Weekend - Triglav i Istria

Krótsze lub dłuższe wyjazdy.
Awatar użytkownika
Hall
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 38
Rejestracja: 31.01.2016, 19:16
Mój motocykl: nie mam już TA

Weekend - Triglav i Istria

Post autor: Hall »

Za oknem śnieg, wspomniałem sobie zatem jeden z jesiennych weekendów :-)

Z wyprawy dookoła Morza Czarnego wróciliśmy 20 sierpnia, a już tydzień później odebrałem z salonu nowy motocykl. Może to zabrzmi dziwnie, ale to naprawdę trudnia sytuacja, kiedy po 3 tygodniach nieobecności w pracy jest tyle tematów do nadrobienia, a w garażu stoi i czeka... Pepsi Schnitzel! :-)

Od połowy września szukałem więc idealnego weekendu, nie trzeba mi było wiele, tylko tyle żeby meteo nie pokazywało obfitych opadów 3 dni pod rząd. Codziennie obserwowałem pogodę, dni robiły się coraz krótsze. Sprawdzałem każdy możliwy kierunek, wschód, zachód, południe a nawet północ. Wszędzie brzydko. Okazja natrafiła się 30 września. Przede mną 3 dni, nowy motocykl, nowe ciuchy, kask, navi i... Triglav oraz Istria.

Jest godzina 6 rano albo wcześniej, sobota, jeszcze ciemno. Schodzę do garażu, mocuje rolkę i odpalam. Uwielbiam ten moment! Przez ostatnie dni trochę padało, właściwie to przez większość czasu, dlatego właśnie jestem przekonany że teraz będzie lepiej :) Wchód słońca obserwuje na obwodnicy Skawiny. Kieruje się na Wadowice, chcę przejechać przełęcz Kocierz, mimo że Google wytrwale twierdzi że droga jest zamknięta. Szybko przypominam sobie że droga na Wadowice należy do 3 dróg na mojej liście pt. "nigdy więcej w życiu moje koło tu nie postanie"... Na całe szczęście nie musze obserwowac drogi bo na szybie mam zebraną mgłe z całego województwa, woda skrapla się wszędzie i blokuje widoczność, właściwie to jadę za jakąś przyczepą i tyle. Jakoś docieram na górę przełęczy. Tam mgła ustępuje, za to widać znaki zakazu wjazdu. Na całe szczęście motocykle moją specjalne moce i przenikam zarówno zakaz, jak i ciężkie maszyny zajęte niszczeniem lasu. Jeszcze kawałek mgły i łapie nową drogę za Żywcem. Zatrzymuje się pod nowo wybudowanym makiem, i oceniam sytuację. Jest rano i jest 2,5 stopnia C, nieźle. Telefon do domu na dzieńdobry, dopinam kołnierz i prosta. Od teraz zaczyna się ten moment, w którym liczy się już tylko droga i ja. Jadę nowymi wiaduktami, nad obłokami mgły przez które przenika młode jeszcze słońce. Na prostych silnik gra jak umie najlepiej, jest naprawdę fantastycznie. W szybkim tempie wpadam na autostradę. Plan jest taki aby jak najszybciej dobić na południe od Wiednia i potem wbić się w pierwsze pofałdowania terenu. Tankowanie przed Bratysławą, śniadanie i kawa. Potem raptem kilka myśli w głowie po drodze i jestem na miejscu. Wyobrażałem sobie to inaczej, tymczasem jest płasko, po choryzont ciągną się winnice i plantacje wiatraków :-) Wszystko jest czyściutkie i poukładane. Podoba mi się. Za Graz zaczyna robić się ciekawie także terenowo. Zresztą trudno żeby na drodze o numerze 69 było inaczej :-) W pewnym miejscu nie wytrzymuje z powodu piękna krajobrazu i muszę strzelić fotkę. W tym samym momencie motocykl strzela pierwsza glebę w swoim życiu. Okazało się że GS'y chętniej niż Transalpy fikają sobie w przód pozostawione na nóżce, kiedy stoją na pochyłym terenie. Gratulujemy sobie nawzajem, ja prostuje kłapouchemu lusterko i wybieramy się dalej.

Obrazek

Jedzie się doskonale, jesteśmy już w górach, za którymś zakrętem zobaczyłem swoje światło oświetlające drogę, a to oznacza że słońce uderza w kimę. My tez musimy, więc zatrzymuje się przy jeziorku i na booking szukam noclegu, bardzo wygodna opcja, po kilku kliknięciach mamy metę 7 km w bok. Kilka lat temu nie do pomyślenia, ale taki właśnie miałem pomysł na ten wyjazd, mała rolka jako bagaż, roaming i plastik w kieszeni. Jadę jeszcze na stację i potem do najlepszego hotelu w Eberndorf. Ma standard jak nasz akademik, a panie z obsługi są Słoweńkami i jakoś sie to kręci :-) Jutro najlepszy z moich 3 dni - Triglav!

Zanim pokaże się słońce skręcam porządnie lusterko. Kiedy pośród słoneczników widać już pierwsze światło odpalam Herr Schnitzel'a. Chwilę później, za Bad Vellach, zaczynam poruszać się porządnymi drogami :-)

Obrazek

Jest kapitalnie, jestem zupełnie sam na tej wspaniałej drodze. Zatrzymuje się, robie zdjęcia, obserwuje widoki. Wszędzie zupełna cisza i piekno. I przestrzeń. Tak lubię! W koncu zjeżdżam na drugą stronę. Tutaj nawierzchnia nie pozwala już pokonywać zakrętów w najbardziej wyszukanych ułańskich pozycjach, tak więc dość powolnym tempem staczam się do Jezersko i rozglądam się za jakimś śniadaniem z kawą. Mijam jedną knajpę pełną lokalesów, ale jakoś nie pod drodze było mi skręcać, więc postanawiam że zatrzymam się w kolejnej. Naturalnie i bez skrępowania materializuje się zasada niewykorzystanych okazji. Oczywiście kolejną otwartą "knajpą" jest dopiero mak w Kranj. Przynajmniej kawa jest duża i dobra :-) Na spokojnie oceniam dalszą trasę, przede mną wieś Rudno a za nią Bohinjsko Jezero. Tutaj w końcu witam się ze Słoweńskimi górskimi szutrówkami. Bardzo je lubie od kiedy parę lat temu leciałem jedną taką na CBR :-) Razem z Herr Schnitzel'em próbujemy na nich nowych technik, np. wypuszczanie tyłu na zewnątrz pokonywanych zakrętów. Wszystko to oczywiście po uprzednim ustawieniu trybu Enduro, jest moc ;-)

Obrazek

Szutrówkami (droga 911) docieram w pobliże jeziora, jest w nim woda, odbijają się w nim góry, obiektywnie trzeba stwierdzić że jest urokliwe :-) Pisząc to wiem jednak że poźniej dane mi bedzie zobaczyć prawdziwą szprychę wśród górskich jezior, ale to już we Włoszech...

Obrazek

Chwila relaksu, staram się zachowywać jak otaczający mnie emeryci, ale nudzi mi się po 15 minutach. W międzyczasie przejeżdżają jeszcze 3 Transalpy. Postanawim ich nie gonić. Obieram cel na drogę 907, tak aby wylecieć za Jesenice i stamtąd atakować przełęcz na Troiglav. Po drodze gubię się 3 razy, nie ograniam jeszcze nowego Garmina, który czasami zaskakuje mnie swoim routowaniem. Na drodze za Jesenicami jestem dość późno, postanawiam przyłożyć do pieca i wyprzedzam co się tylko rusza, najwiecej przyjemności mam z przejeżdżania remontowanych odcinków drogi pozbawionych asfaltu. Słoweńcu jeżdzą jak Słowacy, czyli jak skończone piiiiiiiiiiiiiiiii. Niestety upatrzona wczesniej droga 206 jest zamknięta. Podejrzewam że może tam już leżeć śnieg? Z braku czasu nie będę jej sprawdzać, wybieram alternatywną SS54. Wjeżdżam do Italii. Od razu czuje się jak lokales i odkręcam manetkę. Mijam kamienne mosty, fortyfikacje i masteczka. Jest cudownie. Docieram nad Lago del Predil. Wow, kilka zdjęć, pamiątkowa fotka z Włoszkami z wycieczki i na koń!

Obrazek

Jest październik a mnie jest ciepło i wspaniale. Jadę pięknymi drogami, mam widoki na Triglav, świeci słońce i mijam coraz więcej motocyklistów.

Obrazek

Obrazek

Zastanawiam się przez chwilę dlaczego nie można tak samo zrobić w Tatrach, ale po chwili moje myśli skupiają się na zoraz to kolejnych winklach. Z nirvany wytrąca mnie dopiero gwałtowna utrata wysokości i potrzeba tankowania. Robię to w okolicy aeroklubu. Szybowce, dziesiątki motocykli, góry i słońce. Kapitalni ci Rzymianie ;-)
Ruszam i wdaje się w pojedynek na szosie. Z moim rywalem rozstajemy się dopiero przy rozjeździe na odcinek szybszej drogi (A34), miło było skosztować Włoskiego stylu jazdy, miło było mieć poczucie że tutaj tak można. Jest już późno, nie uda mi się chyba zrealizować planu wypasu na plaży, zamiast tego obserwuje tylko morze w okolicach campingu Sistiana i wjeżdżam do Trieste.

Obrazek

Plątam się w gąszczu jego autostrad na filarach. W pewnym momencie znajduje nawet ślepy odcinek takiej drogi na którym lokalna młodzież wozi lokalne dziewczyny na kole :-) Po przerutowaniu dostaje się na Słowenię a później na Chorwację mocno lokalnymi drogami. Widoki są piękne.
Jadę wzdłuż wybrzeża. Nad Limskim Zaljev'em wspominam dawne/niedawne czasy, kiedy wypruwałem sobie płuca robiąc podjazd w szalonym słońcu w drugą strone, na rowerze, z sakwami. Na szczycie kupiliśmy Rakije i przywieźliśmy ją do domu. Piękne czasy. Teraz jednak jadę w drugą stronę, mam pod sobą niezłą bryczkę, a za sobą niskie już słońce. Silnik ryczy, przepustnica jest otwarta. Postanawiam dotrzeć na sam koniec Istrii, do Premantura.
Na miejscu, siedząc przy doskonałej pizzy i zapijając ją zimnym piwem myślę o tym jak przyjemnie tu jest, zaledwie kilka chwil od zimnego Krakowa. Od pani Chorwatki z apartamentu wiem że rano przejadę do Kamenjak przez otwarte szlabany, teraz były już zamknięte.

Tradycyjnie, wschód słońca witam na najdalej wysuniętym krańcu Istrii - Kamenjak. Szlabany były zamknięte. Wykorzystałem ukryte moce motocykla i przedostałem się na drugą stronę. Jestem sam. Po raz kolejny jest cudownie.

Obrazek

Kręcę się nieco po okolicznych kamienistych drogach i ruszam do domu. W planie mam jazdę bocznymi drogami i kontemplację aż do okolic Zagrebia. Potem gaz i siwy dym aż do domu. Tymczasem gnam przez zalesione "niziny" drogą 66, momentami jest chłodno. Masyw Ućka robi wrażenie, podobnie jak instalacje w dole kanału który mijam. Spowrotem trafiam na wybrzeże, osiągam stan hipnozy i integruje się z zakrętami aż do Rijeki.

Obrazek

Widuje coraz więcej motocyklistów z Niemiec i Austrii. No tak, oni to mają dopiero blisko, dla nich to jednodniowy wypad! Postanawiam pojechać dołem i zachaczyć przedmieścia Rijeki. Zawsze lubiłem te południowe betonowe miasta wbudowane w skalne wąwozy. Z Rijeki wspinam się w góry, to już ostatni detour mojego wyjazdu. Drogi D501 i D3 dają pełnie frajdy z jazdy. Widoki po raz kolejny robią robotę, dla porządku jest też jeziorko - Omladinsko Jezero. Na drzewach można zauważyć zbliżającą się jesień, sporo liście leży już na asfalcie, muszę uważać.

Obrazek

Wpadam na autostradę i zaczynam korzystać z zalet pana Schnitzel'a. Włączam tempomat, lecę 1.6 paczki na godzinę. Pan Snitzel stara się mi urozmaicić czas przesyłając muzyke przez bluetooth, podając na bieżąco informację o spalaniu, rysuje mapę etc. Mimo to i tak jest nudno :-) Apropo spalania, nawet duży GS na autostradzie nie zrobi 300km bez stacji :-) W myślach przewijam plan. Postanawiam pobawić się jeszcze w okolicach Budapestu, a resztę drogi pokonać z czystej konieczności.
W Budapeszcie jest cieplutko i przyjemnie, przejeżdżam środkiem, mostem łańcuchowym, przez łaźnie, park i ten duży plac z kolumnami. Bardzo lubię to miasto.
Przy granicy ze Słowacją nagle robi się smutno, zimno, i czuć smog z kominów. Znaczy że dom już blisko! :-D Zaliczam jeszcze mega korek na pół Słowacji (piekny weekend i góry) i pół południowej Polski (weekend i góry). Momentami jadę na półsprzęgle, bo zakręty są ślepe a samochody stoją w miejscu. W końcu jestem w garażu. Jest 10 wieczór a ja jestem zadowolony. Mam wspaniały motocykl z którym się polubiłem i kolejny udany wyjazd za sobą :-) Polecam tą lub podobną trasę na weekend, jest tego warta, niby tylko 2500km ale za to ciekawie i różnorodnie!

Obrazek

Obrazek
Ostatnio zmieniony 21.01.2018, 08:15 przez Hall, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Pingwin
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 561
Rejestracja: 06.12.2008, 00:10
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Nysa/Reykjavik

Re: Weekend - Triglav i Istria

Post autor: Pingwin »

Fajno :thumbsup:
Dawniej gdziala
Awatar użytkownika
Trampolini
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 19
Rejestracja: 12.09.2016, 07:02
Mój motocykl: XL600V

Re: Weekend - Triglav i Istria

Post autor: Trampolini »

Nawet bardzo ;)

Wysłane z mojego SM-N9005 przy użyciu Tapatalka
Awatar użytkownika
zimny
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2910
Rejestracja: 28.08.2010, 08:30
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Garwolin

Re: Weekend - Triglav i Istria

Post autor: zimny »

Ale mi się poprzypominało :smile: Słowenia jest piękna, a od Bledu w górę i na te szutrówki - cymes, aż miło powspominać :wub: Starym trampkiem 600 tam jeździłem swego czasu. Mam nadzieję że tam wrócę. Istria też ciekawa, najbardziej takie małe miasteczka typu Groznjan, Motovun :thumbsup:

Gratuluję świetnie spędzonego czasu - i bardzo ładnych zdjęć, a motorek też masz Panie zacny :thumbsup:
Trampkarz emeryt.
DL1000 AL8
Pawel
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 506
Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Orzesze

Re: Weekend - Triglav i Istria

Post autor: Pawel »

Super wyjazd :thumbsup: . Natchnąłeś mnie na taki wypad trochę szybszy niż zwykle, kiedy chęci będą, ale czasu może nie być za wiele.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość