PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Adam_M
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 790
Rejestracja: 26.02.2014, 12:19
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Warszawa-Targówek/Wesoła

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Adam_M »

A to nie jest przypadkiem ta sławna fiksacja wzroku? Że patrzymy na coś a tego nie widzimy bo skupiamy uwagę na czymś innym? Chyba częsta przyczyna drogowych zdarzeń, szczególnie z motocyklami

Tapnięte z Huawei P7
XJ600N 94'->TA600V 96'
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

Prawda jest taka. Było zajebiście. Przynajmniej do tej pory. Oto dowody.





...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

No właśnie i po co my tam jechaliśmy ? :swieczki:
A nie masz filmiku jak się kopaliśmy na stepie ? :pob:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
mmax
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 393
Rejestracja: 13.08.2009, 21:56
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Łódź, Ujazd, Tomaszów...

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: mmax »

prosz...

...wymiana wałków zdawczych i wszystkie inne niewykonalne naprawy...
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

No dobre, ale tego kopania to dużo więcej było :wacko: Teraz to myślę sobie " Fajna przygoda była'' :lol:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

Dzień 9 Sobota 6.08.2016

Wstajemy o 7.00, oczywiście czasu miejscowego, bo u nas jest godzina 3.00.
Czy wypoczęci ? Nie do końca, bo w lokalu po drugiej stronie ulicy odbywało się wesele, było dosyć głośno a na dodatek gdzieś w środku nocy obudziła nas kananada fajerwerków. Jemy hotelowe śniadanie i lecimy na granicę do której mamy jakieś 15 km.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przed granicą jeszcze tankowanie, oczywiście pod lufą karabinu.

Obrazek

A tak w ogóle, stacje benzynowe, oprócz oczywiście sposobu tankowania i płacenia, mają jeszcze inną specyfikę. Prawie zawsze kiedy tankowaliśmy (szczególnie w Kazachstanie), obok nas pojawiali się ludzie ciekawi świata zadając standardowe pytania: Skąd ? Dokąd ? Po co ? Jak długo jedziemy ? Ile kosztuje motor ? Ile pali ? Ile ma koni ? Ile pojemności ? Ile pojedzie ?
Na początku było to nawet przyjemne, być w centrum zainteresowań, pochwalić się, że jedziemy z Polski, że przejechaliśmy już 2 … 4 … 6 tys. kilometrów. Bywało, że na jednej stacji, kilka razy trzeba było powtarzać te same odpowiedzi i wtedy zaczynało to irytować, bo w końcu...ile można ?
Ale, bywały też pytania „ Kto i ile wam za to płaci ? '' Odpowiadaliśmy, że nikt nam nie płaci, że sami jedziemy i sami za wszystko płacimy i wtedy było wielkie zdziwienie. Jak to, żeby samemu tak jechać w świat, tyle kilometrów, motorem, tak się męczyć i jeszcze za własne pieniądze ??? Bez sensu ! Może i mają rację ?

Przejście kazachskie wygląda w ten sposób, że wchodzi się do pomieszczenia w którym na środku stoi budka w którym pracuje jeden celnik, a drugi w jednym z pomieszczeń i obsługuje przez okienko. Do tych dwóch okienek, ustawiają się długie kolejki „mrówek''.
Celnicy piszą...piszą ...piszą, a ludzie stoją w dusznym, rozgrzanym pomieszczeniu bez klimatyzacji. W końcu jesteśmy przy okienku, paszporty, stempel i przechodzimy dalej. Wychodzimy z budynku z drugiej strony, ale i tak musimy wrócić przed budynek, bo tam stoją nasze motory. Jedziemy na przejście kirgiskie, a tam z kolei szybko i sprawnie i już jesteśmy po drugiej stronie, całość jednak zajęła nam 2 godziny.
Kasę wymieniamy po kirgiskiej stronie, bo tylko tam są kantory.
Za 100 $ dostajemy 6750 Somów. Kirgizi lubią nowe banknoty, używanych nie chcą przyjmować, a jeżeli, to liczą po dużo niższym kursie.

Lecimy i po pewnym czasie widzimy przed sobą spienione wody rzeki Talas, spadające z zapory na Zbiorniku Kirova, a z monolitycznych ścian budynku zapory, patrzy na nas wódz Rewolucji Pażdziernikowej, Włodzimierz Ilicz Lenin.

Obrazek

Obrazek

Objeżdżamy jezioro i dojeżdżamy do miejscowości Kyzyl-Adyr. Tam zjeżdżamy do przydrożnego baru i zamawiamy … a cóż by innego, „Kurdak'' za 560 somów, bo tak naprawdę nic innego nie było. Wtedy jeszcze, „Kurdak'' był naprawdę smaczny. W trakcie jedzenia podchodzi do nas gospodarz i proponuje żeby iść za nim za namiot, a tam będziemy mieli okazję rezać barana. Ja się nie zdecydowałem, Max chyba poszedł, a co tam robił, nie wiem ?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po „Kurdaku'', gospodyni częstuje nas jeszcze kymysem.

Obrazek

Lecimy, ja prowadzę. W planie mamy, dotrzeć do Osz na nocleg. Droga w budowie i znowu jedziemy w tumanach kurzu. Gdzieś za Tałas, Max mówi, że nie będziemy gadać, bo zdejmuje Midlanda do doładowania. Ok będzie cisza radiowa. Lecimy. Jest gorąco, duszno, a do tego kurz na remontowanej drodze. Gdzieś na kolejnych światłach podjeżdża Max i mówi żebym szukał jakiegoś „kafe'', musi napić się kawy i odpocząć bo zasypia. Ok. będę zwracał uwagę, ale koniecznie musi być cień. Lecimy. W pewnym momencie, widzę po prawej, głęboką zadrzewioną zatokę, a w jej głębi, budynek „kafe'', miejsce jakiego szukamy. Na poboczu, pomiędzy drogą a barem stoi Tir. Omijam Tira odpuszczając gaz z zamiarem zjechania za nim do baru.
Kiedy jestem już za Tirem, nagle coś uderza mnie z tyłu z taką siłą, że padam podcięty na asfalt i sunę ślizgiem ok. 8 m. W czasie upadku i ślizgu cały czas siedzę na motocyklu trzymając kierownicę. Na nogach mam buty Sidi Adventure, zwykłe spodnie moro, na kolanach ochraniacze Zandona, kurtka Vanucci zapięta, rękawice Mechanixa, kask Caberg Rhyno.
Kiedy motor się zatrzymał, wygrzebałem się spod niego i widzę z tyłu leżącą na asfalcie pracującą Afrykę i Maxa leżącego bez ruchu na poboczu. Straszne myśli przelatują przez głowę. Zanim ja zdążyłem wstać z asfaltu, do Maxa dobiegło już trzech ludzi, dwóch kierowców ze stojącego Tira i właściciel baru. Max się nie rusza. Ja sprawdzam, czy jestem cały, czy wszystkie kończyny sprawne i idę do Maxa po drodze wyłączając Afrykę. Max leży około 15 metrów ode mnie, zanim do niego doszedłem, otworzył oczy i powoli zaczął odzyskiwać świadomość. Kirgizi podtrzymywali Maxa, pytali czy jest ok. ale Max powiedział żeby go nie ruszać, że musi odpocząć. Pytam Maxa co jest, w jakim jest stanie, ale mówi, że nie wie, że musi poleżeć bez ruchu.
Max leży i przychodzi do siebie, a ja tymczasem podnoszę i ściągam nasze motory na pobocze obok baru. Max zaczyna poruszać rękami i nogami, sprawdza czy wszystko ma całe. Na szczęście kończyny całe, więc powoli wstaje i przemieszcza się pod bar, w cień obok motocykli i tam kładzie się na kurtce.
Ja sprawdzam jakie mam uszkodzenia i straty.
Lewy but i ochraniacz kolana lekko przeszlifowane, Spodnie przytarte na tylnej kieszeni i tyłek w tym miejscu również, kurtka na łokciu cała, ale łokieć przytarty. Jak przychodzi co do czego, to oryginalne ochraniacze, czy to w spodniach, czy w kurtce, nigdy nie są na właściwym miejscu.
Max tymczasem dochodzi powoli do siebie i okazuje się, że generalnie jest cały, ma tylko przytarty (przeszlifowany) na asfalcie lewy bok, jest poobijany, no i jest w szoku. Właściciel baru, przyniósł niebieski środek do dezynfekcji którym Max delikatnie smaruje ranę. Zdaje się, że była to Pyoctanina, czyli wodny roztwór Fioletu Gencjanowego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sprawdzam co z naszymi motorami i tak;
Afryka – pęknięte szkło w prawym reflektorze i zagięta stopka hamulca nożnego i to chyba wszystko. Myślę, że przed znacznie gorszymi skutkami tego upadku, uratowały Afrykę gmole, gmole wykonane przez, a jakże, Henrego.
Transalp – NIC. Dosłownie nic, nie licząc oczywiście przeszlifowanych na asfalcie stelażo-gmoli
tylnych i gmoli przednich, produkcji, a jakże Henrego. Ktoś pytał, jak moje gmole turystyczne chronią kanistry w czasie gleby. Tutaj była nie tylko gleba, ale porządny szlif i na gmolach zainstalowane miałem kanistry z paliwem. Kanister cały, przetarta została guma mocująca i pasek nośny, którymi przymocowany był kanister.

Obrazek

Obrazek

W międzyczasie Tir odjechał, a właściciel „kafe'' zaprosił nas do siebie na czaj.
Wypiliśmy herbatę, poleżeliśmy, odpoczęliśmy i czas się zbierać, trzeba jechać dalej, chociaż do Osz już raczej nie dotrzemy. Zbieramy się powoli i sprawdzamy jak będzie się jechało po wielkim upadku. Prowadzi Max. Na początku jedziemy bardzo asekurancko, ostrożnie, w głowach ciągle mamy to, co nam się przydarzyło i pytanie; jak to możliwe ???

Jedziemy. Zjeżdżamy na stację, żeby zatankować i wtedy widzę, że gdzieś spod gażników, kapie paliwo. Kiedy zakręcam kranik, przestaje. To nie jest czas i miejsce żeby się tym teraz zajmować, sprawdzimy co się stało na postoju. Pytam obsługę stacji o nocleg i okazuje się, że za ok. 20 km będziemy mieć motel. Ok. dzisiaj dalej nie będziemy jechać.

Jedziemy. Rzeczywiście, po ok. 20 km widzimy po prawej motel „Alim'', nowo budowany obiekt dla Tirów. Bierzemy pokój na pięterku za 1500 somów. Na dole jest bar i duża sala biesiadna, przed motelem parking dla osobówek, parking strzeżony dla Tirów, zadaszone wiaty.

Obrazek

Właściciele bardzo mili, uprzejmi, uczynni. Mamy trochę czasu, więc bierzemy się za wyciek w moim Trampku i stopkę hamulca w Afryce. Właściciel motelu ściąga nam do pomocy swojego mechanika. Po zdjęciu siedzenia z Trampiego, okazało się, że jeden z przewodów paliwowych jest lużny i zsunął się z końcówki. Zaciskamy go dodatkowa drucikiem i problem zostaje rozwiązany.
Stopka przy Afryce, przy użyciu młotków i szczypiec również wróciła do właściwego stanu.

Obrazek

Przed nocą, mamy jeszcze czas na odpoczynek i kolację. Max organizuje z córką właścicieli jakieś miejscowe karty do telefonu, żeby mieć darmowe połączenie z domem, czy cuś takiego.

Obrazek

Max zamawia tradycyjnie „manty'' za 120, a ja dla odmiany „żarennyj łagman'' za 130 somów.
„Łagman'' to oczywiście mięso z makaronem z dodatkiem warzyw. Bardzo smaczne.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejny dzień pełen wrażeń dobiega końca i aż strach myśleć, co przyniesie nam jutro.

Obrazek

Dystans 140 km Temperatura 34*
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Artek
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 2512
Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: ZMY

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Artek »

Humorystycznie: audycja zawiera lokowanie produktu :wink:
Byłbym na Twoim miejscu Henry ciężko wkurwiony w tej sytuacji. Upał, monotonia, odwodnienie mocno osłabia naszą koncentrację.
Dominator.
Awatar użytkownika
coreball
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 374
Rejestracja: 04.03.2012, 10:59
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Koziegłowy

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: coreball »

Muszę powiedzieć, że coś was do siebie ciągnie :)
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

Artek pisze:Humorystycznie: audycja zawiera lokowanie produktu :wink:
Byłbym na Twoim miejscu Henry ciężko wkurwiony w tej sytuacji. Upał, monotonia, odwodnienie mocno osłabia naszą koncentrację.
Wkurwiony to ja byłem na siebie dwa dni wcześniej. Teraz był tylko strach, najpierw o życie, a potem o zdrowie Maxa, reszta nie miała znaczenia
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

coreball pisze:Muszę powiedzieć, że coś was do siebie ciągnie :)
Bo przyznać muszę, że lubię Maxa :ok:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Sylwek
pałujący w lesie
pałujący w lesie
Posty: 1528
Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Lisków

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Sylwek »

Raz się kopią,innym razem trykają :wacko: .
henry pisze:Bo przyznać muszę, że lubię Maxa :ok:
Dziwne to uczucia,ambiwalencja się zakrada,ale poczekajmy spokojnie.
Może chłód wysokich gór, ostudzi rozpalone głowy..
Awatar użytkownika
ostry
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 3960
Rejestracja: 12.06.2008, 21:52
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Kraśnik

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: ostry »

henry pisze:Dystans 140 km Temperatura 34*
To tłumaczy dlaczego pan oglądający prostowanie stopki tak ubrany ... ochłodziło się :lol: .
A w stłuczkach 1:1 .
PD 06,RD 01,PD 06,PD 06,RD 04,PD 06,PD 10,RD 10,RD 13,PD 06,T7 ...
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

ostry pisze:
henry pisze:Dystans 140 km Temperatura 34*
To tłumaczy dlaczego pan oglądający prostowanie stopki tak ubrany ... ochłodziło się :lol: .
A w stłuczkach 1:1 .
To rzeczywiście była znaczna odmiana, a ten pan, to właściciel motelu :smile:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
falco
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5547
Rejestracja: 06.04.2010, 16:06
Mój motocykl: nie mam motocykla
Lokalizacja: K-J

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: falco »

Upał potrafi nieźle namieszać w głowach... :roll:
Pamiętam jak jechaliśmy z Bułgarii do Rumunii i na 1 raz mieliśmy do pokonania długi (chyba 500km) odcinek.
Z nieba dosłownie lał się żar, od drogi waliło nie mniej a Dezerter dokładał swoje prosto z pieca, termometr nie schodził poniżej 40C a jak dawało z pieca, to C rosły w oczach. :wacko:

Mimo tego, że na każdym postoju moczyłem całą koszulkę i bandanę pod kranem a w ciuchach (mimo upałów, jeżdżę w pełnym rynsztunku) mam naprawdę ogromne "wentylatory", to i tak męczyłem chłopaków o postój na każdej stacji, bo... było mi tak niedobrze od gorąca, że niemal mdlałem i zasypiałem. Koszmar!

Gdy w upały organizm daje nam znać, że coś jest nie tak, nie można tego lekceważyć, postój, odpoczynek i mnóstwo wody najlepiej z minerałami.

P.S. Nam na szczęście nie zdarzyło się zderzyć (a na początku jechaliśmy w 7), ale kilka razy było naprawdę o włos...
Pozdr! falco
...nie ma boga i Motóra...


Czas Diabła... oto Łezka...
Awatar użytkownika
rwasyl
wiejski tuningowiec
wiejski tuningowiec
Posty: 84
Rejestracja: 21.03.2015, 16:41
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Sulechów

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: rwasyl »

Witam,
Henry, Max proszę o dłuższe opisy jest zimno i nie da się jeździć tak często jak latem a wasza relacja jest bardzo ciekawa i rozgrzewająca w te zimne i deszczowe dni :thumbsup: . Dla mnie taka wyprawa to byłaby wyprawa życia i bardzo jestem ciekaw poznać jak najwięcej szczegółów, może kiedyś uda mi się zrealizować marzenia a na razie czytam Wasze wspomnienia i cały czas czuję niedosyt. Proszę :thanks:
Awatar użytkownika
joker
dwusuwowy rider
dwusuwowy rider
Posty: 189
Rejestracja: 10.08.2008, 15:59
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Wrocław, Radwanice

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: joker »

Powiem szczerze że jak to czytam to coraz bardziej sie zaczynam bać co będzie w dalszej relacji :smile: wychodzi na to że to cud że wróciliście cali :smile: pięknie , panowie pięknie , prosimy o więcej :smile:
Awatar użytkownika
Madman
czyściciel nagaru
czyściciel nagaru
Posty: 540
Rejestracja: 10.06.2011, 20:33
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Suchedniów

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Madman »

Kuwa Joker już myślałem że wszedł kolejny odcinek a to Ty odświeżyłeś :P

Henry .... kawa papieros kupa i piszemy piszemy :D
"What’s being said, What’s in your head, What’s in the words that we believe,
Bop to the sound, Drop what you got, Cause it’s a song inside of me,
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

joker pisze:Powiem szczerze że jak to czytam to coraz bardziej sie zaczynam bać co będzie w dalszej relacji :smile: wychodzi na to że to cud że wróciliście cali :smile: pięknie , panowie pięknie , prosimy o więcej :smile:
My też od pewnego momentu mieliśmy w głowie i modliliśmy się tylko o jedno - jak najszybciej znaleźć się w "naszym'' samochodzie :smile:
Jeszcze nie osiągnęliśmy założonego celu a tu już takie myśli, trochę niezdrowo :sad:
Madman pisze:Kuwa Joker już myślałem że wszedł kolejny odcinek a to Ty odświeżyłeś :P

Henry .... kawa papieros kupa i piszemy piszemy :D
Kupa była, kawa była, papierosa nie będzie, ale się pisze się ... pisze :grin: Czekam jeszcze tylko na Maxa, na jego uwagi, zdjęcia, komentarze, bo przecież we dwóch tam byliśmy :crossy: :ok:
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
Awatar użytkownika
Adam_M
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 790
Rejestracja: 26.02.2014, 12:19
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Warszawa-Targówek/Wesoła

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: Adam_M »

Czekamy! Ostatni odcinek czytałem chyba ze trzy razy, nie wierzę, że coś takiego Wam się przydarzyło i to tyle km od domu.. dobrze, że jesteście cali ;)
XJ600N 94'->TA600V 96'
Awatar użytkownika
henry
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3087
Rejestracja: 12.06.2008, 23:12
Lokalizacja: INOWŁÓDZ

Re: PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU

Post autor: henry »

W ODCINKU ZNAJDUJĄ SIĘ DRASTYCZNE SCENY I OPISY, CZYTASZ I OGLĄDASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ


Dzień 10 Niedziela 7.08.2016

Odpoczynek był nam bardzo potrzebny, szczególnie po wczorajszych wydarzeniach. A tak w ogóle, to dobrze by było zaplanować jakiś dzień bez jazdy, odpocząć od siedzenia, wyprostować członki.
Ciągła jazda, uporczywe, monotonne nawijanie kilometrów, szczególnie w takich warunkach, mocno daje się nam we znaki.
Rano, generalnie czujemy się dobrze, jedynie przetarty bok Maxa zaczyna mu coraz bardziej dokuczać, chyba dlatego, że się zasklepia. Dzisiaj, nigdzie się nie spieszymy. Spokojnie zjadamy śniadanko, jeszcze raz przeglądamy nasze motki, a potem pakujemy rupiecie i przygotowujemy się do drogi.
Plan na dzisiaj, to dotrzeć do Osz, a że jest to niewiele ponad 500 km po asfalcie, więc z realizacją nie powinno być problemu, oczywiście, jeżeli nic się nie wydarzy.

Obrazek

Ten pan w środku, to właściciel motelu. Sympatyczny i przyjemny człowiek.

Obrazek

Wraz ze swoim mechanikiem, prezentują nam pojazd zbudowany przez tego drugiego.
Wiecie co napędza ten pojazd ?... zmotany silnik od K750 !

Obrazek

Obrazek

Lecimy. Droga wspina się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu jesteśmy na przełęczy Otmok na wysokości 3326 mnpm. Trampi, w porównaniu z rokiem ubiegłym, spisuje się dużo lepiej, chociaż to dopiero 3300, a przecież przed nami 4600 i jak wtedy sobie poradzi ?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Za przełęczą, jak to za przełęczą, droga schodzi coraz niżej. Tutaj raczej nie ma prostych, nudnych odcinków, jest zakręt za zakrętem, czasem serpentyny. Jedziemy czujnie, trzymając dystans, bo w głowach ciągle jeszcze mamy dzień wczorajszy. Widoki, jak to w tej części Kirgistanu; góry po prawej, górki po lewej, zielono, brak drzew, temperatura na tej wysokości znośna.

Obrazek

Obrazek

Praktycznie, wszędzie wzdłuż górskich dróg widoczne są obozowiska pasterskie. Jurty, budki, kontenery, pasące się stada kóz, owiec, koni.
Czasem te zwierzęta spacerują sobie po drodze, przechodzą z jednej na drugą stronę, odpoczywają na niej.
Na ogół zachowują się bardzo przewidywalnie, są spokojne, ale i tak przejeżdżając obok, trzeba zwolnić i zachować szczególną ostrożność.
Lecimy tak sobie wchodząc w prawe i lewe zakręty, oglądając górskie widoczki, relaksując się jazdą, omijając czasem zwierzaki. Ruch na drodze niewielki.

Zbliżamy się do, dosyć ostrego prawego zakrętu za którym droga opada w dół. Po prawej, wysoka skarpa ograniczająca widoczność, po lewej dosyć szeroka równina, na której rozstawione są jurty i pasą się konie i owce.
Jedziemy niezbyt szybko. Na lewym poboczu tego zakrętu, pasie się klacz obok której hasa sobie wesołe żrebię. W pewnym momencie z na przeciwka nadjeżdża samochód osobowy marki Mercedes, zdaje się C200. Samochód zbliża się do koni, my jesteśmy około 20 m od tego miejsca. Klacz nadal pasie się spokojnie, żrebak biega dookoła, a Mercedes jedzie nie zwalniając. W momencie kiedy Mercedes dojeżdża do klaczy, skaczące radośnie żrebie wypada na jezdnie.
Pisać dalej ???????????????????????????????????????????????????????????????????????????????????
Jesteśmy jakieś 20m od tego miejsca !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żrebie wylatuje w powietrze, a z rozerwanego brzucha tryska fontanna krwi i nie tylko, po czym pada na asfalt. Tam gdzie powinien być brzuch, jest zgnieciona miazga która pulsuje konwulsyjnie, a żebra sterczą nienaturalnie wypiętrzone. Z rozbitego, wgniecionego przodu Merca, również tryska fontanna, ale płynu chłodniczego. Mercedes jedzie jeszcze jakiś czas, po czym się zatrzymuje.
Klacz, w pierwszej chwili stoi nieruchoma, ale po chwili zaczyna nerwowo i chaotycznie biegać dookoła leżącego żrebaka, co chwila go obwąchując. Wyrażnie widać, że klacz rozumie i zdaje sobie sprawę z tego co się wydarzyło.

Obrazek

Zjeżdżamy na pobocze i tam się zatrzymujemy nie zsiadając z motorów. Jestem w szoku o wiele większym niż po naszym, wczorajszym wypadku. Cały się trzęsę, jestem rozbity, nie mam siły zsiąść z motocykla, jeszcze nie wierzę, że „TO'' się wydarzyło i to na naszych oczach.
DLACZEGO ? ...CZEMU ?...PO CO ?...O CO CHODZI ?... DLACZEGO NAS TO DOTYKA ? … CO JESZCZE MOŻE SIĘ WYDARZYĆ ? … CZEMU NIE MOŻEMY SPOKOJNIE JECHAĆ JAK INNI ? ...
Strach zagląda nam w oczy !
Jadąc przez stepy Kazachstanu, widzieliśmy zabitego na drodze, spuchniętego konia. Drogowcy założyli mu pas na nogi i ściągali gdzieś w step, prawdopodobnie na żer dla drapieżników. To jednak wydarzyło się gdzieś tam, kiedyś, poza nami i nie zrobiło na nas większego wrażenia.
Tym razem było inaczej. Pamiętam, że siedząc jeszcze na motocyklu powiedziałem do Maxa
„To koniec, nigdzie więcej nie pojadę''.
Długo tak siedzimy, nie mogąc się ruszyć. Max pyta „ Fotografujemy to ?'' Ja mówię „Nie”
Max jednak zrobił jedno zdjęcie.
Siedzimy w milczeniu czas jakiś, potem, bez słowa ruszamy i jedziemy nic nie mówiąc.
Każdy z nas walczy ze swoimi myślami, analizuje wszystko co się do tej pory wydarzyło, a najbardziej to, czego byliśmy świadkami przed chwilą..

Jedziemy. Nic mnie nie cieszy, wszystko jest obojętne.
Po zjechaniu z gór na równiny, zrobiło się strasznie gorąco, a temperatura wzrosła do ok. 40 *

Zjeżdżamy do jakiejś miejscowości przy trasie, żeby napić się czegoś zimnego, zjeść loda, odpocząć w cieniu. „Kafe'' nie było, ale sprzedawczyni zrobiła nam kawę i popijamy przed sklepem.
Nad głową Maxa, pod dachem z blachy siedział sobie gołąb w gniazdku. Jeżeli na dole było ok. 40*, to ile było pod tą blachą ?

Obrazek

W dalszym ciągu nic nie mówimy, jesteśmy poobijani psychicznie a Max dodatkowo fizycznie.
Rana na boku, trochę jednak dokucza.

Obrazek

Jedziemy i kolejny przystanek na lody i coś zimnego do picia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Lecimy dalej. Stacja w Kypczak Tala, tankujemy całkiem normalnie, czyli ile chcemy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chłopak z obsługi, na imię ma Murat, pracuje tam razem z żoną w systemie zmianowym 24/24. Również jest motocyklistą i ma fajnie zrobioną Jawę 350. Po zatankowaniu i rozmowie ze standardowymi pytaniami, zostajemy zaproszeni na zaplecze i poczęstowani arbuzem, którego Murat kupił specjalnie dla nas z tankującego na stacji samochodu. Rozmawiamy o tym jak się żyje w nas i u nich, czemu młodzi uciekają w świat w poszukiwaniu lepszego życia i troszkę oczywiście o polityce. Moglibyśmy tak długo siedzieć, a nawet zostać na noc, ale my chcemy dotrzeć do Osz, dlatego niestety musimy podziękować Muratowi za gościnę.

Obrazek

Lecimy dalej. Dzień szybko się kończy, a do celu jeszcze daleko, dlatego do Osz wjeżdżamy już nocą.
Szukam hotelu De Luxe przy ulicy Alisher Navoi w którym spaliśmy w ubiegłym roku, ale w ubiegłym roku ulica Alisher Navoi była rozkopana, a teraz takiej nie widzę, tym bardziej nocą.
Przejeżdżam jedną ulicę dalej, ale wracając, trafiam prosto na nasz hotel.
Dostajemy pokój za 1500 somów, w tym samym korytarzu w którym w ubiegłym roku spał Sylwek z Bananem.

Obrazek


Dystans 540 km Temperatura 41*
GMOLE DO XL 600 i XL 700 i Afryki ... robię
504894578
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 2 gości