Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
wilczek
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1831
Rejestracja: 05.03.2012, 13:45
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: wilczek »

Szwwweeesssssteeeeerrr :whip: ale :dupa: :haha: Łukasz, nieźle :lol:
luk2asz
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1642
Rejestracja: 15.05.2009, 11:31
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: luk2asz »

Wygląda na to, że miałem szczęście w zeszłym roku. LKGS czyli ligurische grenzkammstraße w połowie lipca wyglądała jak na zdjęciach poniżej i w pojedynkę miałbym chyba problem. Jak widać, druga połowa sierpnia bardziej łaskawa, choć zastanawiam się czy ten śnieg już szedł. W końcu to grubo ponad 2000 m.n.p.m.


Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Awatar użytkownika
dan_one
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 93
Rejestracja: 11.08.2011, 15:54
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: SY

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: dan_one »

Nieżle :smile: btw bardzo ładne BMW :smile:
luk2asz
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1642
Rejestracja: 15.05.2009, 11:31
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: luk2asz »

No i cóż :smile:
Minęło 6 lat , :dupa: stwardniała, to trzba było jednak zaliczyć Stella Alpina Rally osobiście.

Stella Alpina Rally 2018 - zaliczony. :smile: :smile: :smile:
whiter
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 256
Rejestracja: 28.01.2017, 19:17
Mój motocykl: XL650V

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: whiter »

Łuki dawa foty :)
luk2asz
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1642
Rejestracja: 15.05.2009, 11:31
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: luk2asz »

Coś u nas nie idzie wstawić normalnie relacji, to wklejam link z afrykańskiego - tam działa.

http://africatwin.pl/showpost.php?p=590574&postcount=51
luk2asz
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1642
Rejestracja: 15.05.2009, 11:31
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: luk2asz »

Udało się wstawić relacje, Colles poddał pomysł z buźkami i działa :smile:

No to po kolei, pomysł na wyjazd jest od kilku lat. Od kiedy wróciłem z Piemontu zawsze chciałem tam wrócić ale właśnie w drugi weekend lipca, bo wtedy właśnie jest Stella Alpina Rally. Od 1966 r., każdego lipca odwiedza to miejsce tysiące motocyklistów, dosłownie, nawet tworzą się zatory na drodze. i TAK BYŁO CO ROKU. Co roku mówiłem jedźmy. Ale ten miał wakacje, ten Rogacza, ten dziecko małe, a tamten sraczkę :smile: . Ja też zawsze coś miałem.

Tak było 6 lat temu, jeszcze na "osiołku"
Obrazek

W tym roku zgadaliśmy się z Mykiem na Izim, potem doszedł Novy, no i jakoś poszło. Co prawda, jak zwykle ze mną bywa, wyjazd był uzależniony od pogody. A prognozy były różne. Na szczęście w środę przed wyjazdem prognozy mówiły, że weekend w Piemoncie będzie prawie Ok. Czyli słońce i jakieś przelotne deszcze czy burze. No to co – napęd wymieniony (dzięki Antek), ciepły śpiwór kupiony, to się pakujemy i jedziemy.

Czwartek nad ranem się budzę (o 3:35), biorę prysznic, ostatnie golenie i jazda. Startuję o 4:00.
Przede mną 1560 km. Myku i Nowy są już w Genewie u Qrczaka więc mają blisko. Jeszcze Myku z kieszeni dzwoni o północy i nie daje zasnąć, więc sen jest krótszy :smile: .
Jadę, droga jak droga. Autostrada, Afryka pali po 7,5 jak się goni z kuframi. Tankowanie co 250, 300, zależy od natężenia ruchu. Pomiędzy Wiedniem i Grazem śniadanie. Czyli standard, kawa i pannini prosciutto. No i dalej w drogę . Mijam Alpy, zjeżdżam w kierunku Wenecji i jest kryzys. 13:40 staję na stacji i idę na drzemkę pod drzewko. 15 minut „czuwania” i jedziemy dalej. Krótki deszcz koło Wenecji, jazda jak w grze komputerowej po autostradzie włoskiej i mijam Milano i Torino. Dostaję info od Myka, że jadą na termy w Susa, a później na kamping Gran Bosco do znajomych. No to piszę podczas jazdy do nich że mogę na kamping ( jestem już mistrzem w pisaniu podczas jazdy, wiem, nie poważne) i wjeżdżam do Susy. Niestety brak odzewu, brak odebranej rozmowy, to jadę na kamping – może ich spotkam. Niestety, żaden telefon nie odpowiada, to jadę na górę- na miejsce spotkania setek motocyklistów i jak to mówi Warakomska, motocyklistek. Piszę tylko do chłopaków, że jadę na górę.
Pozostało 30 km. Ostatnie 17 to już wąska, kręta droga pod górę, a ostatnie 10 po szutrze. Jadę, pogoda jest jak z prognozy, wiszą szare chmury, niebieskie niebo z boku, a jest już 20:00 . 16 godzina jazdy. Zostało 5 km do celu – patrzę przed siebie i widzę diodowe światła. Myślę sobie Afryki – 2 sztuki. Nie, nie możliwe żeby to byli Oni. To nie totolotek. Ale odkręcam manetkę, kilka zakrętów biorę bokiem z kuframi. Ale co tam , jak nie Oni, to przynajmniej pokaże lokalnym jak się jeździ :smile: .
Dojeżdżam „lokalsów’ i patrzę , germańskie blachy, no to nie ma uja we wsi, to muszą być „uchodźcy”. Stajemy obok siebie ( Myku kojarzył mnie z Iziego , Novy mnie nie znał) i Novy krzyczy – Łukasz ????. I wszystko jasne. Na 5 km przed metą spotykamy się i dojeżdżamy razem na obóz.
1600 km i sto metrów przyszło mi jechać tego dnia żeby poznać Novego, spotkać Myka i sprawdzić jak się sprawdzi mój śpiwór kupiony dzień wcześniej , który ma komfort do -2 st. :smile:
Tak minął dzień pierwszy. Oczywiście, nie skończył się tak szybko, ponieważ należało wypić trunki zwiezione z kraju naszego i wprost od Angeli.

Summa summarum z szukaniem chłopaków wyszło 1600 i 100 metrów.
Obrazek

Nasz obóz pod wieczór, jeszcze mało namiotów, później już baaaardzo dużo
Obrazek

Noc też ładna, tylko wiało mocno.
Obrazek

Dzień drugi, czyli piątek wita nas lekkimi chmurkami i słońcem. Zapomniałem dodać, ze poprzedniego wieczora, szukając miejsca na dobre miejsce dla naszych namiotów, lądujemy obok GS’a i Yamahy ( jakiegoś czopera, nie znam się), jak się okazuje chłopaki z Wrocławia. To jedyni Polacy z Polski (oprócz mnie oczywiście :smile: ). Pozostali to mieszkający w niemcowni Polacy – takie życie :smile: . Tomek z Wrocławia okazuje się ( czy jakoś tam ) rodziną z naszą Obcą czyli żoną Obcego , czyli moją przyszłą teściową z Myczkowiec :smile: .

Poranny widoczek z namiotu
Obrazek

Rano jemy śniadanie, krótka przechadzka po campie, ludzie zaczynają się zjeżdżać ale to jeszcze nie to. Tomek z Wrocławia startuje na górę, Zbyszek jego kumpel na czoperku zostaje na dole.

Ja, Myku i Nowy zjeżdżamy na dół, tankujemy i atakujemy Monte Jafferau. Jadę tam już trzeci raz, tym razem jeszcze inną drogą. Jedziemy przez Fort Foens. Krótki postój i dalej na Monte Jafferau. No i niestety początek lipca, obfita zima i koniec jazdy. Wielka płachta śniegu i trzeba zawracać. Jest decyzja, że jedziemy do tunelu, choć wiemy że zamknięty. Ale dzień wcześniej chłopaki dowiadują się, że da się przejechać. Wjeżdżamy, na początku oczywiście informacja, że grozi zawaleniem ale co tam. Przejeżdżamy wał ziemny i wio do środka. Rzeczywiście, w pewnej części tunelu ściany już się zawalają do środka, no ale cóż :smile: . Dojeżdżamy do końca, a tam Czesi próbują wjechać. Bariera ziemno-skalna jest trudniejsza do pokonania. Pomagamy Czechom wjechać, oni nie wiedzą jaka jest droga dalej więc postanawiamy nie ryzykować i wracamy tunelem i zjeżdżamy na dół. Wieczorem okazało się, że mieliśmy fart, ponieważ w dalszej części drogi znowu zwały sniegu.

Wjazd do galerii Saguret , czyli w tych skałach jest tunel.
Obrazek

Inna perspektywa
Obrazek

A Novy na to wszystko z góry ....
Obrazek

I jeszcze widok na dolinę
Obrazek

Jedziemy dalej. Walimy na Suse i pniemy się na Colle delle Finestre. Świetny wąski, kręty podjazd, do połowy asfaltem, później szuter. W tym roku szło tędy Giro d’Italia. Na górze kilka fotek , przerwa i walimy w kierunku Assietta Strada. Jadę trzeci raz nią ale pierwszy raz w tą stronę. Jest świetna. Kilkadziesiąt kilometrów na wysokości 2400. Kilka fotek i jedziemy na dół.

Coll delle Finestre, pomyśleć że to właśnie tutaj w tym roku Criss Froom wygrał całe Giro d'Italia. Nockout.
Obrazek
.
.
.
Nie wiem co z tymi telewizorkami youtuba na forum ale coś mi nie wychodzi więc daje linkahttp://www.youtube.com/watch?v=PuhdcmKj ... e=youtu.be
.
.
.
Ekipa prawie w komplecie :-)
Obrazek

I prowoder wyjazdu :-)
Obrazek

No i jedziemy na Strada dell'Assietta - niemcy mówią Assietta Kammstrasse
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Robimy zakupy i jedziemy na znany nam kamping Gran Bosco. Tam za 3 euro od głowy możemy korzystać do woli z łazienek, toalety itp. Więc czas na odświeżenie, tym bardziej że kurzu było co nie miara. Później znowu na górę na 2154 m do obozu. Znowu alkohol, znowu grill i pogaduchy, choć krótsze bo zmęczenie daje znać. Dołącza do nas Rafał z Niemiec, Polak ale już szprecha prawie po niemiecku. Mieszka od 3 roku życia w niemcowni i już 25 lat. No to może już zaciągać :smile: . Jest fanatykiem starych motocykli. Przyjechał tu wracając z Portugali na jakimś wynalazku BMW z 1968 roku jak pamiętam ale mogę się mylić. Nie ma namiotu, ale ma dobry humor i Hiszpańskie wino. Rano wpada jeszcze Tomek z Nowego Sącza ale też miał bliżej bo mieszka w Niemczech chyba 20 lat.

Wieczór jest już trochę tłoczno ale to jeszcze nie to :-)
Obrazek

Noc jest chłodna, śpiwór do -2 się przydał - Nowy podobno śpi we wszystkim - ja w gaciach :-)
Obrazek

Następny poranek - taki landszafcik z namiotu.
Obrazek

Rafał śpi właśnie tak.
Obrazek

Kilka fotek z z campu, dzisiaj Sobota, jest nas już więcej ale to nie kumulacja.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Słońce wysoko , wysoko. Świeci pilotom w oczy....
Obrazek

No i panowie dyrektorzy
Obrazek

A tu cała polsko polonijna ekipa :-)
Obrazek


Dzień trzeci mija podobnie jak drugi tyle, że leniuchujemy do godziny 13. Słońce grzeje jak cholera, trzeba się przed nim chować. Wreszcie podejmujemy się wyjazdu na Coll de Sommellier. Niestety w tym roku nie dało się odśnieżyć wjazdu na samą górę więc nawet się nie pchamy ile się da tylko trochę się wygłupiamy na 2700 m , Myku pokonuje rzekę Tomek po błotku, a ja nagrywam.

Tak sobie latamy
Obrazek

A tyle po mnie zostało
Obrazek

Kilka fotek z góry
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Spadamy na sam dół, do Bardonechcii, na zakupy , coś przekąsić. Podczas zjazdu musimy kilka razy czekać przed nawrotami, żeby się minąć z innymi . Mega dużo motocykli, prawie korki :smile: .Przy okazji oglądamy trochę meczy Szwecja – Anglia (chyba) i jedziemy na asfaltową wycieczkę przez Francję do Olux. Znowu zakupy, znowu łaźnie na kampingu i z powrotem na górę. Jedziemy powoli żeby się nie zakurzyć :smile:

Wieczorem - na zdjęciach jest 21:00 - jest mega ludzi. W nocy gwarno , miliony gwiazd, dziesiątki motocykli gdzieś wysoko w górze pcha się na szczyt - jest zajebiście.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Znowu grill, winko no i pakowanie. Jutro musze wracać. :sad: Po zjedzeniu wszystkiego co Novy przywiózł, wypiciu wina, nastawiam budzik na 4:45.
Niestety telefon był trochę ściszony, przyłożony kurtką i efekt jest taki, że budzę się o 6:44. K…jego mać. Mam 1565 km do domu, jestem w d…pie. W 30 minut składam namiot i ląduję na motocyklu. Startuję o 7:15. W Krakowie jestem o 22:45.
Taka oto była Stella w tym roku. Za rok jadę znowu, taka nowa świecka tradycja.
.
.
Wujek Google złożył taki filmik ale jak zwykle coś nie tak u nas z telewizorkiem , daje linka http://www.youtube.com/watch?v=vL7FiPlY ... e=youtu.be

.
.
Dzięki Myku i Novy za towarzystwo - było w pyte.

Obrazek
Awatar użytkownika
Hall
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 38
Rejestracja: 31.01.2016, 19:16
Mój motocykl: nie mam już TA

Re: Stella Alpina Rally - z prywatna audiencją

Post autor: Hall »

Świetna relacja, pierwsza i druga - wpadłem z jakiegoś linka z afrykańskiego i już zostałem :-) Dzięki za podzielenie się!
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości