Następnego dnia wstaliśmy najwcześniej jak się da o 7, z racji że spaliśmy u przemiłych ludzi nie chcieliśmy ich zrywać skoro świt.
Co się okazało, człowiek jeszcze dobrze oczu nie przetarł a tam jadło podane.
Zawstydzeni usiedliśmy do stołu zdając relacje z dnia poprzedniego, rozmowa mogłaby się toczyć i do południa,
trzeba jechać, pożegnaliśmy się. Dostaliśmy na drogę pakiet startowy, który ledwo wepchaliśmy do kufrów.
W drogę!
Początek trasy wytyczony Z Jastrzębia Zdrój jedziemy na Pszczynę zobaczyć żubry.
Po drodze mijamy zbiornik Goczałkowicki, na chwile zatrzymujemy się, na mapie wyglądał niepozornie- jest ogromny!
Wiatr zawiewał, a fale bijące o betonowy brzeg przypominały te znad morza.
Do Pszczyny dojechaliśmy za wcześnie, park z żubrem był jeszcze zamknięty.
Wyznaczamy nowy punkt docelowy, burza mózgów nad mapą za którą zapłaciliśmy całe 13 PLN i już wiemy gdzie jedziemy kierunek Szczawnica.
Z Pszczyny przez Brzeszcze na Wadowice(nie wiedząc czemu jak wjechaliśmy do Wadowic to pachniało mambą,
tam jest jakaś fabryka mamby? Zapach towarzyszył nam od wjazdu do wyjazdu).
Przecięliśmy miasto najszybciej jak się da, pojechaliśmy w stronę Mszany a następnie na Szczawnicę.
Tutaj zrobiliśmy dłuższą pauzę porobiliśmy zdjęcia, uzupełniliśmy energię i cieszyliśmy oczy pięknymi widokami.
Zobaczyliśmy jak baca z turystami płyną flisakiem, niestety nam nie było dane. Zapakowaliśmy się na motór i w drogę.
Teraz jedziemy do miejscowości położonej niedaleko Jasła mianowicie Glinik Dolny.
Po drodze szybka wymiana zdań z motocyklistą na beemwe jak się okazało, także jechał w Bieszczady.
Jeszcze szybkie zakupy i myk jesteś na pięknej wiosce gdzie dołem idzie droga a na górkach zbudowane są domy.
Przywitaliśmy się z gospodarzami, szybkie ogarnięcie siebie i już siedzimy na schodach słuchając ciszy i patrzą jak zawiązuje się mgła.