Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Przed laty polskie himalaistki kierowane przez Wandę Rutkiewicz w kobiecym gronie zdobywały najwyższe góry świata. Pewnie miały dość słuchania, że są słabsze, że nie mogą nosić takich ciężarów jak mężczyźni, ze gdyby nie faceci to nie dałyby rady. Dziś już kobieta na ośmiotysięczniku nikogo nie dziwi.

My, motocyklistki też mamy swoje Everesty. Nałykałyśmy się łez poganiane przez facetów, że trzeba szybciej. Naczekałyśmy się, gdy Ci co jeżdżą szybciej po upadku musieli naprawiać swoje motocykle. Nasłuchałyśmy się, że jeździmy jak… Wystarczy. Zrobimy to same, po babsku - czyli mądrze. Bez spojrzeń pełnych politowania, bez poganiania, bez głupich męskich dowcipów. W dobrej atmosferze i w dobrym towarzystwie. Motocyklami w Himalaje, w najwyższe góry świata, po najwyższych przełęczach.

Gdzie: Himalaje
Na czym: Royal Enfield 500 cc
Kiedy: 4-15 sierpnia 2016

Ja jadę!

Obrazek
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Projekt Himalaje 2016 - Tylko dla Orlic


Jest początek września 2015. Wczesne popołudnie. Dostaję maila od Oli Trzaskowskiej:

"Z racji Twojego totalnego zakręcenia motorkowego, jesteś pierwsza, do której piszę :-) Chodzi o Himalaje. Ale te wysokie, indyjskie. Po doświadczeniach z ostatnich lat, mam nowy pomysł na podbój najwyższych przełęczy :-) W 2016 chcę zorganizować wyprawę "Tylko dla Orlic" :-) Czyli pierwsza kobieca motocyklowa wyprawa przez Najwyższe przełęcze Himalajów. Rutkiewicz kiedyś mogła, to my teraz też... Do rzeczy. 2016. Prawdziwe "hard kobitki" zdobywają, to czego większość facetów się boi. Plan i szczegóły załączam. No i co Ty na to?
Jesteś pierwsza, której to wysyłam, więc będę wdzięczna za wszelkie komentarze. Też te krytyczne."

Robi mi się ciepło na serduchu, że dostaję prapremierowego maila z informacjami od takiej podróżniczki. Szybko kalkuluję możliwości na 2016 i odpisuję:

"Wchodzę w to!
Himalaje mi się marzyły, więc jestem zainteresowana. a 2 tygodnie wyszarpię choćby nie wiem co :)"

Obrazek

Przesyłam kilka drobnych uwag co do planu i jego prezentacji i... zaczyna się.

W kilka chwil udaje się zebrać ekipę.

Powstaje logo, strona http://www.tylkodlaorlic.pl i fanpage na FB (http://www.facebook.com/tylkodlaorlic)

Obrazek

Okazuje się też, że nie musimy robić trasy "tam i z powrotem", a jedynie "tam". W związku z tym, mamy więcej czasu na eksplorowanie każdej bocznej dróżki, klasztoru czy szkoły. Poszalejemy na wysokogórskich pustyniach i zdobędziemy najwyższe dostępne dla ruchu przełęcze. Wszystko na kultowych motocyklach Royal Enfield Bullet 500 ccm :)

Chcemy połączyć przyjemne z pożytecznym i wyjazd ma charakter charytatywny. I niekoniecznie chodzi tu o zebranie wielkich funduszy, a raczej o zwrócenie uwagi na problem.
Postanowiłyśmy wesprzeć fundację Ewy Błaszczyk "AKOGO". Fundacja pomaga dzieciom po ciężkich urazach mózgu oraz dzieciom w śpiączce. Parę lat temu Fundacja uruchomiła klinikę "Budzik" - pierwszy w Polsce wzorcowy szpital dla dzieci po ciężkich urazach mózgu. Klinika działa przy Centrum Zdrowia Dziecka i wszystkie dzieci leczone są tam bezpłatnie, a rodzice mogą przebywać z nimi cały czas. "Budzikowi" udało się wybudzić ze śpiączki ponad 20 dzieci.

Szukamy partnerów - medialnych i biznesowych, którzy chcieliby dołączyć do naszej akcji wspierając ją medialnie i/lub finansowo. Liczy się każdy gest, każde udostępnienie informacji, każda wpłacona kwota.

Póki co wspierają nas:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

a także Rafał Sonik:



No i pisze o nas papierowa outdoorowa zagraniczna prasa (Outdoor UAE)

Obrazek
Awatar użytkownika
HerkulesWPR
miejski lanser
miejski lanser
Posty: 389
Rejestracja: 25.10.2013, 20:33
Mój motocykl: XL600V
Lokalizacja: Pruszków

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: HerkulesWPR »

Trzymam kciuki i życzę powodzenia, już nie mogę się doczekać relacji z wyprawy!
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Ruszyła platforma do zbiórki funduszy na Fundację.
Z góry dzięi za wsparcie, udostępnianie...

https://www.generosity.com/volunteer-fu ... x/14618476
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Prolog

Wszystko oczywiście zbiega się w jednym momencie. Przegląd Oliviera (bo mu "siedemdziesiątka" stuknęła). Naprawa auta (które złodzieje popsuli mi przy okazji kradzieży AJP). Ostatnie dni w "starej" pracy (za niektórymi ludźmi to nawet będę tęsknić i łezka w oku mi się zakręciła). ŚDM i lekka dezorientacja w mieście. Burzowa pogoda i przyjazd Kingi z On Her Bike do Polski (bardzo chciałam się z nią zobaczyć, ale nie wyszło, bo nawałnica nie wypuściła mnie z domu na motku). Zlot forumowy pod Tatrami i jeszcze Pani z Radia Kraków, która chce ze mną pogadać o "nietypowych kobiecych pasjach". Połowa zaplanowanych rzeczy się udaje, połowa oczywiście nie, ale nie da się wszystkiego zrobić, gdy jest tego aż tyle w tak krótkim czasie. Zwłaszcza, że przede mną wyprawa na "Księżyc". Do Indii. W Himalaje.

Obrazek

Dopinamy ostatnie sprawy organizacyjne - powstaje platforma do wpłat na Fundację Akogo?, a także organizujemy zakupy kredek, piłek i innych akcesoriów dla dzieciaków ze szkół na naszej trasie.

Standardowo trzeba się jeszcze spakować, a limit 15 kg na jednym z lotów nie ułatwia sprawy, zwłaszcza, gdy trzeba wziąć cały motocyklowy ekwipunek ze sobą, a do tego tonę "gadżetów". Niby nie wygląda to groźnie, ale swoje waży.

Obrazek

Ostatnie dni w pracy na szczęście pozwalają na dogrywanie pakowania i innych (choć nie wszystkich) spraw. W piątek udaje mi się nawet wylogować wcześniej, w strugach deszczu wydostać z Krakowa, przeprawić promem, zignorować zamkniętą drogę "gdzieś tam na trasie" i po prostu nią przejechać i pomimo drzew zwalonych na Zakopiankę dojechać pod Tatry na forumowy zlot. Jak zwykle impreza jest udana, a widokowa traska przez góry i wioski też zapada w pamięć.

Obrazek

Obrazek

Koniec weekendu to koniec czasu na przygotowania. Prawie. W poniedziałek rano ruszam do Warszawy, gdzie odstawiam służbowe auto i odsyłam laptopa. Po południu robię jeszcze wyjazdowy manicure ;) i mogę lecieć. A to we wtorek. Już. W środę wsiadamy na Bullety i jedziemy podbijać najwyższe przełęcze świata.

Obrazek

Mamy SPOTa, więc możecie jechać razem z nami: http://goo.gl/zeAJmo

Droga będzie długa... i piękna!



A że wsparło nas SONY dając dwie kamery i drona i jedzie z nami Ania "AnTośka", która potrafi zrobić dobry kawałek materiału filmowego, to na pewno będziemy miały się czym dzielić po powrocie!
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Kilka foto-zajawek z wypadu. (Dodawane z tapatalka więc może trzeba kliknąć w link jak się nie wyświetla; niestety nie mam możliwości teraz dodać ich inaczej).
Pełna fotorelacja powinna zacząć się we wrześniu :)



Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
makumba
łamacz szprych
łamacz szprych
Posty: 638
Rejestracja: 22.08.2013, 21:23
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Kraśnik/Lublin

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: makumba »

Podobasz yyy, znaczy podoba mi się :roll:
xl650v, drz 400
Awatar użytkownika
drchiry_pl
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 125
Rejestracja: 07.09.2011, 10:11
Mój motocykl: XL650V

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: drchiry_pl »

Hej, czy to jest ta oferta? http://advfactory.com/najwyzsze-przelec ... c-wolnych/
Czy tylko zbienosc nazw?
SQ8LUK
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Hmmm... to była chyba oferta "drugiej części" bo ta na której byłam była w innym terminie i po innej trasie i o ile wiem nie było jej w ogóle na stronie ADV Factory
Awatar użytkownika
Leo
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1815
Rejestracja: 27.09.2011, 16:15
Mój motocykl: Africa Twin
Lokalizacja: Warszawa

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Leo »

Tak, to była druga grupa ;)
Serwus... Jestem nerwus :D

http://www.onetemuwinne.wordpress.com

Był Trampek 600 i KTM LC4 640 ADV, jest Afryka RD07a
TROJAN
swobodny rider
swobodny rider
Posty: 3276
Rejestracja: 28.10.2008, 23:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: KRAKóW

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: TROJAN »

:grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: o kOOrwa :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin: :grin:
Awatar użytkownika
wilczek
szorujący kolanami
szorujący kolanami
Posty: 1831
Rejestracja: 05.03.2012, 13:45
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: wilczek »

Trojan , zalecana valeriane :wink: :haha:
Awatar użytkownika
drchiry_pl
osiedlowy kaskader
osiedlowy kaskader
Posty: 125
Rejestracja: 07.09.2011, 10:11
Mój motocykl: XL650V

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: drchiry_pl »

Mega wyjazd! Jak to realnie kosztowo wychodzi? I jak sprawowaly sie motongi?
SQ8LUK
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Fo ceny z linka trzeba dodać przeloty - do Delhi można trafić coś za dwa tysie plus przeloty lokalne za jakieś 700 pln do tego paliwo- ok 150 usd ale wg mnie mniej plus to co wypijesz %% i co kupisz ponadprogramowo/ jako prezenty. 15-16 tysi wyskakuje. Jak popsujesz motek to płacisz za naprawę można i/lub części. Można taniej rzeźbić samemu ale coś za coś

Motki w zasadzie bez awarii - kilka lekkich niedomagań ale ogólnie dobre egzemplarze.

Pełna relacja jeszcze nastąpi tylko muszę się ogarnąć ze złamanym nadgarstkiem i nową pracą.
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Himalaje 2016 - Dzień 1 - Orlice nadlatują
02 sierpnia 2016 - wtorek

03 sierpnia 2016 - środa

Podróż w zasadzie zaczyna się w poniedziałek. Ruszam do Warszawy załatwić ostatnie służbowe sprawunki, a także przedwyjazdowe "przyjemności".Zdaję "fokę", czyli firmowego focusa, odsyłam laptopa do Anglii. I robię "flagowy" manicure. W dodatku przeżywam Godzinę "W" w samym środku Warszawy... niesamowite... Wieczorem jeszcze odbieram naklejki, które "gonią" mnie przesyłką konduktorską i już jestem gotowa na przygodę.

We wtorek zamawiam taxi i jadę na lotnisko. Tam szybko udaje mi się zlokalizować kilka Orlic. Jeszcze gadka-szmatka, rozdawanie spódniczek i drobne wymiany bagażu podręcznego (bo musimy wziąć drona i inny sprzęt) i możemy się odprawić, pożegnać wszystkie osoby towarzyszące i udać się w głąb lotniska. Przechodzimy przez kontrolę bezpieczeństwa i szwendamy się chwilę ale w końcu jest "final call" na nasz lot i musimy się zapakować do samolotu. W środku nie siedzimy jakoś blisko siebie.

Lot jak lot - lunch, winko, film. Tym razem "Eddie Orzeł" - lekka komedia, choć sporo w niej nieścisłości (styl V wtedy? ;)) ale na odmóżdżenie w locie w sam raz.

W Doha, gdzie się przesiadamy jest 41 stopni, więc dobrze, że cały czas przesiadki spędzimy na klimatyzowanym lotnisku. Samolotowe żarcie jet jakie jest, więc idziemy na coś normalnego do lotniskowej knajpy. Akurat jest tyle czasu, żeby zjeść i pójść na następny lot, ty,m razem dreamlinerem. A tam czekam mnie niespodzianka - upgrade do biznes klasy i miejsce 1A ;)

Cóż zrobić. ;) Jako drinka powitalnego dostaję różowego szampana, wybór żarcia tez jest niezły, a przestrzeni na nogi tyle, że nie dostaję do podnóżków ;) No i fotel rozkłada się do pełnego poziomu. Milusio. Lot upływa mi z Russellem Crowe na ekranie. I z Przebudzeniem Mocy :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety lot nie trwa zbyt długo, a szkoda :) i zbliżamy się do Delhi.

Obrazek

Trzeba wypełnić kwitek imigracyjny wpisując nazwę hotelu, a ja oczywiście zapomniałam co tam mam napisać. Jakoś ogarnę to na lotnisku. Tak jak i e-wizę - oczywiście kolejki do stanowisk są długie i zgodnie z prawami Murphy'ego "kolejka w której nie stoisz zawsze porusza się szybciej". W końcu mam wszystkie kwity i mogę iść odebrać bagaż. I wymienić kasę.

Obrazek

Teraz czeka nas kilka godzin koczowania, bo nie odprawią nas na kolejny lot. Siedzimy więc i czekamy. Po jakimś czasie jesteśmy już w komplecie, bo niektóre dziewczyny przylatują z innych miejsc albo innym lotem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niestety na lotach krajowych właśnie się zagęściło, więc lokalnym zwyczajem po prostu przechodzimy do przodu uznając, że tak ma być i my tam stałyśmy. Jeszcze trzeba windą przejechać dwa piętra wyżej, co dodatkowo robi "korki". Przed odprawą musimy się jeszcze przepakować, bo bagaż rejestrowany nie może ważyć więcej niż 15 kg. Co się większości z nas udaje. Odprawiamy się - na kartach pokładowych mamy napisaną bramkę 42c, a na ekranach nasz lot wyświetla się jako 42a... Indie...

Obrazek

Obrazek

Teraz musimy poczekać. Część z nas oddaje się lekturze (GaGatek przywiozła dla każdej papierowy egzemplarz Outdoor UAE z artykułem o naszej wyprawie), a inna część idzie na bezcłówkę kupić jakieś procenty, bo w wyniku przepakowań jakaś whisky zawieruszyła się w podręcznym i musiała zostać w strefie kontroli bezpieczeństwa... dziewczyny nie oddały jej bez walki i większość wypiły ;) Wg informacji lot ma być (bo najczęściej go odwołują), ale będzie opóźniony. To powoduje jakieś spięcie lokalesów z obsługą, ale to w sumie też typowy lokalny obrazek. Potem się okazuje, że opóźnienie dotyczy jednak innego niż nasz lotu i lecimy punktualnie. Żeby tylko dziewuchy zdążyły wrócić z tą wódą ;)

Obrazek

Obrazek

Wsiadamy do turbośmigłowego samolotu, który przez najbliższą godzinę przenosi nas w góry. Obok nas leci wesoły Grek, który dziwi się, że na wakacje przyjeżdżamy w góry, a nie nad morze. On tu przyjechał do pracy, nadzorować budowę tunelu pod przełęczą Rothang. Podobno ma być gotowy na 2019 rok... Ciekawe, czy będzie. Siedzimy w ostatnich rzędach i gdy ten pikuje mocno w dół w poszukiwaniu lotniska czujemy się jak w filmie z Jamesem Bondem. Latałam w życiu sporo, ale pierwszy raz miałam tak ostre zejście do lądowania. Na szczęście wszystko się udaje i dajemy nawet radę wyhamować na krótkim pasie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chwilę czekamy na nasz dalszy transport - nikt się nie spodziewał, że jednak przylecimy i bardziej prawdopodobna była opcja jazdy przez 14 h busikiem. Niemniej jednak po chwili pojawiają się dwa auta, do których wsiadamy (bagaże lądują na dachu) i jedziemy 40 km do Manali, a nawet ciut za - do Vashist.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozlokowujemy się w hotelowych pokojach i zaczynamy od rzeczy najważniejszych - powitalnego piwka i czegoś do jedzenia. No to się zaczęło!

Obrazek

Czas na prysznic i odpoczynek - kilka godzin drzemki przed popołudniowo-wieczornymi atrakcjami. Na moją część łóżka (bo mamy małżeńskie ;)) kapie woda z sufitu - wielkie krople zbierają się na linii wyznaczonej przez kabel prowadzący do lampy. Obsługa sugeruje przesunąć łóżko (już sama na to wpadłam) a poza tym nie przejmuje się tematem.

Obrazek

Skoro już jesteśmy wypoczęte, możemy pójść pozwiedzać. Wioska jest niewielka, ale ma jedną ciekawą atrakcję - gorące źródła na terenie świątyni, służące miejscowym za łaźnie. Oczywiście idziemy tam, ale okazuje się, że gorące to znaczy naprawdę gorące. Wrzące. Większość z nas nie jest w stanie zanurzyć tam nic więcej niż jeden palec i to na krótko. Najbardziej odważna jest TAGDB, która pierwsza wchodzi (no... trochę jej to zajmuje) do wrzątku i zanurza się po szyję. Oczywiście wszystko przy udziale publiczności złożonej z Orlic i lokalnych kobiet, które dają nam dobre rady typu "jeśli nie będziesz się ruszać, to będzie łatwiej". Postanawiam i ja spróbować - najpierw jednak przyzwyczajam się do gorąca w sekcji obok, gdzie rurkami spływa gorąca woda. Dopiero potem próbuję się zanurzyć. Rzeczywiście - jak człowiek się nie rusza i nie miota to daje radę, a po chwili to nawet jest przyjemnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po kąpieli czas na kawkę. Siadamy w German Bakery i zamawiamy kawy i ciastka. Dosiada się do nas trzech gości z Izraela, jeden ze złamaną ręką, którzy opowiadają gdzie to nie byli jak to nie kozaczyli, psując jeden motek i spadając drugim w przepaść do rzeki. Będziemy jechać tym samym odcinkiem, to sprawdzimy, czy rzeczywiście jest tam tak ciężko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nadchodzi czas na rzecz najważniejszą - odbiór i wybór motocykli. Stoją na hostelowym parkingu, w równym rzędzie. Każda z nas podchodzi do upatrzonej maszyny. Odwieczne pytanie - czy to dobry wybór? Czy motek będzie się dobrze sprawować? To się okaże. Mój jest lekko pokiereszowany - ma kilka otarć i nieregulowane lewe lusterko po jakiejś glebie, ale jakoś tak jest pierwszym, który przykuwa moja uwagę. Przyozdabiamy motki naklejkami i odpalamy. Będzie fun!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

[Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po wybraniu motków idziemy do Manali na kolację. Jest w dół, więc te kilka km pokonujemy na piechotę, po drodze chłonąc lokalny folklor. I słuchając lokalesa w kwestii skrótu - w efekcie lądujemy na stromej błotnistej ścieżce w jakimś zaśmieconym i zasr...-nie-powiem-co-jeszcze lasku z krzaczkami zioła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Perspektywa ma znaczenie ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W Manali chwilkę włóczymy się po głównym deptaku i kierujemy się do knajpki. "Pierwszej z brzegu". Obsługa dziwnie się na nas patrzy i chyba jest nieco zszokowana obecnością 11 wyluzowanych babek. Gdy prosimy o piwo (którego nie ma) to już całkiem głupieją. Najbardziej głupieją na widok blondynek (i pytanie do Asi: "can I touch your hair"). Stoły są brudne, szmata je z lekka omiatająca jeszcze bardziej, ale jedzenie w zasadzie smaczne. Czyli klasyka Indii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po jedzeniu jeszcze chwilę chodzimy po głównej ulicy, po czym łapiemy motoriksze i wspinamy się drogą do hostelu. Mamy obawę, czy riksze dadzą radę, zwłaszcza ta, w której jadę, bo nie brzmi zbyt dobrze, a tempo jazdy ma wolniejsze niż tempo marszu, ale szczęśliwie dojeżdżamy. Pierwszy dzień w Indiach kończymy piwkiem w knajpce na dachu hostelu, przy świeczkach, bo wyłączyli prąd. Musimy się chyba do tych braków elektryczności przyzwyczaić - potem mają zdarzać się jeszcze częściej.

Obrazek

A jutro... ruszamy w trasę!
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5506
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: wojtekk »

Hej. Co jest specyficznego w wyjazdach tylko dla kobiet? Dlaczego taka formuła? Pytam z ciekawości bo nie dane będzie mi doświadczyć a raczej jeździłem dotąd na imprezy dla wszystkich.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
Awatar użytkownika
JL79
pyrkający w orzeszku
pyrkający w orzeszku
Posty: 239
Rejestracja: 08.06.2015, 13:14
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: wAw/ sokołów podlaski

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: JL79 »

Się czyta :thumbsup: Jedziesz dalej :ok:
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

To też był mój pierwszy wyjazd z samymi babami. Co jest innego niż na "mieszanych lub męskich"? Jest więcej zabawy a mniej dzidowania, więcej luzu a mniej udowadniania czegoś sobie czy komuś, nie ma cwaniaczenia, które najczęściej kończy się urazami lub problemami z moto. Co nie znaczy że jest grzecznie, łatwo czy nudno. Na taki wyjazd nie jadą dziewczyny z przypadku.
Awatar użytkownika
Doodek
pogłębiacz bieżnika
pogłębiacz bieżnika
Posty: 853
Rejestracja: 06.12.2013, 16:26
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: Doodek »

Himalaje 2016 - Dzień 2 - Zupełnie nie w tą stronę
04 sierpnia 2016 - czwartek


Spiętrzona rzeka szumi za oknami. Czas wstawać. Jemy śniadanie w knajpce na hostelowym dachu, pakujemy się i wreszcie możemy ruszać. Pogoda jest niezła, zapowiada się ciepły, słoneczny dzień. Niemniej jednak jesteśmy w regionie, gdzie może nam popadać, więc pogoda może się jeszcze zmienić. Znosimy bagaże, te podręczne mocujemy na motocyklach i... przed nami pierwsze poważne zadanie - wyjazd z parkingu. Niby nic, a każdą z nas lekko przeraża. Jest stromo pod górkę, mocno nierówno i w dodatku trzeba zaraz skręcić w prawo (ruch lewostronny!) w ulicę, która stromo opada i na której szaleją skutery, tuk-tuki, krowy, piesi, psy... W dodatku nie mamy pojęcia jak te motocykle reagują na gaz i ile go trzeba, żeby nie gasły (ich obroty są naprawdę mylące), jak się prowadzą, więc pierwszy manewr, który musimy wykonać naprawdę stresuje każdą z nas. Mimo to, wychodzi nam to całkiem całkiem - na całą jest tylko jedna gleba przy wyjeździe, więc już wiemy, kto dzisiaj stawia piwo.

Obrazek

Najpierw rzeczy najważniejsze - jedziemy zatankować. Kilkukilometrowy dojazd na stację benzynową pozwala na wstępne oswojenie się z motocyklem - jak przyspiesza (słabo), jak hamuje (słabo), jak skręca (słabo), jak wybiera nierówności (słabo).

Obrazek

Obrazek

Na stacji tankujemy i ozdabiamy motki ostatnim elementem - modlitewnymi chorągiewkami. Moje pomaga mi przywiązać Sikh sprzedający coś tam na stacji. No, teraz motek wygląda rasowo!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy w drogę. Co ciekawe, jedziemy docelowo do Leh, ale nasza trasa póki co prowadzi w zupełnie przeciwnym kierunku - na południe. Niektóre z nas mają drobne problemy z pamiętaniem o ruchu lewostronnym ;) ale ogólnie idzie nieźle. Oswajamy się z chaosem na drodze, choć i tak ruch jest nieduży. Jest ciepło. Bardzo ciepło. Jedziemy przez zielone sosnowe lasy, po których hasają małpy. Potem roślinność nieco się zmienia, ale dalej jest zielono i górzyście. Pod kask wciska się charakterystyczny (i niezbyt lubiany przeze mnie) zapach wszechobecnego zioła. Antośka robi kilka fajnych ujęć siedząc na dachu jednego z dwóch towarzyszących nam samochodów (jeden to wóz techniczny z naszymi bagażami, częściami i mechanikami, drugi to samochód naszego współorganizatoro-przewodnika Mata i Antośki i całego sprzętu video).

Obrazek

Stajemy na chwilę odpoczynku nad rzeką, przy "straganie" z sokiem z trzciny cukrowej. Można chwilę odsapnąć w cieniu, bo jest naprawdę upalnie.

Obrazek

Obrazek

Jedziemy dalej. Muszę przyznać, że jazda w tutejszym ruchu mi wchodzi wyjątkowo dobrze. Trzeba tylko zapomnieć o regułach europejskich, dać się zassać przez tutejszy chaos i wszystko nagle jest proste i oczywiste. Po drodze mijamy lub wyprzedzamy sporo lokalesów na motocyklach z zatkniętymi na kijach chorągiewkami - to pielgrzymi, którzy niespiesznie (żeby nie powiedzieć, że się wloką) pokonują kolejne kilometry. Ale gdy tylko takich wyprzedzamy, to nagle przypominają sobie od czego jest manetka gazu.

Dojeżdżamy do tunelu, a którym mamy zjechać w boczną drogę. Pora jest lunchowa, więc zawracamy do poprzedniej wioski i stajemy, żeby coś zjeść, bo potem może być trudniej coś znaleźć. Zamawiamy różne specjały lokalnej kuchni, i dzielimy się nimi.

Obrazek

Posilone i napojone ruszamy w dalszą drogę. Antośka znowu chwilę kręci nas z dachu, więc jedziemy ładnie, równo i grzecznie. Choć po jakimś czasie TAGDB chyba się taka jazda nudzi i postanawia podnieść wszystkim adrenalinę niemalże zderzając się czołowo z jakimś samochodem jadącym z naprzeciwka... jednak trzeba pamiętać po której stronie drogi mamy być i jak wyprzedzać.

Obrazek

Tunel jest dość długi. Wyprzedzam w nim autobus. Zaraz za tunelem skręcamy w lewo w boczną drogę i wjeżdżamy w mniej cywilizowany obszar. I zaczyna się inna jazda - jest wąsko, więc wyprzedzanie ciężarówek i autobusów zaczyna mieć zupełnie inny wymiar. Od rana czuję, że mam uślizgi tylnego koła przy hamowaniu (i słychać pisk), więc albo tu jest śliski asfalt, albo mam słabe opony, albo jedno i drugie. Do nie koniec niefajnych rzeczy - w pewnym momencie odpada mi kamerka - znowu pękł mi uchwyt mocujący.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Koło 15:00 jesteśmy blisko celu podróży na dzisiaj. W samą porę, bo zaczyna padać i robi się jeszcze bardziej ślisko. Docieramy do Jibhi i kwaterujemy się w pensjonacie Green Alpine Homestay (greenalpinejibhi.com). Chwilę czekamy aż przyjadą nasze bagaże więc uzupełniamy płyny i minerały powitalnym kompotem i piwem.

Obrazek

Obrazek

Dzisiaj będę mieć pokój z Antośką. Przyjęłyśmy zasadę codziennej rotacji - po pierwsze, żeby Antośka miała okazję poznać lepiej każdą z nas, dzięki czemu lepiej nakręci materiał do dokumentu, a po drugie, żeby "życie miało smaczek" ;)

Ponieważ dzień się jeszcze nie skończył, to postanawiamy coś pozwiedzać w okolicy. Pakujemy się do (i na) samochody i jedziemy "w nieznane". Po drodze łapie nas ulewa, ale dziewczynom na pace to zupełnie nie przeszkadza - impreza trwa w najlepsze. A samochody offem wspinają się gdzieś w górę.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem czeka nas jeszcze spacer na nogach. Przestało padać, ale teraz jest trochę ślisko, mokro, wilgotność wynosi chyba z 300 % więc i zadyszka pojawia się dość szybko. Po kilku kilometrach docieramy do Chehni - wioski na końcu świata. Lokalne kobiety dziwnie się na nas patrzą i dopiero potem "załapują", że jesteśmy babską grupa i nawet te z krótkimi włosami to dziewczyny. W sumie w wiosce robimy sporo zamieszania swoją wizytą. Podziwiamy wieżę, zwaną "Chehni Fort" - nie możemy jednak do niej wejść. Antośka odpala drona, czym wprawia tubylców w jeszcze większe zdumienie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy do miejsca, gdzie zaparkowały samochody i idziemy jeszcze do świątyni Shringa Rishi (wg Google) lub Bacri Kothi (wg naszego lokalnego przewodnika z pensjonatu, w którym mieszkałyśmy). Podziwiamy cudowny zachód słońca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czas na powrót - tym razem jadę w dół na pace i muszę przyznać, ze to dość emocjonujące (i fizycznie wymagające) przeżycie.

Przyjeżdżamy w samą porę na kolację i wieczorne pogaduchy. Z Antośką ustalamy, że krótki wywiad zrobimy rano (każdy dzień "należeć" będzie do jednej dziewczyny - wywiad, ujęcia z drogi nastawione na nią i filmowanie z jej perspektywy) - idę na pierwszy ogień w tej kwestii.

W sumie tego wieczoru mam jakiś kryzys. Że jednak jestem samotnikiem, że odstaję, że nie potrafię się zintegrować, że nie mam wiele do zaoferowania, że nie mam za sobą ciekawej historii życia, jak większość dziewczyn na wyjeździe, że nie robię nic interesującego w życiu, które w sumie uważam za trochę zmarnowane z kilku powodów. Wcześnie mnie dopada. Nie mam tego wieczoru ochoty na wygłupy, bo jakoś tak płacz na końcu nosa. Idę ciut wcześniej spać. Jutro dzień mamy zacząć od jogi, ale nie wiem czy na nią pójść... Smutno tak jakoś...


Przejechane: 121 km

Obrazek
Awatar użytkownika
wojtekk
oktany w żyłach
oktany w żyłach
Posty: 5506
Rejestracja: 22.08.2009, 13:17
Mój motocykl: nie mam już TA
Lokalizacja: Warszawa / Saska Kępa

Re: Tylko dla Orlic - Women only - moto Himalaya 2016

Post autor: wojtekk »

Doodek pisze:To też był mój pierwszy wyjazd z samymi babami. Co jest innego niż na "mieszanych lub męskich"? Jest więcej zabawy a mniej dzidowania, więcej luzu a mniej udowadniania czegoś sobie czy komuś, nie ma cwaniaczenia, które najczęściej kończy się urazami lub problemami z moto. Co nie znaczy że jest grzecznie, łatwo czy nudno. Na taki wyjazd nie jadą dziewczyny z przypadku.
O kurczaki. To jakieś chłopy strasznie Cię skrzywdzily widzę. Już mi tu meldować które to upomnę;) Już się nie wcinam. Dzięki za wyjaśnienia. Nie moj wyjazd nie moja formuła ale jestem mądrzejszy.
Były: Transalp 600, Super Tenere XTZ 750, Suzuki DR 650 SE. Jest: PamEla Anderson St1300 PanEuropean
***
Enduro się kulom nie kłania.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości