Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

"...Taką mam teorię, że głęboko pod skórą jest w każdym z nas-samcu chęć znalezienia nowego miejsca do życia, lasu w którym widzisz zwierzynę do upolowania, drzewa, które jest materiałem z którego wszystko możesz zrobić. Ogranicza Cię tylko brak wiedzy, którą rodzice Ci nie przekazali..."

Z rzadka zaglądam tam a tu w ogóle.
http://africatwin.pl/showpost.php?p=617 ... tcount=110
Przegadalismy dziś w nocy z Fazikiem całe 2h (telefonicznie) i ponieważ tam nie mogę (i nie chcę) pozowlę sobie tutaj Tobie odpowiedzieć.

Wyrypa miała charakter kosmiczny. Przecząca wszelkim zasadom logiki, współzycia międzyludzkiego, ludzkim relacjom.
W końcu zrozumieliśmy, że było to nieustające Biesowisko.
Obie te imprezy wymyśliłem od A do Z. Wieloletnia selekcja (głównie samoistna) pozwoliła mi wybrać zespół. Najpierw wymyśliłem program a zespół sam się narzucił.
Tak, wiem... Akcentuję tu "ja" a nie "my". To sie nie podoba ale... wróciłem z tej wyrypy z utrwalonymi przyjaźniami i to jest dla mnie najlepszą oceną tej wspólnej roboty.
Akcentując "my", podsumuję wyrypę krótko. be tych ludzi, by jej po prostu nie było. Nie, nie byłaby inna... Nie byłoby jej po prostu.
Nie dość, że program, ludzie, to jeszcze styl wyrypy. Ten też narzuciłem. I też zagrało...
Na komercyjnej wycieczce, niektóre warunki zastane zdyskwalifikowałyby organizatora na dzień dobry. A tu...? Karpiu (kierownik sportowy - MAŁY WIELKI CZLOWIEK) zapewnił kuzynostwu Grąbczewskim namiot. Po co inwestować w coś, co mamy?

Na miejscu, w Dzyłondi, gdzie pierwszy raz rozbiliśmy namioty okazało się, że namiot Grąbczewskich, który se przeleżał 8 lat nieużywany, jest wpierdolony przez korniki namiotowe. Muszą takie istnieć po obejrzeniu obrazu zniszczeń. Wentylacja namiotu zajebista. przy pierwszym rozłożeniu rozdarł się na tyle, że w zasadzie mógłby słuyżyć za parasol z połową czaszy... Otwory przez które serwowaliśmy chłopakom całe arbuzy.
I co...? i nic. Zero komentarza poza jednym - Bartka Grąbczewskiego:
- Ale zajebista wentylacja! Gwiazdy widać bez wychodzenia z namiotu - bajka! Marzenie prawdziwego podróżnika!

Nie jestem wstanie oddać tej atmosfery piórem. Wąski zrobił to doskonale ale uczy się życia. Zakochany po uszy (z wzajemnością) próbuje pogodzić coś, co w normalnym świecie jest niezwykle trudne do pogodzenia. Znalezienie równowagi między skrajnymi żywiołami.
Prawdopodonie będzie się uczył tego całe życie.

Ja nie będe o tej wyrypie pisał "dla ludzi" z kilku powodów.
Pierwsze... brakuje adresatów. Kiedy czytam dyskusje na temat 'niezastąpionej zmywarki do naczyń" i argument, że czas przy ręcznym myciu naczyń jest czasem straconym, bo - 'czas to pieniądz", to mówie po prostu: dziękuję.
Genialny Fazik udowodnił, że te równanie banalnie prosto jest obalić. Moim zdadniem wszelkie próby przeliczania czasu na pieniądze zabijają relacje między ludźmi.
Drugie... To po pierwsze.


Tak, że ten... Pozdrawiam Ciebie Artek.
W sumie, tak się zaczęło...
https://www.youtube.com/watch?v=pDwkkd0NnUQ
Awatar użytkownika
Fihu
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 330
Rejestracja: 21.02.2013, 20:13
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Fihu »

W tematy o zmywarkach sie nie wchodzi, ja tak zrobiłem i jest okej
Odbiorcy są, przeczytałem wszystko co pisałeś/pisaliście, część nawet głębiej zrozumiałem, część pewnie myśle że rozumiem, sporo myślałem ... także odbiorcy są.
Takie wyrypy sa fajne, przypominają o co chodzi.

Zazdroszczę, szczerze pozytywnie zazdroszczę, ciesze się że mogłem "być z Wami", tylko dlatego że pisaliśice
Artek maczał w tym palce? Kurde, a mogłem ostatnio osobiście poznać tego gościa ... nie wyszło
RD03 + XL 250 S
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem wędkarzem i rybą
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

W jakiś sposób maczał, bardziej duchem. W sensie kmini w cziom dzieło. Marzyciel.
Odbiorców naprawdę jest garstka. Szanujemy tę garstkę oczywista. Większość, to ciekawscy.

Moją małą ambicją pozostaje jedynie promocja samego Grąbczewskiego.
Zasadniczo, to bardzo trudny temat.`Syn powstańca styczniowego w wiernej służbie carskiej. Weź to teraz rozbierz...
Wdepłem w temat jak w bagno. Wciągnęło mnie po same uszy, zwłaszcza, że jestem typem narodowca. Swego rodzaju obsesją jest zrozumienie przeze mnie, co motywowało ludzi pokroju Grąbczewskiego, do takiej formy realizacji. Nie zapominajmy przy tym, że w podobnje sytuacji były inne, równie wybitne (bardziej znane) postacie jak choćby Dowbor-Musnicki, Unrug... och, cała plejada znamienitych Polaków, będącymi autorytetami w II RP.

Nie chce mi się opowiadać o wyrypie... Bo co ja mam powiedzieć poza tym, co napisał Fazik czy Wąski? Trudno jest cokolwiek dodać. Moge tylko powiedzieć, że klimat był z "polowania na Jożina". Udało nam się zamknąć w swoim świecie z zmarzeń.
Może Fazik opisze jak uciekałem przed kazachską policją, co mnie goniła po ulicach Turkiestanu na sygnale, nadając z megafonu. Wszystkie auta rozjeżdżają się a my (to znaczy ja z przerażonym Wąskim za pasażera) nawet nie uciekamy... ścigamy się!
- Co teraz El, oni nas zaraz dopadną?!
Nie tak zaraz...

Chłopaki w Lublinie za nami. Mieli ubaw na całego.
W końcu mnie dopadli, policja znaczy. Nie było gdzie spierdolić. Z pozycji Lublina finał był zaskakujący.

Cichy ma pod bokiem jeden z najlepszych klubów muzycznych w Polsce. Fajna dziupla na zadupiu, w której grają topowe kapele. Byłem tam kiedyś na koncercie Nocnej Zmiany Bluesa. Klub się nazywa BOGART.
Na przełomie stycznia/lutego jest koncepcja chłopaków, by się tam spotkać i poopowiadać, co ma wspólnego Lublin z Grąbczewskim. Temat pilotuje Cichy.
Mój udział jest bardzo wątpliwy, bo awanturuje się, nawet pod krawatem. Więc zasadniczo mam tyle szans tam być co pierd w huraganie.
Ale zaprosić mogę.

Ciągną mnie koledzy za uszy ale w rzeczonym terminie nie dam rady tam być. Czekają więc z terminem na mój decyzjon.
Szybciej wystąpi mi się w Radio Gdańsk (mam na miejscu) ale też nie wiem kiedy.
Raviking
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 88
Rejestracja: 05.12.2011, 20:46
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Kamieniec Wrocławski

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Raviking »

Tak,Tak ale qrwa :thumbsup:

śledzę Was :dupa:
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Tak, tak... się kończył likier podlaski.
Smutne chwile pod Pikiem Engelsa.

Obrazek

Obrazek

A tu ciekawostka. Przekopałem cały album zdjęć i znalazłem tylko jedno z Wąskim. Wiecznie uśmiechniętym zresztą. Zawsze wychodził z kadru.

Obrazek
Awatar użytkownika
Artek
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2518
Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: ZMY

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Artek »

No co za osioł uparty...
Dałbym rękę uciąć, że coś było...se myślę: łykend będzie....przeczytasz...pomarzysz...
Dominator.
Awatar użytkownika
Fihu
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 330
Rejestracja: 21.02.2013, 20:13
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Fihu »

Na FB jest, ale fakt, tu też było ...
RD03 + XL 250 S
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem wędkarzem i rybą
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

E tam. Było i koniec.
Kto przeczytał, ten przeczytał. Wywrotowcy czytający zidentyfkowani.
Może się kiedyś spotkamy, wtedy se pogadamy ale kto to wie... co będzie?

Na "bratnim" forum nikt poza mną też nie chciał wstawiać żadnych tekstów z ekipy "szlakowej". Kopiował te moje Redzik ale niechętnie.
Tu też zainteresowanie zerowe i to akurat rozumiem. Aczkolwiek coraz mniej chce mi się to rozumieć. Skoro nie ma dialogu, to nie ma dialogu.
Fajna wyrypa pozostaje bez echa, bo inne jest zainteresowanie społeczne. Do tego jej skazą jestem ja. Po prostu nie wypada/nie jest w dobrym tonie pedalom - komentować w "moim" wątku.

Oczywista ten tekst też wyjebię po jakimś czasie. Taka ma indiańska natura.

P.S.
Nie komentuję na tym forum niczego, bo nie jeżdżę na Transalpie.
Awatar użytkownika
Artek
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2518
Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: ZMY

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Artek »

Czy ten co pisze książki liczy na odzew? Czy taki dla.przykładu Palak wie, że męczę jego książkę?

Ta kartka była bardzo dobra!

Licznik działa i odlicza wejścia. Nie każdy chce komentować przeszlość.
Dominator.
Awatar użytkownika
Fihu
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 330
Rejestracja: 21.02.2013, 20:13
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Fihu »

Każdy inaczej rozumie, myśle nie jeden czyta posty dwukronie ... wieczorem i rano. Artek dobrze gada, duch w narodzie nie ginie. tak sądze.
Znam parę osób które czytają i ciągle czekają na nowe teksty, opisy, zdjęcia. Czemu nie piszą? Nie wiem

Tak w ogóle to nie ładnie, Golfem i Lublinem, bez hi-lifta na dachu, wału napędowego i pancernych kanistrów. Karygodne. Ale to już wiecie
RD03 + XL 250 S
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem wędkarzem i rybą
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Wybór Lublina wbrew pozorom był dośc dobrze przemyślany.
Po pierwsze... był.
Potrzebowaliśmy auta zdolnego wziąć na pakę 8 osób w warunkach wysokogórskich (tego wymagała logistyka). Poruszanie w tych warunkach gwarantował reduktor spięty z tylnym mostem (napęd tylnej osi). Blokadę tylnego mostu zastępował... hamulec ręćzny.
Dodatkowy zbiornik paliwa i dwa kanistry zapewniały extra blisko 140l paliwa.
Dość pojemna paka gwarantowała miejsce na sprzęt i niebanalne cześci zapasowe.

Po drugie.
Miało być ciekawie i tanio. Pełne koszty ekipy transportowej - odpowiedzialnej za prowadzenie maszyny, nie przekroczyły 2500zł/osoba. Szlakowi ponieśli dodatkowe koszty związane z wyposażeniem itp.
Najdrożej wypadly nas placki ziemniaczane w Dżalalabad, które robiliśmy w polskiej misji katolickiej sami i kiedy obóz konsumpcyjny podzielił się na dwa. Zwolenników majeranku i przeciwników. Otóż nasz kierownik sportowy odpalił neta by sprawdzić jak po rusku jest majeranek. I wyobraźcie sobie, że ta "szukanaka" kosztowała blisko 200zł! Wyszło w kraju:)

W każdym razie połowa placków była z majerankiem, druga bez.
W temacie konsumpcji można by napisać wiele. Zabraliśmy ze sobą 15l podlaskiego likieru. Spożywany był sporadycznie i tylko w wyjątkowych sytuacjach. Starczyło go ledwie na dwa tygodnie. Normalnie raczyliśmy się alkoholami miejscowymi w ilościach znacznych lub znacznych bardziej.

Likierem kładliśmy do snu kirgiskich bohaterów, którzy twierdzili, że wódę, to tylko stakanami... Dwie kolejki i słynący z mocnej głowy sędzia pokoju z Dzirgatal padł jak kafka np. Fakt, że ciut wcześniej wypił ale i my nie byliśmy gorsi.
Tym bardziej, że rankiem ruszaliśmy na Szlak nr 1.
Stół tego dnia był sowicie zastawioiny. Kirgizi służyli kuropatwami świeżo upolowanymi, my zaś kartoszakmi, cebulą, marchwią, papryką, kuskusem i... smalcem wyborowym. Wyszedł z tego cudny, drobiowy pilaw mocno niekoszerny ale co tam...

Piękna impreza była w Rotszkali w siedzibie rejonowej strazy pożarnej. Tu była jazda. Trzy dni później solidna najebka z rządową ekipą przy blacie przełęczy Ak Bajtał. O tym wspominał Wąski. Czasu byłomalo, wódę piliśmy szklankami, najwięcej kierowcy. Do tego pyszny gulasz z dziczyzny w kanwie na... mleko, tuńczyk w puszkach, lepioszki i arbuz od nas.
Nie pozwolili nam postawić wódki, byliśmy na kultowej prełęczy ich gośćmi.

W tym autobusie (taka wersja naszego Lublina) cały czas się coś działo. To był naprawdę wesoły autobus. Non stop pełna integracja. Problemy rozwiązywano na bieżąco, zasadniczo problemow nie było. Aspołeczny Maurycy zostal szybko spacyfikowany a resocjalizacji pilnował kierownik sportowy.

Kluczowe postacie.

Fazik - Szef Kolumny Transportowej. Był w swoim żywiole. Ja znam ten stan jego od lat. Jeździmy sobie raz do roku do Czech na piwo. Jeździmy rowerami, od baru do baru. Konsekwentnie. Zdarzało się zrobić rowerem 1500m jednego dnia, zdarzało się zrobić i 40km... Cele mamy konkretne. W zeszłym roku (rok przygotowań do wyrypy) nie udało się Czech zrobić ale tej wiosny już nie ma lipy. Zdarzyło mi się z Fazikiem pracować w dojczland... Spędziliśmy ze sobą wiele tygodni.
Wiedziałem, ze Fazik będzie idealnym szefem kolumny. Tylko mu nie przeszkadzać i się słuchać. Tak było i było znakomicie.

Karpiu - Kierownik Sprotowy. Mój przyjaciel od lat. Różnimy się w poglądach diametralnie ale... W górach poglądy[polityczne się nie liczą. Liczy się podejscie do człowieka. Nie ma faceta, nie ma kobiety... Liczy się człowiek:)
Na Karpia zawsze mogliśmy liczyć.

Cichy - nie głośny. Zasadniczo kasę zarabia na wiatrakach i ma wszystkie do tego niezbędne szkolenia. Irraty i inne chuje muje... Nie wspina się od lat, wybrał roboty jak swego czasu za komuny ja np.
Most kamienny na Zurazaminie. Z tym go będziemy kojarzyć już teraz nieodłącznie. Buldering w pełnym obciążeniu i most pokonany... Oglądaliśmy to z perspektywy kilkudziecięciu (może i grubo pnad stu) metrów, zagryzając paluchy.
Było dramatycznie, bo starszy z kuzynostwa Grąbczewskich "siadł" psychicznie ale wsparł go...

Bartek Grąbczewski - urodzony harcerz. Chłopak z lękiem... wysokości! Wyszło to na szkoleniu lodowcowym zorganizowanym przed wyrypą (temat załątwił Karpiu a szkolił Maciek Stańczak, kumpel Karpia - warto wygóglać człowieka).
Wyszło to na ścianie skalnej najpierw ale w finale, należało skakać do kilkunastometrowej dziury licząc na to, że ciebie twój zespół wyłapie. Przyglądałem się wtedy Bartkowi i dla mnie była sprawa jasna. Na tym szkoleniu wykazał się hartem ducha znakomitym. To znakomicie rokowało i znakomicie swoją rolę na wyrypie wypełnil. Poza jednym zagadniem... Przygotowaniem fizycznym ale... nikt nie jest doskonały:)

Reszta ekipy spisała się również jak należy. Słabość Alika wpomniana, nie ma tu znaczenia, bo... nikt nie jest doskonały, powtarzam. Słabość swoją Alik przełamał po solidnym opierdolu (jak to w górach, o czym nikt wam nie nie powie i nie napisze). Tego dnia wspiął się na swój Mont Everest i dał radę. Dla takich chwil warto żyć.
W miejsce Alika doleciał Redzik. Redzika również znam dobrze. Wyjątkowo pozytywny gość. Doleciał na Pik Majakowskiego i nie dał rady na niego wejść... Zabrakło czasu.
Na otarcie łez wspięliśmy się na piękną widokowo - 5-tkę. Niby łatwa ale sponiewierała po zejściu strasznie. Sraczka jednym slowem... Na pewno chciałbym z Redzikiem gdzieś jeszcze pojechać. Zapewne tradycyjnie na Pachołek rowerem...

Maurycy - ... Maurycy nie dał rady. Nie dopasował się. Zamknął się w swoim świecie i nie otworzyl na ludzi. Taki moherowy beret. Mam swój świat jednym słowem i on jest najważniejszy. No trudno. Nie zabierzemy Maurycego na kojeną wyrypę ale to wcale nie znaczy, że w tym jego świecie nie ma ludzi gotowych do współpracy.
W 2013-stym walnąłem jedną z lepszych (medialnie) swoich wyryp. Na ruskiej Ukrainie przejechałem Korytarz Wachański wzdłuż granicy z Afganistanem.
Pojechałem z ekipą, dla której byłem... Maurycym.

Wąski - najmłodszy uczestnik wyrypy. Taka nasza maskotka. Zawsze usmiechnięty, gotowy pomóc, choć zasadniczo tylko w tej pomocy przeszkadzał:)
Bardzo fajny, nieźle rokujący młody chłopak. Obecnie pod moją opieką.
Awatar użytkownika
Fihu
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 330
Rejestracja: 21.02.2013, 20:13
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Fihu »

A Simson? Co z simsonem? To ta sama wyrypa?
RD03 + XL 250 S
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem wędkarzem i rybą
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Mamy piękny pomysł na Simsona i Komara z Fazikiem.
Oba motury są moje, jak Lublin i Golf.

Chwilowo nie będę zdradzał pomysłu ale w istocie jest niezwykły i do zrealizowania na początek w Polsce.

Nie wspomniałem o jeszcze dwóch magikach, ktorzy przyczynili się do tego, że mogłem Golfem pojechać, co było kompletnie nie planowane i wyszło w praniu, praktycznie tydzień przed startem.
Otóż nie dałbym rade tym Golfem towarzyszyć Lublinowi w najtrudniejszych odcinkach wyrypy, gdyby nie udział w projekcie kolegów.

Podjazd do zimowiska Dżylandyi dalej na letnie pastwiska płaskowyżu Tupczek był mega wyzwaniem dla obu aut. Golf dał radę, bo przednie zawieszenie zmodyfikował mi Pastor (znany starzym kolegom forumowym) - mega kumpel. Postać w istocie niezywkła... Zawieszenie tylne zaś Zarodek... mało komu znany, ale znany w wąskim środwisku z tego, że Koperskiemu zabudowy na Syberię robił - jego ciężarowym ciężarowkom.
Zawieszenie spisało się znakomicie. Do tego stopnia, że mogę dzisiaj spokojnie wpakować na tylną kanapę 10 worków zaprawy 25kg i jeszcze ze 100kg innego szpeju a zwieszenie klęka na jakie 3cm maks.
Na moim blogu opisana jest historia przebudowy Golfa dość dokładnie. Piękna, iżnynierska robota.

Przejazd doliną Szachdary i zjazd do Pamir Highway przez przełęćz Maisara, to źródlo męki sneera a naszej satysfakcji.

Trzymajcie kciuki za drugi etap wyrypy, który planowany jest na 2020-sty.
Awatar użytkownika
falco
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5547
Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: K-J

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: falco »

Siema,
nie znam Cię, ale lubię (nawet więcej) Cię czytać, więc Pisz Pan (byle nie na Berdyczów), bo ciekawych tematów, tyle, co kot...

Dziękuję! :punk:
Pozdr! falco
...nie ma boga i Motóra...


Czas Diabła... oto Łezka...
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3092
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: henry »

Elwood, jak się cieszę chłopie, że TU jesteś :ok:
Twoja teoria jak najbardziej słuszna: jest coś co każe człowiekowi gnać gdzieś przed siebie, czy to w jakimś wzniosłym, czy całkiem bez celu. Wsiąść na coś, wszystko jedno tratwa to jest, czy inny pojazd, tylko, czy aż po to by być w drodze.
Piszesz dziwnie, na razie mało z tego rozumiem, ale to właśnie jest fascynujące, bo tajemnice powoli będą się odsłaniać.
Czekam spokojnie na kolejną "tajemnicę" :smoke:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Hm... Warto wpaść do BOGARTA, choć za pewne to mało komu po drodze (24.02 godz. 17.00). To bardzo znany klub muzyczny, w środowisku muzycznym. By było w temacie zmontowaliśmy zespół... muzyczny.
Udało się zaliczyć pierwszą sesję muzyczną. bęziemy więc grali i opowiadali w przewrwach albo odwrotnie. Opowadali i grali w przerwach.

Szczególnie polecam harmonijkę Wąskiego, bo to to jakaś magia. Konserwatorium itd... Fazik grał zas kiedyś w... kościele na organach. I powiem wam niexle wymiata. Cichy zrobił średnią szkołę muzyczną w klasie instrumentów dętych ale bęzie grał na basie. Bartek harcersko tnie na gitarze ale trzyma rytm a to podstawa skutecznego grania zespołowego.Do solówek jeszcze nie dojrzał ale tu mamy improwzacje Wąskiego.
Ja zagram na perkusji.

40 lat temu wpadła mi w ręce książka "Nowa metoda gry na małym bębnie". Tak mnie wciągnęło, że zniszczyłem większość dzieł Marksa i Lenina w języku ojczystym autorów. Opasłe tomiska robiły za bębny. Później szwagier (późniejszy) podpowiedział mi, że można "stukać" na gumie przybitej do sklejki... Tak powstała moja pierwsza perksusja. Problem miałem z dużym bębnem i breakmaszyną. Nie pytajcie jakich erzatz`ów używałem.
Zadebiutowałem ze szwagrem w wieku 17 lat na akademii szkolnej. Pierwszy raz wtedy zagrałem na prawdziwej perkusji, będącej na wyposażeniu Technikum, do którego chodziłem.

Na prezentacji skupimy się na bluesie i ruskich balladach w wydaniu rockowym. Mało kto wie (niewyedukowany muzycznie), że bluesa i ruską (nie tylko) muzykę ludową łączą dokładnie te same akordy. Klimat jest ten sam. Zmienia się tylko rytm i taktowanie.
Pewnie nie słyszaliście o Bulgotach...? Z Andrzejem - perkusistą Bulgotów reprezentujemy podobny poziom, ja nie mam tylko ogrania.
https://www.youtube.com/watch?v=SZv5i9qrlxE
Poznaliśmy się na... budowie. Andrzej stawia skate parki itp. Jak coś nie wyjdzie, wchodze ja. Raz na kwartał wpadam do jego piwnicy i młócimy na dwie perkusje...

Skoro jednak ktoś to czyta, spróbuję o czymś opowiedzieć. Zastanowię się, o czym...

P.S.
BOGART, to też mały klub. Zmieści się tam na styk ledwie kilkadziesiąt osób ale grają tam najlepsze zespoły polskiej sceny rockowej i nie tylko.
Raviking
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 88
Rejestracja: 05.12.2011, 20:46
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Kamieniec Wrocławski

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Raviking »

Taaaa,wybór Lublina przemyślany...Dostałeś w rozliczeniu i trzabyło brać :dupa:

Jak simson i komar to może i jawka pancerka ? :grin:

czyli termin już ustalony :impreza:
whiter
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 256
Rejestracja: 28.01.2017, 19:17
Mój motocykl: XL650V

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: whiter »

Mmm... Jak miło przeczytać coś Ci nie znika znienacka :lol:
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Aj... Wcięło mi tak ładnie napisanego posta:)
Ten czas logowania... Zapomniałem przed publikacją skopiować przezornie tekst... A szkoda. Piękny to był odcinek:D
Zamiast posta:
https://www.youtube.com/watch?v=hJh3_6pLMVQ

P.S.
Gupoty pleciesz Ravi:)
Miast jafki mam jeszcze WFM-kę. Nomen omen jest na sprzedaż (bez papierów). Oczywista wymaga określonego nakładu pracy. A mi się już nie chce.
Awatar użytkownika
Elwood
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 130
Rejestracja: 25.02.2009, 13:33

Re: Szlakiem Grąbczewskiego 2018

Post autor: Elwood »

Ravi, Lublin był mocno (nie wiem czy dobrze) przemyślanym zakupem.
Wersja autobus, rzadka jak srczka. Z AMZ Kutno wyszło tych gimbusów kilkanaście/dziesią? Nie wiadomo - bo zaginęła dokumentacja. Tym niemniej i ten autobus był w dwóch wersjach. Ano idzie o rozwiązanie systemu otwierania drzwi bocznych. Była hydrauliczna i wlwktryczna. Ja Bogu dzięki mam elektryczną ale nie mam silnika steruyjącego:)
Tak, że otwieraliśmy drzwi ręcznie.

Ten wytwór polskiej myśli technicznej nie miał dobrej prasy z kilku powodów. Pierwsze, był konkurencją dla dotowanych marek jak: vw, mercedes czy fiat.
Drugie, wykraczał poza strefę komfortu. I to na kilku płaszczyznach odbioru. Elegancja Lublina porównywana z krową patrzącą na pociag, technologia i kilka innych.
Skupię się na podstawowych elementach. Uroda znakomita. Na dzień dobry wiesz, że masz do czynienia z babochłopem. Narzekanie na starą technologię dobre jest wśród pedałów. Wiem, że w miejsce wibratora stosowanie szyszki jest nienowoczesne ale praktycznie i tanie.
Serce Lublina - andrychowska, czterocylindrowa jednostka napędowa jest przestarzałą. I co z tego...? Bardziej paliwożerna i to jedyna wada. System wtrysku pośredniego jest niezawodny, podobnie jak rzędowa pompa paliwa. Wyciśnięte z 2,4l pojemności 90kM z turbo pozwoli przy odpowiedniej kulturze mechanicznej przelatać na tym silniku setki tysiące km.
Paliwo skonsumuje takie, jakie się wleje.
Zawieszenie - resory. Dla misiów wychowanych na sprężynach zawsze będzie przypominał taczkę. O takich misiach kiedyś mówiło się, że się im w dupie poprzewracało.

No właśnie. Trafiam do sedna.
Komfort, komfort, komfort... Na ten lep łapią się wszyscy bez wyjątku. Łącznie z tymi, którzy wytykają przewracanie w tylku. Nieliczni po latach przychodzą po rozum do głowy i wychodzą z tej strefy. Nie powstrzyma to upadku cywilizacji zachodniej ale pozwala "żyć".
Dążenie do komfortu, do pewnego etapu napędza rozwój cywilizacji. Wykazał to eksperyment Calhouna.

Należę do tej grupy nielicznych.
Dlatego wymyśliłem Lublina a sam pojechałem Golfem 2. Dlatego 7 lat temu wsiadlem na Ukrainę (rocznik 1974 w pelnym oryginale) i przejechałem na niej "kultowy" odcinek rowerowców - Korytarz Wachański.
Kilka razy padło pytanie, jak na jednobiegowym rowerze daję radę na podjazdach? Pytanie oczywista od rowerowców owych.
No, jak podjeżdżałem?
Pytanie z gatunku: jak Indianin chodzi po schodach?

Kto odważny odpowie na te pytania?
https://www.youtube.com/watch?v=1qFClY7AKX4

"Czasem rozsypuje się dekoracja. Poranne wstawanie, tramwaj, cztery godziny w biurze albo w fabryce, posiłek, tramwaj, cztery godziny pracy, sen, i poniedziałek wtorek środa czwartek piątek i sobota w tym samym rytmie: najczęściej tą drogą idzie się łatwo. Tylko, że pewnego dnia pojawia się "dlaczego" i wszystko rozpoczyna się w znużeniu zabarwionym zdumieniem. "Rozpoczyna się", to ważne. Znużenie jest u końca czynów machinalnego życia, ale inauguruje zarazem ruch świadomości. Budzi ją i prowokuje ciąg dalszy. Jest nieświadomy powrót do łańcucha albo przebudzenie definitywne".
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 1 gość