Mój pierwszy raz
- Ifko
- naciągacz linek
- Posty: 66
- Rejestracja: 20.06.2015, 23:10
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Gliwice
Re: Mój pierwszy raz
Dzięki za świetną relację z wyprawy!:) mam nadzieję, że mój "pierwszy raz" będzie równie udany
- tomekpe
- młody podróżnik
- Posty: 2476
- Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Milanówek
Re: Mój pierwszy raz
Bardzo, bardzo fajna relacja. Nie trzeba jechać na koniec świata, aby móc to ciekawie opowiedzieć, ba - tym razem to kierunek dostępny dla prawie wszystkich a tak ciekawie go wykorzystaliście. Po prostu turystyka motocyklowa w pełnym tego słowa znaczeniu.
No i lekkie pióro - pogratulować !
No i lekkie pióro - pogratulować !
Transalp '02 od '10
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
2011 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=8361
2012 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=10940
2013 - http://forum.transalpclub.pl/viewtopic.php?f=42&t=15543
- Lukasz /adhd/
- przycierający rafki
- Posty: 1166
- Rejestracja: 02.09.2016, 02:51
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Mój pierwszy raz
Wspaniale sie czyta!
Super, ze zrobiliscie taka piekna trase!
Sam ostatnio "taczam" sie raczej niedaleko i az milo poczytac, ze Komus, udaje sie zrobic wielodniowa wyprawe!
Ja robilem podobne wyjazdy, ale wtedy zdjecia robilo sie na "kliszy" i nie bylo forum nie wspominajac juz facebooka itd, stad... wypraw tych "nie bylo"
Pzdr. L.K.
P.S. Moja pierwsza wyprawa, KLR-600 - 10 dni po polnocno-wschodniej Polsce i 10 dni deszczu!
Super, ze zrobiliscie taka piekna trase!
Sam ostatnio "taczam" sie raczej niedaleko i az milo poczytac, ze Komus, udaje sie zrobic wielodniowa wyprawe!
Ja robilem podobne wyjazdy, ale wtedy zdjecia robilo sie na "kliszy" i nie bylo forum nie wspominajac juz facebooka itd, stad... wypraw tych "nie bylo"
Pzdr. L.K.
P.S. Moja pierwsza wyprawa, KLR-600 - 10 dni po polnocno-wschodniej Polsce i 10 dni deszczu!
Motorynka (Pony 50-M-3 ) --> SR-50 --> ETZ-251 X2 --> KLR-600 --> TDM-850 --> XL-1000V --> F-800GS--> KTM 990 R + 890 R
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
NIE ŁAM SIĘ
- Wajdek...
- wilq.bb
- Kontroler
- Posty: 2674
- Rejestracja: 27.08.2012, 08:41
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
- Kontakt:
Re: Mój pierwszy raz
Dzięki za fajną relację - było miło do kawy porannej czytać.
"Logowanie się na forum jest jak wchodzenie do knajpy za rogiem - zawsze te same mordy przy barze, barman rzuci drwiną a kiblu trochę śmierdzi... Jednak się przychodzi." by Matjas
Jako dżentelmen upijam się po 18-stej.
Jako dżentelmen upijam się po 18-stej.
Re: Mój pierwszy raz
Dzięki wszystkim, za dobre słowo.
Tomekpe podzielam Twoją opinię. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziłem urlop w Polsce (zostawiam sobie ją na emeryturę). Mam jednak wrażenie, że im dalej pojadę tym bardziej doceniam to co mam u siebie za miedzą. Żyjemy w naprawdę fajnym kraju. Nie wiem ile jeszcze pojeżdżę motocyklem ale mam nadzieję, że kiedyś pojadę dookoła Polski i coś czuję, że może się to okazać najlepszym kierunkiem ze wszystkich dotychczasowych.
Lukasz, u mnie odwrotnie. Jak byłem młody kiedy nie było internetu nie wspominając o komórkach, kiedy każdy wyjazd zagraniczny był wyzwaniem samym w sobie, to ja siedziałem w domu zasłaniając się brakiem kasy i małymi dziećmi, a tak naprawdę to chyba po prostu zabrakło mi odwagi żeby ruszyć tyłek. Kiedyś dużo starszy ode mnie kolega powiedział coś takiego: „jak ty się nie boisz jechać do takiej Syrii czy Libanu?!”, a ja mu na to: „a jak ty się nie bałeś za komuny wsadzić całą rodzinę w malucha i pojechać 2000 km do Bułgarii bez Assistance, bez telefonu, bez Internetu, bez ubezpieczenia, bez widoków na benzynę bo była na kartki, bez karty kredytowej, ze szkolnym atlasem zamiast GPS lub nawet papierowej mapy, bo przecież były one towarem luksusowym sprzedawanym spod lady, z jakimś badziewiem, który trzeba było przeszmuglować przez granicę, żeby to sprzedać gdzieś na bazarze, bo przecież te dewizy na książeczce walutowej nie starczały na wiele.” To był wyczyn. To była wyprawa i odwaga. Dzisiaj trzeba się bardzo postarać, żeby podróż można było nazwać „wyprawą”. Tak więc rozumiem, doceniam i podziwiam ludzi, którzy podróżowali bez facebooka i forum.
Tomekpe podzielam Twoją opinię. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziłem urlop w Polsce (zostawiam sobie ją na emeryturę). Mam jednak wrażenie, że im dalej pojadę tym bardziej doceniam to co mam u siebie za miedzą. Żyjemy w naprawdę fajnym kraju. Nie wiem ile jeszcze pojeżdżę motocyklem ale mam nadzieję, że kiedyś pojadę dookoła Polski i coś czuję, że może się to okazać najlepszym kierunkiem ze wszystkich dotychczasowych.
Lukasz, u mnie odwrotnie. Jak byłem młody kiedy nie było internetu nie wspominając o komórkach, kiedy każdy wyjazd zagraniczny był wyzwaniem samym w sobie, to ja siedziałem w domu zasłaniając się brakiem kasy i małymi dziećmi, a tak naprawdę to chyba po prostu zabrakło mi odwagi żeby ruszyć tyłek. Kiedyś dużo starszy ode mnie kolega powiedział coś takiego: „jak ty się nie boisz jechać do takiej Syrii czy Libanu?!”, a ja mu na to: „a jak ty się nie bałeś za komuny wsadzić całą rodzinę w malucha i pojechać 2000 km do Bułgarii bez Assistance, bez telefonu, bez Internetu, bez ubezpieczenia, bez widoków na benzynę bo była na kartki, bez karty kredytowej, ze szkolnym atlasem zamiast GPS lub nawet papierowej mapy, bo przecież były one towarem luksusowym sprzedawanym spod lady, z jakimś badziewiem, który trzeba było przeszmuglować przez granicę, żeby to sprzedać gdzieś na bazarze, bo przecież te dewizy na książeczce walutowej nie starczały na wiele.” To był wyczyn. To była wyprawa i odwaga. Dzisiaj trzeba się bardzo postarać, żeby podróż można było nazwać „wyprawą”. Tak więc rozumiem, doceniam i podziwiam ludzi, którzy podróżowali bez facebooka i forum.
...jak nie teraz to kiedy?
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: Mój pierwszy raz
Marcopolo,zgadzam się z Tobą w każdym calu...ale szczególnie zainteresowało mnie to zdanie "dookoła Polski"...Siedzi mi w głowie ten pomysł już jakiś czas,brakuje mi tylko kompana tak że jakbyś coś takiego planował to ja jestem chętny Jazda jak najbliżej granicy,zjazdy na boki w ciekawe miejsca,spanie w namiotach sr...e po krzokach...to pewno wyjdzie jakieś 3,5 tys km?? Ot tak mnie naszło...sorry że w Twoim wątku.Pozdr.marcopolo pisze:Dzięki wszystkim, za dobre słowo.
Tomekpe podzielam Twoją opinię. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziłem urlop w Polsce (zostawiam sobie ją na emeryturę). Mam jednak wrażenie, że im dalej pojadę tym bardziej doceniam to co mam u siebie za miedzą. Żyjemy w naprawdę fajnym kraju. Nie wiem ile jeszcze pojeżdżę motocyklem ale mam nadzieję, że kiedyś pojadę dookoła Polski i coś czuję, że może się to okazać najlepszym kierunkiem ze wszystkich dotychczasowych.
Lukasz, u mnie odwrotnie. Jak byłem młody kiedy nie było internetu nie wspominając o komórkach, kiedy każdy wyjazd zagraniczny był wyzwaniem samym w sobie, to ja siedziałem w domu zasłaniając się brakiem kasy i małymi dziećmi, a tak naprawdę to chyba po prostu zabrakło mi odwagi żeby ruszyć tyłek. Kiedyś dużo starszy ode mnie kolega powiedział coś takiego: „jak ty się nie boisz jechać do takiej Syrii czy Libanu?!”, a ja mu na to: „a jak ty się nie bałeś za komuny wsadzić całą rodzinę w malucha i pojechać 2000 km do Bułgarii bez Assistance, bez telefonu, bez Internetu, bez ubezpieczenia, bez widoków na benzynę bo była na kartki, bez karty kredytowej, ze szkolnym atlasem zamiast GPS lub nawet papierowej mapy, bo przecież były one towarem luksusowym sprzedawanym spod lady, z jakimś badziewiem, który trzeba było przeszmuglować przez granicę, żeby to sprzedać gdzieś na bazarze, bo przecież te dewizy na książeczce walutowej nie starczały na wiele.” To był wyczyn. To była wyprawa i odwaga. Dzisiaj trzeba się bardzo postarać, żeby podróż można było nazwać „wyprawą”. Tak więc rozumiem, doceniam i podziwiam ludzi, którzy podróżowali bez facebooka i forum.
Lubię motory...wszystkie.
Re: Mój pierwszy raz
Z mojej strony nie ma problemu ale to w bliżej nieokreślonej przyszłości, bo w przyszłym roku planuję jeszcze jeden zagraniczny wypad póki jeszcze mi się chce i zdrowie pozwala. Na „dookoła Polski” raczej urlopu już nie starczy. Ale może na jakiś większy fragment, kto wie.pete17 pisze: Marcopolo,zgadzam się z Tobą w każdym calu...ale szczególnie zainteresowało mnie to zdanie "dookoła Polski"...Siedzi mi w głowie ten pomysł już jakiś czas,brakuje mi tylko kompana tak że jakbyś coś takiego planował to ja jestem chętny Jazda jak najbliżej granicy,zjazdy na boki w ciekawe miejsca,spanie w namiotach sr...e po krzokach...to pewno wyjdzie jakieś 3,5 tys km?? Ot tak mnie naszło...sorry że w Twoim wątku.Pozdr.
...jak nie teraz to kiedy?
- Waldis
- romeciarz
- Posty: 29
- Rejestracja: 12.10.2017, 20:01
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Bielsko-Biala
Re: Mój pierwszy raz
Swietna lektura Marcopolo !! Gratuluję i ciekawi mnie gdzie za rok powędrujecie ?
Re: Mój pierwszy raz
Kupiłem moto z myślą głównie o zabijaniu wolnego czasu podczas weekendów. Ten wyjazd miał być takim testem czy podróżowanie motocyklem jest lepsze niż z plecakiem. Test zakończył się nijak, bo podobają mi się obydwa sposoby na podróżowanie. W przyszłym roku chciałbym dać sobie jeszcze jedną szansę na moto. Jakiś tam mglisty pomysł już mam ale za wcześnie jeszcze żeby o tym tutaj pisać. Muszę się jeszcze zastanowić.Waldis pisze:Swietna lektura Marcopolo !! Gratuluję i ciekawi mnie gdzie za rok powędrujecie ?
...jak nie teraz to kiedy?
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Mój pierwszy raz
Gratuluję świetnego wyjazdu. Miło się czytało, zwłaszcza, że 1,5 miesiąca wcześniej też byłem w Rumunii i też był to "mój pierwszy raz". Pojechałem razem z "Wert'em", który dał początek tej przygodzie, bo szukał kogoś na forum TA do wspólnego wyjazdu. Początkowo w RO jechaliśmy tak samo jak Ty, nawet nocleg też mieliśmy w kampingu "Kentaur" z tym samym osiołkiem ;). My jednak przebiliśmy się drogą przez Maramures do Vatra Dornei, tak tą droga w remoncie, a raczej jej zupełnym brakiem. W swoim czasie być może i ja zamieszczę tutaj swoją recenzję z wyjazdu. Dla mnie ten wyjazd był właśnie "tym czymś", czego bardzo potrzebowałem. Gratuluję dobrego opisu!
Re: Mój pierwszy raz
Wspaniale się czyta, aż szkoda że to już koniec...
W jednej kwestii się z Tobą nie zgodzę - fotografie są niezbędne i już.
W jednej kwestii się z Tobą nie zgodzę - fotografie są niezbędne i już.
- Waldis
- romeciarz
- Posty: 29
- Rejestracja: 12.10.2017, 20:01
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Bielsko-Biala
Re: Mój pierwszy raz
Może uda mi się w następnym sezonie i wtedy z pewnością też będę szukał kogoś kto pozwoli mi dołączyć do takiej właśnie wyprawy. Ciekaw jestem kosztów na osobę (tak +/-) jakie trzeba przeznaczyć łącznie z paliwem, prowiantem, noclegami, opłatami itp. ?
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Mój pierwszy raz
Dla przykładu, to mój wyjazd do Rumunii kosztował mnie całkowicie aż/tylko 1300zł (wszystkie wydatki). Na taki sam wyjazd można wydać 1000zł jak i 2000zł i więcej. Wszystko zależy od tego, kto ma jakie nastawienie i potrzeby. Ja mam nastawienie "Transalp-owe" a nie "GS-owe", więc koszta są odpowiednio niższe. Bez urazy dla posiadaczy GejeSów ;). Jeść trzeba wszędzie, spać jednak można byle gdzie, ale przejechane kilometry trzeba jednak zapłacić ;).
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: Mój pierwszy raz
Świetnie to ująłeś...jakbyś czytał w moich myślach ...Pawel pisze:Dla przykładu, to mój wyjazd do Rumunii kosztował mnie całkowicie aż/tylko 1300zł (wszystkie wydatki). Na taki sam wyjazd można wydać 1000zł jak i 2000zł i więcej. Wszystko zależy od tego, kto ma jakie nastawienie i potrzeby. Ja mam nastawienie "Transalp-owe" a nie "GS-owe", więc koszta są odpowiednio niższe. Bez urazy dla posiadaczy GejeSów . Jeść trzeba wszędzie, spać jednak można byle gdzie, ale przejechane kilometry trzeba jednak zapłacić .
Lubię motory...wszystkie.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Mój pierwszy raz
"Punkt patrzenia zależy od punktu siedzenia", czy jakoś tak. Dla mnie nie jest ważne jak wiele kasy sie wyda, najlepsze jest to, aby wydać jak najmniej i przeżyć jak najwięcej :).
- Waldis
- romeciarz
- Posty: 29
- Rejestracja: 12.10.2017, 20:01
- Mój motocykl: XL650V
- Lokalizacja: Bielsko-Biala
Re: Mój pierwszy raz
Dokładnie takie same podejście mam ! (No i też Transalpa :) )Pawel pisze:Dla przykładu, to mój wyjazd do Rumunii kosztował mnie całkowicie aż/tylko 1300zł (wszystkie wydatki). Na taki sam wyjazd można wydać 1000zł jak i 2000zł i więcej. Wszystko zależy od tego, kto ma jakie nastawienie i potrzeby. Ja mam nastawienie "Transalp-owe" a nie "GS-owe", więc koszta są odpowiednio niższe. Bez urazy dla posiadaczy GejeSów ;). Jeść trzeba wszędzie, spać jednak można byle gdzie, ale przejechane kilometry trzeba jednak zapłacić ;).
Re: Mój pierwszy raz
Jeśli chodzi o mnie to nie liczyłem wydatków ale rachunek jest prosty. 20 noclegów x średnio 22 EUR na 2 osoby, 20 tankowań x 80 PLN (średnio jak w Polsce). Jedzenia nie liczę bo gdybym został w domu to też bym musiał jeść, a ceny podobne jak w PL. Wypiliśmy razem ze 120 kaw po średnio 0,5 Euro. Pozostają jakieś drobne wydatki na piwo, czy wino oraz chyba jakieś winiety na autostradę. W sumie ok 4k PLN na dwie osoby , co daje 1333 na tydzień na dwie osoby. Nie wliczyłem w tej kwocie zielonej karty 100 PLN i ubezpieczenia 200 PLN no i tego nieszczęsnego raftingu, który z perspektywy czasu mogę nazwać fanaberią (chodzi mi o cenę, bo sam spływ był ok)Waldis pisze:Może uda mi się w następnym sezonie i wtedy z pewnością też będę szukał kogoś kto pozwoli mi dołączyć do takiej właśnie wyprawy. Ciekaw jestem kosztów na osobę (tak +/-) jakie trzeba przeznaczyć łącznie z paliwem, prowiantem, noclegami, opłatami itp. ?
Ja nie lubię przepłacać ale nie należę do ludzi, którzy za wszelką cenę muszą mieć jak najtaniej. Wakacje są raz w roku. Ciężko pracujemy na nie, nie po to, żeby potem marnować energię i czas na szukanie noclegu o 2 EURO tańszego albo picie piwa pod sklepem żeby zaoszczędzić parę złotych.
Jeżeli ktoś już naprawdę cienko stoi z kasą to można sporo zaoszczędzić nocując w namiocie oraz ograniczając przemieszczanie się, bo każda zmiana miejsca generuje koszty i nie chodzi mi o benzynę. Zauważyłem, że jest sporo dobrego lokalnego jedzenia, które jest bardzo tanie. Taki placek zapiekany z mięsem, czy serem kosztuje 2-4 PLN i można tym się najeść. Za taką kwotę to już nawet w Chinach nie da się kupić sensownego żarcia.
...jak nie teraz to kiedy?
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 506
- Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Orzesze
Re: Mój pierwszy raz
Nie chodzi o to, aby za wszelką cenę zaoszczędzić jakieś drobne kwoty, jednak trochę rozsądku jest wskazane.
Koszty stałe to paliwo, których wysokość zależy jedynie od zaplanowanej ilości kilometrów do przejechania. Koszt jedzenia zależy od tego co i gdzie chce się jeść, co nie zmienia faktu, że coś jeść trzeba. Największe oszczędności można uzyskać na noclegach, czyli śpiąc w namiocie, chyba że ktoś nie lubi.
Koszty stałe to paliwo, których wysokość zależy jedynie od zaplanowanej ilości kilometrów do przejechania. Koszt jedzenia zależy od tego co i gdzie chce się jeść, co nie zmienia faktu, że coś jeść trzeba. Największe oszczędności można uzyskać na noclegach, czyli śpiąc w namiocie, chyba że ktoś nie lubi.
-
- czyściciel nagaru
- Posty: 556
- Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
- Mój motocykl: XL700V
- Lokalizacja: Pabianice
Re: Mój pierwszy raz
Całkiem słusznie prawisz Dla mnie namiot to frajda...mimo podeszłego wieku,po prostu lubię biwakować,tym bardziej że tam na południu aura sprzyja W tym roku mi się nie udało...ale mam nadzieję że w 2018 się uda..Pawel pisze:Nie chodzi o to, aby za wszelką cenę zaoszczędzić jakieś drobne kwoty, jednak trochę rozsądku jest wskazane.
Koszty stałe to paliwo, których wysokość zależy jedynie od zaplanowanej ilości kilometrów do przejechania. Koszt jedzenia zależy od tego co i gdzie chce się jeść, co nie zmienia faktu, że coś jeść trzeba. Największe oszczędności można uzyskać na noclegach, czyli śpiąc w namiocie, chyba że ktoś nie lubi.
Lubię motory...wszystkie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości