Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Zloty i rajdy motocyklowe, zloty TCP osobno - w części klubowej
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Obrazek

czwartek, piątek

Kto jeszcze nie wie, to w dniach 20-22 kwietnia odbył się pierwszy zlot Braci Węgrów w Kecel około 120km na południe od Budapesztu. Zawsze miałem bliski związek z Węgrami i ich krajem. Więc decyzja o wyjeździe zapadła w czasie poniżej 20ms :yaho:
Wraz z rozwojem sytuacji doszedłem do wniosku, żeby wyciągnąć z wyjazdu 100% przyjemności to trzeba będzie go wydłużyć o 2 dni, ale za to trasy mają być wyszukane i jak najbardziej odludne. Zabieram GPSa, ale tylko na podbramkowe sytuacje i w sumie załączyłem go jeden raz na 3 minuty. Jam człowiek map więc takowe sobie przygotowałem. Jest tego ze 25 stron z kompa dodatkowymi opisami i w różnej skali. Zapadła decyzja jadę w czwartek i wracam w poniedziałek.


Największą niewiadomą była pogoda, ciągle coś zmieniali, aż w końcu spasowałem i miałem to w dupie.
Czwartek wyjazd z Dąbrowa Górnicza do Bogacs 488km, a w piątek dolotówka do Kecel 218km.
Wstaję w czwartek o 7, wszystko już spakowane, wsuwam tylko śniadanie, ubieram się odpowiednio do 6C i jazda.
Polskę przelatuję szybko, jestem zadowolony bo dobrze się ubrałem i po prostu cieszę się drogą. Przed granicą ze Słowacją tankowanie. Tatry wyglądają zimowo i złowrogie chmury nad nimi, ale co mi tam, co ma być to będzie.

Obrazek

Postraszyło, postraszyło, a jedynie wizjer kasku się zmoczył, tyle napadało. Pogoda w miejscu gdzie pstrykam fotkę jest zupełnie odmienna.



Teraz Słowacja stoi otworem, więc jazda w poszukiwaniu drogi 533, tam jest mój raj.
Droga 533 w ponad 90% jest drogą górską II lub III kategorii. W każdym bądź razie przejechałem cały górski odcinek liczący równe 50km i z tego co pamiętam minąłem może z 7 puszek. Tylko droga i ja. Pierwsza połowa drogi miała dość kiepski asfalt, ale dla trampka to żaden problem, natomiast druga część posiada zupełnie nową nawierzchnię. Jestem w słowackim raju.



Późniejsza trasa słowacka ustawiona jest strategicznie na ewentualne nadgonienie jeżeli z czasu by wynikało że nie dam rady przed nocą na camping. Jednak jechane było zgodnie z planem i bez napinki. W momencie tworzenia trasy, wszystkie mapy wyliczały mi że na pokonanie całej trasy zajmie mi od 11,40 do ponad 13 godzin. Stąd ta ewentualność.

Ze Słowacją się żegnam w Domica/Aggtelek bez sentymentów. Nigdy za Słowakami nie przepadałem a oni za mną i raczej tak zostanie. Wjechałem na Węgry, moje serce rośnie, a dusza się raduje. Nie byłem tutaj już ze 4 lata. Po przejechaniu granicy od razu się zatrzymuję. Okazuje się że tutaj jest Park Narodowy w postaci jaskiń, skałek (chyba wapiennych) i infrastrukturą turystyczną budzącą się do życia w nowym sezonie. Póki co, otwarta była jedna knajpa więc szybka decyzja - obiad. Gulasz węgierski oczywiście z chlebem, domowej roboty i kawa - pyszności. Jak ja za tym tęskniłem. W oddali na innym parkingu widzę 2 zaparkowane afryki, ale właścicieli brak. Więc odpuszczam spotkanie z czarnuchami i w drogę.
Pierwsza niespodzianka już na pierwszym węgierskim skrzyżowaniu, brak oznaczeń dróg w postaci cyfrowej. Cała moja mapa węgierskich dróg przygotowana została właśnie o te oznaczenia. Trudno jakoś to będzie, jestem twardy nie wyciągam GPSa, będę gadał z “Madziarami”. Targeo ma u mnie minusa.
Później się okazuje że ich drogi są super oznaczone i przez te kilka węgierskich dni miałem problem tylko na jednym skrzyżowaniu, a na kilku pytałem jeszcze o drogę, ale raczej żeby się upewnić. Dodatkowo moje mapy w dużej mierze były mi nie potrzebne, znając nazwę kolejnego celu po prostu leciało się dalej.

Drogi są puste, miasteczka małe, skromne i schludne, pogoda zmieniła się w letnią. Coś wspaniałego. Nietypowa sytuacja uświadamia mnie że faktycznie wybrałem drogi po których nawet Węgrzy podróżują dość rzadko. Widzę że w oddali coś się porusza po drodze, zbliżając się stwierdzam że to lis, po chwili lis też zauważa mnie, ale nic. Gość stoi na drodze jak wryty i się na mnie gapi 200m, 100m, 50m, 20m dopiero w takiej odległości uświadamia sobie że przyszedł najwyższy czas aby spierdalać i w długą. :crossy:

Następne miejsce którego nie mogłem się doczekać, to jak się okazało tuż przed samym wyjazdem - park narodowy. Po uzgodnieniach z Węgrami wychodzi na to że można tamtędy spokojnie przejechać. Oczywiście na obu końcach drogi są szlabany z kłódkami, więc puszka nie przejedzie, ale trampek się zmieścił bokiem. Na znakach (nie drogowych) jest informacja w języku węgierskim “wjazd tylko za zezwoleniem”, ale skąd ja biedny Polak mam wiedzieć co tam jest napisane :blush:
Park krótki i trochę zawodzi moje oczekiwania. Bardziej przypomina nasze normalne parki,
niż narodowe. Wędkarze autami, skuterowcy, asfalt.
Po przemyśleniu dochodzę jednak do wniosku że to z pewnością jest piękny par narodowy, a droga w nim umieszczona jest jedynie punktem wypadowym. W panoramio jest sporo ładnych zdjęć z tamtego regionu który jest znacznie większy niż sama droga.




Ale co mi tam, najlepsze jeszcze przede mną. Trampek chce pić, przeca nie pił nic od polskiej granicy. Szybka rozmowa z tubylcami w narzeczach polsko/rosyjsko/niemiecko/angielskich i już wiem że najbliższa stacja jest tuż tuż.
Po tankowaniu czeka najlepsze, czyli droga którą polecają nasi bracia Węgrzy. Według oznaczeń targeo jest to droga nr: 2513 oraz 2505. Ponad 72 km serpentyn non stop. Droga pusta, asfalt miejscami dziurawy, a miejscami nowy.

2513


2505

I tak dalej, dalej... :crossy:


Wjeżdżam do Egeru, tankowanie, pytanie o drogę do Bogacs, a jazdy zostało jeszcze 20km. Do Bogacs wjeżdżam około godziny 19, meldunek, namiot i reszta bajzlu, prysznic. Spacer po ośrodku, jest kwiecień prawie wszystko jest jeszcze zamknięte szczególnie po 21, ale znalazłem pensjonat gdzie podadzą mi domowy obiad. Wybieram halaszle (węgierska zupa rybna - moja ulubiona) i piwo. Powrót na camping około 22 i nie, nie spać. Teraz czas na moczenie dupska w basenach termalnych 40C i godzinka przyjemności dla ciała i ducha. Prawie odpływam. Trzeba iść spać, jutro wstaję o..... - a kogo to obchodzi :cool: lajcik

Obrazek

Piątek

W nocy trochę padało, ale rano już świeci słońce i zaczyna mocno przygrzewać mimo godziny 8.30. Pierwsze pakowanie w trasie, zobaczymy w ile się uwinę. Wyszło 45 minut, ale komplet porannym prysznicem. Śniadania nie jem - poza batonem, zjem coś po drodze. Płatność w recepcji i jazda. Tym razem zmiana warunków topograficznych jest zauważalna od razu czyli od wyjazdu z Bogacs. W końcu wjeżdżam na równinę węgierską która jest płaska jak stół. Dzięki odludnym drogom w ogóle mi się nie nudzi, małe miasteczka, niektóre zapomniane, niektóre cygańskie. Ogólnie folklor, ruch uliczny skromny, kilometry uciekają szybko, w końcu to tylko 218km. Tankowanie 20km przed celem, a w Kecel znajduję jakiś bar i zajadam się śniadanio-obiadem. O godzinie 14.30 jestem na miejscu, dojechałem jako trzeci. Wita mnie Shrek i Andras czyli organizatorzy. Reszta załogi zjeżdża się na zlot do około 22 godziny z całych Węgier. W sumie jest nas około 30 osób. Miejscówka od razu mi się spodobała, tor crossowy o dość znacznych rozmiarach, ze stawem. Zresztą co ja będę pisał zdjęcia:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczór mija spokojnie, kolejne powitania, oglądanie maszyn, opowieści, pyszna kolacja którą osobiście przygotował jeden z organizatorów czyli Bruder. Na kolację halaszle, a o jej pyszności niech świadczy fakt że Shrek jada halaszle tylko od swojej mamy i właśnie od Brudera. Oczywiście trunków nie mogło zabraknąć. Ja przywiozłem dla Andrasa mojej produkcji miodówkę, którą od razu postawił na stole i każdy nowo przybyły miał okazję się napić. Ja za to piłem różne odmiany ich palinki - pyszności. Trochę fotek na koniec dnia. :impreza:

Obrazek

Obrazek

Niestety musicie przeżyć taką jakość fotek. Aparat to zabawka bardzo skromne pieniądze, a i ja mam więcej z amatora niż z fotoamatora. Cdn. czyli sobota, niedziela i poniedziałek...
Awatar użytkownika
Feel_ip
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 198
Rejestracja: 11.08.2009, 13:48
Lokalizacja: Kraków

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: Feel_ip »

zazdroszcze przyjemnego wypadu w cudowne rejony do "bratanków" węgrów :ok:
dzieki Robii23 za reprezentowanie :thanks: (kto nie był a mógł :lanie: )
czekam na cd :crossy: :thumbsup:
Awatar użytkownika
vertus72
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 528
Rejestracja: 16.07.2010, 17:46
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Litzmanstad

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: vertus72 »

No kolego napieraj z tą relacją, a dobrze proszę okrasić zdjęciami.
Prędkość nie zabija, tylko nagłe zatrzymanie.
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Dziękuję, tekst skończyłem wczoraj, jeszcze zdjęcia opanuję i będzie.
Awatar użytkownika
falco
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5547
Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: K-J

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: falco »

Siema,
byłem na zlocie u Bratanków Węgrów, co prawda nie Trampkowym a Garbusowym, ale potwierdzam, że są bardzo otwarci, łykają równie mocno co my a pogowaniu i szaleństwom pod/nad/przed sceną nie było końca... :zabawa: :impreza:

Powiedz proszę gdzie było robione 1 zdjęcie na Słowacji (złowrogie chmury nad Tatrami), bo wydaje mi się, że jechaliśmy tą drogą z włodkkiem podczas Majówki...
P.S. Czekam na dalszą fotorelację... :thumbsup:
Pozdr! falco
...nie ma boga i Motóra...


Czas Diabła... oto Łezka...
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Falco fotka zrobiona dokładnie z tego miejsca
http://g.co/maps/46svv

Dzięki zdjęciom od bratanków za które dziękuję, zrobię z tego jeszcze 2,5 odcinka. Najpierw wrócę do piątku i do fotek wstawię odpowiedni komentarz, tak więc:

Piątek cdn.

Tak więc piątkowe powitanie każdego uczestnika miodówką
Obrazek


Jak mało mężczyźnie potrzeba do szczęścia, czyli Shrek w akcji, mam nadzieję że się nie obrazi :bija: - 3 fotki

po pierwsze
Obrazek


po drugie
Obrazek

po trzecie - w zasadzie kolejność niech każdy sobie ustawi sobie sam :haha:
Obrazek

Może jeszcze fotki organizatorów czyli sprawców całego tego zamieszania. Potem mi się nie zmieszczą fotki w następnych postach:

Shrek-a przedstawiać nie trzeba
Obrazek

Bruder czyli odwieczny przyjaciel Shreka
Obrazek

Oraz mój tłumacz Adreas - Andrzej. Świetny facet, o którym jest kilka miłych słów zaraz poniżej :resp:
Obrazek

Andreas w siodle siedzi już ponad 40lat i życzyłbym sobie takiej kondycji w tym wieku. Jak prawie każdy, zaczynał od małych maszyn, a skończył na kredensach, a potem wrócił do szerszenia i mówi że lepszej maszyny w życiu nie miał. :resp: Jeździ zapakowany minimalistycznie i to się sprawdza.
Suzi Adreasa czyli szerszeń, ma dożywocie u niego, a i tak jestem pierwszy w kolejce :) Ten bak co widnieje na zdjęciach zrobił razem z kolegą - to majstersztyk jest. Około 22L pojemności, dwa niezależne zbiorniki z własnymi kranikami i z osłoną typu gmole. Koszt całości około 900zł. Projekt i wykonanie własne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Ot taka ciekawostka na koniec tego odcinka (przynajmniej dla mnie) - dla zakręconych :pob:
Obrazek
Awatar użytkownika
falco
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5547
Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: K-J

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: falco »

robii23 pisze:Falco fotka zrobiona dokładnie z tego miejsca
http://g.co/maps/46svv
Bardzo możliwe, że jechaliśmy tą samą drogą, bo rzuciła mi się w oczy charakterystyczna bardzo dłuuuga specjalna ścieżka dla rowerzystów i rolkarzy, ciągnąca się po prawej, która potem odbijała do jakiegoś parku. Przed nami rozciągał się niesamowity widok Tatr, który z każdym kilometrem dosłownie rósł w oczach. Potem odbiliśmy w lewo, na drogę bardzo podobną jak z Twojego filmu, czyli opór zakrętów i niemal zero ruchu - coś pięknego!! :crossy: :thumbsup:

Mam nadzieję, że w p. roku cena wachy nie będzie zabijać i znów będę mógł na żywo wznosić okrzyki "egeszegedre" zapychając nienasyconą gębę gulaszem... :cool:

Dawaj (jeszcze) więcej fotek!!
Pozdr! falco
...nie ma boga i Motóra...


Czas Diabła... oto Łezka...
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Część III czyli Sobota ale..
śmiem twierdzić że cała sobota się w jednym poście nie zmieści więc zostanie podzielona na
- poranek i rajd :crossy:
- oraz wszystko co się działo później :impreza:

A więc rajd:

Wszyscy czekali na ten dzień, dzień rajdu. Miałem pewne obawy czy w ogóle wstanę po mocno zakrapianym piątku, ale prawie jak nigdy w moim życiu obyło się bez jakichkolwiek sensacji, nawet kac o mnie zapomniał - niesłychane. To pewnie te ich powietrze ;)
Chociaż podczas śniadania tak dobrze nie wyglądamy :lol:
Obrazek

Pogoda piękna, letnia około 22C, lekki wiatr który jak się później okazuje sporo nam pomaga, a i deszcz w nocy też pomógł ponieważ podczas rajdu się tak nie pyliło jak zwykle.
Po śniadaniu przyszedł chyba najważniejszy moment - otwarcie pieczęci, wyłuszczeniu zasad i instruktarz z: itinera, tajnych wiadomości, punktu spotkania itd.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Start parami, dystans około 120km. Ja pojechałem oczywiście z Andreszem który naprawdę dobrze mówi po Polsku, nawet akcent ma poprawny. Nawet będziecie mogli go chwilę posłuchać w następnej części :haha: jak mnie motywuje.
No to lecimy 3,2,1 Start

Obrazek


Obrazek

Obrazek

Obrazek

I Wielki Brat czuwał w postaci Brudera
Obrazek

Przykładowa strona z ininera, punktów do zaliczenia 80, po prawej wpisujemy znaki które mamy znajdować na trasie.
Obrazek


Ja niestety zapomniałem aparatu - to może jednak miałem jakieś objawy po piątku ;) skleroza, dobrze że nie bolała. Więc zdjęcia należą do różnych właścicieli.
Od razu na samym początku rajdu (na itinerze widać) mamy ciekawy punkt 2 “czołg”. To mało powiedziane “czołg”, w Kecel można by zorganizować małą prywatną armię. Jest sobie w Kecel firma której właściciel jest miłośnikiem wszelkiej maści militariów. Tak się złożyło że firma mu idzie dobrze, a teren wokół firmy jest zacny, więc skupuje wszystko co wojsko węgierskie wystawia na sprzedaż. Ja tam jestem laikiem, ale raczej należało by raczej zapytać czego tam nie było - rakieta balistyczna też była. Mało tego, nie kupuje po jednaj sztuce, to idzie w ilości wręcz hurtowe - nie licząc rakiety, bo była jedna.

Obrazek

Obrazek

Dalsza część rajdu idzie Nam gładko, od 8 km zjazd z asfaltu i praktycznie do końca zostajemy na ichniejszej pustyni/równinie. Mnie to miejsce najbardziej kojarzy się ze stepem. Pięknie to wygląda i daje niesamowite uczucie wolności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gubimy się tylko w jednym miejscu, ale szybko odnajdujemy właściwy szlak. Następnie mamy umówione spotkanie w punkcie 50 i razem czterech “rajdowców” + przewodnik przejeżdżamy przez Park Narodowy do punktu 63. Oczywiście za zgodą władz parku. Dalej poruszamy się już w czterech, traktując to jako dalszą “integrację”, a przewodnik wraca po następnych.
Mnie laikowi wydawało się że taka równina to będzie coś jak pustkowie. Nic bardziej mylnego, mnóstwo zwierzyny: stada saren, lisy, zające, kuropatwy (chyba), węże. Osobiście nie widziałem, ale żyje na tych terenach gatunek “mikro” jelenia, poniżej 100kg wagi i wzrostu trochę większy niż dog.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podczas rajdu miałem problem z glebami w dwóch miejscach. Na szczęście obie przy niskich prędkościach i bez szkód. Wynikały z pewnością z niedoświadczenia kierownika.
Com się nauczył to moje, a Andreasowi dziękuję na przekazywanie cennej wiedzy, która przydawała się na bieżąco.
Pod koniec rajdu zatrzymujemy się na kawę w jakimś małym miasteczku.

Po powrocie do Kecel, ale nie na teren obozu, obeznani koledzy zaprowadzają Nas do dobrej knajpy sprzyjającej motocyklistom. Wychodzi nam to na dobre, ponieważ kuchnia już zamknięta, ale dla szanownych kierowników ponownie ją otworzono. Oczywista, oczywistość czyli znowu było pysznie, smacznie i niedrogo.
Koniec rajdu, powrót do obozu i zasłużone piwo. Teraz czas na resztę konkurencji. cdn....
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Jeszcze z rajdu film kolegi STamas:



Sobota po rajdzie:

Trwają przygotowania do dalszych konkurencji, a pierwszą z nich jest "Titanic". Można się domyśleć że chodziło o przepłynięcie stawiku, widocznego na niektórych zdjęciach w pontonie. Niestety albo stety, w celu właściwej mobilizacji kierowników, posiadał on sporej wielkości dziurę.Więc czas działał na naszą niekorzyść. Jeżeli nie zmieścisz się w 3 minutach to kończysz jak prawdziwy Titanic. Zmierzone.

Titanic podczas remontu generalnego znaczy się przed wodowaniem
Obrazek

Obrazek

W tej konkurencji byłem z pewnością ostatni, albo pierwszy na dno zależy jak na to spojrzeć. :haha: Niestety łódki w moim życiu występowały dość rzadko (nie mylić w wódkami :drinking: ), a i pierwszy raz miałem w ręku wykrzywione wiosła, które mnie na początku zmyliły. Zabawa była przednia, a i adrenalinka się pod koniec podniosła, ponieważ zostało mi jedynie 30 kilka sekund, aby podzielić losy titanica, a byłem w pełnym rynsztunku więc poszło by mi szybko.

Pies też był niezłym motywatorem :lol:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Profesjonalnie do tej konkurencji przygotował się tylko jeden kierownik
Obrazek

Następnie były jazdy Defenderem z piłką na masce po to torze crossowym. Jak ta piłka musiała cierpieć. Nie będę więcej pisał zdjęcia ukazują co i jak.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wraz z pewną godziną nastąpiły przygotowania do obiado-kolacji. Panie się dwoiły i troiły, ale panowie też swoje pomagali. Trwało to długo, nawet bardzo, ale wyobraźcie sobie danie jednogarnkowe dla 30 osób, ile tam tego trzeba wrzucić. Wszystkiego pilnował Shrek.

Tutaj zostanie ogłoszone sprostowanie do wszystkich Polaków:
Andreas dzięki znajomości naszego języka mógł mi wytłumaczyć gdzie my Polacy robimy błąd. Ja burak z Polski zasiadając do tej pysznej kolacji oznajmiłem że to bogracz, na co Andrzej że to gulasz. Oto zdjęcia wyjaśniające wszystko, zapamiętajcie :mouthshut:

To jest "bogracz" czyli naczynie w takim kształcie.
Obrazek

A to co w nim to gulasz w różnych fazach rozwoju :thumbsup:
Obrazek

Obrazek

Swoją drogą był to najpyszniejszy gulasz węgierski jaki jadłem i na taki gulasz mógłbym czekać i 2x dłużej.
Obrazek

Obrazek

Dalej to już rozmowy nocne bratanków Węgrów przy napitce. Świetne humory dopisywały wszystkim, choć zmęczenie dawało znać o sobie. Wyciągnięto lapka i opowiadali o swoich wyprawach m.in. Czarnogóra, Albania, Chorwacja, itd. Kilka osób się pożegnało. Ja wymiękłem około 23 godziny.

Niedziela

Niedziela powitała Nas też dość ładną pogodą, nie licząc dość porwistego wiatru, który jednak podczas jazdy nie był uciążliwy. Zjedliśmy śniadanie, do tego ostatnia kawa.

Obrazek

Wszyscy zaczęli się powoli pakować.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

W między czasie wezwano mnie i Andreasa na dywanik i ogłoszono zwycięzcami rajdu. Dostaliśmy kilka przydatnych drobiazgów do naszych maszyn, a mnie wręczono takie oto coś, za co bardzo dziękuję. Wygrał, nie wygrał - dla mnie to po prostu węgierska gościnność wobec Nas Polaków.

Obrazek

Jeszcze zamówiłem sobie węgierską transalpową koszulkę, która ma przyjechać na zlot. Jak by byli chętni, to mogę zapytać czy da się załatwić z terminem na zlot za około 1950F (30-32zł). Ale nic nie obiecuję.

Pożegnania, pozdrowienia, plany ponownego spotkania, nadzieje na przyszłość.

Jeszcze ostatni wypas trampków zanim pomkną na prerię
Obrazek
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Ostatnia część

Niedziela i poniedziałek czyli powroty:

W sumie do 10.30 obozu już nie było, ale tuż obok była stacja i tam jeszcze trochę się pokręciliśmy, tankowanie, kawa, papierosek, pożegnania. Smutno trochę, ale część przyjedzie do Nas w czerwcu na zlot.

Resztę drogi do Bogacs pokonałem sam, zupełnie inną drogą, przeca nie będę wracał tą samą co przyjechałem. Kupiłem mapę na stacji i lecę na azymut. Koledzy wskazali 3 punkty gdzie warto zajechać i gdzie fajne drogi są, więc to żelazne punkty. Jazda naprawdę przyjemna, spokojna i bez niespodzianek. Dopiero na ostatniej drodze czyli 24 z Gyongyos do Egeru która w całości była ogromną przyjemnością spotkały mnie dwa przykre zdarzenia. Jak się później okazało tylko dwa w całej “wyprawie”. Droga 24 jest drogą bardziej uczęszczaną niż wcześniej wspomniane 2505 i2513, ale nie jakoś szczególnie. Tą właśnie drogę upatrzyli sobie właściciele plastików i jeździli w kółko Gyongyos do Parad i z powrotem. Niestety robili to w sposób jaki robi się na torze czyli na limicie. Nawet była ogromna tablica z narysowanym plastikiem i jakieś ostrzeżenie do węgiersku. Więc jak trzy plastiki przejechały 30cm od mojej maszyny ponad 200 na budziku to nie było “miłe”. Oczywiście jechało ich więcej, ale do innych się nie czepiam starali się zachować dystans i hamowali w niepewnych sytuacjach na drodze. Na parkingu w Parad zaparkowanych było z 50 maszyn i co któraś wylatywała w drogę powrotną.
Drugie zdarzenie miało miejsce po drugiej stronie tej samej góry, tym razem to ja jechałem w dół i na prawym nawrocie spotkałem TT-kę która najwidoczniej stwierdziła że pościna sobie zakręty . Na szczęście ja byłem w szczycie tego nawrotu, a gość miał obrany szczyt zakrętu za cel, więc zdążył skorygować swoje poczynania. Do Egeru dojechałem trochę już zmęczony więc szybko zatankowałem i dojazdówka do Bogacs. Tam następna niespodzianka. Zajeżdżam przed bramę campingu, ale widzę że jakiś gość mi się bacznie przygląda. W szlafroku na mieście i słonecznych okularach, ale tam tak ludzie chodzą. Od razu widać że idzie do wód termalnych. Gość podchodzi do mnie i się okazuje że Polak, mało tego to Nasz klubowicz. Nicku nie pamiętam, ale się nie dawno zapisał mieszka w okolicy Wisły, a do Bogacs jeździ od 20lat. Serdecznie pozdrawiam.
Pogadaliśmy trochę, potem meldunek, namiot i reszta. Po obiedzie, nie zgadniecie, znowu był pyszny ;) zaczął padać deszcz, ale co mi tam baseny termalne czekają, a bardziej mokry niż w basenie już nie będę. Potem wyznaczyłem sobie nową drogę przez Słowację.


Poniedziałek

Wymeldowałem się wcześnie czyli około 8 i w drogę. Dzisiaj już nie jest tak słonecznie, ciężkie chmury się przetaczają na niebie, a temperatura spadła dość znacznie. Do Tatr dawałem radę w samym coolerze z zamkniętą wentylacją, ale przed tatrami trzeba było ubrać bluzę TCP, chustę pod szyję i załączyć manety. Słowacja szybko minęła mimo że wszystko zgodnie z przepisami. Tatry wyglądały spokojniej niż ostatnio, ale za to zimno. Było blisko zera.

Tatry od strony Popradu
Obrazek

Jeszcze ostatnia fotka z tego samego miejsca co pierwsza
Obrazek

W Polsce ruch uliczny od razu inny, rzadko kto stosuje się to przepisów. Te 40mln od razu widać na drodze, ruch o wiele większy niż w SK i HU. Jednak spokojnie dojeżdżam do domu koło godziny 16. Dzieciaki się cieszą z prezentów i powrotu taty, a żona będzie miała co pić :wink:

Koszty wyjazdu 5 dni zamknęły się kwotą około 600zł, nalatane prawie 2kkm. Oczywiście można taniej o około 100-150zł.

P.S. Myślę że Shrek się do tego nie przyzna, ale wydaje mi się że jego marzeniem jest zorganizowanie wspólnego zlotu HU/PL. Wg. mnie jest to realne i tego mu życzę :thumbsup:
Dziękuję wszystkim uczestnikom za wspólną zabawę i mam nadzieję że będziecie mnie miło wspominać. Organizatorom za wspaniałe przygotowanie i klimat. Czekam na następny zlot. Adreasowi za poświęcony czas, tłumaczenie, cierpliwość i za wspaniały gest (on wie za co). :resp:

Do następnego, pozdrawiam i szerokości.

No i jeszcze zapowiedziałem jak Andreas posługuje się naszym językiem, a nie dodałem, więc się poprawiam. Ten w Titanicu to ja. Jest spora szansa że film się nie załaduje bo to nie YT tylko picassa więc trzeba będzie sobie kliknąć.
https://picasaweb.google.com/1054459586 ... 6875313058
Awatar użytkownika
Reindeer
wypruwacz wydechów
wypruwacz wydechów
Posty: 1139
Rejestracja: 11.11.2011, 16:48
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Wrocław (czasem Krosno)

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: Reindeer »

A wiadomo już czy i kiedy będzie kolejny węgierski zlot?
Awatar użytkownika
chankrymski
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 536
Rejestracja: 02.03.2010, 13:44
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Krosno

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: chankrymski »

Wyglada to dość atrakcyjnie. Zwłaszcza, że pod Budapeszt mam 400km, a do miejsca wiosennego zlotu TCP pond 640!!
Awatar użytkownika
robii23
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 804
Rejestracja: 02.11.2010, 22:42
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: Międzynarodowy Transalp Rally 2012 Hungary

Post autor: robii23 »

Proszę bardzo
II MTR - II wiosenny Międzynarodowy Transalp Rally 2013
http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=17&t=11889
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość