Bałkańskie klimaty 2013

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

„To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.” Paulo Coelho

O wyjeździe tym myślałem już od 2010 roku po powrocie z wyprawy do Stambułu. Wtedy to liznąłem trochę bałkańskich klimatów. Na wyprawie tej byłem z najstarszym synem, teraz chciałem zabrać swą małżonkę, jednak odległość i ilość dni trochę ją odstraszały. Stwierdziłem wtedy, nic na siłę. Były inne wyprawy, bliżej, krócej. Zgodnie z przysłowiem, że kropla drąży skałę, czekałem na odpowiedni czas. Po ubiegłorocznym wyjeździe do Rumunii stwierdziłem, że nadszedł czas na wyprawę, o której marzyłem od trzech lat. Na początku lipca plan trasy był praktycznie gotowy. Na tydzień przed planowanym wyjazdem zrobiłem jeszcze rezerwacje noclegów i rozpocząłem powoli pakowanie. Nigdy wcześniej nie pakowałem się tak wcześnie. Nie mogłem już doczekać się tego poranka, gdy odpalę Trampka i ruszymy ku przygodzie.

21 lipca – dzień pierwszy. Krzysiek… proszę… odezwij się, nie chcę czytać tych znaków.

Dzień wita nas pięknym słońcem. Mocno podekscytowani sprawdzamy jeszcze, czy wszystko mamy spakowane, żegnamy się z dziećmi i o 7.35 ruszamy w kierunku Barwinka. Droga mija dość szybko, przed opuszczeniem Ojczyzny tankujemy jeszcze do pełna i tranzytem lecimy przez Słowację, najszybciej jak tylko to możliwe, chociaż brak mi odwagi odkręcać manetkę zbyt mocno w obawie przed czujnymi stróżami prawa. Pierwszy radar na obwodnicy Svidnika. Kierowcy puszek są jednak życzliwi dla podróżników na motocyklach, kolejny mrugający utwierdził mnie w tym, że czujnym trzeba być. Na wylocie z Presova wstępujemy na stację benzynową i tu … zauważam, że mam mały problem. Po moich ostatnich poprawkach instalacji oliwiarki rurka miedziana doprowadzająca olej została za blisko łańcucha i praktycznie do połowy jest przetarta. Po drodze wstępujemy do kilku marketów, ale kawałka rurki paliwowej lub jakiejś innej nie udaje mi się kupić. Rozglądam się za warsztatami samochodowymi, ale na próżno. Te, które znalazłem, zamknięte, bo to niedziela. Autostradą D1 docieramy do Koszyc. Zatrzymujemy się jeszcze na ostatniej słowackiej stacji, uzupełniamy płyny, bo upał coraz mocniejszy i lecimy dalej. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów po węgierskiej ziemi postanawiam uruchomić swego larka , ponieważ chcę jak najkrótszą trasą dojechać do Debrecena. Kolejny zonk, nie udaje się wczytać automapy. Trudno, jedziemy bez pomocy Krzyśka i będziemy musieli czytać węgierskie znaki drogowe. :pob: Prawdę mówiąc to też jakaś rozrywka podczas nudnawej jazdy. Znaki wyprowadzają nas na autostradę, więc nie będzie to najkrótsza trasa, ale za to szybka, taką mam nadzieję. Po turlaniu przez Słowację to nawet miła odmiana, zważywszy na to, że upał duży. Kolejny problem to winietka, a nawet nie ona sama tylko to, gdzie ją kupić. Jedziemy już dość długo, a jakiejkolwiek stacji nie widać, a i waha będzie się kończyć. Zjeżdżamy na jakiś parking przy autostradzie, od asfaltu daje jak z pieca hutniczego, a tu cienia nic a nic, po co takie parkingi budują? Staję w cieniu słupa latarni, szczupły jestem. Jest za to toaleta nawet przyzwoita, więc korzystamy. Wracając z toalety zauważyłem, że na parkingu stoi ciężarówka na polskich blachach. Od razu mi przychodzi do głowy, gość musi handlować paliwem to i wężyk znajdzie. Nie myliłem się - miał, ale 12-tkę, odciął nożem kawałek i podzielił się ze mną. Tak więc jutro z rana naprawa przetartej rurki oliwiarki. Pytam kierowcę jeszcze jak daleko do stacji benzynowej, okazuje się, że jakieś 10 km. Na oparach dojeżdżamy do stacji. Autostrada kończy się koło Debrecena, tu niestety gubimy się, ale po chwili jedziemy już we właściwym kierunku. :witch:
Granicę węgiersko – rumuńską przekraczamy dość sprawnie, zaraz za bramkami wymiana waluty i lecimy w kierunku Baila Felix, gdzie mamy zarezerwowany nocleg w Pensiunea Luca. Pensjonat jest przy głównej drodze, więc ze znalezieniem nie mamy problemów. Ludzi tu jak na Krupówkach, ponieważ zaraz obok jest kompleks basenów. Załatwiamy formalności z zakwaterowaniem, umawiamy się również na śniadanie, które jest w cenie noclegu. Chciałem umówić się jak najwcześniej, niestety pani w kuchni zaczyna pracę coś koło 8.30 i nic się nie da zrobić. Trochę późno, ale nie mamy wyboru. Instalujemy się w pokoju, szybki prysznic i idziemy na spacer i kolację. Udajemy się do tej samej pizzerii, co w tamtym roku, ale tym razem to był niewypał. Głośna muzyka, multum ludzi i h.. obsługa. Po drugim piwie podoba mi się bardziej, ale to jednak nie to, co w tamtym roku. Przeciętnie zadowoleni z kolacji wracamy do pensjonatu.
Przejechaliśmy dzisiaj 498 km
Awatar użytkownika
Dłubacz
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 479
Rejestracja: 08.11.2009, 18:33
Mój motocykl: XL600V
Kontakt:

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: Dłubacz »

Fajnie się zaczyna! Dawaj dalej, tylko ze zdjęciami :thumbsup: .
Awatar użytkownika
grad74
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2704
Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Siechnice

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: grad74 »

Dopisuję się do Dłubacza - dawaj, bo już we dwóch zdeklarowanych czekamy :)
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).

Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

Witam szanownych kolegów w czytelni. Relacja jest w trakcie pisania, więc co kilka dni pojawi się coś nowego, bo praca, praca, praca... Foty oczywiście będą. W pierwszym dniu to aparatu nie włączaliśmy nawet, a dokładniej to żona nie włączała, bo to ona większość tych fotek robiła (i to w czasie jazdy).
Awatar użytkownika
grad74
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2704
Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Siechnice

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: grad74 »

Nooo... to naprawdę słowa podziwu dla dzielnej białogłowy. To czekamy :)
Ostatnio zmieniony 21.10.2013, 11:42 przez Wolo, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: ort
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).

Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

Pokazałem wpis żonie, to działa mam nadzieję :grin: motywująco do dalszych wyjazdów. :grin:
Awatar użytkownika
chankrymski
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 536
Rejestracja: 02.03.2010, 13:44
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Krosno

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: chankrymski »

No też czekam też czekam :smile:
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

22 lipca – dzień drugi. Pумынские друзья…

Budzę się dość wcześnie, spać nie daje mi moja oliwiarka. Mamy przejechać dziś Transalpinę i dotrzeć do Targu Jiu. Schodzę na parking i zabieram się za naprawę. Taśma izolacyjna, brzeszczot do przecięcia rurki, parę trytek, opaski i do roboty… Poszło nawet dość sprawnie i najważniejsze, że działa. Wracam do pokoju. Gdy przechodzę przez mini stołówkę, zaglądam, czy może ktoś w kuchni już się kręci, niestety nikogo nie widać. W oczekiwaniu na śniadanie pakujemy się trochę. W końcu już naprawdę głodni schodzimy na dół. Przy stoliku obok siedzą jacyś goście. Popijając poranną kawkę, czekamy na podanie śniadania, trwa to jeszcze dość długo. W końcu dostajemy śniadanie. Jedzenie nie było może jakieś wyszukane, ale nawet smaczne. Jednak dziwiło mnie to, że wszystko bez soli (jajka, pomidor, ogórek). Zaglądnąłem na stolik obok, tam soli również nie mieli. Hmmm, może tak i lepiej, zdrowiej na pewno. Po śniadaniu sprawnie pakujemy się i ruszamy w kierunku Dewy. Ten odcinek trasy jest nam już dobrze znany, mimo to zachwycają nas widoki. Odcinek trasy od Dewy do Sebes jest mniej przyjemny. Duże ilości ciężarówek pędzących jak oszalałe i spory upał dają się we znaki. Brak parkingów przy tej trasie nie pozwala choć na chwilę schować się przed słońcem. W końcu docieramy do Sebes, skręcamy w prawo i dostrzegamy długo wyczekiwany znak –Novaci 135, Sugag 30.

Obrazek

Zatrzymujemy się jeszcze na ostatniej stacji benzynowej po tej stronie gór, tankujemy i jedziemy dalej. Przed nami rozpościera się piękny widok na góry. Ruch na drodze jest tutaj znacznie mniejszy, więc jedzie się bardzo przyjemnie. Po kilku kilometrach przejechanych drogą wijącą się wzdłuż rzeki, zatrzymujemy się na kawkę i lody w jednym z przydrożnych barów.

Obrazek

Jest też cień, którego szukamy coraz częściej. Dalsza część tego odcinka trasy to pokonywanie kolejnych winkli i wspinanie się coraz wyżej.

Obrazek

Obrazek

Obowiązkowa sesja przy jeziorze Oasa i lecimy dalej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Jesteśmy coraz bliżej miejsca, gdzie w ubiegłym roku popełniłem błąd i pojechałem w kierunku Petrosani.

Obrazek

Tym razem patrzę bardziej uważnie na znaki i nijak pojąć nie mogę, jak można było nie widzieć tego drogowskazu na Novaci. Docieramy do miejsca, gdzie krzyżują się drogi 67c i 7A. Skręcamy w prawo i wypatrujemy drogowskazu na Novaci, odbijamy w lewo i już po kilku kilometrach zaczynamy ostro wspinać się w górę.

Obrazek

Obrazek

Las powoli zostaje za nami, a jego miejsce zajmują piękne widoki gór. Piękna słoneczna pogoda zapewnia wspaniałą widoczność.

Obrazek

Obrazek

Zatrzymujemy się kilka razy napatrzeć się do woli na piękno gór, no i oczywiście popstrykać trochę fotek.

Obrazek

Wyraźnie odczuwalna jest zmiana temperatury, wreszcie przyjemny chłodek.

Obrazek

Obrazek

Od przełęczy powoli zaczyna się zjazd w dół .

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dość wolno, ponieważ jest tak pięknie, że chcę, by ta jazda trwała jak najdłużej.

Obrazek

Widoki zapierają dech w piersi. W końcu zaczynają się pierwsze zabudowania, mijamy wyciągi narciarskie, pensjonaty i … wracamy do cywilizacji.

Obrazek

Obrazek

Docieramy wreszcie do Novaci i z drogi 67c skręcamy w lewo na drogę 67, jadąc w kierunku celu naszej dzisiejszej trasy - Targu Jiu. Ponieważ słońce jest już bardzo nisko nad horyzontem, jedzie się niezbyt komfortowo. Tak mocno wali po oczach, że widzę naprawdę niewiele. Nawet opuszczenie blendy niewiele pomaga. Wraz z zapadającym zmrokiem docieramy do miasta. Wbijamy się w centrum, jadąc w miarę wolno, uważnie rozglądamy się za nazwą ulicy, która nas interesuje. Po chwili błądzenia i bezowocnego szukania zatrzymujemy się na poboczu i pytam pierwszego napotkanego przechodnia o ulicę i pensjonat, pokazując wydruk z rezerwacją. Niestety starszy pan, powiedzmy dziadeczek, nie bardzo potrafi powiedzieć nam, gdzie to jest, ale do rozmowy bardzo chętny. Padają więc oczywiście pytania: skąd?, dokąd? itp. No, my tu gadu, gadu, a robi się ciemno, jeszcze chwila i pod mostem będziemy spać. Ja bym może i nie narzekał, ale mój plecaczek…. W końcu wypatruję po drugiej stronie ulicy pana tak w wieku 50+, podchodzę i pokazuję kartkę z rezerwacją. Pan pyta, czy mówię po angielsku, a ja mu, że niestety nie. Pyta, skąd jestem, przyznaję się, że z Polski, a on na to: Ну, вы знаете русский язык. W ten oto sposób okazało się, że i znajomość rosyjskiego przydać się może, zresztą nie pierwszy raz i nie ostatni. Podaję mu swoją komórkę i proszę, aby zadzwonił do pensjonatu dopytać, jak do nich trafić. Pan z uśmiechem na twarzy wyjmuje swą komórkę i dzwoni, najpierw nikt nie odbiera, ale po chwili udaje mu się. Mówi, że za 5 minut ktoś z pensjonatu przyjedzie po nas. W międzyczasie zatrzymuje się jeszcze parę innych osób, aby zagadnąć i popatrzeć na nas. Robi się wokół nas mały tłumek, który czeka na przyjazd kogoś z pensjonatu. Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę z tego, jak życzliwi są tu ludzie i jak bezinteresowni. Kilka minut później obok nas zatrzymuje się samochód, kierująca nim dziewczyna poprosi, aby jechać za nią. Ruszamy, machając na pożegnanie tym, którzy również nas żegnają w podobny sposób. Po kilku minutach jazdy wjeżdżamy na podwórko domu, w którym mieści się pensjonat. Jest to spora willa. Pokoje są na naprawdę na dobrym poziomie, duże i bardzo gustownie urządzone. Oprócz nas jest jeszcze para młodych Rumunów. Pani oprowadza nas, pokazując na kuchnię i pokój wypoczynkowy, z którego możemy korzystać. Szkoda, że jutro rano musimy już jechać, naprawdę spodobało mi się tu. W kuchni są również ulotki reklamowe różnych atrakcji itp. Jest też reklama pizzerii. To zainteresowało mnie najbardziej. Tylko jak tu zamówić pizzę, nie znając języka. Proszę więc o to gości pensjonatu, którzy obok w pokoju wypoczynkowym oglądają sobie telewizję. Daję chłopakowi mój telefon i proszę o zamówienie, pokazując numerek pizzy. On jednak stwierdza, że zadzwoni ze swojego telefonu, bo tak będzie znacznie taniej. Po kilkunastu minutach wychodzimy razem z nowym rumuńskim przyjacielem przed pensjonat, bo pizza jedzie. Podziękowałem i zabraliśmy się za jedzenie, a głodny byłem bardzo. Okazuje się, że w lodówce stojącej w kuchni jest wszystko to, co w lodówce być powinno, tak więc do pizzy jeszcze lokalny browarek… tego mi brakowało! Teraz można udać się na odpoczynek…

Dzisiaj przejechaliśmy 423 km.
Ostatnio zmieniony 21.10.2013, 11:41 przez Wolo, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poukładałem zdjęcia
Awatar użytkownika
trampek01
romeciarz
romeciarz
Posty: 28
Rejestracja: 06.07.2008, 22:27
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Łaziska G.

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: trampek01 »

Janusz ty to masz smykałkę do pisania :smile:, czekam na kolejny dzień wyprawy :ok:
Wrócił do mnie... Transalp XL650V
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

23 lipca – dzień trzeci Гости пољски иду вама

Dzisiejszy dzień rozpoczynamy od śniadania, które mamy w cenie noclegu.ObrazekObrazek Pani z kuchni bardzo punktualnie, na umówioną godzinę, przynosi nam posiłek, który proponuje zjeść na tarasie.Obrazek ObrazekPomysł bardzo dobry, poranna kawka smakuje wyśmienicie na świeżym powietrzu. Wszystko smakowite, rewelacja. Po śniadaniu pakujemy się, płacimy za pobyt, żegnamy się z miłymi gospodarzami i ruszamy. Jest godzina 9.00 czasu rumuńskiego. Wracamy do centrum miasta, by tu odbić w prawo na drogę 67 prowadzącą w kierunku Drobety. Do granicy z Serbią mamy około 100 km. Kilka kilometrów za miastem zatrzymujemy się przy małym sklepiku uzupełnić zapas napojów oraz przekąsek i ruszamy dalej. Droga jest dość dobrej jakości, ruch nawet nieduży, do tego wyśmienita pogoda, aż chce się jechać. Manetki jednak nie odkręcam zbyt mocno, ponieważ policji sporo. Kierowcy i w tym rejonie „mrugają”, więc spokojnie sobie jedziemy, mijając trzy czy cztery patrole z radarami. Ostatni był ustawiony kilka kilometrów przed granicą. W Motru, ostatnim większym miasteczku rumuńskim, ok. 50 kilometrów od granicy serbskiej, tankujemy i wydajemy resztę rumuńskich lei. Jest jeszcze sporo przed południem, a my czujemy, że dzień będzie naprawdę upalny. Docieramy w końcu do granicy rumuńsko – serbskiej.Obrazek Kolejka spora, więc smażymy się trochę po stronie rumuńskiej, a później jeszcze bardziej przed bramkami serbskimi. Podjeżdżamy do okienka, a pan celnik bacznie się nam przygląda, wychylając się lekko przez okieneczko. Sprawdza papiery i o coś pyta, ale nie bardzo się dogadujemy. Prosi więc jeszcze raz o dowód rejestracyjny trampka. Przypomniała mi się zaraz pani z mojego starostwa, która przy rejestracji wmawiała mi, że to kradziony motocykl, całe szczęście nie miała racji, ale to inna historia… Przez chwilę pan wojskowy ogląda dowód i coś mi tłumaczy, no i wtedy dopiero zapaliło mi się zielone światło. Gość ma takiego samego trampka jak ja. Po wymianie uśmiechów ruszamy, obierając kurs na Negotin.Obrazek Serbia wita nas pięknymi krajobrazami, rozległymi łanami słoneczników, a i na jakość dróg nie można narzekać. ObrazekPoczątkowo jedziemy przez rozległe pustkowia. Pojawiają się niedługo mniejsze i większe miejscowości, a w oddali widać, że zbliżamy się do gór. Mijane wioski mają bardzo biedne zbudowania, chociaż nie jest to regułą. W większych miejscowościach domy wyglądają o wiele lepiej. Wkrótce pojawiają się coraz wyższe górki, a wraz z nimi tunele i większa ilość winkli.ObrazekObrazek ObrazekObrazekW godzinach popołudniowych, gdy mój organizm w dolnej swej części odczuwał głównie ból, tuż powyżej tej części orkiestra grała marsza, przygłuszając pracę silnika, a mózg po otrzymaniu wszystkich tych sygnałów włączył wszystkie możliwe kontrolki, postanawiamy odpocząć. Zatrzymujemy się w przydrożnym barze – restauracji (to pewnie zbyt wielkie słowo).Obrazek Zajmujemy stolik na tarasie, a ja idę na poszukiwanie toalety i sprawdzenie, co tu dają jeść i czy można płacić w euro, bo serbskiej waluty nie mamy. ObrazekOczywiście euro jest mile widziane. Jadłospis jest, oczywiście, dość oryginalny, pewno na nim już wielu motocyklistów posiłek spożyło, używając jako podkładki pod talerz. Zabieramy się za studiowanie menu, hmmm.. wszystko jasne, dania występują w dwu wariantach, cała porcja lub połowa i … tyle wiemy. Skinieniem ręki zapraszam pana szefa do nas, żona stwierdza, że jeszcze nie zdecydowaliśmy, co zamawiamy, a ja na chybił trafił wybieram coś z tej dziwnej karty. PORCIJA CEVAPA. Za chwilę zobaczymy, co to jest. Żona na razie nic nie chce, tylko kawę i pragnie zobaczyć, co to ja zamówiłem. Po chwili pojawia się kelner z małą czarną. Popijamy kawkę, czekając na resztę. Pan przynosi drewnianą tackę z dziwnym plackiem i dwie sałatki, które składają się z dość grubo pokrojonej cebuli, pomidora i ogórka. Jeśli to już wszystko to wiele sobie nie pojemy, jednak pan po dłuższej chwili przynosi duży talerz kiełbasek z grilla (chyba baranina).Obrazek Całe szczęście, że nie braliśmy dwu porcji, bo ledwo pokonaliśmy jedną. Najedzeni ruszamy dalej.Obrazek ObrazekTeraz jazda daje o wiele większą przyjemność. Sycimy wszystkie zmysły tym, co nas otacza. Upał jednak jest dość duży i daje się we znaki. Docieramy w końcu do długo wyczekiwanego już znaku VRNJACKA BANJA, tutaj mamy zarezerwowany nocleg. Wjeżdżamy do centrum miasteczka i zatrzymuję się przy postoju taxi. Pytam kierowców o pensjonat Villa Pobieda, jednak nie wszystko zrozumiałem. Jedziemy we wskazanym kierunku, ale nie udaje nam się znaleźć pensjonatu. Zatrzymuję się, aby jeszcze kogoś zapytać, a w tej samej chwili podjeżdża do nas Kolega na czoperku i pyta, czy potrzebna jakaś pomoc. Pokazuję mu adres, gość bez chwili namysłu wyjmuje komórkę i dzwoni do pensjonatu informując gospodarzy, że goście z Polski do nich jadą. Zawracamy, jedziemy za czoperem kilkaset metrów i jesteśmy na miejscu.Obrazek ObrazekZałatwiamy formalności z zameldowaniem, długo oczekiwany prysznic i ruszamy na zwiedzanie.ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek Miasteczko okazuje się miejscowością uzdrowiskową. Są tutaj źródła wód mineralnych. Położone jest również bardzo ciekawie. Pośrodku miasta znajduje się ogromny park z płynącym pośrodku strumieniem. Sporo knajpek z muzyką na żywo. Wracamy w końcu do naszego pensjonatu. Tutaj na dole budynku znajduje się również bar. Z właścicielką dogadujemy się oczywiście po rosyjsku. Zamawiamy kolację, po niej raczymy się lokalnymi trunkami i późnym wieczorem kładziemy się spać.
Dzisiaj przejechaliśmy 382 km
Awatar użytkownika
Darick 81
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 69
Rejestracja: 20.05.2013, 10:38
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Przemyśl

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: Darick 81 »

Fajnie się czyta, a do tego super fotki, szczególnie te z filterkiem, czekam na dalszą relacje.
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

24 lipca – dzień czwarty Dla takich chwil i widoków warto żyć…

Budzimy się dość wcześnie i zabieramy się za pakowanie. Robimy zakupy i ruszamy. Dziś śniadanie planujemy zjeść gdzieś po drodze. Mamy nadzieję, że znajdzie się jakieś ciekawe miejsce, gdzie będzie można się zatrzymać.
Obrazek
Mijamy Kraljevo i kierujemy się na Czaczak. Coraz częściej wypatrujemy jakiegoś miejsca na zatrzymanie się. Trasa zapewnia nam piękne widoczki: górki, woda i winkielki.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Po prostu chce się jechać. Mijamy jakiś nieduży sklepik, a obok jest stolik i ławeczka, no i oczywiście cień. Zawracamy więc i zatrzymujemy się. Tego właśnie szukaliśmy. Idę do sklepu zapytać, czy można skorzystać z owego miejsca. Pan sklepikarz oczywiście wyraża zgodę. Robimy sobie dłuższy odpoczynek.Obrazek
Pijemy kawkę, delektując się widoczkami. Obok ławeczki jest tablica upamiętniająca ofiary jakiejś bitwy.
Obrazek
Ruszamy dalej. Góry z każdym kilometrem są coraz wyższe, częściej pojawiają się tunele, które dają chociaż kilka czy kilkanaście sekund odetchnąć od żaru lejącego się ze słonecznego nieba. Zbliżamy się do Użic. Miasto omijamy właściwie jakby obwodnicą, która biegnie zboczami gór okalających centrum. Zabudowania rozrzucone są po okolicznych górkach.
Obrazek
Obrazek
Czerwone dachy domów na tle zieleni i białych skalistych zboczy tworzą bardzo ciekawą kompozycję kolorów. Kolejne miasteczka omijamy jadąc obwodnicami. Droga coraz częściej wije się zboczami gór.
Obrazek
Obrazek
Na jednym z przydrożnych parkingów zaatakowała nas jakaś bestia, którą w końcu nakarmiliśmy i napoiliśmy (miskę wykonałem z leżącego obok kartonu po jakimś napoju). Obrazek
ObrazekObrazek
Obrazek
Docieramy do jednego z ciekawszych miejsc dzisiejszego dnia, przełęczy Jabuka 1250 m.n.m. Obrazek
Zatrzymujemy się na chwilę, aby pstryknąć kilka fotek, bo widoki po prostu zachwycają. W oddali widać już góry czarnogórskie.
Obrazek
Zostało nam jeszcze kilka kilometrów do granicy Serbii z Czarnogórą. Przejście graniczne okazuje się bardzo małe, kolejka niewielka, więc granicę pokonujemy dość sprawnie.
Obrazek
Oczywiście pamiątkowa fotka przy tablicy. Fotografujemy również cerkiewkę na „ziemi niczyjej”.Obrazek Obrazek
Za Pljevlja zatrzymujemy się na stacji benzynowej na kawę i lody dla nas, a dla trampka tankowanie - lodów nie chciał... Przy stacji benzynowej jest bar, klimatyzowane pomieszczenia pozwalają nam chwilę uwolnić się od skwaru. Zasiadamy w wygodnych fotelach i sączymy espresso. W barze pojawia się grupa rodaków, którzy podróżują puszkami. Robią trochę hałasu, więc nie zwracamy na nich uwagi.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, trzeba opuścić bar i jechać dalej. Wychodzimy i ubieramy się w cieniu parasola obok zasiadających tam teraz naszych rodaków. W pewnej chwili słyszymy wymianę opinii na temat pakowania. Właściwie to jedna z osób stwierdza, że jak to można jechać gdzieś dalej takim czymś (tu mowa o nas i naszym trampku), przecież tu się nie da niczego zapakować. W końcu nie wytrzymałem i odzywam się, mówiąc, że to oczywiście kwestia nastawienia i wbrew pozorom można na motocykl spakować bardzo dużo. Towarzystwo ze zdziwieniem szeroko otwiera oczy – Polacy. Rozmawiamy jeszcze chwilę i ruszamy dalej, bo w naszych strojach ciepło trochę jest. Po kilkunastu kilometrach zaczyna się zjazd w dół - to znak, że zbliżamy się do kolejnej atrakcji dzisiejszego dnia. ObrazekObrazek
Po dziesiątkach zakrętów naszym oczom ukazuje się most na rzece Tara.Obrazek
Budowla naprawdę robi ogromne wrażenie.
Obrazek
Zatrzymujemy się na parkingu po stronie południowej i robimy sobie małą sesję zdjęciową. Obrazek
Obrazek
Po spacerze mostem ruszamy dalej.
ObrazekObrazek
Obrazek
Wspinamy się serpentynami w kierunku Żabljaka, gdzie dzisiaj mamy zarezerwowany nocleg. Widoki jak w naszych Tatrach.
Obrazek
W oddali widać szczyty gór, gdzieniegdzie bieli się śnieg. Na horyzoncie pojawiają się zabudowania. Wjeżdżamy do Żabljaka. Przed wyjazdem sprawdzałem lokalizację naszego pensjonatu i powinien być gdzieś po drugiej stronie miejscowości. Samo miasteczko położone jest pięknie u podnóża Durmitoru.
ObrazekObrazek
Mijamy sporo hotelików i pensjonatów, ale naszego nie widać. Wylatujemy z miasteczka w kierunku Nikisića, jedziemy sobie dość wolno, podziwiając przepiękne widoki. Obrazek
Zatrzymujemy się i pytamy o Apartmani Pavlović, ale zapytani starsi państwo tłumaczą nam, że oni przyjechali tutaj z Kotoru i nie znają Żabljaka. Jedziemy jeszcze chwilę, przejeżdżając kilka skrzyżowań, zostawiamy miasteczko daleko za sobą. Trzeba jednak zawracać i szukać naszego pensjonatu. Jedziemy więc znowu w kierunku Żabljaka. Gdy zbliżamy się do pierwszych zabudowań, żona zauważa, że ktoś do nas macha. Okazuje się, że to ci sami państwo, z którymi rozmawialiśmy chwilę wcześniej. Zatrzymujemy się więc koło nich, a pan prosi o podanie dokładnego adresu i numeru telefonu pensjonatu, którego szukamy. Podajemy mu kartkę z wydrukiem potwierdzenia rezerwacji, a on udaje się do domu obok, tłumacząc nam, że tam zadzwonią do pensjonatu. Nasz dobroczyńca oddaje kartkę właścicielowi domu, a sam zabawia nas rozmową. Jego małżonka najwyraźniej chciałaby kontynuować spacer, ale starszy pan chce z nami poczekać na przyjazd kogoś z pensjonatu. Po chwili pojawia się pan, który dzwonił i oznajmia nam, że już ktoś jedzie po nas. Okazało się, że gdy my podziwialiśmy okolicę, starsi państwo zajęli się poszukiwaniem naszego pensjonatu. Jest to kolejny dowód na to, jak życzliwi mogą być zupełnie obcy ludzie dla „trampkarza”. Dziękujemy naszym nowym znajomym i ruszamy za autem, które przyjechało po nas. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Nasze lokum to pokój z kuchnią i łazienka. Po zainstalowaniu się w pokoju i zbawiennym prysznicu udajemy się na spacer i małe zakupy w pobliskim sklepie.Obrazek Później jeszcze kolacja i zasłużony odpoczynek.
Dzisiaj przejechaliśmy 318 km

Tutaj więcej fotek z tego dnia https://picasaweb.google.com/1105640876 ... ve-tuuW9WQ#
Ostatnio zmieniony 11.11.2013, 23:11 przez Wolo, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: BB code
Awatar użytkownika
grad74
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2704
Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Siechnice

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: grad74 »

Ufff... przeczytałem i pooglądałem . Ale masz zacięcie do pisania :thumbsup: , relacja super, czekamy na dalszą część. Mi się najbardziej podobał most i to zdjęcie na którym widać jak Ty kierownikujesz a Twoja Pani robi fotkę, a mojej kobiecie... wóz w kolorze Kawasaki ( ma fisia na punkcie takiego zielonego) :lol: . Ale widoczki faktycznie bajka. Dawaj dalej...
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).

Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

25 lipca – dzień piąty Upał, śnieg, góry i Jadran…

Dzisiejszy dzień rozpoczynamy od śniadania i porannej kawki. Szybkie pakowanie, żegnamy się z naszymi gospodarzami i przed 9.00 ruszamy w kierunku Durmitoru.Obrazek ObrazekWyjeżdżamy z Żabljaka, kierując się na Niksić i po przejechaniu około kilometra skręcamy w prawo. Okazuje się, że nie do końca jasne jest oznakowanie, więc trochę na wyczucie wybieramy właściwą trasę. Obrazek
Droga zaczyna się piąć coraz bardziej w górę, a zakręty robią się coraz ciaśniejsze. Obrazek
Po kilku minutach robimy już pierwszą sesję zdjęciową, ale nie da się obojętnie przejechać obok tego, co widzimy.
Obrazek Obrazek
Od tego miejsca widoki będą już zachwycające. Przed wyjazdem wiele czytałem o Durmitorze, przeglądałem wiele zdjęć w necie, ale żadne zdjęcie i żadne słowa nie są w stanie oddać piękna przyrody tego zakątka świata. To trzeba po prostu zobaczyć, przejechać, poczuć wszystkimi możliwymi zmysłami. Obrazek
Staram się jechać tak wolno, by jak najwięcej nasycić oczy tymi widokami. Są takie miejsca, gdzie chciałoby się usiąść i patrzeć, patrzeć, patrzeć …
Obrazek Obrazek
Niestety czas nam na to nie pozwala, ale staramy się chociaż na chwilę czasem zatrzymać. Od czasu do czasu mijamy położone w dolinkach pasterskie zagrody i wokół nich pasące się owce. Widoki zniewalają.ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek Obrazek
Mijamy kilkakrotnie spacerujące drogą krowy, nie widać, by ich ktoś pilnował. Obrazek
W kilku miejscach przejeżdżamy obok leżącego śniegu tuż obok drogi. Obrazek
Pomyślałem, że można by ulepić bałwana, mówię o tym żonie, a ona stwierdza, że to ciekawy pomysł – ulepić bałwana 25 lipca w dość dużym upale. W końcu jednak rezygnujemy z tego pomysłu. Wyjeżdżamy zza kolejnego zakrętu i widzimy stojącego starego golfa i dwoje ludzi obok auta. Gość taszczy sporą bryłę śniegu, zobaczywszy nas, uśmiecha się i rusza w naszym kierunku. Zatrzymuję się, aby dotknąć śniegu i oderwać go choć trochę.
Obrazek
Pstrykamy fotkę, a pan pakuje ten śnieg do auta tłumacząc, że to KLIMA. Obrazek
Jest jeszcze sporo przed południem, a słońce grzeje już naprawdę bardzo mocno. Ruszamy dalej i po pokonaniu kilku zakrętów dostrzegamy motocyklistów jadących w przeciwnym kierunku, mijamy się, lewa w górę. W lusterku widzę, że zatrzymują się, więc i ja przystaję. Okazało się, że to oczywiście polska ekipa z okolic ‘naszego’ Przemyśla, jaki ten świat mały… Po krótkiej wymianie wrażeń i spostrzeżeń jedziemy dalej.Obrazek
Widoki nieprzerwanie są przepiękne.
ObrazekObrazekObrazek ObrazekMijamy po drodze, oprócz krów, których jest tam sporo, także obiekty sportowe. Obrazek
W końcu zaczyna się zjazd w dół.
Obrazek Droga bardzo malowniczo wije się pośród łąk.Obrazek ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Teraz naszym celem jest kanion Pivy. Niekończącymi się serpentynami docieramy do skrzyżowania w tunelu, obowiązkowe fotki i skręcamy w prawo, jadąc wzdłuż Jeziora Pivskiego.Obrazek ObrazekKilkakrotnie zatrzymujemy się popatrzeć na cuda natury i pstryknąć fotki. ObrazekObrazekObrazekObrazekSpore wrażenie robią zupełnie ciemne tunele wykute w skale. Jest ich spora ilość wzdłuż tej trasy. Oprócz atrakcji typowo turystycznej mają jeszcze jedną zaletę, jest w nich przyjemny chłodek.Obrazek
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów zawracamy i udajemy się w kierunku Nikśića. Droga pozwala już na większe prędkości, odkręcam więc manetkę, ile tylko to możliwe, bo w oddali widać coraz cięższe deszczowe chmury i błyskawice nad Durmitorem.
ObrazekObrazekObrazek
W Niksić zatrzymujemy się na tankowanie i kawkę. Wyjmujemy mapę i zastanawiamy się, jaką trasę wybrać do Kotoru. W końcu postanawiamy jechać przez Podgoricę i zahaczyć jeszcze o park Lovcen. Droga w kierunku Podgoricy ucieka dość szybko. Zatrzymujemy się tylko na uzupełnienie płynów i lecimy dalej, ponieważ upał jest tak duży, że nawet w cieniu temperatura jest dość uciążliwa. Przed samą Podgoricą odbijamy w prawo na Cetinje, do którego pozostało nam ok. 30 km. Miasteczko Cetinje wygląda bardzo ładnie, objeżdżamy je bokiem i po chwili, patrząc już na nie z góry, pstrykamy parę fotek. Drogą kierujemy się w kierunku Kotoru.
Obrazek ObrazekObrazek
Obrazek
Obrazek
Jazda dostarcza nam wielu wrażeń. Widoki po raz kolejny tego dnia wprawiają w zachwyt. Pniemy się ostro w górę, mijając co jakiś czas busiki jadące od strony Kotoru. Stwierdzamy, że na wycieczkę busem tą drogą to pewno nie chcielibyśmy się wybrać. W końcu docieramy do miejsca, gdzie naszym oczom ukazuje się widok na Zatokę Kotorską.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Tu chwila na kilka fotek, bo widoki zachwycające. Góry i nasz ulubiony Jadran w kolorze błękitnego nieba, tworzą baśniowe widoki. Palące słońce nie pozwala nam na długi postój i zaczynamy niekończący się zjazd do Kotoru. W pewnej chwili zorientowaliśmy się, że te zakręty są ponumerowane, taka ciekawostka. W planie miałem zjazd przed Kotorem w kierunku Tivat, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Robienie fotek i oglądanie wszystkiego dookoła nie sprzyjało czytaniu znaków i wjechaliśmy w końcu do centrum i nad zatokę. Obrazek
Obrazek
ObrazekObrazek
Obrazek

Ja, co prawda, pokonałem już ten odcinek w roku 2010 i niekoniecznie musiałem jeszcze raz przedzierać się przez roje plażowiczów, ale żona nie była tu jeszcze, więc postanowiłem przejechać zatokę do Tivat. Zatrzymujemy się jeszcze sprawdzić kursy promów przez zatokę i ruszamy na poszukiwanie naszej kwatery w Tivat. Po kilku podejściach udaje nam się zlokalizować nasz apartman. Udajemy się na małe zakupy. Po powrocie przy pięknym zachodzie słońca, który podziwiamy z balkonu naszego pokoju, zasiadamy do kolacji.Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Ten dzień pozostanie na długo w naszej pamięci. Czarnogóra jest piękna.
Dzisiaj przejechaliśmy 283 km

Dla wytrwałych więcej fotek z tego dnia https://picasaweb.google.com/1105640876 ... 0135Dzien1
https://picasaweb.google.com/1105640876 ... any5Dzien2
^maran^
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 102
Rejestracja: 10.07.2010, 10:17
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Wałbrzych

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: ^maran^ »

I to już koniec? Gdzie ciąg dalszy?
Tak fajnie sie czyta.
Moto Było : Komarek na dobry początek, Jawa 350 TS, Junak M10 (Jego najbardziej mi żal) Suzuki GS 500E dalekosiężny
Moto Jest : Trampkarz XL 600V zielona mila
: Aprilia Caponord ETV 1000
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

Oczywiście to nie koniec, część jest napisana, trochę trzeba jeszcze dopisać, ale nie miałem głowy do tego. Zmieniłem moto :mouthshut: Ciąg dalszy będzie jak się trochę ogarnę :grin:
tomba
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 316
Rejestracja: 07.10.2012, 08:35
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: chełm

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: tomba »

Ale extra foty!!!
Gdzie ta wiosna i ciepełko???
Już :dupa: sędzi, kiedy na motor???
Piękna trasa.
Awatar użytkownika
sober
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 191
Rejestracja: 09.07.2008, 22:54
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Piaseczno

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: sober »

JanuszCh. pisze:Zmieniłem moto :mouthshut:
:lanie: :lanie: :lanie:
Pochwal się na jakie? :wink:
Awatar użytkownika
JanuszCh.
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 401
Rejestracja: 14.02.2009, 21:20
Mój motocykl: mam inne moto...
Lokalizacja: Dubiecko

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: JanuszCh. »

Varadero na "wytrysku" 2003 rocznik, kolor orange :smile: Fotek nie mogę pokazać bo rozebrałem go. Trzeba trochę pracy włożyć, poprzedni właściciel to z czynności obsługowych tylko go tankował :lol:
Awatar użytkownika
grad74
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2704
Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Siechnice

Re: Bałkańskie klimaty 2013

Post autor: grad74 »

No po długie przerwie skończyłem czytać i oglądać. Relacja bajka, a mam jeszcze chęć obejrzeć to na dużym telebimie :). Zdrówka :thumbsup:
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).

Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot], Bing [Bot] i 0 gości