PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

I niech nikt mi nie pisze że zdjęcia z lustrzanki nie są lepsze :)
...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

A Ci Anglicy jechali do Ułanbator w Mongolii, Heniu. Nie do Indii...

Obrazek
Ostatnio zmieniony 26.12.2016, 00:54 przez mmax, łącznie zmieniany 1 raz.
...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

Hehehehe!!! Tak było. Super!
- yyy.. droga, droga się skończyła.
- Obawiam się że niestety.
- Co dalej?
No cóż. Przejechaliśmy :)

...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

Dzień 15 Piątek 12.08.2016


W nocy, tak trochę przez sen, słyszałem jak deszcz uderza w ściany jurty, ale co tam, pada niech pada, przecież jesteśmy pod dachem. Kiedy obudziłem się rano, Max spał jeszcze smacznie, ale nikogo więcej w jurcie nie było, chłopaki spakowali się i opuścili jurtę bardzo dyskretnie. Już po pierwszym kroku czuję wodę pod stopą. Okazało się, że padający deszcz, spływał sobie strużkami po betonie pod jurtą
Sprawdzam swoje rzeczy i to co pozostawiłem na środku jurty jest suche, ale niestety, kurtka, rękawiczki, kominiarka leżały pod ścianą, tam gdzie spływała deszczówka. Drugiej kurtki nie mam, więc będzie schła na mnie, ale kominiarkę i rękawiczki mam czym zastąpić.
Rano jeszcze delikatnie pada, zobaczymy co będzie kiedy będziemy wyjeżdżać, czy deszczówki będą niezbędne ?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W jadłodajni taki ruch, że musimy chwilę poczekać na wolny stolik, a wśród gości hotelowych, wyróżnia się spora grupa chińskich przodowników pracy na zagranicznej wycieczce.
Na śniadanie dostajemy jajecznicę, czyli jajko sadzone, chleb, czaj i placki naleśnikowe z dżemem. Ja oczywiście, biorę dwie dokładki placków.

Obrazek

Nie spieszymy się z wyjazdem, mając nadzieję, że nisko wiszące deszczowe chmury powoli się rozejdą i deszczówki nie będą konieczne, tym bardziej, że temperatura jest dosyć niska, a nasze ubrania wilgotne.
Szukamy stacji żeby zatankować. Ta naprzeciwko hotelu z dużymi beczkami na wierzchu, zamknięta. Kolejna na wylocie, brak paliwa, wracamy więc do Murgobu. W końcu, jest stacja, tzn. ZIŁ z beczką, z bańkami i butelkami, ale najważniejsze, że jest benzyna i nie trzeba będzie czekać dzień lub dwa na dostawę. Za 200 Somoni dostajemy 30 l i w ten sposób wydajemy całą tadżycką walutę.

Obrazek

Obrazek

Lecimy. Widoki nie powalają. Czasem, ale naprawdę rzadko, warto sięgnąć po aparat. Temperatura niestety niska, a ciuchy nadal wilgotne w rezultacie, jest zimno.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu dojeżdżamy do przełęczy Ak Bajtal. na wysokości 4655 m.npm.
Tak naprawdę, to ta tablica nie stoi w najwyższym punkcie, do przełęczy trzeba jechać jeszcze około kilometra i wspiąć się jakieś 100 – 200 metrów wyżej. Poza tym, patrząc na różne zdjęcie, widać z tyłu inny krajobraz i znaczy to, że tablica jest co jakiś czas przestawiana w inne miejsce.
Oklejamy tablicę naszymi naklejkami, pamiątkowe fotki i możemy jechać dalej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

To jest właściwa przełęcz.

Obrazek

Obrazek

Lecimy. Trochę kopczyków piaskowych z prawej, trochę pagórków skalnych z lewej, a gdzie ten PAMIR ?

Nuuuuda. Czasem tylko, warto się zatrzymać i sięgnąć po aparat, a większość robi się z marszu, czyli w czasie jazdy. Dla mnie, były to jedyne, godne uwagi miejsca na M41 … nuuuuda co ?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

M41, ale bardziej Pamir Highway przemawia do wyobrażni wielu podróżników. Tam to na pewno musi być pięknie, bo przecież to tak daleko, bo to już prawie Chiny, bo tak długo trzeba jechać żeby dojechać.
Tymczasem ja, szczerze mówiąc, jestem rozczarowany, powiem więcej – mocno rozczarowany. Może dlatego, że spodziewałem się właśnie czegoś bardziej egzotycznego, jakichś pięknych gór, szczytów, spektakularnych widoków. Przejechać 500 km, (mówię o samej M41) żeby znależć trzy miejsca godne sfotografowania , to trochę za mało.
Sambor, zwracał mi uwagę, żeby przejechać trasę odwrotnie, czyli najpierw M41 od Karakol przez Murgob do Ruszan i tam dopiero wjechać na Bartang. Jednak Samborowi chodziło bardziej o sprawy techniczne, czyli ewentualny wysoki stan wód w dolnej części Bartangu, uniemożliwiający przejazd.
Wtedy, łatwiej było by z powrotem wrócić na M41.
Jednak, Sambor i tak miał rację.
My, w pierwszej kolejności zjedliśmy pyszny deserek, a zupę zostawiliśmy na koniec, dlatego takie rozczarowanie, bo po Bartangu, Pamir Highway nie robi już większego wrażenia. Jest to moja, raczej mało obiektywna ocena, wynikająca z tego co do tej pory widzieliśmy i przeżyliśmy i nie musicie się nią sugerować przy planowaniu swoich wypraw.

Zanim się obejrzeliśmy, już jesteśmy w Karakol. Nie zatrzymujemy się jadnak, pędzimy dalej, bo w planie mamy nocleg w Osz w naszym hotelu „De Luxe”.

Obrazek

Obrazek

Przed granicą, spotykamy grupę cyklistów i gościa na GS1200, chyba gdzieś z Holandii. Max jest bardziej w temacie, bo próbował nawiązać z nim kontakt, ale facet okazał się przemądrzałym bufonem, więc odpaliliśmy nasze sprzęty i odjechaliśmy, po prostu.

Obrazek

Przejście Tadżyckie, bez historii. Lecimy, te ileś tam kilometrów po ziemi niczyjej do Kirgiskiego.

Obrazek

Tak całkiem nieobiektywnie mówiąc, to ten krótki odcinek ziemi niczyjej, jest o wiele ciekawszy niż pozostały Pamir Highway … przynajmniej dla mnie.

Obrazek

Obrazek

Kirgiskie. Pieczątka pogranicznika i podjeżdżamy pod znajomy budynek z wysokimi, metalowymi schodkami. Ponieważ, znowu wjeżdżamy w obszar Wschodniej Unii Celnej, musimy wypełnić „wremiennyj wwoz”, ale to nie jest dla nas niespodzianką. Zaskoczeni jesteśmy czymś innym. Celnik mówi nam, że musimy zapłacić 1000 Somoni podatku ekologicznego. Jak to ? Wjeżdżaliśmy do Kirgizji i nikt nie mówił o żadnym podatku eko, więc o co chodzi ? W takim razie, mieliśmy szczęście – mówi celnik, po czym wypisuje nam odpowiednie kwity i jesteśmy lżejsi o 1000 Somoni.

Obrazek

Lecimy. W Sary Tash, zajeżdżamy do znajomego hoteliku, gdzie spotykamy dwóch anglików na XT – ekach jadących na Bartang. Zjadamy Manty po 120 Somoni i lecimy dalej.

Obrazek

Do Osz wjeżdżamy przed wieczorem, więc ze znalezieniem naszego hotelu „De Luxe” nie mamy problemu. Bierzemy pokój nr 35 z łazienką na korytarzu za 1300 Somoni. Temperatura w Osz wynosi 36 *, to spory kontrast z tym, co mieliśmy w górach. W pokoju mamy klimę, dlatego pomimo upału na zewnątrz, który nocą wcale nie ustępuje, będziemy mogli odpocząć i dobrze się wyspać przed dalszą drogą.

Obrazek

Obrazek


Dystans 420 km Temperatura 8 – 36 *
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
mariuszko
Nowicjusz
Nowicjusz
Posty: 17
Rejestracja: 27.03.2015, 08:21
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: horyniec zdrój

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mariuszko »

Mega fajnie, wielkie dzięki za chęci pisania i pisania, bo to też trochę pracy kosztuje. I jeszcze spisanie i przekazanie relacji z danymi statystycznymi, naprawdę super.
A dzięki dlatego, że mam jeszcze wiarę powrócić na taki szlak, kiedy? kiedy tylko pojawi się taka możliwość. i takie wspomnienia podtrzymują nadzieję i mam nadzieję, przyśpieszą sprawę.
piszcie piszcie, henry nie śpiesz się z zakończeniem, może nawet wracaj retrospekcją do dni już opisanych. heheheh
dzięki
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

Nie wiem co jest z Tymi właścicielami Beemek. Koleś zachowywał się jak by pozjadał wszystkie rozumy. To nie jest jednorazowe doświadczenie tego typu...
A Heniu opowiedz jak na tej ziemi niczyjej zaatakował Cię chłopak w Mercedesie. Mi się zrobiło wtedy gorąco.
...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
pete17
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 556
Rejestracja: 23.08.2016, 08:18
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Pabianice

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: pete17 »

No przyznaję Ci rację Max,że posiadacze pojazdów wszelakich prod.niemieckiej to ludzie którzy wiedza prawie wszystko...(albo tak im się wydaje) :grin:
Lubię motory...wszystkie.
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

mmax pisze:Nie wiem co jest z Tymi właścicielami Beemek. Koleś zachowywał się jak by pozjadał wszystkie rozumy. To nie jest jednorazowe doświadczenie tego typu...
A Heniu opowiedz jak na tej ziemi niczyjej zaatakował Cię chłopak w Mercedesie. Mi się zrobiło wtedy gorąco.
Powiem Ci, że zapomniałem o tym incydencie, ale ja byłem pewien, że on zmieni tor jazdy :swieczki:
Jadę pierwszy droga gruntowa, brunatna, dosyć szeroka. Z przeciwka nadjeżdża osobowy mercedes. Jedzie po swojej stronie, ale w pewnym momencie zaczyna zjeżdżać na moją stronę. Ja jechałem po prawej stronie, ale widząc co się dzieje, nie uciekam na pobocze, robię odwrotnie, czyli zjeżdżam do środka, czyli do osi i jadę na czołówkę.
Wiem, że nie miałbym szans, ale w tym momencie o tym nie myślałem. Nie będzie mi tu jakiś kozojebiec drogi zajeżdżał.
No i odpuścił. Coś mu jeszcze pokazałem przejeżdżając obok i to tyle. :grin:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
mapol
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 129
Rejestracja: 17.11.2014, 22:22
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Lublin

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mapol »

Z przeciwka nadjeżdża osobowy mercedes. Jedzie po swojej stronie, ale w pewnym momencie zaczyna zjeżdżać na moją stronę. Ja jechałem po prawej stronie, ale widząc co się dzieje, nie uciekam na pobocze, robię odwrotnie, czyli zjeżdżam do środka, czyli do osi i jadę na czołówkę.
Wiem, że nie miałbym szans, ale w tym momencie o tym nie myślałem. Nie będzie mi tu jakiś kozojebiec drogi zajeżdżał.
No i odpuścił. Coś mu jeszcze pokazałem przejeżdżając obok i to tyle. :grin:
Stara dobra szkoła radzieckiej jazdy :crossy:
Heniu zachowałeś się jak prawdziwy dżygid :ok:
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

Dzień 16 Sobota 13.08.2016


Śpimy długo, leniuchujemy, bo nigdzie nam się nie spieszy.
Nasz główny cel został osiągnięty, byliśmy tam, gdzie chcieliśmy być i widzieliśmy to co było do zobaczenia. Czas mamy dobry, nie musimy się spinać, przed nami tylko długa, monotonna i nudna droga do domu, trochę ponad pięć tysięcy kilometrów.
Co się jeszcze wydarzy ? A co miało by się wydarzyć, wszystko co najgorsze chyba za nami, trzeba tylko trochę uważać i będzie dobrze … chyba.
Jest cholernie gorąco.
W kantorkach naprzeciwko hotelu wymieniam kolejne 50 $ … jemy jakieś lekkie śniadanko i idziemy na bazar, ale taki prawdziwy, wschodni bazar.
Żeby dojść do bazaru, należy po wyjściu z hotelu na ulicę Alisher Navoi, skierować się w prawo, czyli w dół. Po około 200 metrach, ulica przechodzi w wiadukt, a my schodzimy w dół i w prawo pod wiaduktem jesteśmy na bazarze.
Po drodze na bazar, po prawej jest budka z lodami i napojami i lody mają tam naprawdę zarąbiste.
Chodzimy, oglądamy, podziwiamy, fotografujemy i oczywiście kupujemy drobne pamiątki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W pewnym miejscu trafiamy na budkę z napojami, gdzie pani serwuje min. wspaniały koktajl mleczny. Są małe i duże pucharki, my oczywiście fundujemy sobie duże porcje, które delikatnym smakiem chłodzą nas w ten upalny dzień.
Robimy kolejną rundę po bazarze, oglądamy, targujemy, kupujemy, a potem jeszcze raz wracamy po duży puchar smacznego koktajlu mlecznego.
Wtedy jeszcze nie wiemy, nie podejrzewamy, nawet przez myśl nam nie przechodzi, jaki wpływ na naszą dalszą podróż będzie miał ten wspaniały koktajl.
A będzie miał ... oj będzie.

Obrazek

Obrazek

Opuszczamy Osz o 12.30. Na wylocie tankujemy do pełna. W Kirgizji z tankowaniem nie ma takich problemów jak w Rosji czy Kazachstanie, ale właściwie nie ma możliwości płacenia kartą, tylko gotówka.
E92 kosztuje 36.50, a E80 – 31.90 Somów.

Obrazek

Temperatura sięga już 38 stopni, jest cieplutko. Chłodzimy się co nieco kwasem z przydrożnej beczułki.

Obrazek

Lecimy przez Ozgon do Dżalalabad.

Obrazek

Kolejny przystanek na lody i zimne napoje.

Obrazek

W pewnym miejscu, Afryka Maxa nagle przestaje jechać. Jest problem ?
To pompa nie podaje paliwa, ale taki problem, to nie problem.
Obok nas, natychmiast, nie wiedzieć skąd, pojawia się gromadka dzieciaków.
Kiedy Max wyciąga pompę, obok zatrzymuje się samochód, podchodzą do nas dwie dziewczyny i pozdrawiają po polsku. Okazuje się, że są katoliczkami z kościoła z Dzalalabadu i mają tam Polskiego księdza. Ofiarują nam medaliki i zapraszają do siebie, ale jesteśmy już daleko za Dzalalabadem, więc dziękujemy bardzo za zaproszenie. Może innym razem ?

Obrazek

Max czyści styki, a ja tymczasem idę do pobliskiego sklepu i wracam z arbuzem. Pompa naprawiona, Afryka gada, więc przenosimy się do cienia, na pobliski przystanek w czym chętnie pomagają nam dzieciaki. W zamian, wspólnie zjadamy soczystego arbuza.

Obrazek

Obrazek

Lecimy dalej. Koczkar Ata, Tasz Kumyr.

Obrazek

W Karakol, Max kupuje litr oliwy. Generalnie, na całej trasie z kupnem oleju nie było żadnego problemu. Prawie na każdej stacji, było wszystko co potrzebne dla samochodu i motocykla, również do dwusuwa.
Oczywiście, poza Tajikistanem.

Obrazek

Obrazek

Lecimy dalej. Słońce już zachodzi, kiedy okrążamy zbiornik Toktogul.
Za Toktogul zrobiło się już całkiem ciemno i po ciemku, przelatujemy zjazd w kierunku Taldy Bulak, gdzie znajduje się nasza TiR – owa baza noclegowa.
Wracamy kawałek i już jesteśmy na właściwej drodze.
Jazda nocą po górskich serpentynach z naszymi przestawionymi światłami nie jest łatwa. Moje prawe oko świeci lekko w prawo i w górę, ale lewe jest ok, dlatego jadę pierwszy, a Max trzyma się mojego błotnika.
W końcu spoza kolejnego zakrętu wyłania się nasza „baza kosmiczna”, wreszcie będziemy mogli coś zjeść, wziąć kąpiel i odpocząć.

Obrazek

Obrazek


Dystans 530 km Temperatura 38*
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Cocio
emzeciarz agroturysta
emzeciarz agroturysta
Posty: 263
Rejestracja: 19.01.2013, 20:22
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Małogoszcz

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Cocio »

Henry fantastyczna opowieść :ok: bo to nie prosta relacja ...
Każdy odcinek zaskakuje
Tyle przygód w jednym wyjeździe ... strach zazdrościć :lol:
Czekam na rozwinięcie akcji z mlekiem :grin: co prawda po drodze był jeszcze kwas, arbuz i pewnie piwo przed snem :tongue:
Sylwek
pałujący w lesie
pałujący w lesie
Posty: 1528
Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Lisków

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Sylwek »

henry pisze:Prawie na każdej stacji, było wszystko co potrzebne dla samochodu i motocykla, również do dwusuwa.
O to,to,to.Dziękuję :smile: .
Na marginesie.Szkoda,że Brytyjczycy nie jechali jednak do Indii.Zapewne Max miałby jakieś wieści,odnośnie granic TJK,AFG,PAK.

Heniu,Ty to nawet z koktajlu potrafisz zrobić przygodę :lol: .
saper
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 108
Rejestracja: 31.05.2011, 20:56
Mój motocykl: XL600V

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: saper »

Przeginacie z tą relacją!!! Przez was mój wakacyjny wyjazd staje pod znakiem zapytania..... Chyba muszę zmienić cele i jechać ciut dalej niż planowałem. Po takich zdjęciach nabiera się ochoty na więcej niż nasza Europa :swieczki:
Awatar użytkownika
Wojtec
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 231
Rejestracja: 13.08.2012, 09:34
Mój motocykl: XL650V

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Wojtec »

mleko i arbuzzzzz.........brzmi dobrze :grin:
Ostatnio zmieniony 29.12.2016, 13:05 przez Wojtec, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
joker
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 189
Rejestracja: 10.08.2008, 15:59
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Wrocław, Radwanice

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: joker »

Tak się kiedyś zastanawiałem nad tym że jak byliśmy w Kazachstanie , Uzbekistanie , Tadżykistanie itp bardzo często na śniadanie w różnego rodzaju motelach i innych miejscach noclegowych na śniadanie dostawaliśmy omleta lub jajecznicę , tylko jadąc całą drogę w tych krajach nigdzie nie widziałem ani jednej kury ;-) skąd te jajka ? może z proszku ;-)
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5506
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: wojtekk »

Joker _ ja widziałem ;) naprawdę istnieją. Nawet je jadłem ;)
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
Marcinnn6
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 549
Rejestracja: 18.06.2016, 13:03
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Zgierz

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Marcinnn6 »

saper pisze:Przeginacie z tą relacją!!! Przez was mój wakacyjny wyjazd staje pod znakiem zapytania..... Chyba muszę zmienić cele i jechać ciut dalej niż planowałem. Po takich zdjęciach nabiera się ochoty na więcej niż nasza Europa :swieczki:
hahaha, mam to samo jak czytam o tej wyprawie, tylko moim celem na 2017 jest jeszcze bliżej bo raczej tylko Polska :smile:
Awatar użytkownika
Slawol74
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 240
Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Poznań

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Slawol74 »

joker pisze:Tak się kiedyś zastanawiałem nad tym że jak byliśmy w Kazachstanie , Uzbekistanie , Tadżykistanie itp bardzo często na śniadanie w różnego rodzaju motelach i innych miejscach noclegowych na śniadanie dostawaliśmy omleta lub jajecznicę , tylko jadąc całą drogę w tych krajach nigdzie nie widziałem ani jednej kury ;-) skąd te jajka ? może z proszku ;-)
Widziałem kozy , nawet kozła ale myślisz że ta jajecznica to była z ..... hmm jeśli tak to bardziej żałować należy właśnie jego a chłopaki przeżyją jakoś hihihi
Awatar użytkownika
HarryLey4x4
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 712
Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: spod Poznania

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: HarryLey4x4 »

Henry , składam oficjalny protest przeciwko powolnemu pisaniu relacji :lanie:
Awatar użytkownika
meny72
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 117
Rejestracja: 10.04.2016, 08:59
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Barczewo

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: meny72 »

HarryLey4x4 pisze:Henry , składam oficjalny protest przeciwko powolnemu pisaniu relacji :lanie:
JA także !, składam wniosek o votum nieufności :whip:
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości