Gruzja dla początkujących 2012

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Najwyższa pora napisać relację z tegorocznego wypadu. Z góry uprzedzam, będzie w urywanych odcinkach, ale mam szczery zamiar dociągnąć do końca. Czasami będzie mniej zdjęc, a dlaczego - to wyjaśnię w trakcie pisania.

Pomysł na Gruzję zrodził się w zeszłym roku - gdy jechał tam Henry. Chciałem jechać z nim, ale w końcu nie udało się, zamiast do Gruzji pojechałem z plecaczkiem na dwa tygodnie do Rumunii (relacja na forum). Na szczęście Henry znalazł godnego zastępcę.. a pomysł na Gruzję pozostał w głowie. Podczas jednego z noclegów w Rumunii wznieśliśmy wspólny toast za odwiedzenie Gruzji w 2012 roku. Jesienią Plecaczek wzbogacił się o własne prawo jazdy i Trampka '95. Od wczesnej wiosny pomysł wyjazdu nadal intensywnie kiełkował w naszych głowach.

Na Majówkę pojechaliśmy do Libuchory, w pierwszą dalszą podróż, w ramach treningu. Ponieważ udało się wrócić w całości, to chęć wyjazdu tylko się wzmogła. Oczywiście, obawialiśmy się, jak Ewelina da radę - to w końcu ponad 7000 km na obładowanym Trampku, a jej całkowite doświadczenie w sumie wynosiło coś około 2000 km na motocyklu, w tym 1700 podczas majówki.
Do odważnych świat należy :) Nieco przygotowań, sporo poszukiwań składu na wyprawę (o to wcale nie jest łatwo) i duża walka o 3 tygodniowy urlop. W końcu wszystko się udało, mieliśmy 5 pewnych chętnych, 6 opcjonalnego, i termin wyjazdu wyznaczony na 7-29 lipca.

Kilka tygodni przed wyjazdem Madrafi uszkodził motocykl i niestety kolano (a może i głowę, bo potem sprzedał Trampka :lanie: :lol: ). Po diagnozie lekarza sprawa była jasna - jedziemy ostatecznie w czwórkę. Szkoda, ale bywa i tak. Dogadujemy mailowo ostatnie szczegóły, w międzyczasie przychodzi zamówiony przewodnik i mapa Kaukazu. Dokupuję rozmówki, bo okazuje się, że nikt z nas nie zna rosyjskiego, a nawet cyrylicy. Ewelina odmawia nauki w ciągu 1 miesiąca, ja nie mam czasu.. zatem pojedziemy znając głównie język polski :)
Trasa prowadzi przez Turcję , powrót przez Rosję, mamy załatwione wizy, ale mimo to nie chcemy ryzykować próby wjazdu od strony naszych wschodnich sąsiadów. Wytyczam trasę przy pomocy Google Maps i zdrowego rozsądku, dzielę orientacyjnie na dni i .. wszystko gotowe :) Tydzień dojazd, 9 dni na miejscu, 6 dni powrotu i 1 dzień rezerwowy.

Dużo by pisać - bo tak naprawdę serwis motocykla, zebranie gratów i przygotowanie do wyjazdu zjada duże ilości czasu, w dodatku trudno sensownie nazwać, na co on właściwie jest potrzebny.

7 Lipca - ruszamy rano. Madrafi nas odprowadza, resztę składu mamy spotkać na słowackiej granicy.
Obrazek

CDN...
Ostatnio zmieniony 28.08.2012, 22:02 przez tomekpe, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
pezet
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 117
Rejestracja: 22.08.2011, 23:05
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
Kontakt:

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: pezet »

Pisz koniecznie - fajnie się zapowiada. Nie udało mi się w tym roku wyjechać do Gruzji więc daj mi się chociaż nacieszyć zdjęciami :grin:
Kamyk
naciągacz linek
naciągacz linek
Posty: 63
Rejestracja: 25.06.2012, 14:55
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: Kamyk »

Gruzja jest moim jednym z marzen wyprawowych :) Za rok nie dam rady, bo kolega/kompan moich podrozy jedzie tam z swoja przyszlo zona samochodem :( Wiec ja jade gdziesz blizej. Ale 2014 to dla mnie wypad wlasnie tam :)

Czekam na dalsza czesc, bo zapowiada sie swietnie!

Kamyk
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3084
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: henry »

Wszyscy czekamy na cd. :ok: a Ty już inspirujesz następnych chętnych :thumbsup: i tak to się kręci, właśnie :grin:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
teo
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 370
Rejestracja: 14.06.2011, 09:36
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Siedlce

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: teo »

Czekam na c.d. i wiedzę, że stopniujesz napięcie jak w dodbrym thillerze
Awatar użytkownika
chankrymski
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 536
Rejestracja: 02.03.2010, 13:44
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Krosno

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: chankrymski »

Czyżby wreszcie nastąpiła zmiana kierunku zasadniczego na wakacje dla forumowiczów...... :grin:
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Zgadza się, jak w przypadku poprzedniej relacji chciałbym wszystko dobrze opisać i jednocześnie zachęcic kolejne osoby.. bo przecież w końcu mnie też ktoś zainspirował i powinienem się zrewanżować :)

Niestety, ze względu na napięte terminy w pracy nowe odcinki będą raczej co tydzień niż codziennie, za co z góry przepraszam. Utworzenie sensownego wpisu zajmuje sporo czasu!
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

W ramach przygotowań nabyliśmy taką mapę i taki przewodnik:

Obrazek

Niestety - oba nabytki są średnie. Wystarczą, ale nie ma co liczyć na ciekawe dróżki, kompletne informacje itp. Zaletą mapy jest to, że obejmuje spory kawał terenu. Nie było nam dane wyjechać poza Gruzję, ale sprawdzone kawałki Turcji oraz Rosji zgadzały się z rzeczywistością. W samej Gruzji natomiast drogi lubią sprawiać niespodzianki i było nam to dane przeżyć. W ramach tej samej kategorii drogi można mieć prawie autostradę lub szutrówkę. Taki urok, zazwyczaj jest to fajne, ale z bagażami nie zawsze jest do śmiechu.

Planowanie trasy ze względów czasowych było ograniczone do minimum. Kilka chwil w Google Maps dało taki efekt.

Obrazek
Awatar użytkownika
chankrymski
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 536
Rejestracja: 02.03.2010, 13:44
Mój motocykl: XL700V
Lokalizacja: Krosno

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: chankrymski »

Co do tych przewodników to miałem takie same. Ale faktycznie są raczej średnie. Przewodnik bardzo ogólny, ale obejmuje też Armenię i Azerbejdżan Może się jeszcze kiedyś przyda. Natomiast najlepszym wyjściem jeśli chodzi o mapę jest kupno miejscowej. Na tej niemieckiej faktycznie drogi czerwone okazują się dość ciężkimi zwłaszcza po deszczu szutrami. W odwrotną stronę to już raczej nie. Ale taki urok Gruzji.
Na miejscu widziałem całkiem dobre mapy, ale jakoś nie kupiłem żadnej.
Awatar użytkownika
herni74
pałujący w lesie
pałujący w lesie
Posty: 1431
Rejestracja: 19.08.2008, 20:11
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Stalowa Wola/Mielec

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: herni74 »

chankrymski pisze:Co do tych przewodników to miałem takie same. Ale faktycznie są raczej średnie. Przewodnik bardzo ogólny, ale obejmuje też Armenię i Azerbejdżan Może się jeszcze kiedyś przyda. Natomiast najlepszym wyjściem jeśli chodzi o mapę jest kupno miejscowej. Na tej niemieckiej faktycznie drogi czerwone okazują się dość ciężkimi zwłaszcza po deszczu szutrami. W odwrotną stronę to już raczej nie. Ale taki urok Gruzji.
Na miejscu widziałem całkiem dobre mapy, ale jakoś nie kupiłem żadnej.


Mapa ze zdjęcia bardzo słaba. Polecam ten przewodnik z mapą , bardzo pomocny w Gruzji z zaznaczonymi na mapie miejscami do obejrzenia http://www.arttravel.pl/pl/p/Gruzja-prz ... -Plan/6371
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Sobota rano. Stan licznika 29779 km.

Ruszamy z Warszawy, jedziemy przez Radom i dalej trasą mieszaną w kierunku Sandomierza (omijając E7). Całkiem ładna droga! Celem jest przejście graniczne w Muszynie. Nie jestem nawet w stanie odtworzyć drogi, ale warto w tamte okolice kiedyś wrócić - dość malowniczo, sporo zabytków, niewielki ruch. Pogoda rozpieszcza, a w zasadzie rozpuszcza :)
Pierwszy postój jest niedaleko - w Radomiu. Poszukiwania kawy trwały długo, po 3 stacji się poddaliśmy i przy zamkniętym z powodu awarii MacDonaldzie wypiliśmy napój energetyczny.

Obrazek

Ruszamy dalej, ja oczywiście lekko zestresowany, że nie zdążymy. Plan jest taki, aby na granicy być po 14stej. Powinno się udać. Kolejny postój za ponad 100 km, na parkingu "niewiadomogdzie". Jogurtu nie ma co wieźć dalej..Posiłek regeneracyjny na trawie to świetna sprawa :) Upał spokojnie minął 30 stopni, zbliża się w kierunku 35. Termometr pokładowy z allegro standardowo pokazuje pomiędzy 50 a 60, a to w jego języku oznacza duży upał.

Obrazek

Ostatnie tankowanie w Nowym Sączu (a może Starym?), gdzie z dużą radością spędzamy 20 minut na klimatyzowanej stacji. Nabieramy paliwa po brzegi, by przeskoczyć Słowację bez tankowania i ruszamy na przejście. Po drodze wymieniamy Sms, zapowiada się 30 minut oczekiwania.. Przynajmniej nie będziemy spóźnieni.

Obrazek

Na granicy nie ma kolejki. Przejścia też już dawno nie ma :) Po godzinie czekania dowiadujemy się, że jeszcze godzina... dość tego, ruszamy szukać baru. Przy okazji - zestaw krótkie spodnie + ochraniacze absolutnie wymiata w czasie upałów.

Obrazek

Są!!! Hurra ... :)

Obrazek

Wreszcie razem :) Poznajemy Andrzeja, Agę już znamy, Andrzej wyjaśnia nam różnicę między Muszyną i Muszynką oraz zapowiada, że dalej już nie będzie prowadził :) Ruszamy przez Słowację do Tokaju - tam znamy kemping i mamy w planach nocleg.

Docieramy równo o zmroku, można by rzec w ostatniej chwili :) Na Węgrzech musiał być jeszcze większy upał - podczas jazdy jeszcze było znośnie, ale jak się zatrzymaliśmy - tragedia..
Rozbijamy namioty, mały spacer po mieście, a następnego dnia - kierunek Transalpina. Rano wyjeżdżając Ewelina zaprzyjaźnia się z miejscowym pieskiem.
Obrazek
Obrazek

Ci biedacy niestety nie mieli Trampków i musieli jechać puszkami. Zawsze coś. Ale jednak nie to samo...
Obrazek

Poranek jest równie gorący, a droga - średnio ciekawa. Śniadanie w przydrożnym barze - można zapomnieć. Wygrywa posiłek regeneracyjny w Lidlu, potem próba znalezienia chłodu w cieniu na poboczu.. na Węgrzech nie ma chłodnych poboczy:)
Wjeżdżamy do Rumunii przez Oradeę, jedziemy przez miasto, potem górki, po drodze kolejny postój. Jedziemy nieco na wyczucie (kierunek Turcja) więc co jakiś czas sprawdzamy, gdzie dalej. Ten kilkudniowy horyzont czasowy to świetna sprawa!
Obrazek

Mimo zalesionego terenu i wzgórz upał jest nie do zniesienia. W górach jest podobnie. Dopiero wieczorem robi się lepiej, niedaleko Transalpiny widzimy błyski i moczy nas deszcz znikąd. Naprawdę, z błękitnego nieba spada lekki, kojący deszczyk. Błyski w oddali nie są straszne, tankujemy i ruszamy w góry. Po drodze wreszcie robi się chłodniej, najwyraźniej burza była tu przed nami. W głębszych partiach doliny jest wręcz zimno. Zanim zacznie się coś ciekawego, mija 50 km. Docieramy do zapory, już mocno rozglądając się za noclegiem.

Obrazek

Niestety, cały czas nie widać nic ciekawego poza polankami przy drodze. Ponad 20 km dalej wreszcie jest - fajne, prywatne pole kempingowe przy małym ośrodku. Zostajemy, nie trzeba nam nic więcej. Jak do tej pory, jesteśmy bardzo cywilizowanymi turystami - same zorganizowane noclegi :) W nocy - zimno. Spokojnie poniżej 10 stopni, ale nowe, ciepłe śpiwory robią swoje.

Całość drogi póki co - raczej nudna. Ale opisuję szczegółowo, bo przynajmniej mam zdjęcia. Potem będzie z tym gorzej. Im więcej przeżyć, tym mniej fotek. Z wrażenia nie robiłem :)

Tylko takie spostrzeżenie, rok wcześniej Transalpina była naszym celem, w tym roku jest jedynie przystankiem.. i jako przystanek nie robi większego wrażenia. Bardzo łatwo zmienić skalę myślenia, przelot do Tokaju, nawet mimo upału, był dla nas łatwy i bezproblemowy. Pierwszy wspólny wypad na mazury - prawie 250 km - to była podróż życia. Czyżbyśmy .. nabierali doświadczenia ? To niemożliwe :resp:

Rano budzi nas piękna pogoda. Po chmurach nie ma śladu, jest przyjemnie chłodno. Tylko namioty trzeba suszyć.
Obrazek
Obrazek

Przebieg od startu - około 1060 km. Dwa dni podróży za nami, a wedle luźnego planu - jeszcze 5 dni na dojazd do Gruzji.
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Ruszamy w kierunku tego najciekawszego odcinka Transalpiny. Już wiemy, że będzie cały w asfalcie, w pewnym momencie droga ostro pnie się do góry, i po chwili widać coś takiego:

Obrazek

Obrazek

Po drodze mijamy rowerzystów - pod górę w tym upale zdecydowanie nikt im nie zazdrości. My za to spokojnie zwiedzamy okolicę, chłonąc krajobrazy.

Obrazek
Obrazek

Na trasie sporo ciężarówek, budowa widać trwa, ogólnie jednak ruch niewielki. Droga ciągnie się całkiem długo (przecież poprzedniego dnia zrobiliśmy połowę) i w końcu chyba wszyscy mają już dosyć zakrętów. Docieramy do jakiegoś kurortu z dużą ilością kwater i pensjonatów, w lecie mało zaludnionego. Trasa powoli zaczyna zjeżdżać w dół i od razu robi się baaardzo gorąco. Tak, to chyba był najgorszy upał w ciągu tych 3 tygodni. Albo my byliśmy nieprzyzwyczajeni.. trudno powiedzieć, ale było ciężko. W pierwszej większej wsi jednogłośnie postanawiamy, że pora na coś zimnego.

Tylko.. skąd wziąć pieniądze. Bankomatu nie ma, kartą nie chcą, a dopytać się nie ma kogo. Po dłuższym szukaniu znajdujemy w jednej z kawiarni prawdziwego Anglika, który widząc nasze beznadziejne próby porozumienia tłumaczy nam, gdzie jest jedyna kawiarnia akceptująca płatność karta. Jesteśmy uratowani, a jaki morał ? Zawsze lepiej wypłacić zawczasu odrobinę waluty, bo nas myślenie, że jedziemy tranzytem prawie doprowadziło do udaru słonecznego.

Obrazek

Po lodach i wielu litrach zimnego napoju jest o niebo lepiej :) Ruszamy w kierunku Bukaresztu. Na mapie to miasto ma zajefajną obwodnicę, więc decyzja jest prosta - kierunek autostrada i potem kawałek obwodnicy, potem prosta droga na granicę. Kolejny przejazd bardziej boczną drogą upewnia nas w tej decyzji. Średnia prędkość około 70 na godzinę, wszyscy się wloką, wyprzedzać nieprzyjemnie bo ciągłe zakręty... nie, zdecydowanie po Rumunii źle się jeździ tranzytem.

Po drodze mamy pierwszą zapowiedź nadchodzących kłopotów. Po napotkaniu kolejki tirów wlokących się 20kmh pod górę, zaczynamy wyprzedzać cały sznur.. bo ileż można się wlec. Kilka kilometrów dalej robi się pusto, zaczynam zerkać w lusterko - brakuje Andrzeja! Czekamy, a w momencie kiedy już mamy się wracać aby go szukać - wreszcie nadjeżdża. W czasie wyprzedzania zgasł mu motocykl i nie chciał już odpalić. To pewnie paliwo..

Dalej już bez kłopotów, autostrada mija nudno i leniwie. Dolatujemy do Bukaresztu. Do ..$*#*($#(@ obwodnicy. Jednopasmowa droga z płyt, zakorkowana po horyzont i do tego w niekończącym się remoncie. Nie wiem, po co - dokładają więcej płyt? To jakaś porażka. Do tego skrzyżowania z bocznymi ruchliwymi drogami czynią tę obwodnicę całkowicie nieużyteczną. Przeciskamy się z bagażem, na szczęście bez przygód - a miejsca dużo nie było.

Ominięcie Bukaresztu zajmuje nam sporo czasu i wcale nie jest przyjemne. Ruszamy dalej, droga jest ruchliwa ale na szczęście już normalna. Powoli zaczynają nam się psuć humory - nie było obiadu :) A już zdecydowanie popołudnie. Na stacji benzynowej mają jedynie kanapki III kategorii. Niedobrze!

Obrazek

Mamy jakieś 50 km do granicy oraz 2 godziny do zmroku. Bułgaria czeka :) Ostatni kawałek mija bardzo szybko, na granicy również nikt nie jest nami zainteresowany - wszyscy machają, aby jechać dalej. Mijamy bardzo atrakcyjny wizualnie most na Dunaju i wjeżdżamy do Bułgarii. Tym samym biję swój rekord odległości od kraju na motocyklu :) W Ruse tankujemy.
Widać, że to biedniejszy kraj. Inne drogi, nieco postsowiecki klimat - ale trasa pusta, lecimy na południe. Wedle starej mapy, którą mam, powinno tam być sporo kempingów. Chyba w '89 ... Teraz pustki. Noclegu nie ma, pytamy w sklepie, potem w przydrożnym barze - nie ma nic.

W końcu zaczynają się niewielkie wzgórza, robi się coraz bardziej ciemno (szukanie noclegu o zbyt późnej porze to nasz stały błąd). Wjeżdżam w jedną z bocznych dróg, kilometr dalej jest fajna miejscówka na spanie na dziko. Nie ma wyjścia, nocujemy. Brakuje jedynie strumienia, ale jest cicho i spokojnie. Rozbijamy obóz i kładziemy się spać.

Obrazek

Noc mija zasadniczo spokojnie, rano nadal jesteśmy w komplecie :) Jest nieprzyjemnie gorąco.. już najwyższa pora poszukać, gdzie jest Turcja. Tym samym za nami jest już 3 dni podróży.. a nie przejechaliśmy nawet połowy drogi! Kończy się ta pewna, europejska część wycieczki, zbliżamy się do azjatyckiej niewiadomej. Oczywiście każdy czytał milion relacji, ale nikt z nas nie był jeszcze w tamtych okolicach.

Jeszcze nie wiemy, jakie przygody czekają nas tego dnia :)
Przebieg - coś pomiędzy 400 a 500 km.

CDN...
Awatar użytkownika
Biedron
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 815
Rejestracja: 20.05.2010, 11:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Pruszków

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: Biedron »

Czekam na kolejne odcinki tego serialu
Biedron
Awatar użytkownika
Qter
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3393
Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Reguły
Kontakt:

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: Qter »

dalej, dalej... ładnie się zapowiada ;)

PZDR

Qter
Geniusz tkwi w prostocie...

we don't cry very hard
Awatar użytkownika
niko
romeciarz
romeciarz
Posty: 30
Rejestracja: 16.09.2012, 21:16
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Sucha Beskidzka/Stavanger(NO)

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: niko »

to chyba jeszcze nie koniec?;)
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Przepraszam za podgrzewanie atmosfery.. ale kolejny odcinek już "się robi". Będzie aż do granicy gruzińskiej. Bo podróż w sumie nudna była :)
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Rano spokojnie zwijamy obóz, a ponieważ jest dosyć duszno i w dodatku nie ma żadnego strumienia (zbrodnia!) to szybko ruszamy w drogę. Plan - śniadanie za 100 km.

W trasie Afryka Andrzeja przypomina sobie, jak się przerywa silnikiem i ogólnie kaprysi.. i musimy jechać poniżej 90, aby nie gasł mu motocykl. Zaczęło się.. Andrzej ma zapasowy moduł, ma zamiar go wymienić, bo to jest nasz główny podejrzany. Zajeżdżamy do Freda Flinstona na jego stację i do dzieła.

Obrazek
Obrazek

Podziwiamy jedyny słuszny znaczek do BMW i odpoczywamy:

Obrazek

Po chwilowym odpoczynku (do pełni szczęścia brakowało tylko dobrze zaopatrzonego sklepu na stacji) ruszamy dalej. Pewnie przed nami już tylko Gruzja, przecież motocykl naprawiony.. Jasne, akurat!
Afryka jak grymasiła, tak grymasi. W kolejnych miejscowych górach odmawia posłuszeństwa całkiem, gaśnie na podjeździe, czekamy aż ostygnie i tak kilka razy. W końcu - kolejny postój w całkiem malowniczym miejscu. Zaczynają się telefony do Polski, do Szparaga. Ratunku! Mamy klucze i nawet nie wiemy, co nimi odkręcić. Podejrzenia są różne, ale tym razem głównie stawiamy na pompę paliwa lub coś z bakiem. Wszakże motocykl nieco jedzie.

Obrazek
Obrazek

Majstruję z Andrzejem, dziewczyny odpoczywają, tym razem schodzi się dobrze ponad 2 godziny. Krótkie próby drogowe, jest szansa na poprawę. W końcu ruszamy dalej, ale już wiemy, że przebieg tego dnia będzie mizerny.
Dość malownicze góry przejeżdżamy skupiając się na tym, czy Andrzej nadal z nami jedzie. Niestety po paru kilometrach wiadomo - jest lipa! Nadal przerywa. Jedziemy powoli do najbliższego dużego miasta na mapie. W drodze na dużym skrzyżowaniu stajemy na posiłek (pomidorowa z flaczkami, ciekawostka).

Obrazek
Obrazek
Ostatnie wspólne zdjęcie na trasie - jeszcze o tym nie wiemy...

Kawałek dalej mamy dość przerywania Afryki, decydujemy się spróbować ostatniej deski ratunku - usunięcia pompy z motocykla, aby podpiąć bak na krótko, jest pełen paliwa. Znajdujemy fajne miejsce całkiem nigdzie - na poboczu nieznanej z nazwy miejscowości, obok malutkiego ogrodzonego skweru z jakimś pomnikiem z II wojny, obok baru. Parkujemy przy krawężniku, jest cień, życie miejscowych płynie na tyle nieśpiesznie, że nawet się nami nie interesują. Jest piknikowo.. gdyby nie ta cholerna Afryka!

Obrazek
Nabieramy wprawy ze skręcaniem i rozkręcaniem. Większość motocykla przejrzana - oczywiście okiem laika. Brak kół pewnie byśmy zauważyli, ale czy coś więcej? :)

Koniec końców, aby nie dramatyzować, nie udaje nam się. Widząc zachodzące powoli słońce, ruszamy do odległego o jakieś 15 km Yanbol. Andrzej mamrocze pod nosem jakieś brzydkie słowa, słyszę tylko coś co brzmi jak "Assistance"... Zaczynamy rozumieć, że sami nie damy rady. Żółwim tempem dojeżdżamy do miejscowości. W tym momencie (ta-daam!) gaśnie BMW. Znienacka!
Jesteśmy na środku bardzo dziwnego miejsca. Przypomina slumsy z filmów o Afryce, ale zamiast Murzynów są Cyganie. Na horyzoncie pustka i zachodzące słońce...Domy są oczywiście murowane, ale rozpadają się w oczach, jest brudno, bardzo biednie i równie nieprzyjemnie. Wokoło biegną do nas gołe dzieci, świnie i inny inwentarz, nieliczni dorośli patrzą spode łba.. a na środku my i BMW, które gaśnie co kilkadziesiąt metrów.

Zainteresowanie rośnie, krótka narada i decyzja - spieprzamy za wszelką cenę, nikt nie ma ochoty być tam ani chwili dłużej. Zapalając co chwilę, Aga przejeżdża 2-3 kilometry, po których zaczyna się właściwe miasto. Całe szczęście. Tam zatrzymujemy się na dobre, trzeba poszukać noclegu. Trafiamy na pomocnych miejscowych, ja odjeżdżam sam poszukać miejscówki na nocleg, potem wracam po Ewelinę - miasto jest duże. Szukanie zajmuje nam chwilę, jeden hotel woła o pomstę do nieba, drugi nie ma parkingu (ma miejsce na środku ulicy). W międzyczasie dobrze zbudowani lokalesi proponują nam hotel, za który trzeba z góry zapłacić i pojechać za nimi (cholera wie, może i mieli dobre intencje, ale tego dnia byłem już zdecydowanie przewrażliwiony). W końcu znajdujemy fajny i drogi hotel. Jest "wszystkomający", co obejmuje klimę i zamykany garaż podziemny. Voila!
Na postoju pomocnicy przy BMW zdążyli już nawet spróbować podłączyć laptopa. Motocykl sygnalizuje błąd ABS. Z telefonu do Polski wiemy, że to wcale nieprawda, bo nie gasłby wtedy. Mi w głowie miga coś nt. psujących się immobilizerów. Ale nic o tym nie wiem. Jedno jest pewne, znów sami nie zdziałamy nic! Odjeżdżamy ( w swoim tempie) do hotelu. To kilka km, dajemy radę.
W międzyczasie przyszedł nam do głowy pomysł z holowaniem motocykli. Teraz sądzę, że to był bardzo zły pomysł, dobrze, że nie spróbowaliśmy...

W hotelu nastroje minorowe, zabieramy bagaże i idziemy do pokoi. Po krótkiej naradzie z Eweliną mamy sprawę jasną - jutro raczej musimy jechać dalej sami, jeśli plan wycieczki ma wypalić. Nie wiemy, ile zajmie naprawa, trzeba tylko sprawdzić, co naszym towarzyszom rano powie Assistance.

Rano wiemy już wszystko - Assistance zaproponowało przewiezienie sprzętu do Sofii, w Yanbolu nie mieli jak pomóc. To ponad 300 km, zatem musimy się rozdzielić. Nie było nam dane długo razem podróżować. Do tego jest nam nieco głupio zostawiać pół ekipy, no i nie jesteśmy pewni czy damy radę sami.. No ale co zrobić?

Żegnamy się, pakujemy i ruszamy. Ahoj, Przygodo!

Obrazek
Nasz hotel. Nawet za dnia prezentuje się całkiem imponująco. Jaka różnica od poprzedniego noclegu!

Obrazek
Wyprowadzam maszyny z garażu - pierwsze metry samodzielnej wyprawy!

Przebieg - jakieś 200 km.
Ostatnio zmieniony 03.10.2012, 00:22 przez tomekpe, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

Kolejne dni są zdecydowanie mniej udokumentowane zdjęciowo.

11 lipca 2012.

Rano jedziemy spokojnie przez Bułgarię. Nawigacja prowadzi nas nieco bocznymi drogami (świadomie takie wybrałem). Przejazd przez ostatnie 100 km Bułgarii - bardzo spokojny, jest ładnie, niestety biednie, ale naprawdę przyjemnie.
Przed nami przejście graniczne. Upał 35 stopni, jemy sobie posiłek w Burger Kingu - a co, nie wiadomo kiedy będzie następna okazja! Na przejściu wymieniam pierwsze dolary na miejscową walutę, kupuję też kartę na autostradę. Jak się później okaże, jedna to za mało. Dogadałem się bardzo łamanym angielskim z młodym sprzedawcą co do kwot opłat za przejazd, ale zasady płatności już chyba nam umknęły. Kupujemy wizę (pogranicznicy bardzo pomocni!) i wjeżdżamy do Turcji. Woow..

Droga od samego przejścia znacząco się poprawia, a po kilkudziesięciu kilometrach jest bramka od autostrady.. i brakuje tylko klimatyzacji. Turcy mają wspaniałe drogi. Na bramce nie ma szlabanu. Hm... Ciekawe. Jest czytnik do kart, przychodzi do nas jakiś pan. Świetnie macha rękami, my również.. pewnie chodzi mu o coś z autostradą :) Przykładam kartę do czytnika, OK, o to chodziło. Ale jak skasować drugi motocykl ? Dobre pytanie. W końcu ruszamy oboje razem, a w kasie im przecież powiem, żeby skasowali za dwa z jednej karty. Jasne.. :haha:

Po drodze zaczyna się chmurzyć, temperatura jeszcze rośnie, na horyzoncie pioruny - gonimy burzę. Zachodzi nas nieco z boku, zatem pytam Eweliny czy robimy postój - nie, nie trzeba. Zła decyzja. Po parunastu kilometrach trafiamy w sam środek burzy. Jest cholernie gwałtowna, leje jak z cebra, do tego wiatr.. w końcu robimy coś mega nieprzepisowego, czyli stawiamy motocykle na poboczu autostrady i ładujemy się piechotą pod sam szczyt wiaduktu. Leje i leje. W końcu wychodzę sprawdzić co z maszynami, bo wiatr nieźle nimi ruszał, okazuje się, że inne auta zatrzymują się tak jak my. Strasznie głośne te pioruny! Gdy wracam do naszego schronienia, Ewelina jest blada na twarzy - gdy wyszedłem, piorun trafił w drzewo za moimi plecami, może 20 metrów dalej. Robi się nieprzyjemnie..

Mocno boję się o motocykle, pierwsza ciężarówka jadąca z turecką fantazją zabierze je na masce.. ale co zrobić? W końcu (po jakiejś godzinie) burza mija i ruszamy dalej. Za półtora kilometra jest zaj**** parking z restauracją. Brawo, matołki...

Korzystamy z okazji żeby wyschnąć, pijemy kawkę i dalej. Wreszcie jest miło. Przed nami wyzwanie, kierunek - Stambuł.
Sam przelot jest dokładnie jak w opisie henry'ego. Ruch stopniowo rośnie, auta coraz szybciej mijają nas z różnych (dosłownie) stron. Po raz pierwszy widzę sytuację, gdzie początkującego bezpieczniej jest puścić przodem. Dojeżdżamy stopniowo do centrum, kolejne bramki na autostradzie przejeżdżamy symultanicznie. Nie mamy dwóch kart, a już są szlabany i nie ma żywego ducha, aby się czegoś dowiedzieć. Na jednej z bramek policja patrzy na nas z zaciekawieniem, ale nie reagują. Na innej bramce naciągacz chce nam sprzedać zużyte karty, tłumaczy niezłym angielskim, że tak jak my robimy, to nie wolno.. to akurat już zdążyłem zrozumieć bez jego pomocy!
W końcu trafiamy w mega korek - osiem pasów, wszyscy stoją, oczywiście trąbią przy każdym ruchu (pozdrowienie, ustąpienie, zajechanie, a pewnie mają jeszcze parę rodzajów zachowań, które też należy sygnalizować klaksonem). O dziwo - jest płynnie, nieco szaleńczo, ale cały czas żyjemy. Trafiliśmy w godziny szczytu, bo jakby inaczej..

W końcu podjeżdża do nas młody Turek, wyciąga przez okno iPada, pokazuje na mapach, że korek jest aż do mostu i aby uciekać na prawo. Ponieważ w międzyczasie już mocno wczuliśmy się w miejscowy ruch :crossy: , to po prostu zmieniamy te osiem pasów przy pomocy klaksonu i rąk.. w czym miejscowi kierowcy nam bardzo pomagają. Ewelina nadal żyje i jedzie - brawo!
Na koniec zaliczam małe wymuszenie pierwszeństwa na rozpędzonym autokarze - ale zahamował :) i kulminacja jest za nami. Bosfor jest pięęękny. Niesamowite wrażenie. Jesteśmy w Azji!!

Obrazek
Fotka przy kolejnym tankowaniu - pierwsza azjatycka!.. absolutnie anonimowe miejsce, ale z oczywistych względów w Stambule nie miałem jak fotografować.
Lecimy dalej, plan jest taki, aby dolecieć do Bolu. Jeszcze ponad 200 km.

Na autostradzie zastaje nas zmierzch. Zanim słońce całkiem zajdzie, podziwiamy widoki - naprawdę fajna, dość widokowa trasa. Dużo przemysłu, czasem jakieś olbrzymie zakłady, spory ruch i częste zmiany krajobrazu.

Niestety po zachodzie słońca jazda staje się koszmarem. Słabo widać, ciężko zmieniać pas, aby mijać powoli jadące tiry, a z kolei osobowe auta pędzą jak szalone. Mamy jeszcze 100 km, po małym tankowaniu decyduję - skracamy trasę. Jedziemy do Duzce, na zjeździe z autostrady włączamy alarm (nie udało się zsynchronizować przejazdu). Ruszamy żwawo dalej, pędzeni wizją szykownego noclegu na komisariacie. Wstyd mi nieco.. Ale zainteresowanym mogę odstąpić kartę autostradową, ciągle jest na niej chyba połowa budżetu (czyli :niewiem: jakieś 50 PLN).

Po paru kilometrach wreszcie jest hotel. Chyba jeszcze lepszy, niż poprzedniej nocy. Założenia o budżetowej wersji wyprawy biorą w łeb.. ale jeśli mamy dojechać do Gruzji sami, nie możemy spać po krzakach. No i do tego jeszcze te przeżycia oraz upał - bierzemy, nie ma co szukać dalej! Płacę kartą, motocykli pilnuje ochroniarz, ładujemy wszelkie urządzenia elektroniczne i idziemy słodko spać.
Rano czeka nas śniadanie i kolejny dzień trasy po Turcji. Zakończył się etap "autostrady" toteż naiwnie wyobrażam sobie mijanie furmanek po wąskich i krętych drogach.

Obrazek
Trasa - całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że wyruszyliśmy późno.
Przelot wyniósł ponad 500 km (bliżej 600).
Awatar użytkownika
tomekpe
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2476
Rejestracja: 30.07.2010, 11:40
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Milanówek

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: tomekpe »

12 lipca 2012, gdzieś w Turcji.

Rano motocykle nienaruszone witają nas nieco zakurzonym błyskiem lakieru, szybkie pakowanie i jedziemy dalej już "boczną" drogą. Od autostrady różni się w zasadzie większym ruchem i sporadycznymi remontami. Standard dróg jest bardzo wysoki. Nie wliczam w to przelotu przez miasto, wtedy było mniej płynnie, ale tak naprawdę większych miast było raptem kilka. Uciążliwe - Duzce i Samsun, pozostałe wymagały tylko nieco wolniejszej jazdy i większego skupienia.

Obrazek

Po 100 km zaliczamy lokalne śniadanie - kawka, miód z plastra, bułka, na szczęście tym razem mam lokalne pieniądze. Na głównej drodze, którą jechaliśmy, nie ma problemu z tankowaniem i markowymi stacjami. Cena paliwa wszędzie ta sama - cholernie wysoka, prawie 9 PLN.
Obrazek
Fajny klimat. Krzesełka jak w szkole, pan sprzedawca nieco mało rozmowy, ale bardzo uprzejmy. Ogólnie dość zaskakujące było, że Turcy nie narzucali się - byli zainteresowani, ale nie było ani cienia znanej z krajów arabskich nachalności.

Kolejne kilometry mijają nudno w podobnej scenerii - malownicze wzgórza, nieco pustynny krajobraz. Ileż można..

Obrazek

Obrazek
Nuda :)

Obrazek
Postój na parkingu przed Samsun - restauracji pilnowało wojsko z długą bronią, pierwsza oznaka, że tam bywa niespokojnie.

...[To be continued] ...
Ostatnio zmieniony 08.10.2012, 21:41 przez tomekpe, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Cenio
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 200
Rejestracja: 25.03.2010, 11:04
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Maków Podhalański

Re: Gruzja dla początkujących 2012

Post autor: Cenio »

Beemki i Afryki stoją a Trampki jadą :lol:
Fajnie się czyta, dawaj dalej :thumbsup:
Dawniej NotariuS
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość