Albania - 2018
- serwer5
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 221
- Rejestracja: 24.09.2014, 18:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Radomsko/Łódź
- Kontakt:
Albania - 2018
Witam,
chciałbym się z Wami podzielić moimi przeżyciami i przygodami jakie spotkały mnie i moich kumpli podczas wyprawy do Albanii. Rok temu napisałem opis z wyprawy do Rumunii więc postanowiłem również umieścić przeżycia z tej wycieczki :wink:
Bohaterowie wyprawy:
- Honda Transalp 600V
- Suzuki Freewind 650
- Suzuki Freewind 650
- BMW GS 1150
Oraz czterech kawalerów w wieku: 26-27 lat
Opis poszczególnych dni pochodzi z mojego facebooka który na bieżąco uzupełniałem
Miłego czytania
PROLOG
Albania is coming!
Po zeszłorocznych podbojach Bułgarii, Rumunii i Ukrainy przyszedł czas na kolejną motocyklową wyprawę. Wybór był między Odessą na Ukrainie, a Albanią. Wygrała dzikość i jeszcze nie tak popularna turystycznie albańska fauna i flora. Zobaczymy cóż ona przyniesie czwórce jeźdźców apokalipsy
Cały rok 2018 podporządkowałem tej podróży.
( Ile to już tych przygód życia było?? )
Trzymajcie kciuki!
Z radomszczańskim pozdrowieniem..
naspokojnie
Przygotowania do wyprawy
Dzień 1: 510km - Dömös - Węgry
Planowy wyjazd miał odbyć się o godzinie 8:00, a wyjechaliśmy 10:15. Droga mijała bez problemów czyli było miło i przyjemnie. W Żywcu zrobiliśmy tankowanie oraz zjedliśmy typowo polskie jedzenie, by przez te 14 dni nie zapomnieć o naszej smacznej kuchni więc.... "Dwa powiększone Mc'zestawy poproszę"
Słowacja tym razem nie zatrzymała nas rozbiórką silnika w BMW więc aktualnie znajdujemy się na campingu na Węgrzech. Okolice mamy całkiem sympatyczną co widać na załączonym obrazku
W porównaniu z zeszłym rokiem to ten dzień całkiem nudno upłynął
Za chwilę idziemy na naradę przy złocistym napoju z pianką aby podjąć decyzję czy jedziemy przez Serbię czy Bośnię .
Postanowiliśmy każdego dnia uczyć się wymawiać perfekcyjnie jedno albańskie słowo i mogę śmiało powiedzieć, że po dzisiejszym dniu każdy perfekcyjnie wymawia zwrot... HESZKE W MESZKE!
Zobaczymy co przyniesie jutro...
Schowani przed burzą pod jakimś słowackim wiadkucie
Pierwszy nocleg nad Dunajem
Dzień 2: 310km -Virovitica - Chorwacja
Czy ja mówiłem, że pierwszy dzień upłynął nam za nudno?
Dzisiejszy dzień dostarczył nam mnóstwo atrakcji...
Rano wyjechaliśmy sobie z myślą, że dotrzemy do Bośni, droga bardzo nam się dłużyła, kilometry nakręcały się wolno, a słońce niesamowicie grzało...
Gdy zrobiliśmy sobie pierwszy postój nad jeziorem Balaton wiedzieliśmy juz,że nie uda nam się dojechać do założonego miejsca. Prawdziwe problemy miały jednak dopiero nadejść...
Zaraz po przekroczeniu granicy z Chorwacją w Suzuki zabrakło paliwa... Zabrakło go już jednak na rezerwie gdyż nasze myślenie, że na pewno za granicą będzie jakaś stacja okazało się zgubne.
To w zasadzie nie był duży problem gdyż spuszczanie paliwa do butelki z innego motocykla nie zajmuje za dużo czasu, ze stoperem w ręku jeśli się nie mylę trwało to 1:40min .
Problem większy okazał się gdy mieliśmy już ruszać... Ktoś dojrzał, że pokrywa sprzęgła w Hondzie jest "upocona" olejem...
Szybka diagnoza i okazuje się, że simering na wybieraku sprzęgła zakończył swój żywot..
Oczywiście nie mógł zrobić tego w Łodzi gdy cały czas nim jeździłem lub nawet jeszcze ostatnie jazdy przed wyruszeniem tylko najlepiej się zepsuć 800km od domu
Plan działania był następujący...
W najbliższym mieście zrobiliśmy zakupy, znaleźliśmy fajne dzikie miejsce do spania nad jeziorkiem i gdy już dotarliśmy to przy wykorzystaniu wspólnych narzędzi, światła latarki zaczęliśmy demontaż Hondy.
Byłoby za prosto gdyby trzeba było odkręcić tylko bdwie śrubki więc oczywiście aby się dostać do wadliwej części rozebrane musiało zostać pół motocykla...
Po zeszłorocznym demontażu skrzyni biegów w sumie nie było to a takie najgorsze.
Około godziny 22:00 uszczelniacz został wyjęty, motocykl przygotowany do włożenia nowego, więc teraz gdy piszę tego posta jest godzina 6:45, chłopaki mają wstać o 7:00 i na 8:00 mają już być w sklepie który jest 6 km stąd. Jeśli wszystko będzie dostępne od ręki i proces naprawy się powiedzie to około południa gdy wszystko w miarę wyschnie będziemy ruszać dalej
Także trzymajcie kciuki za to by operacja się powiodła
Albańskie słowo na dziś: SZEREMERE!
PS. W ogóle nie ma tu zasięgu więc pewnie ten post wyśle się gdy jakimś cudem złapie jakąś kreskę.
Ale mamy co jeść, mamy co pić wiec...
#naspokojnie
Obiad na trasie
Witamy w Chorwacji
usterka na trasie
Transalp gotowy do zabiegu
problem usunięty
Dzień 3: 150km - Banja Luka - Bośnia i Hercegowina
Rano chłopaki pojechali szukać uszczelniacza, niestety akcja która miała polegać na podjechaniu do sklepu, kupieniu i powrocie okazała się wielką akcją poszukiwawczą gdyż nigdzie nie posiadali takiego jaki by pasował do Hondy. Zaangażowane zostało w to wiele osób które były bardzo pomocne, poświęcili swój czas, wozili własnym samochodem, dzwonili do znajomych którzy znają chorwacki, polski i angielski. I koniec końców po 3 godzinach poszukiwań udało się dostać uszczelniac który odrobinę jest wyższy i pochodzi z części do Mercedesa
Gdy skręciliśmy cały motocykl musielśmy czekać aż masa uszczelniająca wyschnie więc wyjazd dzisiejszego dnia obsunął się na godzinę 15:30.
Jak już każdy był spakowany, ubrany i zostało nam tylko założenie kasku, odpalenie maszyn i ruszenie w drogę to jedno z Suzuki zapadło się pod wpływem ciężaru, przewróciło i....
Złamała się dźwignia sprzęgła.
Na szczęście mieliśmy zapasową więc 15min na szybką wymianę i w drogę. Margines błędu łamiących się klamek został wyczerpany 3 dnia
Na granicy z Bośnią spędziliśmy jakieś 40 minut, do tej pory z Hondy nic się nie sączy więc jest mały sukces. 60km po przekroczeniu granicy znaleźliśmy camping nad samą rzeką, właściciel mówiący trochę po polsku pozwolił nam się rozłożyć bez namiotu w wielkiej altance, włączył bośniacką listę przebojów i po zjedzeniu szybkiej kolacji, zmęczeni poprzednimi przygodami położyliśmy się spać.
Na polu nie było WI-FI , więc nie ma aktualnych informacji, a internet kosztuje....
30zł - 1mb .
Albańskie słowo na dziś: SZWAŻ
Granica z Bośnią
opijamy sukces w montażu uszczelniacza
Dzień 4: 360km - Niksic - Czarnogóra
Dzisiejszy dzień upłynął dokładnie w takiej kolejności:
- Góry
- Zakręty
- Góry
- Zakręty
- Słońce
- Deszcz
- Góry
- Zakręty
- Tankowanie
- Siku
- Góry
- Mega wielki deszcz
- Granica
- Góry
- Zakręty
- Korek
- Camping
Generalnie ciężki dzień sprawdzający nasza cierpliwość fizyczną i psychiczną. Do Jajec było bardzo fajnie ale później "jaja" się skończyły. Zaczęło padać i byliśmy mokrzy ale no na to się przygotowaliśmy, że może się zdarzyć tak, że popada więc deszcz oceniam w skali problemu 3/10. Ale co działo się później...
Przed granicą z Czarnogóra między górami przyszła taka burza, że każdy ma wszystko mokre nie ma rzeczy suchej na nas. Byliśmy w szczerym polu gdy się zaczęło więc nawet nie było się gdzie schować.
Mokrzy jechaliśmy dalej, jadąc z myślą, że mokre ubranie najlepiej schnie w temperaturze 36,6...
Granice przekroczyliśmy może w 20 minut i gdy mieliśmy ostatnie 20km do campingu to był korek z powodu wypadku którego nie szło objechać. Droga zablokowana w 2 kierunkach.
Na camping dotarliśmy o godzinie 21:30 , nie zdążyliśmy nic kupić do jedzenia więc wynaleźliśmy ostatnie zapasy.. chałwa, jabłko..
Jutro chyba robimy regeneracyjny dzień, zobaczymy jakie będą morale rano
Ze strat dzisiejszego dnia:
- Upadek Suzuki nr.2
- Kontuzja mięśnia lewej nogi
- Spalone gniazdo ładowania w telefonie właściciela Suzuki nr.1 ( nawigator )
Padł pomysł żeby sprzedać motocykle i zacząć zbierać znaczki, a za rok jechać na all inclusive do Egiptu.
Ale nie.... naspkojnie dotrzemy do tej Albanii!
Pozdrawiamy!
Wodospad w Jajcach
Zaczynają się komfortowe warnuki
Widoczki na Bośni
Widoki z moto
Mokro nam się zrobiło
Dzień 5: 320km - Durres - Albania
Jesteśmy!!!
Widoki w drodze do Albanii były piękne. pogoda była dla nas dziś świetna więc mogliśmy podziwiać góry, jeziora, rzeki i morza.
Teren górski dał wycisk nam i motocyklom. Grzały się cylindry do czerwoności ale dzielnie dały radę.
Samo przejście z Albanią udało nam się pokonać miejscem dla pieszych więc trwało byo może z 15 minut.
Po wjeździe do Albanii diametralnie odczuwa się sposób jazdy lokalsów. Znaki drogowe są tu tylko materią. Jeśli ktoś decyduje się wyprzedzać to, że wyprzedzający jest jeszcze wyprzedzany przez trzecie auto jest czymś normalnym na tutejszych drogach. Trzeba kombinować, żeby przetrwać.
Ale na razie starczy nam jazdy! Do niedzieli kręcimy pauzę. Mamy 20m do morza i zamierzamy dobrze wykorzystać na regenerację ten czas bo przecież trzeba jeszcze wrócić i na pewno nudno nie będzie
Pozdrawiamy z gorącej Albanii!
Ładna.... pogoda :cool:
Gdy za długo się jedzie z otwartą szybką to wiatr podbija oczy :tongue:
Dzień 6: 0 km
Dzień 7: 2 km
Ostatni dzień więc postanowiliśmy zrobić małe cardio
Częściowo spakowani, robimy ostatnie pranie bo nie wiadomo kiedy przyjdzie nam skorzystać z takiego luksusu jakim jest działająca pralka i kończymy naszą przygodę w Durres. Zaczynamy od jutra jechać w głąb Albanii i wracać w stronę Polski
Dzień 8: 210km - Kraste - Albania
Dziś rano o godzinie 10:00 opuściliśmy nasz apartament i udaliśmy się na podbój gór Albanii. Pierwsze 70 km przejechaliśmy do naszego miejsca wypadkowego w góry normalnymi drogami ( na Albanii rzadko chcą przyjąć kartę na stacji paliw więc dla wszystkich którzy planują się tu wybrać proponuje tutejsze leki zabrać lub eurasy)
Gdy wyruszyliśmy w góry zaczął się prawdziwy off road kamienie jak cegły i pustaki, przepaście, stromizmy, strumyki ...
Ale to co zastaliśmy na górze...
Widoki bajeczne, góry piękne, dzikość, kozy, konie i inne zwierzęta wchodzące na drogę...
Warto było stracić tyle energii aby tu wjechać
Na górze spotkaliśmy Albańczyków na cross'ach którzy byli delikatnie mówiąc, zdziwieni, że tu jesteśmy, a w szczególności BMW GS 1150
Poradzili nam jak dalej jechać aby nie podążać "hard road" i bezpiecznie udało nam się dotrzeć na dół.
Tirane zwiedzaliśmy już wieczorem i nadal twierdzę, że kodeks drogowy jest tu fikcją, a drogi potrafią zaskakiwać np. brakiem pokrywy studzienki kanalizacyjnej która w ostatniej chwili udało się ominąć.
Nocleg znaleźliśmy już około 21:30 i spać będziemy na polu namiotowym
Dzisiejszy dzień był chyba najcięższy fizycznie ale też z najlepszymi widokami
Ze strat dzisiejszego dnia:
- 6 wywrotek
- złamany kierunkowskaz
- oberwane mocowanie kufra
Jest super!
Dzień 9: 170km - Theth - Albania
Dziś rano szybkie 100 km pod bazę wypadową w stronę pętli Theth. Tankowanie zakupy i jedziemy...
Na początku asfaltem, widoki bardzo ładne, naokoło otaczają nas góry jechaliśmy w stronę Theth. Później zaczęły się kamienie i mały off road.. mijaliśmy się z różnymi motocyklistami i przeważnie z terenówkami.. ale największym zaskoczeniem dla mnie było PUNTO jadące tą drogą!
To jednak dobre auto jest jak coś to po wyprawie moje będzie do sprzedania więc nie zastanawiać się bo jak widać w Albańskich górach pokazuje swoje terenowe zacięcie
Ale wracając do nas, znaleźliśmy nocleg, gospodarz powiedział, że nie chce od nas pieniędzy za namiot więc w podzięce zostawiliśmy mu polską wode ognistą
Jutro rano wstajemy i chcemy dokończyć całą pętle Theth oraz przekroczyć granicę z Czarnogórą by dalej brnąć w góry przeklęte.
Pogoda dopisuje, humor również więc jest ok. Na niedzielę planujemy dotrzeć do Polski
Straty na dziś:
- 2 wywrotki
- przypalone spodnie
Dzień 10: 180km - Plav - Czarnogóra
Dziś rano wstaliśmy i dokończyliśmy pętle Theth czyli jakieś 60 km. Droga moim zdaniem ciężka. Było widać, że za mało km po szutrach wyjeździlem bo technicznie kamieniory wielkie, podjazdy i zjazdy storme do tego pogoda +30oC i fizycznie zmachałem się jak bym orał sobą pole. Do tego honda "trochę" problemów robiła typu wypadło podciśnienie z kranika oraz większy problem. Okazało się, że wentylator na chłodnicy nie działa, a albańskie góry to dla niej za wiele więc postanowiła aż puścić parę więc były przerwy na chłodzenie. 60km odcinek pokonaliśmy w jakieś 5,5h, kierowcy Suzuki o 1h szybciej.
Oczywiście widoki cudne, gdzieś w 1/3 drogi był most i piękna czysta głęboka rzeka i gdy zobaczyliśmy jak off roadowy tatuś z terenówki razem z małą córką skacze do tej rzeki z ładnych paru metrów no to długo się nie zastanawialismy ciuchy motocyklowe w dół i do rzeki był to miły przerywnik w tej morderczej walce z drogą
Po dotarciu do asfaltu zjechaniu do większego miasta, zatankowaliśmy motocykle, zjedliśmy i udaliśmy się do granicy z Czarnogórą. Droga do granicy i widoki jakie tu były, serpetyny...
Jest już 6h filmu z kamerki więc będzie co tworzyć
Po dotarciu do granicy... Byliśmy sami
Wszystkie formalności trwały może z 10 minut i teraz śpimy za jakimś hotelem już na Czarnogórze.
Jutro w planie dotarcie na Bośnię oraz nad kanion rzeki Pivy
Straty dzisiejszego dnia:
- 4 wywrotki
- starte klocki hamulcowe do 0
- zagotowany płyn chłodniczy
- ulamana szyba przednia
Skok do lodowatej wody - bezcenny
Dzień 11: 450km - Polijce - Bośnia i Hercegowina
Wstaliśmy dosyć wcześnie aby trochę kilometrów przejechać i zaczęliśmy podążać w stronę Bośni. Droga już asfaltowa, przez piękny teren jakim jest park narodowy Durmitor. Widoki cały czas wspaniałe i kilometr za kilometrem jechaliśmy do granicy.
Przed granicą czekał na nas kanion rzeki Pivy który również jest bardzo ładny. Warto tam skoczyć na grilla
Korek do granicy mega długi... Ale...
Ogień na tłoki, lewy pas i udało się ją przekroczyć w 10 minut
Kierowaliśmy się w stronę Sarajewa i szukaliśmy noclegu na jakimś polu ale ceny za spanie w namiocie... 10€ , 15€ od osoby. Więc jechaliśmy dalej szukając tańszej opcji.
Tak jechaliśmy i jechaliśmy, że zastały nas ciemności i zmuszeni byliśmy spać w polu kukurydzy
Pobudka odbyła się o godzinie 5:00 gdy z pobliskiego miasta puszczali religijne modły przez głośniki.
Teraz jemy śniadanie na stacji, mamy dostęp do wi-fi, wody i prądu. Zatankowaliśmy motocykle i wstępne założenia są takie, że dziś dotrzemy do Budapesztu
Miłego poranka!
Naprawa zawieszonego przełącznika świateł
Świat oczami motocyklisty
Dzień 12: 470km - Neszmèle - Węgry
Dziś już wiadomo pobudka była wczesna przez to pole kukurydzy no ale ruszyliśmy dalej w stronę domu.
Rano mgła, niektórzy w tym polu kukurydzy spali tak jak stali. Zdjęli kask, na ziemię, rano wstali i mogli jechać dalej pogoda dopisywała, później znów było ponad 30 stopni, a my dalej w swoim motocyklowym bikini przemierzaliśmy drogi Bośni, Chorwacji i Węgier.
Granica z Chorwacją poszła gładko, 10 minut stania. Dokumenty, pieczątki i dalej na jakieś jedzonko.
W Chorwacji natknęliśmy się na duże żółte M więc długo się nie zastanawialiśmy, najedliśmy się pod korek i jechaliśmy dalej. Gdy przez ostatnie 3 dni nie jesz, albo dieta opiera się na pasztecie i pomidorze po zjedzeniu takiego zestawu morale wzrasta nieprawdopodobnie
Droga długa, już się skończyły góry więc tylko cały czas prosto i przed siebie. Dotarliśmy do granicy ze Słowacją więc do domu zostało nam już 490km. Po wieczornych dyskusjach doszliśmy do wniosku, że jutro rano wstajemy kleimy magnesy do Moto i na strzała lecimy już do domu więc pomału będziemy kończyć naszą wyprawę
Dziś śpimy na polu namiotowym nad Dunajem, mamy do niego 40m, na polu jest basen więc warunki są bardzo fajne, a pole kosztuje poniżej 5€
Jutro kończymy spam na FB.
Dobrej nocy
Kto rano wstaje ten ma ładne widoki
Dzień 13: 495 km - Radomsko - Polska
Dotarliśmy do domu cali i zdrowi!
Rano pobudka, pakowanie i cała naprzód do domu. Wyjechaliśmy po 9:00 dotarliśmy na 19:30. Jeszcze jakaś osa ugryzła po drodze, jakieś duże żółte M trzeba było zaliczyć no i jesteśmy
Oczywiście jak rok temu w Polsce musiał nas zastać deszcz na wjeździe. To chyba łzy szczęścia z nieba, że dotarliśmy do kraju
Trochę podsumowania na koniec:
- 3700km - 13 dni
- 6 państw odwiedzonych
- dużo paliwa
- 2l oleju do trampka
Czas kończyć moje wywody i tym samym nasze wakacje od których powinniśmy wziąć kolejne wolne żeby wypocząć
Kolejne fajnie spędzone wspólnie dni oraz przeżyte przygody które będzie można opowiadać wnukom przy ognisku
Wyjazd jak najbardziej udany ale wiadomo co dobre szybko się kończy
Podziękowania specjalne dla:
Patryk: Za nawigowanie naszej wyprawy, dzielne przecinanie powietrza jako prowadzący. Ta presja pomyłki była wielka, że zgubisz drogę Za przygotowanie punktów wartych odwiedzenia, wsparcie techniczne podczas awarii, za "to samo" spojrzenie odnośnie jazdy po drogach szutrowych oraz gratuluję, że jako jedyny nie zaliczyłeś kontaktu z ziemią na tym wyjeździe
Michał: Za bycie naszym doktorem na tej wyprawie. Doktorem lekomanem wspierałeś nas dzielnie swoim tabletkami. Za odstraszanie dzikiej zwierzyny swoim chrapaniem ( dobrze skleiles swój materac, to pewien pan w nocy odkręcił Ci zawór ale miał tylko troszkę spuścić powietrza ) za wsparcie psychiczne na szutrach gdy się wkurzałem na Moto. Pierwszy zawsze biegałeś gdy mnie długo nie było
Łukasz: Za wprowadzanie pozytywnej atmosfery na tym wyjeździe towarzyszenie mi podczas schnięcia silikonu gdy była awaria za pożyczenie proszku do prania bo jako jedyny byłeś przygotowany na kontakt z pralką no i oczywiście za gotowość do odjazdu gdy spaliśmy w polu kukurydzy najszybsze ubranie się i pamiętanie o mnie gdy Intercomy trzeba było ładować. Nim zdążyłem się zorientować to już się ladowalo
Żegnam się też ja, niespełniony bloger, vloger, reporter tego wyjazdu
Jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałem bo pewnie niedługo będzie film i album
... i to by było na tyle :blush:
chciałbym się z Wami podzielić moimi przeżyciami i przygodami jakie spotkały mnie i moich kumpli podczas wyprawy do Albanii. Rok temu napisałem opis z wyprawy do Rumunii więc postanowiłem również umieścić przeżycia z tej wycieczki :wink:
Bohaterowie wyprawy:
- Honda Transalp 600V
- Suzuki Freewind 650
- Suzuki Freewind 650
- BMW GS 1150
Oraz czterech kawalerów w wieku: 26-27 lat
Opis poszczególnych dni pochodzi z mojego facebooka który na bieżąco uzupełniałem
Miłego czytania
PROLOG
Albania is coming!
Po zeszłorocznych podbojach Bułgarii, Rumunii i Ukrainy przyszedł czas na kolejną motocyklową wyprawę. Wybór był między Odessą na Ukrainie, a Albanią. Wygrała dzikość i jeszcze nie tak popularna turystycznie albańska fauna i flora. Zobaczymy cóż ona przyniesie czwórce jeźdźców apokalipsy
Cały rok 2018 podporządkowałem tej podróży.
( Ile to już tych przygód życia było?? )
Trzymajcie kciuki!
Z radomszczańskim pozdrowieniem..
naspokojnie
Przygotowania do wyprawy
Dzień 1: 510km - Dömös - Węgry
Planowy wyjazd miał odbyć się o godzinie 8:00, a wyjechaliśmy 10:15. Droga mijała bez problemów czyli było miło i przyjemnie. W Żywcu zrobiliśmy tankowanie oraz zjedliśmy typowo polskie jedzenie, by przez te 14 dni nie zapomnieć o naszej smacznej kuchni więc.... "Dwa powiększone Mc'zestawy poproszę"
Słowacja tym razem nie zatrzymała nas rozbiórką silnika w BMW więc aktualnie znajdujemy się na campingu na Węgrzech. Okolice mamy całkiem sympatyczną co widać na załączonym obrazku
W porównaniu z zeszłym rokiem to ten dzień całkiem nudno upłynął
Za chwilę idziemy na naradę przy złocistym napoju z pianką aby podjąć decyzję czy jedziemy przez Serbię czy Bośnię .
Postanowiliśmy każdego dnia uczyć się wymawiać perfekcyjnie jedno albańskie słowo i mogę śmiało powiedzieć, że po dzisiejszym dniu każdy perfekcyjnie wymawia zwrot... HESZKE W MESZKE!
Zobaczymy co przyniesie jutro...
Schowani przed burzą pod jakimś słowackim wiadkucie
Pierwszy nocleg nad Dunajem
Dzień 2: 310km -Virovitica - Chorwacja
Czy ja mówiłem, że pierwszy dzień upłynął nam za nudno?
Dzisiejszy dzień dostarczył nam mnóstwo atrakcji...
Rano wyjechaliśmy sobie z myślą, że dotrzemy do Bośni, droga bardzo nam się dłużyła, kilometry nakręcały się wolno, a słońce niesamowicie grzało...
Gdy zrobiliśmy sobie pierwszy postój nad jeziorem Balaton wiedzieliśmy juz,że nie uda nam się dojechać do założonego miejsca. Prawdziwe problemy miały jednak dopiero nadejść...
Zaraz po przekroczeniu granicy z Chorwacją w Suzuki zabrakło paliwa... Zabrakło go już jednak na rezerwie gdyż nasze myślenie, że na pewno za granicą będzie jakaś stacja okazało się zgubne.
To w zasadzie nie był duży problem gdyż spuszczanie paliwa do butelki z innego motocykla nie zajmuje za dużo czasu, ze stoperem w ręku jeśli się nie mylę trwało to 1:40min .
Problem większy okazał się gdy mieliśmy już ruszać... Ktoś dojrzał, że pokrywa sprzęgła w Hondzie jest "upocona" olejem...
Szybka diagnoza i okazuje się, że simering na wybieraku sprzęgła zakończył swój żywot..
Oczywiście nie mógł zrobić tego w Łodzi gdy cały czas nim jeździłem lub nawet jeszcze ostatnie jazdy przed wyruszeniem tylko najlepiej się zepsuć 800km od domu
Plan działania był następujący...
W najbliższym mieście zrobiliśmy zakupy, znaleźliśmy fajne dzikie miejsce do spania nad jeziorkiem i gdy już dotarliśmy to przy wykorzystaniu wspólnych narzędzi, światła latarki zaczęliśmy demontaż Hondy.
Byłoby za prosto gdyby trzeba było odkręcić tylko bdwie śrubki więc oczywiście aby się dostać do wadliwej części rozebrane musiało zostać pół motocykla...
Po zeszłorocznym demontażu skrzyni biegów w sumie nie było to a takie najgorsze.
Około godziny 22:00 uszczelniacz został wyjęty, motocykl przygotowany do włożenia nowego, więc teraz gdy piszę tego posta jest godzina 6:45, chłopaki mają wstać o 7:00 i na 8:00 mają już być w sklepie który jest 6 km stąd. Jeśli wszystko będzie dostępne od ręki i proces naprawy się powiedzie to około południa gdy wszystko w miarę wyschnie będziemy ruszać dalej
Także trzymajcie kciuki za to by operacja się powiodła
Albańskie słowo na dziś: SZEREMERE!
PS. W ogóle nie ma tu zasięgu więc pewnie ten post wyśle się gdy jakimś cudem złapie jakąś kreskę.
Ale mamy co jeść, mamy co pić wiec...
#naspokojnie
Obiad na trasie
Witamy w Chorwacji
usterka na trasie
Transalp gotowy do zabiegu
problem usunięty
Dzień 3: 150km - Banja Luka - Bośnia i Hercegowina
Rano chłopaki pojechali szukać uszczelniacza, niestety akcja która miała polegać na podjechaniu do sklepu, kupieniu i powrocie okazała się wielką akcją poszukiwawczą gdyż nigdzie nie posiadali takiego jaki by pasował do Hondy. Zaangażowane zostało w to wiele osób które były bardzo pomocne, poświęcili swój czas, wozili własnym samochodem, dzwonili do znajomych którzy znają chorwacki, polski i angielski. I koniec końców po 3 godzinach poszukiwań udało się dostać uszczelniac który odrobinę jest wyższy i pochodzi z części do Mercedesa
Gdy skręciliśmy cały motocykl musielśmy czekać aż masa uszczelniająca wyschnie więc wyjazd dzisiejszego dnia obsunął się na godzinę 15:30.
Jak już każdy był spakowany, ubrany i zostało nam tylko założenie kasku, odpalenie maszyn i ruszenie w drogę to jedno z Suzuki zapadło się pod wpływem ciężaru, przewróciło i....
Złamała się dźwignia sprzęgła.
Na szczęście mieliśmy zapasową więc 15min na szybką wymianę i w drogę. Margines błędu łamiących się klamek został wyczerpany 3 dnia
Na granicy z Bośnią spędziliśmy jakieś 40 minut, do tej pory z Hondy nic się nie sączy więc jest mały sukces. 60km po przekroczeniu granicy znaleźliśmy camping nad samą rzeką, właściciel mówiący trochę po polsku pozwolił nam się rozłożyć bez namiotu w wielkiej altance, włączył bośniacką listę przebojów i po zjedzeniu szybkiej kolacji, zmęczeni poprzednimi przygodami położyliśmy się spać.
Na polu nie było WI-FI , więc nie ma aktualnych informacji, a internet kosztuje....
30zł - 1mb .
Albańskie słowo na dziś: SZWAŻ
Granica z Bośnią
opijamy sukces w montażu uszczelniacza
Dzień 4: 360km - Niksic - Czarnogóra
Dzisiejszy dzień upłynął dokładnie w takiej kolejności:
- Góry
- Zakręty
- Góry
- Zakręty
- Słońce
- Deszcz
- Góry
- Zakręty
- Tankowanie
- Siku
- Góry
- Mega wielki deszcz
- Granica
- Góry
- Zakręty
- Korek
- Camping
Generalnie ciężki dzień sprawdzający nasza cierpliwość fizyczną i psychiczną. Do Jajec było bardzo fajnie ale później "jaja" się skończyły. Zaczęło padać i byliśmy mokrzy ale no na to się przygotowaliśmy, że może się zdarzyć tak, że popada więc deszcz oceniam w skali problemu 3/10. Ale co działo się później...
Przed granicą z Czarnogóra między górami przyszła taka burza, że każdy ma wszystko mokre nie ma rzeczy suchej na nas. Byliśmy w szczerym polu gdy się zaczęło więc nawet nie było się gdzie schować.
Mokrzy jechaliśmy dalej, jadąc z myślą, że mokre ubranie najlepiej schnie w temperaturze 36,6...
Granice przekroczyliśmy może w 20 minut i gdy mieliśmy ostatnie 20km do campingu to był korek z powodu wypadku którego nie szło objechać. Droga zablokowana w 2 kierunkach.
Na camping dotarliśmy o godzinie 21:30 , nie zdążyliśmy nic kupić do jedzenia więc wynaleźliśmy ostatnie zapasy.. chałwa, jabłko..
Jutro chyba robimy regeneracyjny dzień, zobaczymy jakie będą morale rano
Ze strat dzisiejszego dnia:
- Upadek Suzuki nr.2
- Kontuzja mięśnia lewej nogi
- Spalone gniazdo ładowania w telefonie właściciela Suzuki nr.1 ( nawigator )
Padł pomysł żeby sprzedać motocykle i zacząć zbierać znaczki, a za rok jechać na all inclusive do Egiptu.
Ale nie.... naspkojnie dotrzemy do tej Albanii!
Pozdrawiamy!
Wodospad w Jajcach
Zaczynają się komfortowe warnuki
Widoczki na Bośni
Widoki z moto
Mokro nam się zrobiło
Dzień 5: 320km - Durres - Albania
Jesteśmy!!!
Widoki w drodze do Albanii były piękne. pogoda była dla nas dziś świetna więc mogliśmy podziwiać góry, jeziora, rzeki i morza.
Teren górski dał wycisk nam i motocyklom. Grzały się cylindry do czerwoności ale dzielnie dały radę.
Samo przejście z Albanią udało nam się pokonać miejscem dla pieszych więc trwało byo może z 15 minut.
Po wjeździe do Albanii diametralnie odczuwa się sposób jazdy lokalsów. Znaki drogowe są tu tylko materią. Jeśli ktoś decyduje się wyprzedzać to, że wyprzedzający jest jeszcze wyprzedzany przez trzecie auto jest czymś normalnym na tutejszych drogach. Trzeba kombinować, żeby przetrwać.
Ale na razie starczy nam jazdy! Do niedzieli kręcimy pauzę. Mamy 20m do morza i zamierzamy dobrze wykorzystać na regenerację ten czas bo przecież trzeba jeszcze wrócić i na pewno nudno nie będzie
Pozdrawiamy z gorącej Albanii!
Ładna.... pogoda :cool:
Gdy za długo się jedzie z otwartą szybką to wiatr podbija oczy :tongue:
Dzień 6: 0 km
Dzień 7: 2 km
Ostatni dzień więc postanowiliśmy zrobić małe cardio
Częściowo spakowani, robimy ostatnie pranie bo nie wiadomo kiedy przyjdzie nam skorzystać z takiego luksusu jakim jest działająca pralka i kończymy naszą przygodę w Durres. Zaczynamy od jutra jechać w głąb Albanii i wracać w stronę Polski
Dzień 8: 210km - Kraste - Albania
Dziś rano o godzinie 10:00 opuściliśmy nasz apartament i udaliśmy się na podbój gór Albanii. Pierwsze 70 km przejechaliśmy do naszego miejsca wypadkowego w góry normalnymi drogami ( na Albanii rzadko chcą przyjąć kartę na stacji paliw więc dla wszystkich którzy planują się tu wybrać proponuje tutejsze leki zabrać lub eurasy)
Gdy wyruszyliśmy w góry zaczął się prawdziwy off road kamienie jak cegły i pustaki, przepaście, stromizmy, strumyki ...
Ale to co zastaliśmy na górze...
Widoki bajeczne, góry piękne, dzikość, kozy, konie i inne zwierzęta wchodzące na drogę...
Warto było stracić tyle energii aby tu wjechać
Na górze spotkaliśmy Albańczyków na cross'ach którzy byli delikatnie mówiąc, zdziwieni, że tu jesteśmy, a w szczególności BMW GS 1150
Poradzili nam jak dalej jechać aby nie podążać "hard road" i bezpiecznie udało nam się dotrzeć na dół.
Tirane zwiedzaliśmy już wieczorem i nadal twierdzę, że kodeks drogowy jest tu fikcją, a drogi potrafią zaskakiwać np. brakiem pokrywy studzienki kanalizacyjnej która w ostatniej chwili udało się ominąć.
Nocleg znaleźliśmy już około 21:30 i spać będziemy na polu namiotowym
Dzisiejszy dzień był chyba najcięższy fizycznie ale też z najlepszymi widokami
Ze strat dzisiejszego dnia:
- 6 wywrotek
- złamany kierunkowskaz
- oberwane mocowanie kufra
Jest super!
Dzień 9: 170km - Theth - Albania
Dziś rano szybkie 100 km pod bazę wypadową w stronę pętli Theth. Tankowanie zakupy i jedziemy...
Na początku asfaltem, widoki bardzo ładne, naokoło otaczają nas góry jechaliśmy w stronę Theth. Później zaczęły się kamienie i mały off road.. mijaliśmy się z różnymi motocyklistami i przeważnie z terenówkami.. ale największym zaskoczeniem dla mnie było PUNTO jadące tą drogą!
To jednak dobre auto jest jak coś to po wyprawie moje będzie do sprzedania więc nie zastanawiać się bo jak widać w Albańskich górach pokazuje swoje terenowe zacięcie
Ale wracając do nas, znaleźliśmy nocleg, gospodarz powiedział, że nie chce od nas pieniędzy za namiot więc w podzięce zostawiliśmy mu polską wode ognistą
Jutro rano wstajemy i chcemy dokończyć całą pętle Theth oraz przekroczyć granicę z Czarnogórą by dalej brnąć w góry przeklęte.
Pogoda dopisuje, humor również więc jest ok. Na niedzielę planujemy dotrzeć do Polski
Straty na dziś:
- 2 wywrotki
- przypalone spodnie
Dzień 10: 180km - Plav - Czarnogóra
Dziś rano wstaliśmy i dokończyliśmy pętle Theth czyli jakieś 60 km. Droga moim zdaniem ciężka. Było widać, że za mało km po szutrach wyjeździlem bo technicznie kamieniory wielkie, podjazdy i zjazdy storme do tego pogoda +30oC i fizycznie zmachałem się jak bym orał sobą pole. Do tego honda "trochę" problemów robiła typu wypadło podciśnienie z kranika oraz większy problem. Okazało się, że wentylator na chłodnicy nie działa, a albańskie góry to dla niej za wiele więc postanowiła aż puścić parę więc były przerwy na chłodzenie. 60km odcinek pokonaliśmy w jakieś 5,5h, kierowcy Suzuki o 1h szybciej.
Oczywiście widoki cudne, gdzieś w 1/3 drogi był most i piękna czysta głęboka rzeka i gdy zobaczyliśmy jak off roadowy tatuś z terenówki razem z małą córką skacze do tej rzeki z ładnych paru metrów no to długo się nie zastanawialismy ciuchy motocyklowe w dół i do rzeki był to miły przerywnik w tej morderczej walce z drogą
Po dotarciu do asfaltu zjechaniu do większego miasta, zatankowaliśmy motocykle, zjedliśmy i udaliśmy się do granicy z Czarnogórą. Droga do granicy i widoki jakie tu były, serpetyny...
Jest już 6h filmu z kamerki więc będzie co tworzyć
Po dotarciu do granicy... Byliśmy sami
Wszystkie formalności trwały może z 10 minut i teraz śpimy za jakimś hotelem już na Czarnogórze.
Jutro w planie dotarcie na Bośnię oraz nad kanion rzeki Pivy
Straty dzisiejszego dnia:
- 4 wywrotki
- starte klocki hamulcowe do 0
- zagotowany płyn chłodniczy
- ulamana szyba przednia
Skok do lodowatej wody - bezcenny
Dzień 11: 450km - Polijce - Bośnia i Hercegowina
Wstaliśmy dosyć wcześnie aby trochę kilometrów przejechać i zaczęliśmy podążać w stronę Bośni. Droga już asfaltowa, przez piękny teren jakim jest park narodowy Durmitor. Widoki cały czas wspaniałe i kilometr za kilometrem jechaliśmy do granicy.
Przed granicą czekał na nas kanion rzeki Pivy który również jest bardzo ładny. Warto tam skoczyć na grilla
Korek do granicy mega długi... Ale...
Ogień na tłoki, lewy pas i udało się ją przekroczyć w 10 minut
Kierowaliśmy się w stronę Sarajewa i szukaliśmy noclegu na jakimś polu ale ceny za spanie w namiocie... 10€ , 15€ od osoby. Więc jechaliśmy dalej szukając tańszej opcji.
Tak jechaliśmy i jechaliśmy, że zastały nas ciemności i zmuszeni byliśmy spać w polu kukurydzy
Pobudka odbyła się o godzinie 5:00 gdy z pobliskiego miasta puszczali religijne modły przez głośniki.
Teraz jemy śniadanie na stacji, mamy dostęp do wi-fi, wody i prądu. Zatankowaliśmy motocykle i wstępne założenia są takie, że dziś dotrzemy do Budapesztu
Miłego poranka!
Naprawa zawieszonego przełącznika świateł
Świat oczami motocyklisty
Dzień 12: 470km - Neszmèle - Węgry
Dziś już wiadomo pobudka była wczesna przez to pole kukurydzy no ale ruszyliśmy dalej w stronę domu.
Rano mgła, niektórzy w tym polu kukurydzy spali tak jak stali. Zdjęli kask, na ziemię, rano wstali i mogli jechać dalej pogoda dopisywała, później znów było ponad 30 stopni, a my dalej w swoim motocyklowym bikini przemierzaliśmy drogi Bośni, Chorwacji i Węgier.
Granica z Chorwacją poszła gładko, 10 minut stania. Dokumenty, pieczątki i dalej na jakieś jedzonko.
W Chorwacji natknęliśmy się na duże żółte M więc długo się nie zastanawialiśmy, najedliśmy się pod korek i jechaliśmy dalej. Gdy przez ostatnie 3 dni nie jesz, albo dieta opiera się na pasztecie i pomidorze po zjedzeniu takiego zestawu morale wzrasta nieprawdopodobnie
Droga długa, już się skończyły góry więc tylko cały czas prosto i przed siebie. Dotarliśmy do granicy ze Słowacją więc do domu zostało nam już 490km. Po wieczornych dyskusjach doszliśmy do wniosku, że jutro rano wstajemy kleimy magnesy do Moto i na strzała lecimy już do domu więc pomału będziemy kończyć naszą wyprawę
Dziś śpimy na polu namiotowym nad Dunajem, mamy do niego 40m, na polu jest basen więc warunki są bardzo fajne, a pole kosztuje poniżej 5€
Jutro kończymy spam na FB.
Dobrej nocy
Kto rano wstaje ten ma ładne widoki
Dzień 13: 495 km - Radomsko - Polska
Dotarliśmy do domu cali i zdrowi!
Rano pobudka, pakowanie i cała naprzód do domu. Wyjechaliśmy po 9:00 dotarliśmy na 19:30. Jeszcze jakaś osa ugryzła po drodze, jakieś duże żółte M trzeba było zaliczyć no i jesteśmy
Oczywiście jak rok temu w Polsce musiał nas zastać deszcz na wjeździe. To chyba łzy szczęścia z nieba, że dotarliśmy do kraju
Trochę podsumowania na koniec:
- 3700km - 13 dni
- 6 państw odwiedzonych
- dużo paliwa
- 2l oleju do trampka
Czas kończyć moje wywody i tym samym nasze wakacje od których powinniśmy wziąć kolejne wolne żeby wypocząć
Kolejne fajnie spędzone wspólnie dni oraz przeżyte przygody które będzie można opowiadać wnukom przy ognisku
Wyjazd jak najbardziej udany ale wiadomo co dobre szybko się kończy
Podziękowania specjalne dla:
Patryk: Za nawigowanie naszej wyprawy, dzielne przecinanie powietrza jako prowadzący. Ta presja pomyłki była wielka, że zgubisz drogę Za przygotowanie punktów wartych odwiedzenia, wsparcie techniczne podczas awarii, za "to samo" spojrzenie odnośnie jazdy po drogach szutrowych oraz gratuluję, że jako jedyny nie zaliczyłeś kontaktu z ziemią na tym wyjeździe
Michał: Za bycie naszym doktorem na tej wyprawie. Doktorem lekomanem wspierałeś nas dzielnie swoim tabletkami. Za odstraszanie dzikiej zwierzyny swoim chrapaniem ( dobrze skleiles swój materac, to pewien pan w nocy odkręcił Ci zawór ale miał tylko troszkę spuścić powietrza ) za wsparcie psychiczne na szutrach gdy się wkurzałem na Moto. Pierwszy zawsze biegałeś gdy mnie długo nie było
Łukasz: Za wprowadzanie pozytywnej atmosfery na tym wyjeździe towarzyszenie mi podczas schnięcia silikonu gdy była awaria za pożyczenie proszku do prania bo jako jedyny byłeś przygotowany na kontakt z pralką no i oczywiście za gotowość do odjazdu gdy spaliśmy w polu kukurydzy najszybsze ubranie się i pamiętanie o mnie gdy Intercomy trzeba było ładować. Nim zdążyłem się zorientować to już się ladowalo
Żegnam się też ja, niespełniony bloger, vloger, reporter tego wyjazdu
Jeszcze ostatniego słowa nie powiedziałem bo pewnie niedługo będzie film i album
... i to by było na tyle :blush:
Romet Ogar 200 --> MZ ETZ 250 --> Simson S51 --> MZ ETZ 250 --> Simson S51 --> Honda Transalp XL600V -->Honda Transalp XL600V
www.starytramp.pl
www.starytramp.pl
Re: Albania - 2018
Fajnie się czytało, tylko pozazraszczać
To za rok Egipt?
To za rok Egipt?
- zimny
- swobodny rider
- Posty: 2901
- Rejestracja: 28.08.2010, 08:30
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Garwolin
Re: Albania - 2018
Świetnie piszesz, ciekawe przygody mieliście - super wyjazd ogólnie. I dobre, stare motocykle w akcji
Trampkarz emeryt.
DL1000 AL8
DL1000 AL8
- wojtekk
- oktany w żyłach
- Posty: 5548
- Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa
Re: Albania - 2018
Bardzo fajnie się czyta !
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
***
Enduro się kulom nie kłania.
- serwer5
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 221
- Rejestracja: 24.09.2014, 18:01
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Radomsko/Łódź
- Kontakt:
Re: Albania - 2018
Jeszcze pora na ostatnie filmowe wspomnienie z Albanii
Muzyka zapożyczona z filmiku kolegi z forum który był na Bałkanach. Kozak!
https://www.youtube.com/watch?v=WC-UnhQXN4c
Muzyka zapożyczona z filmiku kolegi z forum który był na Bałkanach. Kozak!
https://www.youtube.com/watch?v=WC-UnhQXN4c
Romet Ogar 200 --> MZ ETZ 250 --> Simson S51 --> MZ ETZ 250 --> Simson S51 --> Honda Transalp XL600V -->Honda Transalp XL600V
www.starytramp.pl
www.starytramp.pl
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Albania - 2018
Super wyprawa, fajny film i oczywiście zajebista muza... .
-
- miejski lanser
- Posty: 335
- Rejestracja: 25.04.2016, 20:38
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Medyka
Re: Albania - 2018
Super wyprawa i relacja . Wielki szacun .
- Qter
- swobodny rider
- Posty: 3403
- Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Reguły
- Kontakt:
Re: Albania - 2018
Brawo WY!
Aż mi się łezka zakręciła oglądając te widoki....
PZDR
Qter
Aż mi się łezka zakręciła oglądając te widoki....
PZDR
Qter
Geniusz tkwi w prostocie...
we don't cry very hard
we don't cry very hard
- Lukasz /adhd/
- przycierający rafki
- Posty: 1169
- Rejestracja: 02.09.2016, 02:51
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Albania - 2018
Witam!
Niestety asfaltują nie tylko w Polsce...
Zed?
Zed's death Babe!
The road to "Theth" is dead...
https://motovoyager.net/najnowsze/alban ... na-zawsze/
Ze smutkiem,
Łukasz
Niestety asfaltują nie tylko w Polsce...
Zed?
Zed's death Babe!
The road to "Theth" is dead...
https://motovoyager.net/najnowsze/alban ... na-zawsze/
Ze smutkiem,
Łukasz
Motorynka (Pony 50-M-3 ) --> SR-50 --> ETZ-251 X2 --> KLR-600 --> TDM-850 --> XL-1000V --> F-800GS--> KTM 990 R + 890 R
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
- wojtekk
- oktany w żyłach
- Posty: 5548
- Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa
Re: Albania - 2018
Łukaszu - jeżeli już , to Zed's is dead )
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
***
Enduro się kulom nie kłania.
- Lukasz /adhd/
- przycierający rafki
- Posty: 1169
- Rejestracja: 02.09.2016, 02:51
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Albania - 2018
Pewno gramatycznie czy jak to się nazywa masz rację...
Tylko, że w filmie było chyba inaczej.
https://youtu.be/5lL1ypndnWA
Pozdr.L.
P.S. z "dead" masz rację ... ale to 3 w nocy byla.
Szkoda, za to, że nie odniosłeś się do zasadniczego "tematu"...
"Profesorze"
Tylko, że w filmie było chyba inaczej.
https://youtu.be/5lL1ypndnWA
Pozdr.L.
P.S. z "dead" masz rację ... ale to 3 w nocy byla.
Szkoda, za to, że nie odniosłeś się do zasadniczego "tematu"...
"Profesorze"
Motorynka (Pony 50-M-3 ) --> SR-50 --> ETZ-251 X2 --> KLR-600 --> TDM-850 --> XL-1000V --> F-800GS--> KTM 990 R + 890 R
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
- wojtekk
- oktany w żyłach
- Posty: 5548
- Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa
Re: Albania - 2018
Mój błąd - telefon dodal is:))
Błąd pisania rano i nie czytania )
Błąd pisania rano i nie czytania )
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
***
Enduro się kulom nie kłania.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 2 gości