KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Litości! Żony czytają...
- Slawol74
- pyrkający w orzeszku
- Posty: 240
- Rejestracja: 10.10.2015, 17:29
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Poznań
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Teraz możecie pisać bo żony śpią . To jak to było z tymi gumkami ?
- falco
- oktany w żyłach
- Posty: 5544
- Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
- Mój motocykl: nie mam motocykla
- Lokalizacja: K-J
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Jak to, jak? Zużyli...
Za komuny do Bułgarii czy innej Rumunii woziło się Biseptol, używany (tam) jako... antykoncepcja oraz krem Nivea używany... jak... krem ,teraz na wschód wozi się... gum(k)i, przecież chłopaki muszą się jakoś (wy)tłumaczyć...
Za komuny do Bułgarii czy innej Rumunii woziło się Biseptol, używany (tam) jako... antykoncepcja oraz krem Nivea używany... jak... krem ,teraz na wschód wozi się... gum(k)i, przecież chłopaki muszą się jakoś (wy)tłumaczyć...
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Łaaaa... Pozazdrościć. Ludzi ciągnie w różne kierunki, wielu na południe, do ciepłych krajów, a ja zawsze marzyłem zeby sprówać na wschód (cytując klasyka: "tam musi być jakaś cywilizacja").
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Ja dzisiaj troszkę pojeździłem (pierwszy raz w tym roku) a teraz bym co poczytał, Henry.
No i chciałbym się dowiedzieć wreszcie, "na co stać Sylwka"?
No i chciałbym się dowiedzieć wreszcie, "na co stać Sylwka"?
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dobra, właśnie wróciłem z warsztatu i biorę się za następny odcinek. Może jutro będziecie mogli poczytać
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Dzień 30
2 września 2015
Rano, przychodzi sms od Sylwka. Pisze, że od 3.30 jest już na swoim, własnym podwórku.
No nieżle. My od rozstania zrobiliśmy jakieś 300 km, a on ? Ale, tu może sam Sylwek opowie swoją historię powrotu, czyli to "na co go stać"
Tymczasem jemy śniadanko
i idziemy na parking, zdemontować moje tylne koło
, a następnie z kołem i kupioną oponą udajemy się do serwisu na wymianę. Koło idzie na maszynę i zaczynamy operację. Zdjęcie uszkodzonej opony odbywa się bez problemu, ale potem … Zewnętrzny rant nowej opony jakoś wchodzi, ale dalej ni cholery. Mechanik pomaga maszynie łyżkami, ale i to nie pomaga, opona jest sztywna i ześlizguje się z prowadnicy. Na dodatek jest cholernie gorąco i pot ciurkiem leje się nam po plecach. W końcu, we czterech, udaje nam się jakoś wcisnąć oponę. Pompujemy, płacę 20 Hr i wracamy na parking zamontować koło.
Potem podjeżdżamy pod hotel i instalujemy nasze manele.
Kiedy wszystko mamy już spakowane i mamy wystartować, czuję, że tył siedzi jakoś nisko.
Niestety, kapeć. Prawdopodobnie przy zakładaniu sztywnej opony została uszkodzona dętka.
Zapakowani podjeżdżamy pod szinomantaż, zdejmuję koło, ale co dalej ? Przecież bez sensu będzie walczyć jeszcze raz z tak sztywną oponą. Idę na bazar, poszukać czegoś odpowiedniego dla Trampka.
W jednym boksie jest używany Sirak za 500 Hr. Szukam dalej i znajduję nawet kilka nowych 17 – stek.
Wybieram Chińską Chaoyang za 1000 Hr z dętką i montażem. Idę ze sprzedawcą w miejsce gdzie mają mi założyć oponę i okazuje się, że jest to ten sam szinomontaż w którym stoi moje moto.
Teraz operacja przebiega bardzo sprawnie, nowa opona jest mięciutka, prawie sama wskakuje na obręcz.
Sprawdzamy jeszcze czy wszystko jest w porządku i w końcu montuję koło.
Lecimy w kierunku Kijowa, a temperatura cały czas rośnie aż dobija do 41 stopni. Jest cieplutko.
Za Połtawą mijamy pierwszy wojskowy konwój jadący na wschód. Potem widzimy jeszcze trzy takie konwoje. Ludzie jadą na wojnę. Ta świadomość jest dziwna. XXI wiek, podobno „człowiek to brzmi dumnie”, a ludzie jak się mordowali tak się mordują. Za kawałek ziemi, za bańkę ropy, za to, że ktoś myśli inaczej. Czy „człowiek”, naprawdę brzmi dumnie ? Wątpię.
Przejazd przez Kijów to jeden koszmar. Jedziesz i jedziesz, od świateł do świateł. Jedziesz i jedziesz, wentylator praktycznie się nie wyłącza, pot zalewa nie tylko oczy.
W końcu, wyjeżdżamy z Kijowa i wreszcie możemy odpocząć od zgiełku zatłoczonego miasta.
Droga jest równa, ruch niewielki, jazda teraz jest przyjemnością.
Słoneczna kula obniża się coraz bardziej, a że jedziemy na zachód, to coraz ostrzej zaczyna świecić nam w oczy. Oznacza to, że dzień zbliża się ku końcowi i trzeba rozglądać się za jakimś noclegiem.
Wjeżdżamy do Żytomierza. I pomyśleć tylko, że gdybyśmy wracali z tej podróży jakieś pięćset lat wcześniej, to już bylibyśmy „w domu”.
Wjazd do Żytomierza od strony Kijowa. Uliczka w prawo przed pierwszymi zabudowaniami, na słupie tablica „Otel”. Jedziemy. Duży budynek z czerwonej cegły, obok kilka wielkich garaży na samochody ciężarowe, na ogrodzonym placu pilnowanym przez strażnika, kilka ciężarówek Iveco.
Pokoik dwuosobowy bez łazienki, ze śniadaniem, kosztuje 100 Hr + 20 za parking . Zostajemy.
Dostajemy pokoik na parterze z oknem na nasze, zaparkowane motory.
Kiedy rozpakowujemy nasze manele, podchodzi do mnie facet z wąsikiem i bródką. Typowa rozmowa, a potem” wot małodcy” i zaproszenie na piwo. Okazuje się, że jest to właściciel, Dawid Kogan. Również jest motocyklistą, śpiewakiem operowym, pracuje w Niemczech, a tutaj ma swój biznes, czyli bazę transportową. Prowadzi nas do garaży, gdzie oprócz Tir – ów, stoi jego BMW, ale to nie był GS. Może Banan pamięta jaki to był motor.
Po zwiedzeniu garażu, idziemy na pierwsze piętro, gdzie znajduje się bar i jadalnia dla gości. Jedna, potem druga kolejka, rozmawiamy o naszej podróży o jego pracy, w końcu … zaczyna się koncert.
Na początek „Por Ti Volare” Bocellego, potem „Libiami” Verdiego i jeszcze raz Verdi, tym razem „Brindisi” również z Traviaty. Coś niesamowitego. W tym momencie, strasznie żałowałem, że nie mieliśmy ze sobą kamery. Taka okazja. Ale nie wypadało przerywać koncertu, ani prosić o powtórzenie do kamery. Szkoda.
Taka podróż, tyle różnych wydarzeń, tyle przygód, ludzi pozytywnych spotkanych w drodze i teraz, prawie na sam koniec tej niesamowitej przygody … koncert operowy w hotelu. Wyprawa, podróż motocyklowa i to co w niej nieprzewidywalne, co nas czeka za zakrętem, za górą, za chwilę, byle tylko dać temu szansę, byle chcieć skorzystać, nie bać się tego, dać się ponieść. Fantastyka.
Dawid zapowiedział jeszcze dziewczynie z baru, że jesteśmy gośćmi pod specjalnym nadzorem i dla nas ma być wszystko, czego sobie zażyczymy. Specjalnych życzeń nie mieliśmy.
Dawid wieczorem już wyjeżdżał z Żytomierza, więc niestety trzeba było się pożegnać.
Po kolejnym dniu pełnym wrażeń, schodzimy do swojego pokoiku, żeby odpocząć przed ty, co jeszcze przed nami.
Dystans 472 km
Temp. 41 stopni
2 września 2015
Rano, przychodzi sms od Sylwka. Pisze, że od 3.30 jest już na swoim, własnym podwórku.
No nieżle. My od rozstania zrobiliśmy jakieś 300 km, a on ? Ale, tu może sam Sylwek opowie swoją historię powrotu, czyli to "na co go stać"
Tymczasem jemy śniadanko
i idziemy na parking, zdemontować moje tylne koło
, a następnie z kołem i kupioną oponą udajemy się do serwisu na wymianę. Koło idzie na maszynę i zaczynamy operację. Zdjęcie uszkodzonej opony odbywa się bez problemu, ale potem … Zewnętrzny rant nowej opony jakoś wchodzi, ale dalej ni cholery. Mechanik pomaga maszynie łyżkami, ale i to nie pomaga, opona jest sztywna i ześlizguje się z prowadnicy. Na dodatek jest cholernie gorąco i pot ciurkiem leje się nam po plecach. W końcu, we czterech, udaje nam się jakoś wcisnąć oponę. Pompujemy, płacę 20 Hr i wracamy na parking zamontować koło.
Potem podjeżdżamy pod hotel i instalujemy nasze manele.
Kiedy wszystko mamy już spakowane i mamy wystartować, czuję, że tył siedzi jakoś nisko.
Niestety, kapeć. Prawdopodobnie przy zakładaniu sztywnej opony została uszkodzona dętka.
Zapakowani podjeżdżamy pod szinomantaż, zdejmuję koło, ale co dalej ? Przecież bez sensu będzie walczyć jeszcze raz z tak sztywną oponą. Idę na bazar, poszukać czegoś odpowiedniego dla Trampka.
W jednym boksie jest używany Sirak za 500 Hr. Szukam dalej i znajduję nawet kilka nowych 17 – stek.
Wybieram Chińską Chaoyang za 1000 Hr z dętką i montażem. Idę ze sprzedawcą w miejsce gdzie mają mi założyć oponę i okazuje się, że jest to ten sam szinomontaż w którym stoi moje moto.
Teraz operacja przebiega bardzo sprawnie, nowa opona jest mięciutka, prawie sama wskakuje na obręcz.
Sprawdzamy jeszcze czy wszystko jest w porządku i w końcu montuję koło.
Lecimy w kierunku Kijowa, a temperatura cały czas rośnie aż dobija do 41 stopni. Jest cieplutko.
Za Połtawą mijamy pierwszy wojskowy konwój jadący na wschód. Potem widzimy jeszcze trzy takie konwoje. Ludzie jadą na wojnę. Ta świadomość jest dziwna. XXI wiek, podobno „człowiek to brzmi dumnie”, a ludzie jak się mordowali tak się mordują. Za kawałek ziemi, za bańkę ropy, za to, że ktoś myśli inaczej. Czy „człowiek”, naprawdę brzmi dumnie ? Wątpię.
Przejazd przez Kijów to jeden koszmar. Jedziesz i jedziesz, od świateł do świateł. Jedziesz i jedziesz, wentylator praktycznie się nie wyłącza, pot zalewa nie tylko oczy.
W końcu, wyjeżdżamy z Kijowa i wreszcie możemy odpocząć od zgiełku zatłoczonego miasta.
Droga jest równa, ruch niewielki, jazda teraz jest przyjemnością.
Słoneczna kula obniża się coraz bardziej, a że jedziemy na zachód, to coraz ostrzej zaczyna świecić nam w oczy. Oznacza to, że dzień zbliża się ku końcowi i trzeba rozglądać się za jakimś noclegiem.
Wjeżdżamy do Żytomierza. I pomyśleć tylko, że gdybyśmy wracali z tej podróży jakieś pięćset lat wcześniej, to już bylibyśmy „w domu”.
Wjazd do Żytomierza od strony Kijowa. Uliczka w prawo przed pierwszymi zabudowaniami, na słupie tablica „Otel”. Jedziemy. Duży budynek z czerwonej cegły, obok kilka wielkich garaży na samochody ciężarowe, na ogrodzonym placu pilnowanym przez strażnika, kilka ciężarówek Iveco.
Pokoik dwuosobowy bez łazienki, ze śniadaniem, kosztuje 100 Hr + 20 za parking . Zostajemy.
Dostajemy pokoik na parterze z oknem na nasze, zaparkowane motory.
Kiedy rozpakowujemy nasze manele, podchodzi do mnie facet z wąsikiem i bródką. Typowa rozmowa, a potem” wot małodcy” i zaproszenie na piwo. Okazuje się, że jest to właściciel, Dawid Kogan. Również jest motocyklistą, śpiewakiem operowym, pracuje w Niemczech, a tutaj ma swój biznes, czyli bazę transportową. Prowadzi nas do garaży, gdzie oprócz Tir – ów, stoi jego BMW, ale to nie był GS. Może Banan pamięta jaki to był motor.
Po zwiedzeniu garażu, idziemy na pierwsze piętro, gdzie znajduje się bar i jadalnia dla gości. Jedna, potem druga kolejka, rozmawiamy o naszej podróży o jego pracy, w końcu … zaczyna się koncert.
Na początek „Por Ti Volare” Bocellego, potem „Libiami” Verdiego i jeszcze raz Verdi, tym razem „Brindisi” również z Traviaty. Coś niesamowitego. W tym momencie, strasznie żałowałem, że nie mieliśmy ze sobą kamery. Taka okazja. Ale nie wypadało przerywać koncertu, ani prosić o powtórzenie do kamery. Szkoda.
Taka podróż, tyle różnych wydarzeń, tyle przygód, ludzi pozytywnych spotkanych w drodze i teraz, prawie na sam koniec tej niesamowitej przygody … koncert operowy w hotelu. Wyprawa, podróż motocyklowa i to co w niej nieprzewidywalne, co nas czeka za zakrętem, za górą, za chwilę, byle tylko dać temu szansę, byle chcieć skorzystać, nie bać się tego, dać się ponieść. Fantastyka.
Dawid zapowiedział jeszcze dziewczynie z baru, że jesteśmy gośćmi pod specjalnym nadzorem i dla nas ma być wszystko, czego sobie zażyczymy. Specjalnych życzeń nie mieliśmy.
Dawid wieczorem już wyjeżdżał z Żytomierza, więc niestety trzeba było się pożegnać.
Po kolejnym dniu pełnym wrażeń, schodzimy do swojego pokoiku, żeby odpocząć przed ty, co jeszcze przed nami.
Dystans 472 km
Temp. 41 stopni
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
- bankier
- czyściciel nagaru
- Posty: 567
- Rejestracja: 27.01.2009, 21:33
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Ale krótko Pisz Henry pisz
Przyszedł czas na Varadero
- HarryLey4x4
- łamacz szprych
- Posty: 712
- Rejestracja: 29.01.2015, 22:45
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: spod Poznania
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
I znowu niesamowita sprawa... Zazdraszczam
Ostatnio zmieniony 07.03.2016, 14:53 przez HarryLey4x4, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Kilka słów ode mnie.
Po rozstaniu popędziłem raźno przed siebie.Tak raźno,że zapomniałem zostawić chłopakom mój zapas oleju .
Niestety,mając taką tylko mapę na wyświetlaczu aparatu:
nieco poplątałem się w zatłoczonym i słabo oznakowanym Kursku.Zeszło sporo czasu i nie udało mi się dojechać do granicy UA/RUS.
Zrobiłem małe zakupy w jakimś sklepie przydrożnym,zamieniłem kilka słów z lekko wydżezowanym gościem i kulturalnie zaległem
w zacisznych krzakulcach.Chciałem się wyspać przed kolejnym dniem,który,jak się okazało,był dość długi.
Wczesnym rankiem na koń i dzida na granicę.
Nie,nie wziąłem jej szturmem.Raczej spokojnie,bo Rosjanie mieli lepsze karty.A konkretnie,moją deklarację celną,którą to "przemiła" celniczka wypełniła z moimi danymi,ale podpisem Banana.Na granicy prawie pusto,więc pan w okienku patrzył na mnie,podpis,śmiał się,dumał,ale pieczęć postawił.Kolejni tylko pobieżnie spojrzeli w moje manele,pogawędziliśmy o wyjazdach i wio.Bardzo przyjazna zmiana młodych ludzi.
Po stronie ukraińskiej nerwowe ganianie stada granicznych,jak zwykle sprawdzanie numerów ramy (notabene,tylko na granicach UA to czynią),kilku tajniaków wypytujących o pierdoły.Wymiana waluty w małej budzie,chwila rozmowy o sytuacji politycznej i już pędzę dalej,mijając dzieci idące do szkoły-w końcu
1 września.Robi się ciepło,później gorąco.Jem obiad gdzieś w drodze i po południu wjeżdżam do Kijowa.
Miastu wyraźnie brakuje obwodnicy,wiatrak załącza się często w korkach.
Wieczorem jestem na granicy UA/PL.Ukraiński celnik patrzy na daty przekroczenia granicy i mruczy,że to nie turystyka,to tranzyt .
Około 22 z wąsem wjechałem na polską stronę,zjadłem kolację gdzieś koło Chełma.Doładowałem baterię telefonu,zadzwoniłem tu i tam,że niedługo będę i dzida dalej.Około 3.30 wjechałem na podwórko.
Przykro mi,nic spektakularnego .
Po rozstaniu popędziłem raźno przed siebie.Tak raźno,że zapomniałem zostawić chłopakom mój zapas oleju .
Niestety,mając taką tylko mapę na wyświetlaczu aparatu:
nieco poplątałem się w zatłoczonym i słabo oznakowanym Kursku.Zeszło sporo czasu i nie udało mi się dojechać do granicy UA/RUS.
Zrobiłem małe zakupy w jakimś sklepie przydrożnym,zamieniłem kilka słów z lekko wydżezowanym gościem i kulturalnie zaległem
w zacisznych krzakulcach.Chciałem się wyspać przed kolejnym dniem,który,jak się okazało,był dość długi.
Wczesnym rankiem na koń i dzida na granicę.
Nie,nie wziąłem jej szturmem.Raczej spokojnie,bo Rosjanie mieli lepsze karty.A konkretnie,moją deklarację celną,którą to "przemiła" celniczka wypełniła z moimi danymi,ale podpisem Banana.Na granicy prawie pusto,więc pan w okienku patrzył na mnie,podpis,śmiał się,dumał,ale pieczęć postawił.Kolejni tylko pobieżnie spojrzeli w moje manele,pogawędziliśmy o wyjazdach i wio.Bardzo przyjazna zmiana młodych ludzi.
Po stronie ukraińskiej nerwowe ganianie stada granicznych,jak zwykle sprawdzanie numerów ramy (notabene,tylko na granicach UA to czynią),kilku tajniaków wypytujących o pierdoły.Wymiana waluty w małej budzie,chwila rozmowy o sytuacji politycznej i już pędzę dalej,mijając dzieci idące do szkoły-w końcu
1 września.Robi się ciepło,później gorąco.Jem obiad gdzieś w drodze i po południu wjeżdżam do Kijowa.
Miastu wyraźnie brakuje obwodnicy,wiatrak załącza się często w korkach.
Wieczorem jestem na granicy UA/PL.Ukraiński celnik patrzy na daty przekroczenia granicy i mruczy,że to nie turystyka,to tranzyt .
Około 22 z wąsem wjechałem na polską stronę,zjadłem kolację gdzieś koło Chełma.Doładowałem baterię telefonu,zadzwoniłem tu i tam,że niedługo będę i dzida dalej.Około 3.30 wjechałem na podwórko.
Wiki pisze:No i chciałbym się dowiedzieć wreszcie, "na co stać Sylwka"?
Przejechałem około 1500 km na raz na powrocie.Ot i cała tajemnica.henry pisze:Rano, przychodzi sms od Sylwka. Pisze, że od 3.30 jest już na swoim, własnym podwórku.
No nieżle. My od rozstania zrobiliśmy jakieś 300 km, a on ? Ale, tu może sam Sylwek opowie swoją historię powrotu, czyli to "na co go stać"
Przykro mi,nic spektakularnego .
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
No tak , 1500 km na raz, prościzna Każdy to robi przeciętnie raz na tydzień
- Wiki
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 307
- Rejestracja: 27.07.2015, 19:35
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dukla
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Tak właśnie podejrzewałem, że dał dzidę do chaty. Ale 1500 za jednym strzałem?
Pozazdrościć braku hemoroidów!
Pozazdrościć braku hemoroidów!
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Po 13 000 km, hemoroidy nie miały prawa się odzywać a 1500 za jednym strzałem ? Młody jestWiki pisze:Tak właśnie podejrzewałem, że dał dzidę do chaty. Ale 1500 za jednym strzałem?
Pozazdrościć braku hemoroidów!
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 273
- Rejestracja: 28.11.2015, 17:59
- Mój motocykl: nie mam już TA
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Mam pytanie do tej ,,wełny" na siedzeniu, czytałem że nie parzy się tyłek i dzięki wełnie stałe odbywa się tam cyrkulacja powietrza.
To chyba naturalna owcza tak?
Czy wyobrażasz sobie tak daleki wyjazd bez tej ,, wełniny" ?
To chyba naturalna owcza tak?
Czy wyobrażasz sobie tak daleki wyjazd bez tej ,, wełniny" ?
kufry aluminiowe, akcesoria - zapraszam na priv - PiotraS
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Odpowiedziałeś sobie w pierwszym zdaniuPiotraS pisze:Mam pytanie do tej ,,wełny" na siedzeniu, czytałem że nie parzy się tyłek i dzięki wełnie stałe odbywa się tam cyrkulacja powietrza.
To chyba naturalna owcza tak?
Czy wyobrażasz sobie tak daleki wyjazd bez tej ,, wełniny" ?
Oczywiście, naturalna. Sztuczna nie miała by sensu, sztuczne jest siedzenie.
Pewnie że tak, będzie piekło,ale jechać trzeba. Wszystko zależy od tego,ile mam miejsca i gdzie jadę. Miejsca, bo kiedy pada, trzeba wełnę schować w suche miejsce. W rejony gdzie często pada (np. Norwegia) nie ma sensu brać wełny.
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
504894578
-
- romeciarz
- Posty: 23
- Rejestracja: 14.11.2014, 16:36
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Warszawa
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Też jeżdżę z wełną. Jak pada odwracam wełną do spodu i woda spływa jak po dobrze wyprawionym kożuchu. Polecam ten sposób użytkowania.
- toper
- miejski lanser
- Posty: 377
- Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dębica
- Kontakt:
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
PiotraS pisze:Mam pytanie do tej ,,wełny" na siedzeniu, czytałem że nie parzy się tyłek i dzięki wełnie stałe odbywa się tam cyrkulacja powietrza.
To chyba naturalna owcza tak?
Czy wyobrażasz sobie tak daleki wyjazd bez tej ,, wełniny" ?
Ja przed dłuższym wyjazdem po prostu się nie gole
... w tyłek nie parzy i jest cyrkulacja
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 452
- Rejestracja: 13.06.2008, 09:14
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Dzierżoniów (♥ Poznań)
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
toper przy dłuższym niegoleniu uważaj żeby Ci się w łańcuch nie wkręciło
XL600V '98 był
jest:
Komar II 2330 '72
BMW K100RT '85
BMW F800GS '13
jest:
Komar II 2330 '72
BMW K100RT '85
BMW F800GS '13
- toper
- miejski lanser
- Posty: 377
- Rejestracja: 16.09.2012, 18:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Dębica
- Kontakt:
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Przy niebezpiecznej długości, spinam w kokamaciejw pisze:toper przy dłuższym niegoleniu uważaj żeby Ci się w łańcuch nie wkręciło
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: KIRGISTANY 2015 czyli, Bliżej, dalej, byle na wschód
Wejdę w buty Henry'ego:
bez takowego futra.Jest tylko jedno ale..
Ja rzadko kiedy się golę .
Wyobrażam sobie.Nawet tam byłem .Powiem więcej,wszystkie moje dotychczasowe wycieczki obyły sięPiotraS pisze:Czy wyobrażasz sobie tak daleki wyjazd bez tej ,, wełniny" ?
bez takowego futra.Jest tylko jedno ale..
Ja rzadko kiedy się golę .
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość