KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
- tomekpe
- młody podróżnik
- Posty: 2477
- Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Milanówek
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Właśnie, poproszę o kontynuację. Bardzo fajnie piszesz, co ważne szczególnie zimową porą.
Transalp '02 od '10
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
- JanuszCh.
- miejski lanser
- Posty: 404
- Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Dubiecko
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dołączam i ja do grona upraszających o dalsze odcinki Co prawda spędzam sporo czasu w garażu obecnie widząc motór ale coś dla ducha też by się przydało
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
W takim razie, podrzucam kolejny odcinek
Dzień 10
13 sierpnia 2015 czwartek
Temp. nocna - 8 stopni
Rano, Sylwek lituje się nade mną i wyciąga ze swojej apteczki cudowną maść, którą Banan sparuje moje plecy w dolnej części. Mam nadzieję, że to pomoże i przestanę w końcu myśleć o każdym swoim ruchu, skłonie, przysiadzie.
Poza tym jest cudownie. Pogoda rewelacyjna, wprawdzie niebo przychmurzone, ale temperatura idealna, czyli 26 stopni. Opuszczamy step.
Od Karagandy zaczynają się leciutkie wzniesienia urozmaicające dodatkowo drogę.
Tankowanie normalnie na stacjach których nie brakuje, ale nie na wszystkich można płacić kartą. Lecimy.
Piękne, błękitne niebo, białe obłoki i ta droga; prosta, prawie pusta, hen gdzieś po horyzont.
Dziesiątki kilometrów pustki, nic tylko step i od czasu do czasu, daleko, gdzieś wśród wzgórz, pojedyncze gospodarstwa. To się nazywa samotność, albo odludzie.
Gdzieś daleko w stepie widzimy samotna górkę. To jest jakieś urozmaicenie w krajobrazie jedziemy więc w step, żeby zobaczyć ją z bliska.
Facet na stacji poleca nam restaurację 777, więc jedziemy.
Rzeczywiście, komfort, wystrój, ceny również są ok. ale na końcu jak zwykle pytanie – gdzie toalet ? I gdzie, jak myślicie ? No oczywiście, „na ulice” ! ! !
Może to troszkę niesmaczne, że pokazuje takie rzeczy,ale myślicie,że nam było przyjemnie zaraz po obiadku wchodzić do takich przybytków ?
Przed wieczorem docieramy do jeziora Bałchasz. Jezioro jest jak morze, nie widzimy drugiego brzegu a plaża jest mocno kamienista.
Rozbijamy się za wydmą, choć i tam kamieni nie brakuje.
Dystans 596 km
Temp. 26 stopni
Dzień 10
13 sierpnia 2015 czwartek
Temp. nocna - 8 stopni
Rano, Sylwek lituje się nade mną i wyciąga ze swojej apteczki cudowną maść, którą Banan sparuje moje plecy w dolnej części. Mam nadzieję, że to pomoże i przestanę w końcu myśleć o każdym swoim ruchu, skłonie, przysiadzie.
Poza tym jest cudownie. Pogoda rewelacyjna, wprawdzie niebo przychmurzone, ale temperatura idealna, czyli 26 stopni. Opuszczamy step.
Od Karagandy zaczynają się leciutkie wzniesienia urozmaicające dodatkowo drogę.
Tankowanie normalnie na stacjach których nie brakuje, ale nie na wszystkich można płacić kartą. Lecimy.
Piękne, błękitne niebo, białe obłoki i ta droga; prosta, prawie pusta, hen gdzieś po horyzont.
Dziesiątki kilometrów pustki, nic tylko step i od czasu do czasu, daleko, gdzieś wśród wzgórz, pojedyncze gospodarstwa. To się nazywa samotność, albo odludzie.
Gdzieś daleko w stepie widzimy samotna górkę. To jest jakieś urozmaicenie w krajobrazie jedziemy więc w step, żeby zobaczyć ją z bliska.
Facet na stacji poleca nam restaurację 777, więc jedziemy.
Rzeczywiście, komfort, wystrój, ceny również są ok. ale na końcu jak zwykle pytanie – gdzie toalet ? I gdzie, jak myślicie ? No oczywiście, „na ulice” ! ! !
Może to troszkę niesmaczne, że pokazuje takie rzeczy,ale myślicie,że nam było przyjemnie zaraz po obiadku wchodzić do takich przybytków ?
Przed wieczorem docieramy do jeziora Bałchasz. Jezioro jest jak morze, nie widzimy drugiego brzegu a plaża jest mocno kamienista.
Rozbijamy się za wydmą, choć i tam kamieni nie brakuje.
Dystans 596 km
Temp. 26 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzięki za cd. Trochę mało ale mamy nadzieję na więcej.
Trochę dobijający jest jak dla mnie taki płaski krajobraz aż po horyzont.
Podrzuć proszę czasem jakieś ceny za nocleg czy obiad itp
Życzę szalonego Sylwestra i wielu satysfakcjonujących km w Nowym Sezonie
Trochę dobijający jest jak dla mnie taki płaski krajobraz aż po horyzont.
Podrzuć proszę czasem jakieś ceny za nocleg czy obiad itp
Życzę szalonego Sylwestra i wielu satysfakcjonujących km w Nowym Sezonie
- Marcin 78
- osiedlowy kaskader
- Posty: 113
- Rejestracja: 08.06.2014, 23:23
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Ostrołęka
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Wrzuć henry relacji tak więcej bo sylwester niestety spędzam w domu a fajnie sie czyta więc byłoby czymś przyjemnym czas zająć
zwyczajnie HONDA
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Płaski krajobraz ... zależy co kto lubi. Ja dzisiaj żałuję, że nie zostaliśmy w stepie na cały dzień, że nie pojechaliśmy przed siebie w siną dal,tak na zatracenie.Wiki pisze:Dzięki za cd. Trochę mało ale mamy nadzieję na więcej.
Trochę dobijający jest jak dla mnie taki płaski krajobraz aż po horyzont.
Podrzuć proszę czasem jakieś ceny za nocleg czy obiad itp
Życzę szalonego Sylwestra i wielu satysfakcjonujących km w Nowym Sezonie
Ceny czasem się pojawiają ... tak w ogóle to myślałem, że chłopaki będą troszeczkę chociaż uzupełniać, ja przecież wszystkiego nie pamiętam, wszystkiego nie widziałem, może coś widziałem inaczej ...
Sylwester na pewno będzie szalony ... chcecie przecież żebym pisał, pisał, pisał kolejne odcinki
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 11
14 sierpnia 2015 - piątek
Temp. nocna 8 stopni
W nocy jest dosyć chłodno, bo tylko 8 stopni, ale po wschodzie słońca temperatura szybko rośnie i po chwili jest już 24 stopnie.
Wstajemy o 7, startujemy o 10 …luzik.
Droga prosta jak sznurek … pusto, cicho i spokojnie.
W stepie szerokim pasą się stada kóz, owiec, koni i od czasu do czasu pojawiają się pierwsze wielbłądy. Patrząc na ten step, zastanawiam się co te biedne zwierzęta tam jedzą, skoro to wszystko takie suche, wypalone słońcem. A czasami u nas się mówi, że jest susza.
W oddali w stepie widzimy dziwne budowle – jedziemy zobaczyć. Okazuje się, że jest to cmentarz. Tam też kobiety żyją dłużej.
Droga prosta jak strzelił, zakrętów brak, ruch minimalny, pusto, a obok drogi płyty nagrobne ludzi którzy tam zginęli. Czemu ? Co było przyczyną ? Czyżby alkohol, albo zaśnięcie ?
Wśród tych nagrobków znajdujemy też grób motocyklisty – Siergieja „Chirurga”.
Kolejna dziwna rzecz. Dziesiątki kilometrów pustki, a pomarańczowi malują na jezdni pasy przejścia dla pieszych. Komu maja one służyć ?
No, chyba że kózki będą tędy przechodzić ?
Jemy coś w piramidzie, uzupełniamy paliwo i lecimy dalej.
Przy drodze budki z wędzonymi rybami z jeziora Bałchasz. Zatrzymujemy się przy jednej.
Największa, metrowa ryba kosztuje 3000 tenga, biorę mniejszą za 500 tenga.
Jedziemy. Z nikąd pojawiają się ciemne chmury, temperatura spada do 14 stopni i zaczyna się ulewa. Banan pojechał, ja zakładam deszczowiec i tez jadę, Sylwek został w jednej z budek z handlarzami ryb. Po godzinie chmury znikają, wychodzi słońce i znów są 24 stopnie.
Sylwka zaniepokoiły dziwne odgłosy w okolicy łańcucha. Okazało się, że za osłoną ma sporo kamieni z plaży jeziora Bałchasz.
Na stacji spotykamy samotnego Węgra. Wraca sobie z Magadanu ... z MAGADANU ! ! ! Mówi, że wjazd do kanionu Szaryńskiego jest zasypany.
Ustalamy zatem, że nie jedziemy do Szaryńskiego. Nie ma sensu, jeżeli nie można do niego wjechać motorem.
Lecimy, chłopaki jak zwykle przodem, ja z tyłu.
Oni polecieli, ja zatrzymuję się przy straganie żeby kupić melona za 50 tenga.
Dziewczyna pyta czy mam dla niej jakiś prezent. Oczywiście, byliśmy na to przygotowani i w kufrach mieliśmy trochę drobiazgów, daje jej więc smycz i znaczek Inowłodzkiego zamku, a w zamian dostaję drugiego melona w prezencie. Fajnie !
Nocka znowu w stepie szerokim.
Dystans 545 km
Temp. 24 stopnie
14 sierpnia 2015 - piątek
Temp. nocna 8 stopni
W nocy jest dosyć chłodno, bo tylko 8 stopni, ale po wschodzie słońca temperatura szybko rośnie i po chwili jest już 24 stopnie.
Wstajemy o 7, startujemy o 10 …luzik.
Droga prosta jak sznurek … pusto, cicho i spokojnie.
W stepie szerokim pasą się stada kóz, owiec, koni i od czasu do czasu pojawiają się pierwsze wielbłądy. Patrząc na ten step, zastanawiam się co te biedne zwierzęta tam jedzą, skoro to wszystko takie suche, wypalone słońcem. A czasami u nas się mówi, że jest susza.
W oddali w stepie widzimy dziwne budowle – jedziemy zobaczyć. Okazuje się, że jest to cmentarz. Tam też kobiety żyją dłużej.
Droga prosta jak strzelił, zakrętów brak, ruch minimalny, pusto, a obok drogi płyty nagrobne ludzi którzy tam zginęli. Czemu ? Co było przyczyną ? Czyżby alkohol, albo zaśnięcie ?
Wśród tych nagrobków znajdujemy też grób motocyklisty – Siergieja „Chirurga”.
Kolejna dziwna rzecz. Dziesiątki kilometrów pustki, a pomarańczowi malują na jezdni pasy przejścia dla pieszych. Komu maja one służyć ?
No, chyba że kózki będą tędy przechodzić ?
Jemy coś w piramidzie, uzupełniamy paliwo i lecimy dalej.
Przy drodze budki z wędzonymi rybami z jeziora Bałchasz. Zatrzymujemy się przy jednej.
Największa, metrowa ryba kosztuje 3000 tenga, biorę mniejszą za 500 tenga.
Jedziemy. Z nikąd pojawiają się ciemne chmury, temperatura spada do 14 stopni i zaczyna się ulewa. Banan pojechał, ja zakładam deszczowiec i tez jadę, Sylwek został w jednej z budek z handlarzami ryb. Po godzinie chmury znikają, wychodzi słońce i znów są 24 stopnie.
Sylwka zaniepokoiły dziwne odgłosy w okolicy łańcucha. Okazało się, że za osłoną ma sporo kamieni z plaży jeziora Bałchasz.
Na stacji spotykamy samotnego Węgra. Wraca sobie z Magadanu ... z MAGADANU ! ! ! Mówi, że wjazd do kanionu Szaryńskiego jest zasypany.
Ustalamy zatem, że nie jedziemy do Szaryńskiego. Nie ma sensu, jeżeli nie można do niego wjechać motorem.
Lecimy, chłopaki jak zwykle przodem, ja z tyłu.
Oni polecieli, ja zatrzymuję się przy straganie żeby kupić melona za 50 tenga.
Dziewczyna pyta czy mam dla niej jakiś prezent. Oczywiście, byliśmy na to przygotowani i w kufrach mieliśmy trochę drobiazgów, daje jej więc smycz i znaczek Inowłodzkiego zamku, a w zamian dostaję drugiego melona w prezencie. Fajnie !
Nocka znowu w stepie szerokim.
Dystans 545 km
Temp. 24 stopnie
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 12
15 sierpnia 2015 sobota
Temp. nocna 5 stopni
Wstajemy o 7.30, śniadanie z puszek
i kiedy już jesteśmy gotowi do wyjazdu, pomiędzy drzewami pojawia się jeździec znikąd.
Nazywa się Aidiosz, pilnuje stada kóz i owiec i zarabia 70 tysięcy tenga.
Korzystając z okazji, dosiadam konika i robię sobie przejażdżkę po okolicznym stepie.
Startujemy o 9.30
Na przedmieściach Armaty w sklepie motoryzacyjnym kupujemy Motul na dolewki ( 2l – 3 000 tenga ), a na bazarze flagi, płyty i bakalie.
Kręcimy się trochę w kółko, bo drogi są jednokierunkowe, ale chłopak w Lexusie wyprowadza nas z miasta na drogę do Biszkeku.
Temperatura 24 stopnie, mijamy małe pasmo górek i czujemy, że robi się coraz cieplej i temperatura sięga 32 stopni. W tych warunkach, kwas chlebowy z beczki jest rarytasem.
Chłopaki sprawdzają nasze położenie, a ja tymczasem fotografuję się z miejscowym bohaterem.
Dojeżdżamy do granicy z Kirgistanem, więc w Szu, ostatnim miasteczku przed granicą kupujemy paliwo a w kafe przy głównej ulicy jemy obiadek za 1000 tg. Przy kafe jest kantor, profilaktycznie kupujemy garść comów.
Przed barem przy motorach jak zwykle gromadka dzieciaków ciekawych świata. Wsiadają, przymierzają, a na pamiątkę dostają kilka drobiazgów.
Granica Kazachstan / Kirgistan, kolejka samochodów na pół kilometra, masa ludzi.
Zatrzymujemy się na końcu tej kolejki, ale nawet nie zdążyliśmy zsiąść z motorów, bo kolejkowicze każą nam jechać do przodu. Nikt nie protestuje. Ludzie zamykają otwarte drzwi samochodów, żeby nas przepuścić i dodatkowo pozdrawiają.
Podjeżdżamy pod zamkniętą bramę. Ściągamy z siebie co się da, bo jest cholernie gorąco i spokojnie czekamy.
Po jakimś czasie brama się otwiera i żołnierze wpuszczają grupę podróżnych na przejście. Przy okienku okazuje się, że mamy problem, bo na wjeżdzie do Kazachstanu celnik przybił pieczątkę, ale nie tam gdzie trzeba tzn. nie na wizie.
My mówimy, że to nie jest nasz problem, ale ich. Idą z naszymi paszportami do naczelnika, gdzieś dzwonią, w końcu po godzinie przynoszą paszporty i mówią, że załatwione i problemów nie będzie. Mamy nadzieję.
Kirgistan – jedno okienko i już prawie możemy jechać, ale celnik chce jeszcze sprawdzić bagaże i w kufrze banana wpada mu w ręce nóż, taki monterski (mieliśmy ich więcej, na prezenty ). Aj jaj jaj, co za afera ! Śmieszna sprawa, ale nie chcemy się spierać, szkoda czasu.
Dobra bierz. Nóż wędruje do szuflady i możemy jechać.
Za przejściem, podobnie jak po tamtej stronie, tłumy. Jadę ostrożnie omijając ludzi i zatrzymuję się w cieniu jakiegoś budynku, żeby założyć ochraniacze zdjęte na granicy.
Okazało się, że ten budynek to posterunek policji, a ja nie zatrzymałem się na stopie przed nim. Prawdę mówiąc, nawet go nie zauważyłem. Aj aj jaj, żle będzie. Policjant mówi o jakichś tysiącach comów. 10 $ ląduje w szufladzie i lecimy dalej w kierunku Bałykczy.
Krajobraz odmienny niż w Kazachstanie. Po prawej pasmo wysokich gór, przy drodze dużo straganów. Powoli robi się ciemno, więc gdzieś za Kenin wjeżdżamy w jakieś pola i rozbijamy namioty.
Dystans 405 km.
Temp. 24 – 33 stopnie
15 sierpnia 2015 sobota
Temp. nocna 5 stopni
Wstajemy o 7.30, śniadanie z puszek
i kiedy już jesteśmy gotowi do wyjazdu, pomiędzy drzewami pojawia się jeździec znikąd.
Nazywa się Aidiosz, pilnuje stada kóz i owiec i zarabia 70 tysięcy tenga.
Korzystając z okazji, dosiadam konika i robię sobie przejażdżkę po okolicznym stepie.
Startujemy o 9.30
Na przedmieściach Armaty w sklepie motoryzacyjnym kupujemy Motul na dolewki ( 2l – 3 000 tenga ), a na bazarze flagi, płyty i bakalie.
Kręcimy się trochę w kółko, bo drogi są jednokierunkowe, ale chłopak w Lexusie wyprowadza nas z miasta na drogę do Biszkeku.
Temperatura 24 stopnie, mijamy małe pasmo górek i czujemy, że robi się coraz cieplej i temperatura sięga 32 stopni. W tych warunkach, kwas chlebowy z beczki jest rarytasem.
Chłopaki sprawdzają nasze położenie, a ja tymczasem fotografuję się z miejscowym bohaterem.
Dojeżdżamy do granicy z Kirgistanem, więc w Szu, ostatnim miasteczku przed granicą kupujemy paliwo a w kafe przy głównej ulicy jemy obiadek za 1000 tg. Przy kafe jest kantor, profilaktycznie kupujemy garść comów.
Przed barem przy motorach jak zwykle gromadka dzieciaków ciekawych świata. Wsiadają, przymierzają, a na pamiątkę dostają kilka drobiazgów.
Granica Kazachstan / Kirgistan, kolejka samochodów na pół kilometra, masa ludzi.
Zatrzymujemy się na końcu tej kolejki, ale nawet nie zdążyliśmy zsiąść z motorów, bo kolejkowicze każą nam jechać do przodu. Nikt nie protestuje. Ludzie zamykają otwarte drzwi samochodów, żeby nas przepuścić i dodatkowo pozdrawiają.
Podjeżdżamy pod zamkniętą bramę. Ściągamy z siebie co się da, bo jest cholernie gorąco i spokojnie czekamy.
Po jakimś czasie brama się otwiera i żołnierze wpuszczają grupę podróżnych na przejście. Przy okienku okazuje się, że mamy problem, bo na wjeżdzie do Kazachstanu celnik przybił pieczątkę, ale nie tam gdzie trzeba tzn. nie na wizie.
My mówimy, że to nie jest nasz problem, ale ich. Idą z naszymi paszportami do naczelnika, gdzieś dzwonią, w końcu po godzinie przynoszą paszporty i mówią, że załatwione i problemów nie będzie. Mamy nadzieję.
Kirgistan – jedno okienko i już prawie możemy jechać, ale celnik chce jeszcze sprawdzić bagaże i w kufrze banana wpada mu w ręce nóż, taki monterski (mieliśmy ich więcej, na prezenty ). Aj jaj jaj, co za afera ! Śmieszna sprawa, ale nie chcemy się spierać, szkoda czasu.
Dobra bierz. Nóż wędruje do szuflady i możemy jechać.
Za przejściem, podobnie jak po tamtej stronie, tłumy. Jadę ostrożnie omijając ludzi i zatrzymuję się w cieniu jakiegoś budynku, żeby założyć ochraniacze zdjęte na granicy.
Okazało się, że ten budynek to posterunek policji, a ja nie zatrzymałem się na stopie przed nim. Prawdę mówiąc, nawet go nie zauważyłem. Aj aj jaj, żle będzie. Policjant mówi o jakichś tysiącach comów. 10 $ ląduje w szufladzie i lecimy dalej w kierunku Bałykczy.
Krajobraz odmienny niż w Kazachstanie. Po prawej pasmo wysokich gór, przy drodze dużo straganów. Powoli robi się ciemno, więc gdzieś za Kenin wjeżdżamy w jakieś pola i rozbijamy namioty.
Dystans 405 km.
Temp. 24 – 33 stopnie
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- naciągacz linek
- Posty: 60
- Rejestracja: 11.03.2010, 21:17
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Wawa
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Lubię takie foto-relacje.
P.S.
U nas za taką robotę pewnie by tyle nie zarobił....
P.S.
Swoją drogą ~1400÷1500 zł w takim fachu, to nie ma tragedii.pilnuje stada kóz i owiec i zarabia 70 tysięcy tenga.
U nas za taką robotę pewnie by tyle nie zarobił....
SR50 -> S53 -> ETZ150 -> Intruder M800Z -> CBF1000 -> VFR800FI -> CB1000R -> CB1300SA + XL650V :-)
- herni74
- pałujący w lesie
- Posty: 1430
- Rejestracja: 19.08.2008, 20:11
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Stalowa Wola/Mielec
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
goramo pisze:Lubię takie foto-relacje.
P.S.Swoją drogą ~1400÷1500 zł w takim fachu, to nie ma tragedii.pilnuje stada kóz i owiec i zarabia 70 tysięcy tenga.
U nas za taką robotę pewnie by tyle nie zarobił....
Ja pytaliśmy o zarobki zwykłych pograniczników Kazachskich to mówili ze zarabiają około tysiąca dolarów miesięcznie. Wiec jak na taki , według niektórych "dziki kraj" to jednak sporo w porównaniu do naszych "mega zarobków" w kraju UE . Ogólnie to Kazachstan postrzegany jest jako bogaty kraj w regionie Azji.
Ostatnio zmieniony 03.01.2016, 07:27 przez herni74, łącznie zmieniany 1 raz.
Ducati Multistrada ,Cagiva Elefant 750,TA650, Cagiva GranCanyon 900
http://www.facebook.com/pages/Project-P ... 6340945760
https://www.facebook.com/himalaje2018/
https://www.facebook.com/PAKVENTURE2020/
http://www.facebook.com/pages/Project-P ... 6340945760
https://www.facebook.com/himalaje2018/
https://www.facebook.com/PAKVENTURE2020/
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Widać to na ulicach i drogach. Najlepsze, najdroższe fury widzieliśmy w Kazachstanie
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- giermo
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 255
- Rejestracja: 13.03.2010, 15:32
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Chełm
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Podoba mi się ta relacja, przyjemnie przeczytałem i będę śledził ciąg dalszy.
Pzdr
Pzdr
Nie nie nie prędkość była ok tylko zakręt trochę za ciasny ....
Zdjęcia https://picasaweb.google.com/bbtchelm
Zdjęcia https://picasaweb.google.com/bbtchelm
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 13
16 sierpnia 2015 niedziela
Temp. nocna 10 stopni
W nocy silny wiatr trzepie namiotem, dlatego rano czuję się mocno niewyspany.
W Bałykczy tankujemy na stacji i podjeżdżamy pod sklep kupić, co nieco.
Kiedy mamy już odjechać, pod sklep podjeżdża Misza na BMW 800 i Witali na Varadero 1000. Chłopaki sa Rosjanami z Moskwy i właśnie wracają z Pamiru. Opowiadają jakie mieli problemy po osuwiskach na M41.
Podjeżdżamy pod zakład wulkanizacyjny i tam przekładamy nasze zapasy.
A oto właściciel firmy w stroju samuraja.
Przy okazji, rozmawiamy trochę z miejscowymi i według nich, ruscy są ok. a winni wszystkiemu są amerykanie – proste.
Lecimy nad Isyk Kul.
Jezioro w południowo zachodniej części jest bardzo płytkie i mocno zamulone. Trudno mówić o kąpieli, bo wchodzimy coraz dalej i dalej a woda sięga nam najwyżej do kolan. Obmywamy się więc co nieco i przez Bolszewik lecimy nad drugie jezioro, czyli Song kul.
Po drodze, tradycyjnie obiadek w przydrożnym barze. Gdziekolwiek się zatrzymaliśmy, nawet na pustkowiu, za chwilę przy nas pojawiali się tubylcy.
Za Sarybulak, przy drodze A365 stoi tablica kierunkowa, więc trudno przegapić wjazd nad Song Kul, do którego mamy 50 km.
50 km szutrówki, serpentyn i wspinaczki na 3600 mnpm. Co chwila postój, foty i wspinamy się coraz wyżej.
Gdzieś do 3000 m wszystko jest ok. ale wyżej mój Trampi nagle przestaje ciągnąć. Ciężko wchodzi na obroty, nie ma mocy, ledwo idzie.
Aparat pokazuje mi ciśnienie 703 hpa. Powoli, powoli wspinamy się jednak coraz wyżej i w końcu osiągamy najwyższy punkt i jesteśmy na płaskowyżu.
Po prawej i lewej, wśród wzniesień stoją jurty i pasą się stada koni, owiec, kóz.
Jedziemy kawałek i chłopaków na koniach pytamy o nocleg. Jadą przed nami konno, prowadząc do dwóch jurt stojących nieopodal drogi. Wychodzi gospodarz, witamy się, pytamy o nocleg. Ok. trzy osoby za 1000 somów. Oczywiście targujemy się i schodzimy do 700 somów. Do tego będzie kolacja i śniadanie za 300, czyli razem 1000 somów.
Poznajemy się z naszymi gospodarzami. Głową rodziny jest Tollok, jego żona Dinar, córka ma na imię Medina i mała córka sąsiadów Nurai.
Po przywitaniu idziemy się rozpakować i obejrzeć, zwiedzić, podziwiać jurty, nasz nowy dom na dzisiejsza nockę. Tymczasem Dinar przygotowuje kolację, którą jemy razem z naszymi gospodarzami. Rozmawiamy o Kirgizji, Polsce, świecie. Na początku jest poważnie, trochę sztywno, ale kiedy na stół trafia ruska goriłka Banana, już po chwili robi się wesolutko.
Na stole mamy chleb, masło, powidła i mięso toposa. Na temat mięsa toposa, coś więcej może powiedzieć Banan, ja jakoś sobie z nim poradziłem.
Pijemy czaj, kumys i oczywiście goriłkę. Beczka z fermentującym kumysem stoi przy wejściu do jurty i od czasu do czasu trzeba było poruszać trzepakiem w środku.
Kumys, to nie był mój smak, nie przepadam za skwaśniałymi, gorzkimi, fermentującymi napojami.
Kiedy kończymy biesiadę, stół wędruje na skraj jurty a gospodyni rozkłada nam posłanie.
Zanurzamy się w zimnej pościeli i gasimy światełka. Absolutna cisza.
Oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności. Widzę. Coś widzę, gwiazdy widzę. Okazuje się, że wojłok w jurcie jest dziurawy jak sito, jak ser, przez które właśnie widać gwiazdki.
Śpimy w jurcie, jest miło, przyjemnie, romantycznie, jest super.
Dystans 243 km.
Temp. 26 stopni
16 sierpnia 2015 niedziela
Temp. nocna 10 stopni
W nocy silny wiatr trzepie namiotem, dlatego rano czuję się mocno niewyspany.
W Bałykczy tankujemy na stacji i podjeżdżamy pod sklep kupić, co nieco.
Kiedy mamy już odjechać, pod sklep podjeżdża Misza na BMW 800 i Witali na Varadero 1000. Chłopaki sa Rosjanami z Moskwy i właśnie wracają z Pamiru. Opowiadają jakie mieli problemy po osuwiskach na M41.
Podjeżdżamy pod zakład wulkanizacyjny i tam przekładamy nasze zapasy.
A oto właściciel firmy w stroju samuraja.
Przy okazji, rozmawiamy trochę z miejscowymi i według nich, ruscy są ok. a winni wszystkiemu są amerykanie – proste.
Lecimy nad Isyk Kul.
Jezioro w południowo zachodniej części jest bardzo płytkie i mocno zamulone. Trudno mówić o kąpieli, bo wchodzimy coraz dalej i dalej a woda sięga nam najwyżej do kolan. Obmywamy się więc co nieco i przez Bolszewik lecimy nad drugie jezioro, czyli Song kul.
Po drodze, tradycyjnie obiadek w przydrożnym barze. Gdziekolwiek się zatrzymaliśmy, nawet na pustkowiu, za chwilę przy nas pojawiali się tubylcy.
Za Sarybulak, przy drodze A365 stoi tablica kierunkowa, więc trudno przegapić wjazd nad Song Kul, do którego mamy 50 km.
50 km szutrówki, serpentyn i wspinaczki na 3600 mnpm. Co chwila postój, foty i wspinamy się coraz wyżej.
Gdzieś do 3000 m wszystko jest ok. ale wyżej mój Trampi nagle przestaje ciągnąć. Ciężko wchodzi na obroty, nie ma mocy, ledwo idzie.
Aparat pokazuje mi ciśnienie 703 hpa. Powoli, powoli wspinamy się jednak coraz wyżej i w końcu osiągamy najwyższy punkt i jesteśmy na płaskowyżu.
Po prawej i lewej, wśród wzniesień stoją jurty i pasą się stada koni, owiec, kóz.
Jedziemy kawałek i chłopaków na koniach pytamy o nocleg. Jadą przed nami konno, prowadząc do dwóch jurt stojących nieopodal drogi. Wychodzi gospodarz, witamy się, pytamy o nocleg. Ok. trzy osoby za 1000 somów. Oczywiście targujemy się i schodzimy do 700 somów. Do tego będzie kolacja i śniadanie za 300, czyli razem 1000 somów.
Poznajemy się z naszymi gospodarzami. Głową rodziny jest Tollok, jego żona Dinar, córka ma na imię Medina i mała córka sąsiadów Nurai.
Po przywitaniu idziemy się rozpakować i obejrzeć, zwiedzić, podziwiać jurty, nasz nowy dom na dzisiejsza nockę. Tymczasem Dinar przygotowuje kolację, którą jemy razem z naszymi gospodarzami. Rozmawiamy o Kirgizji, Polsce, świecie. Na początku jest poważnie, trochę sztywno, ale kiedy na stół trafia ruska goriłka Banana, już po chwili robi się wesolutko.
Na stole mamy chleb, masło, powidła i mięso toposa. Na temat mięsa toposa, coś więcej może powiedzieć Banan, ja jakoś sobie z nim poradziłem.
Pijemy czaj, kumys i oczywiście goriłkę. Beczka z fermentującym kumysem stoi przy wejściu do jurty i od czasu do czasu trzeba było poruszać trzepakiem w środku.
Kumys, to nie był mój smak, nie przepadam za skwaśniałymi, gorzkimi, fermentującymi napojami.
Kiedy kończymy biesiadę, stół wędruje na skraj jurty a gospodyni rozkłada nam posłanie.
Zanurzamy się w zimnej pościeli i gasimy światełka. Absolutna cisza.
Oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności. Widzę. Coś widzę, gwiazdy widzę. Okazuje się, że wojłok w jurcie jest dziurawy jak sito, jak ser, przez które właśnie widać gwiazdki.
Śpimy w jurcie, jest miło, przyjemnie, romantycznie, jest super.
Dystans 243 km.
Temp. 26 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- młody podróżnik
- Posty: 2269
- Rejestracja: 28.08.2009, 11:16
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Kielce
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
hmm...te "kołderki pełne miłości"...czy coś pozostanie "niedopisane"? Coś, co na zawsze już Was odmieniło po tamtej nocy?
Henry - czytam, oglądam i później znowu czytam - JESZCZE!
Henry - czytam, oglądam i później znowu czytam - JESZCZE!
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Ja tam, poza gwiazdkami nic nie pamiętam a zawsze pozostanie coś "niedopisane"
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- giermo
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 255
- Rejestracja: 13.03.2010, 15:32
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Chełm
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Nie nie nie prędkość była ok tylko zakręt trochę za ciasny ....
Zdjęcia https://picasaweb.google.com/bbtchelm
Zdjęcia https://picasaweb.google.com/bbtchelm
- zaczekaj
- przycierający rafki
- Posty: 1200
- Rejestracja: 28.03.2011, 20:40
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Złotoryja
- Kontakt:
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Super Henry. Rozpalasz marzenia
wytapatalkowano
wytapatalkowano
Z życiem jest jak z motocyklem. Jak masz mało oleju to daleko nie zajedziesz...
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze
Tramp600, crf300Rally, swm300rs, xt660r
https://www.facebook.com/zaczekajnamotorze
Tramp600, crf300Rally, swm300rs, xt660r
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1526
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Ja miałem kołdrę sułtana.
Co chłopaki wyczyniali w nocy-nie wnikam .
Spałem jak niemowlę,po miksie wieczornych specjałów trochę obawiałem się rewolucji żołądkowych,ale było dobrze.
Przypomniał mi się smak topoza al'dente,chociaż co tu wspominać .W pewnym momencie zauważyłem,że Banan zamilkł i mocuje się z nieszczęsnym zwierzem,który zapragnął wrócić bez trawienia.Sprawę uratowała kolejna kolejka i "przysmak" umościł się wygodnie w żołądku.
Właśnie,Heniu.Czy przypadkiem w jurcie,nie piłem dyskretnie za Ciebie kumysu,który podawałeś mi za plecami Banana?
A tak w ogóle.
Mniej więcej w tym momencie poczułem się wyśmienicie.W końcu góry.Choć bardzo przyjemny widok był jeszcze w Kazachstanie,gdy rankiem po wychynięciu z namiotu zobaczyłem w oddali ośnieżone szczyty.Nareszcie!Przypomniał mi się moment,gdy,jako młody szczaw,po raz pierwszy jechałem na południe.Pomykałem sobie dwunastokonnym AWO 425 S ze szwankującym iskrownikiem (czyli kuni mogło być w porywach z 9,może 10) i w pewnym momencie zobaczyłem je.I myśl-ja mam tam wjechać?Było lato,ale jakoś chłodno mi się zrobiło.I od tej pory lubię góry.
A Kirgistan oferuje ich całe stado. Zielone,szare,czerwone,pręgowane,łaciate,cętkowane i we wzorki.Najbardziej wybredni znajdą coś dla siebie.
Co chłopaki wyczyniali w nocy-nie wnikam .
Spałem jak niemowlę,po miksie wieczornych specjałów trochę obawiałem się rewolucji żołądkowych,ale było dobrze.
Przypomniał mi się smak topoza al'dente,chociaż co tu wspominać .W pewnym momencie zauważyłem,że Banan zamilkł i mocuje się z nieszczęsnym zwierzem,który zapragnął wrócić bez trawienia.Sprawę uratowała kolejna kolejka i "przysmak" umościł się wygodnie w żołądku.
Właśnie,Heniu.Czy przypadkiem w jurcie,nie piłem dyskretnie za Ciebie kumysu,który podawałeś mi za plecami Banana?
A tak w ogóle.
Mniej więcej w tym momencie poczułem się wyśmienicie.W końcu góry.Choć bardzo przyjemny widok był jeszcze w Kazachstanie,gdy rankiem po wychynięciu z namiotu zobaczyłem w oddali ośnieżone szczyty.Nareszcie!Przypomniał mi się moment,gdy,jako młody szczaw,po raz pierwszy jechałem na południe.Pomykałem sobie dwunastokonnym AWO 425 S ze szwankującym iskrownikiem (czyli kuni mogło być w porywach z 9,może 10) i w pewnym momencie zobaczyłem je.I myśl-ja mam tam wjechać?Było lato,ale jakoś chłodno mi się zrobiło.I od tej pory lubię góry.
A Kirgistan oferuje ich całe stado. Zielone,szare,czerwone,pręgowane,łaciate,cętkowane i we wzorki.Najbardziej wybredni znajdą coś dla siebie.
Ostatnio zmieniony 03.01.2016, 21:30 przez Sylwek, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dajesz Henry ,dajesz. Fajnie się czyta.
- Piter!!!
- miejski lanser
- Posty: 360
- Rejestracja: 24.10.2015, 16:38
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Baja Pany. Czyta się i marzy..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości