Albania - last call

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Albania - last call

Post autor: Qter »

PROLOG

(źr. wikipedia - Prolog (stgr. prologos) – wstępna, wyodrębniona część utworu dramatycznego lub narracyjnego, zawierająca relację o faktach poprzedzających zawiązanie akcji; prologiem nazywa się też autorski komentarz poprzedzający utwór.)

Zawsze tak bywa, że na początku jest myśl. Czasem myśl do czegoś prowadzi a czasem umiera. Z myśli często rodzą się pewne pomysły, idee a także marzenia.
W zeszłym roku usłyszałem od Biedona, że razem z Krabokiem myślą o odwiedzeniu w czerwcu Albanii. Można śmiało napisać, że od tego się zaczęło...

Najpierw była niepewność - Albania - co to za kraj? Słyszałem o bunkrach, mercedesach i wysokich górach... ale żeby tam od razu jechać?

Potem przyszła jesień i pierwsze przymiarki. Czy uda się to tak wszystko pospinać, żeby jednak pojechać...

W początku zimy wzięliśmy się za serwis motongów pod kątem wyjazdu.
Ja wtedy nie wiedziałem jeszcze, że na 100% pojadę ale trampka szykowałem.
Garaż u mnie w domu zapełniły różne części, akcesoria i narzędzia a także zamieszkały tam motocykle Biedrona I Kraboka.
Czas płynął szybko aż do sylwestra.

Po sylwestrze były narty i wydawało się, że mamy jeszcze dużo czasu... a ten płynął niebłagalnie - sekunda za sekundą, minuta za minuta i tak aż do maja.

W maju na gwałt kupowaliśmy i wymienialiśmy opony, kompletowaliśmy brakujące wyposażenie i kręciliśmy kilometry żeby przetestować siebie i motongi przed wyjazdem.

W połowie maja niestety Krabok odpadł z wycieczki - jakieś zamieszanie w robocie skomplikowało mu plany.

Za to w ostatniej chwili na jazdę ze mną i Biedronem zdecydował się Gruber.

Ruszyliśmy finalnie 1 czerwca w Dzień Dziecka.

Cdn...

PZDR

Qter

P.S.
Żywię nadzieję, że do relacji będzie Gruber z Biedronem dopisywać swoje uwagi bo pamięć moja ulotna bywa a czasem warto też przeczytać coś z perspektywy innej osoby.
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5506
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Albania - last call

Post autor: wojtekk »

Zasiadam i czekam na relację!
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
maciejś
romeciarz
romeciarz
Posty: 21
Rejestracja: 21.11.2014, 14:59
Mój motocykl: mam inne moto...

Re: Albania - last call

Post autor: maciejś »

Dawaj :)
Adampio
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 1947
Rejestracja: 21.10.2012, 17:32
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Warszawa-Środmieście

Re: Albania - last call

Post autor: Adampio »

Ja nawet przyszykowałem sobie pocorn :lol:
Awatar użytkownika
LUK76
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 617
Rejestracja: 13.04.2012, 19:14
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: Warszawa

Re: Albania - last call

Post autor: LUK76 »

Też już siedzę w poczekalni...

Wysłane z mojego LG-D620 przy użyciu Tapatalka
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

BONUS

Do popcornu należało by coś obejrzeć więc wrzucam dwa filmiki z jazd testowych przed Albanią....

Miłego oglądania!

PZDR

Qter



Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 1


Mamy ruszyć w poniedziałek. W piątek przed planowanym wyjazdem spotykam się na chwilę z Biedronem. Dzielimy części zapasowe pomiędzy motongi bo nie ma co się dublować. Z krótkiego spotkania robią się cztery godziny. Sobotę i niedzielę mam wyjęte na życie rodzinne. W międzyczasie próbuje się jakoś wstępnie spakować. Finalnie motocykl i ja jesteśmy gotowi do wyjazdu w niedzielę po 23...

Śpię szybko.

Pobudka jakoś po 5AM bo o 6 jestem umówiony z Biedronem na stacji po trasie - kilka kilometrów od domu. Z Gruberem mamy się spotkać na moście w Cieszynie w samo południe - jak prawdziwi mężczyźni :grin: .

Z Biedronem spotykamy się i bez zbędnych ceregieli pakujemy dupy na motongi. Jest dość chłodno. Przed Radomskiem trafiamy na wypadek dwóch TIR-ów. Sprawnie się przeciskamy pomiędzy stojącymi w kilku kilometrowym korku autami. Niektóre z aut zawracają i jadą pasem awaryjnym pod prąd... dobrze, że mamy większą mobilność na 2oo. Pierwszy postój robimy około 9 AM w Częstochowie. Tankujemy, przebieranie w lżejsze ciuchy, szybka kawka, baton i telefon do Grubera gdzie jesteśmy.

Przed południem docieramy do Cieszyna. Tam robimy ostatnie tankowanie w PL i jedziemy na most. Grubera jeszcze nie ma ale po chwili dojeżdża - my w tym czasie konsumujemy drugie śniadanie.

Ustalamy wstępnie trasę - plan zakłada dolecenie na Węgry tak daleko jak :dupa: pozwoli...

Startujemy . Dość sprawnie pokonujemy Czechy kierując się z Cieszyna na słowacką Żylinę a potem w kierunku Trnawy. Granicę Słowacko - Węgierską przekraczamy w Komarnie. Po wjechaniu na Węgry na pierwszej stacji kupujemy winietki i ruszamy autobanem na Budapeszt. Przed Budapesztem robimy odbitkę na A6 kierując się do granicy Chorwackiej. Na drodze nic ciekawego się nie dzieje. Na autostradach podróż umila nam muzyka z MP3 zagłuszając hałas z naszych opon. Nie wiem co mieli chłopaki ale ja na Węgrzech śpiewałem razem z Frankiem Kimono. Jednym słowem nuuuda jak w wenezuelskiej noweli...

Około godziny 19 zaczynamy myśleć o jakimś noclegu. Tu należało by dodać, że z czeluści internetu jeszcze przed naszym wyjazdem wygrzebaliśmy koordynaty różnym miejsc do spania w okolicach przewidywanych tras -w sumie mieliśmy ich chyba ponad 170. Kierujemy się w kierunku tego kempingu http://www.rencz.hu/ z naszej listy. Docieramy tam a na kempingu nie ma żywego ducha. Po chwili okazuje się, że na kempingu jedyni goście to jakaś zielona szkoła a obsługa - 2 osoby zajęci są wydawaniem kolacji. Pani kierowniczka zgadza się nas zakwaterować w osobnym pawilonie. Niestety nie mamy węgierskiej waluty więc zrzucamy jakieś graty z motków i na chwilę wracamy do Tolny po lokalną kasę oraz robimy podstawowe zakupy - czyli browar, chleb i chyba jakieś salami. Browar okazuje się w dalszej części wieczoru browarem z kukurydzy i zostaje ogłoszony najgorszym browrem na całym wyjeździ. Ośrodek w którym nocujemy miał swoje lata świetności w latach 60 ubiegłego wieku. W zajętym przez nas pawiolnie mamy przestronną łazienkę z 8 prysznicami, podobną toaletę, lodówke i stoliki na korytarzu więc jest gut. Na zewnątrz komary rypią. Polaków nocne rozmowy nie trwają długo bo jesteśmy trochę zrypani. Po osuszeniu tego co do tego się nadawało i nie nadawało idziemy spać.

Nakręcone tego dnia trochę ponad 900 km.

1249

jak widać na ośrodku nikogo nie ma...

1250

nasza "stołówka"

1251

i pawilon mieszkalny....

1252

1254

1256


PZDR

Qter
Ostatnio zmieniony 24.07.2015, 16:45 przez Qter, łącznie zmieniany 1 raz.
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
MotoMarcin
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 177
Rejestracja: 08.10.2014, 19:28
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Bielsko-Biała
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: MotoMarcin »

Czekam na kolejne części, za 2 tyg też mieliśmy startować w tamte strony ale plany się zmieniły.. cóż za rok może :)
"Nie cel jest ważny, lecz DROGA własnie..."
Mój kanał na YT : https://www.youtube.com/channel/UCU8Wuw ... RUIARE7RLg
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

Młodszy pisze:Czekam na kolejne części, za 2 tyg też mieliśmy startować w tamte strony ale plany się zmieniły.. cóż za rok może :)
słyszałem coś...

trzymam kciuki, żeby się wam udało :ok:

jakoś po łikendzie może będzie kolejny dzień... bo teraz :zabawa:

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
delfin697
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 180
Rejestracja: 19.09.2011, 18:43
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Gdynia

Re: Albania - last call

Post autor: delfin697 »

My tam byliśmy z Pytonem33 urlop 05. do 26.06.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
WSK 125 kros , WSK 175 kros, M-75, Junak M-10,CB450N klasyk, transalp PD-6 BMW R 1100 GS " MILCZENIE JEST MOWĄ BOGÓW "
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 2

Wstajemy jakoś o świcie czyli 6AM. Mamy twarde :dupa: a do Albanii wciąż daleko. Jemy szybkie śniadanie, pakowanie i odjazd w kierunku granicy z Chorwacją. Plan jest znów taki, że zobaczymy gdzie uda nam się dojechać - minimum okolice Sarajeva. Przed wyjazdem Gruber wyskakuje jeszcze pstryknąć fotkę rzeki w właściwie starorzecza Dunaju które znajduje się koło kempingu. Zapowiada się piękny dzień.

1303

Do granicy mamy godzinę drogi. Tam tankujemy, sprawnie przekraczamy granicę (jesteśmy na niej sami) i lecimy dalej. W pewnym momencie czuje pieczenie na szyi. Zatrzymuje się szybko na poboczu, ściągam kask i bandankę z szyi. No tak - ujebała mnie pszczoła. Chłopaki zatrzymują się za mną. Mam żądło. Podjeżdżamy do najbliższego cienia. BIedron wyciąga mi żądło, z apteczki wyciągam maść łagodzącą ukąszenia. Stoimy chwile, żeby sprawdzić czy nie będzie jakiegoś szoku - co prawda nigdy nie miałem takich reakcji ale to przecież była zagraniczna pszczółka i lepiej nie ryzykować... Jak już nam się znudziło stać to ruszyliśmy dalej. Chorwację pokonujemy kawałkiem autostrady więc wciąż nuda.Na tym odcinku słucham ostatniej płyty Depeche Mode. W południe docieramy pod granicę pomiędzy Chorwacją a Bośnią i Hercegowiną. Czas mamy niezły. Znów granica, znów symbolicznie i lecimy na Sarajevo.

W Bośni najbardzij cieszy nas cena paliwa - w przeliczeniu w okolicah 4PLN za 1 litr. Mnie zastanawia także ilość stacji benzynowych - każde mijane miasteczko ma ich kilka, często obok siebie. Na jednej ze stacji tankujemy i znów próbujemy coś z siebie zdjąć. Im bliżej Sarajewa tym ruch na drodze staje się większy. Gdzieś po drodze zahaczamy o sklep i jemy drugie śniadanie. Obwodnicą mijamy stolicę i jedziemy w kierunku miejscowości Foca drogą M18. Tu ruch jest zdecydowanie mniejszy. W miasteczkach już nie ma tylu stacji benzynowych i jakoś tak wydaje się spokojniej - a może to moje zmęczenie?


Droga po pewnym czasie staje się dość malownicza. Pojawiaja się pierwsze pionowe skałki i fajne winkle. Stajemy na chwilę zrobić fotki. Odchodzę kawałek, żeby zrobić zdjęcie i nagle spod nóg ucieka mi jakiś wąż... Kurde, trzeba zacząć sprawdzać gdzie się staje a rano trzeba wytrzepywać będzie buty przed założeniem.

1304

1305

Foce mijamy bokiem i kierujemy się na granicę z Czarnogórą. Po jej minięciu droga zamienia się w szutrówkę ze sporymi urwiskami po bokach. Chłopaki jadą do przodu ja zostaje robić zdjęcia. Po pewnym czasie dojeżdżam do miejsca, gdzie na środku drogi stoi kilka samochodów a przed nimi trwa remont. Mijam je ;). Niestety wygląda na to, że koparka dopiero zaczyna. Ściąga ziemię z nad drogi i wsypuje do urwiska poniżej. Wysyłam SMS-a do chłopaków, że stoję na robotach. W sumie ten przymusowy postój trwa 45 min. Biedron z Gruberem czekają na mnie na granicy.

1322

Znów sprawnie przekraczamy granicę. Granice stanowi rzeka Tara. Obok posterunku granicznego znajduje się tam kamping oraz baza dla raftingu.Na granicy robimy krótką naradę i podejmujemy decyzję, że lecimy przez Durmitor na Żabliak i może dalej. Jak się odbijemy od Durmitoru np. przez śnieg to wrócimy i w Plużine poszukamy noclegu.


1323

1306

1307


Droga prowadzi nas kanionem rzeki Piva.

źr. wikipedia podaje: Piva (czarn. ????) – rzeka w Czarnogórze; wypływa ze źródła na górze Golija. Płynie głębokim, miejscami do 1200 metrów, wąwozem. Nieopodal Mratinje przecina ją zapora wybudowanej w 1975 elektrowni wodnej, tworząca tam sztuczne jezioro o powierzchni 12,5 km2. Dalej rzeka kieruje się na północ i nieopodal miasta Šćepan Polje na granicy czarnogórsko-bośniackiej wraz z inną rzeką, Tarą, tworzy rzekę Drinę; ta jest dopływem Dunaju, zatem wszystkie te rzeki i ich dopływy należą do zlewiska Morza Czarnego.



1308


Kanion jest mega malowniczy. Droga idzie tunelami i półkami skalnymi. Aż chciało by się przejechać ten odcinek jeszcze kilka razy, albo skręcić gdzieś w bok...
Niestety na takie fanaberie nie możemy sobie teraz pozwolić jeśli mamy atakować Durmitor.


1309

Docieramy do tamy, która tworzy ww zalew. Jest czadersko. Po chwili jesteśmy w miejscu, gdzie odbija się na Durmitor. Robimy pamiątkowe fotki pod tablicą. Ja kładę nieopatrznie kask na siedzeniu zamiast jak zwykle powiesić na lusterku i próbuje przestawić motonga żeby zrobić kolejną fotkę. Kask spada na drogę a z drogi po kilkudziesięcio metrowym spadku ląduje w zalewie. Na szczęście pływa. W ciągu minuty zrzucam z siebie wszystko i zostaje na boso w samych gaciach. Gruber ostrożnie schodzi na dół aby mnie asekurować, Nie ma co - trzeba popłynąć. Włażę do wody - choć mamy czerwiec woda ma ze temperaturę na 2cm. Bez większych problemów wyławiam kask - jest cały! Teraz największym wyzwaniem jest wyjście z powrotem na drogę - kilkadziesiąt metrów w górę na boso. Uff - udało się. :grin:

1311

Osuszanie, ubieranie i jazda dalej. Kask jest w środku zimny i mokry - na szczęście mam grzałki do butów - wieczorem będę próbował go wysuszyć. Ruszamy atakować Durmitor. Droga początkowo prowadzi kilkoma tunelami i szybko pnie się do góry. Czuć wyraźną zmianę temperatury - robi się chłodniej. Po chwili możemy oglądać takie widoki.


1299

Droga jest wąska i bardzo malownicza. Widoki przypominają mi początkowo trochę ukraińskie połoniny przecięte nitka asfaltu. Gdzie nie gdzie widać jęzory śniegu. W pewnym momencie wjeżdżamy w prawdziwy śnieżny tunel. Wrażenie bezcenne. Przy zatrzymaniu moja stopa ślizga się na kawałku lodu i zaliczam parkingowego paciaka. Biedronowi udaje się złapać ten moment aparatem...



1312

1325

1319

1300

1318


Jak napiszę, że widoki zapierają dech będzie to banalne ale właśnie tak było. Wjeżdżamy na przełęcz. 1907m zaliczone!

1315

1301

1320

1314

1302


Docieramy do Zablijaka. Tam w markecie robimy standardowe zakupy czyli browar i cos na ząb na sniadanie. Mamy plan dolecieć jeszcze na most nad Tarą i pod nim przenocować - na kempingu na którym Biedron z Krabokiem spali w zeszłym roku. Przy moście jesteśmy po 20-tej i zaczynamy zjeżdżać na kemping szutrową drogą w dół kanionu. Po drodze mijamy się z właścicielem kempingu, który widząc nas zawraca. Bierzemy pokoje w domku i zamawiamy kolację. Dziś jemy pieczoną rybę i świninę. Do tego zimny browar a od gospodarza Rakije. Długo gadamy z gospodarzem o wszystkim po trochu więc idziemy spać dość późno. Ja wrzucam jeszcze do kasku grzałki.

Edyta:

było Budziki znów nastawiamy na 6AM.

jest: Budziki nastawiamy na 7AM - jutro czeka nas trochę ponad 250km - cel kemping nad jeziorem Szkoderskim w Albanii.

Tego dnia przejechaliśmy około 615km....

1321
w Zablijaku

1316
nasze spanie pod mostem

1317
chłodna noc lecz piękna

1324
zarys naszej trasy tego dnia


PZDR

Qter
Ostatnio zmieniony 27.07.2015, 16:26 przez Qter, łącznie zmieniany 1 raz.
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
seaseacker
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 52
Rejestracja: 27.09.2011, 10:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Kraków

Re: Albania - last call

Post autor: seaseacker »

Mam plan jechać we wrześniu, ale przez Serbię.

Śledzę opowieść z wypiekami na polikach :smile:
Stefan
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

seaseacker pisze:Mam plan jechać we wrześniu, ale przez Serbię.

Śledzę opowieść z wypiekami na polikach :smile:
jedź koniecznie, o Serbii też w tej relacji będzie... ale nie uprzedzajmy wydarzeń :smile:

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 3

Wstajemy nieśpiesznie. Dziś mamy zamiar dojechać do kempingu nad jeziorem Szkoderskim w Albani. Przed nami około 260km - pora dać odpocząć naszym :dupa: . Wieczorem rozmawialiśmy z właścicielem kempingu o drodze która idzie obok stacji narciarskiej w Kolasin do Berane. Twierdzi, że droga tamtęty idąca jest akurat na nasze motocykle. Aha tu jest strona tego noclegu pod mostem: http://www.tarakularaft.com/en/ .

1326
na kempingu mamy wszystko co trzeba


1327
poranne pakowanie

Plan jest prosty - jedziemy.

Ruszamy około 9AM. Na moście chwilę nam się schodzi na pamiątkowe zdjęcia. Robi wrażenie! Obok mostu jest tyrolka - niestety jesteśmy za wcześnie i jeszcze jest zamknieta a może nie jest jeszcze sezon?

Szkoda.

1328
Teresa Grubera

1329


1330

tam na dole po prawej te zabudowania to nasz nocleg


1331

widok z mostu na Tarę - prosto w dół

Na początku jedziemy doliną w górę Tary. Droga to równy asfalt, fajne zakręty i czasem tunele. Tara zanim wpadnie w kanion jest taka bardziej cywilizowaną rzeką.

1332

Docieramy do Kolasin i tam chwilę błądzimy. Przed wjazdem w góry tankujemy. Na stacji spotykamy lokalesa na KTM 990 w wersji super moto. Pytamy się o drogę z Kolasin do Berane koło wyciągu. Mówi, że przy wyciągu kończy się asfalt a dalej jest droga dla samochodów terenowych. Ogólnie nam odradza przejazd tamtędy. Stwierdzamy, że spróbujemy bo przecież nie jesteśmy miękkie faje.

Po 9 km docieramy do stacji narciarskiej http://www.skiresort.info/ski-resort/ko ... trail-map/ dziurawym asfaltem. Dolna stacja narciarska leży na wysokości 1450m. Dookoła nie ma żywego ducha i całość wygląda jakoś tak smutno. No nic, trzeba lecieć dalej. Wyjeżdżamy na drogę szutrową obok parkingu wyciągu. Idzie on przez las i pnie się lekko do góry. W oddali słyszymy jakieś wybuchy - być może wysadzają skały.

1333

1334

To nasze pierwsze starcie obładowanymi motocyklami z jazdą po takiej drodze w czasie naszej wycieczki. Droga jest naprawdę ciekawa. Miejscami koleiny i kałuże a czasem po prostu całkiem duże, śliskie kamienie. Dobrze, że jest w miarę sucho. O ile mnie pamięć nie myli po drodze mijamy jeden samochód ściągający drewno a tak to cisza i spokój. Są miejsca gdzie można przyśpieszyć i wrzucić 4-ke ;)

1335

1336

Po około 20km od wyciągu docieramy do miejscowości Lubnice. Tam zaczyna się piękny nowy asfalt ciągnący się do samego Berane. Jazda poza trasą asfaltową była co prawda krótka ale i tak dostarczyła nam mnóstwo pozytywnych emocji.

1337


1338

1339


Z Berane kierujemu się na Plav a potem w kierunku granicy z Albaną do której docieramy po 14-nastej. Na granicy jesteśmy sami. Tym razem formalności trwają trochę dłużej bo pan celnik spisuje wszystkie nasze dane ręcznie do wielkiego zeszytu. Korzystając z tego jemy drugie śniadanie. W sumie czas mamy dobry a na miejsce podobno już niedaleko.

1340

1341


Kawałek za granicą kończy się asfalt i zaczyna się górska droga. Jest trochę podobna początkowo do tej drogi, którą jechaliśmy w Czarnogórze. Po chwili jednak kamienie robią się większe oraz pojawiają się pierwsze przepaście.

1342

1343

1344

1345

1346

1347

1348

1349

1350

1351

1352
na drodze trwają prace - niedługo będzie tam asfalt

1353
tak naprawdę to krowy się tam rzadko spotyka

Droga kluczy. Powoli, spokojnie pokonujemy jej kolejne odcinki. Nie śpieszymy się.Po drodze mijamy kilka wiosek, w których przy drodze można zobaczyć świnie, owce i inny inwentarz. W jednej z takich wiosek Gruber rozdaje tubylczym dzieciom maskotki które wiózł z Polski. Dojeżdżamy w końcu do Tamare na SH20 - o ile dobrze pamiętam to w tym miejscu zaczyna się asfalt. Jest nowy i zaprasza nas do rozwijania ciut większych prędkości.

1354

1355

1356

W jednym miejscu znajduje się punkt widokowy a cała droga została dofinansowana przez EU. Niebawem asfalt będzie do samej granicy. Cieszę się, że udało się nam przejechać jeszcze kawałkiem niezmodernizowanej trasy. Pojawiają się zajebiste winkle. Choć nie mamy szlifierek to w agrafkach można się ładnie poskładać. Na kilku zakrętach przycieram osłoną silnika - ale tylko z lewej strony - wszyscy mamy banana na gębie.

1357

1358

1359
agrafka

1360
to jest jedna i ta sama droga


1361

Po kilkunastu kilometrach droga się wypłaszacza i jakoś równiej. Zaczynamy odczuwać zmęczenie. Dojeżdżamy do Hani i Hotit - w sumie fajna nazwa. Na skrzyżowaniu jest stacja benzynowa Gulf. Próbujemy zatankować i zapłacić kartą - tym razem się nie udaje - brak połączenia terminali płatniczych. Jak to mówią odjeżdżamy z kwitkiem ale jeszcze nie na oparach. Jedziemy do Koplik. Tam chwilę szukamy bankomatu a następnie robimy standardowe zakupy - czyli browar i coś na kolację...

1362

Chwilę przed 18-nastą docieramy na kemping w Omare - o tu: http://www.lakeshkodraresort.com/ Kemping jest na naprawdę dobrym poziomie - czysto, miło i bezpiecznie. Rozbijamy namioty, długa kąpiel (moja najpierw w jez. Szkoderskim a potem pod prysznicem) i pora na kolację. Tą spożywamy na plaży jez. Szkoderkiego... zostajemy tam jeszcze na piwo... które kończymy przy namiotach. Finalnie noc jest na tyle ciepła, że śpię pod gołym niebem. Rano mamy atakować pętle Theth.

1363

1364

1365

1367
kolację podano

1366
zachód słońca nad jez. Szkoderskim

1368

1369
mniej więcej tak wyglądała nasza trasa tego dnia

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Dorzucę swoje 3 grosze.
Na nudne autostrady nie montowałem kamerki na kasku. Przy prędkościach powyżej 100 km/h głowa dziwnie mi się odchylała do tyłu, kark bolał. Kamerkę założyłem 2 dnia naszej jazdy po minięciu Sarajewa. Tak powstał materiał na film. Zaczyna się gdzieś przed Foca a kończy pod mostem na Tarze.

Biedron
seaseacker
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 52
Rejestracja: 27.09.2011, 10:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Kraków

Re: Albania - last call

Post autor: seaseacker »

Szybkie pytanie..
jak wygląda sprawa motocyklowa na granicach?
Śmiga się bez kolejek czy grzecznie stoi w korku? ;)
Stefan
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

seaseacker pisze:Szybkie pytanie..
jak wygląda sprawa motocyklowa na granicach?
Śmiga się bez kolejek czy grzecznie stoi w korku? ;)
zależy gdzie, najczęściej na granicach nie było tłoku - więc nie było sensu pchać się przez te 2 samochody przed nami... kilkukrotnie byliśmy też jedynymi
na granicy Albańsko - Czarnogórskiej w drodze powrotnej przekroczyliśmy bramkami dla pieszych - ustawiając się w kolejce za motocyklistami z niemiec...
np. w Rumunii celnik sam nas do przodu wyciągnął widząc nas podjeżdżających...
ja bym nie demonizował granic

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Albania - last call

Post autor: Biedron »

Film obrazujący ostatni opis Qtra z 3 dnia.

Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3396
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Albania - last call

Post autor: Qter »

DZIEŃ 4

1380
kemping śpi


1381
"nasze" obozowisko


Budzimy się dość wcześnie bo jakoś koło 6AM. Kemping jeszcze w większości śpi a my zbieramy się nieśpiesznie. Dziś w planach jest pętla Theth. Graty zostawiamy na kempingu i lecimy na lekko tylko z "podstawowym" wyposażeniem. Ruszamy chwilę po 8AM. Prawie od razu po opuszczeniu kempingu odbijamy w boczne ścieżki. Pozwala nam to ominąć Shkodrę bokiem a dostarcza takich przeżyć jak przejazd drogą przez środek cmentarza - legalnie!.

1382


Po drodze zatrzymujemy się na jakieś zakupy prowiantowe. W sklepie obsługa działa w ten sposób, że pani podaje sprawunki a pan kasjer wszystko zapisuje na jakiś kawałkach papieru i ręcznie sumuje - podobnie jak to było kiedyś w małych sklepach w Polsce. Jedyny minus taki, że pan kasjer się myli w prostym sumowaniu ale po zwróceniu uwagi wszystko odkręca. Od tej pory baczniej zwracam uwagę na wysokość płaconego rachunku.

Lecimy w kierunku Kir początkowo asfaltem wzdłuż rzeki o tej nazwie Kiri. Woda w rzece jest bardzo przejrzysta. Po przekroczeniu mostu droga zamienia się w przyzwoita szutrówkę. Po kilku kilometrach koryto rzeki odsuwa się od drogi w coraz głębszy kanion a droga robi się bardziej kamienista coraz częściej idąca trawersem zbocza. Jazda sprawia nam wiele radości. Koncentracja jest tu wymagana.


1383


1385

1386

1387

1388

1389

1390

Jakoś po minięciu Kir stajemy na dłuższą chwilę. Biedronowi przestał gadać klakson a z nim cała elektryka poza przednią lampą, rozrusznikiem i układem zapłonowym. Na desce nie działa żaden wskaźnik bo linka prędkościomierza strzeliła gdzieś na Węgrzech.Po pierwszych oględzinach wygląda na spalony bezpiecznik - zajmiemy się tym potem - może w Theth. Gruber rusza z postoju pierwszy i wybiera zły rozjazd. Ja widząc zaczynam go gonić. Zanim się ubrałem w swoje graty ten już odjechał znaczny kawałek i dopiero po około 15 min. udaje mi się go zatrzymać. Śmiejemy się z całej sytuacji i wracamy do Biedrona. Po drodze kilka razy mijamy busy - takie miejscowe marszrutki. Spotykamy też starszego holendra w skodzie Yeti na żółtych blachach - mówi, że jedzie tylko na przełęcz...


1391


1392
znajdź motocyklistę na zdjęciu


1393

1394

Na drodze pojawiają się koleiny i trochę starego błota. Kozakując na jednej z kolein mnie wynosi pod zbocze gdzie się wykładam omijając o centymetry lampą naprawdę duży głaz. Kończy się na lekko pękniętej przedniej owiewce - której rany zaklejamy power tapem i chwili strachu. Koncentracja jak i zmęczenie się zwiększają. Zastanawiam się po co ludzie jadą południową drogą przez Kir do Theth na obładowanych motkach albo co gorsza jeszcze z pasażerem... i cieszę się, że mam alu osłonę silnika a nie plastikową atrapę... W sumie po tych ścieżkach w górach Przeklętych można by było fajnie się na jakiejś kozie przez miesiąc kręcić...

1395
tą drogą w dole jakiś czas temu jechaliśmy...


1396
a tą za chwilę jechać będziemy...


Po kolejnych kilometrach zatrzymujemy się na moście przy górskim potoku - jak się potem okazało o nazwie "Lumi i Shales" (podobno znanym w kajakowym świecie). Ja postanawiam zażyć odświeżającej kąpieli w przejrzystych acz zimnych wodach a chłopaki tylko z grubsza się ochładzają. Kolor tego potoku jak ktoś kiedyś powiedział umieją nazwać tylko kobiety... i jest to prawda :grin:

1397

1398

1399
chłodzące brody...

1400

1401

1402

1403

Ruszamy dalej. W kilku miejscach na drodze pokonujemy płytkie brody - zabawa jest przednia. W końcu po przejechaniu około 80 km i 6h jazdy docieramy na słynny most w Theth. Na moście siedzą lokalesi wypytujący o wszystko. Jedziemy pod starą szkołę - jako punkt obowiązkowy zwiedzania a następnie szukamy miejsca do odpoczynku.

1404
pamiątkowe zdjęcie pod szkołą

1405
tak trzymać!

W końcu po pokręceniu się tam i z powrotem trafiamy na Ville Gecaj http://villagjecaj.com Mają kawałek płaskiego podwórka, parasole z cieniem, zimne piwo i kuchnię w której gotuje starsza pani. Z obsługi młody chłopak z dziewczyną mówią całkiem nieźle po angielsku. Pytamy się co możemy zjeść - odpowiedź brzy, że tak ale za chwilę i czekamy.. Normalnie pewnie dostałbym kartę ale tu albo zostałem źle zrozumiany albo ja sam źle zrozumiałem... po 20 min. idę do kuchni i widzę krzątających się mieszkańców. Odpowiedź jaką słyszę , to to, że jedzenie będzie za 5 min....

1406

1407

1408
okoliczności przyrody

1409

W tak zwanym miedzy czasie Biedron rozwiązuje problem prądu - klakson powoduje zwarcie przepalając bezpiecznik. Udaje się przywrócić prąd jednak Biedron zostaje bez sprawnego klaksonu do końca naszej wycieczki. Po powrocie, w Polsce okazuje się że winowajcą był przetarty delikatnie kabel przy samej wtyczce klaksonu - na dziurach się zwarł i tyle...

W końcu dostajemy jedzenie - pyszne domowe sery, chleb, warzywa przed chwila zerwane w przydomowym ogródku. To przystawka. Danie główne to zapiekana z ziemniakami jagnięciną. Wszystko smakuje wybornie. Na deser bierzemy tylko kawę... Szkoda, że nie możemy się pobyczyć w tych pięknych okolicznościach przyrody jeszcze chwilę...

1410
pyszne domowe sery

1411
jagnięcina z ziemniakami MNIAM

1412
"słynny" most w Theth


Zaczynamy odwrót do naszej bazy. Po wyjechaniu z Theth droga SH 21 prowadzi lasem. Znów są to kamienie zamieniające się powoli w szutrówkę gorszej jakości tak by po około 15 km. zupełnie zmienić się w nowy asfalt. Na szczęście nie widać żadnych maszyn więc może już dalej asfaltu robić nie będą? Asfalt ma kilka fajnych agrafek lecz potem zaczyna się robić i nudny i raczej płaski. Znacznie fajniejsza była jazda drogą (już tą asfaltową częścią) SH20 niż obecną SH21. Mimo to i tak znów zamykam opony i przycieram osłonę...

1413

1414

1415

1416

1417
około 15 km za Theth - droga SH21 - w tym miejscu zaczyna się asfalt :swieczki:


1418

1419
widoczek na SH21

1420
zamykanie opon

1421
zamykania opon ciąg dalszy

Około 17:30 docieramy do Koplik gdzie znów robimy standardowe zakupy - zimny browar (wcale nie jest go łatwo znaleźć) i coś do jedzenia. Wracamy na "nasz" kemping.

1422
Koplik


1423
w środku Thomas


Na kempingu okazuję się, że obok naszych namiotów rozbił się Niemiec na tramku 600 - niejaki Thomas. Od słowa do piwa, od piwa do kolejnego piwa do późnych godzin nocnych wymieniamy uwagi odnośnie jazdy motocyklami, pogody, modzie itp.. Thomas należy do klubu transalpa w Niemczech i był na tegorocznym ITT w Niemczech. Jego blog możecie poczytać tutaj http://trippingtom.blogspot.com/2015/06/tag-6-al.html (tu odcinak gdzie nas spotkał). Dostajemy od Thomasa kolorowe flamastry aby Jarek mógł na mapie zaznaczać już przejechane drogi :grin: . Mówi nam również, że w zeszłym roku na podjeździe do Theth drogą południową zginął czeski motocyklista jadący na afryce - spadł w przepaść... (świeć Panie nad jego duszą). Dobrze, że dowiedziałem się o tym po fakcie, bo mocniej pośladów i tak nie był bym w stanie ściskać...

Imprezę kończymy jak zamykają już bar z piwem i pizzą na plaży. Jutro mamy plan dojechać do Valbone. Śpimy znów jakoś poza namiotami :grin:

Dzisiejsza trasa wyglądała mniej więcej tak:

1424

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
seaseacker
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 52
Rejestracja: 27.09.2011, 10:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Kraków

Re: Albania - last call

Post autor: seaseacker »

Rozumiem że pętla Theth jest do zrobienia na cały dzień? oczywiście spokojnej jazdy bez napinki ;) :wink:
Stefan
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości