszalina kierujemy się na Świnoujście, jedziemy wzdłuż morza, lansując się po nadmorskich kurortach. Artur ciągnie mnie do swojej byłej bazy wojskowej. Po drodze robi się niesamowicie gorąco, zmieniam kurtkę, a Artur zaczyna wylewać wodę za kołnierz. Zjeżdżamy z głównej drogi, do bazy wojskowej, tak naprawdę, jest to pas nadbrzeżny, wolna jazda, wjeżdżam w piach, przednie koło staje bokiem w lewo, podpieram się nogą, udało się, uf. Myślę sobie, dobra, gaz i ostro w lewo, odwijam manetę, podnoszę nogę, a tu włącza się trakcja, odcina moc i gleba.. no szty diable, co za wstyd, Trampkiem bym wyszedł z tego z zamkniętymi oczami. Podnoszę sprzęta szybciej niż upadł, Wyłączam wszystkie systemy, jedynka, ogień, za mną wszystko fruwa..
O, to tam, za tymi krzaczorami:
Idziemy z buta zobaczyć morze, wysoki klif kończy nadbrzeże, cudowny widok
No nic, jedziemy dalej, dojeżdżamy na prom do Świnoujścia, żar leje się z nieba, Artur leje wodę za kołnierz, z nogawek leci mu woda, ludzie w autach na promie nie mogą wyjść z podziwu , ale sposób dobry i pomaga na jakiś czas.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1526
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Łandej i kawałek nocy.
Znajomość z takimi paniami nie służy. Za dużo chciałyby wiedzieć .
I jeszcze okropny wujek .
I jeszcze okropny wujek .
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 170
- Rejestracja: 27.09.2017, 23:57
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Łandej i kawałek nocy.
Raz, ktoś kiedyś, za pewną Laurę to chciał zapłacić nawet okrągły milion, ale miał żonę. Chyba Zoofffiię. I Wujek DobraRada mu to odradził.
Tak filmowo mi się skojarzyło. Szklana pogoda
Tak filmowo mi się skojarzyło. Szklana pogoda
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Łandej i kawałek nocy.
Po przekroczeniu granicy kierujemy się przez Anklam, Pasewalk, Prenzlau, Angermunde do znanej podnośni statków w Niederfinow. To dość długi (ok. 200 km) i bardzo nudny odcinek. Na półmetku drogi robimy jeden przestanek na obudzenie się Przed samym miejscem docelowym zaliczamy kilka fajnych zakrętów.
Chwila zakręcenia przy kupowaniu biletów i po kwadransie znów Piter!!! zaniemówił z wrażenia.
Robi się późno i udajemy się w kierunku domów.
Przekraczamy granicę w Osinowie Dolnym i odnajdujemy z drobnymi komplikacjami wynikającymi ze zmeczenia najdalej wysunięty punkt na zachód.
Chwila zakręcenia przy kupowaniu biletów i po kwadransie znów Piter!!! zaniemówił z wrażenia.
Robi się późno i udajemy się w kierunku domów.
Przekraczamy granicę w Osinowie Dolnym i odnajdujemy z drobnymi komplikacjami wynikającymi ze zmeczenia najdalej wysunięty punkt na zachód.
Dominator.
- Piter!!!
- miejski lanser
- Posty: 360
- Rejestracja: 24.10.2015, 16:38
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Łandej i kawałek nocy.
W świnoujściu, po przekroczeniu granicy urzekł mnie równy jak stół asfalt, ale niestety stał on się przekleństwem, jednostajna, umiarkowana, nudna trasa do Niederfinow, w temperaturze ponad 30st, zaczęła powodować nużenie i senność.
Na szczęście, gdzieś w połowie Artur zjeżdża na stację w cień. Rozprostowanie kości, butelka wody za kołnierz i jazda dalej. W końcu docieramy do celu podróży, podnośni statków
Robi wrażenie
Droga powrotna, wjazd na polskie drogi, dziurawe, krzywe, pofałdowane, budzi i robi negatywne wrażenie, gdzieś na powrocie wpadam w mega dziurę , felga wgięta w 2 miejscach, nie obędzie się bez prostowania u Króla.
Wzdłuż zachodniej granicy Artur objeżdża niechlubne pamiątki po II wojnie światowej:
Zaliczamy też, najbardziej na zachód wysunięty kraniec Polski:
Artur odprowadza mnie, gdzieś do połowy odległości do Bydgoszczy, temp cały czas wysoka, ilość przejechanych km, powoduje, że zbliżając się do domu zaczynam zjeżdżać już prawie na każdą stację benzynową, aby chwile odpocząć i się wyprostować. Docieram do domu po północy, w sumie zrobione 950km.
Na szczęście, gdzieś w połowie Artur zjeżdża na stację w cień. Rozprostowanie kości, butelka wody za kołnierz i jazda dalej. W końcu docieramy do celu podróży, podnośni statków
Robi wrażenie
Droga powrotna, wjazd na polskie drogi, dziurawe, krzywe, pofałdowane, budzi i robi negatywne wrażenie, gdzieś na powrocie wpadam w mega dziurę , felga wgięta w 2 miejscach, nie obędzie się bez prostowania u Króla.
Wzdłuż zachodniej granicy Artur objeżdża niechlubne pamiątki po II wojnie światowej:
Zaliczamy też, najbardziej na zachód wysunięty kraniec Polski:
Artur odprowadza mnie, gdzieś do połowy odległości do Bydgoszczy, temp cały czas wysoka, ilość przejechanych km, powoduje, że zbliżając się do domu zaczynam zjeżdżać już prawie na każdą stację benzynową, aby chwile odpocząć i się wyprostować. Docieram do domu po północy, w sumie zrobione 950km.
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Łandej i kawałek nocy.
Zabrakło czasu na górę Czcibora w Cedyni i kilka pomniejszych turystycznych punktów wzdłuż Odry.
Przed 20.00 smacznie i w przystępnej cenie zjedliśmy ciepły posiłek w 74-520 Stary Kostrzynek, nad samą Odrą.
Potem dość sprawnie i szybko skierowaliśmy się w stronę Bydgoszczy zaliczając jeszcze po drodze Pomnik Lotników Litewskich w Pszczelniku.
Gdzieś po Wałczem pożegnaliśmy i rozjechaliśmy się do swoich domów.
Dzień zaczął się dla nas przed.6.00 rano a w łóżku byliśmy po północy. Licznik w moim motorze dokręcił sobie blisko 900 km. Obaj stwierdziliśmy z Piotrkiem, że to był długi i męczący dzień.
Mało było także offu, bo afra ładna a Piter miał wypastowane buty.
Przed 20.00 smacznie i w przystępnej cenie zjedliśmy ciepły posiłek w 74-520 Stary Kostrzynek, nad samą Odrą.
Potem dość sprawnie i szybko skierowaliśmy się w stronę Bydgoszczy zaliczając jeszcze po drodze Pomnik Lotników Litewskich w Pszczelniku.
Gdzieś po Wałczem pożegnaliśmy i rozjechaliśmy się do swoich domów.
Dzień zaczął się dla nas przed.6.00 rano a w łóżku byliśmy po północy. Licznik w moim motorze dokręcił sobie blisko 900 km. Obaj stwierdziliśmy z Piotrkiem, że to był długi i męczący dzień.
Mało było także offu, bo afra ładna a Piter miał wypastowane buty.
Dominator.
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 170
- Rejestracja: 27.09.2017, 23:57
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
W taką pogodę zrobić taką trasę, i to mocno asfaltową Toście chłopaki wytrzymałością pobili na głowę dakarowców
- trud
- czyściciel nagaru
- Posty: 611
- Rejestracja: 09.02.2014, 19:35
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
900 kilo w jeden dzień, to Wy chyba nie macie ze sobą o czym gadać i cały czas zapierda...e. Moje kolana mówią takim przebiegom stanowcze nie. Dupa z reszta też.
- Piter!!!
- miejski lanser
- Posty: 360
- Rejestracja: 24.10.2015, 16:38
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
To był jednorazowy wypad, testowy, przed grubszym wypadem, czy damy radę ze sobą wytrzymać dwa tygodnie . We wrześniu, od 16, lecimy na Bałkany i Ukrainę.
Na codzień i na wypadzie nie wyobrażam sobie robić więcej niż 500km.
Na codzień i na wypadzie nie wyobrażam sobie robić więcej niż 500km.
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
Jeśli chodzi o kwestię tyłka i kolan, to w moim przypadku ostatnimi czasy, jak pogoda dopisywała robiłem prawie codziennie 20 km rewerem na jezioro. Takie rozruszanie stawów i ćwiczenie tyłka polecam każdemu, bez względu na wiek.
Na tej wycieczce dość często robiliśmy sobie różne przystanki. Ćwiczone było także wejście na podnośnię statków. Nie robiliśmy sobie nad każdym kamykiem przy drodze chwili zadumy, a raczej dość sprawnie się przemieszczaliśmy momentami nieznaczne naginając limity prędkości ( przed samym domem Crf "podgoniła" tempo).
Zaś co do gadania, to mieliśmy parę takich chwil: obiad, zwiedzanie JW, prom, podnośnia, obiadokacja itp.
Można ten trip było podzielić na dwa dni. Wieczorem spożyć jakieś alko i pogadać. Gdzieś nad morzem padła nawet ze strony kompana propozycja zostania na noc lub choćby wykąpania w morzu, ale jakoś bardzo lubię swoje łóżko. Zaś jazda z posolonymi jajkami w taki upał mogła się źle skończyć.
Na tej wycieczce dość często robiliśmy sobie różne przystanki. Ćwiczone było także wejście na podnośnię statków. Nie robiliśmy sobie nad każdym kamykiem przy drodze chwili zadumy, a raczej dość sprawnie się przemieszczaliśmy momentami nieznaczne naginając limity prędkości ( przed samym domem Crf "podgoniła" tempo).
Zaś co do gadania, to mieliśmy parę takich chwil: obiad, zwiedzanie JW, prom, podnośnia, obiadokacja itp.
Można ten trip było podzielić na dwa dni. Wieczorem spożyć jakieś alko i pogadać. Gdzieś nad morzem padła nawet ze strony kompana propozycja zostania na noc lub choćby wykąpania w morzu, ale jakoś bardzo lubię swoje łóżko. Zaś jazda z posolonymi jajkami w taki upał mogła się źle skończyć.
Dominator.
- roberthd79
- zgłębiacz wskaźników
- Posty: 44
- Rejestracja: 26.03.2016, 21:02
- Mój motocykl: inne endurowate moto
Re: Łandej i kawałek nocy.
Fajny trip, ale trzeba uważać na foty ze znakiem parku Narodowego, są ludzie od wyszukiwania podobnych rzeczy na portalach spolecznosciowych i wysyłają mandaty gdy jakiegoś urlopowicza poniesie fantazja i zechce się podzielić ze światem spacerkiem po klifie, jakiś skałkach w górach poza szlakiem, czy grilem na wydmach. Ja kiedyś nocowałem na terenie byłej jednostki między Świnoujściem, a Międzyzdrojami. Specjalnie sprawdzałem na mapie czy teren należy do Parku by nie zarobić mandatu z kumulacją $Piter!!! pisze: ↑08.07.2021, 15:34 To ja wrócę myślami mocniej wstecz. Pod koniec maja zrobiliśmy TET północny, wschodni, trochę Bieszczad. Założeniem było unikać asfaltu jak ognia. Zrobiliśmy około 4tyś km w lesie, w piachu, w lżejszym i cięższym terenie. Generalnie TET jest dla Gejesów, więc utrudnialiśmy go sobie jak tylko mogliśmy, szukając jak najgorszych terenów, błotnistych wąwozów, grząskich piachów… Dziewięć dni offu..
Było super, ale wkradł się jakiś niedosyt… no i jak na złość, następny wypad może koniec sierpnia, może wrzesień… Nuda. Wokół komina znam wszystkie drogi jak własną kieszeń, gdzieś by się pojechało, ale gdzie? Z kim? Drążę temat delikatnie po znajomych, ale w tym roku jakby wszyscy się zmówili, nie jeździmy…
Przychodzi weekend, mapa na stół, kawa, rozkmina, tu byłem, tu byłem, tu byłem…
Pojechałbym nad morze, wzdłuż morza, ale sam? Znowu sam? Nie chcę sam…
Zaczepiam wiadomościami Artura, co robisz? Może jakiś wypad? Chociaż na jeden dzień???
Trafiony w dychę, wtorek jedziemy.
Jest w końcu wtorek, upragniony wtorek, szósta rano, trzęsącym się z wrażenia palcem naciskam starter, oł jea..
Lecę na Wałcz, jakiś koszmar, na trasę wyjechały chyba wszystkie tiry.. Na początku jechałem za tirami, ale czas goni, nie dojadę tam do wieczora. Czas wytestować nowy nabytek, przełączam moc silnika na pierwszy tryb, bieg w dół i dzida, jest moc , na raz - trzy, cztery tiry, nim się obejrzałem byłem już w Wałczu.
Pierwsze spojrzenie na Franka, jak zwykle ujeb..
Kawa, wymiana zdań, lecimy na Koszalin, Artur prowadzi, prędkości do zwiedzania, tiry zniknęły, puste drogi, zakrętów dużo, za ostrym zakrętem auto na awaryjnych, oszty, co za debil sobie myślę, zamiast zatrzymać się dalej, żeby był czas na reakcję, przejeżdżamy, kobieta z dzieckiem na ręku, by Cię… Z Koszalina kierujemy się na Świnoujście, jedziemy wzdłuż morza, lansując się po nadmorskich kurortach. Artur ciągnie mnie do swojej byłej bazy wojskowej. Po drodze robi się niesamowicie gorąco, zmieniam kurtkę, a Artur zaczyna wylewać wodę za kołnierz. Zjeżdżamy z głównej drogi, do bazy wojskowej, tak naprawdę, jest to pas nadbrzeżny, wolna jazda, wjeżdżam w piach, przednie koło staje bokiem w lewo, podpieram się nogą, udało się, uf. Myślę sobie, dobra, gaz i ostro w lewo, odwijam manetę, podnoszę nogę, a tu włącza się trakcja, odcina moc i gleba.. no szty diable, co za wstyd, Trampkiem bym wyszedł z tego z zamkniętymi oczami. Podnoszę sprzęta szybciej niż upadł, Wyłączam wszystkie systemy, jedynka, ogień, za mną wszystko fruwa..
O, to tam, za tymi krzaczorami:
Idziemy z buta zobaczyć morze, wysoki klif kończy nadbrzeże, cudowny widok
No nic, jedziemy dalej, dojeżdżamy na prom do Świnoujścia, żar leje się z nieba, Artur leje wodę za kołnierz, z nogawek leci mu woda, ludzie w autach na promie nie mogą wyjść z podziwu , ale sposób dobry i pomaga na jakiś czas.
DL1000k5
- roberthd79
- zgłębiacz wskaźników
- Posty: 44
- Rejestracja: 26.03.2016, 21:02
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2518
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
Robercie, pełna zgoda.
Celowo dodałem bardzo ważną informację w relacji: "...Wjeżdżamy w leśną drogę zamkniętą szlabanem..."
Kilka razy już płaciłem mandaty, nie mam z tym problemu. Czasem trzeba wziąć coś "na klatę".
viewtopic.php?p=397104#p397104
Dla mnie jest to miejsce z mojej przeszłości, czas który ciężko zdefiniować jakimkolwiek pojęciem. Jest w tym odrobina syndromu sztokholskiego, który powodowała także ciocia Pelagia: https://www.youtube.com/watch?v=sSXXcTyx1C0
viewtopic.php?p=392519#p392519
Obecnie ( wg. mojej wiedzy) z prawnego punktu widzenia teren byłej JW 4048 nadal podlega WP. Nie zostawiliśmy tam żadnych śmieci, nie paliliśmy ogniska, poruszaliśmy się drogami wewnętrznymi jednostki. Nie było tam offa, kopania dziur ( chociaż jest tam do odkopania testament fali), jeżdżenia po lesie. Ścieżka nad klif jest od wielu lat szeroka i ma swoją historię wydeptaną trepami oficerskimi w celu podglądania golasów przez niwelator
Celowo dodałem bardzo ważną informację w relacji: "...Wjeżdżamy w leśną drogę zamkniętą szlabanem..."
Kilka razy już płaciłem mandaty, nie mam z tym problemu. Czasem trzeba wziąć coś "na klatę".
viewtopic.php?p=397104#p397104
Dla mnie jest to miejsce z mojej przeszłości, czas który ciężko zdefiniować jakimkolwiek pojęciem. Jest w tym odrobina syndromu sztokholskiego, który powodowała także ciocia Pelagia: https://www.youtube.com/watch?v=sSXXcTyx1C0
viewtopic.php?p=392519#p392519
Obecnie ( wg. mojej wiedzy) z prawnego punktu widzenia teren byłej JW 4048 nadal podlega WP. Nie zostawiliśmy tam żadnych śmieci, nie paliliśmy ogniska, poruszaliśmy się drogami wewnętrznymi jednostki. Nie było tam offa, kopania dziur ( chociaż jest tam do odkopania testament fali), jeżdżenia po lesie. Ścieżka nad klif jest od wielu lat szeroka i ma swoją historię wydeptaną trepami oficerskimi w celu podglądania golasów przez niwelator
Dominator.
- trud
- czyściciel nagaru
- Posty: 611
- Rejestracja: 09.02.2014, 19:35
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
Re: Łandej i kawałek nocy.
Za film zgoda, ale za zdjęcie to mogą mi co najwyżej na buta narobić. Zdjęcie nie jest dowodem że się jeździło.roberthd79 pisze: ↑24.07.2021, 02:47 ...są ludzie od wyszukiwania podobnych rzeczy na portalach spolecznosciowych i wysyłają mandaty gdy jakiegoś urlopowicza poniesie fantazja...
- roberthd79
- zgłębiacz wskaźników
- Posty: 44
- Rejestracja: 26.03.2016, 21:02
- Mój motocykl: inne endurowate moto
Re: Łandej i kawałek nocy. Czyli długi trip po północnym cywilizowanym zachodzie.
Ołkej, jeździjcie gdzie chcecie nie było tematu. Nie negowałem waszych poczynań, tylko chciałem napomknąć o akcji drenażu naszych kieszeni
DL1000k5
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości