Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Relacje i zdjęcia z zagranicznych wypraw.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

falco pisze:A nie mówiłem... :lol:
Czyli, co przeprosisz się ze starym, ale jarym kwasiakiem...? :tongue:
Nowy "GEL" cokolwiek by to znaczyło.
Jeżdżę na takim od sierpnia chyba.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Zanim pociągnę swoją relację dalej, kilka słów od siebie dołoży Jacek ( DL650), który w Maroku pojawił się praktycznie równocześnie z nami. Przyleciał z... ale oddaję mu głos, sam to lepiej opowie.


"Ponieważ z atrakcji, o której tajemniczo wspomniał Ernest, ja preferuję piaszczyste plaże i palmy :D, to faktycznie postanowiłem poczekać na resztę ekipy w Marrakeszu. Dodatkowo postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i namówiłem żonę na wspólny przedłużony weekend w tym marokańskim mieście, dzięki czemu łaskawszym okiem patrzyła na moją późniejszą, prawie 3-tygodniową motocyklową eskapadę :)

Żeby nie tracić czasu na dojazdy, ale przede wszystkim aby w pełni zasmakować klimatu mediny znaleźliśmy sobie w internecie przytulny riad tuż przy palcu Jemaa el Fna. I o ile łatwo było go znaleźć w sieci wirtualnego świata, to znalezienie go w realnej sieci wąziutkich uliczek starego miasta było nie lada wyzwaniem. Uzbrojeni w wydruki i wskazówki z map google oraz nawigację Nokii, po dłuższych poszukiwaniach i kilkukrotnym chodzeniu tam i z powrotem, dotarliśmy w końcu do uliczki gdzieś obok naszego riadu i … ściana! Żadnego szyldu, żadnej reklamy, podobne do siebie domy, kolejne uliczki 2-metrowej szerokości. Na szczęście zainteresował się nami jakiś lokales i doprowadził na miejsce – uliczka prosto, potem w prawo, potem w lewo do końca, zapukał do drzwi bez jakiegokolwiek szyldu i okazało się, że jesteśmy na miejscu.

Obrazek

Riad, to marokański dom z ogrodem w środku. W wydaniach miejskich zamiast ogrodu jest wewnętrzny dziedziniec, który z reguły pełni funkcję gastronomiczno-rekreacyjną. W większych riadach jest on większy, a w naszym był dosyć malutki, ale bardzo przytulny. Miejsca było tylko na dwa stoliki, przy których jedliśmy śniadania.

Obrazek

Każdego dnia pierwsze kroki kierowaliśmy na plac Jemaa el Fna - pusty w godzinach rannych, a coraz bardziej zapełniający się czym bliżej wieczora. To tam koncentruje się życie, to tam można zobaczyć zaklinaczy węży, grajków, opowiadaczy baśni i legend, zamówić sobie tatuaż z henny, napić się świeżo wyciskanego soku z pomarańczy, limonek lub grapefruitów. Lub zjeść coś w ulicznych âžgarkuchniach€, które rozkładają się każdego wieczoru. I właśnie wieczorem na placu jest najwięcej ludzi i wspomniane garkuchnie oraz rytmiczne arabsko-afrykańskie rytmy robią największe wrażenie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest to też oczywiście miejsce, w którym można kupić wszelkiej maści pamiątki, lokalne słodycze lub naczynia tajine do przygotowywania potrawy o tej samej nazwie.

Obrazek

Obrazek

Sam tajine, podobnie jak Ernesta, mnie nie zachwycił. Ze wszystkich rodzajów, tzn. warzywny, z kawałkami mięsa lub rybą oraz kefta, najbardziej smakował mi ten ostatni, do którego oprócz warzyw dodawane jest zmielone mięso oraz jajko.

Obrazek

Obrazek


Po rozstaniu się z ekipą idziemy z Dominikiem na lokalną €žbułę€, czyli okrągły plackowaty chleb, który nadziany jest pieczonym, zmielonym mięsem z cebulką i przyprawami. Widok tej €žknajpki€ i warunki w jakich przygotowywane były nasze buły nie wzbudzały zaufania - nasz Sanepid raczej nie dałby im zgody na prowadzenie działalności Wink , ale liczni tubylcy grzecznie czekający w kolejce, rozchodzące się zapachy oraz rekomendacja Dominika, który był żywym dowodem swoich zapewnień :) odsunęły nasze obawy na bok. I była to doskonała decyzja, bo jedzenie okazało się wyśmienite i staliśmy się częstymi bywalcami tego miejsca! A potem znów wyciskany soczek -€“ mój ulubiony, to pomarańcza + limonka za 10 dirhamów i nocny spacer po placu.

Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Przyszedł czas by ruszyć i spełnić moje pierwsze marzenie, marzenie o wejściu na najwyższy szczyt Afryki Północnej - Dżabal Tubkal. Luźno rzucone hasło na jednym z naszych spotkań przedwyjazdowych, przeobraziło się w kilkudniową przygodę, którą z pewnością będziemy wspominać do końca życia. A może i wszyscy... ? Ja na pewno tego nie zapomnę!

Startujemy z poziomu Marrakeszu (400m n.p.m.) by autem, na dystansie 80km pokonać 1500m przewyższenia.
Zajmuje nam to jakieś 2h bo trochę błądzimy po Marrakeszu a droga dojazdowa jest wąska, kręta i delikatnie mówiąc dziurawa.

Obrazek

Pierwsze kilometry R203 nie powalają, dalej też widoki nie rzucają na kolana. Jest tak nijako, że zaczynam zastanawiać się nawet czy nie zostawić sprzętu foto w samochodzie, w końcu po co na darmo dźwigać 3kg. Ostatecznie jednak zabieram cały zestaw tłumacząc sobie, że wyżej będzie lepiej.

Dojeżdżamy do Imlil, gdzie zostawiamy na parkingu nasze wozidełko (20Dh za dobę) i ruszamy w górę by po 3 minutach zatrzymać się na ostatnią herbatę. Pijemy (duża na całą ekipę 50Dh) i rozmawiamy o naszych obawach, które są uzasadnione bowiem nie licząc Doroty i Michała nikt z nas, w ostatnich miesiącach, nie ruszał się zbytnio, nie wspominając już o tym, że był w górach by jakąś chociaż małą aklimatyzację zaliczyć. czeka na nas wierzchołek zawieszony, było nie było, na wysokości blisko 4200m - dokładnie 4167m n.p.m. Nie licząc mnie, nikt z ekipy nie był wyżej niż na 2 tysiącach z haczykiem, każdy miał jednak to samo marzenie co i ja. I to mnie najbardziej cieszyło przed wyjazdem, że udało się zebrać ludzi o podobnych zainteresowaniach, z podobnymi marzeniami - nie tylko górskimi, motocyklowymi również - do tego jednak dojdziemy. Ruszajmy jednak w góry. Własnie, w góry... Wstyd się przyznać ale ja ostatni raz w górach byłem 11 m-cy temu.

Wszyscy spakowani na lekko, jedynie ja dociążam się kuchenką, namiotem, aparatem i obiektywami. Reszta planuje nocleg w schronisku, ja poszukam trochę więcej przestrzeni, szumu wiatru, porannego chłodu... i tego czegoś co daje noc spędzona w namiocie, z dala od zgiełku.
Ruszajmy na szlak:

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Swoje miejsce w szeregu dobrze znam, zawsze wchodzę ostatni więc i tym razem nie wyrywam się do przodu, także wszyscy mają zdjęcia z tyłu albo nie maja ich wcale :D Różnica w tempie podejścia do schroniska wyniosła chyba z 2h, a przynajmniej takie mam wrażenie. Z resztą, ja do schroniska (lekko ponad 100Dh/dobę) nie doszedłem.

Zostawiamy za sobą takie widoki:
Obrazek

Przechodzimy przez koryto rzeki i zaczynamy piąć się ku górze:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pojawiają się pierwsze osiołki, muły transportujące bagaże ludzi chcących wejść na szczyt, czasem również samych ludzi.
Wieczorne , namiotowe rozważania uświadamiają mi, że byliśmy jedynymi osobami, które nie skorzystały z tej pomocy. Pewnie dlatego to podejście tak nas wycieńczyło.

Obrazek

Trasa nie przedstawia żadnych trudności technicznych, jest za to długa i wyczerpująca.
Po drodze jest wioska w której mozna zjeśc obiad, uzupełnić zapasy wody (10Dh), napić się soku wyciskanego na naszych oczach z pomarańczy (10Dh) czy uzupełnić cukier pijąc zimną Colę (też 10Dh). Oprócz wioski po dordze jest chyba z 5-6 sklepików w których również dostaniemy to i owo. Ceny na całej trasie takie same, w schronisku - identycznie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Obozowisko zrobiłem sobie jakieś 15 minut drogi przed schroniskiem. Tu ujawnia się zaleta małego, jednoosobowego namiotu - lekkość (1,9kg) i mała powierzchnia podłogi - z łatwością można rozbić się wśród skał, kamieni, w miarę łatwo znaleźć kawałek równej przestrzeni by spokojnie wypocząć.

Obrazek


Malutki namiocik ginie wśród skał:
Obrazek

Obrazek


Dwie wady mojego Fjorda (Tordis I) to słaba ochrona przed wiatrem (wysoko odstający tropik od ziemi) oraz duża powierzchnia "pionowa" bocznych ścian, która jest narażona na podmuchy wiatru. Taka konstrukcja daje za to dużo miejsca w środku, wygodę siedzenia, ubierania się czy spożywania posiłku podczas deszczu, który to właśnie zmusił mnie do szybkiego wejścia do namiotu.

Obrazek

Po godzinie deszcz ustał, wiatr jednak robił swoje całą noc. Mimo, że byłem schowany za ogromnymi skałami miałem taką wentylację, że hoho! Temperatura spadła w okolice zera.
Sen.


...tymczasem w Marrakeszu :
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

… tymczasem w Marrakeszu panowały iście afrykańskie temperatury :-)

Obrazek

Jako, że wystawianie się na słońce w taki upał jest dla nas dość męczące i ryzykowne, to kolejny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie Medyny. Wąskie, brukowane uliczki wśród dość wysokich budynków zapewniają cień i chłód. Jak widać mieszkańcy tego kraju przez wieki zdobyli doświadczenie i nauczyli jak żyć w takim klimacie.

Uzbrojeni w nawigację w telefonie ruszyliśmy w marrakeskie suki. Droga wiodła przez bramę w której ktoś stworzył „ołtarzyk” na cześć Króla.

Obrazek

Suki są to uliczki odchodzące od placu Jemaa el Fna z mnóstwem sklepików, małych warsztatów, a gdzieniegdzie są małe kawiarenki, w których można napić się słynnej „ment tea”. Co jakiś czas trafiamy na placyki, pełne straganów z dywanami, przyprawami lub lokalnymi ziołami. Widzieliśmy też „pet shop”, w którym oferowano małe i duże … kameleony :-)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzięki wspomnianej wcześniej nawigacji udało nam się trafić w tym gąszczu uliczek do Muzeum Marrakeszu i dawnej szkoły koranicznej (medresy) Ben Youssef. Podkreślam rolę nawigacji, bo bez niej poruszanie się po Medinie byłoby bardzo utrudnione, o czym mogłem się później przekonać w Fezie, który jest dużo starszym miastem i jego Medina występuję w postaci szczątkowej w mapach Nokia Here.

W drodze powrotnej poszliśmy na żywioł :-) i przypadkiem trafiliśmy na uliczkę, na której odbywał się lokalny „targ” skór. Miejscowi sprzedawcy oferowali miejscowym kupcom całe naręcza surowych, wyschniętych skór, robiąc przy tym sporo hałasu i wzbudzając tumany kurzu. Ledwo udało nam się między nimi przecisnąć, bo zupełnie nie zwracali na nas uwagi w ferworze negocjacji. Byliśmy tam jedynymi obcymi :-)

Obrazek

Szwendając się po tych wąskich uliczkach co rusz natrafialiśmy na klimatyczne okiennice, rzeźbione drzwi do domów, stare zapomniane latarnie wystające z muru lub miejscowe graffiti

Obrazek

Trzeba było tylko uważać na „ruch uliczny”, bo choć uliczki Mediny są wąskie, to nie przeszkadza to jednak w poruszaniu się po nich motorowerom i skuterom. Niektóre z nich osiągają całkiem spore prędkości, a uważać to muszą piesi – sorry, takie tam panują zasady :-)

Obrazek

Obrazek

Również tam miałem okazję spróbować owoców opuncji, czyli kaktusa. Na początku obawiałem się, czy to przeżyję, ale jakoś się udało :-) Sprzedawane owoce (1 dirham/szt., czyli niecałe 40 groszy) pozbawione są już igiełek i po nacięciu i odwinięciu skórki wyjmuje się je po prostu palcami. Są całkiem dobre i przede wszystkim bardzo soczyste. Próbowaliśmy później jeść owoce samodzielnie zebrane na pustyni, ale były chyba mniej dojrzałe, no i problemem okazały się cieniutkie igiełki – mnie powbijały się w palce, a koledze wokół ust! Wyjmowanie ich nie było łatwe :-)

Obrazek

Kolejnym etapem naszego zwiedzania były ogrody: Menara i Majorelle. Te pierwsze to jakaś porażka! Ogromne pole z wyschniętą ziemią, na której posadzono rzędy oliwnych drzewek, a obok znajduje się wybetonowany staw pełen brudnej wody… brrr…. Nie polecam! Opisy z przewodników to jakaś ściema!

Polecam za to ogrody Majorelle (Jardin Majorelle). Można do nich dojść na piechotę lub podjechać w okolicę autobusem nr 11. Wstęp kosztuje 50 MAD (~19 zł), ale warto wydać te pieniądze. Na niedużym terenie rośnie ogromna ilość dziwnych kaktusów, drzew, a nawet las bambusowy. Ogród jest bardzo zadbany, a ustawione co kawałek ławeczki pozwalają odpocząć i ochłonąć od panującego upału. Przed laty współwłaścicielem tego miejsca był Yves Saint-Laurent.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po całodziennym zwiedzaniu siedliśmy późnym popołudniem na jednym z tarasów knajpek ulokowanych wokół placu Jemaa el Fna i przy kolacji obserwowaliśmy, jak z każdą godziną staje się on bardziej klimatyczny :-)

Wieczór postanowiliśmy zakończyć w słynnej Cafe France, która w rzeczywistości okazała się niezbyt przyjaznym miejscem, z wysokimi cenami i gburowatą obsługą… Nie polecam! Niestety mnogość turystów, głównie z Francji, powoduje, że pewna grupa sprzedawców, kelnerów, taksówkarzy jest dość arogancka i opryskliwa, a proponowane przez nich ceny są niezwykle wysokie. Jak widać nadmiar euro przewraca niektórym w głowie…

Ponieważ został nam ostatni wspólny dzień, to postanowiliśmy się wyrwać z gorącego Marrakeszu nad ocean, ale o tym w następnym odcinku :-)
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Wstaję o 5. Wkoło jeszcze ciemno.
Pstryk i blask małej latareczki rozjaśnia wnętrze namiotu.
Wieje, zimno.
Plastikowa miska w której lądują słodkie chrupiące płatki śniadaniowe wypełnia się mlekiem targanym wczoraj z samego dołu, okupionym potem ;) Ależ to będzie smakowało!

Teraz jak by czas się wyturlać z namiotu. Nie chce się, zwłaszcza, że dopóki nie zwinę majdanu, dopóki nie ruszę - będzie mi kosmicznie zimno! Śpiwór, mata i cała reszta migiem lądują w plecaku, 3 minuty później zwinięty naprędce namiot dopełnia przestrzeń plecaka. Na siebie zakładam wszystko co mam i ruszam. Cel schronisko.

Docieram punktualnie o 6:00. Dzwonię.
Nikt nie odbiera a schronisk tu kilka, namioty, budynki gospodarcze... jak ja się tu odnajdę!
Odwiedzam dwa budynki, w kolejnym, przedostatnim już - SĄ !
Uff, kamień z serca.
Biegnę co prędzej i opróżniam plecak z tego co zbędne. Zabieram dwa batoniki, aparat, butelkę wody. Musi wystarczyć.
Ruszamy. Chyba jako ostatnio bo jakoś tu pusto a nad nami rzędy latarek. Spodziewałem się tu 20, może 30 osób a jest nas tu chyba coś koło setki! Ale tylko ja miałem takie noclegowisko:

Obrazek (foto z wieczora)


Reszta spała mniej więcej tak (fotki z popołudnia):
Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na zadyszkę nie trzeba długo czekać. Stoimy. Ci przed nami szybko oddalają się i ... gubimy drogę. Kiedy rozjaśnia się nie co, odnajdujemy szlak.

Obrazek

Pierwszy posiłek, ja sobie odpuszczam, wolę popstrykać zdjęcia.
Piesek w górach - miły akcent!
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak mniej więcej do tego etapu, tak mniej więcej :D szliśmy razem.
Potem utworzyły się 3 grupy, w tym jedna jednoosobowa :D

Wiatr jest na tyle nieznośny, że nie daje oddychać szybko pozbawiając sił.
By podbudować morale w ekipie, która już zaczyna myśleć o odwrocie, wyciągam telefon i zapuszczam:

youtu.be/S6YtIrwWOzA

Hmm i to q**a zadziałało!
Idziemy jak burza!

Po 50tym razie, zmieniam utwór ;)
Brniemy dalej. Woda, batonik, chwila odpoczynku, motywacja głosowa i idziemy. najbardziej motywują nas emeryci, którzy depczą nam po piętach :D Ale wstyd!

30 minut przed szczytem chyba największa załamka, dwójka odpuszcza, no prawie. Schodzący z góry Dominik i Marek motywują nas, że to już tuż, tuż. na dowód pokazują zdjęcia:

Obrazek

Obrazek


Nie było wyjścia. Ruszyliśmy i my.

cdn.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Około 12 udaje się nam w końcu dotrzeć na sam szczyt, 4167m n.p.m. jest nasze!
Z naszej podgrupy docieram ostatni, wspierając się wiatrem, który co chwila wieje mocno w plecy. Wieje: idę, nie wieje: odpoczywam, takim oto stylem przechodzę ostatnie metry.

Na szczycie jestem tak zmęczony, że nawet zapominam wciągnąć brzuch do zdjęcia ... :D

Obrazek


Nie siedzimy tu za długo bo wiatr bardzo szybko wychładza nasze organizmy, kilka pamiątkowych zdjęć i na dół. Widać jednak, że byli tu ludzie z wyobraźnią i na wierzchołku spędzili noc pod namiotami. Pewnie to taki nocleg aklimatyzacyjny był przed wyższą górą albo... kolejna szalona przygoda. W sumie jak by tak mocno nie wiało to czemu nie... tylko kto by mi wniósł namiot ? ;)
Schodzimy. Pierwsze metry bardzo ciężkie bo tym razem ostro pod wiatr. Strategia odwrotna. Wieje: nie idę, nie wieje: biegnę ;) I wszystko było by ok, gdyby nie ta świadomość, że trzeba dziś zejść aż na sam dół, w 7h pokonać drogę, która w górę zajęła nam około 14h. Zostawiamy za sobą wątpliwej jakości widoczki, tak wątpliwej, że nawet aparatu z plecaka nie wyciągam. Tych którzy szukają pięknych krajobrazów zapraszam jednak w Tatry, Dolomity czy Alpy. Tu jest posucha.

Kiedy tylko chowamy się za skały, gdzie wiatr nas nie dosięga - dostaję skrzydeł. Mknę na dół jak kozica, czekając co chwila na resztę ekipy. W końcu gdzieś na płaskiej, wygodnej skałce w promieniach słońca przysypiam i to teraz ja gonię ich ;) Podobno ludzie robili sobie ze mną sesje zdjęciowe, no chyba, że dźwięk tych migawek mi się śnił...

Do schroniska docieram ostatni. Całe moje górskie życie tak właśnie wygląda - zawsze na końcu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


W schronisku zabieram swoje rzeczy (nic nie zginęło) rozkładam kuchenkę i robimy sobie obiad. Nie chce już nam się ale perspektywa noclegu w tych warunkach zachęca jednak naszą podgrupę do podniesienia tyłków i ruszenia w dół. Marek z Dominikiem są już pewnie w połowie zejścia, my leniwie stawiamy pierwsze kroki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Woda skończyła się już dawno, nogi jakieś takie podmęczone... ale perspektywa wypicia soczku z pomarańczy zachęca, by iść dalej. Niestety kolejne sklepiki są zamknięte - późno już ;(

Obrazek

Obrazek

Na szczęście widać już górską wioskę, to znak, że za najdalej 30 minut pragnienie me zostanie zaspokojone.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na dole spotkanie, przed sklepikiem ostatnie ustalenia, kilka chwil odpoczynku i ruszamy w ostatni odcinek, który w końcowym etapie pokonujemy już po ciemku. Dziś nocujemy u Dominika znajomego, w hostelu, z kolacją i śniadaniem za jeśli dobrze pamiętam 150Dh.
Sen.

I jeszcze tylko wspomnieni o soczku...
Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

JACEK:

Ponieważ tego ostatniego wspólnego dnia chcieliśmy z żoną wyskoczyć nad ocean, to żeby nie tracić czasu na jazdę autobusem wynajęliśmy na lotnisku samochód. Po drodze zgarnęliśmy z campingu Darka i ruszyliśmy do Essaouiry.

Droga z Marrakeszeu jest prosta jak drut, pusta i dość nudna…

Obrazek

Przejeżdżający co jakiś czas samochód nie robił wrażenia na szwendających się po dwupasmówce krowach :-)

Obrazek

Ale w końcu trafiło się nam coś ciekawego! Czytaliśmy o tym w przewodnikach i relacjach z podróży po Maroku, no i w końcu mamy okazję zobaczyć to na własne oczy

Obrazek

TAK! Kozy na drzewach :-)

Obrazek

Obrazek

Oczywiście tuż obok pojawił się jakiś miejscowy i od razu chciał „sprzedawać bilety”, ale się nie daliśmy :-) Kilka dni później, przy górskiej drodze, miałem okazję jeszcze raz oglądać podobne zjawisko.

Po 3 godzinach dojechaliśmy w końcu do celu naszej podróży, a tam powitały nas widoki tego, co najbardziej lubię!

Obrazek

Na północ od mediny wybrzeże jest bardziej skaliste i nie nadaje się do plażowania

Obrazek

Obrazek

A od strony południowej rozciąga się duża zatoka z ogromną piaszczystą plażą

Obrazek

Ponieważ często wieją tam silne wiatry, to jest to miejsce bardzo popularne wśród osób uprawiających windsurfing.

Obrazek

Port rybacki w Essaouirze pełen jest charakterystycznych niebieskich łódek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

a wzdłuż nabrzeża ulokowali się drobni sprzedawcy ryb i owoców morza

Obrazek

Obrazek

które na życzenie patroszą i filetują, a to co pozostanie wyrzucają po prostu gdzieś obok :-)

Obrazek

Obok portu biegną mury otaczające medinę, a za nimi znajdujemy gąszcz typowych wąskich uliczek, ze sklepikami, straganami, klimatycznymi knajpkami…

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po kilkugodzinnym zwiedzaniu Essaouiry postanowiliśmy spróbować świeżych owoców morza w lokalnej knajpce

Obrazek

Na takim stoisku można sobie wybierać dowoli wśród ryb, krewetek, ośmiornic i po uzgodnieniu w drodze negocjacji :-) akceptowanej ceny wybrane smakołyki trafiają na ruszt! Za zestaw dla 3 osób na który składało się po kilka sztuk dorady, sardynek, krewetek, scampi, ośmiornicy, kalmarów, a do tego sałatki, pieczywo i cola zapłaciliśmy w sumie ok. 90 zł.

A potem jeszcze rzadko spotykane i drogie jak to w Maroku zimne piwko na tarasie przy plaży – 30 dirhamów (~12 zł) za 0,25 litra.

Obrazek

po czym rozpoczęliśmy powrót do Marrakeszu. Tą samą nudną drogą, na której dałem się jeszcze na koniec złapać na radar, ale na szczęście zamiast „cennikowych” pięciuset dirhamów (niecałe 200 zł) policjanci zaproponowali mi 200 (~80zł) bez kwitka :-)

Obrazek

Następnego dnia odstawiłem żonę na lotnisko i dołączyłem do reszty ekipy wracającej z górskiej eskapady… Skończyły się wakacje „all inclusive”, a zaczęła motocyklowa wędrówka w kurzu, spanie pod namiotem lub w tanich hotelach, chińskie zupki, no i o zimnym piwku trzeba było zapomnieć… :-)
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Budzimy się wcześnie bo na +/- 10:00 jesteśmy umówieni z Jackiem na lotnisku.
Pierwsze co czujemy to zakwasy w nogach... lekko nie było!

Obrazek

Dodatkowo, gratis, mamy problem z wyjściem z pokoju... Trochę to trwało nim się to nam udało a ciśnienie w pęcherzach rosło, oj rosło...

Obrazek

Prysznic, śniadanko - w przeciwieństwie do obiadokolacji „cienkie”. Wczoraj , po zejściu z gór nawet tadżin jakoś nieźle smakował ;)

Obrazek

Obrazek

Dziś z rana karmimy się widokami, a te co chwilę zmieniały się za sprawa mocnych podmuchów wiatru i chmur krążących po niebie:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy na dół, do auta. Została jakaś godzinka na podróż „z buta”, godzina na dojazd do Marrakeszu, gdzie na lotnisku czeka na nas Jacek, który pożegnał właśnie małżonkę i (nie)cierpliwie nas wypatruje... a my jak zwykle spóźnieni... :)
This is Africa, tu czas płynie wolniej!

Obrazek

Obrazek

W końcu zgarniamy Jacka i jedziemy na zakupy. Trzeba kupić kilka puszek na część motocyklową naszego wyjazdu, kilka piwek na wieczorną biesiadę no i coś na kolację, jutrzejsze śniadanie.

Obrazek

Obrazek

Na kempingu przepakowaniom i przygotowaniom nie ma końca. Czujemy już, że chwila wyjazdu zbliża się wielkimi krokami. Napięcie rośnie. Ostatnia kontrola motocykli, sprawdzanie ciśnienia w kołach, napięcia łańcucha, poziomu oleju. Zupełnie jak byśmy tego w domu, przed wyjazdem nie robili... No ale każdy chciał być gotowy na 100%. I jeszcze ostatnie pranie, ostatni rzut oka na mapę, sprawdzenie poczty, ostatnia chwila relaksu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Maszyny, ciuchy - wszystko lśni. Jeszcze lśni...

Obrazek

A to wszystko Dominik obserwuje z boku, cichaczem popijając piwko, tak by nikt nie widział ;)

Obrazek

Obrazek

Rankiem, po małych kłopotach z Tenerą (brak paliwa...) ruszamy w trasę!
Tankowanie.

Obrazek

Cdn.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Dzień 1 (na motocyklach)

Zatankowani ruszamy w kierunku wybrzeża. Czeka nas dziś długi odcinek, więc chwilo zapominamy o tym co mamy na obręczach i wybieramy asfaltową ścieżkę. Przebicie się przez zatłoczony o poranku Marrakesz zajmuje nam chyba godzinę.
Pierwsze 60km to dobrze znana nam droga do Asni, to nią nie tak dawno jechaliśmy autem w góry, ta samą droga również wracaliśmy. Podobno świat z siodełka motocykla wygląda inaczej... nie tym razem. 60km nudy.
Kolejne kilometry okazują się grą wstępną: robi się cieplej, zmysły pulsują, oczy łakną jeszcze, serce bije na wysokich obrotach, spocone donie... :)
Tak, R203 potrafi zapewnić ciekawe doznania. Na początku przysparza o palpitację serca, gdy na co drugim ostrym zakręcie lokalny kierowca zajeżdża drogę, by potem przejść w zupełnie pusty, wysokogórski odcinek. I tam zaczyna się prawdziwa orgia zmysłów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jedzie mi się fatalnie - pierwszy raz jadę na tak agresywnych gumach, zakręty to prawdziwe wyzwanie. Staram się jak tylko mogę by nie opóźniać grupy, z drugiej strony nie chcę zakończyć przygody już pierwszego dnia! Trzeba to wszystko jakoś wypośrodkować. Po dłuższym postoju na jedzonko ustalamy, że ekipa leci na jakiś obiad, ja pokarmię się widokami, uwiecznię je. Także na kilka godzin rozstajemy się, dalej jadę sam, co chwilę w oddali widząc tylko zarys Białego KTMa z Dorota i Michałem na pokładzie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Co jakiś czas doganiam KTMa ale po jednej z dłuższych sesji na dobre tracę go z horyzontu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na przełęcz Tizin-n-Test (2092) wjeżdżam już sporo po południu. Nawet chciałem napić się zimnej koli ale gorąca cena skutecznie mnie do tego zniechęca: 25Dh/330ml (jakieś 10zł). No nic... łyk wody i ruszam dalej. Droga miejscami jest remontowana, by po chwili asfalt stał się naprawdę idealny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Wjeżdżam na N10 , w słuchawkach kasku rozbrzmiewa dźwięk telefonu a po chwili głos Dominika:
- Mamy problem, pospiesz się!
- Co się stało ?
- Sam zobaczysz jak przyjedziesz. Stoimy na najbliższej stacji benzynowej....


Myślę sobie - jaja sobie robią, pewnie nie mogą się doczekać na mnie i wpadli na taki własnie sprytny pomysł by mnie pogonić. Ostatnia fota i z dusza na ramieniu oraz nadzieją w głowie, że jednak nic się nie stało, ruszam pełnym gazem!

Obrazek

cdn.
Awatar użytkownika
rety00
zgłębiacz wskaźników
zgłębiacz wskaźników
Posty: 44
Rejestracja: 28.02.2014, 15:50
Mój motocykl: XL650V
Lokalizacja: Piła

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: rety00 »

:)
Potrafisz budować emocję
- Mamy problem, pospiesz się!
- Co się stało ?
- Sam zobaczysz jak przyjedziesz. Stoimy na najbliższej stacji benzynowej....

Myślę sobie - jaja sobie robią, pewnie nie mogą się doczekać na mnie i wpadli na taki własnie sprytny pomysł by mnie pogonić. Ostatnia fota i z dusza na ramieniu oraz nadzieją w głowie, że jednak nic się nie stało, ruszam pełnym gazem!
cdn.
W następny odcinku dowiemy się ... (tu bym liczył na kreatywność forum :cool: )

sorki za mały OT, nie mogłem się powstrzymać
relacja b. Ciekawa
Zdrówka
Tomek
esemes
romeciarz
romeciarz
Posty: 30
Rejestracja: 27.03.2014, 19:34
Mój motocykl: inne endurowate moto

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: esemes »

W takim momencie przerwać... Echhh :$ bardzo mi się podoba ta wycieczka w góry, a mało brakowało żebym się zapisał - może następnym razem, bliżej 50+ :-)
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

esemes pisze:W takim momencie przerwać... Echhh :$ bardzo mi się podoba ta wycieczka w góry, a mało brakowało żebym się zapisał - może następnym razem, bliżej 50+ :-)
Ja, podobnie jak reszta, tej górze powiedzieliśmy : nigdy więcej ;)
Samo Maroko - jak najbardziej - choćby 2x w roku. Fantastyczne miejsca do jazdy, do "zawieszenia oka".
Zapraszam więc na sezon 2015. Coś tam pewnie będę organizował.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Ruszam więc zostawiając za sobą cudowne widoki:
Obrazek

Przede mną tylko długa prosta, w dodatku asfaltowa:
Obrazek

Kilkadziesiąt minut potem wpadam na stację benzynową.
Wszyscy stoją, motocykle całe.
Oszukali mnie! Oddycham z ulgą.

Mijam pierwsza grupę, podjeżdżam do drugiej i gadamy sobie jak gdyby nigdy nic. Marek pokazuje mi urwany podnóżek ale co to za problem! Jeśli nie dziś, to jutro coś na pewno zaradzimy!
Wszyscy zatankowani, ja paliwa mam jeszcze dużo, odpuszczam więc.
Czas ruszać!

Podchodzę więc do drugiej grupki a tam trwają intensywne rozmowy. Okazuje się, że nie jest wcale tak dobrze jak myślałem. Darek znudzony jazdą asfaltem, stracił koncentrację pod dystrybutorem i poleciał na bok wraz z motocyklem. Zwykła parkingówka niby - niestety upadł na bark. Ruszać ręką daje radę - więc nie może być tak źle. Faszeruje się więc chłopina przeciwbólowym środkiem i ruszamy szukać pierwszego lepszego noclegu.
Ten pierwszy okazuje się dla nas za drogi. Daro zaciska zęby i postanawiamy ruszyć dalej.
Zatrzymujemy się pod jakimś barem by coś przekąsić - jednak w menu jest tylko herbata ;)
Dwójka z nas wyrywa więc do przodu w poszukiwaniu restauracji a reszta odciąża bagaże z zapasów.
Owej dwójce udaje się osiągnąć zaplanowany na dziś cel. My marudzimy przeokrótnie ;)
Trasę z Agadiru do Tiznit pokonujemy w ciemnościach, ja bez gogli, bowiem na słoneczne Maroko nie zabrałem białej szyby... Mądre!
;)
80km przed celem (Sidi Ifni) poddajemy się w najlepsze. W centrum Tiznit znajdujemy jakiś hotel i za nieco poniżej 100Dh ( hotel + stróż do motocykli) możemy się zameldować w całkiem przytulnych pokojach. Ja dostaję dwójkę tylko dla siebie. I wszystko było by ok gdyby nie ta łazienka... ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem zakupy w pobliskim "supermarche" po czym część ekipy ląduje w łóżkach, a reszta rusza w miasto w poszukiwaniu przygód i dobrego jadła.
Usypiamy koło północy.
Tego dnia nawinęliśmy około 420km.

cd. już się pisze!
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Wstajemy późno! Za późno. Niebawem 9-ta a my jeszcze wylegujemy się.
Leniwie zwlekam się z łóżka, podnoszę rolety do góry by kliknąć kilka zdjęć i w mgnieniu oka czuję jak bardzo jestem głodny! Wszystko przez wspaniały zapach z pobliskiej piekarni. Szybko ubieram się więc i biegiem do piekarni po jogurt i bułeczki.
Widok z hotelowego okna:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Motocykle stoją! Na szczęście nic nie zginęło.

Obrazek

Piekarnia, prace serwisowe przy Suzuki i poranne rozmowy o barku, bólu wypełniają nam przedpołudnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po 11 za sobą mamy już naprawę podnóżka, śniadanie, kawę. Szybki prysznic, wyprowadzka, szukanie bankomatu, tankowanie... i po 12 w końcu opuszczamy Tiznit. Jedyny pozytyw tego późnego wyjazdu to OFFoowa trasa w koło miasta ;)
Kierunek Legzira! To tylko 70km!

Podczas gdy my spieszyliśmy się ile tylko sił, nad oceanem panował pełen spokój i wyczekiwanie.
Foto by Dominik:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na ową plażę zwalamy się tłumnie "trochę" po 15tej.
70km, ponad 2h - no dobra, trafiła nam się fajna ścieżka i dlatego tak długo. A jak fajna ścieżka to i zdjęcia były ;)
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej.
Zjazd na samą plaże mijamy i jedziemy zobaczyć te słynne łuki z drugiej strony.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu docieramy na plażę. Tu miałem spełnić swoje kolejne marzenie - pojeździć sobie pod łukami, niestety jak wół stoi znak zakazujący wjazdu... Ludzi dużo - lipa ;(
Pozostał tylko spacer.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Troszkę poleniuchowaliśmy sobie, skromny posiłek na plaży i bardzo szybko zleciał nam dzień. Trzeba było się ewakuować na kemping do Sidi Ifni.
I to by było tyle z drugiego motocyklowego dnia w Maroku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Nockę spędzamy na kempingu w Sidi Ifni, który znałem z poprzedniej wizyty w Maroku - bardzo spodobał się pozostałym. Cicho, spokojnie, bezpiecznie, czysto i co najfajniejsze nad samym oceanem. Zaraz za murem plaża. Do tego wszystkiego jeszcze przyjazna cena. Polecam ! (namiarów GPS nie mam ale jest to najbliżej położony oceanu kemping w tym mieście - nie da się nie trafić).

Wieczorne rozmowy ustają szybko, słychać tylko szum fal. Usypiam.

Obrazek

Obrazek


Tej nocy śpię jakoś mało spokojnie. To zdecydowanie wina podekscytowania tym co przed nami. Dominik przygotował nam trasę do jakiegoś pięknie położonego fortu. W zasadzie przygotował 3 trasy a ja miałem sam pojechać tą najtrudniejszą! No... w pierwotnym planie miał mi towarzyszyć jeszcze Darek ale problem z barkiem, nieustający ból wyłączają go z zabawy i tym samym podnoszą mi bardzo wysoko poziom ciekawości. Jak to będzie, jak to będzie?
Kiedy zmęczony tymi myślami w końcu usypiam w najlepsze - budzi mnie budzik, trzeba wstawać ;(

Po tempie pakowania widać, że to ja jestem najbardziej naładowany emocjami.
Dziś ruszamy bardzo wcześnie!

Pierwsze kilometry to asfalt ale nosi mnie tak, że jadę powolutku i tylko wypatruję gdzie by tu zjechać.
Niestety nie ma gdzie ;)

Obrazek

Nie ustaję jednak w poszukiwaniach. Początek trasy OFF przygotowanej przez Dominika jeszcze daleko a asfalt nudny, choć widoki z niego cudowne!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu wypatruję coś w mapce, coś co wygląda niezbyt groźnie i powinniśmy całą ekipą dać radę.
Zjeżdżam więc, ekipa widzę, że w komplecie również zjechała więc łycha !
Obrazek

Niby totalne bezludzie ale co jakiś czas trafia się ciężarówka z jakimś transportem, czasem jakieś zabudowania.
Obrazek

Co kilka minut zatrzymuję się czekając na ekipę i gdy tylko dadzą znać, że wszystko ok - ruszam dalej.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Robimy sobie co jakiś czas chwilowe postoje na zdjęcia, na pogaduszki.
Trasa super ale ja czekam na to coś, co ma być mega wyzwaniem.
Tymczasem ruszam i....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

...gubimy się w najlepsze. Otóż ja pojechałem zgodnie ze wskazaniem navi, a prowadzacy pozostała grupę (do dziś nie wiem kto ;)) nie spojrzał, tylko po prostu skręcił w drugą stronę. Czekam 5 minut, 10, czekam 15. W końcu poddaje się i zawracam. Jakieś 15km później widzę, że jednak domyślili się i wracają!
Dalsza droga wiedzie asfaltem, dojeżdżamy do jej końca i odbijamy na południe, w plątaninę dróżek.
Niestety przez to, że nie zatankowaliśmy rano motocykli, przez owe gubienie się i poszukiwanie, zaczyna robić się nieciekawie z paliwem. Do najbliższej stacji ponad 100km! Tylko Jacek i Dominik mieli rano pełne baki, największy problem był w KTMie (duże zużycie) i w moim XT (mały zbiornik).
Puki co - na razie się tym nie przejmujemy, choć dziwne myśli krążą nam już po głowach.
Wyjścia zbyt dużego nie mamy - ruszamy zgodnie z planem.
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Brniemy więc dalej, i dalej. Raz odcinki są łatwe, nawet dla najbardziej szosowo zestrojonych motocykle w grupie, a raz naprawdę jest się przez co przebijać. Trudności różne, od kamieni, przez piasek, głębokie doły, nawet kawałek rzeczki nam się trafia!
I było to jedno wzniesie, które chyba wszyscy uczestnicy wyjazdu zapamiętają ;)
Spędzamy tam chyba z godzinę w palącym słonku i pomagamy sobie nawzajem, oczywiście wcześniej sprawdziwszy czy za góra nie będzie kolejnej takiej przeszkody. Jesteśmy tak zaaferowani praca zespołowa, że nawet nikt nie myśli o zdjęciach. Na szczęście materiał filmowy jakiś powstał. Film pokażę pewnie wieczorem, najpóźniej jutro.

Ja zamiast kadrować wszystko okiem, jak to mam w zwyczaju, jechałem i marzyłem " jak fajnie byłoby tu rozbić sobie namiot". Tu albo na skraju urwiska, tuż nad oceanem ;)
A teraz jazda (zdjęcia od Doroty i Michała - dzięki):

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i niestety nadchodzi ta chwila, gdy KTM oznajmia, że do suszy w zbiorniku pozostało niewiele. U mnie ruda też świeci się już od ładnych kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu kilometrów. Jedziemy więc obaj na przedzie, na maksa ekonomicznie. Już wiemy, że nasz cel jest nieosiągalny. Zmieniamy więc koordynaty w GPS - kierunek TAN TAN.
Jakąś godzinę później jedziemy już asfaltem.
Ustalamy, że do stacji benzynowej każdy jedzie swoją ekonomiczną prędkością. Moja to 75-80km/h, reszta ma chyba większą bo mi odjeżdża, zostaje ze mną tylko Dominik, który pilnuje bym w razie czego miał skąd pociągnąć benzynki. A jest z czego. Jego Tereska ma pokaźny zbiornik, niestety ma też problem z ustawieniami gaźnika bo spalanie jest co najmniej o 1,5L za duże.
20km mijamy całą ekipę, która została zatrzymana przez policję na check point-cie. W lusterku widzę, że Dominik tez się zatrzymał, z własnej woli, po chwili mnie jednak dochodzi - pogonili go policjanci :)

Szczęśliwie dojeżdżamy do stacji, tankujemy i rzucamy się jak sępy na zimna Colę. Paliwo jeszcze w marokańskiej cenie, liczyliśmy po cichu, że będzie już saharyjska ;)

Obrazek

Mniej szczęścia miała reszta ekipy - w kacie niestety skończyło się paliwo. Chyba źle dobrali prędkość :D
W każdym razie jakieś 20-30minut później jesteśmy w komplecie i naradzamy się co robić dalej.
Decyzja: wjazd do miasta, zakupy i szukamy kempingu, mimo , że pora jeszcze wczesna ochoty na powrót nikt nie ma - gęste chmury spowiły całą północ ;(
Kemping znajdujemy jakieś 26km dalej, nad Atlantykiem, w miejscowości El Ouatia. Jesteśmy tam z Dominikiem jako pierwsi, negocjujemy cenę i czekając na resztę ekipy sprawdzamy warunki sanitarne. Na nieszczęście sprawdziłem tylko jeden kibel...
Wieczór spędzamy na konsumpcji tego i owego, ładujemy baterie, korzystamy z WiFi.
Pranie, sprzątanie, gotowanie, prace serwisowe - i tak jakoś zleciał nam ten dzień.

Chłopaki robią sobie jaja z EnJoya (foto o poranku);)
Obrazek


Pewnie to za karę za niektóre OSy ;) Jedno jest pewne, następnego dnia mamy się podzielić bo po prostu szkoda pięknych maszyn ;(

Obrazek

Obrazek

Mimo wczesnego startu udaje nam się zrobić jedynie 260km.
Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Obiecany filmik, jako podsumowanie tego com napisał i com pokazał na fotkach:

Awatar użytkownika
Neno
młody podróżnik
młody podróżnik
Posty: 2484
Rejestracja: 15.03.2010, 18:37
Mój motocykl: inne endurowate moto
Lokalizacja: Zambrów

Re: Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Post autor: Neno »

Dzień X
Dzień o którym wspomnę tylko dlatego, że był.
Od rana pada ;( 30 minut mżawki, 30 minut względnej pogody.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nikt nie ma ochoty na start. Dobrze, że restauracja na kempingu działa od rana.
Pizzy nie zamówimy, bo ta wczorajsza, mimo, że przepyszna ni jak miała się wielkością do swojej ceny.
Reszta menu też jakaś taka tajemnicza...

Obrazek

Sączymy więc jedynie kawa za kawą, herbata po herbacie. Po godzinie biegania i rozkminiania w końcu udaje nam się wyrwać od właściciela właściwy kod WiFi. Za oknem nadal fatalnie. Prognozy pogody również niezbyt optymistyczne.
Dostaję wiadomość od kogoś z Polski, że jada Burgmanem i chętnie się spotkają tyle, że utknęli gdzieś w Merzoudze - padające deszcze zalały drogi dookoła i nie maja jak się wydostać. Brzmi to wszystko jak jakieś fatum.
Kiedy przestaje padać postanawiamy ruszać. Zwijamy mokre namioty i na koń. 25km dalej robimy postój na zakupy i to była złota myśl - gdy tylko przekraczamy próg cukierni z nieba wylewają się hektolitry wody. Leje tak dobre pół godziny.
Po prostu załamka.

Obrazek

Obrazek

Gdy tylko ustaje ubieramy co tylko ciepłego mamy i na koń. Temperatura spada do 21*C, jest naprawdę chłodno i nieprzyjemnie. Nie jesteśmy przygotowani na takie warunki.

Obrazek

Po 10-15 km jazdy, Ci którzy jadą w butach enduro, czują lekko mówiąc deszcz dosyć dokładnie... Dobrze, że na zaniżeniach drogi, robiących w Maroku za mosty, kierowcy aut zwalniają i nas przepuszczają - w przeciwnym wypadku woda lała by się nam za kołnierze! Jedziemy spokojnie, rozważnie, 80-90km/h.
Przed kolejna wisząca chmurą postanawiamy się zatrzymać i ustalić plan działania. O powrocie na fort dawno wszyscy zapomnieli ;( Dziś naprawdę strach zjechać z asfaltu!
Cała ekipa jest za opcją jazdy do sprawdzonego już hotelu w Tiznit. Tylko ja i Dominik porywamy się na opcję z przygoda i dziś chcemy zanocować jednak w namiocie obierając kurs bezpośrednio na Tafraoute. Przypadkiem zostaje tez z nami Arek na DLu. Ruszamy!

Daleko nie najechaliśmy. Z daleka już było widać, że coś się dzieje. Wypadek! jako, że jestem świeżo po szkoleniu z I pomocy wyrywam się, bo pewnie w takim kraju jak Maroko wszyscy stoją się i patrzą. Mijamy kolejne auta i już po chwili wiem, że moje umiejętności nie będą potrzebne.Oddycham z ulgą! Stres odpływa. Płynie za to rzeka przecinając wstegę asfaltu na pół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet wojskowy Hummer nie odważył zmierzyć się z żywiołem!
Czekamy tam około godziny i zawracamy ;( Trzeba gonić resztę ekipy.

Obrazek

Obrazek

Nim dojedziemy do hotelu zapada już zmrok.
Odbieramy klucze i z podkulonymi ogonami, z wodą w butach maszerujemy na drugie piętro by się rozgrzać

Obrazek

i wysuszyć

Obrazek

Wódka pod wafelek, tuńczyk z puszki na kolację, gorący prysznic i nic więcej mi tego dnia nie trzeba do szczęścia.
Darek, by być równie szczęśliwy jak ja, łyka garść pigułek przeciwbólowych. Reszta idzie na kolację.
My usypiamy bez niej.

cdn.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość