O Wajdkowej gumie, a właściwie o jej braku.
W Rumunii, w krainie Vlada Palownika, w sezonie motocyklistów jest na pęczki - ale „sami zagraniczni”
i rumuńskie blachy rzadko na motocyklu uświadczysz. Zapewne głównie z tego powodu sklepów z częściami (i/lub oponami) motocyklowymi jak na lekarstwo albo i mniej bo na naszej trasie nie ma żadnego. A więc w takich rumuńskich okolicznościach przyrody Waldkowi w kacie kończy się tylna opona. Skończyła się już chyba w Polsce co zostało przeoczone i przez serwis i przez Waldka, a teraz to już druty zaczynają wyłazić. Szukamy w necie, dzwonimy, pytamy – nie ma, od ręki nie ma, zamówić i będzie za tydzień. Ekstra.
Pewna kwatera u miłego Rumuna mówiącego poza rumuńskim po węgiersku i dobrze po niemiecku zaowocowała popalinkowymi gestykulacjami i złożonymi przez nas:
-Herr. Hier. Das ist kaput. Wo kaufen?
Pan otwiera analogową mapę okolicy, zaznacza kółeczko w małym miasteczku oddalonym o ok. 20 km i na dole pisze długopisem nazwę sklepu i nr telefonu. Oczywiście mapa ma być już nasza. Super - jutro z rańca obadamy temat.
Rano śniadanko, pakowanko, ubieranko, na kóń i dzida. Sklep znajdujemy łatwo, wielkości dwóch kiosków ruchu, wchodzimy... jasne! Trzy kurtki motocyklowe na sprzedaż, pięć kasków, rękawice, bandany z trupią czachą i dużo naklejek z HD. Sprzedaje ładna pani, ale mamy do wyboru po rumuńsku albo po węgiersku (taka okolica z dużą mniejszością węgierską). Biorę panią za rękę prowadzę do motocykla Waldka i pokazuje paluchem na łysą oponę. Pani coś mówi, co brzmi chyba że rozumie i że owszem tak i tym razem ona mnie za rękę i ciągnie za sklep, za garaż, a za garażem... leży kilka używanych gum. Same zjechane sliki od litrowych ścigów i jedna, ładna, nie ładna - piękna, prawie nieużywana opona w rozmiarze tylnej opony LC8, z bieżnikiem 50/50 on/off. Ja cię pitolę, ale fart, nie wierzymy. Teraz tylko jeszcze serwis który wymieni oponę i jesteśmy uratowani
Finał jak zawsze - udało się