KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Dzień 9
23 lipca 2017 Niedziela
Budzę się w środku nocy, ale czy rzeczywiście jest to noc ?
Na zegarze tak, a w rzeczywistości jest widno, prawie jak w środku dnia.
Rano, standardowe śniadanko hotelowe i ...
lecimy na wschód w kierunku Ust Wym i drogi P25.
Asfalt, droga prosta, las, ja prowadzę, zresztą prowadziłem zawsze.
Prędkość normalna czyli 80 – 100 km/h. 13 kilometrów za Jareńskiem, widzę dwie ciężarówki załadowane drzewem stojące na poboczu. Nic nadzwyczajnego, ale sto metrów dalej jest granica republik, a tam stoi postument świadczący o tym, dobrze by było zatrzymać się i zrobić zdjęcie.
Zaczynam zwalniać, ale bez hamowania, po prostu zdejmuję „nogę z gazu”, ale mając cały czas w głowie złe doświadczenia, obserwuję przeciwnika, czyli patrzę po prostu w lusterka, a tam …
widzę szybko zbliżające się XL700. Przez krótką chwilę pomyślałem, że zaraz zacznie zwalniać, właśnie dlatego, cały czas jadę w jaskrawo pomarańczowym wdzianku, chcę być widoczny, ale …
XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
Odbijam natychmiast w lewo na przeciwległy pas, który na szczęście jest pusty i cały czas patrzę w lusterka. XL700 przelatuje obok mnie i dopiero po chwili zaczyna zwalniać, potem zawraca i podjeżdża do mnie pod znak Respubliki KOMI. Czerwony na twarzy w oczach widzę przerażenie.
Dafik nie wie co się stało, ale on mnie po prostu nie widział. Zorientował się że coś jest nie tak dopiero wtedy, kiedy zauważył, że mnie przed nim nie ma. Jakaś pomroczność jasna, czy coś w tym rodzaju. Wydaje się, że w dłuższej podróży wszyscy coś takiego mają, byle nie w takim momencie.
Uff, tym razem się udało, byle jak najmniej takich „przygód”.
Pamiątkowa fota i lecimy dalej.
Rosyjskie klimaty, ciąg dalszy …
W każdym miasteczku, czy większej miejscowości jest jakiś pomnik związany z wojną lub z armią.
Ten, zdaje się, stoi w Emba.
Pod każdym sklepem, znajdzie się ktoś z kim można pogadać nie tylko o polityce.
No i lecimy dalej, a że za bardzo nam się nie spieszy, to i mamy czas, żeby się zatrzymać, odpocząć, zrobić fotki i spokojnie pojechać dalej.
Gdzieś w drodze, stacja paliwowa a obok bar w którym jemy co nieco.
Przed barem, rozmawiam z Miszą, ( Putin jest wieczny )który informuje nas, że do Peczory możemy dostać się promem.
Trzeba tylko z Uchty dojechać do Wuktyłu nad rzeką Peczora, tam zapakować się na prom i dalej płyniemy rzeką. On z całą rodziną wraca samochodem z Kazania i promem z Wuktyłu ma zamiar płynąć do domu w Usinsku. Cenna informacja, dobrze wiedzieć, że istnieje taka możliwość.
My tymczasem posuwamy się dalej i spokojnie docieramy do Uchty, gdzie lokujemy się w hotelu Czibiu na Prospekcie Lenina 38. Pokój 1450 Rub/os.
Do nocy jeszcze sporo czasu, ( i znowu to samo … czas, nadmiar czasu … jak ktoś słusznie zauważył ) dlatego idziemy popatrzeć na miasto, a przynajmniej najbliższą okolicę.
W sumie, nic ciekawego tam nie widzieliśmy, ludzie tacy jak wszędzie, budynki trochę bardziej ruskie, nawet gmaszysko Gazpromu mało ciekawe. Wracamy.
Obok hotelu, (widzimy go w głębi za Dafikiem) przy ulicy jest przystanek w którym mieści się bar ( bar-przystanek jest w prawo ode mnie ). Jemy tam kolację ( nie pamiętam co ), a potem w markecie ( market, to ten przeszklony budynek obok hotelu, wejście jest za białym samochodem ) kupujemy różne artykuły spożywcze z horiłką w zestawie i butelką utrwalacza dla Dafika.
Dystans 350 km Temperatura 20 – 26 oC
23 lipca 2017 Niedziela
Budzę się w środku nocy, ale czy rzeczywiście jest to noc ?
Na zegarze tak, a w rzeczywistości jest widno, prawie jak w środku dnia.
Rano, standardowe śniadanko hotelowe i ...
lecimy na wschód w kierunku Ust Wym i drogi P25.
Asfalt, droga prosta, las, ja prowadzę, zresztą prowadziłem zawsze.
Prędkość normalna czyli 80 – 100 km/h. 13 kilometrów za Jareńskiem, widzę dwie ciężarówki załadowane drzewem stojące na poboczu. Nic nadzwyczajnego, ale sto metrów dalej jest granica republik, a tam stoi postument świadczący o tym, dobrze by było zatrzymać się i zrobić zdjęcie.
Zaczynam zwalniać, ale bez hamowania, po prostu zdejmuję „nogę z gazu”, ale mając cały czas w głowie złe doświadczenia, obserwuję przeciwnika, czyli patrzę po prostu w lusterka, a tam …
widzę szybko zbliżające się XL700. Przez krótką chwilę pomyślałem, że zaraz zacznie zwalniać, właśnie dlatego, cały czas jadę w jaskrawo pomarańczowym wdzianku, chcę być widoczny, ale …
XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
Odbijam natychmiast w lewo na przeciwległy pas, który na szczęście jest pusty i cały czas patrzę w lusterka. XL700 przelatuje obok mnie i dopiero po chwili zaczyna zwalniać, potem zawraca i podjeżdża do mnie pod znak Respubliki KOMI. Czerwony na twarzy w oczach widzę przerażenie.
Dafik nie wie co się stało, ale on mnie po prostu nie widział. Zorientował się że coś jest nie tak dopiero wtedy, kiedy zauważył, że mnie przed nim nie ma. Jakaś pomroczność jasna, czy coś w tym rodzaju. Wydaje się, że w dłuższej podróży wszyscy coś takiego mają, byle nie w takim momencie.
Uff, tym razem się udało, byle jak najmniej takich „przygód”.
Pamiątkowa fota i lecimy dalej.
Rosyjskie klimaty, ciąg dalszy …
W każdym miasteczku, czy większej miejscowości jest jakiś pomnik związany z wojną lub z armią.
Ten, zdaje się, stoi w Emba.
Pod każdym sklepem, znajdzie się ktoś z kim można pogadać nie tylko o polityce.
No i lecimy dalej, a że za bardzo nam się nie spieszy, to i mamy czas, żeby się zatrzymać, odpocząć, zrobić fotki i spokojnie pojechać dalej.
Gdzieś w drodze, stacja paliwowa a obok bar w którym jemy co nieco.
Przed barem, rozmawiam z Miszą, ( Putin jest wieczny )który informuje nas, że do Peczory możemy dostać się promem.
Trzeba tylko z Uchty dojechać do Wuktyłu nad rzeką Peczora, tam zapakować się na prom i dalej płyniemy rzeką. On z całą rodziną wraca samochodem z Kazania i promem z Wuktyłu ma zamiar płynąć do domu w Usinsku. Cenna informacja, dobrze wiedzieć, że istnieje taka możliwość.
My tymczasem posuwamy się dalej i spokojnie docieramy do Uchty, gdzie lokujemy się w hotelu Czibiu na Prospekcie Lenina 38. Pokój 1450 Rub/os.
Do nocy jeszcze sporo czasu, ( i znowu to samo … czas, nadmiar czasu … jak ktoś słusznie zauważył ) dlatego idziemy popatrzeć na miasto, a przynajmniej najbliższą okolicę.
W sumie, nic ciekawego tam nie widzieliśmy, ludzie tacy jak wszędzie, budynki trochę bardziej ruskie, nawet gmaszysko Gazpromu mało ciekawe. Wracamy.
Obok hotelu, (widzimy go w głębi za Dafikiem) przy ulicy jest przystanek w którym mieści się bar ( bar-przystanek jest w prawo ode mnie ). Jemy tam kolację ( nie pamiętam co ), a potem w markecie ( market, to ten przeszklony budynek obok hotelu, wejście jest za białym samochodem ) kupujemy różne artykuły spożywcze z horiłką w zestawie i butelką utrwalacza dla Dafika.
Dystans 350 km Temperatura 20 – 26 oC
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- toper
- miejski lanser
- Posty: 377
- Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dębica
- Kontakt:
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Henry, czas pomyśleć nad zmianą pozycji... w szykuhenry pisze: XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
- mapol
- osiedlowy kaskader
- Posty: 129
- Rejestracja: 17.11.2014, 22:22
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Lublin
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
viewtopic.php?f=3&t=23129&start=40
Coś poszło nie tak z tym odstępem Dafikatoper napisał(a):Żadnych koktajli mlecznych i większe odstępy między motocyklami
Trzymam kciuki za Was i życzę szczęśliwej podróży
Tym razom, goriłka będzie co dzień, a Dafik trzyma taki odstęp, że jest szansa, że się pogubimy
Dzięki wszystkim za miłe słowa
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Dafik wpadł w trans...dobrze że Henry w lustra lukałmapol pisze:viewtopic.php?f=3&t=23129&start=40Coś poszło nie tak z tym odstępem Dafikatoper napisał(a):Żadnych koktajli mlecznych i większe odstępy między motocyklami
Trzymam kciuki za Was i życzę szczęśliwej podróży
Tym razom, goriłka będzie co dzień, a Dafik trzyma taki odstęp, że jest szansa, że się pogubimy
Dzięki wszystkim za miłe słowa
Lubię motory...wszystkie.
- toper
- miejski lanser
- Posty: 377
- Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dębica
- Kontakt:
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Widział, widział, tylko inaczej postrzegał...henry pisze:Dzień 9
XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
... Rosja to stan umysłu, a to już 9 dzień
henry pisze:Wydaje się, że w dłuższej podróży wszyscy coś takiego mają... Uff, tym razem się udało
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Dafiemu śpieszyło się do recepcjonistki...
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Pomyślałem, ale Dafik zawsze miał ręce mocno zaciśnięte ... między nogamitoper pisze:Henry, czas pomyśleć nad zmianą pozycji... w szykuhenry pisze: XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
Gdybyśmy mieli taki widoczek przed oczami, to bez trzymanki robilibyśmy tysiaka dziennie, żeby dojechać do hotelu Czibiutoper pisze:Widział, widział, tylko inaczej postrzegał...henry pisze:Dzień 9
XL700 sunie równo do przodu, jakby mnie tu nie było, jakby mnie nie widział.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Fajnie się to czyta i ogląda. Czekam na kolejne odcinki !
- Qter
- swobodny rider
- Posty: 3404
- Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Reguły
- Kontakt:
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Czołem,
Wczoraj spojrzałem na mapę i widzę, że już dość daleko zajechaliście od domu... niby nieśpiesznie a dystans rośnie. Super się czyta.
PZDR
Qter
Wczoraj spojrzałem na mapę i widzę, że już dość daleko zajechaliście od domu... niby nieśpiesznie a dystans rośnie. Super się czyta.
PZDR
Qter
Geniusz tkwi w prostocie...
we don't cry very hard
we don't cry very hard
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Dzień 10
24 lipca 2017 Poniedziałek
Wyspani i wypoczęci, rozpoczynamy dzień od skromnego, hotelowego śniadanka.
Jest to nasz siódmy dzień w Rosji i przez te sześć dni, przejechaliśmy tylko 2200 km, co daje 366 km na dzień, co nie jest imponującym wynikiem, ale tu nie o wynik przecież chodzi, a o przyjemność … podróżowania oczywiście. Dzisiaj chcemy dotrzeć do Peczory, ale dziwna to sprawa, że nikt jakoś nie potrafi nam powiedzieć, jak tam dojechać mamy, jakby TAM nikt nie jeżdził i nijakiej drogi nie było. W hotelu nikt nic nie wie, w sklepie obok również, kierowcy na parkingu też nie mają pojęcia, a my już spakowani i jechać gdzieś przecież trzeba.
Pytam do skutku i w końcu, jacyś przypadkowi ludzie na przystanku wskazują właściwy kierunek.
Trzeba jechać na Niżnyj Odes i stamtąd na północ do Peczory, proste ?
Navi łapie Niżnyj Odes, jest dobrze. Wskakujemy na nasze osiołki i lecimy. Na wylocie z Uchty zauważam stację którą jakoś przelecieliśmy. Zawracamy. Lepiej mieć pełny bak, bo nie wiemy kiedy i gdzie będziemy mogli zatankować. Ja praktycznie zawsze tankuję na kartę, na dużych stacjach nie ma z tym problemów, na małych, różnie bywa.
Lecimy. Po lewej mijamy Sosnogorsk, a dalej droga prosta. Gdzieś po 25 kilometrach, widzę terenówkę na poboczu, zjeżdżamy żeby się zatrzymać i spytać, czy dobrze jedziemy i co się okazuje ? Na Niżnyj Odes jedziemy dobrze, ale jeżeli chcemy do Peczory, to właśnie stoimy na skrzyżowaniu gdzie powinniśmy odbić w lewo w kierunku na Kerki, Zielenoborsk. Takie przypadki w drodze, to chyba oprócz głównego celu, esencja podróżowania.
No to lecimy. Droga dobra, równa.
Spodziewałem się, że na tej wysokości, temperatury będą trochę niższe, a tymczasem …
Asfalt, po pewnym czasie przechodzi w szuter …
a po kolejnym czasie, zaczynają się roboty drogowe, co oznacza układanie nowiutkiego asfaltu. Czyżby tak miało być do samiutkiej Peczory ? Zobaczymy.
Stajemy na wahadle, a to nad Dafikim, to nie jest K – 52 Aligator bynajmniej, ale niemniej ostra i zajadła broń która niejednego może wykończyć. Nie są to komary czy meszki. Tym razem atakują nas gzy, bąki, muchy.
Na postoju lepiej było nie podnosić szyby w kasku, a jeżeli już zdjąłeś kask, to trzeba być w ciągłym ruchu. Kiedy jechaliśmy dalej „zimnikiem” gdzie prędkości były niskie na poziomie 20 – 30 km/h, za nami cały czas podążała chmura tych właśnie owadów, czekając kiedy będą się mogły do nas dobrać. Mieliśmy wrażenie, że chmura owadów która dopadła nas na pierwszym postoju, pędzi dalej za nami, że są to te same bąki i gzy, no chyba, że robiły sobie sztafetę.
Dalsza część drogi, to grube kruszywo, jeszcze niezbyt mocno związane, dlatego było nam tam dosyć ciepło.
Końcówka przed Iraelem, to już całkiem świeżutki asfalcik. Irael jest w połowie drogi do Peczory, czy dalej też będzie tak dobrze ?
W Iraelu zjeżdżamy na stację, ale okazało się, że benzyny nie ma i nie wiadomo kiedy będzie.
Przed nami jeszcze 150 km. więc mamy nadzieję, że damy spokojnie radę, tym bardziej, że mamy 10 l rezerwy w kanistrach.
Korzystając z postoju, przegryzamy drugie śniadanie i w tym czasie nad Irael nadciąga istny tajfun.
Deszcz i wiatr przez około godzinę zatrzymuje nas pod skromnym daszkiem stacji, a potem szybko przechodzi dalej i spokojnie możemy jechać dalej.
Kilka kilometrów za Iraelem, asfalt przechodzi w szuter …
a dale, to już natura w czystej postaci, czyli rosyjski „zimnik”, czyli terenówka nie głaskana ręką człowieka. Deszcz przeszedł bokiem i nie trwał długo, dlatego na początku nawierzchnia jest mokra, po kilku kilometrach tylko wilgotna, a jeszcze dalej całkiem sucha.
Prędkość oczywiście dopasowana do warunków, czyli lajtowa, zresztą i tak nigdzie nam się …
Jazda w takich warunkach trochę męczy, dlatego zatrzymujemy się na odpoczynek i już po chwili podjeżdża do nas Niva. Михаил, czyli Миша, czyli Michał mieszka we wsi obok. Standardowe pytania i odpowiedzi, a na końcu słyszymy „ молодцы ”. Миша mówi, że ciągle głosuje na Putina, a drogi jak nie było tak nie ma.
Lecimy dalej po piaskowej drodze i przed nami tablica Каджером, ale wioski nie widać.
Gdzieś po pół kilometra dojeżdżamy do rozjazdu, ale zabudowań nadal nie ma. Jedziemy na wschód, czyli w prawo i po kolejnych pięciuset metrach jest wioska. Szukamy sklepu. Jest cholernie gorąco, duszno i parno, musimy się ochłodzić. Kupujemy lody i napoje i relaksujemy się w cieniu sklepu.
Okazuje się, że do Peczory nie jedziemy na wschód. Trzeba zawrócić dwa kilometry na zachód do rozjazdu Uchta – Peczora.
Kierunek Uchta jest w budowie i możliwe, że za rok już będzie można ominąć „zimnik”.
I znowu jak poprzednio, po 30 km. piękny asfalt się kończy i przed nami 45 km. szutru.
Przed nami rozjazd Usinsk – Peczora, oczywiście jedziemy w prawo.
Po drodze mamy Korzwę i tam podjeżdżamy pod hotelik przed którym siedzi dwóch facetów.
Pytam, jak możemy dostać się do Peczory. Mówią, że musimy jechać 7 km. dalej w kierunku na Oziornyj i przy znaku Peczora skręcić nad rzekę gdzie znajduje się przeprawa promowa.
Od jakiegoś czasu jadę na rezerwie, ale problemu nie ma, bo zapasy mam nienaruszone.
Zjeżdżamy nad Peczorę. Na brzegu stoi kilka samochodów, jest też kilka osób, przy brzegu stoją motorówki. Co jakiś czas ktoś wsiada, motorówki odpływają, przypływają kolejne, ale nie ma nic większego, na co możemy zapakować nasze motory. Czekamy jakiś czas z nadzieją, że jakiś prom przypłynie, ale w końcu zaczepiam faceta, żeby dowiedzieć się jak to jest z tą przeprawą.
Wiktor ( Witia ) jest stomatologiem i wyjaśnia nam, że promy samochodowe odpływają z Korzw, a tutaj tylko małe, osobowe.
Wracamy więc do Korzwy, podjeżdżamy pod duży sklep i pytam ludzi jak dojechać do przystani żeby przypłynąć do Peczory. Odpowiadają, że to nie tutaj. Trzeba jechać 7 km. w kierunku na Oziornyj nad brzeg Peczory i tam czekać na prom. Mówię, że tam byliśmy, promu nie było i kazali nam przyjechać tutaj. To źle mówili. Przeprawa jest tam, tylko trzeba trochę poczekać.
No dobra, może rzeczywiście te promy tak rzadko kursują i trzeba dłużej czekać.
Wracamy na przeprawę. Małe motorówki cały czas pływają tam i z powrotem, ale dużego promu nie widać. Siadamy na ławeczce i czekamy, chyba w końcu się doczekamy. Powoli zaczyna się ściemniać. Czekamy. Podchodzi do nas starszy człowiek. Standardowe pytania i odpowiedzi.
Pytam jak często pływa prom, żebyśmy mogli przedostać się do Peczory.
Ale, prom samochodowy tutaj nie przypłynie, bo kursuje do Korzwy !!! Kużwa … kużwa ...
To jak to w końcu jest, tam mówią że tu, a tu mówią że tam.
I dopiero ten człowiek wyjaśnia nam o co chodzi.
Przy normalnym stanie wody w rzece, przystań jest tutaj i wszystkie promy i motorówki kursują tutaj. W tym roku, poziom wody w Peczorze jest bardzo niski i tutaj mogą dobić tylko małe motorówki, a promy samochodowe dopływają do nabrzeża w Korzwie. Facet wie co mówi, bo pracuje w bazie samochodowej „Alfa” w Korzwie. Kużwa. Dzień się kończy, a my nie mamy już ochoty szukać przystani w Korzwie, zostajemy po tej stronie, ale musimy znaleźć jakiś nocleg.
Facet mówi, że w bazie „Alfa” w której pracuje mają hotel. Ok. jedziemy.
Baza „Alfa” znajduje się za Korzwą w kierunku na Usinsk i jeżdżąc sobie w ten sposób tam i z powrotem, robimy 31 km. Już w drodze, zaczyna mi przerywać, a pod bazą silnik gaśnie na amen.
Na zbiorniku zrobiłem 340 km. wynika z tego, że spalanie wyszło 5.3 l/100km. Super.
Idę do hotelu spytać o nocleg i okazuje się, że wszystko mają zajęte. Baza „Alfa” to firma transportowa i w tej chwili mają mają komplet pracowników. Kużwa, trzeba znaleźć coś innego.
Przypominam sobie, że byliśmy w Korzwie pod hotelikiem, kiedy pytaliśmy o przeprawę do Peczory. Jedziemy tam jeszcze raz.
Tu mamy więcej szczęścia, bo jest kilka pokoi do wyboru. Starsza pani oprowadza nas i wszystko pokazuje. Pokój z łazienką na pierwszym piętrze za 1500 Rub/os, lub bez łazienki za 1000 Rub/os na parterze, a łazienka jest na korytarzu obok pokoju.
Bierzemy pokój na dole, nie będziemy gratów na górę wnosić.
Manele wnosimy do pokoju, a osiołki stawiamy na zamkniętym podwórku za hotelem, na którym stoją dwie ciężarówki. Bierzemy kąpiel, a potem starsza pani proponuje nam kolację za 150 Rubli.
Korzystamy bardzo chętnie, bo jesteśmy mocno zmęczeni i praktycznie w ciągu dnia nic konkretnego nie jedliśmy. Na kolację, udajemy się prawie w drugi koniec budynku, a idąc długimi korytarzami, mijamy ludzi raczej nie wyglądających na turystów czy gości hotelowych.
Ludzi o ciemnej karnacji skóry i nie koniecznie prostych oczach, ale wszyscy nas pozdrawiają i uśmiechają się przyjażnie. Stołówka jest jednocześnie kuchnią. Na kolację mamy jakąś pastę mięsną z chlebem, do tego jajka na twardo, ciasto, herbata.
Po posiłku udajemy się na zasłużony odpoczynek, ale pomimo póżnej pory, zasnąć nie jest łatwo, kiedy za oknem jest prawie dzień. Zmęczenie po dniu pełnym wrażeń bierze jednak górę i w końcu udaje się zasnąć.
Dystans - 340 km Temperatura - 22 – 32 oC
24 lipca 2017 Poniedziałek
Wyspani i wypoczęci, rozpoczynamy dzień od skromnego, hotelowego śniadanka.
Jest to nasz siódmy dzień w Rosji i przez te sześć dni, przejechaliśmy tylko 2200 km, co daje 366 km na dzień, co nie jest imponującym wynikiem, ale tu nie o wynik przecież chodzi, a o przyjemność … podróżowania oczywiście. Dzisiaj chcemy dotrzeć do Peczory, ale dziwna to sprawa, że nikt jakoś nie potrafi nam powiedzieć, jak tam dojechać mamy, jakby TAM nikt nie jeżdził i nijakiej drogi nie było. W hotelu nikt nic nie wie, w sklepie obok również, kierowcy na parkingu też nie mają pojęcia, a my już spakowani i jechać gdzieś przecież trzeba.
Pytam do skutku i w końcu, jacyś przypadkowi ludzie na przystanku wskazują właściwy kierunek.
Trzeba jechać na Niżnyj Odes i stamtąd na północ do Peczory, proste ?
Navi łapie Niżnyj Odes, jest dobrze. Wskakujemy na nasze osiołki i lecimy. Na wylocie z Uchty zauważam stację którą jakoś przelecieliśmy. Zawracamy. Lepiej mieć pełny bak, bo nie wiemy kiedy i gdzie będziemy mogli zatankować. Ja praktycznie zawsze tankuję na kartę, na dużych stacjach nie ma z tym problemów, na małych, różnie bywa.
Lecimy. Po lewej mijamy Sosnogorsk, a dalej droga prosta. Gdzieś po 25 kilometrach, widzę terenówkę na poboczu, zjeżdżamy żeby się zatrzymać i spytać, czy dobrze jedziemy i co się okazuje ? Na Niżnyj Odes jedziemy dobrze, ale jeżeli chcemy do Peczory, to właśnie stoimy na skrzyżowaniu gdzie powinniśmy odbić w lewo w kierunku na Kerki, Zielenoborsk. Takie przypadki w drodze, to chyba oprócz głównego celu, esencja podróżowania.
No to lecimy. Droga dobra, równa.
Spodziewałem się, że na tej wysokości, temperatury będą trochę niższe, a tymczasem …
Asfalt, po pewnym czasie przechodzi w szuter …
a po kolejnym czasie, zaczynają się roboty drogowe, co oznacza układanie nowiutkiego asfaltu. Czyżby tak miało być do samiutkiej Peczory ? Zobaczymy.
Stajemy na wahadle, a to nad Dafikim, to nie jest K – 52 Aligator bynajmniej, ale niemniej ostra i zajadła broń która niejednego może wykończyć. Nie są to komary czy meszki. Tym razem atakują nas gzy, bąki, muchy.
Na postoju lepiej było nie podnosić szyby w kasku, a jeżeli już zdjąłeś kask, to trzeba być w ciągłym ruchu. Kiedy jechaliśmy dalej „zimnikiem” gdzie prędkości były niskie na poziomie 20 – 30 km/h, za nami cały czas podążała chmura tych właśnie owadów, czekając kiedy będą się mogły do nas dobrać. Mieliśmy wrażenie, że chmura owadów która dopadła nas na pierwszym postoju, pędzi dalej za nami, że są to te same bąki i gzy, no chyba, że robiły sobie sztafetę.
Dalsza część drogi, to grube kruszywo, jeszcze niezbyt mocno związane, dlatego było nam tam dosyć ciepło.
Końcówka przed Iraelem, to już całkiem świeżutki asfalcik. Irael jest w połowie drogi do Peczory, czy dalej też będzie tak dobrze ?
W Iraelu zjeżdżamy na stację, ale okazało się, że benzyny nie ma i nie wiadomo kiedy będzie.
Przed nami jeszcze 150 km. więc mamy nadzieję, że damy spokojnie radę, tym bardziej, że mamy 10 l rezerwy w kanistrach.
Korzystając z postoju, przegryzamy drugie śniadanie i w tym czasie nad Irael nadciąga istny tajfun.
Deszcz i wiatr przez około godzinę zatrzymuje nas pod skromnym daszkiem stacji, a potem szybko przechodzi dalej i spokojnie możemy jechać dalej.
Kilka kilometrów za Iraelem, asfalt przechodzi w szuter …
a dale, to już natura w czystej postaci, czyli rosyjski „zimnik”, czyli terenówka nie głaskana ręką człowieka. Deszcz przeszedł bokiem i nie trwał długo, dlatego na początku nawierzchnia jest mokra, po kilku kilometrach tylko wilgotna, a jeszcze dalej całkiem sucha.
Prędkość oczywiście dopasowana do warunków, czyli lajtowa, zresztą i tak nigdzie nam się …
Jazda w takich warunkach trochę męczy, dlatego zatrzymujemy się na odpoczynek i już po chwili podjeżdża do nas Niva. Михаил, czyli Миша, czyli Michał mieszka we wsi obok. Standardowe pytania i odpowiedzi, a na końcu słyszymy „ молодцы ”. Миша mówi, że ciągle głosuje na Putina, a drogi jak nie było tak nie ma.
Lecimy dalej po piaskowej drodze i przed nami tablica Каджером, ale wioski nie widać.
Gdzieś po pół kilometra dojeżdżamy do rozjazdu, ale zabudowań nadal nie ma. Jedziemy na wschód, czyli w prawo i po kolejnych pięciuset metrach jest wioska. Szukamy sklepu. Jest cholernie gorąco, duszno i parno, musimy się ochłodzić. Kupujemy lody i napoje i relaksujemy się w cieniu sklepu.
Okazuje się, że do Peczory nie jedziemy na wschód. Trzeba zawrócić dwa kilometry na zachód do rozjazdu Uchta – Peczora.
Kierunek Uchta jest w budowie i możliwe, że za rok już będzie można ominąć „zimnik”.
I znowu jak poprzednio, po 30 km. piękny asfalt się kończy i przed nami 45 km. szutru.
Przed nami rozjazd Usinsk – Peczora, oczywiście jedziemy w prawo.
Po drodze mamy Korzwę i tam podjeżdżamy pod hotelik przed którym siedzi dwóch facetów.
Pytam, jak możemy dostać się do Peczory. Mówią, że musimy jechać 7 km. dalej w kierunku na Oziornyj i przy znaku Peczora skręcić nad rzekę gdzie znajduje się przeprawa promowa.
Od jakiegoś czasu jadę na rezerwie, ale problemu nie ma, bo zapasy mam nienaruszone.
Zjeżdżamy nad Peczorę. Na brzegu stoi kilka samochodów, jest też kilka osób, przy brzegu stoją motorówki. Co jakiś czas ktoś wsiada, motorówki odpływają, przypływają kolejne, ale nie ma nic większego, na co możemy zapakować nasze motory. Czekamy jakiś czas z nadzieją, że jakiś prom przypłynie, ale w końcu zaczepiam faceta, żeby dowiedzieć się jak to jest z tą przeprawą.
Wiktor ( Witia ) jest stomatologiem i wyjaśnia nam, że promy samochodowe odpływają z Korzw, a tutaj tylko małe, osobowe.
Wracamy więc do Korzwy, podjeżdżamy pod duży sklep i pytam ludzi jak dojechać do przystani żeby przypłynąć do Peczory. Odpowiadają, że to nie tutaj. Trzeba jechać 7 km. w kierunku na Oziornyj nad brzeg Peczory i tam czekać na prom. Mówię, że tam byliśmy, promu nie było i kazali nam przyjechać tutaj. To źle mówili. Przeprawa jest tam, tylko trzeba trochę poczekać.
No dobra, może rzeczywiście te promy tak rzadko kursują i trzeba dłużej czekać.
Wracamy na przeprawę. Małe motorówki cały czas pływają tam i z powrotem, ale dużego promu nie widać. Siadamy na ławeczce i czekamy, chyba w końcu się doczekamy. Powoli zaczyna się ściemniać. Czekamy. Podchodzi do nas starszy człowiek. Standardowe pytania i odpowiedzi.
Pytam jak często pływa prom, żebyśmy mogli przedostać się do Peczory.
Ale, prom samochodowy tutaj nie przypłynie, bo kursuje do Korzwy !!! Kużwa … kużwa ...
To jak to w końcu jest, tam mówią że tu, a tu mówią że tam.
I dopiero ten człowiek wyjaśnia nam o co chodzi.
Przy normalnym stanie wody w rzece, przystań jest tutaj i wszystkie promy i motorówki kursują tutaj. W tym roku, poziom wody w Peczorze jest bardzo niski i tutaj mogą dobić tylko małe motorówki, a promy samochodowe dopływają do nabrzeża w Korzwie. Facet wie co mówi, bo pracuje w bazie samochodowej „Alfa” w Korzwie. Kużwa. Dzień się kończy, a my nie mamy już ochoty szukać przystani w Korzwie, zostajemy po tej stronie, ale musimy znaleźć jakiś nocleg.
Facet mówi, że w bazie „Alfa” w której pracuje mają hotel. Ok. jedziemy.
Baza „Alfa” znajduje się za Korzwą w kierunku na Usinsk i jeżdżąc sobie w ten sposób tam i z powrotem, robimy 31 km. Już w drodze, zaczyna mi przerywać, a pod bazą silnik gaśnie na amen.
Na zbiorniku zrobiłem 340 km. wynika z tego, że spalanie wyszło 5.3 l/100km. Super.
Idę do hotelu spytać o nocleg i okazuje się, że wszystko mają zajęte. Baza „Alfa” to firma transportowa i w tej chwili mają mają komplet pracowników. Kużwa, trzeba znaleźć coś innego.
Przypominam sobie, że byliśmy w Korzwie pod hotelikiem, kiedy pytaliśmy o przeprawę do Peczory. Jedziemy tam jeszcze raz.
Tu mamy więcej szczęścia, bo jest kilka pokoi do wyboru. Starsza pani oprowadza nas i wszystko pokazuje. Pokój z łazienką na pierwszym piętrze za 1500 Rub/os, lub bez łazienki za 1000 Rub/os na parterze, a łazienka jest na korytarzu obok pokoju.
Bierzemy pokój na dole, nie będziemy gratów na górę wnosić.
Manele wnosimy do pokoju, a osiołki stawiamy na zamkniętym podwórku za hotelem, na którym stoją dwie ciężarówki. Bierzemy kąpiel, a potem starsza pani proponuje nam kolację za 150 Rubli.
Korzystamy bardzo chętnie, bo jesteśmy mocno zmęczeni i praktycznie w ciągu dnia nic konkretnego nie jedliśmy. Na kolację, udajemy się prawie w drugi koniec budynku, a idąc długimi korytarzami, mijamy ludzi raczej nie wyglądających na turystów czy gości hotelowych.
Ludzi o ciemnej karnacji skóry i nie koniecznie prostych oczach, ale wszyscy nas pozdrawiają i uśmiechają się przyjażnie. Stołówka jest jednocześnie kuchnią. Na kolację mamy jakąś pastę mięsną z chlebem, do tego jajka na twardo, ciasto, herbata.
Po posiłku udajemy się na zasłużony odpoczynek, ale pomimo póżnej pory, zasnąć nie jest łatwo, kiedy za oknem jest prawie dzień. Zmęczenie po dniu pełnym wrażeń bierze jednak górę i w końcu udaje się zasnąć.
Dystans - 340 km Temperatura - 22 – 32 oC
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Wreszcie mięcho.
Tzn. komary, szuter i miejscowości, których nie ma . Las, w nim proste bez pasów i barierek i dłuuugi dzień.
I stacja z magazinem pośrodku niczego .
Gwoli jasności: latających bąków, komarów wielkości drona i innych natarczywych nie lubię. Ale tamtejszą przestrzeń tak. A bzycząca fauna i inne okoliczności są i trzeba to zaakceptować. Lub nie jechać. Prawda, Henry?
Tzn. komary, szuter i miejscowości, których nie ma . Las, w nim proste bez pasów i barierek i dłuuugi dzień.
I stacja z magazinem pośrodku niczego .
Gwoli jasności: latających bąków, komarów wielkości drona i innych natarczywych nie lubię. Ale tamtejszą przestrzeń tak. A bzycząca fauna i inne okoliczności są i trzeba to zaakceptować. Lub nie jechać. Prawda, Henry?
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 181
- Rejestracja: 13.03.2017, 08:54
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Warka
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Gratuluje,
A jak miło się czyta i ogląda, aż sam by człowiek pojechał
A jak miło się czyta i ogląda, aż sam by człowiek pojechał
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Prawda, święta prawda, bo tak naprawdę, to przecież nie komary czy gzy stanowią przeszkodęSylwek pisze:Wreszcie mięcho.
Tzn. komary, szuter i miejscowości, których nie ma . Las, w nim proste bez pasów i barierek i dłuuugi dzień.
I stacja z magazinem pośrodku niczego .
Gwoli jasności: latających bąków, komarów wielkości drona i innych natarczywych nie lubię. Ale tamtejszą przestrzeń tak. A bzycząca fauna i inne okoliczności są i trzeba to zaakceptować. Lub nie jechać. Prawda, Henry?
Bo w sumie, to przecież o to chodzi, żeby nie tylko oglądać czyjeś relacje. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Zaplanować, przygotować, pojechać i na własne oczy zobaczyć, poczuć i przeżyć swoją przygodę.BeX pisze:Gratuluje,
A jak miło się czyta i ogląda, aż sam by człowiek pojechał
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- dwusuwowy rider
- Posty: 181
- Rejestracja: 13.03.2017, 08:54
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Warka
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Tak, masz rację,
Człowiek ma marzenia, odwagę, przygotowany motocykl, a nawet jakieś $ by się znalazły jednak u mnie jak pewnie i u większości jest ograniczenie czasowe spowodowane pracą sytuacją rodzinną itd.
Dlatego też wielki podziw za zorganizowanie sobie takiej ilości czasu, że wszystko robicie na luzie, bez pośpiechu, po prostu delektujecie się i czerpiecie z wyprawy to co najlepsze
Codziennie zagląda i czekam na dalsze wpisy
Człowiek ma marzenia, odwagę, przygotowany motocykl, a nawet jakieś $ by się znalazły jednak u mnie jak pewnie i u większości jest ograniczenie czasowe spowodowane pracą sytuacją rodzinną itd.
Dlatego też wielki podziw za zorganizowanie sobie takiej ilości czasu, że wszystko robicie na luzie, bez pośpiechu, po prostu delektujecie się i czerpiecie z wyprawy to co najlepsze
Codziennie zagląda i czekam na dalsze wpisy
- Radek
- miejski lanser
- Posty: 397
- Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Garwolin
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Henry, super relacja.
A z innej bajki. Płyta pod silnikiem w Twojej 600 to standard czy jakaś wzmocniona? W zależności od opcji odpowiedzi, po tych wszystkich wojażach, uważasz, że jest sens walić tam aluminium?
A z innej bajki. Płyta pod silnikiem w Twojej 600 to standard czy jakaś wzmocniona? W zależności od opcji odpowiedzi, po tych wszystkich wojażach, uważasz, że jest sens walić tam aluminium?
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
DZiękiRadek pisze:Henry, super relacja.
A z innej bajki. Płyta pod silnikiem w Twojej 600 to standard czy jakaś wzmocniona? W zależności od opcji odpowiedzi, po tych wszystkich wojażach, uważasz, że jest sens walić tam aluminium?
Płyta aluminiowa od RD03. Jeżeli jeździsz "normalnie", to wożenie tego nie ma sensu, bo to jednak kilka kilo więcej. Jeżeli jednak pojedziesz do Libuchory, a na dodatek wjedziesz na połoniny, to jak najbardziej alu. jest przydatna. Tam zawsze walisz dnem o kamiory i jeżeli żle trafisz, może być problem. Ja, mając alu. jestem spokojny.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Dzień 11
25 lipca 2017 Wtorek
Dzisiaj będzie krótko, bardzo krótko, bo z dzisiejszego dnia, niewiele pamiętam.
Rano, rozwiesiliśmy z Dafikiem wilgotny namiot do wyschnięcia, a temperatura na zewnątrz około 30 stopni, gorąco i na niebie ani jednej chmurki.
Potem zjedliśmy śniadanie składające się z pasty zrobionej z sera, jajek i czosnku. Do tego chleb i herbata, a potem to już przyjechał Siergiej …
Сергей ( Серёжа ) jest właścicielem tego obiektu, w którym mieści się hotel i baza firmy która wykonuje linie energetyczne dla firm zajmujących się poszukiwaniem ropy i gazu na tym terenie. Najlepiej płaci Gazprom.
W firmie Siergieja pracują Rosjanie, Ukraińcy, Gruzini, a także ludzie o skośnym spojrzeniu z południowo-wschodnich republik postsowieckich.
Siergiej jest synem Neli, pani która nas przyjmowała, która robi nam posiłki i praktycznie prowadzi bazę i hotel Siergieja.
Nela jest Ukrainką z Odessy, a Siergiej jest Rosjaninem (załatwił ruskie obywatelstwo, co jak mówił, nie było łatwe)
Siergiej zaprasza nas do biura, a jednego ze swoich ludzi wysyła do sklepu po artykuły pierwszej potrzeby … no i się zaczyna … jedna flaszka, druga flaszka kurde bele… przynosimy swoje Żubrówki …
Siergiej prosi do nas Marinę, która pracuje u niego w sklepie z elektroniką i jakimiś drobiazgami. Paliaki prijechali, musi się z nami napić. Ktokolwiek przechodził korytarzem, chciał czy nie, musiał się z nami napić. No ale … ile można ? Można dużo … i trzeba. Fajną robotę mają, szef woła swoich pracowników i polewa, a co tam, robota poczeka.
Dafik od razu wpadł Siergiejowi w oko … nasz chłop, możesz u nas zostać.
Dafik spodobał się też Saszy, córce Mariny, nie odstępowała go na krok.
Trzecia flaszka … czwarta flaszka kurde bele …......... ileee mozzna ...
Budzimy się przed wieczorem, przed naszym wieczorem, bo tam wielkiej różnicy nie widać.
Nela zaprasza nas na kolację, a po chwili zjawia się, a jakże, Серёжа i … ja pierniczę znowu będziemy świętować …
W końcu, udaje mi się powiedzieć, po co tu przyjechaliśmy, to znaczy, że chcemy dojechać do Workuty. Do Workuty ? Wy oszaleli ? Tam nie da się dojechać latem, tam nie ma drogi.
Tego się spodziewałem. To jak można się TAM dostać ? Na kołach tylko zimą „zimnikiem”, teraz tylko pociągiem, albo samolotem. Miejscowi mówią, że do Peczory jest ciężko, a dalej to tylko śmierć. Co robić ? Jechać i ryzykować ? A jeśli pojedziemy, wbijemy się kilkadziesiąt, może kilkaset kilometrów w tajgę i przyjdą deszcze i odetną nam odwrót ? Poza tym, jest nas tylko dwóch, to stanowczo za małe siły na przebijanie się przez mokradła i większe rzeki.
To nie jakieś tam sto kilometrów polskich bezdroży, to czterysta czterdzieści kilometrów niczego.
Ok. nie będziemy ryzykować, ale do Workuty musimy dotrzeć. Najprościej pociągiem.
Marina szuka w internecie. Jest kilka pociągów, my wybieramy kurs o 01.57 z Korzwy, rano będziemy w Workucie. Siergiej szuka kogoś, kto jest najmniej pijany, żeby zawiózł mnie na stację, po bilety. Najmniej pijany, najbardziej trzeżwy, albo najtwardszą głowę ma Wania z Mołdawii i to z nim jadę Nivą na dworzec.
Bilety kupione ( 1800 Rub./os. w kuszetce ) wracamy na bazę, a tam czeka na nas prezent.
Nela daje nam trzy suszone ryby, ofiarowane przez któregoś z pracowników, ale nie wiemy kto to był. Mają charakterystyczny zapach, a jedna z nich wisi sobie teraz w moim gabinecie.
Pytam Siergieja o możliwość powrotu rzeką z Peczory do Wuktyłu. Siergiej dzwoni do swojego kuma Saszy, który jest kapitanem na promie i okazuje się, że ze względu na niski stan wody, wstrzymana jest żegluga na rzece Peczora. Nigdzie nie popłyniemy. W takim razie, co zrobi Misza, który wraca z rodziną samochodem z Kazania i chciał płynąć promem z Wuktyłu do Usinska ? Czy wiedział, że promy nie kursują ?
Na dzisiaj wrażeń wystarczy. Nela zamawia nam taxi, a my idziemy do supermarketu kupić co nieco i wracamy do pokoju odpocząć przed podróżą.
Dystans 0.0 km. Temperatura do 30 oC.
25 lipca 2017 Wtorek
Dzisiaj będzie krótko, bardzo krótko, bo z dzisiejszego dnia, niewiele pamiętam.
Rano, rozwiesiliśmy z Dafikiem wilgotny namiot do wyschnięcia, a temperatura na zewnątrz około 30 stopni, gorąco i na niebie ani jednej chmurki.
Potem zjedliśmy śniadanie składające się z pasty zrobionej z sera, jajek i czosnku. Do tego chleb i herbata, a potem to już przyjechał Siergiej …
Сергей ( Серёжа ) jest właścicielem tego obiektu, w którym mieści się hotel i baza firmy która wykonuje linie energetyczne dla firm zajmujących się poszukiwaniem ropy i gazu na tym terenie. Najlepiej płaci Gazprom.
W firmie Siergieja pracują Rosjanie, Ukraińcy, Gruzini, a także ludzie o skośnym spojrzeniu z południowo-wschodnich republik postsowieckich.
Siergiej jest synem Neli, pani która nas przyjmowała, która robi nam posiłki i praktycznie prowadzi bazę i hotel Siergieja.
Nela jest Ukrainką z Odessy, a Siergiej jest Rosjaninem (załatwił ruskie obywatelstwo, co jak mówił, nie było łatwe)
Siergiej zaprasza nas do biura, a jednego ze swoich ludzi wysyła do sklepu po artykuły pierwszej potrzeby … no i się zaczyna … jedna flaszka, druga flaszka kurde bele… przynosimy swoje Żubrówki …
Siergiej prosi do nas Marinę, która pracuje u niego w sklepie z elektroniką i jakimiś drobiazgami. Paliaki prijechali, musi się z nami napić. Ktokolwiek przechodził korytarzem, chciał czy nie, musiał się z nami napić. No ale … ile można ? Można dużo … i trzeba. Fajną robotę mają, szef woła swoich pracowników i polewa, a co tam, robota poczeka.
Dafik od razu wpadł Siergiejowi w oko … nasz chłop, możesz u nas zostać.
Dafik spodobał się też Saszy, córce Mariny, nie odstępowała go na krok.
Trzecia flaszka … czwarta flaszka kurde bele …......... ileee mozzna ...
Budzimy się przed wieczorem, przed naszym wieczorem, bo tam wielkiej różnicy nie widać.
Nela zaprasza nas na kolację, a po chwili zjawia się, a jakże, Серёжа i … ja pierniczę znowu będziemy świętować …
W końcu, udaje mi się powiedzieć, po co tu przyjechaliśmy, to znaczy, że chcemy dojechać do Workuty. Do Workuty ? Wy oszaleli ? Tam nie da się dojechać latem, tam nie ma drogi.
Tego się spodziewałem. To jak można się TAM dostać ? Na kołach tylko zimą „zimnikiem”, teraz tylko pociągiem, albo samolotem. Miejscowi mówią, że do Peczory jest ciężko, a dalej to tylko śmierć. Co robić ? Jechać i ryzykować ? A jeśli pojedziemy, wbijemy się kilkadziesiąt, może kilkaset kilometrów w tajgę i przyjdą deszcze i odetną nam odwrót ? Poza tym, jest nas tylko dwóch, to stanowczo za małe siły na przebijanie się przez mokradła i większe rzeki.
To nie jakieś tam sto kilometrów polskich bezdroży, to czterysta czterdzieści kilometrów niczego.
Ok. nie będziemy ryzykować, ale do Workuty musimy dotrzeć. Najprościej pociągiem.
Marina szuka w internecie. Jest kilka pociągów, my wybieramy kurs o 01.57 z Korzwy, rano będziemy w Workucie. Siergiej szuka kogoś, kto jest najmniej pijany, żeby zawiózł mnie na stację, po bilety. Najmniej pijany, najbardziej trzeżwy, albo najtwardszą głowę ma Wania z Mołdawii i to z nim jadę Nivą na dworzec.
Bilety kupione ( 1800 Rub./os. w kuszetce ) wracamy na bazę, a tam czeka na nas prezent.
Nela daje nam trzy suszone ryby, ofiarowane przez któregoś z pracowników, ale nie wiemy kto to był. Mają charakterystyczny zapach, a jedna z nich wisi sobie teraz w moim gabinecie.
Pytam Siergieja o możliwość powrotu rzeką z Peczory do Wuktyłu. Siergiej dzwoni do swojego kuma Saszy, który jest kapitanem na promie i okazuje się, że ze względu na niski stan wody, wstrzymana jest żegluga na rzece Peczora. Nigdzie nie popłyniemy. W takim razie, co zrobi Misza, który wraca z rodziną samochodem z Kazania i chciał płynąć promem z Wuktyłu do Usinska ? Czy wiedział, że promy nie kursują ?
Na dzisiaj wrażeń wystarczy. Nela zamawia nam taxi, a my idziemy do supermarketu kupić co nieco i wracamy do pokoju odpocząć przed podróżą.
Dystans 0.0 km. Temperatura do 30 oC.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
Popłakałem się ze śmiechu wild, wild East
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
No,po takiej sterylizacji organizmu żadne zatrucia pokarmowe niestraszne...chyba że lekarstwem się zatrujemy Eh ta słowiańska gościnność!
Lubię motory...wszystkie.
- JanuszCh.
- miejski lanser
- Posty: 402
- Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Dubiecko
Re: KOMI Respublika przedsmak WORKUTY
no i to się nazywa wyprawa Henry
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 0 gości