ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 3 - dokończenie
Jechaliśmy piękną górską i bardzo krętą drogą przez Debar nad jezioro Ochrydzkie chociaż z Debar mieliśmy tylko 6 km do granicy z Albanią.
Okolice Debar w Mavrowskim Parku Narodowym.
Po południu dotarliśmy na Camping Livadishta 41°07'36.0"N 20°38'22.9"E
fajna miejscówka, tanio, 3-5 euro z namiotem. Warunki sanitarne niestety na wczesno-gierkowskim poziomie.
Rozbiliśmy 2-3 metry od jeziora blisko plaży, baru i sklepu. Woda w jeziorze wspaniała. Dzisiaj relaks - nastroje urlopowe. Odmaczanie tyłków.
Nasza miejscówka nad jeziorem a naprzeciwko namiotów nasza stołówka i bawialnia.
A to widok na plażę i jezioro Ochrydzkie
Jutro rano startujemy do Albanii. Do granicy mamy tylko 10 km.
Jechaliśmy piękną górską i bardzo krętą drogą przez Debar nad jezioro Ochrydzkie chociaż z Debar mieliśmy tylko 6 km do granicy z Albanią.
Okolice Debar w Mavrowskim Parku Narodowym.
Po południu dotarliśmy na Camping Livadishta 41°07'36.0"N 20°38'22.9"E
fajna miejscówka, tanio, 3-5 euro z namiotem. Warunki sanitarne niestety na wczesno-gierkowskim poziomie.
Rozbiliśmy 2-3 metry od jeziora blisko plaży, baru i sklepu. Woda w jeziorze wspaniała. Dzisiaj relaks - nastroje urlopowe. Odmaczanie tyłków.
Nasza miejscówka nad jeziorem a naprzeciwko namiotów nasza stołówka i bawialnia.
A to widok na plażę i jezioro Ochrydzkie
Jutro rano startujemy do Albanii. Do granicy mamy tylko 10 km.
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 4 - wjazd do Albanii
Z campingu wyjeżdżamy wypoczęci skoro świt - czyli o 7 rano i cały czas pod górę zmierzamy do Albańskiej granicy. Odprawa idzie szybko i sprawnie, nie ma jeszcze upału więc da się wytrzymać. Za granicą wymieniamy po 50 Euro na ichniejsze Leki. Niestety po 120 Leków za euro czyli jakby coś mało. Nie wiemy jednak, czy gdzieś dalej da się wymienić kasę. Okazało się, że w Librazhd w centrum, gdzie tankujemy jest kantor. Straciliśmy na wymianie około 500 leków czyli mniej więcej 3 litry benzyny . Nauka kosztuje
Gdyby ktoś tamtędy jechał to już będzie wiedział, że w centrum Librazhd jest kantor i supermarket z bardzo (opinia kolegów) ładnymi sprzedawczyniami mówiącymi po angielsku. Niektórzy byli oczarowani i nie bardzo chcieli jechać dalej
Nasza trasa na dzień dzisiejszy miała wynosić około 320 km i kończyć się w dolinie Valbone - okazało się nierealne na warunki albańskie i skończyła się w Kukes.
Od granicy albańskiej zjeżdżamy cały czas w dół pięknymi zakrętami w dolinę. Widoki piękne. Wjeżdżamy do Librazhd, oczy dookoła głowy, znaki drogowe to raczej sugestie, piesi wszędzie.
Mnóstwo kafejek dookoła a przy stolikach faceci przy porannej kawie - kto tam pracuje??? Chyba, że poranną kawę mają wliczoną w godziny pracy.
- Z Librazhd jedziemy na północ do drogi SH6, którą chcemy dojechać do Peshkopie. Początkowo mamy piękny nowy asfalt, który prowadzi wzdłuż Parku Kombëtar Shebenik-Jabllanicë. Po kilkunastu km asfalt nagle się kończy i zostają piękny szutry przez górzyste tereny. Ok 40 km. Jedyne co psuje nam wrażenia to upał. Mimo, że na zdjęciach szuter wydaje się idealny, to nie brak większych luźnych kamieni oraz niespodzianek na drodze. Czasem udaje się wrzucić trzeci bieg. Średnia prędkość to około 25 km/h.
Widoki z trasy.
Piękny asfalt na początku i kilometry szutrów dalszej drogi.
Po dotarciu do SH6 udaliśmy się w kierunku Peshkopie szukając jakiegoś miejsca do zatrzymania się w cieniu. Postój w słońcu nie wchodził w rachubę - można wytrzymać parę minut, nie więcej. Dobrze, że po paru km znaleźliśmy takie miejsce, bo Waldi stwierdził, że linka sprzęgła trzyma mu się na dosłownie 3 nitkach
Strach pomyśleć, gdyby się urwała w górach, gdzie ciężko było o miejsce w cieniu. Wymiana + posiłek zajęły nam ponad godzinę. Okazuje się, że nie wystarczy mieć uniwersalną linkę zastępczą, potrzebne jeszcze odpowiednie narzędzia, wraz z czymś do obcięcia pozostałego nadmiaru linki, żeby się to dało zrobić. Nauka kosztuje
Wymiana linki sprzęgła w zbawczym cieniu.
Z Peshkopie do Kukes chciałem jechać wzdłuż Czarnego Drinu drogą SH 31- około 55 km szutrów. Niestety było już po południu, wszyscy byli zmęczeni upałem a przede wszystkim nie mieliśmy tyle czasu. Jeszcze wtedy łudziliśmy się, że zrealizujemy plan i dotrzemy do Valbone. Pojechaliśmy więc drogą asfaltową przez Ceren. Nie żałujemy tej decyzji. Droga jest piękna, 50 km zakrętów i serpentyn przez góry, widoki niesamowite, zaskakują za każdym zakrętem. Sorry, ale chyba piękniejsze niż Transfogaraska i Transalpina razem wzięte. Polecam!!!
Niestety nie da się na niej rozwinąć większych prędkości, bo trudno o dłuższy niż 100 m odcinek bez zakrętu lub agrafki. Średnia to ok 40 km/h.
Na pyłach z szutrów można było doskonale zobaczyć, jak komu udało się zamknąć oponę na zakrętach.
Po 17 docieramy do Kukes, W mieście duży ruch, upał i rozkopane ulice. Znajdujemy nocleg za 10 Euro i chociaż do Valbone zostało około 120 km, to nie bardzo mamy ochotę jechać i zostajemy. Jutro okazuje się, że to dobra decyzja. W barze na dole można kupić zimne piwo za 1 euro - to ostatecznie wpływa na naszą decyzję.
Nasze motki na parkingu.
Widok z balkonu na Kukes
Z campingu wyjeżdżamy wypoczęci skoro świt - czyli o 7 rano i cały czas pod górę zmierzamy do Albańskiej granicy. Odprawa idzie szybko i sprawnie, nie ma jeszcze upału więc da się wytrzymać. Za granicą wymieniamy po 50 Euro na ichniejsze Leki. Niestety po 120 Leków za euro czyli jakby coś mało. Nie wiemy jednak, czy gdzieś dalej da się wymienić kasę. Okazało się, że w Librazhd w centrum, gdzie tankujemy jest kantor. Straciliśmy na wymianie około 500 leków czyli mniej więcej 3 litry benzyny . Nauka kosztuje
Gdyby ktoś tamtędy jechał to już będzie wiedział, że w centrum Librazhd jest kantor i supermarket z bardzo (opinia kolegów) ładnymi sprzedawczyniami mówiącymi po angielsku. Niektórzy byli oczarowani i nie bardzo chcieli jechać dalej
Nasza trasa na dzień dzisiejszy miała wynosić około 320 km i kończyć się w dolinie Valbone - okazało się nierealne na warunki albańskie i skończyła się w Kukes.
Od granicy albańskiej zjeżdżamy cały czas w dół pięknymi zakrętami w dolinę. Widoki piękne. Wjeżdżamy do Librazhd, oczy dookoła głowy, znaki drogowe to raczej sugestie, piesi wszędzie.
Mnóstwo kafejek dookoła a przy stolikach faceci przy porannej kawie - kto tam pracuje??? Chyba, że poranną kawę mają wliczoną w godziny pracy.
- Z Librazhd jedziemy na północ do drogi SH6, którą chcemy dojechać do Peshkopie. Początkowo mamy piękny nowy asfalt, który prowadzi wzdłuż Parku Kombëtar Shebenik-Jabllanicë. Po kilkunastu km asfalt nagle się kończy i zostają piękny szutry przez górzyste tereny. Ok 40 km. Jedyne co psuje nam wrażenia to upał. Mimo, że na zdjęciach szuter wydaje się idealny, to nie brak większych luźnych kamieni oraz niespodzianek na drodze. Czasem udaje się wrzucić trzeci bieg. Średnia prędkość to około 25 km/h.
Widoki z trasy.
Piękny asfalt na początku i kilometry szutrów dalszej drogi.
Po dotarciu do SH6 udaliśmy się w kierunku Peshkopie szukając jakiegoś miejsca do zatrzymania się w cieniu. Postój w słońcu nie wchodził w rachubę - można wytrzymać parę minut, nie więcej. Dobrze, że po paru km znaleźliśmy takie miejsce, bo Waldi stwierdził, że linka sprzęgła trzyma mu się na dosłownie 3 nitkach
Strach pomyśleć, gdyby się urwała w górach, gdzie ciężko było o miejsce w cieniu. Wymiana + posiłek zajęły nam ponad godzinę. Okazuje się, że nie wystarczy mieć uniwersalną linkę zastępczą, potrzebne jeszcze odpowiednie narzędzia, wraz z czymś do obcięcia pozostałego nadmiaru linki, żeby się to dało zrobić. Nauka kosztuje
Wymiana linki sprzęgła w zbawczym cieniu.
Z Peshkopie do Kukes chciałem jechać wzdłuż Czarnego Drinu drogą SH 31- około 55 km szutrów. Niestety było już po południu, wszyscy byli zmęczeni upałem a przede wszystkim nie mieliśmy tyle czasu. Jeszcze wtedy łudziliśmy się, że zrealizujemy plan i dotrzemy do Valbone. Pojechaliśmy więc drogą asfaltową przez Ceren. Nie żałujemy tej decyzji. Droga jest piękna, 50 km zakrętów i serpentyn przez góry, widoki niesamowite, zaskakują za każdym zakrętem. Sorry, ale chyba piękniejsze niż Transfogaraska i Transalpina razem wzięte. Polecam!!!
Niestety nie da się na niej rozwinąć większych prędkości, bo trudno o dłuższy niż 100 m odcinek bez zakrętu lub agrafki. Średnia to ok 40 km/h.
Na pyłach z szutrów można było doskonale zobaczyć, jak komu udało się zamknąć oponę na zakrętach.
Po 17 docieramy do Kukes, W mieście duży ruch, upał i rozkopane ulice. Znajdujemy nocleg za 10 Euro i chociaż do Valbone zostało około 120 km, to nie bardzo mamy ochotę jechać i zostajemy. Jutro okazuje się, że to dobra decyzja. W barze na dole można kupić zimne piwo za 1 euro - to ostatecznie wpływa na naszą decyzję.
Nasze motki na parkingu.
Widok z balkonu na Kukes
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 5
Ponieważ nie dotarliśmy wczoraj do doliny Valbone na dzisiaj został nam jak zwykle "lajcik" - około 320 km. To będzie bolało!
Okazało się, że te wczorajsze 120 km jechaliśmy prawie 4 godziny.
Z Kukes pojechaliśmy drogą SH 23 na północ, żeby później odbić na zachód do Bajram Curri o której to miejscowości kilkakrotnie pisał Stasiuk
Na początku piękny asfalcik przez góry, wzdłuż rozlewiska rzeki Drin, dużo zakrętów ale droga w miarę szybka. Po około 35 km odbijamy w lewo. Wg moich danych miał być to szuter, ale okazało się że nowy asfalt, trochę gorszej jakości niż zwykle. Droga wąska, może na 2 metry wije się przepięknie po płaskowyżu. Widoki odmienne, trochę księżycowe. Trzeba uważać na krowy i żółwie oraz rzadko, ale jednak pojawiające się zza zakrętów samochody.
Droga wije się przez około 30 km po czym zmienia się w szerszą drogę przez góry. Docieramy do przełęczy, z której roztacza się piękny widok na Góry Przeklęte i u ich stóp położone miasto Bajram Curri.
Przejeżdżamy przez miasto i kierujemy sie do doliny Valbone, do której wlot widać na zdjęciu powyżej. Jeszcze kilka lat temu prowadziły tam szutry, teraz szeroki asfalt prowadzi wzdłuż pięknego, szmaragdowego potoku. Kolor wody bajkowy.
W Valbone spędzamy niestety tylko około 1,5 godziny, chociaż miło by było tam spędzić cały dzień.
Robimy sobie mały piknik na łonie natury w tych pięknych okolicznościach przyrody. Jest juz około godz. 13
Niestety chcielibyśmy jeszcze dzisiaj dojechać na camping nad jezioro Skoderskie, a to jest około 200 km (czyli na polskie warunki około 400). Z bólem serca opuszczamy piękną dolinę i docieramy do Fierze. Tam zwykle docierają ci, którzy płyną promem z Koman słynnym fiordem rzeki Drin. Upał zaje..... W supermarkecie na jedynym rondzie w centrum miejscowości wypijamy po litrze zimnej mineralnej. Za benzynę chcą prawie 2 euro za litr, więc tankujemy tylko po 3-5 litrów, żeby wystarczyło do Skodry. Czeka nas około 90 km bez możliwości zatankowania.
Zaczynamy wspinać się agrafkami drogą SH 22. Piękne widoki na góry i zaporę na Drinie, Droga godna polecenia, wąska, liczne przepaście, nieskończona liczba zakrętów.
Chwila wytchnienia nad strumieniem.
Takie i podobne widoki mamy przez całą drogę do Skodry.
Z góry widzimy już jezioro Skoderskie. Wszyscy już maja trochę dość zakrętów. Droga nas wymęczyła totalnie. Po drodze w Skodrze robimy drobne zakupy. Przejeżdżając przez miasto trzeba bardzo uważać, samochody nagle się zatrzymują bo kierowca chce pozdrowić kogoś z naprzeciwka, skutery i rowery poruszają się trudną do przewidzenia trajektorią.
Około 18.30 docieramy na camping, rozbijamy namioty i sjesta.
Trasa, którą przejechaliśmy dzisiaj wygląda tak:
Ponieważ nie dotarliśmy wczoraj do doliny Valbone na dzisiaj został nam jak zwykle "lajcik" - około 320 km. To będzie bolało!
Okazało się, że te wczorajsze 120 km jechaliśmy prawie 4 godziny.
Z Kukes pojechaliśmy drogą SH 23 na północ, żeby później odbić na zachód do Bajram Curri o której to miejscowości kilkakrotnie pisał Stasiuk
Na początku piękny asfalcik przez góry, wzdłuż rozlewiska rzeki Drin, dużo zakrętów ale droga w miarę szybka. Po około 35 km odbijamy w lewo. Wg moich danych miał być to szuter, ale okazało się że nowy asfalt, trochę gorszej jakości niż zwykle. Droga wąska, może na 2 metry wije się przepięknie po płaskowyżu. Widoki odmienne, trochę księżycowe. Trzeba uważać na krowy i żółwie oraz rzadko, ale jednak pojawiające się zza zakrętów samochody.
Droga wije się przez około 30 km po czym zmienia się w szerszą drogę przez góry. Docieramy do przełęczy, z której roztacza się piękny widok na Góry Przeklęte i u ich stóp położone miasto Bajram Curri.
Przejeżdżamy przez miasto i kierujemy sie do doliny Valbone, do której wlot widać na zdjęciu powyżej. Jeszcze kilka lat temu prowadziły tam szutry, teraz szeroki asfalt prowadzi wzdłuż pięknego, szmaragdowego potoku. Kolor wody bajkowy.
W Valbone spędzamy niestety tylko około 1,5 godziny, chociaż miło by było tam spędzić cały dzień.
Robimy sobie mały piknik na łonie natury w tych pięknych okolicznościach przyrody. Jest juz około godz. 13
Niestety chcielibyśmy jeszcze dzisiaj dojechać na camping nad jezioro Skoderskie, a to jest około 200 km (czyli na polskie warunki około 400). Z bólem serca opuszczamy piękną dolinę i docieramy do Fierze. Tam zwykle docierają ci, którzy płyną promem z Koman słynnym fiordem rzeki Drin. Upał zaje..... W supermarkecie na jedynym rondzie w centrum miejscowości wypijamy po litrze zimnej mineralnej. Za benzynę chcą prawie 2 euro za litr, więc tankujemy tylko po 3-5 litrów, żeby wystarczyło do Skodry. Czeka nas około 90 km bez możliwości zatankowania.
Zaczynamy wspinać się agrafkami drogą SH 22. Piękne widoki na góry i zaporę na Drinie, Droga godna polecenia, wąska, liczne przepaście, nieskończona liczba zakrętów.
Chwila wytchnienia nad strumieniem.
Takie i podobne widoki mamy przez całą drogę do Skodry.
Z góry widzimy już jezioro Skoderskie. Wszyscy już maja trochę dość zakrętów. Droga nas wymęczyła totalnie. Po drodze w Skodrze robimy drobne zakupy. Przejeżdżając przez miasto trzeba bardzo uważać, samochody nagle się zatrzymują bo kierowca chce pozdrowić kogoś z naprzeciwka, skutery i rowery poruszają się trudną do przewidzenia trajektorią.
Około 18.30 docieramy na camping, rozbijamy namioty i sjesta.
Trasa, którą przejechaliśmy dzisiaj wygląda tak:
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 6
Dzisiaj jedziemy do Teth, we trzech. Waldek juz tam był a poza tym czeka na kolegę, który dojedzie z Durres na GSie.
Przed wyjazdem nastroje nam psuje Polak, który organizuje rajdy 4x4. Twierdzi, że podobno droga SH 21 została wyasfaltowana do samego Teth. Drogę przez Prekal odpuściliśmy sobie z powodu upałów, które trudno byłoby wytrzymać jadąc na pierwszym, czy drugim biegu. Postanowiliśmy, że w takim razie zrobimy sobie mały offroadzik z Teth w kierunku Prekal i z powrotem.
Świnki w Boge
Widoczki z podjazdu do przełęczy
Jak zwykle, Mariusz pojechał swoim tempem i na przełęcz Qafe e Terthores dotarliśmy we dwóch, gładziutkim asfaltem, po drodze podziwiając piękne widoki. Na przełęczy niektóre auta nie wytrzymały podjazdu w tej temperaturze i się zagotowały.
Okazało się, że nic się nie zmieniło i asfalt kończy się na przełęczy. Czekało nas około 20 km offa cały czas w dół do doliny. Piękne widoki na szczyty gór wymuszały częste postoje na sesje fot. Jedyny mankament to mnóstwo samochodów i busów jadących w górę i w dół.
Droga nie jest trudna, ale trzeba uważać na wystające skały, dużo luźnych kamieni na agrafkach. Ręce bolą. Są też miejsca, gdzie ktoś z lękiem wysokości może mieć problemy jadąc nad urwiskiem.
Droga do doliny Teth
Na znanym moście w Teth
Docieramy do Teth, robimy sobie przejażdżkę po dolinie i lądujemy w barze przy zimnym piwku. Mamy zamiar tam spędzić około 1,5 godziny, więc piwko odparuje z nas bardzo szybko. Czekamy na Mariusza delektując się napitkiem i widokami.
Gdy zbieramy się już do powrotu przyjeżdża Mariusz, który wybiera się na zwiedzanie doliny a my w drogę.
Nasze motki przed barem w komplecie
Wyjazd do góry jest dużo łatwiejszy, chociaż wentylatory naszych trampków chodzą prawie bez przerwy. Na przełęczy zatrzymujemy się w barze na sałatkę. Widoki z baru wspaniałe. Są oczywiście też Polacy na 4x4 i dużo innych turystów.
W drodze pod górę
Widoki z restauracji na przełęczy
Zjazd do głównej drogi na Szkodrę robi się w tym popołudniowym upale długi i męczący. Około 2 km przed rondem na głównej drodze robimy zakupy w przydrożnym sklepie na zadupiu. Ceny nas bardzo pozytywnie zaskakują. Przy okazji, nie polecam robić zakupów w supermarkecie przy głównej drodze SH1 (najbliższym od campingu). Ceny są z kosmosu! Chyba wymyślane na poczekaniu dla cudzoziemców. Za 1.5 l wodę mineralną pani życzy sobie 1 Euro! (W tym sklepie przy drodze SH 21 /42°13'25.1"N 19°28'02.8"E/ za wodę i 3 piwa zapłaciłem ok 1,5 euro)
Na campingu idziemy na plażę nad jeziorem i biesiadujemy na leżakach pod palmami z Waldkiem i jego kolegą, który dojechał około południa.
Zachód słońca nad Jeziorem Skoderskim
Biesiada pod palmami
Dzisiaj jedziemy do Teth, we trzech. Waldek juz tam był a poza tym czeka na kolegę, który dojedzie z Durres na GSie.
Przed wyjazdem nastroje nam psuje Polak, który organizuje rajdy 4x4. Twierdzi, że podobno droga SH 21 została wyasfaltowana do samego Teth. Drogę przez Prekal odpuściliśmy sobie z powodu upałów, które trudno byłoby wytrzymać jadąc na pierwszym, czy drugim biegu. Postanowiliśmy, że w takim razie zrobimy sobie mały offroadzik z Teth w kierunku Prekal i z powrotem.
Świnki w Boge
Widoczki z podjazdu do przełęczy
Jak zwykle, Mariusz pojechał swoim tempem i na przełęcz Qafe e Terthores dotarliśmy we dwóch, gładziutkim asfaltem, po drodze podziwiając piękne widoki. Na przełęczy niektóre auta nie wytrzymały podjazdu w tej temperaturze i się zagotowały.
Okazało się, że nic się nie zmieniło i asfalt kończy się na przełęczy. Czekało nas około 20 km offa cały czas w dół do doliny. Piękne widoki na szczyty gór wymuszały częste postoje na sesje fot. Jedyny mankament to mnóstwo samochodów i busów jadących w górę i w dół.
Droga nie jest trudna, ale trzeba uważać na wystające skały, dużo luźnych kamieni na agrafkach. Ręce bolą. Są też miejsca, gdzie ktoś z lękiem wysokości może mieć problemy jadąc nad urwiskiem.
Droga do doliny Teth
Na znanym moście w Teth
Docieramy do Teth, robimy sobie przejażdżkę po dolinie i lądujemy w barze przy zimnym piwku. Mamy zamiar tam spędzić około 1,5 godziny, więc piwko odparuje z nas bardzo szybko. Czekamy na Mariusza delektując się napitkiem i widokami.
Gdy zbieramy się już do powrotu przyjeżdża Mariusz, który wybiera się na zwiedzanie doliny a my w drogę.
Nasze motki przed barem w komplecie
Wyjazd do góry jest dużo łatwiejszy, chociaż wentylatory naszych trampków chodzą prawie bez przerwy. Na przełęczy zatrzymujemy się w barze na sałatkę. Widoki z baru wspaniałe. Są oczywiście też Polacy na 4x4 i dużo innych turystów.
W drodze pod górę
Widoki z restauracji na przełęczy
Zjazd do głównej drogi na Szkodrę robi się w tym popołudniowym upale długi i męczący. Około 2 km przed rondem na głównej drodze robimy zakupy w przydrożnym sklepie na zadupiu. Ceny nas bardzo pozytywnie zaskakują. Przy okazji, nie polecam robić zakupów w supermarkecie przy głównej drodze SH1 (najbliższym od campingu). Ceny są z kosmosu! Chyba wymyślane na poczekaniu dla cudzoziemców. Za 1.5 l wodę mineralną pani życzy sobie 1 Euro! (W tym sklepie przy drodze SH 21 /42°13'25.1"N 19°28'02.8"E/ za wodę i 3 piwa zapłaciłem ok 1,5 euro)
Na campingu idziemy na plażę nad jeziorem i biesiadujemy na leżakach pod palmami z Waldkiem i jego kolegą, który dojechał około południa.
Zachód słońca nad Jeziorem Skoderskim
Biesiada pod palmami
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Tak szczerze mówiąc, nie wiem, czy to ktoś czyta i czy to kogoś interesuje. Koledzy z wypadu nic nie dopisują ...
- andriu23
- dwusuwowy rider
- Posty: 199
- Rejestracja: 17.05.2012, 14:28
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Czyta, czyta. Dobrze ci idzie, fotki też zarąbiste
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzięki za odpowiedź. Skoro jesteś z Olsztyna, to pewnie znasz Wojtka. Może już skręcił jakiś filmik?andriu23 pisze:Czyta, czyta. Dobrze ci idzie, fotki też zarąbiste
Ja na razie nie mam na to zbyt wiele czasu.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Jak można nie czytać taaakich relacji..
Lubię motory...wszystkie.
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 7
Dzisiaj opuszczamy niestety już Albanię i drogą SH 20 jedziemy w kierunku Vermosh. Jeszcze rok temu, zostało tam około 20 km szutru, dzisiaj niestety droga jest wyasfaltowana prawie do samej granicy z Czarnogórą. Zostało może z 500 metrów szuterku.
Ale dzięki pięknemu asfaltowi (Polska mogła by się uczyć budowy dróg w tym tempie i to w takim trudnym terenie od Albańczyków - szczerze mówiąc, nie wiem, kto to zbudował, oni wszyscy siedzą po kafejkach na kawie i papierosie, chyba ich kobiety!)
Kilka zdjęć z drogi SH 20. Można by było wrzucić i ze 100. Wszystkie widoki niepowtarzalne, cudowne. Kto był, to wie, że zdjęcia nie oddają tego wrażenia, które się przeżywa będąc tam wśród gór.
Skręcamy do doliny Vermosh, ale nie robi na nas większego wrażenia więc zawracamy w kierunku granicy. Te dwie budki graniczne chyba nie są przygotowane do większego ruchu turystycznego, który się zacznie jak się rozejdzie, że droga SH 20 jest cała wyasfaltowana. Stoimy w pełnym słońcu i sie rozpływamy, zanim pan w okienku ręcznie długopisem nie wpisze naszych wszystkich danych. Koszmar jakiś. Ale w porównaniu z przejściem w Krościenku to i tak błyskawica!
Jedziemy przez Czarnogóre i kierujemy się na Kolasin. Nie jedziemy jednak kanionem Tary lecz przez płaskowyż Durmitoru kierujemy sie w stronę Żabiljaka.
Po drodze mała przerwa na posiłek. Jemy tradycyjne Cevapi z sałatką.
Po posiłku krótki wypad w stronę szczytu Komovi - z drugiej strony leży dolina Vermosh. Niestety nawigacja zawodzi. Dojeżdżamy do końca drogi, dalej tylko ścieżka dla pieszych. Mariusz i Adrian zbaczają w ostry podjazd offroadem, my z kuframi bocznymi nie zdecydowaliśmy się na tą ścieżkę. Nasz błąd, koledzy docierają do samego podnóża góry, są zachwyceni. Może któryś z nich podrzuci jakieś zdjęcie.
Widok na nasz cel z asfaltu.
I fotka z internetu miejsca do którego chciałem dojechać.
Docieramy przez piękny płaskowyż Durmitoru do Żabljaka, po drodze zahaczamy o Vrażje Jeziero o pięknym niebieskim kolorze, niestety widocznym tylko w pełnym słońcu. Gdy słońce jest za chmurami, kolor jest już inny, normalny. Ludzie biwakują nad brzegiem, kąpią się, dookoła dużo offrodowych dróg przez pagórki. Niestety okazuje się, że zgubiliśmy Wojtka i Mariusza, którzy pewnie zmarudzili robiąc kolejne zdjęcia.
Czarnogórskie widoki
Piękne szmaragdowe jeziorka w Durmitorze. W tym kąpał się Wojtek. Niech napisze jak było.
Lecimy do Żbiljaka pod chyba jedyny tam supermarket. Robimy zakupy. Ja jadę na camping Ivan Do, gdzie wstępnie planowaliśmy nocleg.
Na campingu spotykam Wojtka i Mariusza, cena przystępna 4,60 euro ale warunki trochę spartańskie. Nie ma co porównywać z campingiem nad j. Skoderskim. Zostajemy we trzech na campingu a Walderk i Adrian nocują w Zabljaku na kwaterze.
Niestety camping leży na 1420 mnpm i robi się coraz zimniej. W nocy około 2.30 budzę się z zimna, ubieram na siebie prawie wszystko co mam. Śpiwór mam cieniutki, nie nastawiałem się na takie temperatury. Rano koło 6 jest 11 stopni. Spałem może ze 4 godziny. Postanawiam, że niestety opuszczę na drugą noc kolegów (którzy mieli grubsze śpiwory) i dołączę do Waldka i Adriana.
Poranek na campingu Ivan Do
Nasza dzisiejsza trasa. Niby tylko ok. 260 km ale docieramy dopiero około 18.30 do Zabljaka.
Dzisiaj opuszczamy niestety już Albanię i drogą SH 20 jedziemy w kierunku Vermosh. Jeszcze rok temu, zostało tam około 20 km szutru, dzisiaj niestety droga jest wyasfaltowana prawie do samej granicy z Czarnogórą. Zostało może z 500 metrów szuterku.
Ale dzięki pięknemu asfaltowi (Polska mogła by się uczyć budowy dróg w tym tempie i to w takim trudnym terenie od Albańczyków - szczerze mówiąc, nie wiem, kto to zbudował, oni wszyscy siedzą po kafejkach na kawie i papierosie, chyba ich kobiety!)
Kilka zdjęć z drogi SH 20. Można by było wrzucić i ze 100. Wszystkie widoki niepowtarzalne, cudowne. Kto był, to wie, że zdjęcia nie oddają tego wrażenia, które się przeżywa będąc tam wśród gór.
Skręcamy do doliny Vermosh, ale nie robi na nas większego wrażenia więc zawracamy w kierunku granicy. Te dwie budki graniczne chyba nie są przygotowane do większego ruchu turystycznego, który się zacznie jak się rozejdzie, że droga SH 20 jest cała wyasfaltowana. Stoimy w pełnym słońcu i sie rozpływamy, zanim pan w okienku ręcznie długopisem nie wpisze naszych wszystkich danych. Koszmar jakiś. Ale w porównaniu z przejściem w Krościenku to i tak błyskawica!
Jedziemy przez Czarnogóre i kierujemy się na Kolasin. Nie jedziemy jednak kanionem Tary lecz przez płaskowyż Durmitoru kierujemy sie w stronę Żabiljaka.
Po drodze mała przerwa na posiłek. Jemy tradycyjne Cevapi z sałatką.
Po posiłku krótki wypad w stronę szczytu Komovi - z drugiej strony leży dolina Vermosh. Niestety nawigacja zawodzi. Dojeżdżamy do końca drogi, dalej tylko ścieżka dla pieszych. Mariusz i Adrian zbaczają w ostry podjazd offroadem, my z kuframi bocznymi nie zdecydowaliśmy się na tą ścieżkę. Nasz błąd, koledzy docierają do samego podnóża góry, są zachwyceni. Może któryś z nich podrzuci jakieś zdjęcie.
Widok na nasz cel z asfaltu.
I fotka z internetu miejsca do którego chciałem dojechać.
Docieramy przez piękny płaskowyż Durmitoru do Żabljaka, po drodze zahaczamy o Vrażje Jeziero o pięknym niebieskim kolorze, niestety widocznym tylko w pełnym słońcu. Gdy słońce jest za chmurami, kolor jest już inny, normalny. Ludzie biwakują nad brzegiem, kąpią się, dookoła dużo offrodowych dróg przez pagórki. Niestety okazuje się, że zgubiliśmy Wojtka i Mariusza, którzy pewnie zmarudzili robiąc kolejne zdjęcia.
Czarnogórskie widoki
Piękne szmaragdowe jeziorka w Durmitorze. W tym kąpał się Wojtek. Niech napisze jak było.
Lecimy do Żbiljaka pod chyba jedyny tam supermarket. Robimy zakupy. Ja jadę na camping Ivan Do, gdzie wstępnie planowaliśmy nocleg.
Na campingu spotykam Wojtka i Mariusza, cena przystępna 4,60 euro ale warunki trochę spartańskie. Nie ma co porównywać z campingiem nad j. Skoderskim. Zostajemy we trzech na campingu a Walderk i Adrian nocują w Zabljaku na kwaterze.
Niestety camping leży na 1420 mnpm i robi się coraz zimniej. W nocy około 2.30 budzę się z zimna, ubieram na siebie prawie wszystko co mam. Śpiwór mam cieniutki, nie nastawiałem się na takie temperatury. Rano koło 6 jest 11 stopni. Spałem może ze 4 godziny. Postanawiam, że niestety opuszczę na drugą noc kolegów (którzy mieli grubsze śpiwory) i dołączę do Waldka i Adriana.
Poranek na campingu Ivan Do
Nasza dzisiejsza trasa. Niby tylko ok. 260 km ale docieramy dopiero około 18.30 do Zabljaka.
Ostatnio zmieniony 23.08.2017, 09:50 przez Wiki, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- zgłębiacz wskaźników
- Posty: 47
- Rejestracja: 23.11.2014, 10:40
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Jasło
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Wiki fajniutko się to czyta .A podobno pisarz z ciebie kiepski ,wpadnę do ciebie z fotkami tylko jakoś czasu nie mogę ogarnąć
- Pingwin
- czyściciel nagaru
- Posty: 561
- Rejestracja: 06.12.2008, 00:10
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Nysa/Reykjavik
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Czyta sie i z mojej strony -podziekowal,ze jest co czytac
P.s Fajna wycieczka
P.s Fajna wycieczka
Dawniej gdziala
- Qter
- swobodny rider
- Posty: 3404
- Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Reguły
- Kontakt:
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Czołem,
Fajne fotki - przywołują wspomnienia Czekamy na część dalszą.
PZDR
Qter
Fajne fotki - przywołują wspomnienia Czekamy na część dalszą.
PZDR
Qter
Geniusz tkwi w prostocie...
we don't cry very hard
we don't cry very hard
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Dzień 8
Dzisiaj jak zwykle lajcik Trasa wydaje sie krótka i łatwa.
Google nie chce wytyczyć trasy wzdłuż rzeki Tary, dlatego dzielę na 2 części.
Udało mi się od piątej rano wysuszyć namiot na poręczy, wypić kawkę, zrobić zdjęcia wschodu słońca i zjeść śniadanie. Tak czy inaczej o 4 rano a może troszkę później wył pod namiotem jakiś pies, potem ryczały głodne krowy. Nie ma możliwości spać na tym campingu dłużej niż do 7 rano, chyba że ze stoperami w uszach i oczywiście w ciepłym śpiworze.
Poranek na campingu w Ivan Do
Jadę do Waldiego zostawić bambetle na kwaterze. Jedziemy skoro świt przez Durmitor. Adrian jedzie z nami do granicy z Bośnią i się żegna. Jedzie w kierunku Jasła.
Zbieramy się powoli na parkingu pod supermarketem. Jest 7 rano ale szukamy miejsca w cieniu, bo temperatura rośnie w postępie geometrycznym w stosunku do upływającego czasu.
Przyjeżdżają chłopaki i biegną po polecane przeze mnie burki. Za 1,30 Euro można nabyć burki z mięsem lub serem. Danie wystarcza za cały obiad. Przynajmniej mnie
Jedziemy w stronę Małej Czarnej Góry gdzie wyjedziemy mniej więcej na wysokość 1600 m. n. p. m. Oczywiście nawigacja się trochę gubi, zawracamy parę razy, nie możemy trafić na jakąś drogę w pożądanym kierunku. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, trafiamy na około 1 km offroad w pięknym krajobrazie z widokiem na wysokie szczyty Durmitoru. (Może któryś z kolegów podrzuci zdjęcie z tego odcinka). Dojeżdżamy do właściwej drogi (asfaltowej) i licznymi serpentynami wspinamy się ponad linię lasu.
Podziwiamy widoki i robimy fotki nad kanionem Tary.
Mijamy z prawej miejscowość Mała Czarna Góra i kierujemy sie na kanion Susica i miejscowość Nedajno. Piękny kanion do którego najpierw zjeżdżamy po serpentynach a później wspinamy się na drugą stronę. Jeszcze niedawno też tu był offroad, teraz asfalt.
Docieramy do punktu widokowego. Jeżeli by ktoś nie był zbyt uważny, to za ławeczką jest przepaść, raczej nie byłoby co zbierać po skoczku.
Na ławeczce siedzi Adrian. Nad kanionem widać domy jakiejś wioski.
Uzgadniamy trasę, jedziemy w kierunku Црквичко Поље, miejscami widoki jakich nigdzie indziej nie zobaczycie (chyba).
Docieramy ponownie nad kanion Tary. Z góry piękne widoki, po drugiej stronie widać wyciętą w zboczu drogę wzdłuż rzeki ale to już Bośnia.
Kanionem Tary docieramy w miejsce, gdzie do Tary wpada rzeka Piva (!!! - niestety to jednak woda jest). Wyjeżdżamy dokładnie między dwoma posterunkami granicznymi, sznur aut, chłopaki trochę zdezorientowani. Ja wiedziałem, gdzie jesteśmy i podjechałem do odprawy Czarnogórskiej i wyjaśniłem facetowi w okienku, że my nie jedziemy z Bośni, tylko znad Tary. Machnął ręką, jedziemy dalej.
Dokładnie tu gdzie strzałka.
Żegnamy się z Adrianem, który musi zawrócić i się odprawić. Na szczęście nie musi stać w kilometrowej kolejce aut w tym upale tylko się wbija pod budkę.
Jedziemy we trzech (Mariusz został kontemplować przyrodę nad Tarą) pięknym kanionem, woda w rzece błękitna.
Kulminacją wypadu jest wspinaczka przez tunele w kierunku Durmitoru i sam przejazd przez Góry w kierunku Zabljaka.
Widok na rzekę Piva z kanionu
Odbijamy na Durmitor przejeżdżając liczne tunele.
Widok na kanion. Z góry widać nasze serpentynki i tunele, które przejechaliśmy.
Widoczki głównej turystycznej drogi P14, prowadzącej przez najwyższe przełęcze (dostępne dla samochodów) Durmitoru.
Widok z najwyższej przełęczy na drogę P14
Wojtek jeszcze odbija nad piękne niebieskie jeziorka. Podobno sie kąpał. Może wrzuci jakieś zdjęcie.
Mariusz wrócił na camping około 20. Pohasał sobie po durmitorskich halach. (Zazdroszczę sił w tym upale).
Najlepiej byłoby przyjechać tylko do Durmitoru na tydzień i sobie robić wycieczki po górach - motocyklowe i piesze.
Dzisiaj jak zwykle lajcik Trasa wydaje sie krótka i łatwa.
Google nie chce wytyczyć trasy wzdłuż rzeki Tary, dlatego dzielę na 2 części.
Udało mi się od piątej rano wysuszyć namiot na poręczy, wypić kawkę, zrobić zdjęcia wschodu słońca i zjeść śniadanie. Tak czy inaczej o 4 rano a może troszkę później wył pod namiotem jakiś pies, potem ryczały głodne krowy. Nie ma możliwości spać na tym campingu dłużej niż do 7 rano, chyba że ze stoperami w uszach i oczywiście w ciepłym śpiworze.
Poranek na campingu w Ivan Do
Jadę do Waldiego zostawić bambetle na kwaterze. Jedziemy skoro świt przez Durmitor. Adrian jedzie z nami do granicy z Bośnią i się żegna. Jedzie w kierunku Jasła.
Zbieramy się powoli na parkingu pod supermarketem. Jest 7 rano ale szukamy miejsca w cieniu, bo temperatura rośnie w postępie geometrycznym w stosunku do upływającego czasu.
Przyjeżdżają chłopaki i biegną po polecane przeze mnie burki. Za 1,30 Euro można nabyć burki z mięsem lub serem. Danie wystarcza za cały obiad. Przynajmniej mnie
Jedziemy w stronę Małej Czarnej Góry gdzie wyjedziemy mniej więcej na wysokość 1600 m. n. p. m. Oczywiście nawigacja się trochę gubi, zawracamy parę razy, nie możemy trafić na jakąś drogę w pożądanym kierunku. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, trafiamy na około 1 km offroad w pięknym krajobrazie z widokiem na wysokie szczyty Durmitoru. (Może któryś z kolegów podrzuci zdjęcie z tego odcinka). Dojeżdżamy do właściwej drogi (asfaltowej) i licznymi serpentynami wspinamy się ponad linię lasu.
Podziwiamy widoki i robimy fotki nad kanionem Tary.
Mijamy z prawej miejscowość Mała Czarna Góra i kierujemy sie na kanion Susica i miejscowość Nedajno. Piękny kanion do którego najpierw zjeżdżamy po serpentynach a później wspinamy się na drugą stronę. Jeszcze niedawno też tu był offroad, teraz asfalt.
Docieramy do punktu widokowego. Jeżeli by ktoś nie był zbyt uważny, to za ławeczką jest przepaść, raczej nie byłoby co zbierać po skoczku.
Na ławeczce siedzi Adrian. Nad kanionem widać domy jakiejś wioski.
Uzgadniamy trasę, jedziemy w kierunku Црквичко Поље, miejscami widoki jakich nigdzie indziej nie zobaczycie (chyba).
Docieramy ponownie nad kanion Tary. Z góry piękne widoki, po drugiej stronie widać wyciętą w zboczu drogę wzdłuż rzeki ale to już Bośnia.
Kanionem Tary docieramy w miejsce, gdzie do Tary wpada rzeka Piva (!!! - niestety to jednak woda jest). Wyjeżdżamy dokładnie między dwoma posterunkami granicznymi, sznur aut, chłopaki trochę zdezorientowani. Ja wiedziałem, gdzie jesteśmy i podjechałem do odprawy Czarnogórskiej i wyjaśniłem facetowi w okienku, że my nie jedziemy z Bośni, tylko znad Tary. Machnął ręką, jedziemy dalej.
Dokładnie tu gdzie strzałka.
Żegnamy się z Adrianem, który musi zawrócić i się odprawić. Na szczęście nie musi stać w kilometrowej kolejce aut w tym upale tylko się wbija pod budkę.
Jedziemy we trzech (Mariusz został kontemplować przyrodę nad Tarą) pięknym kanionem, woda w rzece błękitna.
Kulminacją wypadu jest wspinaczka przez tunele w kierunku Durmitoru i sam przejazd przez Góry w kierunku Zabljaka.
Widok na rzekę Piva z kanionu
Odbijamy na Durmitor przejeżdżając liczne tunele.
Widok na kanion. Z góry widać nasze serpentynki i tunele, które przejechaliśmy.
Widoczki głównej turystycznej drogi P14, prowadzącej przez najwyższe przełęcze (dostępne dla samochodów) Durmitoru.
Widok z najwyższej przełęczy na drogę P14
Wojtek jeszcze odbija nad piękne niebieskie jeziorka. Podobno sie kąpał. Może wrzuci jakieś zdjęcie.
Mariusz wrócił na camping około 20. Pohasał sobie po durmitorskich halach. (Zazdroszczę sił w tym upale).
Najlepiej byłoby przyjechać tylko do Durmitoru na tydzień i sobie robić wycieczki po górach - motocyklowe i piesze.
- glajciarz
- naciągacz linek
- Posty: 63
- Rejestracja: 17.08.2016, 18:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kraków
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Czołem!
Wiktor, dobrze opisujesz nasze wojaże po Bałkanach, pisz dalej!
Ja powoli ogarniam się ze zdjęciami. Na początek wrzucę album z Macedonii. Udostępniony jest jeszcze album z Albanii, ale niewykluczone, że jeszcze trochę zdjęć tam dorzucę.
Pozdrawiam!
Mariusz
https://photos.google.com/share/AF1QipP ... V4cVdFU1pn
Wiktor, dobrze opisujesz nasze wojaże po Bałkanach, pisz dalej!
Ja powoli ogarniam się ze zdjęciami. Na początek wrzucę album z Macedonii. Udostępniony jest jeszcze album z Albanii, ale niewykluczone, że jeszcze trochę zdjęć tam dorzucę.
Pozdrawiam!
Mariusz
https://photos.google.com/share/AF1QipP ... V4cVdFU1pn
- andriu23
- dwusuwowy rider
- Posty: 199
- Rejestracja: 17.05.2012, 14:28
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Pisałem z Wojtkiem, zawalony jest robotą z rodziną też nadrabia czas rozłąki jak się ogarnie ma coś dorzucić.Wiki pisze:Dzięki za odpowiedź. Skoro jesteś z Olsztyna, to pewnie znasz Wojtka. Może już skręcił jakiś filmik?andriu23 pisze:Czyta, czyta. Dobrze ci idzie, fotki też zarąbiste
Ja na razie nie mam na to zbyt wiele czasu.
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Zarąbiste fotki. Dzięki Mariusz za ich udostępnienie.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Te foty mogą startować w jakimś konkursie czy innym national geografic...są takie miejsca na świecie? Za...ste miejsca.Zazdraszczam i
Lubię motory...wszystkie.
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 493
- Rejestracja: 25.10.2015, 22:18
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Przemyśl
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
Wiki. Zazdroszczę Ci
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- substi
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 211
- Rejestracja: 07.01.2012, 14:56
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: ALBANIA i CZARNOGÓRA lipiec/sierpień 2017
widoki rzeczywiście były super, dobra lustrzanka i faktycznie można było by nagrodę jakąś zdobyć.
Ja już ogarnąłem się trochę z filmem, wrzuciłem na YT filmik, sory za złą jakość i brak podkładu ale na szybkiego go składałem.
Miłego oglądania , i jeszcze raz dziękuje całej ekipie za wspólny wyjazd, bo całokształt udanej wyprawy oprócz widoków i fajnych tras to też zgrana ekipa
https://youtu.be/PAqre_wj90w
P.S. Jak by mi ktoś napisał jak wrzucić filmik na forum żeby można było oglądać od razu to był bym wdzięczny, zedytuje tak posta żeby film było widać, bo wczoraj po nocy siedziałem i nic nie wymyśliłem.
Ja już ogarnąłem się trochę z filmem, wrzuciłem na YT filmik, sory za złą jakość i brak podkładu ale na szybkiego go składałem.
Miłego oglądania , i jeszcze raz dziękuje całej ekipie za wspólny wyjazd, bo całokształt udanej wyprawy oprócz widoków i fajnych tras to też zgrana ekipa
https://youtu.be/PAqre_wj90w
P.S. Jak by mi ktoś napisał jak wrzucić filmik na forum żeby można było oglądać od razu to był bym wdzięczny, zedytuje tak posta żeby film było widać, bo wczoraj po nocy siedziałem i nic nie wymyśliłem.
Transalp XL 600 V
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość