Libuchora - wrzesień - 2018

Krótsze lub dłuższe wyjazdy.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

PROLOG.

- „Wolałabym żebyś nie jechał” - „I ja też” - żonie wtóruje córka. To zdanie, które słyszę tym częściej im bliżej do terminu wyjazdu. To co do tej pory wydawało się fanaberią podstarzałego motocyklisty teraz w ocenie żony jest coraz realniejszym zagrożeniem, nieodpowiedzialnością, hucpą, fanaberią i gwałtem na obrazie zdrowego psychicznie męża i ojca.
Na kilka dni przed GODZINĄ OSTATECZNĄ żona zaczyna przynosić kasandryczne wieści na temat pogody. Ma nie być jednak słonecznie - za to spadną wszystkie plagi z możliwych. Grad, deszcz, tsunami. Nieodkryty wcześniej wulkan właśnie się wyżyna i sapiąc pyłem, krztusząc się lawą - czai się na naszą kilkuosobową ekipę.
Ale ja jestem ojcem 15 latki. Nie z takim kataklizmami się mierzyłem. Dalej jadę.
Na dzień przed wyjazdem - żona z dzieckiem milknie, pies przestaje się porannie łasić, kot odwraca się dupą a krety przestają kopać kretowiska.
NIc to. Jadę. Wrócę żywy to im przejdzie.
Chyba.
Obrazek z Dysku Google

Pożyczam opony, liczę na to, że każdy z ciężko doświadczonych Libuchorą będzie miał akcesoria do ich zmiany. W drogę! Przygodo - pędzę do Ciebie!!!

cdn.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

Przestałem ufać intuicji mojej żony. Tak przez 3 godziny. Bo tym czasie na kasku, rytmicznie zaczął pukać deszcz. Najpierw delikatne klap, klap - co leniwie przypomina mi o kombinezonie przeciwdeszczowym wciśniętym pomiędzy opony.
- „ee, jeszcze nie teraz” - kłamliwa mantra motocyklisty. Ale akurat moją wspiera jeszcze jeden szczegół. To pieprzony, durnowaty pomysł kreatorów ciuchów motocyklowych - PKJ - Przeciwdeszczowy Kombinezon Jednoczęściowy. Specjalny krąg piekła powinien czekać na tego kto to wymyślił. A ogień tam powinni podkładać motocykliści, którzy próbowali się w to coś ubrać o zmroku i w deszczu.
Obrazek z Dysku Google
Żeby go założyć, potrzebuję zajechać do najbliższej wioski, znaleźć sołtysa, poprosić o zebranie mieszkańców - tam w ramach integracji najpierw szukamy gdzie są te pieprzone rękawy. I który jest lewy a który prawy. To ostatnie tylko z facetami. Potem kobiety pchają od góry, faceci od dołu. Tak planuję sobie na przystanku, ale, że akurat żadnej wioski nie ma - rezygnuję więc z pomysłu pomostu pomiędzy miastem i wsią - jadę dalej.

klap, klap przestało być aktualne. Deszcz napieprza tak, że ledwo widzę. Pomysł z sołtysem jest nieaktualny - jestem tak mokry, że i tak nie ma to sensu a i sama lokalizacja Myczkowianki jest coraz bliżej. W deszczu, po ciemku wybijam w google frazy: "OBCY", "noclegi motocyklowe" i szczęśliwy, że to już jedynie 40 km, ruszam w deszczową ciemność.
Jest!!! Dawno nie zajeżdżałem nigdzie z taką ulgą. Delikatnie parkuje pomiędzy motocyklami, w uszach już mam perlisty śmiech harleyowców z pobliskiej chatki.
Zostawiając mokre ślady idę do recepcji. Uśmiecham się, witam z gospodynią jak wypada, przedstawiam i mówię kim zacz. Że jutro, że Libuchora, że Henry, że Obcy, że dzwoniłem………

To nie jest Myczowianka. Mój Eden, mój odpoczynek strudzonego, moje zimne piwo, mój ciepły prysznic okazuje się być innym miejscem przyjaznym motocyklistom. Na pewno super. Ale to nie Myczowianka.
Dziękuję miłej Pani, uśmiecham się głupio i ponownie wpadam w wilgotne ramiona deszczu. Mam dosyć jazdy, nocy, mokrych ciuchów, serpentyn i robót drogowych. Wbijam jeszcze raz koordynaty. 40 km do celu. Nie dam rady. Śpię w rowie. Ale tam też mokro. Nie, pieprzyć. Jadę.
Naciągam na ręce całkowicie mokre rękawiczki. Jak ja uwielbiam to uczucie… Może się z nim równać jedynie nakładanie na łeb mokrego kasku. Ten cudowny pocałunek wilgoci na karku. ( przy okazji mam nową konkurencję na Zlot. Zakładanie po kolei: mokrych rękawiczek, mokrego kasku, mokrych gaci. Ten, któremu zmieni się mimika odpada )
Dziarsko wdrapuję się na motocykl i z uśmiechem na gębie ruszam w ostatni etap. Chciałbym tak czuć, ale tak nie było. Klnąc na swoją głupotę, wdrapuję się na motocykl, przechylam w prawo……, przechylam jeszcze bardziej, bardziej…… i już oczyma wyobraźni czuję, jak uruchamiam domino kładących się motocykli. Przechył mam taki, że z całych sił zapieram się, żeby nie wyrżnąć motocyklem w pobliską afrykę. Blokuję nogą, sapiąc próbuję unieść motocykl do pionu, walczę o zbawienny wertykal. W ostatniej chwili przypominam sobie o technice wyczytanej na forum transalpa. W miejscu dostępnym jedynie dla wtajemniczonych, pisanych internetowym atramentem sympatycznym. Tuż przed wydawałoby się nieuchronnym upadkiem - napinam worek mosznowy. Delikatny balans mojej masy mięśniowo-tłuszczowej a grawitacją wraca do tak ukochanego przez motocyklistów pionu. Stękając, jęcząc odzyskuje stabilność, zapalam motocykl, wilgoć robi swoje z nadmiernie pobudzonymi mięśniami. Jadę. Ostani skok w czasoprzestrzeń.
Ku mojemu zaskoczeniu, to rzeczywiście ok. 40 km. Zajeżdżam z fasonem, upewniam się, pomny niedawnych przygód - najpierw obchodzę budynek, potem drugi raz. Całuję ziemie, ocieram łzy szczęścia, dmucham nos. Wchodzę. W kakafonię dźwięków. Okazuje się, że trafiam na urodziny córki Obcego. A ja cholera bez prezentu. Trudno. Będzie za rok - przed kolejną Libuchorą.
Znad stolika unosi się też inna znajoma sylwetka. Henry. To jest nas dwóch.
15 minut później jest nas 3. Dojeżdża Romario. VW Caddym, do którego gustownie wciska swoje moto. Weszło to weszło. Ale ja to ma wyjść bez ekipy z pobliskiej OSP - nie mam pojęcia. Jak nie wyjdzie to też nie problem. To będzie pierwsze Caddy z wścieklakiem na pace, które wjechało na Pikuj.

HENRY
ROMARIO
RADEK

Wszystkie wielkie historie zaczynają się od 3. W   literaturze mamy trzy świnki, trzech muszkieterów i  trzy życzenia, które mógł wypowiedzieć Aladyn.
A nas będzie 5. Na granicy dojedzie do nas LECH_SZY. W niedzielę - już w Libuchorze dołączy WUJAS.
Jak cholera taką moc ma 3, to jaką moc ma 3 która jest 5?

Na razie w trójkę - odprawiamy modły na pogodą.
Przed nocą obchodzimy swoje małe włości. Dwa wścieklaki i trampek XL650. Coś czuję, że wybrałem się nożem na strzelaninę.


cdn.
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: henry »

Tak . . . wiem co to jest, nocna jazda z mokrymi plecami, tyłkiem i na dodatek rencyma :swieczki: Na dodatek, ta "przygoda" ze "Stajnią" . . . nic tylko współczuć :niewiem: Ale dalej, będzie już tylko lepiej . . . chyba :smile:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
whiter
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 256
Rejestracja: 28.01.2017, 19:17
Mój motocykl: XL650V

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: whiter »

Dajesz!!! :thumbsup:
Awatar użytkownika
Artek
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2512
Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: ZMY

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Artek »

Tu się czeka na cd.
Mamy też nadzieję, że Henry niedługo zrobi relacje z kolejnego swojego wypadu na wschód.
Dominator.
Awatar użytkownika
wujas
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 476
Rejestracja: 01.08.2011, 23:51
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Przemyśl/Huwniki

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: wujas »

Radku nasz ,,złotousty" kontynuuj. Widzę, że wybór Ciebie na pisarza relacji to nie przypadek :thumbsup:
Awatar użytkownika
Dłubacz
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 479
Rejestracja: 08.11.2009, 18:33
Mój motocykl: XL600V
Kontakt:

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Dłubacz »

Pierwsze wersy Twojej historii zmieniły moją twarz w dorodny banan, nie mówiąc już o blokadzie pewnych mięśni twarzowych. Jutro będę miał zakwasy :grin: .
A kombinezon jednoczęściowy ... to faktycznie trzeba przeżyć samemu :pob: .
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :thumbsup: .
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

sobota

Obrazek z Dysku Google

Leniwie wstajemy, śniadanie ( chociaż to co dostajemy na śniadanie od Obcego zasługuje na odrębny rozdział - pycha), pakowanie i otwieramy zagraniczny etap naszej podróży. Podjeżdżamy do kolejki, wolno przeciskamy się pomiędzy samochodami. Lądujemy w jej połowie, co i tak oznacza ok. godziny oczekiwania na przekroczenie granicy.
Polska żegna nas, zastanawiając się, czy przylać nam deszczem czy oszczędzić.
Podejmuje w końcu decyzję na 100 m od zadaszonego punktu granicy. Ściana deszczu, która na nas spada wywołuje współczucie kolejkowych współtowarzyszy. My błyskawicznie przebieramy się w kombinezony przeciwdeszczowe. Prawie wszyscy. Bo ja z moim PKJ ( Przeciwdeszczowy Kombinezon Jędnoczęściowy) zaczynam taniec godny Hudiniego. Lituje się Romek, który asystuje mi, wyginając kończyny, podpierając, wspierając i podnosząc na duchu.
Uff. Zakladam go. Wciskam rękawy, szukam zamka błyskawicznego, jest! Kuźwa, ale na plecach. W tym pośpiechu zakładam go odwrotnie. Romek przygląda mi się ciekawie, a jako, że dopiero się poznajemy, nie jestem pewien czy nie będzie chciał skorygować mojego błędu, przekręcając mi łeb o 180 stopni.
Mogłoby mi to utrudnić prowadzenie motocykla, więc jak Mel Gibson z Zabójczej Broni, nieludzko wyginam ramiona, biodra i koryguje układ PKJ względem osi ciała. W końcu. Na swoim miejscu. Zastanawiam się, czy przy tej ekwilibrystyce, nie zostać w nim na najbliższy tydzień. Po tygodniu miałbym tam w środku własny ekosystem. Złożony z fauny i flory.
Dojeżdża do nas LECH_SZY ( w zjawiskowym, wygodnym, samo-nakładającym i samo-zdejmującym się PKD - przeciwdeszczowym kombinezonie dwuczęściowym ) i wspólnie przekraczamy granicę. W 3 znowu. Bo ROMARIO zostaje na niej na trochę dłużej. Jego zielona karta jest nieaktualna. Romek błyskawicznie załatwia ubezpieczenie, my czekamy na niego już po stronie ukraińskiej. Już w komplecie wymieniamy naszą walutę na hrywny, tankujemy. Ruszamy w interior.
Obrazek z Dysku Google
w drodze o Libuchory
Obrazek z Dysku Google
LECH_SZY
Obrazek z Dysku Google
ROMARIO

Szybko się podsuszamy, zdejmujemy z kombinezony. Pogoda się wciąż waha ale przynajmniej nie pada.Ja ponownie z pomocą towarzyszy, z żalem rozstaję się z moim zjawiskowym kondonem. Jak by niedwuznacznie to brzmiało. Jedziemy. Przyjemność z podróży utrudnia mi drobny szczegół.
Spójrzcie jeszcze raz na pierwsze zdjęcie z motocyklem. Niby nic. A jednak. Kąt pochylenia opon. Cała woda, którą załapałem na granicy, przypomina o sobie przy każdym hamowaniu. Racząc moją dupę małymi chlustami aż do samej Libuchory. To mamy jeszcze jedną konkurencję na zlot. Małe subtelności podróżnicze. I weź to powiedz, że szczegół nie robi różnicy.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

Napiszcie proszę, czy widzicie zdjęcia.


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Dlugi1
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 414
Rejestracja: 14.06.2017, 09:52
Mój motocykl: XL650V

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Dlugi1 »

Z Tapatalka nie, ale na kompie śmigają.
Przy okazji - masz dar do pisania :-)
Pawel
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 506
Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Orzesze

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Pawel »

Czyta się i ogląda :ok: .
U mnie na kompie i na telefonie (poprzez zwykłą przeglądarkę) zdjęcia są widoczne.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

Pawel pisze:Czyta się i ogląda :ok: .
U mnie na kompie i na telefonie (poprzez zwykłą przeglądarkę) zdjęcia są widoczne.
Dlugi1 pisze:Z Tapatalka nie, ale na kompie śmigają.
Przy okazji - masz dar do pisania :-)
Dzięki, że chce Wam się czytać. Wrzucę niebawem resztę.

Obrazek z Dysku Google
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

Obrazek z Dysku Google

Libuchora wita nas otwierając ramiona znanej nam z wcześniejszych relacji przydomowej bramy. Nie wszystkich. Wcześniej LECH_SZY został powitany na drodze dojazdowej dorodnym gwoździem. Zostawiwszy go na drodze, pod opieką watahy wilków, koordynujemy przedmioty pomocy przydatne w podróżniczych przygodach. Najpierw ustalamy, kto ma łyżki do zmiany opon, kompresor i łatki. Henry patrzy na mnie z nadzieją, no ba. Komplet opon, który dziarsko ciągnę za sobą od 500 km sugeruje, że pod siedzeniem mam mały, przewoźny zakład wulkanizacyjny. Ale nie mam. Szybko z pomocą gospodarza i sąsiadów zabezpieczamy wszystkie utensylia i wracamy do Lecha.
Tylko po to, żeby przywitać z kilkunasto osobową grupą Libuchorian i odebrać wykonaną pracę. Każdy przywiózł z miejscowych co miał dostępnego - dętka, pompka, łyżki. Ten szybki przykład dobrosąsiedzkiej pomocy Lechu chciał nagrodzić szeleszczącym podziękowaniem. Miejscowi machnęli jedynie ręką na pożegnanie i tak szybko jak się pojawili tak szybko się zdematerializowali.

Obrazek z Dysku Google
Wracamy do domu. Sobota leniwie układa się do snu, Henry z Lechem rozpalają ogień w piecu, suszymy ubrania.

Obrazek z Dysku Google
Siadamy do pierwszej kolacji. Henry wzbogaca smak przywiezioną z Polski nalewką.

Obrazek z Dysku Google
Illja ze swoją córeczką.

Obrazek z Dysku Google
gospodyni i Lechu wyjaśniający zawiłości kostki Rubika.

Obrazek z Dysku Google
Za każdym rankiem, otwieram oczy i widzę pomiędzy mną a Lechem kołyskę. Przez te 4 dni dziecka się nie doczekaliśmy. Ale było to ciekawe doświadczenie. Mogliśmy mieć też jakąś nadzieję. Lechu szacuje z rozmiarów widocznego brzuszka - to ok. 4 miesiąc, ja spokojnie 7.

Wieczór upływa nam na nocnych Polaków rozmowach. Dotykamy problemów współczesnego świata - jesteśmy nawet tuż przed ich rozwiązaniem ale tak się umęczyliśmy, że poszliśmy spać. Musicie jednak rozwiązać je sami.
My wybieramy się w tej intencji w niedzielę do cerkwi. Na 8.00. Co w naszym czasie oznacza 7.00 rano. Zapadam w sen z nadzieją, że wszyscy zaśpią.
Ostatnio zmieniony 27.09.2018, 19:06 przez Radek, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

:smile:
wujas pisze:Radku nasz ,,złotousty" kontynuuj. Widzę, że wybór Ciebie na pisarza relacji to nie przypadek :thumbsup:
:tongue:
Pawel
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 506
Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Orzesze

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Pawel »

Radek pisze:Dzięki, że chce Wam się czytać. Wrzucę niebawem resztę.
Nie rób sobie żartów i nie bądź taki skromny :whip: .
Masa ludzi czyta, tylko się czają po krzokach (patrz liczba wyświetleń) :wink: .
Dajesz dalej, bo to są bardzo ciekawe wyjazdy... :smile: .
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: henry »

Radek pisze tak, że nikt z nas lepiej by tego nie zrobił, dlatego ograniczę się tylko do podsyłania części moich zdjęć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »




Kołyska osiągała takie amplitudy, że nawet patrzenie na ten ekwilibrystyczny pokaz było trudne. Dziecko podtrzymywało się kołyski lewą rączką..... i finalnie nie wypadło.
Ta intensywność bodźcowania okazuje się nie być tylko inicjatywą dziadka. Mama kołysała je podobnie. Maleństwo zasypiało, my dostawaliśmy lęków.
Neutralizować mogliśmy je jedynie przy pomocy wyrobów ten lęk z założenia obniżających. I pomimo tego, że przygotowaliśmy się do wyjazdu - mieliśmy kupione w przydrożnym sklepie karty ( żaden poker czy wojna - tylko brydż), scrabble, go, szachy i bule - wieczory spędzaliśmy na raczeniu się łzami ziemi. Samogonem.



Wasia śpiewał chętnie a my byliśmy wdzięcznymi słuchaczami. Próbowaliśmy nawet coś zainicjować, ale jako, że znaliśmy tylko sokoły, i to nie całe, to obiecaliśmy sobie następnym razem zabrać śpiewniki małych wywrotowców. Co ciekawe, z "Hej, sokoły" najgłośniej śpiewaliśmy fragment o ukochanej Ukrainie. Co tam, najwyżej w sklepie znowu będzie dyskoteka :cool:
forhend
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 292
Rejestracja: 13.06.2008, 20:28
Lokalizacja: Konin
Kontakt:

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: forhend »

Radek pisze:Obrazek z Dysku Google

Kurna,normalnie nie poznaje...to posiadłość Marii i Wasilija?Ależ się zmieniło,jakby domy urosły,zrobiły się bardziej okazałe,bogatsze...Ukraina (Libuchora)robi się coraz bardziej cywilizowana,dla Nas niestety,dla nich podnosi się stopa życiowa i wkracza luksus.
Bardzo żałuje ,że nie mogłem z Wami pojechać,nauczka,żeby nie odkładać wszystkiego na ostatnia chwilę.
Dzieki za relację ,choż to w małym stopniu rekompensuje gapowe.
Pozdrawiam. Forhend.
Awatar użytkownika
Radek
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 398
Rejestracja: 20.06.2011, 23:00
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Garwolin

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: Radek »

Obrazek z Dysku Google

Ech. Jednak nikt nie zaspał. Niedziela zgodnie ze słowem Bożym. Tzn. Wsiadamy na motocykle i spóźnieni pędzimy przez Libuchorską autostradę na mszę.

Obrazek z Dysku Google
W liczbie jak widać wchodzimy do Kościoła. Henry z Lechem przesuwają się do przodu, ja z Romkiem skromnie chowamy się pod chórem.
To piękne i wzruszające doświadczenie. Ten wielogłosowy prawosławny zaśpiew, intensywność rozmodlonych dłoni raz po raz żegnających w rytmie tak różnym od tego nam znanego. W trakcie mszy dzieje się coś zaskakującego. Do Henry i Lecha podchodzi kościelny, wręcza im świeczniki i zaprasza do fragmentu liturgii. Mam chwilę płonnej nadziei, że to ślub. I Panowie porzucając więzy uprzedzeń zawirują w miłosnym obrządku, poza płcią i niechęcią do skostniałych założeń. A różowy pokój z małżeńskim łożem czeka....
Niestety, to fragment męskiego, prawosławnego obrządku i finalnie nie ma nic w nim wywrotowego. Lechu i Henry obchodzą ołtarz, gaszą, zdmuchując świece i po oddaniu świeczników wracają na miejsce. Ta ulotna chwila zostanie ze mną na długo.

Po mszy podchodzi do nas ksiądz. Skąd, dokąd..... Robimy sobie wspólne zdjęcie. Potem jeszcze chwila rozmowy z wychodzącymi mężczyznami w podobnym rytmie... skąd, dokąd, a wy u kogo... Ta ciekawość jest w żaden sposób napastliwa, ludzie są serdeczni, uprzejmi i po prostu ciekawi innych twarzy niż zwyczajowy, niedzielny rytm.
Wracamy do domu. Po drodze zajeżdżamy do kolejnego Kościoła. To ten bliżej domu Marii I Wasi. I wydaję się być innego obrządku niż poprzedni. Zawiadomiona sąsiedzką ciekawością podchodzi do nas opiekunka Kościoła z córką. Mają klucze i dbają o te miejsce. Otwierają nam drzwi, przysiadają na ławeczce, opowiadając niespodziewanym gościom o tym miejscu. Wciąż niepewni, klasyfikujemy miejsce do obrządku grecko-prawosławnego. No jakieś nawiasy zawsze muszą być.
Obrazek z Dysku Google
Tuż po wyjściu z kościoła z impetem lądujemy w dosłowności i doczesności. Obok bramy wejściowej, raptem 5 metrów, stoi nagrobek. Z czarnego obelisku, uważnie obserwuje nas ok.20 letni mężczyzna. Garnitur, nonszalancko założona noga na nogę, zawadiacki uśmiech - relief nagrobkowy jak żywy. Jego skargę opowiada i ten symboliczny grób i spotkany po wyjściu z Kościoła mieszkaniec Libuchory. To historia zasztyletowania sprzed kilku lat. W tym miejscu była kiedyś knajpa. Jakaś sąsiedzka kłótnia zakończyła się tragicznie...


Wracamy. Kilka ćwiczeń przed powrotem przyśpiesza bicie serca. Mamy przejazdy przez rzekę. Może rzeczkę. No dobra strumień. Ok. Przy tym stanie wody - strumyk. Nie ja. Ja się bałem.
Awatar użytkownika
KJU
rozmawiający z silnikiem
rozmawiający z silnikiem
Posty: 454
Rejestracja: 10.04.2013, 09:51
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Słojczany

Re: Libuchora - wrzesień - 2018

Post autor: KJU »

Czytam z bananem na twarzy, Radek masz dar do pisania i to rzeczywiście nie przypadek, że relacjonujesz.
Szkoda że nie wszystkim deklarującym udało się dotrzeć.
Czekam z wypiekami na c.d.n.
Ps. chwila wspomnień przy porannej kawie - bezcenna.
życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo co się trafi

http://zamiedzaidalej.blogspot.com/
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości