Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Pawel
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 506
Rejestracja: 05.11.2017, 09:44
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Orzesze

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: Pawel »

Szanowne Panie, zacna wyprawa :resp: . Widoki, których nie da się opisać, tą przestrzeń i piękno natury trzeba poczuć. Pierwszy epizod wideo bardzo fajny, do tego (jak przedmówca mierzej napisał) zacna nuta :thumbsup: . Trochę poruszające te wideo, gdy czasem nie dajecie sobie rady z wagą i wysokością motocykli przez co się kładą, a Was przewracają. To dowodzi temu, jakie z Was są twarde samice gatunku "babskiego" :wink: .
Awatar użytkownika
HarryLey4x4
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 712
Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: spod Poznania

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: HarryLey4x4 »

rewelacja. Czekam na pozostałe filmiki
Awatar użytkownika
JL79
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 239
Rejestracja: 08.06.2015, 13:14
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: wAw/ sokołów podlaski

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: JL79 »

Film dobry, relacja dobra, zdjęcia dobre :smile: 3x super :thumbsup:
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: Doodek »

Kirgistan 2017 - Dzień 15 - Ciemno, zimno, mokro
11 sierpnia 2017 - piątek.


Spanie pod gołym niebem ma sporo zalet ale też kilka wad. Jedną z nich są muchy, które z lubością obsiadają wszystkie wystające spod śpiwora części ciała, zwłaszcza twarz i usta, a w sumie nie wiadomo gdzie wcześniej siadały... a może wiadomo i dlatego jest to tym bardziej nieprzyjemne...

Następuje kolejne przekonfigurowanie motocykli - ja wracam na moja Kozę, a niebieski XTek zostaje zapakowany do jakiegoś busa i ma wrócić do Biszkeku. Odkrywam, że w mojej DRZ nie ma tablicy rejestracyjnej - w sumie to nie wiem, czy gdzieś odpadła na trasie, czy została przykręcona XTkowi, żeby jakąś miał do transportu i ewentualnego rozliczenia kierowcy z wykonania zadania ;)

Zażywamy porannej kąpieli w jeziorze - kamienie, przy których wczoraj woda sięgała nam do połowy uda dzisiaj są prawie na brzegu.

Zanim wyjedziemy, przechodzę szybkie szkolenie z odpalania motka na krótko - działa, a ja za każdym razem mam przy tym spory ubaw i czuję lekki dreszczyk gdy sypią się iskry. Jedyny problem to to, że jak mi moto zgaśnie gdzieś przypadkiem, to chwile potrwa zanim je wystartuję.

Droga jest dobra a winkle fajne. Przy okazji podziwiamy przełomy Naryni.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na trasie mamy kilka tuneli. Niestety są one całkowicie nieoświetlone, a często mają w środku zakręt. Wjeżdżając w taki tunel całkowicie traci się orientację, zwłaszcza, że światła w naszych motkach - o ile są, to są dość kiepskie, że absolutnie nie pomagają. Raz w jednym tunelu zupełnie się gubię i jadę bardzo wolno. Z pomocą przychodzi mi ciężarówka, która od tyłu błyska mi wszystkimi swoimi światłami. Z jednej strony widzę w końcu jak mam jechać, a z drugiej trochę spinam czując na plecach "oddech" tira, który wcale nie chce zwolnić...

Droga na tym odcinku jest płatna, ale nie dla motocykli :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zjeżdżamy nad jezioro Toktogul, gdzie stajemy na rybkę, a raczej kilka kilo smażonej ryby. Jest pyszna. Po drugiej stronie jeziora, tam gdzie jedziemy, kłębią się ciemne chmury i wdać że pada, więc nie spieszymy się. Za to kolory nieba i wody są przepiękne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gdy nieco się przeciera ruszamy i przejeżdżamy na drugą stronę jeziora. Na moście stoi przedłużona limuzyna - ktoś ma ślub na bogato. Zresztą w ogóle jest to kolejny z tego typu smaczków - wcześniej widziałyśmy złotego mercedesa i białego konia ze złotym siodłem ;)

Droga znowu zachęca do dynamicznej jazdy - jest szeroko i kręto. Jest też sporo wyprzedzania. Trzeba jedynie uważać na robotników naprawiających asfalt i nowe łatki smoły posypane piaskiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kończąc jeden z rajdów, podczas którego bzykam wszystko i wszystkich goniąc grupę, która chwilę przede mną wystartowała z krótkiego postoju regeneracyjnego, widzę wszystkie dziewczyny stojące na poboczu i Olę, która tłumaczy się policji. Mundurowi mają przygotowany druczek skierowany do obcokrajowców: "Dear Guest, You were speeding..." ;) ale Ola informuje, że musiałyśmy jechać szybciej, żeby wyprzedzić gruzawiki, bo to niebezpieczne dla motocykli jechać za nimi. No i kolejny raz się udało nie dostać mandatu.

Przy drodze kwitnie handel - tutaj najwięcej jest miodu i pełnych wiader (!) z malinami. Aż się chce zatrzymać i przygarnąć pyszne owoce. Mijamy też jeden bardzo konkretny wypadek, co skutecznie studzi nasze rajdowe zapędy. Zresztą w ogóle robi się zimno, jak podjeżdżamy pod przełęcz, za którą w zasadzie domykamy zatoczone koło. W miejscu, gdzie kilka dni temu skręcałyśmy na Tałas zatrzymujemy się na rozgrzewającą herbatę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Warto też wspomnieć o jednej z ciekawostek - obok jest sklep spożywczy, którego cały asortyment wystawiony jest w oknie - jest tylko to - jak czegoś nie ma na widoku, to znaczy, że nie ma tego w ofercie. Genialne w swojej prostocie - nie trzeba pytać czy coś jest czy nie, bo wszystko widać :)

Obrazek

Na horyzoncie, gdzie jedziemy mocno się chmurzy. Widać też, że pada, bo pojawia się piękna, gruba, podwójna tęcza. O ile cieszy ona oczy, to niestety zwiastuje, że pod nią będzie mokro. Powoli myślimy o zjechaniu na nocleg, ale jesteśmy przy dość ruchliwej drodze i nie jest to takie proste. Coraz bardziej zbliżamy się do tęczy i deszczowych chmur.

Obrazek

W końcu udaje się znaleźć miejsce na biwak. Namioty rozstawiamy ekspresowo, ścigając się z nadchodzącym oberwaniem chmury, które ostatecznie przechodzi bokiem. Za to do obozowiska przychodzi dziadek z jurty lezącej opodal i oferuje nam niezbędną ochronę, jeśli tylko zapłacimy odpowiednią ilość kasy. Nie ulegamy panice i nie boimy się żadnego niebezpieczeństwa, więc nie płacimy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jemy kolację i gadamy, ale po jakimś czasie rozchodzimy się do namiotów, bo w końcu zaczyna solidnie padać. Pomimo burzy i faktu, że jutro ostatni dzień jazdy i tak słychać głośne śmiechy z większości namiotów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Przejechane: 269 km

Obrazek
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: Doodek »

Kirgistan 2017 - Dzień 16 i 17 - I skończyło się rumakowanie...
12 sierpnia 2017 - sobota


Do trzeciej nad ranem leje, ale poranek jest słoneczny. Poranne procedury wykonujemy pod czujnym okiem lokalnego dziadka i jego wnuka, którzy zaglądają z wielką ciekawością do każdego namiotu i wypytują o każdą rzecz w naszym ekwipunku. Podczas mycia talerzy po śniadaniu staję na śliskim kamieniu i wpadam w butach do wody. Zakładam więc klapki i idę umyć kubek, pamiętając, że kamienie są śliskie. Staję na jednym, który na taki nie wygląda. Ale za to się chwieje - ląduję w wodzie po raz drugi, ku uciesze ekipy. Chwilę po mnie, myjąc swoje gary, wpada do rzeki GaGatek, śmiejąc się, że powtarzała sobie w duchu, żeby nie popełnić moich błędów. Czyli dzień zaczynamy od dwóch Agat w wodzie ;)

Tankujemy na najbliższej stacji. Mają tu też gastrobudkę z hamburgerami z opcją drive-thru, z której korzystają lokalesi na koniach ;)

Obrazek

Obrazek

Podjeżdżamy pod ostatnia na naszej trasie przełęcz. Jest zimno. Przy drodze są "stoiska" z paliwem i kulkami kurutu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed przełęczą czeka nas jeszcze jeden tunel. Długi, ale oświetlony. Motocykle mogą wjechać, ale ciężarówki mają tu ruch wahadłowy.

Obrazek

Po trzech kilometrach tunel się kończy i wita nas... śnieg padający z nieba. Na szczęście lekko. Przed nami piękny widokowy zjazd krętą, szeroką drogą. Trzeba tylko pamiętać, że motocykle jednak nie są szosowe, ale jedzie się wyśmienicie, choć jest zimno...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak zwykle lokalni kierowcy potrafią zaskoczyć - na jednym z łuków o 180 stopni po prostu w spokoju przepakowują towar z jednej naczepy do drugiej. Można? Można.

Obrazek

Obrazek

Na końcu wąwozu, gdy wyjedzie się spomiędzy skał są bramki i tu już musimy zapłacić. Nie jest to łatwe, bo trzeba uiścić po 45 COM od motocykla, więc to wyższa matematyka.

Obrazek

W ramach rozgrzewki a jednocześnie czekając na wszystkich idziemy do knajpki na czaj, pielmieni i bliny. Wszystko smakuje wyśmienicie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Coś jednak długo nie ma Asi i naszego malinowego króla. Jak się okazuje - w motku Asi padło łożysko, więc trzeba było go zapakować na jedną z ciężarówek jadących do Biszkeku. Ostatnie kilometry Asia przejedzie w aucie serwisowym. Może to i dobra opcja, biorąc pod uwagę to co nas czeka na kilkudziesięciu kilometrach dojazdówki do Biszkeku.

Obrazek

A czeka nas pełny program z wirowaniem. Brawurowa jazda, walka o swoje na ruchliwej drodze, gdzie nie panują żadne zasady. Dobrze, ze chociaż temperatura jest dla nas łaskawa i nie leje się z nieba żar.

Dojeżdżamy do hotelu. Tam czeka na nas założone piwo. Wszystko się udało. Robimy kilka fotek upamiętniających tę chwilę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zanim dopijemy piwo musimy wykonać jeszcze jedną misję - umyć motocykle. Dwie przecznice obok jest myjnia, więc z niej korzystamy, za jakieś 150 COM od motka. Teraz możemy w pełni cieszyć się z powrotu.

Obrazek

Część popołudnia spędzamy na bazarze, gdzie kupujemy pamiątki. Nie jest to łatwe - większość straganów zawiera typową "chińszczyznę". Ale można też kupić siodło czy rzeźbioną kołyskę. Niestety ostatnia sprawa, którą tam załatwiamy powoduje spadek humorów - wymieniając pieniądze w kantorze GaGatek zostaje oszukana na kilkadziesiąt dolarów. Facet jest magikiem - trzy osoby patrzą mu na ręce, a temu i tak udaje się nas oszukać...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na kolację jedziemy do "Pur Pur" - restauracji z prawdziwego zdarzenia. W dodatku takiej, która poniekąd zwiastuje przyszłoroczny plan Orlic - jest to bowiem knajpa po części gruzińska. Większość z nas zamawia więc gruzińskie dania. Kirgiskiej kuchni chyba mamy chwilowo dosyć ;)

Obrazek

Wieczór upływa pod znakiem pakowania się, a noc jest nieprzyzwoicie krótka. Można nawet wątpić w zasadność pójścia spać.


Przejechane: 196 km

Obrazek



13 sierpnia 2017 - niedziela

Część z nas, która wylatuje dzisiaj musi wstać o 2:30... Na trzecią mamy zamówioną taksówkę na 6 osób. Samochód podjeżdża punktualnie, ale nie ma miejsca na zabranie bagaży, więc trzeba zamówić kolejną. Na szczęście nie trzeba na nią czekać jakoś przesadnie długo.

Na lotnisku panuje totalny chaos. Trzeba ustawić się w jednej z dwóch kolejek, które są po przeciwnych stronach hali. Stajemy w jednej, ale gdy jesteśmy już tuż tuz okazuje się, że to ta niewłaściwa. Idziemy więc do "naszej", a tam totalne zatwardzenie. Jest już dobrze po czasie boardingu kilku Orlic, zanim jeszcze przejdziemy przez kontrolę dokumentów i bezpieczeństwa. Na szczęście tym razem samoloty czekają.

Obrazek

W moim samolocie nie działa "entertainment system", więc muszę sobie zapewnić rozrywkę we własnym zakresie. Nadrabiam więc zaległości czytelnicze.

Loty do Stambułu, Warszawy i kolejny do Krakowa mijają bez problemów. Znowu się udało. I choć prawa ręka wciąż drętwieje, to już myślę o tym, żeby wsiąść na motocykl i gdzieś pojechać.
Złom
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 90
Rejestracja: 20.04.2009, 20:31

Re: Tylko dla Orlic - Kirgistan po babsku (2017)

Post autor: Złom »

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość