Ze zdumieniem spojrzałem na datę ostatniego wpisu
. Straszna sprawa, jestem mniej systematyczny, niż myślałem
.
Ad rem.
Szybko wróciłem do matuszki unijnej, za szybko. Do tego stopnia, że nie uraczyłem was, szanowni, choć kilkoma ujęciami cerkiewnymi. Bo jak to, w Rosji być i nic?
Proszę:
Wiem, wiem, że w Moskwie ich mnogo, wiem, że tam, na każdym prospekcie czy placu, natkniecie się na kolorowy zawrót głowy. Są jedyne, bajkowe, zimą szczególnie i zimą właśnie ocieplające wizerunek kraju tak doświadczonego i niejednoznacznego. Ale Moskwa to nie cała Rosja i pewne kiedyś wywiąże się dyskusja.
Już wracam na Łotwę.
Rano krtań w stanie nie najgorszym, jadę. Bardzo nieśpiesznie, bo i okoliczności i czas sprzyjające. Bardzo mi przykro, ale nic porywającego serca nie będzie. Jestem już geograficznie blisko Polski, w kraju, który należy do struktur EU i gdzie wszystko jest, w pewnym sensie, bliższe. Z drugiej strony, rys otoczenia mówi, że to ciągle tylko granice. Czuć tu ciągle mroźny oddech północno-wschodniego sąsiada, a i nowa tożsamość nie tak jeszcze okrzepła, zakorzeniona, ciągle, mam wrażenie, lekko tymczasowa. Że wszelkie, gwałtowne zmiany, odciskają swoje piętno ale i, w swej bezwładności, często nie uruchamiają lawiny. I niech tak pozostanie.
Lubię zmienność, lubię ją poznawać, smakować na własny sposób, okazjonalnego wycieczkowicza. Czasem jeszcze zbyt szybko wracam we własne pielesze, by, po czasie, łapać się na tej prostej prawdzie doznań
.
Więc kręcę się po po drogach łotewskich:
(A mówiłem, chłopaki,w drodze "tam", że jest fajny skrót
, to nie, główną jedziemy
).
Jak dwa dni poprzednie zapieprzałem, tak teraz snuję się. Wybieram dróżki, zaglądam w gospodarstwa pojedyncze i wyglądające czasem jak opuszczone.
Otoczenie jak żyw północne, skandynawskie, spokojne i surowe, choć to schyłek lata. Tłumów brak, nawet w miasteczkach. Kudy im do żywiołowości południowców, a przecież to tak blisko. Blisko, w sensie odległości i wspólnoty organizacyjnej.
Znienacka,w lesie, mały cmentarz. Bez wystawnych pomników, króluje kamień, drewno i chłodna stal, chłodna jak otoczenie.
Przypominają mi szkockie, nordyckie, również porośnięte mchem, proste i piękne w swej surowości.
Niemniej, abyśmy nie popadli w całkowitą zadumę, autor proponuje coś współczesnego na ząb, na kolację dla współczesnego podróżnika:
Soplica nieprzypadkowo, wszak Litwa i RON w pobliżu
.
A tymczasem idę spać w takich oto sympatycznych okolicznościach:
Miłych snów, wrócę niebawem
.